| 1.19 | Maggie
Po krótkiej jeździe garbusem Louisa i mojej małej kłótni z Cameronem, siedziałem w końcu przy jednym ze stolików w KFC z resztą towarzystwa, mając na twarzy nalepiony uśmiech. Mimo tego że nie udało mi się dostać do drużyny, miałem dobry humor, który poprawił mi zdecydowanie Louis z Harrym, Bryanem i Adenem. Psuł go trochę Cameron oraz Molly, siedzący niestety naprzeciwko mnie. Nie rozumiem dlaczego reszta się z nimi kumplowała. Przecież to dwie głupie flądry niepotrzebne w tym morzu. Powinny sobie pójść do innego lub najlepiej oceanu, gdzie zostaliby zjedzeni przez wieloryba lub cokolwiek, by tylko ich bolało i żebym nie musiał już na nich nigdy patrzeć.
Kiedy Harry i Louis poszli zamówić wszystkim jedzenie, Cameron zaczął wypalać wzrokiem moją twarz, to było jak wciskanie sztyletów w skórę. Jego zachowanie od razu mnie zirytowało i nie byłem w stanie przymknąć na to oka.
- Możesz przestać? - warknąłem zły świdrując oczami po jego twarzy, a wtedy na jego usta wpłynął złośliwy uśmiech, który jeszcze bardziej wyprowadził mnie z równowagi.
- O co ci chodzi? - wtrąciła Molly, opatulając się szczelniej bluzą Blacka, którą dał jej przed momentem.
Spiorunowałem ją spojrzeniem.
- Jak ci zimno... - kiwnąłem głową w róg lokalu- To idź w tamten kąt, bo ma 90 stopni, a nie wtrącaj się nieproszona - powiedziałem najwredniejszym tonem jaki tylko miałem w zanadrzu.
Aden zaśmiał się głośno, a Bryan objął mnie ramieniem przysuwając usta do mojego ucha.
- Niall, spokojnie - powiedział cicho i spokojnie, choć słyszałem w jego głosie nutę rozbawienia - Nie daj się sprowokować, on właśnie tego chce -
Westchnąłem ciężko odchylając się do tyłu, by oprzeć się o oparcie kanapy.
- Dobra - bąknąłem krzyżując ręce na klatce - Niech Ci będzie. Nie mam zamiaru nic robić - powiedziałem już spokojniejszy, przynajmniej pozornie.
Uśmiechnął się.
-Whoah, nie potrzebowałeś tym razem snikersa, byś był sobą z powrotem - pokręcił głową.
Westchnąłem ciężko nakładając na usta sztuczny uśmiech.
- Taaa - mruknąłem.
Aden poklepał moje udo, wspierając mnie. Wiedział jaki mam humor w rzeczywistości i to dziwne, a zarazem przyjemne, że w tak krótkim czasie mnie rozgryzł czy coś.
W tym czasie Louis z Harrym zdążyli wrócić z dwoma tackami mojego jedzenia. Widząc moje ulubione rzeczy zaburczało mi głośno w brzuchu, na co ci normalni i fajni zaśmiali się.
- Wcinaj - Harry podsunął bliżej mnie tacki i spojrzał na Louisa- Siadaj, pójdę po resztę - odszedł z powrotem w stronę kas.
Tomlinson zajął miejsce obok Camerona, patrząc przed siebie z uśmiechem, zaraz potem machając do kogoś.
Odwróciłem się, by to sprawdzić. Moim oczom ukazał się Zayn, ale nie był sam. Miał na rękach małą dziewczynkę, która mogła mieć z pięć lat. Patrzyła szeroko uśmiechnięta na Louisa, jednak gdy spojrzała na mnie, od razu spuściła wzrok zaczerwieniona i zawstydzona.
Uniosłem spojrzenie z powrotem na Zayna, patrzył na mnie z dziwnym wyrazem twarzy, co właściwie mi nie przeszkadzało, tak samo jak jego obecność tutaj. Cieszyłem się i byłem ciekaw co było tego przyczyną - ta mała, urocza królewna czy czekolada, którą miał w dłoni? Lub ta skórzana kurka sprawia, bym go chciał tutaj.
Podszedł do naszego stolika zwalniając swój marsz.
- Siema - mruknął.
Cameron spojrzał na dziewczynkę, którą Malik trzymał na rękach.
- Po co przytargałeś tu to dziecko? - spytał z grymasem niezadowolenia.
- Zamknij się jeśli nie chcesz jeść betonu - syknął z jadem w głosie. W ułamku sekundy zmienił się na przerażającego Zayna, którego jeszcze nie miałem okazji poznać, aż do teraz.
I byłem już pewny, że jest popieprzony na pięćdziesiąt sposób. Ciekawe czy tak samo dobry w łóżku co Grey...
- Niall, przestań się w końcu na mnie gapić - powiedział Malik sadzając dziewczynkę obok mnie.
Zaczerwieniłem się.
- O-oh...j-ja...wcale się na ciebie nie gapiłem - wymamrotałem zażenowany, odwracając wzrok na swoje jedzenie.
Mulat uśmiechnął się pod nosem, siadając na krześle, które wziął od innego stolika.
- Nic nie zamawiasz? - odezwał się Louis, podkradając frytkę z tacki, którą tu przyniósł, przez co spotkał się z moim zabójczym spojrzeniem. Wystawił mi język, na co wywróciłem oczami i pokazałem mu środkowy palec.
Zayn spojrzał łagodnie na czarnowłosą dziewczynkę.
- Maggie?
Uniosła na niego swoje ciemne oczka i kiwnęła głową.
- Chcę fritki - powiedziała cicho. Jej głosik był taki uroczy, a ona cała taka słodka, że nie potrafiłem się nie uśmiechnąć, gdy na nią wciąż patrzyłem, czując ciepło na sercu. Ciekawe kim jest dla Zayna?
Malik poprawił jej fullcapa na główce z lekkim uśmiechem. I dopiero teraz mogłem stwierdzić jak bardzo przystojny jest Zayn. Widzieć go w takim wydaniu to było coś naprawdę niesamowitego. Takiego Zayna lubiłem.
- Już się robi, księżniczko - uśmiechnął się szerzej, przez co poczułem motyle w brzuchu. Co?
- Dziękuję, tato -
Zakrztusiłem się.
On ma dziecko!?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro