Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

13.

Zawsze wydawało mi się, że z naszej dwójki to właśnie Ty byłeś lepszy w robieniu jakichkolwiek planów. Za każdym razem tworzyłeś kolejne z szerokim uśmiechem na ustach, a ja nie mogłem wyjść z podziwu, z jaką łatwością to robisz. I nie chodziło jedynie o plany dotyczące naszych spotkań na mieście czy wycieczek do sąsiednich miast w wakacje.

Często wybiegałeś daleko w przyszłość, tworząc zadziwiająco szczegółowe plany. Pamiętasz, jak jakiś czas temu wspominałem o Twoim marzeniu dotyczącym uczenia się do egzaminów w ulubionej kawiarni? Chodzi mi o plany tego typu. Przygotowane lata wcześniej, a mimo to tak staranne.

Będę z Tobą szczery. Przydałaby mi się teraz Twoja umiejętność planowania.

Odkąd skończyłem szkołę, niezbyt wiem, co ze sobą zrobić. Na szczęście rodzice nie zmuszają mnie do pójścia na studia od razu. Chyba zdążyli zauważyć, że potrzebuję dłuższych wakacji po tym wszystkim. Jestem im za to wdzięczny, bo posiadanie przyjaciela, który od ponad półtora roku jest w śpiączce, egzaminy i koniec szkoły nie są czymś, z czym łatwo sobie poradzić na raz. Z chęcią wykorzystałem tę możliwość i na razie dałem sobie spokój ze studiami. Wiem, że nie powinienem tego robić, ale teraz naprawdę muszę odpocząć.

Chciałbym wykorzystać ten czas w produktywny sposób, ale... nie mam zbyt wielu pomysłów.

Dlatego z chęcią wykorzystałbym wszelkie Twoje propozycje. Szkoda, że nie możesz mi żadnych przedstawić.

Jest mi dziwnie myśleć o tym, że chciałbym poprosić Cię o pomoc. To w końcu niemożliwe i bardzo dobrze o tym wiem. Ale dlaczego, mimo tej pełnej świadomości, tak bardzo przeszkadza mi fakt, że w ogóle przeszło mi to przez głowę? Przecież to nie byłby pierwszy raz, kiedy chciałbym nawiązać z Tobą słowny kontakt, chociaż wiem, że to niemożliwe.

Przepraszam, ostatnio jestem chyba trochę zbyt świadomy tego, że jesteś w śpiączce. Jakkolwiek absurdalnie to brzmi.

Od dnia, w którym poszedłem do Twojego domu, bo nie odbierałeś telefonu, nie byłem tam ani razu. Nie miałem powodu, by się tam pojawiać. Leżałeś w szpitalu, a Twoi rodzice są dla mnie po prostu rodzicami mojego najlepszego przyjaciela. Nie jesteśmy rodziną, nie jestem z nimi blisko. Odwiedzanie ich nie miało sensu, naprawdę.

Dlatego też nie odwiedziłem ich ani razu. Może to brzmieć dziwnie, ale na samą myśl o siedzeniu z nimi w Waszym mieszkaniu bez Ciebie czułem się... niezręcznie.

Już kiedyś Ci o tym pisałem — czasami mijałem ich w szpitalu. Dotychczas po prostu się z nimi witałem i nigdy tak naprawdę nie rozmawialiśmy. Mam wrażenie, że żadne z nas nie wiedziało, co powiedzieć. Słowa współczucia wydawały się nieodpowiednie, skoro ta tragedia — nie wiem, jak inaczej miałbym nazywać Twoje nagłe zapadnięcie w śpiączkę — dotknęła nas wszystkich. Nie jestem pewien, czy dotknęła nas po równo, jednak z pewnością im też jest bardzo ciężko. Może nawet ciężej ode mnie? Zapewne tak.

Jestem w stanie ich zrozumieć. Naprawdę. Ale... nie mogę przestać dostrzegać spojrzeń Twoich rodziców za każdym razem, gdy ich mijam. Tych spojrzeń pełnych żalu, smutku i zazdrości. Nie chcę myśleć o nich źle i nie mam zamiaru tego robić, ale nie jestem ślepy. Widzę, że mój widok sprawia im ból.

Czy mogę być zdziwiony? Wiedzą o moim istnieniu odkąd poznałeś mnie w gimnazjum, wielokrotnie przychodziłem do Waszego mieszkania, spędzałem tam po kilka godzin i czasami nawet zabierali nas na wycieczki. Widząc mnie zdrowego i — co chyba najgorsze — ostatnimi czasy również uśmiechniętego, zapewne przeklinają świat za tę niesprawiedliwość.

Ty też powinieneś być zdrowy i uśmiechnięty. I myślę, że ukończenie przeze mnie szkoły pogarsza sytuację jeszcze bardziej.

Zgaduję, że to uświadamia im, jak dużo czasu minęło. Muszę być dla nich ciągłym przypomnieniem, że jesteś w śpiączce od ponad półtora roku. Nic dziwnego, że za każdym razem wyglądają, jakby nie chcieli mnie widzieć.

Natomiast przez ich spojrzenia jeszcze wyraźniej widzę fakt, że minęło tak dużo czasu, odkąd Ciebie tu nie ma.

Nie zrozum mnie źle — wiem, ile miesięcy minęło. Jestem tego świadomy. Ale czasami mój umysł nie rejestruje tego, ile rzeczy wydarzyło się przez te półtora roku. Jak dużo w moim życiu się zmieniło, kiedy Ciebie nie było.

Właśnie ta świadomość sprawia, że jest mi trochę trudniej myśleć o rozmawianiu z Tobą czy proszeniu Cię o coś. Za każdym razem ich spojrzenia wydają się krzyczeć mi prosto w twarz, że skoro nie możesz mi odpowiedzieć od tak dawna, to wszelkie kolejne prośby oraz pytania również pozostawisz bez odpowiedzi.

Jakbym sam o tym nie wiedział.

Z tego powodu ostatnio czuję się niezręcznie, gdy przychodzę do Ciebie i mijam ich na korytarzu lub — co najgorsze — w drzwiach Twojej sali. Nie mam im tego za złe, po prostu... dziwnie mi z faktem, że po raz pierwszy od dawna pojawił się zewnętrzny „problem", który wpływa na moje emocje.

Myślę, że udało mi się już poradzić sobie z tym, że jesteś w śpiączce. Przyjąłem ten fakt do wiadomości, zrozumiałem, że nie mogę nic z tym zrobić... ale nie zaakceptowałem go w stu procentach. Wciąż uważam, że to niesprawiedliwe.

I wiesz, ostatnio naprawdę stałem się trochę bardziej radosny. Chociaż dalej jestem bardzo zagubiony w tym wszystkim i szukam nowej rutyny, która mogłaby zapewnić mi poczucie stabilności.

Jednak ta sytuacja z Twoimi rodzicami... zaburza mój od dawna budowany porządek. Czemu momentami czuję się winny, choć jedynie Cię odwiedzam? Nie zrobiłem nic złego. Mam prawo być choć trochę szczęśliwy, mimo że jesteś w śpiączce. Przecież wciąż na Ciebie czekam. Wciąż tęsknię.

Zresztą... nieważne. Chyba zacząłem się zbytnio plątać w słowach.

Chcę, żebyś wiedział, że mimo wszystko teraz jest ze mną w porządku. Z pewnością nie jestem najszczęśliwszym człowiekiem na świecie, ale nie mogę narzekać. Te kilkanaście miesięcy bez Ciebie nauczyło mnie, jak doceniać małe gesty, drobne rzeczy, które zabarwiają mój dzień optymizmem.

Naprawdę starałem się nie utonąć w mrocznej toni mojego umysłu, nie dać się porwać tym niebezpiecznym falom, które nie wypuściłyby mnie z objęć, dopóki nie zabrakłoby mi powietrza w płucach.

Teraz muszę poukładać sobie kilka rzeczy w głowie. Znaleźć odpowiedni plan na kolejne dni, tygodnie, miesiące, żebym wiedział, do czego chcę dążyć. Znaleźć punkt zaczepienia, który pozwoli mi stanąć na nogi w stu procentach.

Myślę, że byłbyś ze mnie dumny, Hyunjin. Przynajmniej chcę w to wierzyć.

Jeongin

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro