Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

chapter 2.

You try with me so many times
You're cryin' out behind the smiles
And I can see right through the lies
And what we had is dead inside
You're actin' like it's still alive
And you still wanna make it right
I know
But I've been the hardest to love
You're tryna let me go
And I can see it, I can see it

~The Weeknd - "Hardest to love"

Selena.

Gdy wracam do domu, widzę mój największy koszmar. Coś, co od zawsze nad nami wisiało i było moim największym lękiem. Czy byłam tego ryzyka świadoma wiążąc się z nim? Tak. Wybrałam związek z osobą uzależnioną, świadoma tego, czym jest współuzależnienie.

Do momentu, w którym nie przyszło mi stanąć z tym twarzą w twarz.

Skąd miał narkotyki? Jak je przede mną schował? Dlaczego ich nie znalazłam? Tego nie wiem.

Wiem tylko, że gdy udało mi się wpakować go wreszcie do łóżka, wzięłam walizkę i spakowałam wszystkie swoje rzeczy. Zajęło mi to wiele godzin, poszłam spać na kanapie około piątej nad ranem.

O dziewiątej obudził mnie brzęk tłuczonego szkła i "kurwa" dochodzące z sypialni. Wstałam i udałam się tam. Stanęłam w drzwiach i czekałam, aż Abel na mnie spojrzy.

- Obudziłem cię? - spytał, gdy wreszcie mnie zauważy.

- To nie jest teraz twoje ani moje największe zmartwienie.

- Co masz na myśli?

Westchnęłam i podeszłam do łóżka, po czym usiadłam naprzeciw chłopaka. Wzięłam go za ręce.

- Abel, posłuchaj...

- Przepraszam cię za wczoraj. Ja nie-

- Daj mi skończyć! Ja... Abel, ja nie mogę cię dłużej ranić. Bardzo cię kocham. Tak bardzo cię kocham. I dlatego nie mogę dłużej ci tego robić. Nie mogę dawać ci nadziei, że wszystko będzie w porządku, a potem znów odpychać... Nie chcę cię tak krzywdzić. Dopóki sama sobie ze sobą nie radzę, to nie poradzę sobie z tobą. Będę z tobą szczera, zrobiłam wczoraj coś bardzo głupiego. Poszłam... Do klubu i...

Boże, nie spodziewałam się, że to będzie takie trudne.

- Przespałaś się z kimś? - spytał z łzami w oczach.

- Naprawdę przepraszam - przełknęłam łzy. - Bardzo, bardzo cię kocham. Jesteś najlepszym facetem, jakiego w życiu spotkałam, i właśnie dlatego muszę przestać dawać ci powody do kwestionowania twojej własnej wartości. Wiem, że dlatego jesteś zazdrosny i... Nie mogę cię zniszczyć. Za bardzo cię kocham. 

- Więc dlaczego nie pozwolisz mi pokochać ciebie?

- Bo nie umiem grać w tę pojebaną grę, jaką jest miłość. Przepraszam. Uwierz mi, tak będzie lepiej. Znajdziesz sobie kogoś, kto pokocha cię lepiej, niż ja. Nie zasługuję na to, żebyś się dla mnie tak poświęcił. I bardzo chciałabym pomóc tobie i przez ten cały czas starałam się to robić, ale potem znów cię raniłam. Jestem zepsuta. Nie mogę i ciebie zniszczyć.

- Selena... Czy ty chcesz... Czy ty chcesz odejść?

- Robię to, bo cię kocham - szepnęłam.

- Nie. Nie. Nie. Nie. Proszę cię, Sel. To moja wina? To przez te narkotyki? Naprawdę przepraszam, ja-

- Właśnie powiedziałam ci, że to moja wina, co do ciebie nie dociera? Poza tym... Oczywiście, że jestem zła za te dragi, ale gdyby nie ja, nie wziąłbyś ich, gdybym wtedy nie wyszła, gdybyśmy się wtedy nie pokłócili. Wszystko sprowadza się do mnie.

- Sel, ale... Przez te wszystkie lata... Ty nie zdajesz sobie sprawy, jak bardzo mi pomogłaś.

Pokręciłam głową.

- Nie mogę cię dłużej niszczyć.

Łzy popłynęły po mojej twarzy.

- Co wczoraj wziąłeś? Skąd to miałeś?

- Selena-

- Odpowiedz - powiedziałam twardo.

- To... Xanax. Jest w...

- Lekach. Moich lekach.*

Wstałam z łóżka.

- Sel-

- Przepraszam, Abel. Bardzo cię kocham.

Gdy wyszłam z domu, zadzwoniłam do Taylor z pytaniem, co by powiedziała gdybym złożyła jej wizytę w Londynie. Jeszcze tego samego dnia wsiadłam w samolot do Anglii.

Abel.

Wyszła. Znowu. Z tą różnicą, że tym razem wiedziałem, że nie wróci.

Czy ciężko było ją kochać? Bardzo. Selena miała za sobą trudną przeszłość, z której się nie wyleczyła. Próbowałem jej pomóc, ale, jak widać zawiodłem.

Bo ze mną jej też było trudno. Ale dzięki niej wychodziłem na prostą. Przestać brać po 15 latach nie jest łatwo, a ona była moją jedyną motywacją. Którą właśnie straciłem.

Słyszę pukanie do drzwi, idę otworzyć. Przede mną staje mój przyjaciel, Gerald.

- G? Co ty tu-

- Selena do mnie napisała. Wiem wszystko, stary - władował się do mieszkania.

- A przylazłeś tu bo...?

Po co się wtrącał? Serio, wolałem przesiedzieć w samotności.

- Bo Sel ma ludzkie odruchy i mnie o to poprosiła.

Wszedł do kuchni i zajrzał do szafki nad lodówką. Wyciągnął z niej koszyczek z lekami.

- Zabieram - pokazał mi kilka kartoników z lekami Seleny.

- Czy ona-

- Zapomniała tego zabrać i poprosiła, żebym to od ciebie zabrał i wyrzucił.

- Nie jestem małym dzieckiem.

- Jesteś ćpunem. 

- Szczery jak zawsze - zaśmiałem się i wystawiłem mu środkowy palec. - Przypominam ci, że to ciebie psy zgarnęły za kokę. 

- Ej! Nie łap za słówka, co? Poza tym sam znasz różnicę.

- Tak, tak, wiem. Swoją drogą, jak ty i Ashley?

- Yh- Lepiej nie mówić - mruknął i przeskoczył przez oparcie kanapy, żeby na niej usiąść.

- Co się stało? - zdziwiłem się. 

Gerald i Ashley byli... Na tym etapie związku, w którym nie widzieli nikogo poza sobą nawzajem.

- Nah, nie chce mi się o tym gadać.

- Nie to nie - wzruszyłem ramionami.

- W ogóle, gratuluję.

- Czego?

- No, z Arianą Grande nie jest zbyt łatwo o współpracę.

- O czym ty gadasz? - zdziwiłem się.

- To ty nic nie wiesz? Byłem dzisiaj w siedzibie wytwórni, wszyscy gadają tylko o tym, że Arianka chce nagrać z tobą piosenkę!

- Naprawdę?!

Poszedłem do sypialni po telefon. Gdy go uruchomiłem miałem miliard wiadomości i telefonów z wytwórni. Odpisałem tylko krótkie "zgadzam się".

Gdy wróciłem do salonu, Gerald już czuł się jak u siebie i uruchomił MTV na telewizorze. Leciało akurat "Wolves" Seleny.

- Świat mnie dziś nienawidzi - stwierdziłam. - Spójrz na nią - odpaliłem papierosa. - Jest... Idealna.

- Może aż za bardzo? - spojrzałem na niego pytająco. - Może za bardzo chciała być dla ciebie idealna? Nie każdy potrafi jednocześnie podnosić siebie, kogoś i jeszcze udawać, że jej życie jest normalne. Ashley powiedziała mi raz, że sposób, w który ludzie odchodzą mówi ci o nich wszystko. A ona... Odeszła, chcąc dla ciebie dobrze, więc... Może ona miała rację? Stary, ja nie wiem, jak do końca było między wami, ale ona może miała na to inny pogląd i jeśli spojrzysz na to z jej perspektywy dostrzeżesz, że chciała dla ciebie dobrze.

- Z której strony? - parsknąłem.

- Co ci dokładnie powiedziała?

- Że... Nie chce mnie ranić, że bardzo mnie kocha, ale sama sobie ze sobą nie radzi i nie chce dawać mi nadziei, że kiedyś będzie normalnie i że znajdę kogoś, kto będzie dla mnie lepszy. Wczoraj mnie z kimś zdradziła.

- Au.

- To akurat trochę moja wina. Byłem chorobliwie zazdrosny.

- Sam widzisz, że to chyba do niczego dobrego nie prowadziło.

- Nic nie wiesz, więc nie wyciągaj takich wniosków - wkurzyłem się. - Ty lepiej się wynoś i ratuj swój związek z Ashley, dopóki nie jest za późno. - Gerald westchnął. - No idź stąd!

Mój przyjaciel z westchnieniem wychodzi z domu, uprzednio zabierając torbę z lekami Seleny. Gdy zostaję sam, w tle kończy się utwór Sel. I've been running through the jungle, I've been crying with the wolves to get to you. Czy naprawdę tak dotychczas wyglądało nasze życie? Czy naprawdę usypiała swoje własne demony, żeby walczyć z moimi?

* Alprazolam - powszechnie znany jako xanax, jest substancją psychoaktywną, którą wykorzystuje się w lekach na takie schorzenia jak ataki paniki, lęk społeczny. Dość łatwo go przedawkować - maksymalna dzienna dawka to 10mg.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro