12.
Cóż... oficjalnie jestem absolwentem szkoły średniej. I niezbyt wiem, jak mam się z tym czuć.
Te trzy lata były takie... dziwne. Pierwsze półtora roku było w porządku. Pamiętasz? Trochę narzekaliśmy na niektóre przedmioty, ale zawsze jakoś dawaliśmy radę. Nie było tak źle, w końcu mieliśmy siebie. Spędzaliśmy weekendy razem, uczyliśmy się razem i razem robiliśmy też projekty grupowe.
Dalej pamiętam, jak nie chciałeś wracać do szkoły po przerwie letniej w drugiej klasie. Znowu narzekałeś, że będziesz musiał wstawać wcześnie, zamiast spać do południa, bo znowu poszedłeś do łóżka o czwartej nad ranem. Wtedy się z tego śmiałem, bo robiłeś taką uroczą minę, gdy o tym mówiłeś.
Niemal czuję na języku smak lemoniady, którą wtedy piliśmy, zapach kończącego się lata i to specyficzne uczucie szczęścia charakterystycznego dla naszych wieczornych wyjść w wakacje.
Naprawdę ciężko mi uwierzyć, że od tego wspomnienia dzieli nas tak dużo. Dla mnie minęło prawie półtora roku. Dla Ciebie — dwa tygodnie? Czy w ogóle czujesz płynący bez przerwy czas, czy dla Twojego umysłu to po prostu jeden z dłużej trwających snów?
To dziwne, nie sądzisz? Jak będą się różnić nasze punkty widzenia, gdy już się obudzisz.
Wiesz, na samym początku tego wszystkiego byłem niemal pewien, że nie dam sobie rady bez Ciebie. Bo jak miałem to zrobić? Byłem tak przyzwyczajony do Twojej obecności, że nie wyobrażałem sobie mojego świata bez Ciebie.
Ale jakoś dałem radę. Przyznam szczerze, że nie wiem, jak to się stało. To półtora roku spędzone w samotności nie było dla mnie łatwe. Jednak plusem szkoły był fakt, że zapewniała mi rutynę, której nie mogłem porzucić. I w ten sposób mijał tydzień za tygodniem, miesiąc za miesiącem.
Myślę, że to dzięki tej rutynie udało mi się sobie poradzić. Nie pozwalała mi na zatracenie się w negatywnych myślach całym sobą. I chociaż szkoła również kosztowała mnie wiele energii i zdrowia, przynajmniej zajmowała mi czas. Dzięki temu płynął trochę szybciej. Dzięki temu nie miałem aż tyle możliwości na myślenie o tym, jak bardzo mi Ciebie brakuje.
Wiem, że moje słowa nie do końca zgadzają się z tym, o czym możesz przeczytać w poprzednich listach. Ale odkąd zacząłem je pisać, minęło piętnaście miesięcy, Hyunjin. Teraz piszę jedenasty list. Nie zapisałem wszystkiego, co czułem przez ten czas.
Ale to nie ma teraz znaczenia. Liczy się to, że dałem radę. Wciąż tu jestem, wciąż czekam i... czuję się lepiej. Przezwyciężyłem to wszystko, nie poddałem się i skończyłem szkołę. Może i nie jest to zbyt widowiskowe osiągnięcie, ale to było najwięcej, na ile udało mi się zdobyć w tym czasie. Myślę, że to zasługuje przynajmniej na pochwałę.
Ku mojemu zdziwieniu, na zakończeniu nie stałem sam. Sądziłem, że spędzę całą ceremonię z boku, a potem zrobię tylko kilka zdjęć na pamiątkę dla rodziców i wrócę do domu. Okazało się jednak, że tym razem świat jest dla mnie trochę życzliwy.
Pamiętasz tę grupkę osób, z którą uczyłem się do egzaminów? Na pewno pamiętasz, w końcu o nikim innym Ci nie wspominałem.
To właśnie z nimi przesiedziałem całą ceremonię i potem nawet zaprosili mnie do zdjęć. Wyobrażasz to sobie? Do mnie to jeszcze nie dociera. Nie sądziłem, że będą na tyle mili, by się mną zainteresować po egzaminach. Myślałem, że skończy się na witaniu i żegnaniu się do końca roku szkolnego, a potem powiemy sobie ostatnie „cześć" i więcej się do siebie nie odezwiemy.
Nie wiem, jak będzie za miesiąc, dwa, za pół roku czy za rok — ale tamten dzień dał mi nadzieję, że może utrzymamy ze sobą jakikolwiek kontakt.
Kiedy wszystko się skończyło, planowałem wracać do domu. Wyciągnąłem telefon z kieszeni, żeby napisać do mamy, czy nie potrzebuje czegoś ze sklepu, ale nagle usłyszałem, że ktoś mnie woła.
Wczorajszy dzień naprawdę był pełen niespodzianek.
Zdaję sobie sprawę z faktu, że Ty — w przeciwieństwie do mnie — najpewniej już wielokrotnie układałeś plany na ten dzień i... Im bliżej było zakończenia roku szkolnego, tym częściej wyobrażałem sobie, jakbyśmy go spędzili, gdybyś się obudził i jakimś cudem skończył liceum razem ze mną.
Czy zakolegowałbyś się z nimi? Myślę, że byś ich polubił. Wiem, że oni z chęcią by Cię poznali, jestem tego pewien. Któregoś razu — możliwe, że przez przypadek, bo pamiętam, jak wszyscy wstrzymali wtedy oddech — jeden z chłopaków wspomniał o Tobie. Szybko jednak zrozumieli, że poruszenie tego tematu nie wywołuje u mnie negatywnej reakcji, więc... cóż. Można powiedzieć, że porozmawiałem z nimi trochę o Tobie. Dowiedziałem się też, że żałują swojego braku odwagi w pierwszej i drugiej klasie, bo przez to nie zdążyli Cię poznać, zanim... sam wiesz.
Wracając, zapytali, czy nie chciałbym pójść z nimi do restauracji. Nie mieli żadnych konkretnych planów, po prostu pod wpływem chwili ktoś to zaproponował i kiedy pytali kolejne osoby, pomyśleli również o mnie. Nie zaprzeczę, że zrobiło mi się bardzo miło i nie mógłbym im odmówić, nawet gdybym chciał.
Przez niemal pięć godzin jedliśmy, śmialiśmy się i rozmawialiśmy o różnych błahostkach. Szczerze przyznaję, że moim ulubionym tematem były anegdoty z trzech lat nauki dotyczące zarówno byłych już uczniów, jak i nauczycieli. Chciałbym Ci je kiedyś opowiedzieć.
Wróciłem do domu zadowolony. Wiesz, nawet nie pamiętam, kiedy ostatni raz wszedłem do mieszkania z uśmiechem na ustach. Zgaduję, że wydarzyło się to na niedługo przed Twoim zapadnięciem w śpiączkę. Nie przypominam sobie, żebym był po tym jakoś szczególnie szczęśliwy.
Dlatego też chyba mogę powiedzieć, że wczorajszy dzień był momentem przełomowym w moim życiu. Zdaję sobie sprawę z tego, że brzmi to co najmniej śmiesznie, ale... tak to odczuwam. Jakbym zrobił bardzo ważny krok do przodu, na który wcześniej nie byłem w stanie się odważyć.
Czy jesteś ze mnie dumny? Mam nadzieję, że tak. Myślę, że kiedy to przeczytasz, właśnie to będziesz czuć — dumę, bo udało mi się odnaleźć choć namiastkę szczęścia w tym morzu mało pozytywnych wydarzeń.
Wiesz, chciałbym, żeby Tobie też się to udało, gdy się obudzisz. Jakiś czas temu zastanawiałem się nad tym, któremu z nas w tej sytuacji było lub będzie ciężej i nie potrafiłem wybrać. Każdemu jest ciężko, jednak w trochę inny sposób. Nie sądzę, żeby porównywanie tego miało jakikolwiek sens.
Przykre jest jedynie to, że nie przeżywamy tego samego w tym samym czasie. Może dzięki temu byłoby nam łatwiej i nie cierpielibyśmy tak bardzo?
Jeongin
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro