Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

v. i need some time alone

I need some time alone between what answers.

Minęły dwa tygodnie odkąd Michael opowiedział Luke'owi o swojej przeszłości. Chłopak nigdy nie podejrzewałby, że to może tak bardzo ich do siebie zbliżyć. Jednak fakt, że Luke był jedną z trzech osób, które znały całą prawdę, wszystko zmieniał. Spotykali się niemal codziennie, gdy Mike odbierał Daisy z przedszkola. Czasem chodzili na lody, albo pizzę. W weekendy zabierali dziewczynkę na plac zabaw, Luke zajmował się nią też wtedy, gdy Michael chciał spędzić trochę czasu z Charlotte.

Daisy zwariowała na punkcie blondwłosego opiekuna z kolczykiem w dolnej wardze. A Michael też już przyzwyczaił się do irytującego sposobu bycia Hemmingsa. Najwyraźniej tak po prostu musiało być. Michael czasami zastanawiał się, co takiego Luke przed nim ukrywa (bo Mike był pewien, że Luke to robi), ale nie naciskał, bo przecież znali się zaledwie miesiąc i nie musieli wiedzieć o sobie wszystkiego.

~ * ~

– Daisy, jesteśmy spóźnieni! – krzyknął Michael z łazienki, po czym ciszej dodał: – Jak zawsze.

– Ja nie chcę iść! – usłyszał w odpowiedzi i momentalnie przestał starać się zapanować nad rozczochranymi włosami, które aktualnie miały czerwony kolor. Wyszedł z pomieszczenia i po chwili znalazł się w pokoju siostry.

– Co to znaczy "nie chcę iść"? – spytał, patrząc jak brunetka leży na łóżku brzuchem do góry w swoich granatowych śpiochach. Myślał, że do tej pory będzie już ubrana, jak dojrzała sześciolatka, za którą się uważała.

– Wolę chodzić do Hogwartu – wyjaśniła Daisy, patrząc w górę na swojego starszego brata. Michael po raz kolejny zastanowił się, dlaczego pozwala jej oglądać filmy, po których wie, że będą problemy. A zaraz potem zastanowił się, dlaczego w ogóle ma w domu telewizor, skoro pamiętał jak sam zachowywał się, widząc nową reklamę Monster Trucków. O, ale gdyby Daisy chciała Monster Trucka, to przecież by jej kupił. Dlaczego nie mogła wdać się w niego? – Gdzie jest mój list? Schowałeś go?

– Zwariowałaś? List z Hogwartu dostaniesz dopiero wtedy, gdy skończysz jedenaście lat – odpowiedział poważnym tonem, posyłając jej spojrzenie mówiące "jestem mądrzejszy," które zawsze tak bardzo ją irytowało. – A teraz się zbieraj, bo Luke będzie tęsknił.

Na wspomnienie o blondynie jej twarz momentalnie się rozjaśniła. Aż przyjemnie było patrzeć jak podrywa się z łóżka i sięga po ubrania. Mike postanowił zapamiętać, że będzie musiał częściej wykorzystywać Luke'a w rozmowach z Daisy.

Piętnaście minut później siedzieli w samochodzie, po tym jak Michael w końcu uporał się z dziecięcym fotelikiem. Nienawidził tego typu rzeczy, ale bezpieczeństwo Daisy było ważniejsze niż to, że nie chciało mu się zaciągać tych wszystkich pasków. Z odtwarzacza leciało Immortals Fall Out Boy, bo Daisy wciąż miała obsesję na punkcie Wielkiej Szóstki.

– Kochanie, jutro mamy jeść obiad z Lottie, pamiętasz? – spytał Michael, parkując pod przedszkolem.

– Nie chcę.

– Nie masz wyjścia.

– Wujek Calum mówi, że jesteś z nią tylko dlatego, że ma fajną dupę.

– Wujek Calum to idiota, a ty nigdy nie powtarzaj tego, co on ci mówi – powiedział Mike, następnie wysiadając i obchodząc samochód, by wyjąć Daisy z fotelika.

– Dlaczego nie będziesz z Lukiem? – spytała po chwili dziewczynka, a Michael znieruchomiał, trzymając jeden pasek w dłoni i patrząc na swoją młodszą siostrę.

– Co Calum jeszcze ci powiedział?

– Nic. Ale Luke jest cudny i go lubię, a Lottie jest okropna i mnie nie znosi. Luke powiedział, że kiedyś kupi mi pingwinka. Powinieneś być z Lukiem.

Michael podniósł sześciolatkę, uważając, by nie uderzyła głową o dach samochodu i wyjął ją, opierając sobie na biodrze. Trzasnął drzwiczkami od auta i powoli ruszył w stronę wejścia głównego do budynku. Starsza pani, która sprzątała szatnię, popatrzyła na Michaela jak na wcielonego diabła, a on posłał jej swój najbardziej uroczy uśmiech.

– To jest kolejna rzecz, której nie będziemy mówili Luke'owi, tak?

Daisy wywróciła teatralnie oczami, ale obiecała na mały palec, że nie będzie rozmawiała o tym z Lukiem. Michael miał dość ciągłych kompromitacji w oczach blondyna, których doznawał przez swoją młodszą siostrę. Nie miał pojęcia, dlaczego Daisy stwierdziła, że powinien być z Lukiem, bo jemu samemu nigdy nie przyszło to do głowy. Jasne, czasem miał ochotę zapomnieć o tym, że ma dziewczynę i odpowiednio zająć się Lukiem, ale nic więcej. Mike już pogodził się z tym, że jest nieco... inny. Ale potrafił panować nad instynktami i Luke chyba niczego nie zauważył.

– Lukeeeeey! – wrzasnęła Daisy wprost do ucha Michaela, który od razu wypuścił ją z rąk i pozwolił jej biec do swojego nowego najlepszego przyjaciela. Luke siedział w kręgu małych dziewczynek z tiarą na głowie i filiżanką w dłoni. Mike nie mógł się powstrzymać i szybko zrobił mu zdjęcie, jednak dwudziestojednoletni mężczyzna i tak to zauważył.

– Jeśli to zdjęcie ujrzy światło dzienne, umrzesz. Pamiętaj, że wiem gdzie mieszkasz – przypomniał Luke, kiedy wstał i podszedł bliżej, z Daisy uczepioną jego długiej nogi.

– Straszysz mnie, Hemmings? – droczył się Michael, krzyżując ramiona na klatce piersiowej. Luke przygryzł na moment dolną wargę, nie odrywając wzroku od zielonych oczu niższego chłopaka. Michael przełknął ślinę, starając się zachować swoją maskę fajnego gościa.

– Znajdźcie sobie pokój – wtrąciła Daisy z dołu, a jej wysoki głosik sprawił, że dwójka mężczyzn szybko się otrząsnęła. Luke wybuchnął śmiechem, a Mike spojrzał na siostrę z politowaniem.

– Wujek Calum? – spytał tylko, a mała kiwnęła głową z zadowolonym z siebie uśmiechem. Zawsze tak wyglądała, kiedy udało jej się rozbawić Luke'a, a przy niej często się śmiał. Mike lubił ten dźwięk. – Okej, muszę już lecieć, bo i tak jestem spóźniony. Szef mnie zabije.

– Idź, idź. Będziemy się doskonale bawili bez ciebie – odpowiedział Luke i podniósł Daisy, podrzucając ją w powietrze. Michael pokręcił głową z dezaprobatą, słysząc za sobą chichot siostry, kiedy opuszczał przedszkole.

~ * ~

Michael nie miał racji. Szef go nie zabił. Zrobił coś o wiele gorszego.

Mike ledwie przekroczył próg firmy, a już usłyszał, że on i kilku innych pracowników mają się udać na trzecie piętro pod biuro szefa. Nie minęło nawet pół godziny, a Michael był z powrotem w swoim samochodzie, ze słowami szefa, odbijającymi się w jego głowie w kółko i w kółko.

Dochody firmy są zbyt niskie, a pracowników zbyt wielu. Nie jesteśmy w stanie opłacić wszystkich. Bardzo mi przykro, Mike, będziesz musiał poszukać innej pracy.

Bardzo mu przykro, akurat. Steven Taller doskonale wiedział, jaka jest sytuacja Michaela. Wiedział o Daisy i o tym, że Mike nie skończył szkoły, więc ma nikłe szanse na zatrudnienie gdziekolwiek indziej. Michael nienawidził swojej pracy, ale potrzebował jej bardziej niż ktokolwiek inny.

Teraz czuł się tak, jakby lada chwila miało mu zabraknąć powietrza. Oparł głowę o kierownicę i zacisnął powieki, zaś łzy kapały na jego czarne spodnie. Rzadko płakał. Do momentu, w którym Daisy skończyła trzy lata, wylał już chyba wszystkie możliwe łzy i przeszedł załamanie nerwowe milion razy. Obiecał sobie, że już nie będzie tego robił, ale co innego mu pozostawało?

Nawet z tą cholerną pracą ledwie wiązał koniec z końcem. Miał długi, zalegał z czynszem za mieszkanie. Starał się udawać, że wszystko jest w porządku, kiedy tak naprawdę znajdował się na skraju wyczerpania. Nie mógł tego okazywać, musiał budzić się każdego ranka i promieniować radością, energią i chęcią do życia. A dlaczego? Bo nie żył dla samego siebie. Żył dla Daisy. Zawsze chodziło tylko o nią. Co Michael miał teraz zrobić? Jak mógł zapewnić jej dobre życie, kiedy stał się bezrobotnym bez perspektyw?

Czerwonowłosy chłopak zmusił się do wyjęcia komórki i odnalezienia potrzebnego numeru, następnie przycisnął urządzenie do ucha i wziął głęboki oddech, by upewnić się, że jego głos nie zadrży.

– Co jest, Mike? – spytał Ashton wesoło, odbierając po drugim sygnale.

– Cześć, Ash. Mam do ciebie prośbę – powiedział Michael nieco zachrypniętym głosem, starając się brzmieć jak najbardziej naturalnie.

Jeszcze nie, nie teraz, poczekaj. Powtarzał sobie w myślach, ponieważ wiedział, że tym razem coś w nim pękło. Po prostu to czuł.

– Zamieniam się w słuch.

– Mógłbyś dzisiaj o czternastej odebrać Daisy z przedszkola? A potem zabrać ją do siebie? Postaram się przyjechać po nią wieczorem, ale gdyby mnie nie było, mogłaby zostać u ciebie na noc?

– Ja... jasne, nie ma problemu. Michael, coś się stało? – Ashton był wyraźnie zaniepokojony. Michael to doceniał, ale teraz nie potrzebował przyjaciela, tylko opiekunki do siostry, więc byłby wdzięczny, gdyby Ash nie zadawał pytań, na które Michael nie mógł odpowiedzieć.

– Nie, wszystko w porządku. Po prostu muszę coś załatwić. Powiedz Daisy, że bardzo ją kocham i przepraszam, że dzisiaj nie przyjechałem, ale... Wymyśl coś, dobrze?

– Jesteś pewie...

Michael szybko się rozłączył i rzucił komórkę na miejsce pasażera. Przetarł oczy wierzchem dłoni i odpalił silnik, nie mając zamiaru sterczeć przed firmą, która już nie potrzebowała jego usług. Wrócił do mieszkania i zamknął drzwi, następnie wlokąc się do salonu. Opadł na kanapę i patrzył w sufit, nie mając zielonego pojęcia, co powinien zrobić.

Nigdy nie wiedział, ale wcześniej przynajmniej miał pracę. Zarabiał. Niezbyt dużo, ale zawsze coś. A teraz? Co teraz stanie się z nim i z Daisy? Michael nie miał żadnej rodziny, która mogłaby mu pomóc, a nie chciał być ciężarem dla tych kilku przyjaciół, których jeszcze miał. Sobą się nie martwił, mógł trochę głodować i chodzić w tych samych ubraniach, jeśli będzie trzeba. Ale czy to wystarczy, by Daisy nie odczuwała braku czegokolwiek?

Jeżeli szybko czegoś nie wymyśli, będzie skończony. Właścicielka mieszkania już przypominała mu o zaległej płatności, a on obiecał, że zapłaci najszybciej jak się da. Teraz było to niewykonalne.

Dwudziestoczterolatek znów wyjął komórkę, tym razem wybierając inny numer. Na odebranie musiał czekać trochę dłużej niż w przypadku Ashtona, ale nie chciał teraz być sam, bo nie wiedział co głupiego wpadnie mu do głowy pod wpływem impulsu.

– Michael? Jestem zajęta, o co chodzi? – spytała zirytowana Charlotte, zaś Michael usłyszał, że właśnie gdzieś biegła. Zapewne po kawę dla szefa. Ale przynajmniej miała tego szefa.

– Mogłabyś do mnie przyjechać? – poprosił Mike cichym głosem, ponieważ nie był już w stanie powstrzymać łez. Znów czuł się jak beznadziejny osiemnastolatek. Pamiętał, jak po raz pierwszy trzymał Daisy w ramionach i uświadomił sobie, że są kompletnie sami na świecie. Wtedy pomyślał, że nie ma szans na to, by sobie poradził, ale przetrwał sześć lat. Sześć lat po to, by znów wrócić do punktu wyjścia.

– Żartujesz sobie? Jestem w pracy. To coś ważnego?

– Ja tylko... Nie, to nic ważnego. Przepraszam, że przeszkodziłem.

– Zadzwonię później. Kocham cię.

– Ta, ja ciebie też.

Po tej rozmowie Michael całkowicie wyłączył małe urządzenie i drżącą dłonią odłożył je na mały stolik do kawy. Położył się na boku i podciągnął nogi do klatki piersiowej, układając się w pozycji embrionalnej. Z jego ust zaczęły wydobywać się coraz głośniejsze szlochy, a łzy moczyły poduszkę pod jego głową, gdy ciałem wstrząsały dreszcze.

Jutro się pozbieram. Dla Daisy, obiecywał Michael. Ale dzisiaj, ten jeden raz, pozwolił sobie na słabość. Bo prawda była taka, że nie miał zielonego pojęcia co teraz będzie.

~ * ~

(to dopiero piąty rozdział, a wy już wszyscy o umieraniu luke'a. dajcież chłopakowi żyć.)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro