-6- Akcja swatka
~Dust~
-O co ci właściwie chodzi, co?
-O nic! Zostaw mnie w spokoju!- a temu znowu odwala...
-Jeżeli masz coś do mnie, to mi powiedz, a nie zachowujesz się jak księżniczka z okresem.- w końcu puściły mi nerwy.
-Chcesz wiedzieć o co mi chodzi?!- no tak, o tym właśnie mówiłem- Odkąd zostałem tutaj przydzielony robię wszystko co mogę, żeby Ganz zwrócił ma mnie uwagę! A ty pojawiasz się tutaj z dnia na dzień i niszczysz wszystko!- był taki wściekły, że aż czułem, że zaraz rzuci się na mnie z pięściami.
-Brzmisz jakbyś się w nim zakochał, czy coś.- spiorunował mnie wzrokiem i odszedł.
-Jesteś idiotą!- wykrzyknął zanim zniknął mi z oczu.
***
Wspominałem już że mi się nudzi? Siedzenie tutaj i czekanie na nich kiedy mają te swoje misje jest naprawdę denerwujące. Czuję się teraz jak taki pies, który pilnuje domu właścicieli. Nie sądziłem, że kiedykolwiek to powiem, ale zaczynam tęsknić za Ganz'em. Zaraz się ściemni, a ich jeszcze nie ma! Wspomnę, że wyruszyli rano. Aktualnie znalazłem sobie twórcze zajęcie i leżąc na podłodze liczę wszystkie odpryśnięcia farby na suficie. Eh... na serio mogliby mnie już wziąć na jedną z tych misji. Siedzę tutaj od czterech miesięcy, chyba w końcu mogą mi zaufać, nie? Nawet Undyne już przestała pluć jadem, kiedy mnie widzi. Moje wyniki u psychologa są w miarę dobre, a w walce przewyższam cały ich oddział razem wzięty co najmniej pięciokrotnie. No może z wyjątkiem Ganz'a...
- Nie leż na ziemi, bo się przeziębisz.
-Ganz!- krzyknąłem i wstałem z podłogi.
-A od kiedy ty się tak cieszysz na mój widok, co?- lekko się uśmiechnął.
-Nudno tu strasznie było. A przez to- uniosłem rękę z bransoletką do góry- nie mogę nigdzie wychodzić.
-Więc muszę cię zmartwić.- ściągnął górną część ubioru i założył ciemnoszarą bluzkę- Wychodzimy z chłopakami do baru, przyszedłem tu aby się przebrać.
-Super!- krzyknąłem i znowu położyłem się na ziemi- A ja znowu tutaj zostanę i będę się nudził.- Ganz nachylił się przed moją twarzą.
-A kto ostatnio krzyczał, że nienawidzi wszystkich, co?
-Nienawidzę to za mocne słowo. Przecież od tego czasu mogło mi się w główce poprzewracać. Przez te wizyty u Toriel to mi się za chwile już wszystko zacznie mieszać. W dodatku rozmowy z Asy'm tak strasznie ryją banie!
-Dobra, to ja idę.- już cały ubrany w strój cywila zaczął iść w kierunku wyjścia z biura, ale w ostatniej chwili złapałem go za kostkę.
-Nieeeee idź.
- Dust.
-No weź.- westchnął.
-Chcesz iść ze mną?
-A mogę?- zapewniam, że jeszcze nigdy nie udało się komukolwiek usłyszeć w moim głosie tyle entuzjazmu co teraz.
-Jeżeli będziesz grzeczny, to tak.- i właśnie w tym momencie drzwi się otworzyły i stanął w nich Sansy. Kolejny raz zastał nas dziwnej sytuacji. Aktualnie leżę na ziemi i trzymam Ganz'a za kostkę. Ten to ma wyczucie czasu.
-A wy co znowu odwalacie?
- Dust próbuje mnie namówić, żebym go nie zostawiał.
-I mi się udało. W pewnym sensie.
-Aha.- powiedział z wkurwem w głosie i zatrzasnął drzwi. A temu się znowu okres spóźnia, czy co?
Eh... Jak sprawić żeby ta Królowa Lodu przestała się w końcu dąsać? Ja naprawdę rozumiem, że jest zazdrosny i te sprawy, no ale bez przesady! Nie traktuję Ganz'a nawet jak kumpla, więc tym bardziej nie powinien się martwić o nasze stosunki. A może by ich zeswatać? Sansy na pewno leci na Ganz'a, ale czy to działa w obie strony? Nie jestem pewny. Mimo wszystko spróbuję coś zrobić. Może nawet podczas tego wypadu na miasto? Sansy w końcu dałby mi spokój, a Ganz przestałby aż tak bardzo mnie kontrolować.
-Ha, ja to jestem genialny!- powiedziałem to na głos?
-Geniusz, ubieraj się, bo wychodzimy.- Ganz rzucił we mnie moją bluzą.
-Tak, tak. Ganz...- a dobra, walę prosto z mostu- Podoba ci się Sansy?- aż normalnie mu się źrenice zwężyły.
-Związki w pracy mogłyby nam tylko zaszkodzić.
- No błagam! Zatrudniłeś psychopatę, który po dostaniu się do broni mógłby was wszystkich pozabijać, a martwisz się o związki w pracy?
- Dust, nie drąż tematu.- powiedział stanowczo.
-Czyli ci się podoba!- na jego twarzy pojawił się kolorek, to tylko utwierdza mnie w moim przekonaniu.
-Jeszcze chwila i nigdzie ze mną nie idziesz.- to już jest szantaż.
- Dobrze, będę grzeczny.
Ubrałem swoją bluzę i wyszliśmy razem z Ganz'em z biura. W końcu wyjdę do miasta! I tym razem nie do psychologa! Ten dzień nie mógł się lepiej zakończyć.
Przed wyjściem czekali już na nas Sansy i Undyne. Ryba była ubrana w czarną bluzkę na ramiączkach i jeansy, zaś szkielet czarną koszulkę, a na nią nałożona niebieska bluza. Do tego czarne spodnie. Jednak jedna rzecz się u niego zmieniła, a mianowicie czarna opaska na oku. Miał ją już kiedy przyszedł do biura Ganz'a? Jeżeli tak to nawet nie zwróciłem na to uwagi. Co mu się stało?
-Zabierasz go ze sobą?- Undyne się zdziwiła- Nie boisz się, że... no wiesz...
-Wszystkich pozabija.- dokończył Sansy z typową dla siebie pogardą w głosie.
-Będę grzeczny, spokojnie.- powiedziałem z wyraźną niechęcią skierowaną do tej dwójki. Już chciałem wyjść za drzwi, ale zatrzymała mnie jedna, istotna sprawa. Cofnąłem się gwałtownie i wpadłem na Ganz'a. Straciłem równowagę i wywróciłbym się gdyby szkielet mnie nie złapał.
- Co się stało?
-Zapomniałeś o czymś.- wskazałem na bransoletkę.
-Przepraszam.- wyciągnął z kieszeni ten patyczek i dezaktywował to metalowe dziadostwo. Spojrzałem kątem oka na Sansy'ego, który wyglądał na dość poirytowanego.
-Idziemy w końcu? Chłopaki czekają!- no i wyszedł.
-Chodźcie za nim, bo się obrazi.
-Właściwie to ja...muszę do łazienki.- lepszej wymówki wymyśleć nie mogłem!- Undyne, chodź ze mną.- złapałem ją za rękę i zacząłem ciągnąć w kierunku ubikacji.
- Co?- wyrwała swoją rękę z mojego uścisku.
- No chodź ze mną!
- Co ty chcesz robić w łazience?! I dlaczego ze mną?!
-Pogadać.- znowu zacząłem ją ciągnąć, aż dotarliśmy do celu- Słuchaj Undyne.- zamknąłem drzwi- Pomożesz mi w czymś?
-Zależy w czym.
-Mogłabyś pilnować mnie dzisiaj zamiast Ganz'a?- otworzyła szerzej oczy, ale po chwili nabrała podejrzliwego wyrazu twarzy.
- Co ty kombinujesz, co? Jeżeli myślisz, że uda ci się zwiać to się grubo mylisz.
-Spokojnie. Chcę tylko, żeby Ganz i Sansy pobyli trochę sam na sam.
-Bo?
- Bo bawię się dzisiaj w swatkę, a nic mi się nie uda, kiedy Ganz będzie za mną cały czas łaził!- w końcu krzyknąłem. Denerwują mnie już te jej pytania. Ryba wybuchła śmiechem.- To pomożesz mi czy nie.
- No pewnie! Shipujesz go z Sansy'm, tak? W sumie chciałabym to zobaczyć.
-Czyli rozejm?-wyciągnąłem rękę w jej stronę- Na dzisiaj.
- No dobra.- uścisnęła moją dłoń.
***
Jestem pierwszy raz w życiu w barze, ale już stwierdzam, że nie przepadam za tym miejscem. Jest strasznie głośno, w dodatku wokół mnie znajduje się pełno potworów pod wpływem. W tej właśnie chwili Red namawia mnie, żebym też spróbował, ale ja chyba nie chcę. Alkohol śmierdzi i robi coś nie tak z mózgiem, a ja i tak go nie mam, więc wolę nie ryzykować. Mimo tego kątem oka widzę jak Ganz i Sansy siedzą na drugim końcu baru, piją drinki i się śmieją (pierwszy raz widziałem uśmiech u Sansy'ego!). Jak narazie plan "Akcja swatka" idzie dobrze.
-No wypij chociaż trochę.- zaraz mnie coś szczyści! Jak ci to tak smakuje to sam sobie wypij!
-Nie Red. Nigdy jeszcze nie piłem.
-No to tym bardziej spróbuj!- zaczął mi wciskać kieliszek pod nos- Jesteś już pełnoletni.
- Ale nadal nie chętny.- mimo tego natręt sobie nie idzie- Czy jeżeli spróbuję dasz mi spokój?- potwierdził skinieniem głowy. Dobra, raz Toriel śmierć.
-Ej chłopaki, patrzcie na to!- Red krzyknął.
-Nie zapomniałeś o mnie?- Undyne się oburzyła.
- No przecież powiedziałem "chłopaki".- kiedy miało już dojść do bójki pomiędzy tą dwójką przystawiłem kieliszek do ust i go przechyliłem. Fuj, to było obrzydliwe. Nie wiem co wszyscy w tym widzą. Lekko się skrzywiłem, a moja reakcja wywołała śmiech u "kolegów z pracy".
-Brawo Dust, to kolejny etap do zostania dorosłym.- poklepał mnie po plecach.
- Dust, chodź idziemy tańczyć!- Undyne złapała mnie za rękę i zaczęła ciągnąć na parkiet.- Ty bierzesz Ganz'a a ja Sansy'ego.- szepnęła mi do ucha i się zaśmiała. Może i piane potwory wywołują u mnie mieszane uczucia, lekko podpita Undyne mi się podoba. Nie drze się o wszystko co zrobię.
Podbiegliśmy do kochasiów przy barze i nic nie mówiąc wyciągnęliśmy ich na parkiet. Undyne chciała żeby się trochę wybawili i miło spędzili czas, a nie tak siedzą jak kołki. I w sumie ma rację.
Przez chwilę tańczyliśmy z nimi, ale po chwili usunęliśmy się im z drogi. Mimo tego, że naszym celem było to, żeby w końcu się pocałowali czy coś, widzę, że Undyne też się nieźle bawi. W pewnym momencie znowu zaczęła się śmiać. Nie miałem bladego pojęcia o co jej chodzi.
-Przypomniało mi się jak byliśmy mali i swataliśmy kolegów z podstawówki na przerwach.- powiedziała- Jak widać stare nawyki zostają.
-A pamiętasz jak bawiliśmy się w policjantów i złodziei? Zawsze byłaś policjantką.
-Normalnie prorocza gra.- znowu się zaśmiała- Żałuję, że to się wszystko tak skończyło.
- Ja też.- żałuję też, że pewnie jutro nie będzie pamiętała tej rozmowy, bo naprawdę przyjemnie się gada.
-Ej! Popatrz na nich!- Undyne wskazała palcem na Ganz'a i Sansy'ego.
~Ganz~
Naprawdę świetnie się bawię. Nie pamiętam kiedy ostatnio robiłem coś podobnego. Czasami warto trochę odpocząć od tego wszystkiego, zwłaszcza w dobrym towarzystwie. Obkręciłem Sansy'ego i złapałem w ramiona. Nie spodziewał się tego, ale mimo wszystko dalej się uśmiechał. Podoba mi się jego uśmiech, szkoda, że pokazuje go tak rzadko. Chciałem odwrócić głowę w stronę Dust'a i Undyne, ale nie. Dzisiaj mam wolne. Dzisiaj postanawiam się bawić.
- Co ta dwójka kombinuje?- Sansy przerwał ciszę.
-Wygląda na to, jakby chcieli nas zeswatać.- na moje słowa kości policzkowe Sansy'ego przyozdobił lekki błękit.- Może sprawimy im tą satysfakcję?
- Co masz na myśli?
Nie wiem czy przez jego rumieniec na twarzy, ten uśmiech, czy może alkohol, ale mam straszną ochotę teraz go pocałować. Wpatrywaliśmy się w swoje oczodoły przez dłuższą chwilę. Chcę się zebrać na odwagę, przecież lepsza okazja może mi się już nie zdarzyć. Mimo tego pewnie zastanawiałbym się jeszcze dłużej gdyby Sansy nie cmoknął mnie nagle w usta. Zrobił się cały niebieski na twarzy i zamknął oczodoły jakby w obawie, że na niego nakrzyczę. Jebać zasadę o związkach w pracy! Położyłem dłoń na jego kości policzkowej i złączyłem nasze usta w namiętnym pocałunku. Mam głęboko w miednicy czy inni patrzą, chcę oddać się w pełni tej chwili.
-Szefie.- powiedział, kiedy już odetchnął.
-Jestem Ganz.- znowu go pocałowałem. Kątem oka udało mi się dostrzec jak Dust i Undyne przybijają sobie piątkę.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro