-22- No w końcu!
~Dust~
Mój cały ostatni tydzień przypomina jedną, wielką imprezę. Trzech pierwszych dni w ogóle nie pamiętam, trzy kolejne leżałem przykuty do łóżka i w sumie nie robiłem nic innego poza spaniem, jedzeniem i zwracaniem tego co zjadłem. A wczorajszy dzień spędziłem na bieganie z pokoju, do łazienki, ponieważ korzystając z tego, że w końcu mogę się ruszyć postanowiłem zarzygać kibel, a nie podłogę koło mojego łóżka. Łeb napierdziela mnie gorzej niż na kacu. W dodatku co chwilę jest mi bardzo zimno, albo bardzo gorąco. Jak na przykład teraz. Blue owinął mnie dość grubym kocem, a zważywszy na to, że wrzesień w tym roku jest zadziwiająco ciepły, czuję, że zaraz mi się kości rozpuszczą. Dlatego postanowiłem odkryć połowę swojego ciała, co od razu przykuło uwagę Berry'ego.
-Dust, nie ściągaj teraz koca.- znowu mnie przykrył. Ja nieeeee chcę!
-Gorąco mi.-położył dłoń na mojej czaszce.
-Nadal masz gorączkę. Masz się nie odkrywać, dopóki nie spadnie.-westchnąłem-Ale mogę przynieść ci wody.- kiedy tylko opuścił mój pokój, usłyszałem tuptanie małych stópek, zbliżających się do mnie.
-Co jest Printy? Powinieneś spać.
-Wujek też.- wspiął się na moje łóżko- Printy się matfi.
-Nie martw się słońce. Po prostu muszę swoje odleżeć.- wysunąłem rękę z pod koca i pogłaskałem go po głowie- Wszystko będzie dobrze.- uśmiechnął się do mnie. Po chwili zauważyłem, że Blue stoi we framudze drzwi i przygląda nam się również z uśmiechem.
-A kto to uciekł z pokoju?- Berry podszedł i wziął Print'a na ręce. Na twarzy dzieciaka pojawił się lekki grymas- O tej godzinie już powinieneś być w łóżku.
-A moglem tutaj?
-Musimy dać Dust'owi odpocząć.
-Ale jutlo lano przyjdę i poczytam wujkowi książeczkę.- to w sumie nawet urocze, że Printy udaje, że umie czytać, ale tak naprawdę opisuje to co jest na obrazkach. Przynajmniej jedna książka ma za każdym razem inną fabułę.
-Umowa stoi.
-Dobrze, w takim razie jutro wybierzemy książkę. Tobie też radzę się przespać.- rzucił mi zatroskane spojrzenie i wyszedł z Print'em z pokoju- I nie ściągaj koca!- krzyknął z korytarza.
W sumie drzemka może mi się przydać. Wspominałem już, że nienawidzę swojej roboty? Dlaczego to ja zawsze obrywam?! W momencie, kiedy budynek zaczął mi się walić na głowę, mogłem zacząć się zastanawiać, czy aby napewno ta praca była dobrym wyborem (jakbym w ogóle go miał). W sumie wiedziałem jakie szkody są w stanie wyrządzić jaskry w ciele potwora, ale nie spodziewałem się, że Flowey napakował tego tyle do takiej małej fiolki. Byłem naprawdę blisko tego, aby umrzeć. Sci powiedział, że tak duża dawka tak osłabiła mój organizm, że albo moje zdrowie spadłoby całkowicie do zera, albo po prostu moje kości by tego nie wytrzymały i zacząłbym się kruszyć. Zapamiętałem to, bo Sci mówił o tym z takim entuzjazmem, że to zaczęło się robić aż niepokojące. Entuzjazmował się też tym, że jaskry są tak szkodliwe dla szkieletów, które w zasadzie są najodporniejszymi potworami, jeśli chodzi o trucizny. Koleś ma nie równo pod sufitem. A ja się na tym znam, więc można mi wierzyć na słowo.
Tak czy siak. Myślałem o tym co by się stało, gdybym naprawdę tam umarł. Już nigdy nie zobaczyłbym swoich przyjaciół. Nigdy nie zobaczyłbym Blue. I nie miałbym okazji powiedzieć mu, że go kocham, jak również dowiedzieć się czy on w ogóle coś do mnie czuje. Ta myśl zaczęła męczyć mnie tak bardzo, że chyba nabrałem motywacji do tego, aby powiedzieć mu co czuję. Do tego czasu bałem się, że mnie odrzuci, zostawi, zniknie z mojego życia. Ale teraz... Jeżeli umrę w niewiedzy, będę pierwszą osobą, która popełniła samobójstwo w piekle. Powiem mu, kiedy wrócę w pełni do zdrowia, żeby przypadkiem nie wywołać u niego jakiegoś poczucia obowiązku czy coś. Tak postanowiłem, więc tak zrobię. Obym później tego nie żałował.
***
Nawet nie zauważyłem kiedy zasnąłem. Za to, kiedy się obudziłem, spojrzałem na zegarek na ścianie i okazało się, że moja drzemka trwała niecałą godzinę. Mimo tego, nawet mi to pomogło. Poczułem się trochę lepiej, przynajmniej na tyle, aby iść do łazienki i wziąć prysznic. Nie myłem się od około tygodnia (no chyba, że o czymś nie wiem) i nie tak, żebym się pocił czy coś, albo gdzieś wychodził, ale sama świadomość tego wprawia mnie w jakiś taki dyskomfort.
Kiedy byłem mały naprawdę lubiłem leżeć i nic nie robić i taka sytuacja pewnie byłaby dla mnie zbawieniem, ale teraz naprawdę tego nienawidzę. Czuję, że wiele ważnych rzeczy mnie omija i prawdopodobnie tak jest. Dlatego mam nadzieję, że szybko wrócę do formy. Wrócę do codziennego życia, do pracy, do tych zjebów, czyli moich współpracowników. Normalnie nie mogę się doczekać. Ale póki co muszę wstać z łóżka i doczołgać się jakoś do łazienki.
Przyznam, że to było trudniejsze niż myślałem i pewnie gdyby nie to, że przytrzymałem się ściany, zaliczyłbym bliskie spotkanie twarzą w twarz z podłogą. Na szczęście ubrania na zmianę leżą sobie w łazience, bo kompletnie o tym zapomniałem, a gdybym miał się teraz wracać, to by mnie szlag trafił.
Na ostatniej prostej do toalety zatrzymał mnie pewien dźwięk. Stanąłem koło drzwi do sypialni Blue i Print'a i korzystając z tego, że były lekko uchylone, zajrzałem do środka. Młody leżał na łóżku, a Berry siedział koło niego, głaskał go po czaszce i śpiewał kołysankę. Jakimś wielkim poliglotą to ja nie jestem, ale kompletnie nie mogłem skojarzyć w jakim w ogóle języku do niego śpiewał. Może kiedyś będzie okazja, żeby go o to zapytać, ale teraz nie będę im przeszkadzał. Zwłaszcza, że Printy jeszcze nie śpi. Już ledwo się trzyma, ale pewnie jakbym tam wszedł to całkowicie by się rozbudził. Z tą myślą znowu zacząłem kierować się do łazienki.
Kiedy już się tam znalazłem, odkręciłem wodę i zacząłem ściągać swoje ubrania. Chociaż w sumie mogłem to zamienić kolejnością, bo kiedy wszedłem pod prysznic, wszystko było mokre, tudzież śliskie, więc od razu się poślizgnąłem. Kolejny raz postanowiłem wykazać się mogą inteligencją (zerową inteligencją) i zamiast jak normalny potwór zaakceptować to, że się wyjebię, postanowiłem przed tym jeszcze się czegoś złapać. A że była to słuchawka od prysznica, skończyło się to tym, że tak czy siak zaliczyłem glebę, a słuchawka została w mojej ręce. Narobiłem tym dość sporo hałasu. Wspominałem już wcześniej, że nie chcę budzić Blueprint'a?
-Kurwa.- burknąłem pod nosem, czując na sobie strumień wody, wylewający się z zepsutego prysznica. Czy ja mogę mieć większego pecha?!
-Dust!- usłyszałem krzyk Blue. Chciałem, to mam...- Coś się stało? Dobrze się czujesz? Mogę ci jakoś pomóc?
-Nie wchodź!- krzyknąłem próbując się podnieść, co niestety uniemożliwił mi ból w kręgosłupie, bo to właśnie na niego upadłem- Jestem pod prysznicem, nie mam na sobie ubrań.
-No daj spokój. To tylko kości, ja mam to samo.
-Dam sobie radę sam.- na chwilę zapanowała pomiędzy nami cisza.
-To wyjdź.- powiedział podejrzliwym tonem.
-Nie teraz. Chcę się umyć.
-Chcę mieć pewność, że nic ci nie jest.
-Nic mi nie jest.
-Dust.
-Poczekaj chwilę.- westchnąłem, po czym znowu próbowałem się podnieść. Niestety z marnym skutkiem, bo ta cholerna woda mi tego nie ułatwiała! A kiedy już byłem blisko, tym razem moja ręka się poślizgnęła i wróciłem do punktu wyjścia. Po tym hałasie Blue już postanowił wejść.
-Co się stało?
-Wywróciłem się.- powiedziałem lekko zażenowany i bardzo fioletowy na twarzy, przez tę całą sytuację. Jeżeli teraz zatkam odpływ stopą dam radę się utopić?
-Pomogę ci.- pierwszym co zrobił, było zakręcenie wody, a drugim podanie mi ręki, abym mógł wyjść. Później podał mi ręcznik, żebym mógł obwiązać go sobie wokół miednicy- Orzeźwiający ten prysznic, co?- zaśmiał się.
-Nawet mi nie mów.- odwróciłem lekko wzrok, na co on znowu parsknął śmiechem.
-Wiesz, że mogłeś poprosić, żebym ci pomógł, prawda?- położył rękę na mojej kości policzkowej i obrócił moją twarz tak, abym mógł spojrzeć mu w oczodoły. To naprawdę nie jest dobry moment na taką bliskość.
-Nie sądzisz, że to trochę intymne?
-Chyba wolę naruszyć trochę twoją intymność, niż pozwolić ci się połamać. Jeżeli jesteś zły, to przepraszam.
-Blue...- jednak okazało się, że ktoś tam na górze jednak nade mną czuwa, bo właśnie miałem powiedzieć coś głupiego, ale przerwał mi Print'y, który chyba znudził się czekaniem na korytarzu i sobie wszedł.
-Skarbie.- Blue odwrócił się w jego stronę- Co ja mam zrobić, żebyś poszedł spać?- mały podszedł i wtulił się w jego nogi.
-Ja chcę spać z wujkiem.- powiedział zaspanym głosem.
~Blueberry~
Okazało się, że obudziłem się pierwszy. Tak, Printy postawił wczoraj warunek i chociaż zazwyczaj nie daję mu się tak łatwo przekonywać, ja też wolałem mieć Dust'a na oku. Także w nocy przenieśliśmy się do jego łóżka (bo jest większe) i spaliśmy w trójkę. Mały nie zasnął spokojnie, dopóki nie załapał Dust'a za rękę i w sumie teraz widzę, że przez noc go nie puścił. To miłe, że tak się do niego przywiązał, chociaż Printy tak czy siak jest bardzo ufny w stosunku do innych potworów. Nie wiem czy mam się o to martwić. Ink i Dream mówili mi, że też jestem zbyt ufny, a nadal żyję.
Nie wiem czy to w porządku, że tak się przypatruję Dust'owi, kiedy śpi, ale nie mogę oderwać od niego wzroku. Cieszę się, że jest tutaj ze mną i wiem, że jest bezpieczny. Byłem naprawdę przerażony, kiedy Killer powiedział, że mogło mu się coś stać. I chyba w momencie, w którym dowiedziałem się, że mogłem go stracić, zrozumiałem jak bardzo by mi go brakowało.
Printy zaczął się wiercić, sygnalizując mi, że za chwilę się obudzi. Przekręcił się w moją stronę, ziewnął, a następnie spojrzał mi w oczodoły. Zanim cokolwiek powiedział, położyłem swój palec na ustach, a następnie wskazałem na Dust'a.
-Idziemy na dól?- szepnął.
-Tak, ale cichutko, żeby nie obudzić Dust'a.
-Już nie śpię.- wymamrotał wcześniej wspomniany- Cześć wam.- przeciągnął się i podniósł do pozycji siedzącej.
-Jak się dzisiaj czujesz?
-Jest dobrze.- Blueprint wdrapał mu się na kolana i przytulił się do niego.
-A jak tam kręgosłup?- jego twarz zrobiła się lekko fioletowa, przez co się zaśmiałem.
-Możemy o tym zapomnieć?- znowu wymamrotał, ale plusem jest to, że słyszę parę razy intensywniej od normalnych potworów.
-Co chcesz na śniadanie?
-Nawet nie wiem co jest w lodówce.
-Wujek.- Printy szepnął w jego stronę- Jeśli powiesz tosty, tata zlobi tosty.
***
Po śniadaniu postanowiłem posprzątać trochę w domu. W tym tygodniu, z wiadomych powodów, nie było na to zbytnio czasu. A akurat przy Printy'm przydałoby się sprzątać przynajmniej raz na godzinę. Dzięki trojaczkom przerzucił się z kredek na farby, a to jak można się spodziewać, nie kończy się dobrze. Lust oberwie jak urodzi za to, że przyniósł mu ostatnio farby w prezencie.
Ale wracając do sprzątania. Aktualnie Printy biega po całym domu i zanosi swoje rzeczy do pokoju, więc trochę mu to zajmie. Za to Dust siedzi na kanapie (siłą do tego zmuszony) i cały czas jojczy, że przecież już nie czuje się tak źle i może mi pomóc. Ja tam wolę mieć pewność.
-Pomóc ci?- uśmiechnął się pod nosem, kiedy próbowałem doskoczyć do górnej szafki, żeby schować tam koc- Blue.
-Dam radę.
-Blue, nie wygłupiaj się.- wziął ode mnie koc i włożył go do szafki.
-Wracaj na miejsce.- skrzyżowałem ręce.
-No dobrze. Poddaję się.- podniósł ręce do góry i zaczął iść w stronę kanapy.
-Widzę, że faktycznie czujesz się już lepiej.
-Blue, uważaj.
-Co?- idąc przed siebie, potknąłem się o coś co leżało na podłodze i upadłem na ziemię. W sumie to w pierwszej chwili myślałem, że upadłem. Dopiero kiedy otworzyłem oczodoły, zobaczyłem, że Dust mnie złapał- Dz-dziękuję. I przepraszam.
-Nie masz za co. To Printy położył tutaj zabawkę.
-Przeplasam.- usłyszałem cichy głosik za swoimi plecami, który nie wiadomo jak i kiedy się tam znalazł- Ale fajnie wyszło.
-Printy!- krzyknąłem.
-No przeplasam!
Postanowiłem zignorować kolejną sytuację, w której Printy nieumyślnie zawstydził mnie i to do tego przed osobą, która chyba mi się podoba, i wróciłem do sprzątania. Niestety to również nie trwało długo, po głośnym trzaśnięciu drzwiami w salonie pojawili się Lust, Horror i Desire.
-A wy tu czego?- Dust zapytał mało optymistycznym tonem głosu.
-A wpadliśmy naprawić prysznic, bo Berry pisał, że sobie nie radzi.- tak jakby co to Dust pozwolił mi używać swój telefon w razie kłopotów. Nie zrobiłbym nic wbrew jego woli. No chyba, że chodzi o jego bezpieczeństwo. Wtedy nawet wejdę mu pod prysznic, heh.
-I ty niby znasz się na naprawianiu pryszniców?
-Lepiej niż ty w psuciu pryszniców.- Horror postanowił mu dogryźć- Jak w ogóle ty to zrobiłeś?
-Nie interesuj się.- Dust schował twarz w poduszkę.
-Tato, moglem pobawić się z Desire?- Printy pociągnął mnie za nogawkę.
-Na początku posprzątaj swoje zabawki.
-Ale my się bawimy zabawkami. To się nie opłaca.
-Blueprint.
-No dobźe.- spuścił głowę na dół i podszedł do stolika, na którym leżały jego kredki.
~Dust~
Czuję, że relacja moja i Blue zaczyna się robić coraz bardziej dziwna i jeżeli teraz nie skorzystam z okazji, żeby rozwinąć ją w dobrym kierunku, później mogę lepszej nie mieć. Zdrowe zmysły są. Motywacja jest. Została tylko jeszcze jedna kwestia. A mianowicie ta trójka, która jest tutaj od jedenastej, a już dochodzi osiemnasta. Jeśli będą mi się tutaj pałętać, mało dam radę osiągnąć.
-Lust, mogę cię na słówko?
-Pewnie.- odstawił kubek z herbatą i zaczął ze mną iść w kierunku mojej sypialni.
-Siadaj.- wskazałem na łóżko- I słuchaj.
-Jeżeli chciałeś zaprosić mnie do łóżka, to przykro mi, ale mam męża.
-Bez takich tekstów, staram się być poważny.
-Okej, okej.- jak mam mu to powiedzieć w delikatny sposób?
-Wypierdalajcie stąd.- to nie było delikatne- Mam na myśli... egh! Po prostu mam zamiar coś zrobić, a wasza obecność mi w tym przeszkadza. Dzięki za naprawienie prysznica, ale won.
-A co takiego chciałbyś zrobić?- nie odpuści, jeżeli mu nie powiem, prawda?
-Jestem dzisiaj wyjątkowo zdeterminowany do tego, żeby powiedzieć Blue co do niego czuję, ale nie zrobię tego, kiedy cały czas plączecie mi się pod nogami.
-Czyli mówisz, że kochasz Blue.- przytaknąłem- I chcesz mu to powiedzieć?- znowu przytaknąłem- No w końcu! Nawet nie wiesz jak długo na to czekałem. Dobra, to my spadamy, później powiesz jak było. Bądź zdrów. Pa pa.- tak szybko wyszedł jak to powiedział. Nie spodziewałem się takiej reakcji, ale to miłe zaskoczenie.
Dobra, skoro tych jełopów mam już z głowy, mogę przejść do rzeczy. Wystarczy dać Blueprint'owi kredki, żeby się czymś zajął. Stworzyć jakiś romantyczny nastrój (jeszcze nie wiem jak) i po sprawie. Taaak... to będzie katastrofa. Ale przynajmniej coś zrobię. To jedyna rzecz w moim życiu, którą jakkolwiek przemyślałem. Nie mogę tego zmarnować.
-Wyszli już?- przysiadłem na kanapie, koło Blue.
-Tak. Możemy trochę odsapnąć.- zaśmiał się nerwowo.
-Ta, bywają trochę męczący.- oparł głowę o moje ramię.
-Ale są nawet mili.- ta, zwłaszcza kiedy Lust zacznie rzucać dwuznacznymi żarcikami (które chyba na szczęście Blue nie do końca ogarnia), a Horror zaczyna wspominać o zjadaniu żywcem potworów (co z kolei Jagódka bierze za dziwne poczucie humoru).
-Blue, nie zasypiaj mi tu.- podczas mojego chwilowego zamyślenia, Blue już zaczął powoli odpływać.
-Nie zasypiam.- westchnął- Po prostu myślę.
-Nad czym?
-Nad przyszłością.- chwilę trwaliśmy w kompletnej ciszy- Cieszę się, że żyjesz.
-Nie opuszczę cię. Obiecuję.- lekko się ode mnie odsunął, żeby spojrzeć mi w oczodoły. Kiedy tylko to zrobił, posłałem w jego stronę delikatny uśmiech, jakby na potwierdzenie swoich słów.
-Dust, ja chyba muszę ci coś powiedzieć.- zanim zdążył cokolwiek dopowiedzieć, coś jebło w okno i to z takim impetem, że zaczynam się zastanawiać, czy szyba jest cała. To było takie niespodziewane, że aż odskoczyłem. W sumie Blue też.
Co za ptak czy inne gówno śmie przeszkadzać nam akurat w takim momencie? Kiedy tylko podszedłem do okna, dostałem odpowiedź na swoje pytanie. Otworzyłem okno na oścież i dwie sekundy po tym prawie oberwałem kamieniem w łeb. Jak dobrze, że mam dobry refleks.
-Killer! Co cię znowu napadło?!- krzyknąłem w stronę szkieletu, który stał w krzakach z kolejnym kamieniem w ręku.
-No co? Zobaczyłem kamień. Stwierdziłem to sobie rzucę, nie? To logiczne.- podszedł do okna.
-To była najgorsza wymówka na jaką wpadłeś. A teraz łaskawie powiesz mi co odwalasz?- skrzyżował ręce na piersi i odwrócił się do mnie plecami. Że co kurwa?- Killer.- nagle zrobił coś czego się nie spodziewałem, a mianowicie władował mi się do domu. Przez okno. Bo dlaczego by nie?
-Co planowaliście zrobić?- spiorunował wzrokiem Blue, który nadal siedział na kanapie i przyglądał nam się wychylając głowę z nad oparcia, czyli zachowując bezpieczną odległość.
-Nie wiem. Siedzieć na kanapie? Rozmawiać? Jak cywilizowane potwory.
-Ja widziałem coś innego.
-Niby co? Z resztą! Dlaczego w ogóle jesteś na mnie zły?! I dlaczego do jasnej cholery podglądasz mnie przez okno?!- jedną dłoń zacisnął w pięść, a drugą schował do kieszeni. Dobra, jest zły. Jest mega wkurwiony. Ale ja nie mam pojęcia dlaczego- Jesteś zazdrosny, czy co?- zacisnął usta w wąską linię i odwrócił wzrok- Jesteś zazdrosny. Killer, to głupie. Przecież znamy się od dziecka. Jesteś dla mnie jak brat i to się nie zmieni.
-Ja pierdolę, Dust! Mam głęboko w miednicy to, że się w nim zakochałeś! Nie ułożysz sobie szczęśliwego życia z tą przybłędą! A wiesz dlaczego? Bo potwory się nie zmieniają! Ja zawsze będę sobą i ty też! Przestań zgrywać te szopkę i wracaj do domu!
-Killer... to jest mój dom.
-Jesteś idiotą! I zrozumiesz to dopiero wtedy, kiedy będzie już za późno.- po tych słowach wyszedł z salonu i zaczął kierować się do drzwi.
-Killer! Czekaj!- wybiegłem za nim na dwór.
-Wybrałeś jego zamiast mnie.- stał do mnie odwrócony plecami- Rozumiem to. W końcu jesteśmy TYLKO braćmi. To nie tak, że zawsze stawiałem twoje życie ponad swoje i robiłem wszystko, żebyś stanął na nogi, a ty wybrałeś osobę, którą znasz parę miesięcy. Heh... kiedyś pożałujesz tego wyboru.
-To groźba?
-Ostrzeżenie. Poczekam na ciebie, aż zmienisz zdanie.- po tym zdaniu zaczął iść przed siebie.
-I vice versa.- powiedziałem do już pustej przestrzeni.
Usiadłem na schodach i oparłem głowę o balustradę. Nie chcę stracić Killer'a. Nie chcę też tracić Blue, ani możliwości aby żyć normalnie. Czy naprawdę tak trudno to wszystko pogodzić? Dlaczego Killer tak strasznie boi się zmian? Potwory się nie zmieniają, czy to on tak naprawdę nie chce aby się zmieniały? Zabijałem, bo nie miałem wyboru, ale teraz mam. I naprawdę nie chcę do tego wracać. Musiałbym poświęcić naprawdę wiele dla Killer'a, a na takie poświęcenia nie jestem gotowy. Mam tylko nadzieję, że szybko przestanie się na mnie obrażać.
Blue wyszedł z domu i nic nie mówiąc usiadł koło mnie. Dostałem wewnętrznej blokady, aby odezwać się choćby słowem. On najwidoczniej też, bo siedzieliśmy w kompletnej ciszy, którą w stanie były zagłuszyć jedynie samochody no i ewentualnie deszcz, który nagle zaczął padać. Czy tamten kretyn nadal chodzi sobie gdzieś tam po dworze?
-Nie lubi mnie.- Blue niespodziewanie się odezwał.
-Przepraszam cię za niego. Czasami bywa strasznie wybuchowy... i niesamowicie nietaktowny.- westchnąłem- Przyzwyczai się do ciebie. Będzie musiał.
-Czyli to co mówił jest prawdą?- lekko się zarumienił, a ja odpowiedziałem mu tym samym.
-To nie tak miało wyglądać.- walnąłem łbem o balustradę- Zbierałem się już od dłuższego czasu, żeby ci o tym powiedzieć, ale nie jestem w stanie powiedzieć zwykłego...- i w tym momencie się zaciąłem.
-„Kocham cię"-dokończył za mnie- W sumie to słowo nie jest zwyczajne. Nosi ze sobą ogromne znaczenie, może dlatego jest takie ciężkie. Boimy się je powiedzieć, kiedy nie jesteśmy na sto procent pewni swoich uczuć. Albo kiedy nie wiemy czy druga połówka odwzajemni to uczucie.- zaczął przysuwać swoją dłoń bardzo blisko mojej, aż w końcu się zetknęły- Kocham cię Dust.- kiedy doszły do mnie te trzy słowa, złapałem jego drugą rękę.
-Kocham cię Blueberry.- powiedziałem patrząc prosto w jego oczodoły.
______________
No i mamy ramans!
Jak potoczy się historia tej dwójki?
Czy Karciana zacznie wstawiać rozdziały o normalnych godzinach?
I dlaczego Karciana pisze rozdział na Wattpady, zamiast uczyć się do klasówki z wosu?
Tylko odpowiedź na pierwsze pytanie otrzymacie czytając dalej moje wypociny XD
Także, nie poddawajcie się, chociaż większą połowę książki mamy już za sobą.
Możecie przywitać się z Andrzejem.
Nie odpowie Wam, bo jest z papieru, ale na pewno zrobi mu się miło :D
Prawda Andrzej?
A, no tak.
Dobra koniec, bo zaczyna się robić dziwnie XD
Bayo~
Następny rozdział może za dwa tygodnie <3
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro