Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

chapter 20.2

Feels so good to dance again
With my emotions undressed, I'm going in
With everything
To dance again

~ Selena Gomez, „Dance Again"

Abel.

- Palicie? - pytam, wychodząc z Drake'iem i Laną na taras. Oboje pokiwali głowami, więc wyciągnąłem paczkę w ich stronę. 

- Więc... - zaczęła Lana, odpalając papierosa. - Mów - uśmiechnęła się zagadkowo.

- O czym niby? - parsknąłem.

- No nie wiem, zacznij od czego chcesz: odwyk, Selena, jak to jest po prawie piętnastu latach na serio wytrzeźwieć? - Zaczął wymieniać Drake. 

- Akurat wam nie będę opowiadał farmazonów, bo wiecie, jak jest. Ciężko. Tym bardziej, że... Czuję się, jak inny człowiek. Jakbym nagle spadł na ziemię. Zaczynam czuć, że takie życie jest lepsze, ale dalej mnie ciągnie. W każdej nerwowej sytuacji pierwsze, o czym myślę, to żeby zajebać w żyłę. Ale wiem, że nie mogę - powiedziałem, patrząc przez okno na Selenę, śpiewającą z Shawnem. - Ona by tego nie zniosła.

- Kochasz ją - stwierdziła Lana, uśmiechając się.

- Co ty nie powiesz, pani miłość-nie-istnieje? - zaśmiałem się.

- Szczerze? Jak na was patrzę, zaczynam mieć jakiś dysonans poznawczy. Naprawdę, w momencie, w którym widzę, że Abel Tesfaye kogoś naprawdę kocha, to zaczynam przewartościowywać swoje przekonania.

- Kocham ją - przyznałem. - Bardzo ją kocham.

- To widać - dodał Drake. - Jak na nią patrzysz... To jest kurwa niesamowite, stary. Jesteś ostatnią osobą na świecie, którą podejrzewałbym o coś takiego.

- Ty nigdy nie tańczyłeś, Abel - zauważyła Lana. - Znamy się jakieś siedem lat i ja nigdy w życiu nie widziałam, żebyś z kimkolwiek tańczył, nie widziałam, żebyś się tak uśmiechał. Jesteś naprawdę szczęśliwy.

- Jestem - odpowiedziałem po prostu. - Ona jest... Kurwa, kocham ją tak bardzo. W końcu czuję, że komuś na mnie zależy. I wreszcie czuję, czym jest prawdziwy dom. Przy niej jest mój dom. Tutaj, w LA, nieważne. Ona jest moim spokojem. Jest dla mnie wszystkim.

- Widzisz, do jakiś to wniosków można dojść na trzeźwo? - Drake pokiwał głową ze śmiechem. - W życiu nie posądzałbym cię o bycie romantykiem.

Naszą rozmowę przerwała Selena, która wychodząc na taras potknęła się o próg i wpadła prosto w moje ramiona.

- Ups - zaczęła się śmiać. - Sorry, trochę mi się zakręciło w głowie.

Nie widziałem jej w takim stanie chyba nigdy.

- Kochanie, ile wypiłaś? - spytałem rozbawiony, wciągając ją na kolana.

- Niecałą butelkę wina. Ale wiesz jak jest. Pamiętaj chemiku młody, nie mieszaj psychotropów z alkoholem - zaśmiała się z własnego żartu. Pokręciłem głową z niedowierzaniem. - Zatańczysz ze mną?

- Uh... No dobrze, idź do środka, ja za chwilkę przyjdę.

Sel pocałowała mnie w policzek i wróciła do środka.

- Nigdy nie widziałem jej pijanej - zaśmiałem się.

- Poważnie? - nie dowierzał mój przyjaciel.

- No. Ona nie pije, bo mówiła, że właśnie tak się to kończy. Zjaraną, owszem, parę razy widziałem. Ostatnim razem było to po naszym rozstaniu, zanim się zeszliśmy, spotkaliśmy się w klubie, a potem się ruchaliśmy.

Moi przyjaciele wybuchli śmiechem.

- Idź do niej, Alvaro - Lana poklepała mnie w ramię.

Selena.

Tańczyłam z Shawnem do "Back to Black", kiedy podszedł do nas Abel, mówiąc:

- Odbijany.

Shawn podał mu moją dłoń.

- Zazdrośnik - zaśmiałam się cicho.

- Żaden tam zazdrośnik, przecież chciałaś tańczyć.

Z uśmiechem przewróciłam oczami.

- Jest idealnie, wiesz? - Powiedziałam. 

- Wiem. Wszystko jest idealnie.

Tańczyliśmy wpatrzeni w siebie, nie mówiąc nic więcej. Jednak gdy piosenka dobiegła końca, coraz mocniej czułam, jak mnie mdli. Aby uniknąć awarii na dywanie, szybko poszłam do łazienki. Abel poszedł za mną, pytając co się dzieje, ale nie byłam w stanie mu odpowiedzieć, a kiedy uklęknęłam nad toaletą, chyba sam odpowiedział sobie na to pytanie, bo pochylił się nade mną i zebrał moje włosy w garść, abym ich nie ubrudziła. 

- Już dobrze? - spytał, gdy przestałam wymiotować.

- Tak, jest okej.

Wstałam i podeszłam do umywalki, aby umyć zęby. 

- Chcesz się położyć? - spytał Abel, patrząc na mnie z zatroskaną miną. 

- Nie, spokojnie - zaśmiałam się. - Strasznie panikujesz. Ja tak mam, Abel, serio. Nie denerwuj się. Shawn rzygał już dzisiaj dwa razy, bo też bierze leki. Tak już jest. Nie przejmuj się.

Wypłukałam usta i usłyszeliśmy, jak Ricky krzyczy:

- Abel! Gdzie jesteś?!

Zaśmialiśmy się.

- Idź - pocałowałam mężczyznę. - Ja pójdę zapalić.

Wyszłam na taras, gdzie siedzieli Lana, Gerald, Ashley, Drake i Sal.

- Hej, ślicznotko - powiedziała Lana. - Chodź, pogadamy.

Usiadłam obok nich i odpaliłam papierosa.

- Jak z nim? - spytał Sal. - Tylko szczerze.

- Jest dobrze. Nigdy nie było między nami tak dobrze. Wreszcie mam poczucie jakiejkolwiek stabilizacji, serio.

- Na pewno? Bo wiesz, jakby było trzeba, to mogę mu wpierdolić - zaśmiał się Sal.

- Nie no, stara się, naprawdę, widzę to.

- W końcu ma o co - uśmiechnęła się Lana. - Jest z tobą bardzo szczęśliwy, wiesz? On nigdy z nikim nie tańczył, Selena. Nigdy.

- Nie wiemy, co z nim robisz, ale robisz to dobrze - dodał Drake. 

Czułam, że łzy nachodzą mi do oczu.

- Dziękuję. Dobrze jest słyszeć takie słowa. 

- Ale wiemy, że ten człowiek nie jest łatwy. Pamiętaj, że jakby coś się działo, to nie jesteś z tym sama - zapewniał mnie Gerald. - Jesteśmy jego przyjaciółmi, a zatem twoimi też. Gdybyś kiedykolwiek potrzebowała, żeby ktoś przemówił mu do rozsądku, to jeden telefon i zapierdalam tu z LA. Serio.

- A ja tego dopilnuję - dodała Ashley.

- Dziękuję. Jesteście naprawdę wspaniali.

Gdy wróciłam do środka, Ariana spała z głową opartą na stole, Shawna, Rickiego, ani Mike'a nie było w zasięgu mojego wzroku, a Taylor i Abel siedzieli na kanapie i scena, której stałam się świadkiem, była warta absolutnie każdej sekundy.

- Twoje włosy - mówiła Taylor, ściskając czuprynę chłopaka. - Twoje włosy są takie miękkie.

Abel spojrzał na mnie wzrokiem mówiącym "ratuj mnie", więc zainterweniowałam.

- Taylor, może położysz się spać, co? - zaproponowałam.

- W sumie... Zmęczona jestem nawet. 

- No właśnie, chodź - wzięłam ją pod rękę. - Gdzie reszta? - spytałam, zwracając się do siedzącego na kanapie mężczyzny.

- Shawn zezgonował, a Mike i Ricky po prostu zasnęli, więc obudziłem im i kazałem iść do łóżka. 

- Okej. Ja odprowadzę Tay, a ty zajmij się Ari - poprosiłam.

- Się robi.

Odprowadziłam blondynkę do sypialni, którą dzieliła z Shawnem, i wróciłam na dół. Nikogo tam już nie było. Po chwili Abel zszedł po schodach.

- Gdzie wszyscy? - spytałam.

- Poszli za przykładem zgonujących i położyli się spać - odpowiedział. - Chodź, pomogę ci tu trochę ogarnąć. 

Zaczęliśmy zbierać wszystkie szklanki, talerzyki i sztućce do zmywarki. Po kilkunastu minutach wszystko było w miarę doprowadzone do porządku. Abel przyciągnął mnie do siebie i pocałował. Podsadził mnie na blat i nasz pocałunek stał się zdecydowanie bardziej namiętny.

- Marzę, żeby rozebrać cię z tych spodni, odkąd je założyłaś - wymruczał w moje usta.

- Ekhm - usłyszałam głos Lany. - Przepraszam, nie chciałam w niczym przeszkodzić, chciałam tylko szklankę wody.

Trochę się od siebie odsunęliśmy, aby nie czynić tej sytuacji bardziej niezręczną, niż i tak była.

- Szklanki są w tej szafce - pokazałam.

- Dzięki. Jesteście obrzydliwi tak swoją drogą - powiedziała dziewczyna, nalewając sobie wody. - A ty chyba masz za ciasne spodnie - zwróciła się do chłopaka. - Dobranoc.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro