Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

᯽14᯽

Ubrany w kitel wdrapałem się po schodach na uczelnię. Jak nigdy dziś były tu tłumy. Obserwując młodych ludzi uśmiecham się. Inteligencja w jednym miejscu.

Opal poklepał mnie po plecach.

- o stary, wyobraź sobie ile geniuszy złożyło nam propozycje. I to my przebieramy wśród ofert. - Złapał swoje serce opierając się o mnie.

Przeszedł mnie zimny dreszcz. Obróciłem twarz w lewą stronę w przeciwległą stronę do której zmierzałem. Stał tam. Z zimnym wyrazem twarzy obserwował mnie jakby liczył że skorzystam z propozycji. Oczywiście że skorzystam. Ciekawość zawsze wygrywa. Ale to było przeraźające gdy tak obserwował.

Na szczęście nasz kontakt wzrokowy przerwała Zoe która z tacą muffinków pojawiła się przy nas.

- Hej chłopcy- Zamruczała z uśmiechem na ustach. - chcecie miffinkę? za z czekoladą i słodkim lukrem. To orginalna nazwa bo ma tajny składnik.

- jasne - uśmiecham się i biorę różowo opakowane ciastko z różowym lukrem i posypką. - Jaka to okazja?

- jestem szczęśliwa! i zaczynam nowy projekt dla nas! - uśmiechnęła się. - I mam urodzinki. Kocham koniec maja. - mówi i gdy opal bierze ciastko uśmiecham się. - ale nie składajcie mi życzeń. Nie lubię tego. Idę znaleźć Rose. - Mówi spokojnie i po chwili biegnie dalej a czarne loki podkakuja z każdym jej ruchem. Jedząc ciastko zerkam na chłopaka i ruszam do klasy.

- Jest dziwna. - Mówi w końcu Opal i wydziobuje orzeszka poczym go gryzie.

- A kto tutaj nie jest? Jest trochę nieśmiała. Ale bardzo urocza. Zrobiła nam muffinki to dobra dziewczyna. - Mówię spokojnie i zauważam pana Kallera oraz naszego wychowawcę Parka.

Stali dyskutując o czymś żywo. Zoe natomiast wyprzedziła nas w drzwiach z tacą i pojawiła się koło nauczycieli szczerząc się.

Ci zdziwieni wzięli po muffince i zaczęli jeść dalej dyskutując. Odwróciłem się do ławek i usłyszałem głos Rose.

- nie, nie muszę jeść tylko mięsa. Opal siadaj i nie pieprz do mnie bzdur.

Warczy dziewczyna na co się cicho śmieje i zajmuje między nimi miejsce. Obok siada też Zoe która znikąd wyjmuje plastikowe pudełko imitujące kartonik mleka. Odkręciła niby zakrętkę i wsadziła szklaną rurkę.

- Hej, Uczelnia to nie stołówka!- Mówi Alan a Opal wstaje.

- Dzisiaj tak. Zoe ma urodziny. - Zaśmiał się chłopak na co nauczyciel przekręcił oczami a pan park zdjął wielką tablicę interaktywną i w pomieszczenu zrobiło się ciemno.

- Dobrze. Dzisiaj tak. Przejdziemy odrazu do ankiet. jak wiecie ta szkoła zapewnia wam wszystkie aspekty potrzebne byście osiągnęli szczyt naukowy. - zaczął na tablicy kreślić piramidę. - ale Są aspekty które umożliwiają wam dalsze drogi. Szkoła daje wam dobry dostęp do wszystkiego na przestrzeni lat możecie tu zrobić prawo jazdy na każdy pojazd, możecie wyszkolić się na pilota a nawet tajnego agenta jeśli komuś się nudzi. Oczywiście szkoła zapewnia też wyrobienie licencji niektórzy z was już wiedzą. Licencja lekarska udostępni wam dostęp na różne miejsca. Jest też kurs detektywa i tego typu podobne ale to dziś nie ważne. Następnym celem jest sponsor. - Zapukał w drugi szczebel piramidy i obok na ekranie pojawiła się lista nazwisk. - Czasem można mieć nawet więcej sponsorów. Zwykle to wysoko postawieni ludzie z poprzestawianym mózgiem. Myślę że wiecie o co mi chodzi. - zaczął rysować budynki i ludzi. - każdy uczeń ma sponsora który go uczy pośrednio do zawodu. wspiera projekty i poleca was wśród swojego kręgu znajomych. Czasem możecie dostać zlecenie za które otrzymujecie pieniądze. Prywatne. Ale też część idzie do szkoły. Co to dla was oznacza? Wiecej pieniędzy to więcej możliwości. Jeśli ktoś z was skończy szkołę z ważnym tytułem zostanie nietykalny. Ale na początku potrzebujecie przedowdnika. - Wskazał wielką listę. - Kiedy wybierzecie sponsora zacznie się najważniejszy cel. Debiut. Projekt którego nikt nie wymyślił wcześniej. Który robi rewolucje. Nie każdemu to wychodzi ale nasz rekordzista skończył debiut w 10 roku. - Wskazał nasteoną część piramidy. - kolejnym punktem jest wasza lista zalet. Na przestrzeni lat czekają was nie obowiązkowe szkolenia, kursy i egzaminy. Im więcej ich zdobędziecie tym szersze wasze CV. Więcej możliwości stajecie się potęgami. Kiedy kończycie swoją piramidę z złotym świadectwem - wskazał ostatni punkt piramidy, sam szczyt. - w tedy trafiacie natychmiast na czołówkę. Rozchwytywani będziecie przez prasę i mądrości tego świata. Nigdzie wam nie odmówią. Ale to ciężką rola. Nie każdy może uzyskać złote świadectwo i certyfikaty. Za to na pewno możecie zacząć od spąsora.

- Rany Kaller ile ty gadasz.- Warknał nasz wychowawca. - Dzieciaki w skrócie. Idziecie na praktyki. Musicie wybrać kogoś z kim będziecie spędzać tygodnie główkując jakieś badziewia. Na przestrzeni lat ta osoba może się zmienić ale na razie wybierzcie kogokolwiek. Tylko rozsądnie bo wasze projekty i chęci kuszą pasować do osoby. ktoś zajmujący się biologia molekularna nie dogada się z technikiem. - Klasnął w dłonie zadowolony jak paw.- Zaraz na waszych tabletach pojawia się oferty. My będziemy odpowiadać na wasze pytania. Wiecie. Kto jest kim i czy warto tam iść. Chyba że jesteście już dawno pewni do kogo pójdziecie.

Kończy zdecydowanie krótszy i bardziej zrozumiały monolog.

Spojrzałem w ekran spokojnie i faktycznie pojawił się w mail z nazwiskami. Kiedy go otwarłem wrzuciło mnie na prywatną stronę. W "poczekalni" było naprawdę dużo osób. Prawie 30 naukowców i kilka bogaczy zainteresowanych moim pomysłem. Mruknałem pod nosem i spojrzałem na Opala który miał 15 ofert. Zaczął sprawdzać dokładnie ludzi którzy zaoferowali mu starz.

- Można wybrać więcej niż jednego?- Spytała w końcu Rose. - interesował mnie ktoś ale dostrzegam jeszcze jedną dobrą ofertę.

- Jeśli zdołasz udźwignąć ciężar dwóch osób jasne.- Mruknął wychowawca a ja spojrzałem po nazwiskach i zagryzlem wargę

Dollion Dadurv.

Tamten facet. Wyznaczył jego nazwisko.
Otwarłem kartę mężczyzny. Miał 35 lat, dwoje dzieci w wieku podstawówki, jest rozwodnikiem i naukowcem odpowiadający za wielkie projekty wspierające nasz nowy świat. Miał szereg osiągnięć, certyfikatów, kontaktów. Miał nawet własne firmy technologiczne i biologiczne. I chociaż facet nie lubił prasy jest rozchwytywanym naukowcem i doktorem.

Jego status to coś co chce osiągnąć. Wpływowy i inteligetny. Gdyby chciał zmienił by reguły życia jak dyktator. Właściwie skoro istnieją tacy jak on... dlaczego wciąż żyjemy w tak popapranym świecie.

- Co pan sądzi o Doktorze Dadurv'ie?- pytam wychowawcy a ten wrzuca panel widokowy z mojego tableta i zamiera.

Spojrzał na mnie jak i inni. Nie wiedziałem co znaczy ich przenikliwy wzrok. Mało jeszcze siedziałem w ważnych osobistościach. Uczyłem się.. wiedzy którą nam dali a nie skąd ona pochodzi.

- To niebezpieczny ale dobry naukowiec. Mało kiedy składa oferty i mało kiedy ktoś zostaje dłużej niż pierwsze praktyki. Nie składał dotąd ofert nikomu młodemu...- mówi Pan Alan i patrzy na zdjęcie. Wyglądał jakby się obaiwał. Bardziej niż ja.

- Izuku sądzę że jesteś silnym charakterem osobiście ci odradzam ten wybór. Nie opowiem nic o nim więcej. To jedyn z wielu naukowców którego unikamy. Ale decyzja należy do ciebie.

Mówi spokojnie a opal pokazuje pod blatem kciuk w górę. Nie byłem pewny czy to oznacza zgodę ze mną czy z nauczycielami. Spojrzałem na inne nazwiska. Postanowiłem je sprawdzić. Właściwie miałem wybrać go bo ktoś mi kazał? Co więcej to mógł być przypadek. Przecież to mógł być też spisek...

Za dużo myślę.

Złapałem swoje skronie rozmasowywując. Ciągły widok flaków i krwi przestawał mnie przerażać. Robił się obrzydliwy męczący. Natłok myśli. Mój ojciec żyje, ma się dobrze i jest złoczyńcą. Matka samotnie czeka na mnie a ja mszcze się na bohaterach. Zaczynam podejrzewać każdego i ... na dodatek wziąłem sobie na głowę projekty nie należące do mnie. Gorzej być nie mogło.

Musiałem przejść do etapu drugiego.

On mi to ułatwi.

Zaznaczyłem go i dostrzegłem jak błękitno włosa wybiega z klasy. I tak skończyłem więc zebrałem jej i swoje rzeczy poczym ruszyłem do wyjścia. Pan Park spojrzał z politowaniem ale nie odezwał się. Byłem więc wolny.

᯽᯽᯽

Rose znalazłem dopiero w łazience. opierająca się o toaletę. Położyłem się na podłodze i zobaczyłem jak napręża skrzydła i po chwili słuchać było jak w jej gardle cofa się wszytko co zjadła. Natychmiast podbiegłem i uwarzając na skrzydła chwyciłem włosy owijając wokół dłoni zmrużyłem oczy.

Dziewczyna wygięła się ocierając usta i oparła ramionami o muszle sapiąc głośno.

- Kurwa. Co robisz jełopie w damskiej! - nawet teraz była wredna i nie akceptowała pomocy.

Sapneła a zaraz potem nadeszła nastepna fala. Skrzywiłem się czując odór wymiocin, silny kwas i strawione w części mięso były jak bąba. Ale nic dziwnego. Jakoś musiała to trawić. A ludzki organizm nie jest do tego przystosowany za to smoczy tak.

- Wybiegłaś jak poparzona. Mogłaś być tu albo u pielęgniarki. - Mruknałem

- Zostaw mnie. Nic nie widziałeś. Idiota. - otarła czoło z potu i zwróciła swoje błękitne oczy ku mnie.

Świeciły, ich przeraźający blask wiercił w moim ciele dziurę wielkości kratera. Zarumieniłem się i zaraz potrząsłem głową. To było tak znane a jednocześnie... Była teraz zupełnie inna.

Wyczerpana, czerwona, słaba i upokorzona. Coś na co "on" by sobie nie pozwolił. To ich różniło. Ona potrzebowała pomocy.

Obwiązałem mocno jej błękitne proste włosy wokół swojej dłoni. Drugą dłonią delikatnie uniosłem w pasie i nachylając jej głowę dość nisko przymknąłem oczy.

- Pomogę ci. Potem możesz mnie zdzielić. - Wyszeptałam cicho i nim zdążyła się odezwać ręką pociągnąłem jej szczękę w dół wpychając głęboko palce w jej usta by dotknąć ścianki gardła.

Ślina dziewczyny spłynęła natychmiast na moje palce i sama wyrwała się w tył. Chwyciłem ją mocniej widząc jak uderza skrzydłami w ściany kabiny wbiłem mocniej palce w ściankę.
To najbardziej obrzydliwie uczucie. Wiedziałem o tym. W końcu ten sposób na wymiotowanie odkryłem w podstawówce. Znalazłem w gardle punkt który działał lepiej niż zwykle wpychanie palców. Głównie dlatego że działał odrazu i wyrzucał cała zawartość żołądka.

Skrzywiłem się widząc jak cała się napręża. Wbiła pazury w moje ramię a skrzydłem zdarzyła uderzyć mnie w twarz. Moje ciało zaświeciło na zielono a po policzku spłynęła krew. Mruknałem z bólu. Po chwili na moje szczęście poczułem jak między moimi palcami ląduje ciecz. Cofnalem dłoń z jej ust i dziewczyna wyginając się zaczęła wymiotować. Docisnałem jej głowę w dół i chwyciłem papier.

Kiedy to się skończyło dziewczyna osunęła się lekko a jej głowa opadła niemal do środka toalety. Odsunąłem ją natychmiast ocierając usta i częściowo swoją dłoń. Oddychała ciężko a z jej oczu płynęły łzy rozmazując czarne kreski. Tusz z jej oczu spłynął na policzki. Puściłem jej włosy i biorąc więcej papieru wytarlem dłoń i zakołysałem nią delikatnie.

Dziewczyna sapneła próbując mnie odsunąć ale na próżno. Tą czystą dłonią zacząłem czyścić jej twarz.

- Pierdol się.

- Odmowie tej propozycji. - Odpowiadam na jej słowa i opieram się o kabinę patrząc w sufit.

Nie odezwałem się słowem. Nie potrzebowała tego. To jedynie pogorszyło by jej samopoczucie. Była wyczerpana i straciła sporo minerałów. Nie miałem zamiaru pytać. Ona była tym typem osoby który mówi jedynie gdy chce.
Przymknąłem oczy. Potrzebowała spokoju. Więc zamierzałem jej go dać.

Kiedy zwinęła się w kólkę i wtuliła w moje ramiona moje serce zabiło szybciej. Właściwie to drugi raz gdy była tak blisko. Przyprawiało mnie to o dreszcze. Dziwne drganie skóry, ekscytację.
Obejmując ją tak zapomniałem o wszystkim. O obrzydliwym zapachu który czuje, o tym że nasze torby są rozrzucone po łazience, o tym że siedzimy na lodowatej posadzce.

To wszystko wyleciało mi z głowy kiedy usłyszałem jej miarowy oddech. A gdy wtuliła się w moje ramię zapomniałem też o innych problemach. O tym co tutaj robię, bohater z koszmarów mordujący kobietę też zniknął. Roztaczająca się czerwień, słowa ludzi mówiących że jestem do niczego... wyparowały. Tak jakbym znalazł lek na moje zmartwienia.

Spojrzałem znow w sufit i wsunąłem czystą dłoń w jej włosy delikatnie ją drapiąc koło rogów.

Zacząłem zapadać w sen, pierwszy raz od dawna spokojny, który nadszedł tak wcześnie i to bez dodatków.

Moje oczy się zamknęły a głową osunęła na jej ramię. Wdychając słodki zapach jej skóry mruknałem coś a później odciął mi się film... Jak nigdy wcześniej.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro