Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

xii. you'll never be alone

You'll never be alone, when you miss me close your eyes, I may be far but never gone. 

Calum rzeczywiście załatwił Michaelowi pracę. Mało osób wiedziało, że Mike miał talent artystyczny, a on sam nie lubił się do tego przyznawać, poza tym od pewnego czasu nie zajmował się malowaniem, ani niczym z tym związanym. Malując nie mógłby zapewnić Daisy dobrego życia, dlatego musiał znaleźć normalną pracę i pogodził się z tym. Jednak Cal dał mu szansę na odnowienie swojej pasji.

Calum w wieku dwudziestu czterech lat przejął od ojca wydawnictwo Usta Szekspira, które w ostatnich latach stało się jednym z najbardziej popularnych w Ameryce Północnej. Klientami byli między innymi Harlan Coben, Graham Masterton, Danielle Steel i Stephen King. Michael nie miał pojęcia, jak Calum radzi sobie z taką odpowiedzialnością, ale najwyraźniej szło mu całkiem nieźle. Pracą Michaela miało być projektowanie okładek do książek i Mike zgodził się bez zastanowienia. Nawet nie dlatego, że desperacko potrzebował pracy i nie przez wzgląd na to, że Calum oferował dobrą wypłatę. Po raz pierwszy miał szansę zajmować się czymś, co naprawdę lubi, a w dodatku będą mu za to płacili. To było jak spełnienie marzeń.

Luke cieszył się chyba jeszcze bardziej niż Mike, ale nie omieszkał wspomnieć (kilkakrotnie), że nawet jeśli Michaela będzie już stać na własne mieszkanie, to i tak może zostać u niego, bo Luke nie ma nic przeciwko temu.

~ * ~

– Luke, mógłbyś przez jakiś czas zająć się Daisy? – spytał Michael, wchodząc do salonu i poprawiając swoje czarne włosy. Luke pomagał mu je wczoraj farbować i skończyło się tak, że oboje byli umazani farbą, ale przynajmniej było wesoło.

– Jasne. Napisz jak będziesz wracał, to zamówię jakieś jedzenie – odpowiedział Luke, trzymając Daisy na kolanach. Oglądali właśnie Barbie jeżdżącą na kucyku. Michael kiwnął głową i podszedł do nich, następnie pochylił się i pocałował Luke'a, a potem cmoknął Daisy w czoło.

Dopiero kiedy znalazł się w samochodzie, zaczął się denerwować. Z doktor Keller rozmawiał już tydzień temu, umawiając się na spotkanie i wszystkie potrzebne badania. Michael wiedział, że szanse są małe, ale musiał spróbować, bo nie mógł znieść bezczynnego siedzenia i patrzenia na to, jak cera Luke'a staje się coraz bledsza, cienie pod oczami ciemniejsze, a kości policzkowe bardziej widoczne. Kiedy kogoś kochasz, to zauważasz każdą najdrobniejszą zmianę, a Mike kochał Luke'a, chociaż jeszcze mu o tym nie powiedział. Nie powiedział mu również o badaniach, ale tak chyba było lepiej. Michael nie chciał, żeby Luke pomyślał, iż wtrąca się w jego życie osobiste. To, że dla niego coś było poważne, nie znaczyło od razu, że dla blondyna musi to mieć takie samo znaczenie. Mike nie do końca wiedział w jakim momencie swojego "związku" się znajdują, ale pewne było to, że niczego nie ustalili na oficjalnym gruncie. 

Brunet zaparkował pod dużym budynkiem i wysiadł, podrzucając kluczyki w dłoni, by skupić swoją uwagę na czymkolwiek, poza tym, co go czekało. Ostatnio stał się niemal ekspertem w dziedzinie białaczki, chociaż nigdy nie był zbyt dobry z biologii i kilku rzeczy nie rozumiał. Wiedział, że najważniejsze jest badanie krwi i wiedział, że od jego dzisiejszej wizyty w ośrodku zależy dosłownie wszystko. Jeżeli badania wypadną źle, Luke straci kolejny procent szans, które mu pozostały i chociaż Michael miał świadomość, iż nie ma na to wpływu, to nie zmieniało to faktu, że będzie się czuł fatalnie. 

– Michael, bardzo miło znów cię widzieć. Dzisiaj wyglądasz znacznie lepiej niż ostatnio – powitała go doktor Keller, pochylając się nad biurkiem, by uścisnąć jego dłoń. 

– Mieszkanie z Lukiem mi służy – odpowiedział żartobliwie chłopak, próbując rozładować napięcie. Kobieta uśmiechnęła się z zachwytem, a Michael doszedł do wniosku, że naprawdę zależy jej na pacjencie. Takich doktorów można było policzyć na palcach jednej ręki, a fakt, że Andrea Keller tak osobiście odbierała przypadek Luke'a cieszył Mike'a, bo to oznaczało, że zajmuje się nim porządnie.

– Przyznam szczerze, że zastanawiałam się, kiedy się do mnie zgłosisz, ale nie oczekiwałam tego tak szybko. Oddanie szpiku kostnego to poważna sprawa i dawcami zazwyczaj są osoby, które chcą pomóc swoim bliskim, lub takie, które kiedyś straciły kogoś w wyniku białaczki. Jesteś pewien, że chcesz się tego podjąć? – spytała, ponieważ musiała to zrobić. Michael musiał wszystko poświadczyć, nie mogło być żadnych niedociągnięć, nawet jeśli jeszcze nie wiedzieli, czy uzyskają odpowiednią zgodność.

– Jestem w stu procentach pewien. Jeżeli jest jakakolwiek szansa by mu pomóc... Minęło już pięć lat. Jak bardzo prawdopodobne jest to, że jeszcze nie znaleziono odpowiedniego dawcy? Dlaczego nikt z rodziny nie pasował? – Michael nerwowo wyłamywał sobie palce, nie odrywając wzroku od poważnej kobiety, siedzącej naprzeciwko. W pewnym momencie zobaczył na jej twarzy poczucie winy i wiedział, że sama zadawała sobie to samo pytanie. Luke miał ogromny wpływ na życie tak wielu osób, a zapewne nawet o tym nie wiedział. 

– Z osób chorych na białaczkę tylko około dwudziestu procent nie znajduje odpowiedniego szpiku kostnego. Ciągle modlę się, by Luke do nich nie należał, jednak pięć lat to z medycznego punktu widzenia cała wieczność. To niemal cud, że Luke przeżył aż tak długo, stosując jedynie zapisywane leki. Stale przeszukujemy bazy danych i sprawdzamy nowe osoby, które pojawiają się w rejestrze dawców, jednak o ile badanie zgodności jest stosunkowo krótkie, tak dopasowanie genów wymaga trochę więcej czasu – wyjaśniła Andrea, po czym wstała i obeszła biurko, wyjmując z szuflady notes. – Zanim zaczniemy, muszę ci zadać kilka pytań o przebyte przez ciebie choroby, w porządku?

Michael kiwnął głową, a ona pytała czy miał nowotwór, wirusowe zapalenie wątroby, gruźlicę, choroby hematologiczne, endokrynologiczne, rozrostowe, albo czy był nosicielem jakichkolwiek wirusów. Kiedy przecząco odpowiedział na każde zadane pytanie, łącznie z tymi o nałogi, Andrea Keller powiedziała, żeby szedł za nią do drugiej części budynku, zajmującej się badaniem krwi. 

– Czytałem o tym, ale nie bardzo rozumiem, o co chodzi z typowaniem antygenów HLA. O ile wiem, wszystko zależy od tego, czy właśnie one będą zgodne, tak? Ale jakie jest prawdopodobieństwo, że będą? – spytał Michael po drodze, co jakiś czas kątem oka patrząc na panią doktor. Jego myśli wciąż krążyły wokół Luke'a, ale również Daisy. Niejednokrotnie zastanawiał się, co by jej powiedział, gdyby Luke nagle zniknął. To było zbyt trudne, by poświęcać takim myślom więcej niż kilkanaście sekund. Czasem Michael żałował, że nie należał do optymistów.

– Cóż, nie mogę ci powiedzieć nic o prawdopodobieństwie, ponieważ sama nie wiem od czego to zależy. Niektóre geny są zgodne, inne nie. To oczywiste, że w rodzinie szanse są większe, ale to nie znaczy, że obca osoba nie będzie pasować. Znaczenie medyczne HLA wynika przede wszystkim z ich udziału w procesach odrzucania przeszczepu. Białka te są niezwykle silnymi, immunogennymi antygenami, w związku z tym komórki, na których występują, są natychmiast rozpoznawane jako obce. Im większa niezgodność pomiędzy allelami u dawcy i biorcy, tym większe prawdopodobieństwo odrzucenia przeszczepu i tym szybciej proces ten następuje. Jednak allele nie muszą być stuprocentowo zgodne. Wystarczy nam jakieś osiemdziesiąt, by uznać, że warto spróbować. Gdybyśmy próbowali z każdym szpikiem, za bardzo narażalibyśmy życie pacjenta – stwierdziła Andrea, przeprowadzając Michaela kolejnymi sterylnie białymi korytarzami. – Wyróżnia się sześć antygenów ważnych i branych pod uwagę w procesie doboru szpiku w pierwszym rzędzie: dwa antygeny A, dwa antygeny B i dwa antygeny DR. Z perfekcyjnym doborem mamy do czynienia wtedy, gdy dawca ma wszystkie antygeny takie same jak pacjent. Na początek będziemy wprowadzali do rejestru tylko antygeny A i B, tak zwaną klasę pierwszą. Jeśli otrzymamy zgodność z Lukiem, dodamy klasę drugą, czyli antygeny DR.

Michael kiwał głową, chociaż wciąż niewiele mu to mówiło. Zrozumiał jednak tyle, by wiedzieć, że to czy jego geny dadzą zgodność, jest czystym przypadkiem. Andrea zaprowadziła go do niewielkiego pomieszczenia, w którym czekał na nich doktor Davids. Badanie zajęło niecałe pół godziny i czterdzieści minut później Michael był z powrotem w gabinecie pani Keller. 

– Wyniki otrzymamy prawdopodobnie jeszcze dziś, lub jutro. Powiadomię cię o tym telefonicznie – oznajmiła kobieta i uśmiechnęła się ciepło. 

– Czy musi pani... mówić Luke'owi o tym, że tutaj byłem? – spytał Michael, przechylając głowę w bok. 

– Ja... cóż, jestem lekarzem prowadzącym i... tak, Michael. Będę musiała mu o tym powiedzieć. Rozumiem, że to dla ciebie problem. 

– Tak. Chyba tak. Nie powiedziałem mu, że będę robił badania, bo wiem, że by mu się to nie spodobało. Dodatkowo jeżeli nie uzyskamy zgodności... 

Kobieta usłyszała frustrację w jego głosie, a Michael był zły na siebie, że tak łatwo pokazywał, jak bardzo zależało mu na młodszym chłopaku. Powinien być w stanie się opanować, szczególnie przy kimś, kto nie może utrzymywać tajemnic przed własnym pacjentem, ale po prostu nie był w stanie. 

– Michael, jestem pewna, że Luke byłby ci wdzięczny za próbowanie. Jeżeli twoje badania wyjdą negatywnie, nie możesz się o to obwiniać, rozumiesz? Najważniejsze jest to, że w ogóle do mnie przyszedłeś i Luke to doceni. Wiesz co? Nie powiem mu, jeżeli obiecasz, że ty to zrobisz – zaproponowała, pochylając się nieco w jego stronę. Brunet zastanawiał się przez moment, przygryzając swoją dolną wargę i zwracając oczy w stronę widoku za oknem. Pogoda nieco się psuła.

– W porządku. Powiem mu, ale dopiero, kiedy dostanę wyniki – odpowiedział i zapisał na kartce swój numer telefonu, który Andrea Keller schowała do kieszeni.

Teraz pozostawało im jedynie pełne napięcia oczekiwanie. 

~ * ~

Luke tęsknił za Michaelem, co było okropnie niedorzeczne, ponieważ chłopaka nie było dopiero od jakichś dwóch godzin. Poza tym Daisy nie pozostawiała mu zbyt wiele czasu na myślenie o czymkolwiek innym, ale chyba na tym polega miłość. Zaczynasz za kimś tęsknić już w momencie, w którym się żegnacie. Kiedyś Luke spędzał mnóstwo czasu na zastanawianiu się nad tym, jak długo jeszcze będzie sam. Teraz wiedział, że już nie będzie. Nieważne, jak daleko był Michael, lub jak długo go nie było. Zawsze wracał, a Luke zawsze tak samo się z tego cieszył. I to było piękne. 

Kiedy Mike wrócił do domu, na dworze zaczynał padać deszcz, a Luke i Daisy właśnie wspólnie wypisywali kolejne litery alfabetu. Michael wszedł do salonu i rzucił okiem na ich pracę, krzywiąc się przy tym. 

– Nerdy – rzucił złośliwie, zaś dwójka poderwała głowy do góry. Wcześniej byli zbyt zaabsorbowani własną pracą, by go usłyszeć. Na twarzach obu malowało się tak dziecinne szczęście... Michael pomyślał, że to wspaniałe, gdy ktoś faktycznie oczekuje twojego powrotu i jeszcze cieszy się, że masz zamiar wracać. 

– Miałeś napisać wcześniej, zamówiłbym coś do jedzenia – powiedział Luke wstając i zmierzwił dłonią włosy bruneta. 

– Zapomniałem o tym. Ale może wyjdziemy gdzieś coś zjeść, hm? Wiem, że pogoda nie jest zachwycająca, jednak dawno się stąd nie ruszaliście. Dobrze wam to zrobi – zauważył Michael, patrząc, jak Daisy starannie rysuje zawijas przy literce J. 

– Daisy, masz ochotę na...

– Tak! – krzyknęła, nawet nie dając mu skończyć. Odłożyła ołówek i odetchnęła z ulgą, zupełnie jakby właśnie spędziła kilka godzin w kamieniołomie, a nie ucząc się alfabetu. Michaelowi od razu przypomniała się podstawówka. 

– W takim razie postanowione – stwierdził blondyn i cmoknął Michaela w policzek, następnie wymijając go, by ubrać buty. 

Michael uśmiechał się szeroko, patrząc w ślad za chłopakiem. Badanie musiało się udać, nie mogło być inaczej. Luke zasługiwał na długie życie. Długie życie z nim. 

Wtedy już żaden nigdy nie byłby sam. 

~ * ~

(tym razem trochę nudno, bo bardziej opisowo, ale chcieliście więcej o chorobie luke'a, więc mam nadzieję, że spełniłam zadanie i cokolwiek z tego rozumiecie. ostatnio sporo się naczytałam o białaczce i staram się oddawać wszystko w pełni realnie. dlatego teraz mały komunikat  jak tak przeglądałam komentarze pod poprzednimi częściami, to kilka osób spekulowało, że to daisy zostanie dawcą. od razu mówię, że to niemożliwe, bo dawca musi mieć od 18 do 55 lat, a luke raczej nie wytrzyma kolejnych dwunastu lat. to tyle ode mnie, do następnej części.)


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro