chapter 8.
Light a blunt up with the flamePut that cocaine on a plateMolly with the purple rain'Cause I lost my faithSo I cut away the painGot it swimming in my veinsNow my mind is outta place'Cause I lost my faith
~ The Weeknd, "Faith"
Abel.
Wpadłem w ciąg życia. Przez to, że Belli miało nie być przez prawie trzy tygodnie, nic mnie nie powstrzymywało. Byłem pod wpływem czegoś praktycznie cały czas. Nie było dobrze.
Mój przyjaciel, Sal, próbował reagować, ale nie ułatwiałem mu tego zadania.
Któregoś dnia wpadł do mojego mieszkania. Nie byłem w stanie stwierdzić, jaka była pora dnia czy nocy. Leżałem na podłodze w korytarzu. Sal potrząsnął mną, abym się obudził.
- Co jest... - wymamrotałem.
- Ja pierdolę, człowieku... No dawaj, ocknij się.
- Kurwa, chyba przesadziłem, ja pierdolę... - mówiłem niewyraźnie.
- Że co?
- Zaraz się zrzygam.
Sal wziął mnie pod ramię i zaprowadził do łazienki. Ledwie udało mi się uklęknąć nad toaletą, a wydaliłem z siebie zawartość żołądka.
- Ja pierdolę, stary, co jest?!
Mój przyjaciel był wkurwiony. A kiedy Sal jest wkurwiony, każdy inny jest na przegranej pozycji.
- Ostro pojechałeś, kurwa - mówił, pomagając mi wstać. Pomógł mi usiąść na wannie. - Człowieku, ja nie jestem twoją matką, z wyrazami szacunku dla pani mamy, żeby cię zbierać z podłogi, kurwa mać. Ja nie jestem święty, ale kto jak kto, ale ty powinieneś wiedzieć, że pewnych rzeczy się ze sobą nie miesza!
- Bez przesady - mruknąłem. - Trochę za dużo zjarałem wczoraj - próbowałem kłamać.
- Ta, kurwa?
Zirytowany mną, złapał moją rękę i podwinął rękaw mojej bluzy, ukazując kilka wkłuć po igłach.
- Kurwa, nie rób tak nigdy więcej! - krzyknąłem głośno, z powrotem naciągając rękaw. - Mówiłem ci, kurwa, że masz tak nigdy nie robić! - Wstałem z wanny i go odepchnąłem.
- Dobra, stary wyluzuj, przepraszam... - uniósł ręce w obronnym geście.
- Wypierdalaj z mojego domu! - wypchnąłem go z pomieszczenia.
Gdy zatrzasnąłem drzwi, rozpłakałem się jak małe dziecko. Upadłem na podłogę, skuliłem się i żałośnie płakałem.
Moja reakcja była spowodowana wstydem. Nie tylko wstydziłem się, że znowu dawałem w żyłę, ale nawet przed sobą i najbliższymi najbardziej wstydziłem się blizn pokrywających moje ręce.
Kiedyś byłem młody i pogubiony. Bardziej niż obecnie. Nie radziłem sobie ze sobą sto razy bardziej. Czasami chciałem po prostu coś poczuć, a czasami wyładować swoją złość. Byłem tylko kilkunastoletnim chłopakiem, bez domu, bez pomocy. I radziłem sobie z tym tak, jak w tamtym momencie umiałem. Wstydziłem się tego wtedy tak samo, jak teraz. To jedno uczucie towarzyszyło mi całe życie. Wstyd.
Rzadko chodziłem w krótkim rękawie, jednak nie dało się tego zupełnie uniknąć. Chodź się wstydziłem, najbliżsi wiedzieli. Selena wiedziała. Zobaczyła je na początkowym etapie naszego związku.
Gdy tylko zamknęła za sobą drzwi, popchnąłem ją na nie i zacząłem całować jej szyję. Selena cicho się zaśmiała. Ręką odszukała włącznik światła i je zapaliła. Rozsunąłem suwak jej sukienki, a czarny materiał opadł na ziemię. Zszedłem pocałunkami na jej piersi, a ona cicho jęknęła. Chciała więcej. Złapała z dół mojej bluzy i pociągnęła go do góry. W tym momencie dotarło do mnie, że za chwilę mamy kochać się pierwszy raz przy zapalonym świetle, a Selena chce zdjąć ze mnie bluzę.
- Sel, poczekaj - odsunąłem się, i złapałem jej dłoń, zaciśniętą na materiale mojej bluzy.
- Coś nie tak? Słuchaj, jeśli nie masz ochoty czy cokolwiek, to zero presji...
- Nie, nie o to chodzi. Po prostu... Jezu, to jest żałosne - pokręciłem głową.
- Hej - dotknęła mojego policzka i zmusiła mnie do spojrzenia jej w oczy. - Po prostu to powiedz.
Wziąłem głęboki oddech.
- Moje ręce. Wyglądają... źle. To stara sprawa, ale to cholernie gówniane, więc jeśli, nie wiem, przeszkadza ci to, albo...
- Nie przeszkadza mi to - przerwała mi. - Rozumiem to. Radziłeś sobie z pewnymi rzeczami tak, jak tylko w tamtym momencie potrafiłeś. Nie ma się czego wstydzić. Hm? - uśmiechnęła się lekko.
Pokiwałem głową. Nie wiedziałem co mam na to odpowiedzieć. Selena ponownie pociągnęła za materiał mojej bluzy i zdjęła ją ze mnie. Przysunąłem się bliżej i ją pocałowałem, zaczesując kosmyki jej włosów za uszy. Dziewczyna po chwili lekko przechyliła głowę i złapała mnie za nadgarstki. Przesunęła usta na jeden z nich, i składała delikatne pocałunki na najbardziej znienawidzonej przeze mnie części samego siebie.
W tamtej chwili wiedziałem, że kocham tą kobietę.
- Abel... - usłyszałem głos przyjaciela zza drzwi. - Ogarnij się i przyjdź. Idę na szluga na taras.
Poszedłem pod prysznic, umyłem się i przebrałem. Zszedłem do kuchni i zrobiłem sobie mocną, czarną kawę. Ochyda. Za to Selena taką lubiła.
Wyszedłem do kumpla na taras, wcześniej zgarniając z szafki paczkę swoich fajek. Usiadłem na krześle.
- O co chodzi, stary? - spytał Sal.
- A o co ma chodzić? - wzruszyłem ramionami.
- Przestań kurwa pierdolić farmazony i mów, co się dzieje, bo wiesz, że ja do cierpliwych nie należę. Masz nowe mieszkanie, zajebistą dziewczynę, twoja muzyka się sprzedaje. Wobec tego wszystkiego, wybacz, ale nie jestem wróżką i jakoś nie jestem w stanie domyślić się, o co chodzi.
- Ja sam nie wiem! - wybuchnąłem. - Ja i Bella... Ona jest dobrą dziewczyną, naprawdę. Dobrze mi z nią.
- Więc o co chodzi?
- O Selenę! Ja... Nie mogę przestać o niej myśleć. Minęło tyle czasu, a ja nie potrafię o niej zapomnieć. Byłem u niej ostatnio. Chciałem oddać jej rzeczy, które zostawiła w naszym... Moim, domu w LA. Rozmawialiśmy chwilę.
- I? - Sal tracił cierpliwość.
- I powiedziała, że nie może być z ćpunem.
- No to, kurwa, świetnie ci idzie polepszanie swojej sytuacji.
- A musisz mnie dobijać? Przecież wiem.
- Świetnie, więc co zamierzasz z tym zrobić?
No właśnie. Co zamierzałem z tym zrobić? Nie miałem pojęcia.
- Nie wiem.
- Skoro ty nie wiesz, to ja tym bardziej - burknął Sal. Zgasił papierosa i wyszedł z mojego mieszkania.
Selena.
Wreszcie stawałam na nogi. Coraz lepiej sobie radziłam i dystansowałam się od wszystkiego, co związane było z moimi zakończonymi związkami.
A przede wszystkim zaczynałam inaczej patrzeć na samą siebie. Towarzyszące mi jeszcze jakiś czas temu ciągłe poczucie winy, zniknęło. Bez ciągłych ataków zazdrości, które fundował mi Abel, przestałam czuć, że cały czas robię coś źle. Straciłam go i było w tym bardzo dużo mojej winy. Ale polubiłam się sama ze sobą.
Zaczęłam pracować nad nowym albumem i wszystko zaczynało się układać. Po swojej niezapowiedzianej wizycie, Abel więcej się do mnie nie odezwał. Miałam nadzieję, że zrozumiał aluzję i wreszcie zamierzał dać mi spokój.
We wtorkowy poranek wyruszyłam do Los Angeles, gdzie miałam tego dnia udzielić wywiadu dla radia. Rozmowa z dziennikarzami odbyła się w miłej atmosferze. Jako, że i tak byłam w LA, postanowiłam odwiedzić Julię, która akurat spędzała tam kilka tygodni, bo zespół Michael'a nagrywał tam teledysk.
- Cześć! - przywitałam się z nią, gdy otworzyła mi drzwi.
- Hej, kochanie - przytuliła mnie. - Wejdź.
Wpuściła mnie do środka. Dziewczyna wraz ze swoim chłopakiem i jego przyjaciółmi zatrzymali się w dużym apartamencie w wieżowcu w centrum. Był on bardzo przestronny, więc dopiero, kiedy weszłyśmy do salonu zauważyłam resztę mieszkańców.
- Hej wszystkim - przywitałam się.
- Cześć, Sel! - odpowiedzieli chłopcy.
Usiadłam z nimi na kanapie. Oglądali "Jak stracić chłopaka w 10 dni". Julia poszła zrobić nam herbatę. Gdy wróciła, nawiązała cichą rozmowę, podczas gdy pozostali byli zbyt zajęci oglądaniem filmu.
- Więc... Abel się odzywał po tym incydencie? - spytała.
- Nie - pokręciłam głową. - I oby tak pozostało.
Długo rozmawiałyśmy na najróżniejsze tematy. Późnym popołudniem Luke zaproponował, abyśmy wyszli do klubu. Swoją propozycję uargumentował tym, że był wtorek. Niewiele myśląc, przystaliśmy na jego propozycję. Potrzebowałam tego.
Abel.
- Halo?
- Bella... Musimy to zakończyć.
- Abel? O czym ty mówisz? U mnie jest środek nocy, co się dzieje? - dopytywała zaspanym głosem.
- Nie możemy być razem - mamrotałem. - To się nie uda. Przepraszam cię za to wszystko...
- Abel, stop. Nie wiem, o czym ty mówisz, ale założę się o sto dolców, że jarałeś. To nie jest dobry moment na rozmowę. Jesteś wysoko, nie powinieneś...
- Nie mogę z tobą być. Nie kocham cię, Bella. Nie mogę cię oszukiwać. Przepraszam, zasługujesz na kogoś lepszego.
Z tymi słowami się rozłączyłem. Czas pogodzić się z faktem bycia okropnym dupkiem.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro