᯽18᯽
᯽Rose᯽
Zoe bijącą w szybę wydawała się niecodziennie trzeźwa. Obserwowałam ją i tych dwóch idiotów. Byli jak zwierzęta w klatce, szaleni.
- Odbiło jej?- Spytał Opal siebie po cichu i zapiął się w pas. - Zoe Usiądź zaraz startujemy. - Wszystkie odgłosy dla mnie były bardzo głośne.
- Muszę zadzwonić do wychowawcy, zagadaj do pilotki Opal, chciałeś być pilotem nie?- Pyta i rusza do łazienki a Opal prycha. Dziecko słońca prycha tego nie widziałam.
Umieściłam tablet na stojaku i potarłam nos niezadowolona. Jestem zmęczona i mam pod oczami wory. Opal wstał i poszedł do kabiny a ja musiałam chociaż trochę opracować mój projekt.
Powietrze wokół mnie zadrgało. Wyczulone zmysły nie były zbyt przyjemne.
- Rooose!- Krzyknął biegnąc na pokład próbując rozerwać więzi ale pojawiało się ich coraz więcej. - Rose. Ja, moje ciało znów... - Pamiętałam go. Chociaż nie byliśmy przyjaciółmi ja i Opal znaliśmy się od festiwalu letniego lata temu.
Wyjęłam z torebki kapsułki i porzuciłam mu. To lek który opracowałam do badań. Ale na nic jeszcze mi się zdał poza tym że całkiem dobrze uspokajał.
- Tabletki wyciszające, pięciokrotna dawka, ma bardzo... bardzo dobitne działanie na dary. - Mówię i patrzę jak jego dłonie nerwowo otwierają pudełko.
Zaraz wrzucił kapsułkę do ust i połknął krzywiąc się. Spojrzałam na niego z nad tabletu i założyłam nogę na nogę. Nie byliśmy przyjaciółmi ale skłamała bym mówiąc że nie martwię się o niego.
- I są obrzydliwe. - Mruknęłam obojętnie a on podniosł się ostrożnie poprawiając koszule zaś nitki zniknęły. - radzę ci usiąść. Może cię wyrwać z butów.
Dodałam i później już nie odezwałam się słowem. Kiedy doczołgał się na fotel rozłożył się tam i zasnął a Zoe wróciła złą i wypiła wodę.
- Co robisz?- Spytała i wróciła do swojej nieśmiałej formy znikając w pół. Ukrywa coś ale nie chciałam wnikać.
- Pisze opracowanie projektu. Przystępuje do fazy drugiej. przyspieszony rozwój. Takie pierdoły Zoe.
᯽᯽᯽
- Opal Strawberry. Właśnie wylądowaliśmy w Rosji. Twój opiekun już czeka.
Opal podniósł się rzecierajac zmęczone oczy. mógłby być ciszej. Za oknem widziałam typowe widoku Europy, czyli jedne wielkie pola. Wolała bym być w Chinach. wróciłam natychmiast do kreślenia w zeszycie a Zoe słodko wtulala się w misia.
- Pa?- mówi do mnie więc macham mu lekko dłonią. I wracam do pisania a on sobie idzie.
Sięgnęłam po śniadaniówkę i zaczęłam jeść widelcem rozdrobnione mięso. Do Włoch i Anglii jeszcze kawałek więc mogłam spokojnie skończyć badanie. Zazdroszczę Izuku. Ma prywatny samolot. Cóż lubią go grube ryby. Trzeba było pokazać cały plan.
᯽᯽᯽
Podróż z serca Rosji do Włoch trwała trochę.
- Rose Vanilia. Dotarliśmy do Włoch. Twoi opiekunowie są przy odprawie.
Mruknęła kobieta przez głośniki.
Jeknełam niezadowolona i spakowałam szybko rzeczy w jedną torbę i wybiegłam z samolotu. Powietrze było tu inne. Gorące. Czując jak asfalt faluje od tej temperatury uśmiecham się. Liczę że chociaż na jeden dzień udam się na plażę i wygrzeje skrzydła. Spojrzałam jak lokaj wyrzuca walizki na wielki wózek i rusza do budynku. Włochy. Ostatni raz w Rzymie byłam lata temu a teraz jestem tu znowu jednak nie zostanę tu na długo. Pewnie udamy się gdzieś w pobliżu tego miejsca. Naukowcy przeważnie lubią samotne ostoje.
Założyłam pelerynkę na skrzydła a rogi zdołałam zasłonic wielkim słomianym kapeluszem. Ludzie często czuli sensację widząc moją osobę. Głównie dlatego że mój rod rozpoznawalny był na całym świecie. Jedyne smoki. Nie tego mi potrzeba. Lepiej wyglądać jak klaun niż iść przez miasto prezentując skrzydła.
Kiedy dostałam do odprawy podałam papiery mężczyźnie który mnie obsługiwał i podbił gruba książeczkę nową pieczątką. Za odprawą stał już mężczyzna w czarnym garniturze, opalony na oliwkowo. Miał bujne czarne włosy, jasne zielone oczy i niebanalny uśmiech. Męski, przystojny. Albo ma wygórowane ego albo jest psychopatą. Miał też szalony wzrok więc nie mogłam się pomylić.
Pojawiłam się przed nim pokazując legitymację.
- Rose Vanilia. Miło mi pana w końcu poznać.- wystawiam wierzch dłoni do mężczyzny a ten uśmecha się i pochylając się całuje delikatnie moja dłoń.
- Miło mi panienko. Zapraszam cię, pozwól że wezmę te torbę. - Mówi i faktycznie podnosi bagarz. - mój wóz czeka przed wejściem.
- dziękuję panie...?- Mówię sugestywnie a mężczyzna łapie się za twarz.
- Wybacz gdzie moje maniery jestem Adriano Pesci.
Kiwnęłam jedynie głową, tak naprawdę mało mnie interesowało kim był. Zagram w grę ze samą sobą. Mój opiekun jest a) narcyzem zakochanym w sobie z potężnym ego bądź b) psychopatą pasującym do moich pomysłów, din din, czas na przerwę a kołowrotek robi stop.
᯽᯽᯽
Było po południu a gdy dotarliśmy na miejsce było bardzo późno niemal wieczór. Jednak tu wciąż było jasno. Mężczyzna zabrał mnie do dwu piętrowego domu z basenem tak jak się spodziewałam był na jakimś zadziczu. Jestem przyzwyczajona do tego. Ale dziwił mnie znikomy arsenał kamer i ochrony. Ten Włoch był niesamowicie bogaty i ważny i nie uwierzę że spędza tu większość czasu bez ochrony. To prawie jak zaproszenie dla złoczyńców.
- Twój pokój jest na górze na końcu korytarza i w lewo. Jest późno pewnie jesteś senna... - Zaczął rozmowę a kilku mężczyzn wnosiło moje walizki na górę. Oby nie zniszczyli kosmetyków.
- Nie chcę tracić czasu. Chciałabym się umyć i porozmawiać z panem o projekcie zależy mi na czasie. - Odrazu przechodzę do rzeczy. Po co było owijać w bawełnę?
- Oczywiście, nie śmiem odmówić pięknej kobiecie. Zwłaszcza księżniczce.
- Proszę mnie nie podrywać. - ruszyłam dalej zdecydowanie i zabrałam jedynie moja podręczną torbę poczym ruszyłam po schodach. Podrywanie mnie było nie na miejscu. Nawet jeśli to tylko żartobliwe komplementy były nie profesjonalne.
Przeszłam przez pokój natychmiast do łazienki w której, otworzyłam sporą saszetkę i wzięłam głęboki wdech rozkładając po kolei akcesoria.
Mdła, szampon, kule zmiękczające, olejek, krem, akcesoria do twarzy, maseczki na włosy i twarz i najważniejsze szczoteczki do pielęgnacji innych nie typowych części ciała. Dbanie o wygląd było bardzo ważne zwłaszcza przez utrudnienia jakie miałam
Najpierw prysznic następnie pielęgnacja włosów. Umycie ich by lśniły i się nie plątały wymagały wielu poświęceń. Myłam je jedynie w przefiltrowanej wodzie zimnej jak lód, szampon na głowie trzymałam jedynie pięć minut i płukałam włosy by nałożyć po chwili maseczkę, Zaraz potem nakładałam też olejek i rozczesywałam ogrzewając dłońmi.
Później czas był na szczoteczkę z miękkim włosiem i ostrożne czyszczenie rogów. Nie musiałam czyścić ich codziennie ale robiłam to z przyzwyczajenia.
Kolejny nawilżacz na łuski, były na twarzy i całkiem dużo miałam ich na nogach oraz łokciach. Balsamy wcierane w nie powodowały że lśniły.
Nitkowanie zębów, płukanki ust, czyszczenie języka, miętówki.
Potem zawsze masowałam twarz i olejkami nawilżałam suche miejsca. Nigdy nie miałam porów ale nawilżanie plastry lub maseczki na trądzik były przyjemne. Oczyszczające. Na końcu polerowałam również ogon i zwykle udawało mi się zrobić to w ciągu godziny.
Kiedy skończyłam ubrałam piżamę a dokładniej czarną halkę koronki i tiulu do połowy uda. Włosy na szybko zawinęłam w kok wsuwając w nie pałeczkę i jeszcze tylko szlafrok. Był długi do kostek. Nie był zbyt gruby było to raczej okrycie wierzchnie. W jasno błękitnej barwie.
Kiedy włożyłam na siebie kapcie zabrałam tablet z szkicami i planami i zszedlam na dół.
- Panie Adriano. - pytam cicho rozglądając się.
- Jestem w salonie. Zapraszam.
Odpowiedział z jakiegoś pokoju i zapamiętując skąd dobiegał dźwięk przemierzyłam bezbłędnie ową trasę. To zaleta super słuchu. Pojawiłam się w pomieszczeniu oświetlonym jedynie przez monitor rzutnika. Mroczne klimaty ale przynajmniej nie był zboczeńcem i nie były to świecę. Mężczyzna siedzący przed stojakiem z tabletem wskazał mi miejsce na przeciwko. Był przygotowany.
- Na Festiwalu przedstawiłaś wyniki badań na szczurach. Obecnie genetycznie wprowadzasz w nich neutralny gen by ich nowe pokolenie było idealne do badań jak rozumiem? - pyta pokazując ujęcia z festiwalu. Jak teraz na nie patrzę wyszłam paskudnie. I to zagniecenie na kołnierzu. Gdyby matka miała do tego dostęp...
- Chcę w nich wytworzyć identyczny genotyp i fenotyp w każdym osobniku. By moje badania miały sens wszystkie szczóry muszą startować z pozycji zero. - Siadam na przeciwko kładąc szkolny tablet uruchomiłam go i wzięłam w dłoń długopis zakładając też rękawiczkę. Mężczyzna na kartce podał mi dane by podłączyć się do jego sieci. Zajęło to parę sekund i na ekran dorzuciłam szkic projektu.
- Na Festiwalu przedstawiłaś że chcesz sprawdzić jak rozwinął się dar w ludziach. Myślę że nie zrozumiałem cię w pełni. Co planujesz?- Kłamał. Jego głos był zbyt melodyjny zbyt spokojny. Za to twarz wyrażała niezrozumienie. Tak naprawdę wiedział co planuje nie trudno się domyśleć.
- Obecnie pracuje nad czymś co przyspieszy cykl biologiczny, jeśli dobrze pójdzie w ciągu doby sczury będą rozwijać się szybciej niż jakakolwiek istota na świecie. Chcę obliczyć czy wśród pokoleń pojawi się szczur z nie codzienna zdolnością. O ile się pojawi. Wciąż nie wiemy czy daru pojawiaja się na świecie nie zależnie od gatunku czy tylko ludzie je posiadają. - Wzięłam w dłoń szklankę wody a on spojrzał na mnie jakby dopiero teraz rozumiał. Tak naprawdę wiedziałam że w szczytach pojawi się genetyczne odchylenie. Jakiś szczur będzie genetycznie inny jak ludzie dawno dawno temu na początku dwudziestego pierwszego wieku.
- Interesujące doświadczenie. Ale po co wywołujesz u szczurów zdolności jak u ludzi? - Kolejne pytanie na nic. Chciał tylko to usłyszeć.
- To proste. Na przyspieszonym schemacie biologicznym zdążę zaobserwować jak powstała ta mutacja. Być może zdołam stworzyć środek wywołujący przyspieszony rozwój komórek tak by osoby qurikless po takim zastrzyku na następny dzień dostały by dar. - Ta odpowiedź była oczywista jak 2+2.
- Masz duże ambicje. Chcesz by 100% społeczeństwa miało dary? - Dlaczego zachowywał się jak dziecko?
- Nie koniecznie. To spowoduje wzrost przestępczości i zwiększy popyt na bohaterów. Ale to mniej mnie interesuje. Przede wszystkim na świecie pojawiają się coraz bardziej niebezpieczne dary. Ich mieszanie powoduje że niektórzy mają dary Hybrydowe. - Otworzyłam przeglądarkę wyszukujac niemal błyskawicznie zdjęcia schematów czy to przestępczość na przełomie wieków czy teraz przykłady hybrydowych ludzi- Popularnym przykładem jest Todoroki Shoto, chłopak praktycznie nie ma minusów. Włada ogniem i lodem, zakładając że istnieje kobieta która włada pozostałymi żywiołami i gdyby mogli sie spiknąć mogą stworzyć potężne dziecko i tu śą dwie opcje. Albo Moc rozsadzi niewinne dziecko albo przeciwnie będzie potężne i nikt nie da mu rady. To tylko teoria. Jednak to i tak się dzieje, mieszanie darów tworzy silniejsze nowe pokolenia a w pewnym momencie gatunek ludzki przestanie się reprodukować. - Rysując cały schemat spoglądałam co jakiś czas na uważnego mężczyznę. Wiedział o tym. Właściwie wiedzieli to nawet lekarze. Ale nie mogli nic zaradzić. Właściwie już tworzono bazę darów niebezpiecznych i naukowcy mieli zlecenia by tworzyć przedmioty blokujące dary. W końcu niektóre zagrażały istnieniu ludzi.
- To prawda. Więc co planujesz zrobić, w końcu mam ci w tym pomóc i cię rozwinąć. - Typowy facet, jeśli nie powie się wprost sam się nie domyśli.
- Kiedy osiągnę u szczurów dar, o ile się to uda, zbadam jak powstał. - Dokładnie wiem jak powstanie - Stworzę dwie szczepionki. jedną która cofa mutacje do zera a drugą która rozwija zdolności. W ten sposób i bohaterowie zyskają. Groźni przestępcy stracą dary. Jednak ważniejszy jest następny etap. - Mówić a może nie?
- Zamierzam doprowadzić do możliwości wydzielania daru bez utraty konkretnej zdolności, co więcej moim celem będzie modyfikowanie jej tak by nie zagrażały ludziom a co ważniejsze by przestały mieć wady. Takie zdolności będą i wyłącznie dla bohaterów. Jeśli jakaś zdolność będzie szczególnie dobra mogła by przechodzić z pokolenia na pokolenie. - to raczej głupia wizja ale planowałam to przez moją rodzinę.
Mężczyznę wmurowało. Spojrzał na cały wykres moich planów i nabrał powietrza w płuca. W zasadzie to świetny aktor. Już wiem kim jest, din din mamy psychopatę. Manipulanta który chce wiedzieć więcej. Nie dziwię się, jestem geniuszem.
- To skaplikowany plan. Ambitny i niebanalny. Ba, uważam że jest szalony. selekcjonowanie i kontrola darów nie spodoba się ludziom, ale zaprowadziła by też dawny ład. Kiedy zostaną szczątki darów... Nauka wróci na szczyt.
W ten jego oczy się otworzyły szeroko. wyglądał jakby spełniono jego dziecinne pragnienia. Oh tak właściwie tak, naukowcy pragnęli wygrać. Wyjść z cienia. Nic dziwnego że się wzruszył. W oczach miał łzy radości a serce biło mu z podniecenia. Spojrzał w tablet gdzie był ten sam rysunek. Te łzy wyjątkowo były szczere.
- To niezwykle inteligentne Rose. Nie spodziewał bym się że w rodzinie królewskiej jest ktoś tak wybitny. Nie obrażając rodziny oczywiście...
- Nie przeszkadza mi obrażanie rodziny. Nie czuję z nimi więzi, jesteśmy smokami, one są samotnikami, rodzinie to jedynie kolejny tytuł do kolekcji.
- Skąd w kimś tak szlachetnym i dumnym myśl o kontroli darów? To ambitne i nie spodziewał bym się by ktoś tak silny... - Ależ on chrzani... Jakby jeszcze mnie to obchodziło wytknęła bym mu błędy.
- Nie jestem silna Panie Pesci.- z morderczą twarzą spojrzałam na niego na co jedynie się uśmiechł, czyżby był masochistą? - Przeciwnie. To przez moją słabość powstał ten pomysł. Jeszcze gdy byłam dzieckiem - Niektórzy sądzą że obietnice dzieci są krótko trwałe, jednak dzieci z ranami widzą świat inaczej, ich obietnice są szczere bo dorośli w środku znacznie szybciej. Ja od pierwszych dni mojego życia na tacy serwowaną miałam traumę. I osoby jak ja dążą za celem od małego. - Wie pan jak szalone musi być dziecko by jego niewinna głową opracowywała plany by móc je wykonać lata później?
- Nie musisz mówić dlaczego wybrałaś te ścieżkę. - odpowiada spokojnie a ja składam dłonie czując dreszcze na kręgosłupie. Nie czułam strachu czy smutku ale uczucie dreszczy zawsze było.
Moja głowa stała się ciężka. Na łydkach pojawił się piekący ból, na skrzydłach plamy krwi i otarć. Zamknęłam oczy.
- I tak nikt panu nie uwierzy więc mogę wyznać tajemnice mojej ambicji. Ale i tak nie zrobię tego- byłam młoda i niedoświadczona w wieku sprawach ale oboje wiedzieliśmy że gdybym coś powiedziała on został by zniszczony a ja upokorzona. Nawet teraz rodzina chroniła się i mnie, więc nie miał szans jeśli by coś pisnął, jednak nie powiem nic. Chciałam jedynie sobie przypomnieć stary czas....
12 lat temu, Gdzieś między Norwegią a Szwecją, Smoczy pałac u szczytu gór.
Stojąc na taborecie Rose skrzywiła się czując chłód na palcach. Pierwsza kobieta u której pojawił się dar przemiany została założycielką rodu. Od tamtej pory przez pokolenia nastało wiele tradycji aż w końcu wszystkie tradycje czas przekazać było Rose.
Według babki miała stać się najpotężniejszą z nich, według matki miała być smokiem który tchnie w pałac jeszcze silniejszą krew. Myliły się.
Rose była ślubnym dzieckiem, planowanym, o które dbano jednak od zawsze brakowało w jej życiu miłości. Właściwie wszystkich uczuć. Nawet złość była przelewana tak że Rose nie rozumiała czym są emocje ludzi, w zasadzie nawet nie czuła się nim, wmawiano jej że stoi podnad ludźmi, bo "była smokiem".
Pierwsze lekcje dyscypliny dostała gdy tylko nauczyła się stać. Jej ciało sztywno zostało spięte by od początku chodziła idealne albo wcale. Kolejne lekcje powodowały tylko gorsze rzeczy. Wysokie buty, ciężkie fryzury, nauka kroków. Rose często płakała nocami czując ból w ciele.
Kiedy osiągnęła wiek czterech lat nowym zadaniem i lekcją dyscypliny było wywołać w niej dar. Tym zajęła się matka zwana też śnieżną damą. Zawsze czuła wzrok jej kryształowych oczu na sobie.
Przypominając sobie jej imię widziała siebie stojąca na wysokim stołku kilka metrów nad ziemią w długiej do kolan białej koszuli nocnej. W odbiciu szkieł zaś widziała cień matki z utkwionym czymś w dłoni. Zwykle to był cieniutki bialy kij z wierzbowego drzewa. Lekko utwardzony przypominający smyczek skrzypiec.
Zawsze w tedy recytowała słowa których dziś nie pamięta, z złożonymi dłońmi i prosta sylwetką cicho błagała w myślach by dziś nie trwało to długo. A następnie nastepywała seria uderzeń. Tak długo aż Rose nie straci równowagi i nie spadnie ze stołka by przemienić się w smoka jak zwykle to się działo podczas zagrożenia życia, u innych członków rodu... W ten sposób łydki niewinnej dziewczynki każdego wieczoru były jak rzeka krwi.
Mimo łez nigdy nie prosiła by przestać i przez cały rok każda próba wydobycia daru kończyła się tym że Rose upadała twarzą na posadzkę robiąc sobie silne rany. Ból i niezrozumiałe rzeczy dla Rose były ciosami w psychikę ale nie wiedziała o tym. Z czasem przestawała czuć emocje. Stając na stołku nawet się nie modliła. Patrzyła w kominek na ciepłe promienie tańczącego ognia.
Sytuacja zmeniła się wiele przepłakanych nocy później kiedy wyssana z życia wiedziała co czeka ją każdego dnia. Nie spodziewała się że coś się stanie. Straciła nadzieję.
Pewnego wieczoru jednak, stojąc na krześle czuła że nowy bat wchodzi zdecydowanie głębiej w jej łydki, do tych czułych delikatnych miejsc. Z każdym obiciem czuła gorące strugi krwi na nogach i kiedy już niemożliwym jest by stała białowłosa kobieta odsunęła się od córki patrząc jak ta przechyla się w tył. Okropna zbrodnia i zero wyrazu twarzy. Cloud została wychowana tak samo.
Z ust dziewczynki wydobyła się lodowa para a ona sama lecąc w dół okryła się białym zimowym dymem. Na podłogę opadło coś znacznie większego. Duże skrzydła otulały smocze ciało przemienienionej Rose.
Babka odetchnęła z ulgą widząc wnuczkę pół żywą ale przemienioną w smoka. Tak było z pokolenia na pokolenie. Najskuteczniejsza metoda. Ale ulgą nie powinien być fakt że jest pół martwa.
Dziewczyna zmieniła się pięć godzin później kiedy zregenerowała wszystkie rany i brak krwi. Ale ku zdziwieniu kobiet łuski tam gdzie były rany i otarcia nie zniknęły. Tak jakby nie zmieniła się spowrotem do końca.
W kolejnych dniach zmuszano Rose do przemiany robiła to z bólem. Jej zmiany nie były płynne i z każdą coś zostawało na ludzkiej części coś ze smoka.
Pojawiły się rogi, skrzydła i ostre uzębienie, szpiczaste uszy. Później przestała trawić coś innego niż mięso i kobiety zrozumiały że ich dziewczynka jest uszkodzona. Z każdą przemianą Rose traciła człowieczeństwo. Kawałek siebie. Stawała się niewrażliwa jeszcze bardziej niż przez to co zafundowała jej rodzina. Skóra zbielała i nabrała połysku. I chociaż z każdą przemianą była coraz piękniejsza Rose wykluczono jako dziedzica. Porzucono ją samej sobie chociaż doskonale znają etykę wyróżniała się. W części została smokiem i to skreśliło ją jako idealną. Skoro nie mogła się zmienić nie mogła korzystać z mocy więc była nie potrzebna, słaba. Skończona. Jedyna ulgą było to że mogła nosić swoje nazwisko rodowe, miała wstęp w rejony dzięki tytułowi królewskiemu, była bogata i co ważne chroniona by tajemnica rodzinna nigdy nie opuściła linii szlachetnej krwi.
Resztka uczuć mówiła by skupiła się na zostaniu idealną. Taką jaką od niej wymagano, brzydziła się sobą, swoim błędem. Mroziło jej to krew w żyłach. Zaczęła mieć obsesję na punkcie swoich smoczych części. Kiedy zaczęła rosnąć i pojawił się odór spowodowany zmodyfikowanymi hormonami, Myśli kazały jej pozbyć się tego od czego jest tak szkaradna. Obsesja która pokochała była pielęgnacja ciała. Była księżniczką, nie pozwoliła by sobie na złe samopoczucie. Na zły wygląd
Zamknięta w własnym ciele i traumie postanowiła że udowodni szalonej matce iż jest idealna, ale nie po to by zostać następcą. Przeciwnie, postanowiła że zakończy historię swojego rodu. Niedługo później w jej życiu pojawił się Storm, który ułatwił sporo jej przyszły cel, ale to była inna historia.
Teraz, Włochy dom Adriano Pesci.
- Będę do tego dążyła by naprawić mój dar, ma pewne błędy. Poza tym moja moc jak się okazało mnie zabija. Stopniowo ale jednak.- szaleństwo, skróciłam wszystkie moje powody do dwóch zdań. Ale nie mogłam przecież mu powiedzieć. wyjaśnienie tego że matka mnie torturowała nie pomoże w spojrzeniu na mnie. Nawet jeśli byłam chroniona... nie powiem mu nic.
- Zabija cię? Więc robisz to z woli walki?
- Nie twoja sprawa. -Mówię w myśli do siebie.
- W zasadzie tak. Ale chcę utrzeć jeszcze komuś nosa. Nie sądzisz że to zabawne upokorzyć kogoś przed całym światem?
.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro