Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

᯽11᯽

Sapiąc spojrzałem na szkielet który zrobiłem i na maszynę która właśnie przeprowadzała na nim testy.

Mój kostium miał poważną wadę. Z pierwszym użyciem jego siły połamałem swoje kości od energii.

W momencie gdy będę dopracowywał strój może być tak że stworzę coraz silniejsze kombinację aż moje ciało zostanie zmiażdżone.

Prototyp numer jeden nogach poruszać się z prędkością czterdziestu kilometrów na godzinę i znoszący tonę ciężkości obciążenia był wytrwały na ciosy ale nie na zadawanie ciosów.

Solidny błąd i pewnie będzie przy następnych projektach. Dlatego potrzebne mi coś jeszcze.

Tak powstał projekt szkieletu. Budowanego w ukryciu. Jutro będzie prezentacja naszych sprzętów a najlepszy trafi na galę do I-Island. To oczywiste że chciałem się dostać. Ale jestem pewien że w starszych klasach są o wiele lepsze projekty. Pozostało dogadać się z najwredniejszą dziewczyną w wszechświecie.

Podniosłem szkielet i złożyłem go do małego kartonu po czym usiadłem przy biurku otwierając nowy plik. Idąc do tej szkoły miałem inny cel. Dokładnie wiedziałem co chce zrobić a ten strój był jedynie wierzchem góry lodowej. Jednym z wielu projektów pobocznych.

Mój projekt był bardziej skąplikowany i był w części związany z tym co robi Rose. Ciekawe jak miałbym ją przekonać. Zresztą i tak musi mi pomóc. Ale zajmę się tym później. Musiałem zająć się tym co mogę jeszcze zrobić. A potem przejdę do badań i jednocześnie zrobię jeszcze jeden test. Zajmę się też czymś pobocznym. Może zdalnie sterowane roboty. A może pomogę Zoe tworzyć jej ogromną barierę. Muszę też nauczyć się na te cholerną licencję co jest w drugim semestrze.

Wpisując hipotezę zobaczyłem że ekran zaczyna ciemnieć a to oznaczało jedno potrzebuje papierosów. Marszcząc brwi złożyłem sprzęt do torby i ruszyłem do nauczyciela który spokojnie oglądał mała skrzyneczkę i wpisywał w nią kod.

- Nic nie mów, idź jestem zajęty. Wróć jutro mamy lekcje teoretyczne.

Mówi robiąc odganiający gest dłonią. Chociaż to całkiem ciekawe że bez słowa mnie puszcza. Wzdycham i ruszam w stronę klatek powoli grzebiąc za zapalniczką i papierosami. Tak ludzie popadają w nałogi.

Stając na przeciwko Rose opieram ręce na piersi.

- Mam twoje...

- Przyjdź dzisiaj do mojego pokoju. Tam wyjaśnimy wszystko.- Mówię szybko i ruszam dalej. Będąc tyłem już do wszystkich z rękawa golfu wysuwam fajkę i wkładam do ust wychodząc z budynku.

Musiałem przecież wszystko naszykować nim nasz wychowawca wróci z lekcji.


᯽᯽᯽


Punkt szesnasta spojrzałem na gotowe rzeczy i zapaliłem światło w pokoju zerkając na dziewczynę która z ponurą miną wszedła do środka i położyła talerze na prowizorycznym stojaku.

- Miałeś dar. Albo masz. Nie mogę określić ponieważ twoja krew szybko traci swoje właściwości, co znów sugeruje na to że twoje ciało ma automatyczna blokadę.

- Tak tak super. Nie obchodzi mnie czy to dar. To nic nie zmieni. Właściwe chcę żebyś mi pomogła. – Nie skłamałem. Po prostu ostatni rok uświadomił mi bardzo wiele. Miałem lepszy cel.

- Ha? Niby w czym? Znów nie rozumiesz biologii? Nie nabierzesz mnie.

Unoszę dłoń chcąc coś powiedzieć ale zaraz ją opuszczam i kręcę głową po czym ruszam po podłużne trójkątne pudełko a może rurę, jeden pies. Podałem jej kitel lekarski i wskoczyłem na metalowy blat.

- Słuchaj. Mam tu przybory chirurgiczne. Musisz rozciąć mój kręgosłup i umieścić to we mnie. – Mówię biorąc strzykawkę i zdejmuje golf szukając odpowiedniej żyły a ona otwiera szeroko błękitne oczy i staje przede mną. Fakt stawiam ja przed czymś szalonym i skłamał bym gdybym powiedział że nie chce się wycofać. Ale...chyba czas bym dorósł już teraz.

- Czekaj, ja nie chcę... – Mówi ale ja wbijam strzykawkę.

- Teraz za późno. To opracowany na szybko narkotyk który na parę godzin odetnie mnie od świata a moje ciało będzie jak galareta. – mówię kładąc się.

– Umieść to na kręgosłupie i zaszyj ranę znasz się na tym dawaj

- Czekaj co to w ogóle jest! Hej debilu sądzisz że co ty...

Ale tu jen słowa zaczęły się rozmazywać razem z obrazem a po chwili widziałem tylko przyjemne kolory liczyłem tylko na to że nie zabije mojej osoby, chociaż możliwe że to zrobi. Za to że nie powiedziałem jej więcej.


🦋


Nastolatka spojrzała na chłopaka który chwilę potem leżał plackiem nie przytomny na blacie. Przetarła czoło ręką i zerknęła na srebrny kijek po czym odłożyła go i związała włosy w wysoka kitkę i nałożyła czepek oraz maseczkę i kitel. Na samym końcu założyła rękawiczki i zaczęła ustawiać potrzebne jej rzeczy na małym stoliku. Chwilę potem spojrzała na nagi kręgosłup chłopaka i położyła dłoń na środku upewniając się jak powinna naciąć jego skórę. Stukała, mierzyła, drżała z każdym swoim ruchem.

- Jak cię wybudzę to cię zajebie osobiście. – Warczy pod nosem i pochyla się.

Zaraz potem markerem zaczęła robić linę wzdłuż kręgosłupa a gdy skończyła potarła czoło i złapała za skalpel chwilę myśląc nad tym czy powinna. A jeśli coś uszkodzi? Była przerażona i stała tak około pięciu minut. Aż w końcu włączyła cicho muzykę w telefonie i znów stanęła nad Nieprzytomnym izuku. Zabezpieczając skórę przed rozpłynięciem się zaczęła ciąć. Precyzyjnie zrobiła jedno długie nacięcie i przymknęła oczy widząc napływającą krew. Jednak płynęło jej bardzo mało. Na tyle mało że chciała się upewnić czy jeszcze żyje. Najpierw przyłożyła dłoń do jego szyi i gdy czuła coraz wolniejszy puls zmarszczyła brwi więc wzięła fiolkę która sobie wcześniej wstrzyknął i zmarszczyła brwi. Nie rozpoznawała substancji. Ale jeśli umrze to nie jej wina. Tak sobie tłumaczyła rozcinając dalej plecy przecinając warstwę mięśni. Aż do kości. Krzywiąc się odsunęła warstwy szczypcami i dotknęła pierwszych kręgów kręgosłupa i spojrzała na srebrne „opakowanie” po czym wzięła je w okrwawione ręce i przyłożyła do pleców wsuwając tak by zetknęło się z kręgami.

Kiedy usłyszała dźwięk uruchomienia cofnęła dłonie gdy zaraz potem cały „kijek” zaczął się otwierać wydzielając przy tym zielone światło. Dziewczyna cofnęła dłonie widząc zielone światło a zaraz potem srebrny kijek zaczął oplatać kości nastolatka i znikając w mięśniach. Dziewczyna zobaczyła tylko jak drobna siateczka błyszcząca zielenią rozkłada się na jego kościach i przebija światłem przez skórę po czym gaśnie. Zaś chwilę potem nie było śladu po srebrnej pałeczce, a na kręgach kręgosłupa były wbite zielone błyszczące diody. Chłopak zadrżał lekko i zacisnął pięści.

Rose prawie zeszła na zawał widząc jak się napina otarła krew wokoło i biorąc nici chirurgiczne nachyliła się i świecąc światłem na ranę zaczęła precyzyjnie zszywać czując lekkie obrzydzenie. Doskonale jednak zdawała sobie sprawę że teraz wykorzysta to iż udzieliła mu przysługi. Nawet jeśli nie był bez daru to wciąż mogła użyć go do testów.

Kończąc ostatni szef zagryzła wargę naklejając plaster ściskający mięśnie, był to wynalazek jeden ze szkoły i nie miała pojęcia skąd on to ma. Ale przyspieszało regenerację. Po dokładnym obandażowaniu rany, dziewczyna znalazła strzykawki i schyliła się by odszukać leki przeciw bólowe i na opuchliznę które też nie wiadomo skąd ma. Zaraz potem nabrała jednej i drugiej substancji do różnych fiolek. Te od opuchlizny wstrzyknęła w pośladek śpiącego chłopaka zaś te drugą w szyję by jak najszybciej rozeszło się po organizmie.
Potem zmęczona dziewczyna dwu godzinnym rozcinaniem i zaszywaniem chłopaka dziewczyna zrzuciła rękawiczki do worka i usiadła na łóżku łapiąc za nos.

Nie była pewna że to co robi jest w porządku.



Nadeszła późna noc i błękitno włosa która udawała że jest w swoim pokoju tak naprawdę spała zwinięta w kłębek na łóżku zielono włosego którego wcześniej wygodnie ułożyła obok siebie. Jutro mieli lekcje teoretyczne więc nie obawiała się niczego szczególnego, że idiota zrobi sobie większą krzywdę albo coś w tym stylu. Bo skąd miała wiedzieć że i na tę ewentualność przygotował się zielono włosy szaleniec.

Ale zapomniała. Jutro wcale nie miała być teoria.

Owinięta kołdrą zaciskała palce wciąż będąc w stanie czujności jednak nie zauważyła kiedy nietomne truchło obok niej obróciło się na jeden z boków dociskając ją jak maskotkę do siebie.
Deku nieświadomie otulił dziewczynę wsuwając jedna rękę na jej klatkę piersiową a z drugiej zrobił poduszkę pod głowę która docisnął do swojej piersi. Nie był też świadom gdy wkładał udo pomiędzy nogi dziewczyny która w jednej chwili rozluźniła się i zapadła w jeszcze głębsza fazę snu. W pokoju nastała kompletna cisza, nawet ich głębokich oddechów nie było słychać. Jedynie bicie serca zdawało się być głośniejsze. Gdy owinięci sobą nawzajem nastolatkowie spokojnie spali nie licząc się już z niczym, bo nic nie było ważne.


🦋


Obudziłem się dość wcześnie czując natarczywe ciepło z przodu całego ciała. A otwierając oczy zobaczyłem co było tego przyczyną. Błękitna kitka była owinięta wokół moich palców a spięte ciało Rose było wtulone w moje i nawet nie drgnęła. Nawet jej oddech był nie odczuwalny, tak jakby udawała że wcale jej tu nie ma. Nawet jeśli, wyrazie czułem ją z każdej strony.

- Jak tu wylądowaliśmy?- Pyta cicho a ja zaciskam mocno usta mając nadzieję że moje buzujące hormony nie przypomną o sobie teraz.

- Dzień dobry. Ty mi powiedz jaszczurko. – Odbijam piłeczkę w jej stronę.

- Zreperowałam twoje ciało...- Mówi cicho. – Jesteś kretynem prawda?

W ten podniosłem się wciąż mając ramiona wokół jej ciała i szybko tego pożałowałem czując ból w plecach który sprowadził mnie znów na poduszkę, dziewczyna pisnęła a ja wzdycham po czym otwieram znów oczy i patrzę na błękitno włosom która podnosi się i próbuje mnie obrócić na plecy. Nie chciałem by to zrobiła bolało mnie.

- daj sprawdzę...

Marszczę brwi i wyplątuję dłonie z niebieskich włosów i zdejmuje dłoń z pleców dziewczyny która odrazu mnie obraca na plecy. Zerwała ze mnie płaty opatrunków. Krzyczałem podczas ich rwania ale nie pozwoliła mi nawet drgnąć.

- Uhh, leci krew. -Wyskoczyła z mojego łóżka i wzięła bandaże oraz gazy i zaczęła wycierać moją ranę. – Właściwe co ci zamontowałam?

- Stabilizator energii i jednocześnie wzmacniacz ogólnie ciała. Opał pomógł mi zrobić szkielet. Aktualnie w moim organizmie znajduje się coś jak druga sieć nerwowa z tym że oplata i wzmacnia moje kości, mięśnie, żyły i w sumie nerwy też.

- Mogłam ci tego nie montować.

- W tedy na 90% bym umarł od tego co sobie wstrzyknąłem – mruczę cicho a ona spojrzała na mnie jakbym co najmniej zabrał jej posiłek.

- Co to było?

- Mieszanka niszcząca tkanki. Tylko tak cały szkielet mógłby się rozprowadzić. Teraz są spięte siateczką. Kiedyś istniał podobny narkotyk, nie pamiętam jego nazwy ale uczyłem się o tym.

Odpowiadam i stękam kiedy zaczyna czyścić moje rany.

- To prototyp. Jesteś pewny że będzie działać?

- Mhm. Będzie.

- a jak coś się zepsuje?

- Naprawa nie jest tak trudna jak sądzisz.

Odpowiadam i zamykam oczy czując jak lekko rozchyla rany między szwami. Nie miałem co jej powiedzieć więcej. Ona chyba też wiedziała iż nic nie powiem.

- huh? Sklepiło się... Powinneś mieć tu dziurę aż do kręgosłupa.

- między innymi szkielet bada moje uszkodzenia i jeśli jest coś w stanie naprawić to to sklepia.

Błękitno włosa zabezpieczyła ranę i zaczęła oplatać mój kręgosłup bandażem. Była delikatna... mógłbym znów zasnąć.

- Stworzyłeś to w tak krótkim czasie. Jak to możliwe?

- Nie wiem.- Mruknąłem i powoli się podniosłem sięgając po gorset i usztywniając plecy aż do karku założyłem czarny t-shirt i kitel.

- Chodź spóźnimy się na zajęcia. – Mówi rozbawiona jakby chciała zakryć swoje uczucia.

- Dziś jest Szkolna wojna o Island przecież wiesz.

- Co? To Nie możesz iść w takim stanie. Twoje plecy są... co ty robisz?- pyta gdy wrzucam dwie kapsułki do ust a potem biorąc pierścień  wsuwam go na palec.- Nie mów że chcesz tak iść, bez testów! Zresztą jak to dziś to miało ... oh to dziś.

Przekręcam oczami i odkładając tabletki przeciw bólowe zbieram brudne gazy do worka i ruszam do wyjścia biorąc z blatu jeszcze telefon. Dziewczyna wyszła za mną z wściekła miną jakby chciała powiedzieć że jeśli wyjdę z tego budynku to mnie powstrzyma. Ale ja właściwie nie mogłem tu zostać. Musiałem sobie coś udowodnić. Widziałem tylko jej wściekły wzrok ale nie zareagowałem. Zabrałem torbę  jedzeniem i w tamtej chwili złapała mnie za rękę.

- Izuku.

- Tak mam na imię. Daj spokój dam ci się badać do woli.

- Nie dasz jeśli nie przeżyjesz!- Warknęła jakby zmartwiona. Nie rozumiałem już jej. Byłem dla niej potworem ale martwiła się o jedną długą ranę ? – Było coraz dziwniej.
Chciałem  jej się wyrwać kiedy zauważyłem wzrok nauczyciela. Sho skrzywił się a Rose mnie puściła.

- Co z wami. Zwykle was nie widuje w tym samym pomieszczeniu a co dopiero  kłócących się. Tylko szczerze.

Spojrzałem na Rose by ta milczała ale ona miała już inny plan.

- Opracował szkielet wspomagający do swojego projektu i kazał mi go w siebie wszczepić a teraz zamierza go przedstawić komisji jako genialny projekt.

- Zabije cię.

- Jesteś moim obiektem laboratoryjnym, nie pozwolę ci się zabić. – Spojrzała na nauczyciela. – Ma na plecach otwarta ranę usztywnił ją gorsetem.- Piękna relacja, powinienem stworzyć maszynę która by zrobiła to bez zdradzania mnie.

Wychowawca spojrzał na mnie i zagryzł wargę.

- Uruchom to.

- Huh?

- Swój projekt. Chcę zobaczyć. Potem cię poskładamy do całości przed występem. – mruknął a Rose uderzyła w blat.

- Co do cholery! Czy pan postradał zmysły!

- Znasz regulamin Rose. Jeśli nie puszczę go pojawią się pytania. I jemu nic nie zrobią. Mało tego za podjęcie ryzyka są tacy którzy mu przyklasną. Ale ty za operowanie bez licencji możesz wylecieć. Ta szkoła jest szalona i jej brak etyki jest równie szalony co sprzeczny z tym jakie mamy tu wymogi.

- Słyszy pan jakie tu są podwójne standardy? Ba na dodatek to są sprzeczne sytuację tak nie można!- Mówi ale jej słowa odbijają się echem gdyż mężczyzna nie odpowiada, nawet ruchem głowy.

Zacisnęła szczękę i ruszyła do wyjścia. Dlaczego nagle chciałem ją przeprosić?

Sho jednak przeszkodził mi w wykonaniu tej czynności. Spojrzał na mnie krzywo i po chwili uruchomiłem szkielet pokazując mu jego właściwości.

Po raz kolejny dawałem umierać moim resztką człowieczeństwa.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro