chapter 7.
I let you down, I led you on
I never thought I'd be here without you
Don't let me drown inside your arms
Bad thoughts inside my mind
When the darkness comes, you're my light, baby
My light, baby, my light when it's dark, yeah
I'm too high, baby, too high, baby
'Cause I know right now, that I lost it
It's way too late to save our souls, baby
It's way too late, we're on our own
I made mistakes, I did you wrong, baby
~ The Weeknd, "Too Late"
Selena.
Shawn był niezastąpionym przyjacielem. Przez połowę tamtego dnia bardzo źle się czułam, a on uparcie dotrzymywał mi towarzystwa. Wieczorem miałam lot do Kalifornii, do mojego domu w Newport Beach. Potrzebowałam odpoczynku.
- Na pewno poradzisz sobie tam zupełnie sama? - dopytywała Julia.
- Dawno nie mieszkałaś sama - dodał Shawn. - A patrząc na okoliczności chyba nie powinnaś...
- Nie przesadzajcie. Wszystko jest okej. Naprawdę - odparłam, zasuwając walizkę.
- Mhm, bo to wcale nie tak, że miałaś wczoraj full-on załamanie nerwowe - blondynka spojrzała na mnie sceptycznie.
- Poradzę. Sobie.
Stanowczo ucięłam tę dyskusję. Jules wróciła do chłopaków, a Shawn odwiózł mnie na lotnisko. Gdy zatrzymaliśmy się na parkingu, wysiadł, aby wyjąć moją walizkę z bagażnika, jednak zanim mi ją oddał, powiedział:
- Sel, pamiętaj, gdyby cokolwiek się działo, to jeden telefon i jestem.
- Poradzę sobie, Shawn. Nie jestem już małą dziewczynką.
- Po prostu nie rób nic głupiego. I odzywaj się regularnie.
Pokiwałam głową i przytuliłam go na pożegnanie. Chłopak pocałował mnie w czubek głowy. Odsunęłam się od niego, zabrałam walizkę i ruszyłam w stronę lotniska.
***
Gdy dotarłam do Newport Beach nie miałam nawet zbytniej siły, aby rozpakowywać walizkę. Zrobiłam sobie herbatę i usiadłam na kanapie, włączając telewizor. Przeglądając kanały, zobaczyłam na ekranie znajomą twarz, więc wstrzymałam się z przełączaniem. Wsłuchałam się w słowa reporterki telewizyjnej.
- Wygląda na to, że miłość kwitnie. Jak podaje źródło, piosenkarz The Weeknd i modelka Bella Hadid wspólnie zamieszkali. Dom artysty w Los Angeles, który jeszcze kilka miesięcy temu był wspólnym mieszkaniem jego oraz jego ówczesnej partnerki, piosenkarki Seleny Gomez, został niedawno sprzedany, a muzyk wraz ze swoją nową wybranką byli widziani w sklepie meblowym w San Diego. Wygląda na to, że para szykuje się do uwicia wspólnego gniazdka. Kto wie, czy następnym dużym krokiem w ich związku nie będzie ślub?
Na chwilę chyba przestałam oddychać. Dom w LA był tak bardzo naszym miejscem na ziemi. Nienawidziłam myśli, że Bella w nim przebywa, robi sobie kawę w moim kubku, korzysta z mojej łazienki, śpi w naszym łóżku. Ale jeszcze bardziej nienawidziłam myśli o jego sprzedaży.
***
Minęło kilka dni, w ciągu których udało mi się wreszcie doprowadzić do jako takiego stanu. Postanowiłam, że jest to moment kiedy powinnam wyjść do ludzi, aby zachować pozory "radzenia sobie". Dlatego też postanowiłam zaprosić znajomych na weekend do Newport Beach.
Abel.
Zbierałem się do wykonania tego telefonu jakieś dwa tygodnie. Byłem gotowy na każdą reakcję, z jaką mogłem się spotkać. Gdy Bella udała się na sesję zdjęciową, w końcu zebrałem się do przeprowadzenia tej rozmowy. Wybrałem numer i po kilku chwilach usłyszałem głos blondynki w słuchawce:
- Ty jebany dupku, jakim cudem po tym wszystkim masz czelność do mnie dzwonić?
- Ciebie też miło słyszeć Taylor. Nie martw się nie zajmę dużo czasu. Mogłabyś podać mi adres pod którym mieszka teraz Selena? Mam kilka jej rzeczy, które chciałbym jej odesłać, a nie sądzę, aby odebrała ode mnie telefon.
- A dziwisz jej się?! Na jej miejscu też nie chciałabym z tobą rozmawiać, ty jebany kutasie.
- Podasz ten adres czy nie? - spytałem, powoli irytując się tą wymianą uprzejmości.
- Jest w domu w Newport Beach.
- Tyle mi wystarczy. Dziękuję za sprawną usługę. Żegnam - rozłączyłem się.
Gdy mieszaliśmy z Seleną w LA często jeździliśmy do Newport Beach. Początkowo zamierzałem wysłać jej rzeczy kurierem, jednak doszedłem do wniosku, że jedzie się tam jakieś półtorej godziny z San Diego, więc równie dobrze mogłem sam zawieźć jej te rzeczy. A ponieważ w sobotę Bella wylatywała na trzy dni do Paryża, miałem ku temu idealną okazję.
***
W sobotę po południu odwiozłem Bellę na lotnisko i prosto stamtąd wyruszyłem do Newport Beach. Po półtorej godzinie drogi stanąłem przed drzwiami domu Seleny.
Mogło wydarzyć się wiele rzeczy. Mogła zatrzasnąć mi drzwi przed nosem, mogła wcale mi nie otworzyć, mogło nie być jej w domu, mogła się rozpłakać, mogła na mnie nakrzyczeć, albo potraktować z zimną obojętnością.
Wziąłem trzy głębokie wdechy i, nie wiedząc czego się spodziewać, wcisnąłem dzwonek do drzwi.
Jednak zupełnie nie przewidziałem tego, co w rzeczywistości się wydarzyło.
Drzwi otworzyła mi Julia i jeszcze zanim zdążyłem się odezwać, blondynka zamachnęła się i wymierzyła mi siarczystego liścia.
- Jezus Maria, Julia! - usłyszałem męski głos. Po chwili czerwonowłosy chłopak odciągnął ją od drzwi.
- Cześć - odezwałem się, - ja... Przyszedłem do Seleny, ale widzę, że to zły moment...
Selena pojawiła się w przedpokoju. Zamarzyłem, aby dotknąć jej aksamitnych włosów.
Gdy mnie zobaczyła, coś w jej wyrazie twarzy uległo zmianie.
- Mike - zwróciła się do chłopaka z czerwonymi włosami, - możecie iść do ogrodu?
Chłopak pokiwał głową i wyprowadził Julię, Taylor i Shawna, którzy wyglądali, jakby mieli wspólnie się na mnie rzucić. Selena podeszła do drzwi i skrzyżowała ręce na piersi.
- Po co przyszedłeś? - spytała chłodno.
- Chciałem oddać ci trochę rzeczy, które zostawiłaś - lekko uniosłem karton, który trzymałem w rękach. - Mogę zanieść ci go do sypialni, jeśli chcesz. Jest trochę ciężki.
Zapadła chwila milczenia. Selena biła się z myślami, widziałem to. Wiedziała, że wpuszczenie mnie do środka będzie zobowiązywało ją do rozmowy. Mimo tego, po chwili powiedziała:
- Wejdź.
Weszliśmy po schodach na górę i weszliśmy do sypialni. Selena zamknęła drzwi.
- Postaw to pod oknem.
Zrobiłem tak, jak prosiła, a ona podziękowała.
- To... Co u ciebie? - zagaiłem.
- W porządku - odpowiedziała bez emocji, wzruszając ramionami.
Chłód w jej spojrzeniu i głosie zbijał mnie z tropu, a obojętność sprawiała, że nie wiedziałem, jak z nią rozmawiać. Nie wiem, czy kiedykolwiek ją taką widziałem.
- Schudłaś - wykrztusiłem. Wiedziałem, że w każdej chwili ta rozmowa może się zakończyć, a od chwili, gdy ją zobaczyłem, właśnie to mnie najbardziej martwiło.
- Serio, Abel? Po co ta cała szopka? Przestań pieprzyć farmazony i wracaj do swojej dziewczyny.
- Sel, posłuchaj - podszedłem bliżej niej. - Wiemy, jak było. Zawiodłem cię i oboje jesteśmy temu wszystkiemu tak samo winni. Ale fakt, że stoję przed tobą i nie mogę cię przytulić mnie zabija. To się cholernie popieprzyło. Dobrze wiesz, że nic nie powstrzymuje nas przed spróbowaniem ponownie i...
- To nieprawda, Abel, i dobrze o tym wiesz. Nawet oddzielając twoją dziewczynę od tego wszystkiego, to jest inny kluczowy czynnik, który nas przed tym powstrzymuje. Jesteśmy dla siebie nawzajem zagrożeniem.
Wiedziałem, co zaraz powie i bardzo nie chciałem tego słyszeć. Zacząłem kręcić głową.
- Przestań - wycedziła. - Dopóki ty jesteś uzależniony, a ja chora psychicznie, nie możemy być razem. Czyli nigdy. Nie zniosę myśli, że leki, które pozwalają mi funkcjonować, mogą być dla ciebie powrotem do ćpania. A przede wszystkim, nie uratuję cię, Abel, ani ty mnie. Jesteśmy na to zbyt słabi. Nie umiem żyć w niepokoju. I nie mogę pozwolić, abyś ty żył ze mną, w pakiecie z całym gównem. Nie potrafię się zmienić, nie potrafię się magicznie wyleczyć, nigdy nie będę normalna...
Podszedłem jeszcze bliżej niej, a ona odsunęła się do tyłu, przez co jej plecy dotknęły ściany.
- Zrobię wszystko, co będzie trzeba. Selena, kocham całą ciebie, pełen pakiet - szepnąłem jej do ucha. - Zrozumiałem swój błąd. Będę facetem, którego potrzebujesz. Jeśli chcesz, pójdę na odwyk. Zrobię wszystko. - Odgarnąłem kosmyk jej włosów za ucho. - Powiedz tylko jedno słowo.
- Gdzieś już kiedyś słyszałam te wszystkie obietnice - odparła, wreszcie zrzucając swoją maskę obojętności.
Jednak emocje, które usłyszałem w jej głosie, przeraziły mnie jeszcze bardziej, niż wcześniejsza obojętność.
- Myślę, że powinieneś już iść.
To ona mnie zdradziła.
To ona mnie zostawiła.
Ale to ja zniszczyłem ją jako pierwszy.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro