Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

-3- Nowa praca

~Dust~

To strasznie dziwne że z więzienia wypuścili mnie tak od ręki, ale czuję, że ten Ganz nie jest do końca normalnym policjantem. Jednakże nie będę się skarżył, bo mi jest to na rękę, a jakby co to on będzie miał przesrane. Najważniejsze, że już nie muszę siedzieć w jednej celi z tym obleśnym typem. Fuj... chyba jeszcze się z tego nie otrząsnąłem.

- Dust, narazie będziesz mieszkał w moim gabinecie, dobra?- o, nieźle się zaczyna- Dopóki nie znajdziemy ci jakiegoś lepszego miejsca.
-Wszystko jedno. Mogę zasnąć w każdym możliwym miejscu. Mówię serio, jak byłem mały zasnąłem za lodówką, tak pomiędzy nią a ścianą. Tata szukał mnie trzy godziny, heh.
-Czyli fotel ci nie przeszkadza.
-No co ty! Taki luksus?- powiedziałem sarkastycznie. Jednakże kiedy posadziłem swoje zacne cztery litery na wcześniej wspomnianym meblu, przekonałem się, że jest naprawdę wygodny.- A ty gdzie śpisz?- mam nadzieję, że nie tutaj. Przy nim na pewno nie zasnę, nie ufam mu.
-Myślę, że dzisiaj raczej zostanę na nogach. Muszę zająć się papierkową robotą, która już od miesiąca zalega na moim biurku.- och, czyli jednak tu zostaje... super- Ale ty możesz zasnąć jeżeli chcesz, zwłaszcza, że jest już prawie północ. W szafce mam jakiś koc.- I on myśli, że ja przy nim zasnę? Jego niedoczekanie. Mimo tego, że jestem strasznie zmęczony po tym dniu pełnym wrażeń, wolę kontrolować to co robi. Dlatego przysunąłem drewniane krzesło bliżej jego biurka i na nim usiadłem.
-Jakie papiery?
-A co ty taki ciekawski jesteś?- po raz kolejny spiorunował mnie wzrokiem. Przeszły mnie lekkie ciarki, ale nie będę się wycofywał, skoro zacząłem.
-Chcesz, żebym tu pracował, więc muszę coś wiedzieć, prawda?- ha! Teraz to go zagiąłem!
-Dobra.- cicho westchnął- Większość z nich dotyczy interwencji, napadów i zatrzymanych przestępców. Uprzedzając twoje pytanie, tak, twoja karta też tu jest.- jeeeej, jestem sławny! W sumie już wcześniej wspominałem, że wiele osób z tego miasta mnie zna, głównie przez listy gończe.

No właśnie! Ciekawe czy w tym pokoju też jest moja buźka. Z tego co wiem na komisariacie takie mają, ale może nie do końca w akurat takich pomieszczeniach. Jednak nie zaszkodzi się rozejrzeć, a nuż widelec coś mi to da.

Zacząłem bacznie oglądać gabinet w którym teraz się znajdowałem, chociaż przez panujący półmrok ciężko było mi coś w ogóle dostrzec. Jedynie przed oczami pojawiały mi się różne szafki w kolorze mocnego brązu i bardzo dużo porozrzucanych papierów oraz segregatorów. Jak widać Ganz jest bałaganiarzem, ale nie będę na to narzekał, bo sam nie lubię sprzątać, za to żebyście widzieli Killer'a. To prawdziwy pedant! Zawsze kazał nam sprzątać miejsce w którym lokowaliśmy się nawet tylko na jedną noc. Stara szopa nie była wyjątkiem. Pewnie przez niego znienawidziłem sprzątanie. Jak to mówią, co za dużo to niezdrowo.

W końcu udało mi się zawiesić wzrok na czymś co przypominało tablicę korkową. Było na niej poprzyczepiane multum kartek i musiałem naprawdę wytężyć  wzrok, żeby zobaczyć co na nich było. Jednak mój trud się opłacił kiedy wypatrzyłem swoją buźkę. Naprawdę jestem aż taki przystojny? Ulala! Swoją drogą, czy nie powinienem być stąd ściągnięty, skoro już mnie złapali? Dobra, nie będę w to wnikał. Ciekawe czy Horror i Killer też tu są. Fajnie byłoby zobaczyć ich chociaż w taki sposób. W brew pozorom bardzo za nimi tęsknię. Są jak moi bracia. Taka straszna, trochę psychodeliczna rodzinka! Ciekawe czy są źli za to, że zamknąłem ich w szopie.

-Kim są dla Ciebie?- ni z tego ni z owego odezwał się Ganz.
- Co?
- Widzę na co się patrzysz. Wszystkie osoby, które przeżyły po spotkaniu z tobą mówiły, że widziały cię z tą dwójką.
-A, oni. Nie są istotni. Nie za bardzo za nimi przepadam.- oczywiście, że kłamię, ale nie chcę ich też wplątywać w tę chorą sytuację.- Ciągle za mną łażą i mnie denerwują.- a to akurat była prawda.
-Rozumiem.- znowu zaczął coś zapisywać- Pomyślałem, że jeżeli byliby tobie bliscy to mogliby też skorzystać na twojej nowej pracy.- zaśmiałem się pod nosem.
-Skorzystać?- jestem pewny, że siedzę tu za karę.
-Wiesz... narazie ściga ich policja, ale moglibyśmy udawać, że ich złapaliśmy, a tak naprawdę żyli by razem z tobą. Oczywiście jeżeli byś ich pilnował i brał za nich odpowiedzialność.- uśmiechnął się lekko.
-Przemyślę to...- powiedziałem pod nosem. Ten koleś zaczyna mnie naprawdę wpieniać! Ewidentnie wie więcej o mnie niż mogłem się tego spodziewać. Tylko skąd?

Oparłem głowę o ręce i zacząłem przyglądać się światłu świeczki. Ogień rozwiewał się na różne strony, co sugerowało, że okna, całkowicie zasłonięte przez rolety są nieszczelne. Kiedy tak wpatrywałem się w ten ogień robiłem się coraz bardziej senny. W jednej chwili moje ręce zdawały się już nie utrzymywać ciężaru i czaszka przeniosła się na biurko Ganz'a, oczodoły same mi się zamykały i w końcu nawet płomyk świeczki zniknął mi z oczu.

-Faktycznie potrafisz zasnąć wszędzie.- to było ostatnie zdanie jakie usłyszałem.

***

Zerwałem się gwałtownie z krzesła na którym siedziałem i zacząłem się rozglądać. Dopiero po chwili doszło do mnie to gdzie właściwie się znajduję. Zrzuciłem z siebie koc, który pojawił się na mnie w nocy nie wiadomo jakim sposobem i się przeciągnąłem. Niewygodnie mi się spało, kości mnie teraz bolą. A gdzie jest Ganz? Mówił, że będzie na nogach  całą noc. Znowu zacząłem się rozglądać. Jezu... ale jestem ślepy. Przecież on siedzi przede mną, albo leży, w zasadzie to śpi. Z głową w papierach, heh. W dodatku trzyma w ręce kubek kawy, w której jest długopis.

W sumie... skoro on śpi to mógłbym skorzystać z okazji i uciec. Przecież o to mi od początku chodziło. Zgodziłem się na to wszystko tylko po to aby wrócić do moich przyjaciół. Złapałem rękę za klamkę, ale jak mogłem się spodziewać drzwi były zakluczone. Super... zawsze pod górkę. Gdzie on mógł ukryć ten zasrany klucz? Może szafki? Ale ma ich tyle, że nie wygrzebie się stąd do jutra. Dobra, nie będę marnował czasu.

Przeszukiwałem jego szafki jak najciszej, chociaż parę razy coś mi się wywaliło i zrobiło hałas, na szczęście on ma twardy sen. Minęło co najmniej pół godziny aż udało mi się znaleźć upragniony przedmiot, ale najważniejsze, że już go mam. I mogę spieprzyć jak najdalej się da od tego miejsca i porąbanego policjanta.

-Wybierasz się gdzieś?- to pytanie padło akurat wtedy kiedy przekręcałem klucz w zamku. Aż dreszcz mnie przeszedł po kręgosłupie.
- Jestem głodny. Przeszukałem cały pokój ale nic nie znalazłem.
- Dobrze.- wstał z krzesła.
- Zaraz, co?
- Idziemy na stołówkę.- złapał moją rękę i przekręcił klucz. Następnie wyszliśmy z gabinetu a on spowrotem zakluczył drzwi- Pewnie twoi przyszli współpracownicy już tam siedzą, zapoznam cię z nimi.- w co ja się wpakowałem?

Nie no Dust, nie mogłeś usiedzieć na miejscu! Jeszcze ten tekst, że jestem głodny... Jestem najlepszym kłamcą jakiego znam, a wymyśliłem taką głupią wymówkę. Normalnie wstyd mi za siebie.

Przez całą drogę szliśmy w dość niezręcznej ciszy. Ja wykorzystałem ją po to, żeby ułożyć sobie w głowie wszystkie możliwe scenariusze tego co może się stać. Niestety większość z nich nie kończyła się dla mnie za dobrze, jeżeli są chociaż trochę sprytni wiedzą kim jestem, mogą też mnie znać z tych przeklętych listów gończych. Ganz nie pozwoli mi zrobić krzywdy, prawda?

Kiedy otworzyłem drzwi od stołówki wszystkie spojrzenia zostały skierowane na mnie. A patrzyli się tak, jakbym był jednym z cudów świata. Nie podoba mi się tu, chcę wrócić do biura Ganz'a. Jednak dreszcz przeszedł przez mój kręgosłup kiedy zobaczyłem znaną mi już dobrze twarz. Nie mówcie mi, że to ona, błagam żebym się mylił!

-Em... cześć?- no w końcu coś powiedziałem! Niestety nie dostałem odpowiedzi. Za to Ganz popchnął mnie lekko w stronę potworów i prawie się wywaliłem.
- Dust będzie teraz z nami pracował, czy wam się to podoba, czy nie.- zaczął Ganz.
-Ty chyba sobie jaja robisz!!- krzyknęła czerwonowłosa i walnęła pięścią w stół, ja za to instynktownie się odsunąłem. To nie tak, że się jej boję, ale jak rzuci się na mnie z pięściami będzie problem. Ja tu przybyłem w celach pokojowych.
-Undyne, słuchaj mnie.- czyli jednak miałem rację... mam przejebane- Spróbuj go przynajmniej zaakceptować.
- Jak mam akceptować takie coś?!- to miało mnie urazić?
- Jakoś. Pamiętaj, że jestem twoim szefem i to ja wydaję rozkazy.- zaorane głupia rybo- Dust, zaraz przyniosę ci coś do jedzenia.
-Czekaj! Nie zostawiaj...- no i poszedł-... mnie.

Nie no, już po mnie. Ta wredna ryba zaraz rzuci się na mnie z pięściami. Gdzie jest ten przydupas Ganz'a, ten... Jak on miał? Coś na S. Dobra, nie będę tutaj stał jak taki ostatni debil i czekał na Ganz'a, może tam do nich usiądę? Zdeklaruję, że nikogo nie zabiję. Nie, to w sumie jeszcze gorsze. Ja się już w ogóle nie będę odzywał. Po prostu tam usiądę i po sprawie.

- Co ty taki spięty jesteś?- lekko podskoczyłem, kiedy usłyszałem czyjś głos.
-Hm... nie wiem... Może dręczy go sumienie, czy coś. Ty w ogóle masz sumienie?- zignoruję to.
-Undyne, możesz chociaż na chwilę przestać zachowywać się jak wredna sucz?- nie igraj z ogniem ziomek. Nawet jak jeszcze byliśmy mali ona potrafiła nieźle dokopać. W sumie się nie dziwię, że została policjanką.
-Łatwo ci mówić. Ciebie to w ogóle nie rusza, prawda Red?- wzruszył ramionami- On zabił mojego najlepszego przyjaciela, kiedy byłam małą dziewczynką! W dodatku to był jego brat!- teraz to naprawdę jesteśmy główną atrakcją.
-Chybiłem.- na moje słowa jej źrenice się zwężyły- Zabiłem go przez przypadek. Celowałem w Charę.- znowu walnęła pięścią w stół.
- Co to w ogóle za wytłumaczenie?! Zabiłeś brata przez przypadek, bo chciałeś zabić małą dziewczynkę?!
-Undyne, nie mam zamiaru się o to kłócić. Było, minęło.- teraz to naprawdę ją rozwścieczyłem. Chciała mi przywalić swoją pięścią, ale zablokowałem atak, łapiąc ją za rękę- Jesteś pewna, że prowokowanie mnie jest dobrym pomysłem?- z przyzwyczajenia puściłem z oczodołu fioletowy dym. Mimo tego mówiłem nadal spokojnym tonem. Naprawdę nie chcę konfliktów.
~Aby na pewno? -znowu ten głos- Ona próbuje cię obrazić! Ja byłbym zły. Przecież to, że mnie zabiłeś stało się dawno temu. Kto by o tym pamiętał? -zobaczyłem w rogu pomieszczenia, w którym się znajdowałem mojego małego braciszka. Wyglądał strasznie, bo miał wielką dziurę, zajmującą mu połowę czaszki. Podszedł do Undyne i zaczął ją mierzyć wzrokiem- Cześć Undyne! Ale urosłaś. Byłoby z ciebie dużo prochu, prawda Dust? -puściłem rękę Undyne i ignorując ją położyłem twarz w dłoniach i starałem się jakoś uspokoić. Może wtedy Pap zniknie- Bracie, czy ty mnie w ogóle słyszysz?
- Nie. Nie chcę.- nagle poczułem znajome uczucie, czyjeś ręki na ramieniu.
- Dust, wszystko w porządku?- odwróciłem głowę i spotkałem się z twarzą Ganz'a.
-Ta... trochę gorzej się poczułem. Już jest okej.- co to było to przed chwilą? Przecież Pap nie żyje. Czy ja już wariuję? Ale przedstawienie urządziłem im na przywitanie...no po prostu zajebiście.

Jedno jest pewne - dobre pierwsze wrażenia są nie dla mnie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro