Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

| 1.17 | Rezygnuję

Wreszcie trochę czasu, ah 😄 Dziś pojawi się jeszcze jeden rozdział 🙊

A teraz rozdział 17

Enjoy x

-----------------------------------------------

Siedziałem nerwowo w szatni na ławce, tupiąc nogami i bawiąc się palcami z nerwów. Próbowałem opanować bicie swojego serca, które było naprawdę szybkie, przez co robiło mi się coraz bardziej słabo. W dodatku nadal bolała mnie kostka, co było największym problemem w obecnej chwili. Okropnie bałem się tego, że nie uda mi się pokazać wszystkich swoich umiejętności jakie posiadam co do piłki nożnej. Marzyłem o tym by dostać się do drużyny od wielu lat i nie wiem co zrobię, gdy nie uda mi się dojść do tego celu przez ból kostki i nerwy. Nie mogłem pozwolić by to zaprzepaściło moją największą szansę. Byłbym na siebie naprawdę wściekły.

Słyszałem krzyki drużyny i osób, które także miały zamiar brać udział w sprawdzanie. Głosy były coraz bardziej oddalone, co oznaczało, że zmierzali na boisko szkolne, gdzie miał odbywać się test. Powinienem wstać i także się tam udać, ale nie byłem w stanie przez strach, który mną zawładnął. Z każdą chwilą moja pewność siebie znikała i miałem mniejsze nadzieje na to, że dostanę się do drużyny. Przecież miałem problemy z bieganiem, bardzo szybko się męczyłem i to wcale nie był brak kondycji. Nie wiem co ja sobie w ogóle myślałem. Nie nadawałem się na zawodnika.

Westchnąłem ciężko wstając powoli i zdejmując sportową koszulkę. Założyłem na jej miejsce normalną, tak samo jak chwilę później spodnie.
Schowałem strój do swojej szafki, zamykając ją później. Wziąłem swój plecak i wyszedłem z szatni, nakładając na głowę full capa.

- Co ty wyprawiasz? - usłyszałem za sobą wściekłego Louisa.

Skrzywiłem się idąc dalej. Miałem nadzieję, że zostawi mnie w spokoju, ale nie - on podbiegł, łapiąc mnie mocno za rękę, wtedy spojrzałem na niego niechętnie, nic nie mówiąc.

- Co ty wyprawiasz!? - wykrzyczał mi głośno w twarz, na co westchnąłem.

- Daj mi spokój, Louis - mruknąłem wyrywając się.

- Powiedz mi co ty robisz! -

- Wracam do domu, gdybyś jeszcze się nie zorie... - wydałem z siebie okrzyk zaskoczenia, gdy zostałem przyparty do ściany. Sapnąłem głośno, patrząc na Louisa przyciskającego mnie do zimnej powierzchni - Co ty...

- Jesteś głupi czy głupi? - wysyczał jeszcze bardziej zły. Nie rozumiałem tego! Przecież to moja decyzja, że rezygnuję!

- Takimi tekstami mój dziadek płoszył konie na wsi - próbowałem odsunąć go od siebie, ale zrobił się dziwnie silny. Kiedy to się stało?

Prychnął.

- Przestań, Niall - ostrzegł - Jak możesz nie wykorzystać takiej szansy!? - oburzył się. Otworzyłem usta, by mu odpowiedzieć, ale ten uniósł palca, dlatego je zamknąłem - Widziałem wiele razy jak grasz w nogę! Jesteś głupi, sądząc że nie dasz rady! Połowa naszej drużyny nie umie tego co ty, a to o czymś świadczy, Niall i nie poddasz się teraz! A nawet jeśli to po moim tropie, jasne!? - zaczął potrząsać moimi ramionami.

Zamrugałem szybko, nie nadążając za nim

- Chyba trupie...

- Wiem że się dostaniesz i jak już będzie wiadome to na sto procent, zabiorę Cię na wyżerkę do KFC. Kupię ci wszystko z menu, żebyś w końcu zapchał te swoje wkurwiające usta!

- Ale przecież nie mówię nic złego! - odsunąłem go w końcu od siebie, kręcąc głową.

- Wracaj do tej pieprzonej szatni i się przebieraj, ty mały, cholerny...

- Zamknij twarz, popaprańcu! - krzyknął Harry z końca korytarza. Tomlinson pokazał mu środkowy palec, na co Styles zachichotał i wyszedł na boisko. Uśmiechnąłem się mimowolnie.

- Z kim ja się zadaje? - parsknąłem.

- Próbujesz mnie obrazić, parówo?! - Louis złapał mój plecak, zdejmując go z moich ramion - Obyś nie próbował!

- Najarałeś się znowu? - uniosłem brew - Hej, oddawaj to! - pisnąłem, kiedy zaczął otwierać plecak. Rzuciłem się na niego.

Oboje upadliśmy, a wtedy wszystko wysypało się z mojego plecaka. Louis wybuchnął śmiechem patrząc na jedną bardzo zawstydzającą rzecz.

- O nie - jęknąłem czerwieniąc się okropnie.

- Dlaczego nie wiem, że nosisz ze sobą gazetki z gejowskim porno!? - chichotał jak głupi, więc uderzyłem go w ramię, choć nie było to mocne uderzenie. Niestety.

- Zamknij się! - zszedłem z niego i na czworaka podchodziłem do gazetki. Louis złapał moją nogę, którą pociągnął do siebie. Opadłem całkiem na ziemię, co Louis wykorzystał, kładąc się na mnie z głupim uśmieszkiem.

- Może pooglądamy sobie razem, hm? - sięgnął po czasopismo. Uderzyłem jego rękę, nie chcąc, by je złapał.

Tomlinson w końcu jednak chwycił gazetę i zaczął nią wymachiwać, krzycząc na całe gardło "zwycięstwo".

- Cholera, Louis, złaź ze mnie! - próbowałem się przeturlać - Kurwa mać, ty cwelu! Przysięgam że Cię zabiję! - wykrzyknąłem płaczliwie. Miałem tego dosyć.

- Hej! - sapnął, gdy rzecz, którą przed chwilą trzymał w dłoni, została mu wyrwana.

Uniosłem głowę, a wtedy napotkałem spojrzeniem Zayna, który wpatrywał się we mnie z rozbawieniem.

Gorzej być nie mogło!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro