Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

| 1.2 | Kucyki Pony

Komentarz? Gwiazdka?
Ktoś, coś? 😂

----------------------------------------

Wychowanie fizyczne zdecydowanie było stawiane na pierwszym miejscu nielubianych przeze mnie przedmiotów szkolnych. Nadawałem się tylko do jednego sportu- piłki nożnej. Zawsze chciałem ją trenować, jednak nie mogłem tego robić ze względu na moje problemy zdrowotne, dlatego też z tego powodu przestałem lubić wuef. Zawsze gdy nadchodził czas na te zajęcia, miałem niezadowoloną minę.

I właśnie teraz gdy wchodziłem do męskiej szatni na mojej twarzy był dobrze wyraźny grymas niezadowolenia. Musiałem tym razem ćwiczyć, nie było mowy o kolejnym grzaniu ławki i patrzeniu jak inni się męczą, zbyt dużo razy nie uczestniczyłem na tych zajęciach, bym mógł to robić.

Podszedłem do długiej drewnianej ławki znajdującej się przy drzwiach od łazienki na drugim końcu pomieszczenia. Opadłem na nią bez sił i chęci na ćwiczenia, które czekają mnie za kilka minut. Wciąż trwała przerwa, dlatego byłem tu sam. Zawsze przechodziłem o tej porze, by nie musieć przebierać się przy reszcie- a także żeby chociaż na chwilę odetchnąć od wiru nauki i krzyków reszty uczniów.

Podskoczyłem gwałtownie z szybko bijącym sercem, gdy po szatni rozległ się huk. Spojrzałem w stronę otwartych drzwi prowadzących do łazienki, które przed chwilą uderzyły mocno o przestarzałe płytki. Z małego pomieszania wyszedł Zayn już przebrany w sportowy strój. Trzymał w dłoniach swoje ciuchy, w których dzisiaj przyszedł. Zmarszczyłem brwi zastanawiając się dlaczego ten przebierał się w łazience, a nie tutaj.

- Na co się gapisz? - odezwał się nagle, słyszałem w jego głosie oschłość, niezadowolone i coś w stylu zdenerwowania. Zayn Malik bojący się czegoś? To śmieszne.

Nie odpowiedziałem na jego pytanie, jedynie odwróciłem wzrok i wstałem, by podejść do swojej szafki. Po wpisaniu kodu- dzięki Bogu, że chociaż ten pamiętałem- wyciągnąłem strój na wuef, który rzuciłem na ławkę. Zdejmując koszulkę, zamknąłem drzwiczki z cichym trzaśnięciem, a wtedy podskoczyłem, myśląc że dostanę zawału.

Zayn Malik stojący przy mojej szafce zrobił jeszcze jeden krok w przód, przypierając moje nagie plecy do zimnego metalu. Wzdrygnąłem się na ten kontakt, mój oddech przyspieszył, tak samo jak serce i prędkość z jaką mrugałem także się zwiększyła.

Zadowolony z reakcji jaką u mnie wywołał, uśmiechnął się głupio pod nosem. W jego oczach zauważyłem ten sam dziwny błysk sprzed kilku dni i to zdecydowanie mnie zaniepokoiło, a jeszcze bardziej onieśmieliło. Jego bliskość sprawiła, że dyszałem jakbym robił z nim nie wiadomo co i to było żenujące dla mnie. Mulat wydawał się być bardzo dumny z siebie.

Dłonie Zayna trzymające wcześniej moje barki powoli zjechały po torsie wysyłając dreszcze wzdłuż kręgosłupa, przez co przymknąłem na chwilę powieki. Jego ręce wylądowały w końcu na moich biodrach, tam je zatrzymał delikatnie gładząc skórę. Przełknąłem ciężko ślinę, gdy uchyliłem powieki, wpatrując się w jego twarz, którą powoli zbliżał do mojej. Oddychałem szybko i urywanie ledwo łapiąc powietrze do płuc. On chciał mnie pocałować?

Kiedy myślałem że usta Malika dotkną moich, ten po prostu odwrócił głowę i przybliżył wargi do ucha, którego płatek musnął delikatnie, wywołując w moim ciele kolejne dreszcze.

- Jesteś bardzo wrednym chłopcem, wiesz o tym, skarbie? - wychrypiał nisko. Na jego głos moje kolana ugięły się, miałem wrażenie że są zrobione z waty.

- Nie mów tak na mnie - powiedziałem cicho niezadowolony ze słowa, którym zwrócił się do mnie.

- Myślę że będę robił na co tylko mam ochotę, Irlandczyku - przycisnął usta do mojej skóry pod uchem, zassał ją, a wtedy jak oparzony odskoczyłem od niego.

- Nie masz prawa mnie dotykać ani mówić do mnie tych pieprzonych słodkich słówek - wskazałem na niego palcem, czując w środku złość - Jeszcze chwila i zrzygam się na ciebie tęczą lub wysram różowy pyłek jak Pinkie Pie - zaśmiał się na moje słowa i pokręcił głową z niedowierzaniem.

- Oglądasz kucyki pony, Niall? - uniósł wysoko brwi wciąż zawijając się ze śmiechu.

- To normalnie! - krzyknąłem stąpając z nogi na nogę, gdy nie ruszałem się z miejsca. Zawsze oglądałem tą bajkę ze swoim siostrzeńcem.

- Tak, to jest bardzo normalne, dzieciaku -

Fuknąłem na odpowiedź Zayna i odwróciłem się tyłem do niego, biorąc koszulkę sportową w dłonie. Gdy usłyszałem po raz kolejny jego śmiech, zacisnąłem usilnie palce na materiale, by nie wybuchnąć. Jeszcze chwila i zrobię to, a wtedy sam sprawię, że będę miał jakieś kuku, które mi nabije Zayn.

Potrząsnąłem głową i szybko nałożyłem na tors spraną koszulkę, powinienem zamienić ją na nową, bo ta już nie nadawała się na wuef. Była rozciągnięta i miała dziwną plamę z przodu na dole, która nie chciała zejść za nic w praniu. Obawiam się, że to sperma Louisa, kiedyś pożyczyłem mu tą szmatę, kiedy zapomniał swojej. Wtedy pierwsze pół lekcji wychowania fizycznego był w szatni z nowym uczniem, którego loki mnie powalały. Szczerze mówiąc wolałem nie myśleć o tym, co tam robili, gdy miałem na sobie tą koszulkę. To było po prostu obrzydliwe.

Chwyciłem guzik swoich spodni i przeciągnąłem go przez oczko w materiale. Rozsuwając suwak spojrzałem na Zayna, którego spojrzenie ciągle świdrowało po moim ciele, zwłaszcza w okolicy tyłka.

- Możesz się odwrócić? - spytałem, na co Zayn tylko parsknął, miałem ochotę mu naprawdę przywalić w nos, ale obawiam się, że nic bym mu tym nie zrobił. Jestem zbyt chuderlawy, żeby skrzywdzić kogoś choć trochę.

Zacisnąłem usta w cienką linię nie spuszczając z niego oczu. Przychylił lekko głowę na bok rozbawiony moim zachowaniem.

- Gapisz się, primadonno - mruknął ze złośliwym uśmieszkiem, który wywołał u mnie skręt żołądka. To pieprzony debil, co ja mam zrobić? - Po prostu się przebierz - nieświadomie odpowiedział na moje pytanie. Westchnąłem ciężko spuszczając wzrok na trzymane w dłoniach spodenki - Tylko sobie popatrzę - dodał po chwili, sprawiając wielkie rumieńce na moich policzkach. Przygryzłem zawstydzony wargę - Słodko się rumienisz, kartofelku - mruknął pod nosem. Specjalnie mówił to wszystko, miał pewność, że nic nie zrobię. Pozwalał sobie na zbyt wiele.

Wściekły podniosłem czyjąś- być może Zayna- butelkę i cisnąłem nią w niego. Odskoczył patrząc na mnie z szokiem wymalowanym na twarzy.

- Wypad stąd, dupku! - wykrzyczałem nie kontrolując już siebie. Miałem go dosyć.

Zayn zacisnął szczękę posyłając mi lodowate spojrzenie, które gdyby mogło, zabiłoby. Przez chwilę myślałem, że podejdzie i uderzy mnie, jednak on po prostu wyszedł z szatni.

Wypuściłem drżący oddech osuwając się powoli po ścianie na ławkę. Opadłem na nią ciężko z przymkniętymi powiekami i dłonią przyciśniętą do czoła. Co się właśnie stało?

Pokręciłem głową, żeby wyrzucić te myśli. Niepotrzebnie się tym przejmowałem.

Chwilę po wyjściu Malika wstałem i przebrałem szybko jeansy na sportowe spodenki. Ciuchy na zmianę wepchnąłem do szafki, po czym opuściłem męską szatnie, wciąż skonsternowany wcześniejszą sytuacją. Nie byłem gotowy na ponowne spotkanie z Zaynem. Dlaczego jego klasa musiała być w grupie z moją na tych zajęciach?

Rozległy się dźwięki dzwonków, ogłaszających koniec piętnastominutowej przerwy, ci co mieli wychowanie fizyczne dopiero teraz zaczęli zbierać się do szatni. Przepychałem się między nimi po korytarzu, aż dotarłem w końcu na dużą halę, gdzie zawsze graliśmy w nożną albo koszykówkę, na żadnym z tych sportów nie wolno mi było przemęczać się, dlatego często odsyłali mnie na grzanie ławki. Nie przeszkadzałoby mi to, gdyby reszta chłopaków nie docinała mi z tego powodu, jednak tak było i nie cierpiałem tego.

Przemierzyłem salę siadając na podłodze przy drabinkach, tam pochyliłem się i zacząłem zawiązywać sznurówki trampek z przygryzioną wargą. Zauważyłem że to pewnego rodzaju przyzwyczajenie, ale komu to przeszkadza?

W końcu podniosłem wzrok i spojrzałem na Zayna, siedział po turecku na środku sali. Przyglądał się każdemu kto wchodził dopiero do hali, jego twarz nie wyrażała żadnych emocji, jak przez większość czasu, ale kiedy wszedł nasz nauczyciel, skrzywił się w niezadowoleniu. Westchnąłem ciężko. Wydaje się być taki skomplikowany.

Zamrugałem zdezorientowany, gdy ktoś przysłonił mi widok na czarnowłosego chłopaka. Uniosłem wzrok, by przekonać się kim była ta osoba. Nikt prócz Harry'ego czy Louisa nie podchodził do mnie, bo i nie było potrzeby, aby ktoś inny to robił.

Zatrzymałem wzrok na wysokim, umięśnionym blondynie, który posyłał mi przyjazny i bardzo ładny uśmiech. Był naprawdę przystojny, a jego twarz miła do patrzenia na nią godzinami. Jasno niebieskie oczy i malinowe usta były idealne tak samo jak ten chłopak dla mnie. Cholera.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro