Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

chapter 6.

This place will be the end of me
Take me out, LA

She pulled up to the studio
Nobody's watching
She closed the door and then she locked it
For me, for me
We had sex in the studio
Nobody walked in
I cut my verse and then she popped it
For me, for me
LA girls all look the same
I can't recognize
The same work done on their face
I don't criticize
She a coldhearted bitch with no shame
But her throat too fire

~"Escape from L.A." - The Weeknd

Abel.

Minął kolejny miesiąc. A ja dalej myślałem o brunetce, którą dalej kochałem całym sercem. Z Bellą było mi... dobrze. Ale nie tak, jak z Seleną. Nie było między nami nic poza pożądaniem. Chociaż w takiej sytuacji dobre i to. Przynajmniej czułem cokolwiek.

Bella była... pozytywnie szalona. Pewnego wieczora podjechała do studia, gdzie przesiadywałem, nagrywając płytę. Weszła, zamknęła drzwi. Ja wiem, że pewnych rzeczy nie robi się w takich miejscach, ale... Czułem miłą odmianę, kochając się z nią w studiu. To było coś innego.

Ale po powrocie do domu znów otaczał mnie zapach Seleny. W garderobie zostało jeszcze kilka jej rzeczy, o których zapomniała. A może specjalnie je zostawiła, z nadzieją, że do siebie wrócimy? Chyba żadne z nas nie spodziewało się, że to się tak potoczy i zajdzie aż tak daleko.

Jej wspomnienie mnie dobijało. Była wszędzie w tym domu, w tym mieście. Dusiłem się tym.

Musiałem wydostać się z L.A.

Selena.

- Więc... Zechcesz mi to wytłumaczyć? - spytałam.

Chwilę wcześniej przyłapałam Nick'a na rozmowie z jego braćmi, której tematem była jakaś tajemnicza dziewczyna.

- Ja... Nie byłem z tobą nigdy szczery.

- To już wiemy - kiwnęłam głową. 

- Nie, to nie tak, po prostu... Jest ktoś, kogo dalej kocham.

Jest ktoś inny. Znowu. Ktoś albo coś co wchodzi między dwoje ludzi. Ja i Abel rozpadliśmy się, bo weszły między nas niedomówienia, brak zaufania, narkotyki i ukrywane sekrety. A między mnie a Nicka...

- Hm. Mogłam się tego spodziewać. Znowu się dałam oszukać - wstałam z łóżka. 

- Przepraszam, Selena, naprawdę nie chciałem kłamać. Nie chciałem robić z ciebie idiotki, ale... Uh, fuck, myślałem, że to będzie łatwiejsze. Ja i Pri rozstaliśmy się dosyć nagle i to nie było łatwe, ale ja się z tego nigdy nie wyleczyłem i... I wtedy spotkałem ciebie, równie podłamaną i zranioną i chwilowo wróciło do mnie uczucie, którym kiedyś cię darzyłem i stwierdziłem, że coś może z tego wyjść i...

- Więc miałam być dla ciebie lekiem na całe zło, tak? Wykorzystałeś mnie!

- Nie! Nie, w ogóle nie, naprawdę. Nikogo nie darzę takim szacunkiem, jak ciebie. Po prostu bardzo się pomyliłem. Przepraszam. Nie chciałem cię skrzywdzić.

Przeczesałam włosy palcami. 

- Przepraszam cię. Z tym, że wiem, że... Ty też kogoś kochasz - spojrzałam na niego zaskoczona. - I oboje wiemy, że to nie ja - wziął mnie za rękę. - Cokolwiek by się nie stało, nie daj mu się znowu skrzywdzić, ok?

- Po prostu myślałam, że to wszystko się jakoś ułoży, że... - łzy naszły mi do oczy, a głos się złamał. Nick mnie przytulił. - Wiem, że tamto było moją winą, ale to, że wtedy się z tobą przespałam i... To chyba była suma wszystkich wydarzeń poprzednich miesięcy i liczyłam, że po tak trudnym i męczącym związku, którego mimo wszystko i tak nie żałuję, to... Liczyłam, że dostałam szansę, żeby to jakoś poukładać.

- Wiem. Przepraszam. Naprawdę mi przykro, ale nie możemy tkwić w czymś, co jest jedną wielką iluzją.

- Masz rację. Może lepiej, że tak wyszło.

Zapadła przyjemna cisza. Z powietrza wreszcie opadły te wszystkie kłamstwa i sekrety. Z Nickiem się nie kochaliśmy, to proste, ale dawał mi dziwne poczucie spokoju i bezpieczeństwa, którego od dawna nie czułam.

- Możemy pozostać przyjaciółmi? Nie chcę być jedną z tych par, które potem nie umieją ze sobą rozmawiać.

- Oczywiście, że tak, Sel. Cokolwiek by się nie stało, jesteś dla mnie bardzo ważna. Zawsze możesz na mnie liczyć, pamiętaj.

- Dziękuję. Ty na mnie też. 

Co było potem? Potem spakowałam się i wsiadłam w samolot do Nowego Jorku. Wybierałam się na urodziny Nialla, no a poza tym dawno nie widziałam się z Julią i Shawnem i czułam, że oboje mają mi wiele do opowiedzenia.

Samolot niestety się opóźnił, więc gdy dojechałam do hotelu, impreza trwała już od ponad pół godziny. Przebrałam się w długą, złotą spódnicę, czarny top i beżowy trencz, a na nos nasunęłam okulary przeciwsłoneczne i czym prędzej ruszyłam na przyjęcie.

Przed drzwiami złapał mnie Louis.

- Hej.

- Hej. Słuchaj, Jules śpiewa waszą piosenkę - wcisnął mi mikrofon w ręce. - Zrób jej niespodziankę! - krzyknął jeszcze i czym prędzej się oddalił.

- Ale- Lou!

Nie uzyskawszy reakcji, westchnęłam i przyłożyłam ucho do drzwi. 

- But all my friends, they don't know what it's like, what it's like
They don't understand why I can't sleep through the night
I've been told that I could take something to fix it
Damn, I wish it, I wish it was that simple, ah
All my friends they don't know what it's like, what it's-

Otworzyłam drzwi i weszłam do środka, zaczynając swoją zwrotkę.

- Always wanted to be one of those people in the room
That says something and everyone puts their hand up
Like, "If you're sad put your hand up
If you hate someone, put your hand up
If you're scared, put your hand up"Feel like I'm always apologizing for feeling
Like I'm out of my mind when I'm doing just fine
And my exes all say that I'm hard to deal with
And I admit it, hahah, it's true


Mina Jules była bezcenna. Gdy skończyłyśmy śpiewać, wpadła mi w ramiona i się rozpłakała. 

- Hej, kochana - powiedziałam.

- Ale miałaś wejście - pociągnęła nosem.

- Jak wchodzić spóźniona, to z przytupem - zaśmiałyśmy się.

- Boże, ale się stęskniłam.

- Chodź, zejdźmy lepiej i porozmawiajmy.

Stanęłyśmy gdzieś na uboczu.

- Nie chcę psuć dobrego nastroju, ale muszę spytać, jak się czujesz.

Wiedziałam, że z Julią nie jest najlepiej od... dawna. Bardzo dawna. Pewnego lata cholernie się zakochała. Tak na zabój. W Michael'u Cliffordzie z 5 Seconds Of Summer. Poznali się na wakacjach w Nowym Jorku, a on na sam koniec porzucił ją dla jakiejś innej dziewczyny. Julia nigdy już nie była tą samą osobą.

- Jest... Lepiej. Dzięki Mike'owi wychodzę na prostą.

Poczułam, jakby uderzyła mnie w twarz.

- Czekaj... MIKE'OWI?!

Nie, nie, nie, nie, nie; nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki, ile razy, ILE RAZY ją uczyłam, że nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki? ILE?!

- Ciszej! Tak, Mike'owi. Shawn'owi też gały wyszły na wierzch, ale zaufaj mi. A tak w ogóle jak ty się czujesz?

- W porządku. Odkąd uwolniłam się z tej iluzji jaką był związek z Nickiem, czuję się... Lepiej.

- Ah, tak, widziałam twoją wiadomość. Ale cieszę się, że jakoś to się układa.

- No, można tak powiedzieć.

- Dobra, idę do Mike'a i chłopaków, do potem!

Zostałam sama i dopiero rozejrzałam się po zebranych osobach. Było tam cholernie dużo ludzi. Cholernie. 

Patrzą na ciebie.

Wyglądasz tragicznie.

Na pewno źle o tobie myślą.

Zamknij się, mózgu. Zamknij się, błagam. Nie rób mi tego teraz, nie dzisiaj.

Oddychaj. Nie mogę, coś zaciska mi się na płucach, uniemożliwiając oddech.

Uciekaj. Wychodzę do łazienki.

Gdy otwieram drzwi, wpadam na kogoś.

- Sel?

- Shawn?

- Wszystko w porządku? 

- Tak, ja... Ja... To tylko... - zaczynam się jąkać czując, jak niewidzialna dłoń zaciska się wokół mojej szyi. Dotykam jej, usiłując walczyć z własnym ciałem i nabrać choć łyk powietrza.

- Selena, spokojnie - mówi stanowczo, po czym bierze mnie za ramiona i przesuwa w bardziej ustronne miejsce. Nie jestem w stanie zarejestrować, gdzie dokładnie się znajduję, mam mgłę w mózgu. - Sel, patrz na mnie - kieruje moją twarz na swoją. - Oddychaj, proszę, powoli oddychaj.

Kręcę głową. Wiem, że nie jestem w stanie.

Nie wiem, co się dzieję. W jednej chwili czuję, jakbym obserwowała całe zdarzenie z boku, a jednocześnie patrzę na Shawn'a i moja wizja jest rozmyta, podwojona.

Moje dłonie się trzęsą, drżę od środka.

- Potrzebuję przestrzeni - mówię sama do siebie. Ale Shawn doskonale wie, że mogłabym znaleźć się na dachu wieżowca albo otwartym polu, a i tak nie miałabym jej wystarczająco.

Wydaje mi się, że ściany zaczynają się wokół mnie kurczyć, a brak miejsca odbiera mi tlen.

W tej chwili już nawet nie wiem, co było powodem mojego ataku paniki. Wiem, że nad tym nie panuję.

Gdy rano się budzę, nie pamiętam nic od momentu zakończenia rozmowy z Julią. Wiem, że miałam atak. Wiem kiedy, wiem, że znalazł mnie Shawn, ale nie jestem w stanie przypomnieć sobie przebiegu tych... No właśnie, kilku minut? Czy może kilkunastu, kilkudziesięciu?

Jedyne, o czym jestem w stanie się zorientować, to że nie znajduję się w swoim pokoju. Napierdala mnie głowa i jest mi niedobrze.

- Ja pierdolę - jęczę sama do siebie, łapiąc się za skroń.

- Selena? - słyszę głos przyjaciela, dobiegający zza drzwi, a po chwili brunet pojawia się w pomieszczeniu. - Jak się czujesz? - siada obok.

- Strasznie mnie boli głowa i chce mi się wymiotować - wymamrotałam. 

- To pewnie przez te leki, które ci dałem - drapie się po karku.

- Jakie leki? - marszczę brwi.

- Byłaś w takim stanie, że nie bardzo wiedziałem, co robić, więc poszedłem do twojego pokoju. W walizce w takiej czarnej kosmetyczce znalazłem leki w pudełeczkach. Na jednym z nich było napisane "tylko w szczególnych wypadkach", a w środku karteczka z napisem...

- "za mało, żebyś miała odlot, wystarczająco, żeby cię uspokoić" - dokończyliśmy razem.

- Dokładnie.

- Dziękuję, Shawn. Nawet nie wiesz, ile to dla mnie znaczy - przytuliłam się do niego.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro