Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

᯽16᯽

Milczałem. Kiedy nas oprowadzano między korytarzami z klatek moja mina nie wyrażała niczego. Obserwowałem jak ludzie znikają na niektórych działach. Aż w końcu zostałem tylko ja i Chris.

Brunet spojrzał w moja stronę i uśmiechł się.

- Będę cię obserwował. Dostaniesz okres próbny, kitel, jakiś pokój. Jak wpadniesz na coś co chcesz testować z chęcią dostarczymy ci wszystkich zakazanych rzeczy. Czasem długo się czeka bo substancje są trudno dostępne. - Wystawił w moja stronę czerwony kitel spięty czarna wstęga Obok była karta dostępu i mały tablet oraz telefon i coś jeszcze. - Twój zestaw.

Mruknął a ja wystawiłem dłonie. Położył na nich kitel a ja zmarszczyłem brwi.

- Oficjalnie jesteśmy prywatnym klubem. Gdyby pytał ktoś z twojego roku. Grono nauczycieli też o tym wie. Niektórzy mają tu własne projekty. Pewnie domyślałeś się pewnych rzeczy. Teraz możesz je zobaczyć.

Mówi a na jego ramieniu pojawia się dłoń. Blade palce pełne blizn.

Pan Sho odsunął chłopaka ode mnie i uśmiechł się lekko.

- Witaj Izuku. Teraz cię przejmę. - Mówi ze spokojem i obejmuje mnie ramieniem na co wzdrygam się.

Nim się obejrzałem kroczyłem z mężczyzną do wielkiej sali pełnej szklanych tub.

- Izuku. Nie wiem jeszcze jaki jesteś jednak wiem że ktoś cię zranił o tutaj przyszedłeś przez brak daru. Możesz zaprzeczać ale wiem swoje.

- Ja... chce pozbyć się bohaterów. Zemścić się na kimś kto mnie dręczył. Mam wiele powodów. Ale przede wszystkim chciałem daru... By zostać bohaterem.

- Dlatego stworzyłeś strój. A nie myślałeś nad wytworzeniem syntetycznej zdolności? Widziałem projekt Rose robi coś takiego...

- Potrzebowałem czegoś na szybko. Mam duże plany. Mój projekt ostateczny jest trudny. Sam nawet jeszcze nie mam konkretnej wizji. A takie badania zajmują za wiele czasu.

- Wiem o tym. Sam od lat coś tworzę. Chce ci pomóc. Nawet jeśli miałbyś dar widzę w tobie młodego siebie. Z ambicjami. Ale masz coś czego nie miałem na tyle. Czyli determinacji. Nim mnie tu zaprosili skończyłem czwartą klasę. - Poklepał mnie po ramieniu przykładając twarz do jakiejś maszyny i po chwili drzwi przede mną rozsunęły się. - W tej szkole są ludzie zranieni. Nie znajdziesz tu nikogo zdrowego na umyśle. Możesz być jeszcze przerażony tym wszystkim. Ale ta szkoła powstała tylko po to by ukryć podziemia. To co robimy w imię nauki nie zawsze jest dobre. Tobie została decyzja czy chcesz w tym uczestniczyć. Nie zmuszam cię ale to daje ci możliwości.

- Eksperymentujecie na ludziach. Pan dosłownie mi proponuje chore ...

- Badania? Od pokoleń pod stołem bada się ludzi. Oficjalnie mówi się jednak tylko o eksperymentach na zwierzętach. Nie etyczne? a zabijać zwierzęta jest etycznie? Nie sądzę. Zwierzęta czasem są więcej warte niż my. I mają w sobie niewinność której my już nie otrzymamy.- Stwierdził chłodno i przeczesał srebrne włosy. - To tylko propozycja. Tu możesz robić co chcesz. Traktujemy was jak dorosłych odpowiedzialnych naukowców którzy chcą pomóc światu, nie ważne jak. Pokażę ci mój projekt.

- Panie Park...

- Izuku. Musisz przejrzeć na oczy. świat pełny jest zła. A my robimy to dla dobra niewinnych. Niech pocieszy cię myśl że co wszyscy ludzie poddali się temu dobrowolnie albo zostali sprzedani z więzienia dla nas.

Zamurowało mnie. Pod szkołą mamy farmę ludzi. A on jest spokojny. Nie wyglądał jakby miał wyrzut...

Zoe z dwoma workami czarnej barwy pojawiła się przy nauczycielu.

- Dwoje odpadło. Przyczyny zgonu, jeden zachrowal przy podaniu szczepionki x230 a drugi w ciągu paru godzin rozwinął się do gigantycznej masy i jego serce nie wytrzymało...

Powiedziała i zaraz ruszyła dalej. Wsunąłem dłonie we włosy puszczając pakunek od Chrisa. Moje ciało zadrżało. Patrząc na szklane tuby zmarszczyłem brwi. Czułem jak do nosa napływa mi krew. Co było gorsze. Bohaterowie, złoczyńcy? Naukowcy?

W szklanych tubach pływały ludzkie ciała. Ich dane osobowe ograniczały się do kodów. Nie trudno domyśleć się było że to ludzie sztucznie stworzeni i całe swoje życie pływali w tej cieczy.

Załkałem czując ból w skroniach, na podlogę zaczęły spływać krople krwi. Co robiła tu Zoe? Ta niewinna dziewczyna pracowała przy hodowli? Dlaczego Park mi to pokazał. Krople mojej krów zaczęły się powiększać i tworzyć wokół mnie basen. Znów moja wizja widziała coś chorego. Pływający ocean krwi, ludzie w niej tonący. Pan Park stał się postacią z czarnej mgły. Moje palce zaczęły drżeć a kable zmieniły się w obrzydliwe krwawiące jelita. Niewielkie pudła przyjmowały kształty organów. Na ziemi gdzie było jezioro krwi zaczęły wypływać ludzkie oczy i serca...

Nim minęła chwila wpadłem cały do oceanu krwi i zacząłem się trząść. Złapałem swoje gardło, krew wpływała chlustami do niego ciała wypełniając żołądek gardło i płuca. Wijąc się miałem wrażenie że umieram. W całej czerwieni mogłem zobaczyć jak sinieją mi palce. Gęsta substancja zapełniła moja twarz i wszystko znikło gdy tylko uderzyłem głową o dno krwawego jeziora.

᯽᯽᯽

Pan park który zauważył jak jego uczeń dostaje ataku natychmiast chwycił jego ręce jednak na darmo. Chłopak świecący przez zielone diody własnymi rękoma zaczął się dusić i wić jakby to coś zupełnie innego trzymało jego ciało.

Nie był na tyle silny. Wzmocnione ciało jego ucznia było niemożliwe do ochronienia.

- Izuku!- Krzyknął do chłopaka którego oczy poszybowały gdzieś pod powieki.

Drżący zielonowłosy zaczął się rzucać. Aż z całej siły uderzył głową w podłogę chcąc wyrwać się spod ucisku własnej dłoni. W jednej chwili zamknął oczy a jego ramiona zsunęły się na podłogę zaś z nosa spłynęło więcej krwi. Nauczyciel błyskawicznie wezwał kilku uczniów i Izuku wylądował na noszach by zostać zaniesionym prosto do szpitala.

Pan Park złapał swój kark pocierając go mocno. Zoe która zaś widziała całą akcję z oddali westchnęła i ruszyła w stronę szafy.

- Nie był gotowy. Zajme się nim profesorze...

Dziewczyna złapała maskę i inhalator oraz słuchawki. Zamruczała cicho i ruszyła za mężczyznami którzy wynieśli Izuku. To zdarzało się często. Nie każdy był gotowy na TAKIE badania.

᯽᯽᯽

Maszyna hipnotyczna ulepszona przez Zoe zawsze się sprawdzała. w końcu dziewczyna dostała się do owej szkoły głównie ze względu na tą rzecz. Niezawodna zabawka pomagała naukowcom w różnych przypadkach. Tym razem miała zostać użyta do wymazania pamięci. Zoe z smutkiem spojrzała na chłopaka który po badaniu został zabrany do internatu. Nałożyła na jego głowę słuchawki i różne diody oraz nałożyła maskę tlenową by rozpocząć procedurę.

Chłopak spokojnie wdychając purpurowy dym zaczął słuchać głosu Zoe. " Zapomnisz, całego tego wieczoru. O tym co ludzie robią pod przykryciem. Chociaż zobaczysz ludzi w czerwonych kitlach nie będziesz pamiętał zupełnie niczego". Powtarzała podobne frazy aż cały gaz nie został zużyty. Następnie zniknęła będąc pewna że wszystko się powiodło.

W końcu nie było opcji że coś się nie uda.

᯽᯽᯽

Wstając rano czułem potworny ból głowy. Odruchowo chwyciłem miejsca gdzie wczoraj uderzyłem się w głowę i mruknałem zerkając na godzinę. Nie miałem czasu by pytać. Po śniadaniu mieliśmy udać się do odrzutowca. Więc jeszcze dziś znajdziemy się na praktykach u opiekunów.

Odświeżyłem się na szybko ubierając kitel i wepchnąłem jeszcze dokumenty w kieszeń by zaraz wybiec z pokoju do kuchni. Pan Park siedział z kanapkami przy swoim miejscu, Rose kończyła udko z kurczaka a Zoe układała słodycze. W mojej głowie był szum. Za jej ciałem stała pół przezroczysta kopia ubrana w okulary i czerwony kitel. Migała jakby była duchem. Nie było czasu na pytania. Papierosy tkwiące w mojej kieszeni zdecydowanie przekonywały mnie że jeszcze nie czas na rozmowę.

Opal klepnał mnie mocno w kręgosłup aktywując mój rdzeń który zaświecił na zielono.

- Stary zrobiłem nam kanapki. Możemy iść jeszcze do pracowni?

Wyrwał mnie tym z zamyślenia.

- UM jasne. - Uśmiecham się lekko. - Do zobaczenia przed schodami reszto- macham im i zaraz ruszam za Opalem ignorując drżenie rąk.

Mimo to w gardle czułem gulę a przestrzeń za mną pokrywała się krwią. Bałem się.

᯽᯽᯽

Opal przedstawił mi dokładne przekroje i ogólny kształt części dzięki którym zbudujemy nasz projekt z Zoe. Właściwie w końcu musiałem popracować nad moim projektem. Wypuszczając dym z płuc spojrzałem na Opala. Spokojnie opisywał projekt. Widać było że wkręcił się w plan Kallera.

- Mentole pachną paskudnie. Mógłbyś mieć już zwykłe papierosy.

- Te bardziej mi smakują poza tym to prezent. Chcesz jednego?- pytam a on kiwa na nie i śmieje się. Zmarszczyłem brwi.

- Wybacz masz urocza minę. Jakby to nie było nic złego. A przecież szkodzisz sobie.

- Wiesz ktoś mi kiedyś powiedział że to forma terapii. I fakt, nie jest zdrowe ale na mnie to działa. - Biorę głębszy wdech i patrzę na niego. - Jesteś inny Opal. Jesteś pierwszą dobrą osobą jaką spotkałem więc może ci powiem dlaczego wogóle zgodziłem się truć. - pokazuje mu koniec papierosa. - Wyjaśnię ci dlaczego to mnie ratuje a nie zabija.

Widząc jego minę uśmiecham się lekko i gaszę resztę.

W tedy naprawdę mało wiedziałem.

Patrząc po placu dla odrzutowców znów zauważam białowłosą kobietę machającą nam. Jej czerwone oczy dziś lśniły jasno odbijając blask wody wokół. Zbliżało się lato. Widoki nad wodą robiły się o wiele bardziej majestatyczne. Anna założyła okulary przeciwsłoneczne i poprawiła kostium kapitana.

- Zapraszam moje pierwszaczki na pokład! Zabiorę was do waszych sponsorów...!- Pisneła rozbawiona a ja spojrzałem na inne samoloty.

Jeden z nich się wyróżniał. Stała przy nim ochrona. I zamiast białego koloru był czarny. W mojej głowie pojauwk się pewien sprośny mem ale zaraz odgoniłem te myśli i spojrzałem na kobietę która przepuszczała uczniów gdy oddali torby i gdy chciałem położyć swoje pacneła mnie w dłonie linijką.

- A ty co? Nie lecisz z nami. Ty lecisz do Ameryki prywatnym samolotem...

Zoe zaśmiała się stając za kobietą.

- Twój sponsor wysłał po ciebie samolot? czad. Jesteś więc szczęśliwym aplikantem.

- Tia... jakoś od wczoraj nie cieszę się że jestem tym szczęśliwcem. - Mówię uszczypliwie i jej mina rzednie.

Wyglądała na przerażoną i zmarszczyła brwi jakby pytając niemo " ty Wiesz?". Właściwie chciała się nawet wyrwać w moja stronę ale kobieta w jednej chwili zabrała ją do kabiny. Spojrzała zza okna jakby niedowierzając i uderzyła dwa razy zaś ja spojrzałem na czarny samolot dalej i ciągnąć walizkę ruszyłem tam. Słyszałem jeszcze walenie w szybę Zoe i Dostrzegłem też Pana Parka który biegiem ruszył do mnie. Na jego nieszczęście stałem już między ochroniarzami unosząc legitymację.

- Izuku Midoryia. Pilotka Anna wskazała mi...

Nie skończyłem mówić gdyż mężczyźni sprawdzali już czy nie przenoszę nic podejrzanego i zabrali mi torby wskazując wejście do samolotu. Nim pan Park dobiegł zdarzyłem wejść do środka.
Ich miny wyrażały strach. Czyżbym wiedział coś co nie powinno się wydarzyć?

Patrząc w szybę zasłoniłem usta i cisnacy się na nie uśmiech. W moim środku pragnąłem się śmiać. Pierwszy raz od dawna. Czułem mrowienie dłoni. Szczęście, euforię, słodkie zadowolenie. Jego krzyk by zatrzymać samolot zdowolił moje zmęczone ciało. Miałem wrócić za dwa tygodnie. Do tego czasu musiał czekać.

Mój telefon zaczął drżeć a przede mną pojawiła się Stewardesa.

- Panie Izuku proszę o wyłączenie telefonu oraz zabranie miejsca, zaraz startujemy. Pan Dollion już cię oczekuje.

Te słowa były jak miód na moje uszy. Nie myśląc zbyt wiele wyłączyłem telefon a zaraz potem zasiadłem w miękkim fotelu i zamknąłem oczy biorąc wielki oddech.

Oczyściłem umysł. Na chwilę oderwałem się od bierzących spraw. Teraz ważnym było spotkać się naukowcem. Dowiedzieć się czy mi pasuje a następnie etap drugi.

Stać się tym w co każdy wątpił że mi się uda. Bohaterem.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro