Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

-21- Plac Zabaw Flowy'ego

~Blueberry~

Po prostu kocham takie poranki. Lato zawitało do nas w pełni i słoneczko grzeje moje futerko. Leżę sobie wśród zielonej trawy, słucham śpiewu ptaków, a mój synek leży oparty o mnie i bawi się moim ogonem. Pogilgałem go lekko po policzku, a on się zaśmiał. Próbował złapać w swoje małe rączki moją biało-niebieską kitę, ale postanowiłem trochę się z nim podroczyć. Jak narazie to jego ulubiona zabawa, więc bawimy się tak dosyć często. Zwłaszcza, że Printy to prawdziwy wulkan energii. W sumie nawet mnie to cieszy. Na początku martwiłem się trochę o niego ponieważ w ogóle nie zmieniał się w wilka. Gdyby nie to, że ostatnio zdarzyło mu się to przypadkiem, zastanawiałbym się czy w ogóle posiada taką umiejętność. Kiedy zapytałem o to Honey'a, powiedział mi, że Printy „urodził się" w potworzej formie, więc będzie bardziej należał do tego świata. Małe wilkołaki też nie potrafią na początku zmieniać się w potwory. Możliwe, że gdybym dotknął kamienia jako wilk, Blueprint też byłby nim. To trochę skomplikowane. Ale bez względu na wszystko kocham mojego synka nad życie. W sumie Ink też. Mimo tego, że nie pozwala mi mówić innym, że jest jego tatą, dba o niego i spędza z nim dużo czasu.

-Berry.- odwróciłem głowę w stronę głosu.
-Bawa!- krzyknął Printy, kiedy zobaczył wujka, po czym podszedł do niego raczkując.
-Cześć maluchu.- chciał go przytulić, ale w ostatniej chwili pociągnąłem go za koszulkę, a następnie przeniosłem na poprzednie miejsce.
-Honey, proszę umyj się.
-Przepraszam.- szybko wskoczył do pobliskiego bajorka- Zapomniałem. Wiem, że cię to gorszy.
-Po prostu szkoda mi tych zwierząt.- zabijanie innych jest okropne. I nie zmienię zdania, nawet jeżeli jest im to potrzebne do życia.
-Polowanie jest bezpieczniejszym sposobem na zdobycie pożywienia.
-Może.
-Berry.- wyskoczył z wody i się otrzepał- W mieście jest niebezpiecznie. Przecież wiesz co spotkało Geno.
-Wiem.- westchnąłem- Geno nie był uważny, ale ja jestem. Poza tym w lesie też nie jest bezpiecznie. Zwłaszcza, kiedy Dream i Nightmare cały czas walczą o terytorium. A jeżeli ich walki wejdą na teren Error'a, zrobi się naprawdę nieciekawie.- położył się koło nas.
-Jadłeś coś wczoraj?
-Tak. Pomogłem Pani Willson w zamian za chleb. Mamy dużo energii i jesteśmy gotowi na zabawę, prawda?- pomachałem ogonem przed twarzą Printy'ego. Od razu się tym zainteresował.
-Twój optymizm mnie zadziwia.- przeciągnął się- Jednak nadal twierdzę, że przechodzenie pomiędzy miastem a lasem może sprowadzić na nas niebezpieczeństwo. Chyba powinieneś wybrać jedno z tych miejsc.
-Nie wiem czy jestem w stanie wybrać.
-Przemyśl to.

Zostanie w mieście jest naprawdę złym pomysłem. Nie mogę ograniczyć Blueprint'owi kontaktu z jego drugim rodzicem i muszę chronić Dream'a. Poza tym nie zniósłbym rozłąki z moim bratem. Ale z drugiej strony znalezienie jedzenia w lesie bez zabijania, jest naprawdę trudne. Gdyby nie to, że pomagam potworom w różnych obowiązkach domowych i nie tylko, nie byłbym w stanie wyżywić siebie i swojego syna. Muszę poważnie się nad tym zastanowić.

Nagle przez polanę przebiegło stado jeleni. Było to tak niespodziewane, że ledwo udało mi się złapać Print'a w zęby i uciec na bezpieczną odległość, żeby nas nie stratowały. Kiedy spojrzałem na niebo zauważyłem spłoszone ptaki. Ogólnie wszystkie zwierzęta zaczęły się strasznie dziwnie zachowywać. Jednakże nie muszę długo zastanawiać się nad tym co doprowadziło je do tego stanu. Sądząc po kierunku, z którego przybiegły, przestraszyła ich dwójka drapieżników. Już miałem zamiar zerwać się biec w tamtą stronę, ale Honey zagrodził mi drogę.

-Nie idź tam.
-Ale Dream i Nightmare-
-Blue!- wszedł mi w słowo, po czym skierował swój zatroskany wzrok na Blueprint'a, a następnie na mnie- Zatrzymam ich w razie jakby doszli tutaj, a wy uciekajcie w bezpieczne miejsce.

Bez słowa złapałem zębami materiał koszulki Printy'ego i zacząłem biec. Myślę, że lekko skołowała go ta sytuacja, bo przestał gaworzyć, ale nie wyrywał się, bo był już przyzwyczajony do podróżowania w ten sposób. Mam tylko nadzieję, że materiał się nie przerwie, bo wtedy będzie nieciekawie. To jest jeden z minusów tego, że nie jest wilkiem. Wtedy podróżowanie byłoby o wiele prostsze, ale muszę radzić sobie z tym co mam.

Biegłem przed siebie tak szybko jak się dało. Istnieje tylko jedno miejsce, w którym bezpiecznie zostawię syna i będę mógł wrócić do brata. Tylko nie wiem, czy Geno, a tym bardziej Reaper'owi to się spodoba. Niby lubimy się i żyjemy w zgodzie, ale każdy wilk nie jest zadowolony, kiedy osoba, która nie jest w jego stadzie, wchodzi na jego terytorium. Jednak nie mam wyboru.

Ucieczka była o wiele trudniejsza, przez zwierzęta leśne, o których wspominałem wcześniej. Starałem się nie wchodzić w drogę żadnym stadom, ale wiadomo jak to wychodzi. Jednakże uczucie niepokoju wzrosło, kiedy poczułem się obserwowany. Nie wiem czy zrobiłem dobrze, czy źle, ale w tamtym momencie schowałem się w najbliższej kłodzie. Dobiegłem już daleko, co było strasznie męczące, w dodatku Printy zaczął się już szarpać, więc odpoczynek nam się przydał. Gdyby coś zaczęło nas gonić, czuję, że nie dałbym sobie rady. Kiedy położyłem maluszka na ziemię, zaczął płakać. Możliwe, że wyczuł, że coś złego się dzieje, ale nie mogłem się dłużej nad tym zastanawiać, bo musiałem go uspokoić.

-Spokojnie skarbie.- polizałem go po policzku- Już cichutko, wszystko będzie dobrze.- położył obie rączki na moim pyszczku.
-Dada.- i wtulił się w moje futerko.
-Berry.- lekko wzdrygnąłem się kiedy znajoma postać zajrzała do środka. Co było dziwne, Ink był w formie szkieletu.
-Co ty tutaj robisz? I dlaczego jesteś... Jesteś ranny?!
-Nie, spokojnie.- wyszliśmy z tej kłody- Dream i Nightmare znowu się biją. Wciągnęli Error'a w walkę. Jest naprawdę nieciekawie.
-Ja muszę tam wracać. Ink, musisz wziąć Blueprint'a i zaprowadzić go do jaskini Geno.
-Nie możesz tam pójść.
-Tam jest mój brat.
-I mój mąż, ale ja postanowiłem się nie mieszać.
-Ale ty nie znasz się na magii leczniczej. Jeżeli komuś stanie się coś poważnego, a ja mu nie pomogłem, chociaż byłem w stanie, nigdy sobie tego nie wybaczę.
-Dobrze.- odezwał się po chwili namysłu i wziął Blueprint'a na ręce.
-E-e!
-Już już.- zaczął go lekko kołysać na rękach.
-Pilnuj go.
-Nie pozwolę, żeby stała mu się krzywda.
-I uważaj na siebie.- po tych słowach pobiegliśmy w osobne strony.

Nie wiem jakim cudem, ale drogę, którą przemierzyłem wcześniej w około dwadzieścia minut, teraz pokonałem w nie więcej niż pięć. Starcie Nightmare i Error'a, może skończyć się naprawdę wielką katastrofą. Nie pozwolę, żeby Honey'owi stała się krzywda. Nie pozwolę, aby ktokolwiek ucierpiał.

O dziwo, kiedy tam dotarłem, pozytywnie się rozczarowałem. Spodziewałem się jakieś krwawej walki, ale jedyne co zastałem to Dream i Error stojący naprzeciwko i warczący na siebie oraz Cross, który ciągnie za ogon Nightmare i próbuje go gdzieś zaciągnąć. Oczywiście byli trochę poszarpani, ale nikomu nic poważnego się nie stało.

-Gdzie jest Honey?- całe towarzystwo momentalnie stanęło w miejscu i spojrzało się na mnie. To dziwne.
-Blue.- zaczął Dream, ale jakoś nie miał ochoty dokończyć.
-Co? Coś się stało? Gdzie on jest?
-Rozsypał się gdzieś tam.- Nightmare wskazał na pobliskie krzaki.
-Co.- nie wiem czy w ogóle jestem w stanie opisać to co wtedy poczułem. Tak jakby stanąłem w miejscu i nie miałem pojęcia co dalej ze sobą zrobić. Możliwe, że w pierwszym momencie nawet nie dotarło do mnie co tak właściwie się stało.
-Rzucił się na mnie, kiedy zaatakowałem Dream'a. Skąd miałem wiedzieć, że był na wykończeniu?!- chyba pierwszy raz w życiu puściły mi nerwy. Po tym co powiedział Error, rzuciłem się na niego i łapami przygwoździłem do podłogi.
- Jak mogłeś to zrobić ty... palancie!- stałem na nim i warczałem, aż ktoś w formie szkieletu, nie zepchnął mnie z niego.
-Blue, uspokój się!- Cross na mnie krzyknął- Chyba nie chcesz mieć w nim wroga.- to dodał bardziej szeptem. Warknąłem na niego i podszedłem do pomarańczowej bluzy, którą w sumie zauważyłem niedawno.
-Berry.- Dream chciał do mnie podejść, kiedy położyłem się koło jedynej rzeczy, która została mi po moim barcie i zacząłem skomleć.
-Daj mu chwilę.- a Cross znowu robi za głos rozsądku.
-Żałosna szopka.- Nightmare syknął pod nosem- Straciłem ochotę na wszystko. Później się z tobą policzę śmieciu- zwrócił się do Dream'a i zaczął iść w swoją stronę. Przelotnie jeszcze zerknął na mnie, ale kiedy nasze spojrzenia się spotkały, od razu odwrócił wzrok.
-Night, czekaj!- Cross pobiegł za nim.
-Przepraszam.- Dream też odszedł.
-Następnym razem nie wchodźcie mi w drogę.- i Error zostawił mnie samego.

Jak Ink mój wyjść za takiego... takiego... egh! Nie umiem wyzywać innych! Ale jak Ink mógł wyjść za kogoś takiego?! Honey, nie zostawiaj mnie, proszę. Dlaczego aż tak bardzo chciałeś nas chronić i sam nie uciekałeś? Dlaczego nie przyszedłem chwilę wcześniej i nie uleczyłem cię na czas? Kiedy upewniłem się, że jestem sam, zawyłem głośno. To nie miasto jest niebezpiecznym miejscem, to las nim jest.

***

-Tatku!- na ziemię sprowadził mnie głos Blueprint'a- Smutas?
-Może troszkę.-wziąłem go na ręce i przytuliłem- Przypomniało mi się coś. Poza tym, martwię się trochę o Dust'a, bo nie wrócił na noc.
-Może jest u cioci Lust!- nie wiem od kiedy Printy zaczął nazywać Lust'a ciocią (i dlaczego), ale to może być nawet prawdopodobne. Przecież nie musi mi mówić o wszystkim. To, że teraz mieszkamy razem, wcale nie znaczy, że powinienem się wtrącać w jego życie. Pewnie nawet nie powinienem się o niego martwić. Jestem za wścibski.
-Chcesz iść może na spacer?
-Taak!
-Może pójdziemy jeszcze do Lust'a i Horror'a i zapytamy, czy Desire pójdzie z nami.- to wcale nie jest wścibskie. Po prostu chciałbym się przejść z nimi na spacer. Lust jest w ciąży, więc dobrze mu to zrobi.

~Dust~

Cholera jasna, czaszka boli mnie nawet bardziej niż wczoraj. Co się stało? I dlaczego leżę na podłodze, a w pomieszczeniu jest kompletnie ciemno? Muszę się skupić i przypomnieć sobie co cię wydarzyło. Znowu dostałem kontrolowanej szajby i nie pamiętam? Nie, gdyby tak było, obudziłbym się w swoim łóżku. Ostatnie co się wczoraj wydarzyło, to... ten skurwiel Flowey. Coś tam do mnie gadał, a później dosłownie ścięło mnie z nóg. Czyli jest nieciekawie. Dobra, jeżeli ten psychol jest gdzieś w pobliżu, muszę wziąć się w garść i przynajmniej wybadać gdzie jestem.

Kiedy usłyszałem jakiś szmer, obok mnie, położyłem rękę na swój pasek z bronią, ale w sumie mogłem domyślić się tego, że jest pusty. Może być ciężko.

-Dust?- usłyszałem znajomy głos.
-Ta, to ja.
-Gdzie jesteśmy?-Kris zaczął szukać mnie po omacku, jednak chyba się o coś potknął i poleciał prosto na mnie, tym samym mnie wywracając- Przepraszam.- chciałem go od siebie odepchnąć, ale kiedy położyłem dłoń na jego przedramieniu, zauważyłem, że się trzęsie.
-Zimno ci?
-Trochę.- w sumie to zrozumiałe. Ma na sobie koszulkę z krótkim rękawkiem, a my jesteśmy prawdopodobnie nadal pod ziemią. Zrzuciłem go z siebie, podniosłem się z podłogi, ściągnąłem swoją bluzę, a następnie mu ją dałem.
-Masz. Ja słabiej odczuwam temperaturę.

Nagle światło w pokoju rozbłysło i walnęło mnie tak po oczodołach, że minęło trochę czasu, zanim przeszły mi te dziwne mroczki. Po czasie dostrzegłem monitor wychodzący ze ściany, na którym pojawiła się znienawidzona przeze mnie roślinka.

~Howdy! To znowu ja. Mam nadzieję, że jak narazie podoba wam się mój plac zabaw.
-Tak szczerze, to nie najlepiej się bawię.- powiedziałem wyraźnie zirytowany.
~Oj tam, oj tam. Mogę zagwarantować, że tobie Dust akurat się to spodoba. Chcę wam powiedzieć zasady teraz, aby nie było niedomówień. Za przejście całego placu zabaw dostaniecie nagrodę, którą jest wolność. Jednak nie jest to takie łatwe. W każdym pomieszczeniu, w którym się znajdziecie macie do wykonania jedno zadanie. Każde wykonanie zadania odblokowuje przejście do kolejnego pokoju. Proste? Oczywiście, że tak. Jednakże, jeżeli wykonacie źle jakieś zadanie, albo wyznaczony czas wam się skończy, z wentylacji ulotni się podobny gaz, którym uspałem was wcześniej, jednak ten ma bardziej drastyczne skutki. Jeśli spędzicie w nim minutę, czeka was zgon na miejscu. Bez względu na to jakich postępów dokonacie, jeżeli minie tydzień od waszego przyjścia tutaj, mamy game over.
-Zaraz, chwila moment! Jaki znowu tydzień? Jeżeli spóźnię się na egzamin na prawo jazdy, wyrwę cię razem z korzeniami, a twoją mordą wyszoruję tapicerkę.
~Skoro widzę, że nie macie żadnych pytań, życzę wam miłej zabawy. Pierwsze wasze zadanie jest proste. Musicie po prostu znaleźć klucz.- w chwili, w której to powiedział, wszystkie światła ponownie zgasły. Jedyną rzeczą, która jako tako oświetlała nam drogę był monitor, który odliczał czas. Mamy dziesięć minut.

~Blueberry~

Tak szczerze to u Lust'a i Horror'a byłem tylko jeden raz w życiu i to z jakieś trzy dni temu. Mam szczęście, że posiadam dobrą pamięć, bo pewnie byśmy się zgubili. Mieszkają w bloku w dzielnicy Watterfall. Z tego co wiem ich mieszkanie nie jest zbyt duże, ale spokojnie jest w stanie pomieścić trzy osoby. Chociaż w sumie teraz będzie ich czwórka, więc nie wiem co zrobią. Ale na pewno sobie poradzą. Trochę słabo znam Lust'a, ale daje bardzo dobre rady i ma tak zwany „łeb na karku". Z kolei Horror troszeczkę mnie przeraża, ale to dobry przyjaciel Dust'a, więc nie może być taki zły. Przecież mnie nie zje, jeśli do niego zagadam.

Podsadziłem Printy'ego do dzwonka od drzwi, bo bardzo chciał to zrobić i poczekałem aż ktoś nam otworzy. Troszeczkę mnie to zaskoczyło, ale to Desire wpuścił nas do środka.

-Dzień dobly.- powiedział, po czym odstawił w kąt stołek, na którym stanął żeby dosięgnąć klamki.
-Dzień dobry. Gdzie są twoi rodzice?
-W kuchni. Mama lobi śniadanie. Printy, chcesz się pobawić?- mały przytaknął, po czym spojrzał na mnie. W sumie miałem zamiar zaprosić ich na spacer, ale przecież dzieciaki mogą się chwilę pobawić.

Odstawiłem synka na ziemię i udałem się do kuchni, a w zasadzie to do kuchnio-salonu. Tak jak zapowiadał Desire, rodzice tam byli. W momencie, w którym wszedłem, Lust kroił warzywa, a Horror obejmował go w pasie i opierał się podbródkiem o jego ramię. To naprawdę urocze, że tak się kochają. Chyba nie powinienem kraść im tej chwili, ale ciężko mi oderwać wzrok od tego obrazka.

-O, cześć Berry!- Lust mnie zauważył- Co tu robisz?
-Wybraliśmy się z Blueprint'em na spacer i pomyślałem, że może chcecie do nas dołączyć.
-Pewnie!-uśmiechnął się do mnie- Ale po śniadanku.- wyciągnął chleb z chlebaka i zaczął rozkładać kromki na talerzach- W sumie to możecie zjeść z nami. Oczywiście jeżeli chcecie.- w tym momencie doszło do mnie, że tak martwiłem się o Dust'a, że zapomniałem nakarmić własne dziecko. Jaki ze mnie ojciec?
-To chyba dobry pomysł.- zaśmiałem się nerwowo i zacząłem pomagać im w układaniu składników na chleb- Wiecie może gdzie jest Dust?
-Nie ma go w domu?- Horror zainteresował się rozmową.
-Nie wrócił na noc. Miałem nadzieję, że jest tutaj.
-Możliwe, że znowu został na komendzie. Czasami tak ma. Zwłaszcza kiedy coś go dręczy. Można powiedzieć, że czuje się tam bezpieczniej.- bezpieczniej?
-Pewnie tak.-Lust się wtrącił- Nie powinniśmy się martwić.
-Ta, zwłaszcza ty.- pogłaskał go po policzku- Tak w ogóle to jak się dzisiaj czujesz?
-Narazie jest okej. Pewnie zwymiotuję po śniadaniu.- westchnął- Jednak istnieje jedna rzecz, która podoba mi się w pierwszym miesiącu.
-Niby jaka?
-Dzięki ecto-body mogę nosić legginsy i wyglądać w nich super seksownie.
-Jesteś niemożliwy.- Horror się zaśmiał.

~Dust~

Podczas gdy Kris głowił się nad kolejną zagadką, a właściwe naciskał losowo guziki, mając nadzieję, że w końcu trafi, ja postanowiłem rozejrzeć się trochę po pomieszczeniu, w którym aktualnie przebywamy. W poprzednim pokoju przez przypadek znaleźliśmy miernik HP, czyli coś co stosuje się tylko w szpitalach, no ewentualnie można jeszcze kupić to na czarnym rynku. Co jak co, ale w życiu przestępcy to się przydaje. Mam tylko nadzieję, że wcześniej nie pominęliśmy czegoś ważnego, co pomogłoby nam się wydostać... Kurczę, naprawdę czuję się jak w jakieś porąbanej grze.

-Znalazłem jedzenie.- powiedziałem do mojego współskazańca, który nadal się męczył.
-Ok.- postanowił na chwilę się od tego oderwać.
-„Plac zabaw"- zrobiłem cudzysłów z palców- przeznaczony jest zapewne dla jednej osoby, więc jest tego mało.- w sumie to jedna kanapka owinięta w folię spożywczą- Podaj mi rękę.- bez wahania wykonał moje polecenie, ale lekko próbował się wyszarpać, kiedy go ukułem.
-Co robisz?
-Muszę pobrać trochę twojej krwi i sprawdzić ile masz zdrowia.- nabrałem krew na specjalną, wysuwaną wkładkę i poczekałem chwilę na wynik- Masz tylko połowę HP.- podałem mu urządzonko, żeby udowodnić, że nie kłamię- Zjedz to, odbuduje ci się.
-Tobie pewnie też spadło.
-Nie rozśmieszaj mnie.
-Też sprawdź.- podał mi z powrotem miernik.
-Jeżeli tak ci na tym zależy.- starałem najdokładniej jak się da jego krew (robiłem to bluzką, także wiadomo jak to wyszło) i sam siebie dziabnąłem. W moim przypadku procedura jest troszeczkę bardziej skomplikowana (i bolesna), ponieważ mam trzy wyjścia. Mógłbym wyciągnąć szpik kostny, co chyba jest najgorsze, dziabnąć się w źrenice, a jeżeli nie zrobię tego dokładnie stracę wzrok, albo w duszę, co jest chyba najbezpieczniejsze, ale nie chciałbym się obnażać przy Kris'ie. Jednak finalnie wybrałem tą trzecią opcję i po prostu się odwróciłem- Proszę.
-Jak?- nawet on zdziwił się, kiedy zobaczył wynik- Jakim cudem masz tak dużo HP, że nie mieści się nawet na liczniku?
-Mam duże LV.
-LV?
-Skoro nie wiesz, nie będę ci tego tłumaczył.
-Okej.
-Zrób sobie przerwę na jedzenie, a ja cię zmienię przy tym dziadostwie.

Hm... Jeżeli będziemy stosować metodę prób i błędów, prędzej skończy nam się czas, niż stąd wyjdziemy. To musi mieć jakieś logiczne rozwiązanie, tylko jakie? Mam przed sobą trzy ekrany i na każdym pokazany jest jakiś znak. Jeżeli nacisnę guzik, znak się zmieni. Te szlaczki strasznie przypominają mi alfabet runiczny, ale kompletnie się na tym nie znam, z tego co zauważyłem, Kris także.

-Cholera.-syknąłem pod nosem i walnąłem pięścią w jeden przycisk- Ja nie wierzę.- szepnąłem sam do siebie, kiedy wszystkie tarcze zaświeciły się na zielono, a drzwi się otworzyły. Niech ktoś mi teraz powie, że przemoc nie jest najlepszym rozwiązaniem.
-Jak to zrobiłeś?
-Całkowicie na farcie.- Kris wyciągnął notes i ołówek, który dostaliśmy na starcie i spisał trzy znaki. W sumie to nawet mądre. Może nam się to jeszcze przydać.

Jestem ciekawy ile jeszcze tych drzwi zostało nam do przejścia. W sumie to pokonaliśmy dopiero może z dziesięć, a Flowey zaplanował zabawę na tydzień, także może być zabawnie. Eh... ciekawe co u Blue i Blueprint'a. I czy ktokolwiek zorientował się, że coś jest nie tak. W sumie to Ganz zna moje podejście do pracy, więc może pomyśleć, że po prostu nie przyszedłem.

Kiedy przeszliśmy przez kolejne drzwi, mojego partnera, dosłownie ścięło z nóg. Najprawdopodobniej coś się na niego rzuciło, dlatego ja odskoczyłem na bezpieczną odległość, ale niestety też na coś wpadłem. Po chwili zorientowałem się, że to dziewczynka, która stała pod ścianą i płakała.

-Kim ty... zaraz! Nora?- lekko skinęła głową- A ty pewnie jesteś Nela, co?- podszedłem do dziewczyny, która leżała na Kris'ie.
-Ta. A skoro wy nie jesteście tym głupim chwastem, to kim?
-Możesz ze mnie zejść?- Kris burknął zirytowany.
-Najpierw chcę odpowiedzi.
-Jesteśmy pomocą. W sensie... byliśmy, ale coś nam się nie udało i siedzimy w tym samym gównie co wy. Ale tak czy siak nie mamy złych zamiarów, wręcz przeciwnie. Naszą misją jest to, abyście bezpiecznie wróciły do domu.
-Z tym mamy lekki problem.- w końcu postanowiła wstać z Kris'a i podeszła do trzech tarcz- Zadanie wygląda tak, że mamy z tamtego miejsca trafić, w sam środek tarcz.- westchnęła- A mi zostały trzy ostatnie pociski.
-Ile mamy czasu?- zerknąłem na stoper na ścianie, który pokazywał jedynie siedem sekund-Biegnijcie do drzwi!- krzyknąłem, a następnie wyrwałem Neli z rąk pistolet.

Dojście na sam koniec pokoju zajęło mi pięć sekund, wymierzenie i strzelenie w sam środek tarcz zajęło pozostałe dwie. W dosłownie ostatnim momencie udało mi się odblokować drzwi. Jednakże, ja musiałem jeszcze do nich dobiec, a mimo tego, że zadanie było wykonane, nadal byłem w środku, więc gaz zaczął się ulatniać. Wstrzymałem powietrze i zacząłem biec tak szybko jak mogłem, co skończyło się tym, że dosłownie wleciałem przez drzwi, które Kris po sekundzie zamknął. Dopiero kiedy byłem w środku, mogłem w końcu odetchnąć.

-Kurwa... było blisko.- wydyszałem.
-Weź uważaj na słowa!- i jeszcze mnie babsko okrzyczało.

~Blueberry~

Po śniadanku wszyscy wyszliśmy na spacer. No może nie wszyscy, bo Horror musi iść do pracy, ale stwierdziliśmy, że odprowadzimy go kawałek, w końcu planowaliśmy wyjść na dość długo. Przy okazji może zahaczyć jeszcze o jakiś komisariat, czy coś. Eh... znowu zaczynam. Nie wiem dlaczego, ale zaczyna mi strasznie brakować Dust'a. Nawet jeżeli jest bezpieczny, chciałbym go po prostu zobaczyć. Nie widzieliśmy się paredzieścia godzin, a mi już zaczyna odbijać. To chyba nie jest normalne.

-Co jest Berry?- Lust lekko mnie szturchnął i wyrwał z zamyślenia.
-Nic... Dlaczego coś miałoby być?
-Nawet takie tycie kłamstewka nie pasują mi do twojej persony. To jak jest?
-Chciałbym zobaczyć Dust'a. Nie wiem dlaczego, ale jestem jakoś dziwnie niespokojny.-zwłaszcza, że kiedy Horror do niego zadzwonił, to nie odebrał telefonu.
-O, to urocze, że się o niego martwisz. Zależy ci na nim, co? Tak szczerze, to od zawsze was shipowałem.- Horror szturchnął go lekko w ramię.
-A co ma do tego statek?- obydwoje się zaśmiali. Eh... nie rozumiem!
-Jeżeli tak bardzo ci zależy, możemy sprawdzić co u niego, kiedy odprowadzimy Horror'a.
-A pójdziemy na plac zabaw?- Desire pociągnął Lust'a, za rękaw od swetra.
-Mama nie może się nadwyrężać, a ja idę do pracy więc, dzisiaj musimy z tego zrezygnować.-Horror postanowił ostudzić trochę jego zapał- I nawet nie próbuj dyskutować.
-Okeeeej.- powiedział smutno- Ale na lody chyba możemy iść.
-No chyba możemy.

Czy to w porządku, że nachodzę Dust'a w pracy? Może za bardzo się narzucam. A jeżeli pomyśli, że jestem jakiś nachalny? Chyba za dużo o tym myślę. Po prostu tam pójdziemy, ja dowiem się, że wszystko w porządku i wrócimy do Lust'a.

Kolejny raz coś przerwało moje przemyślenia, ale tym razem było to coś o wiele bardziej gwałtownego. Przyjaciel Dust'a, który wczoraj w nocy przyniósł go do domu, podbiegł do mnie i złapał mnie za ramiona i to z taką siłą, że prawie mnie wywrócił.

-Powiedz, że Dust wrócił do domu!- wykrzyczał mi w twarz.
-Ym, nie. Stało się coś?
-Niedobrze.- odszedł do mnie i położył ręce na twarz- Dlaczego go wtedy zostawiłem?!
-Killer, gadaj o co chodzi, bo też zaczynam się martwić.- Horror dobrze mówi... ja też.
-Wczoraj z tym swoim człowiekiem rozwiązywali jakąś tam sprawę i poprosił mnie o pomoc. No to pomogłem mu dostać się do podziemi w dzielnicy Złotych Kwiatów. I zostawiłem go na dosłownie pięć minut i on nagle się rozpłynął.
-Ugh! Jak możesz być takim debilem?! Przecież dobrze wiesz, że teraz go tam nienawidzą! Możliwe, że już jest prochem!
-Nie drzyj się na mnie! Chciałem mu pomóc!
-No coś ci nie wyszło!
-Chłopcy, możemy o tym pogadać na spokojnie.- Lust postanowił uspokoić Horror'a, bo widać, że zaczęły puszczać mu nerwy.
-Ktoś cię pytał o zdanie dziwko?- Horror zamachnął się i walnął go pięścią w twarz.
-Nie waż się go obrażać!
-Przecież powiedziałem prawdę.- Killer wytarł rękawem krew, która popłynęła z pękniętej kości nosowej.
-Horror!- Lust objął go w pasie, żeby powstrzymać go przed kolejnym atakiem- Proszę cię, uspokój się.- złość przeszła mu dopiero, kiedy Desire przytulił się do jego nogi.
-Killer.- podszedłem do niego- Czy Dust'owi naprawdę mogło się coś stać?
-Mogło... albo może. Tego nie jestem pewny.
-Tyle mi wystarczy.- wstawiłem rękę w jego stronę, którą otaczała niebieska poświata.
-Co robisz?- trochę się przestraszył.
-Krwawisz.- przyłożyłem dłoń do jego kości nosowej, która momentalnie się zrosła.
-Co ty? Jak? Nie ważne. Spadaj.- odepchnął mnie od siebie- Idę szukać Dust'a.
-Chcę ci pomóc!
-Dam sobie radę sam!- i poszedł.

~Dust~

To kolejne zadanie jest tak cholernie męczące. Dostaliśmy na nie dwie godziny, ale nie sądziłem, że tyle nam się zejdzie. Krążymy po tym labiryncie już tyle czasu, a nadal nie widać końca. Nogi mi włażą w miednicę, ale nie możemy się zatrzymać, bo zostało nam niewiele czasu. Dlatego wziąłem Norę na plecy i szedłem dalej przed siebie. Dziewczynka na początku nie chciała mi zaufać, ale Nela jest tutaj dłużej niż my, więc wiadomo, że jest osłabiona i zziębnięta (dopóki nie dostała mojej bluzy miała na sobie jedynie krótkie spodenki i bluzkę na ramiączkach), a Kris próbuje jakoś wszystko ogarnąć i rozrysowywać naszą drogę w notatniku. Swoją drogą towarzystwo dziewczyn nie jest takie złe jak na początku mi się wydawało. Myślałem, że skoro są ludźmi, okropnie będzie nam się współpracowało, ale jest tylko trochę źle. Mimo tego, że Nela mnie wkurwia i cały czas się na mnie wydziera, staram się zrozumieć to, że jest tym wszystkim zmęczona i bardzo sfrustrowana. Biorąc pod uwagę to wszystko jest nawet znośna. Chociaż to, że jest człowiekiem daje jej minus pięćdziesiąt punktów do osobowości. Z kolei Nora jest jej kompletnym przeciwieństwem. Po pierwsze - jest niemową. I to tak naprawdę, a nie tak oszukanie jak Kris. Jestem prawie pewien, że nie potrafi mówić, no i nosi na twarzy taką specjalną maskę, w sumie nie wiem po co. Tak czy siak jedyne co robi to się trzęsie i płacze, ale przynajmniej nie wkurwia.

-Jest wyjście!- Nela krzyknęła.
-W końcu.- westchnąłem. Przeszliśmy przez drzwi i to nawet z piętnastominutowym zapasem.
~Howdy!- to też mnie już zaczęło wkurwiać- Wasze następne zadanie polega na czymś podobnym do tego z czym musieliście się zmierzyć w pierwszym pokoju. Po prostu musicie znaleźć klucz, który otwiera drzwi. Mogę powiedzieć wam gdzie on jest, jeśli chcecie. Jest tam!- nagle reflektory zaświeciły i wskazały wielkie akwarium, które stało na środku pokoju- Zbijanie szybki jest zakazane. I z okazji tego, że jest was więcej, zabrałem wam drabinkę. Powodzenia!

Nienawidzę. Tego. Cholernego. Chwasta. Oby cię robaki zeżarły!! Wszystko spoko, nie no po prostu fenomenalnie. Oczywiście klucz jest na samym dnie i założę się, że rybcie, które tam pływają są mięsożerne. Jako, że mieliśmy na to pół godziny, postanowiliśmy na początku rozejrzeć się po pomieszczeniu. Oczywiście, poza żarciem nic nie znaleźliśmy.

-Napewno nie chcesz nic zjeść?- Kris zapytał po raz setny.
-Nie. Ale pośpieszcie się z tym.- głównie zwróciłem się do Neli, która przygotowywała specjalnie porcję dla Nory, czyli gniotła wszystko kamieniem- Kto ostatni zje, wskakuje do baseniku.
-Skoro ty zjesz dopiero za jakiś czas, możesz wskakiwać w kąpielówki.- odszczekała.
-W sumie to dobry pomysł.- Kris się odezwał.
-Że co proszę?!
-Jeżeli nie zajdziemy innego sposobu, możesz spróbować. Jeżeli nie wykonasz gwałtownych ruchów, możliwe, że się na ciebie nie rzucą. W końcu nie jesteś z mięsa.- i już próbują się mnie pozbyć...

Naszym pierwszym pomysłem było to, aby złowić rybki bluzką i powyrzucać je w róg pokoju, bo to nie było zakazane. Niehumanitarne, ale dozwolone. Kris włożył rękę w wodę, a ja miałem je wyłapać, ale skończyło się tym, że materiał został rozerwany na strzępy, a Kris dziabnięty.

-Coś się nie starasz.
-A weź się zamknij!- chciałem oprzeć się o krawędź akwarium, ale przez to, że była mokra, poślizgnąłem się i zachwiałem.
-Dust!- Kris krzyknął, kiedy wpadłem do środka. Na początku nawet nie zdawałem sobie sprawy z tego co się stało. Dopiero po chwili ogarnąłem, że jestem już praktycznie przy samym dnie i jeszcze nic mnie nie zjadło. Bez większego zastanowienia wziąłem klucz i starałem się wypłynąć. Przy końcu Kris złapał mnie za rękę i mnie wyciągnął.
-Jeju, chłopie. Nie wiedziałam, że szkielet może być blady.- zacząłem kaszleć, przy okazji pozbywając się resztek wody z siebie.
-Co... się stało?- zapytałem łapiąc oddech.
-Kiedy wpadłeś, Nora zaczęła w nas rzucać resztkami jedzenia, które wcześniej kazała mi zostawić, dając nam znak, że mamy je wrzucić do środka. Na krótko je to zajęło, ale zdążyłeś.
-Dzięki Nora.- położyłem się na podłodze, a Kris poszedł otworzyć drzwi.

Kiedy udało mi się wczołgać do środka, odetchnąłem z ulgą, bo znaleźliśmy się w tak zwanym „Pokoju Przerwy", z którego mogliśmy wyjść w sumie kiedy tylko chcieliśmy. Do tego czasu je omijaliśmy, bo dziewczyny mają trzy dni mniej niż my, ale tym razem nam się to przyda, a zwłaszcza mnie. Prawie zostałem zjedzony przez głupie ryby. Undyne mnie wyśmieje jak się o tym dowie.

-Jak się czujesz?- Nela usiadła koło mnie.
-Daj mi spokój babo, mamy tylko godzinę, żeby się zdrzemnąć.
-Fakt.- spojrzała kątem oka na śpiącą Norę.
-Mnie obudź za pół godziny, ty też musisz się przespać.
-To bez sensu. I tak nam się nie uda. Jesteśmy z Norą w plecy trzy dni, bo za bardzo bałam się iść dalej.- położyła twarz w kolana- Zginiemy przeze mnie.
-Nie zginiemy.- westchnąłem- Napewno nie uratujesz Nory użalając się nad sobą, więc ogarnij dupę i nie truj mojej, ok?
-Ok. Obiecałam sobie, że już więcej nie pozwolę jej skrzywdzić i dotrzymam słowa.
-Tak, tak. A teraz się zamknij.- jestem kiepski w pocieszaniu, ale chyba podziałało.

~Ganz~

-Skarbie, jeżeli sam sobie nie radzisz, to powiem Dust'owi, żeby przekazał Blue, że ma wracać do pracy.- odpowiedziała mi cisza w słuchawce. Super, rozłączył się.

Nie chciałem urazić jego ego, ale ze złamaną nogą ciężko opiekować się dziećmi, a to nie moja wina, że od trzech dni nie było mnie w domu. Też mam swoje obowiązki no i jeszcze ogromny projekt, który sam nałożyłem sobie trzy lata temu. Nie mogę uwierzyć, że pomimo tak dużego odstępu czasu, dokonałem tak mało postępu. Jestem dzieckiem naukowca, ale jak widać, mądrość nie jest genetyczna. Poza tym psychika Dust'a jest bardziej poplątana, niż lampki na święta. Stworzyłem potwora, ale co mi to da, skoro nie jestem w stanie go kontrolować... W dodatku te maski...

-Cholera!- zrzuciłem te pieprzone papiery z biurka- To wszystko jest bez sensu! Jakkolwiek bym się nie starał, nie dam rady.
~No nie mów mi, że w końcu się poddałeś.
-Tobie to akurat najbardziej zależy, żebym się poddał.
~Oczywiście, że tak.- pochylił się nade mną i zaczął pukać mi w czaszkę. Jak ja nienawidzę tego, że on może mnie dotknąć, a ja jego nie- To co robisz jest nieodpowiedzialne i nieetyczne. Żałuję tylko, że nie doszło to do ciebie, zanim zrobiłeś krzywdę Dust'owi. Masz w ogóle coś takiego jak poczucie winy?
- Nie denerwuj mnie, nie mam humoru.- zacząłem zbierać papiery z podłogi- Nie mogę teraz się poddać. Jeszcze bardziej skrzywdzę Dust'a, jeżeli go teraz tak zostawię.
~Pamiętaj, że drzewo twoich grzechów się rozrasta.- kolejny raz zrobiło mi się ciemno przed oczami, a następnie zobaczyłem świecące drzewo, jak Mel wspominał, jest ono już pokaźnych rozmiarów.
-Zabierz mnie z tego miejsca. Nie mam na to czasu.
~Nie zmarnuję twojej chwili zwątpienia. Może po prostu przyda ci się mała powtórka tego co do tej pory zrobiłeś.
-Mel!- krzyknąłem, kiedy zaczął się zbliżać do drzewa.
~Co?! Dlaczego masz DO MNIE pretensje?! Jedyną osobą, która tutaj zawiniła jesteś ty sam! Ostrzegałem cię! Ostrzegałem cię Ganz! A ty jak zwykle postanowiłeś mnie zignorować i robić wszystko po swojemu!
- Kim jesteś, aby mówić mi do robić?!
~Głosem twojego rozsądku!- złapał mnie za koszulkę i przysunął do siebie- Chcę ci pomóc, ale ty tego nie zauważasz, bo uważasz, że jesteś najmądrzejszy! Wiesz co wiesz? Gówno wiesz! I cały czas pakujesz się w to gówno, a później cierpisz! Ale zamiast coś z tym zrobić, brniesz w to dalej i krzywdzisz sam siebie!
-Mel... zabierz mnie stąd. Nie lubię tego miejsca.
~ Czy ty w ogóle słyszysz co mówię?- puścił mnie i znowu podszedł do drzewa- To od czego zaczynamy? Chcesz zobaczyć jak Dust morduje przez ciebie setki potworów stających mu na drodze? A może to jak wywołałeś u niego rozdwojenie jaźni? A może...
-Skończ!- usiadłem na podłodze i schowałem twarz w kolanach- Mel, ja cię błagam. Idźmy stąd.
~Nazywam to terapią wstrząsową. Może dojdzie do ciebie jak bardzo masz w tym momencie przerąbane.

Mel przez jakiś czas torturował mnie obrazami z przeszłości. Nie mam ochoty tego oglądać, dlatego cały czas wrzeszczałem na niego, aby przestał. A, że jest uparty jak osioł, posiedzieliśmy sobie tak chwilkę. Wiem, że zrobiłem wiele złego, ale nie wycofam się w tym momencie. Poświęciłem na to zbyt wiele, poświęciłem Dust'a. Nie mogę tego zmarnować. Nie obchodzi mnie to, że Mel'owi się to nie podoba. Nie obchodzi mnie to, że mój brat strasznie zaczął się tym interesować. Jeżeli uda mi się opanować morderczą stronę Dust'a, nie dopuszczę, żeby ktoś z mojej komendy znowu odszedł. Śmierć Doggo, Dogamy'ego i Dogaressy była moją winą i niedopatrzeniem. Coś takiego już się nie powtórzy.

Moją podświadomość przebudziło pukanie do drzwi. Mel w końcu odpuścił i pozwolił mi wrócić na ziemię. Okazało się, że moją męczarnie przerwał Ralsei.

-Coś się stało Ralsei?
-Przepraszam, że tak nagle i osobiście.- jak uroczo- Ale nie mam pojęcia gdzie jest Kris. Z Susie martwimy się o niego, bo nie wrócił do domu na noc. Myśleliśmy, że może przenocował u mamy, ale u niej też jej nie było. W dodatku teraz pani Toriel jest mocno zdenerwowana i może tu przyjść.
-Dust przyszedł do pracy?
-Jego też nie widziałem. Meli pracować nad jakąś sprawą, prawda?
-To niepokojące.- wziąłem do ręki telefon, ale oczywiście nie odebrał ode mnie.
-Kris też nie odbiera telefonów.

Dobra, koniec papierkowej roboty, mam teraz ważniejsze rzeczy na głowie.

~Dust~

Nie mogę się doczekać, kiedy w końcu stąd wyjdziemy. Wiem, że ostatnio cały czas narzekam, ale naprawdę mam już dość tego miejsca. Czuję jakbyśmy już od paru dni łazili po tych kamiennych korytarzach, przepełnionych wilgocią i ogólnie zapachem piwnicy.

-Jak stoicie ze zdrowiem?
-Nora się trzyma, a u mnie nie jest najgorzej.- takie odpowiedzi mnie nie satysfakcjonują, oczekiwałem konkretnych liczb.
-Mam połowę.- no, Kris to jest dokładny chłop.
-Ja chyba też.- no to u mnie dość duży wyczyn, ale się nie dziwię, bo w sumie jadłem tylko raz i to mnie cały czas się obrywa- Dobra, chodźcie. Nie możemy marnować czasu.- popchnąłem wielkie, metalowe drzwi i od razu wbiłem wzrok w kolejny monitor.
~Howdy!
-Wymyśliłbyś coś oryginalszego.- Nela burknęła pod nosem.
~Elo!
- Jednak howdy było spoko.
-Flowey, ile jeszcze pokoi nam zostało?- jeżeli zignoruje moje pytanie, rozwalę ten monitor. Zaczyna mnie to tak denerwować.
~W sumie to przedostatni. Jeżeli uda wam się przeżyć, będziecie mogli wyjść na wolność. Zazwyczaj tego nie robię, ale te dwa wyzwania nie są na czas. Jednak i tak radziłbym wam się pośpieszyć, bo ostateczna godzina dwójki z was się zbliża.- uśmiechnął się złowrogo- Tym razem czeka was tor przeszkód!- kolejne reflektory zaświeciły się i pokazały długi, na pozór zwyczajny korytarz. Jednakże, kiedy tylko Flowey wcisnął przycisk na pilocie, ze ścian zaczęły wyłaniać się piły, miotacze ognia i inne bardzo niebezpieczne rzeczy- O i jeszcze jedno. Jak już wspominałem plac zabaw skierowany jest raczej do jednego uczestnika, więc będzie musiała zrobić to tylko jedna osoba, ale już trudno.- ze ściany obok nas wyłoniła się tacka z dwoma fiolkami- Jeden z was musi wybrać którąś z tych fiolek i wypić zawartość. Powodzenia.

Wziąłem je do ręki i zacząłem im się przyglądać. Obydwa płyny były żółtego koloru, pachniały również identycznie. Niemożliwym było to, aby je rozróżnić. No to mamy problem.

-Jesteś w stanie wyczuć cokolwiek?- Kris pomachał przecząco głową- A może one po prostu są takie same. Flowey znowu próbuje nas oszukać.
-Nawet jeśli. Tak czy siak któreś z nas musi to wypić.- Nela przejęła specyfik- Ale nawet ładnie pachnie.
-Pachnie jaskrami. Czyli trucizną. Wszyscy jesteście ludźmi, czyli zgon macie murowany.
-A co w potworami?
-Eh...- zabrałem Neli jedną fiolkę i przyłożyłem ją do ust.
-Dust, co ty wyprawiasz?!- zanim zdążyła cokolwiek zrobić, przechyliłem naczynie z trucizną i ją wypiłem- Jesteś kretynem!!
-A chcesz mandat, za obrażanie funkcjonariusza na służbie?- wziąłem Norę na ręce- Pośpieszmy się, zanim to gówno zacznie działać.
-Jesteś kretynem.

Może i jestem, ale co innego mogłem zrobić? Dziewczynom kończy się czas, nie możemy marnować go na zastawianie się. Z resztą nad czym my się niby mamy zastanawiać? Przecież wiem co Flowey kupił na straganie w podziemiach dzielnicy Złotych Kwiatów. Oni tak czy siak umarliby, jeżeli trafiliby na złą fiolkę, ja mam większe szanse.

Przycisnąłem dziewczynkę bliżej swoich żeber i zacząłem biec wzdłuż korytarza. Musiałem skupiać się nad dziesiątką rzeczy na raz i w sumie nawet nie zastanawiałem się nad tym co robię. Jedyne o czym teraz myślałem to o tym, żeby nie oberwać ostrzem w łeb, omijać strzały lecące w moją stronę i nie włazić w ogień, który co chwile pojawiał się w losowych miejscach. I w sumie nawet mi się to udało. Ostatnią rzeczą, która dzieliła nas od drzwi, były kolce wystające z podłogi.

-Kris, ściągaj spodnie.- ja mam krótkie spodenki i w sumie i tak oddałem już sporo swoich ubrań.
-Co?!
-Nie pytaj mnie, po prostu to zrób! Cholera jasna, ziemia nam się załamuje pod nogami!- zrozumiał przekaz i podczas kiedy on ściągał portki, ja przerzuciłem Norę na drugą stronę. Na szczęście udało mi się zbytnio jej nie uszkodzić.
-Co ty robisz?!- ale ta baba i tak będzie darła na mnie ryja.
-Ratuję nam życie.- kiedy Kris podał mi swoje spodnie, przerzuciłem jedną ich cześć przez metalową rurkę pod sufitem, która pewnie nie znalazła się tam przypadkowo. Trochę się namęczyłem nad tym, żeby zawisło tak, aby było w miarę stabilne.
-Dust, pośpiesz się!- Nela krzyknęła, kiedy zostało nam już naprawdę mało gruntu.
-Masz.- podałem Kris'owi drugą nogawkę. Nie wiem czy to się nie rozerwie, więc niech on to wypróbuje- A ty młoda już drzwi otwieraj!- dzieciak skinął głową.

O dziwo zadziałało. I o dziwo Nela, która jak dotąd zgrywała największego ważniaka, bała się skoczyć. Dopiero Nora ją do tego przekonała. Nie mam bladego pojęcia co jej powiedziała, bo nie znam migowego ale podziałało na tyle ile miało. Zanim się obejrzałem, sam zostałem po drugiej strony. I szczerze to złapałem się tych spodni w ostatniej chwili, bo ziemia zdążyła się już zapaść. Ale tutaj pojawił się kolejny problem. Nie miałem tyle miejsca, aby odbić się od podłogi, więc po prostu się na to wspiąłem. W dodatku, żeby jeszcze bardziej mnie dobić, usłyszałem dźwięk prującego się materiału. Zanim ten szajs od Killer'a kompletnie się rozerwał, jedną ręką złapałem się tej rurki.

-Co tak stoicie jak kołki?!- krzyknąłem do moich jakże wspaniałych towarzyszy, którzy stali w drzwiach i się na mnie gapili.
-Em... może jest tu coś przydatnego?
-No moglibyście mi pomóc chociaż ra- przerwał mi nagły ból w okolicy duszy.

Nie wiem czy jestem w stanie opisać uczucie, które nagle we mnie uderzyło. Jakby coś próbowało wyżreć mnie od środka. Poczułem tak silny ból, że aż zrobiło mi się ciemno przed oczami. Mimo tego, że starałem się ze wszystkich sił trzymać tej rury, siły zaczęły mnie całkowicie opuszczać.

~Jakie to żałosne.- usłyszałem irytujący śmiech w mojej głowie.
-Tylko nie ty.- warknąłem pod nosem.
~Nie spodziewałam się, że kiedykolwiek zaznam cię w takiej sytuacji.- na chwilę zniknęła z przed mojej twarzy, tylko po to aby pokazać się za moimi plecami- Czujesz jak trucizna rozlewa się po twoim ciele.- położyła rękę na moich żebrach. Znowu poczułem to okropne zimno- Poddaj się temu. To tylko kwestia czasu.
-Jakiemu „temu"?- znowu pojawiła się przed moją twarzą i zaczęła się śmiać.
~Nie słuchaj jej.- koścista ręka pojawiła się na jej szyi, po czym zaczęła zaciskać się tak bardzo, aż usłyszałem chrupnięcie. Chara ze skręconym karkiem upadła prosto w czarną odchłań- Nie przejmuj się. I tak jest martwa.- ujrzałem przed sobą... siebie? Tylko, że ubranego w moją ulubioną bluzę, z naciągniętym kapturem na głowie oraz świecącym na fioletowo oczodołem. Wyjątkowo zauważalne było też to, że był ubabrany krwią i prochem.
-Kim jesteś?- naprawdę, widzę go pierwszy raz.
~Zrób sobie przerwę Dust. Pomogę ci się stąd wydostać.
- Okej?

~Kris~

W jaki sposób moglibyśmy mu pomóc? Podłoga po kolei zaczęła się rozpadać, aż w końcu nawet kolce zniknęły. Aktualnie Dust wisi nad przepaścią. W dodatku chyba jednak wypił tę truciznę, bo nie wygląda najlepiej. Widać, że traci siły. Mamy mało czasu.

W dokładnie tym samym momencie, w którym o tym pomyślałem, puścił się tej rury i wpadł w przepaść. Nela musiała przytrzymać Norę, żeby nie skoczyła tam za nim.

-Nora, spokojnie!- dziewczynka zaczęła płakać, w sumie jej siostra też. Ja za to stanąłem w bezruchu i analizowałem czy to co zobaczyłem aby napewno było prawdą. Nie wierzę, że coś takiego było w stanie go pokonać- Kris, chodźmy dalej, bo będziesz miał kolejne dwa trupy do kolekcji.- powiedziała smutno.

Zamknąłem za sobą drzwi i ruszyliśmy w głąb ostatniego pokoju. Szukałem wzrokiem kolejnego monitora, ale nie było go tutaj. Nie mam bladego pojęcia co Asriel planuje, ale nie podoba mi się to. Nie jestem w stanie przemówić mu do rozsądku. Skoro nawet Frisk nie dała rady, jedyne co może go powstrzymać to więzienie.

W dzieciństwie moje stosunki z przyszywanym bratem były w miarę w porządku, ale kiedy mama zaadoptowała Charę, Asriel także się zmienił. Nie mam bladego pojęcia w jaki sposób umarł i w jaki sposób jego prochy wsiąknęły w tego kwiatka, ale odzyskanie swojego ciała w ten sposób nie jest właściwe.

- Witam we własnej osobie.- wyrósł spod ziemi- Oto wasze ostatnie zadanie.
-Asriel, przestań.- ponowiłem próbę.
-Nie jestem Asriel'em! Jeszcze nie. Ale kiedy posiądę te dwie ludzkie dusze, będę w stanie zrobić wszystko.- ze ścian zaczęły wyrastać pnącza obrośnięte kolcami- Ale po kolei. Ostatnim waszym zadaniem jest zabicie mnie. Jeżeli uda wam się, zyskacie wolność, jeżeli nie, zabiorę wasze dusze.- nie, nie jestem w stanie go zabić. I on doskonale o tym wie.
-Podobają mi się te zasady.- otworzyłem szerzej oczy, kiedy usłyszałem znajomy głos. W kącie pokoju dostrzegłem Dust'a. Opierał się o ścianę i uśmiechał jakby nigdy nic.
-Jakim cudem żyjesz?- Nela uprzedziła moje pytanie.
-O, to proste.- teleportował się przed jej twarz- A teraz z łaski swojej, nie wtrącaj się. Bo pożałujesz.
-Dust?- lekko się przeraziła. Dlaczego zachowuje się teraz tak inaczej?
-Przypominam, że macie mało czasu, zasady nadal obowiązują.- Asriel zaczął domagać się atencji.
-Nie potrzebuję dużo czasu.- pnącza zaczęły lecieć w jego stronę, ale w przeciągu sekundy w jego ręku pojawiła się ostro zakończona kość, którą przeciął wszystkie rośliny- Wiesz w ogóle z kim zadarłeś?- zaczął iść w jego stronę, przy okazji odbijając pociski.
-E-ej kumplu, uspokój się!- Flowey znowu wbił się w ziemię.
-Kris.- Nela złapała mnie za ramię- Tam są drzwi.- szepnęła- Skoro oni są zajęci, możemy skorzystać z okazji i uciec.
-Weź Norę i uciekajcie, ja dopilnuję, żeby Flowey się nie zorientował. Jak już znajdziecie wyjście pożyczcie od kogoś telefon i powiedzcie policji gdzie jesteśmy.
-Powodzenia.- złapała Norę za rękę- I dziękujemy wam za wszystko.- pocałowała mnie w policzek i pobiegła do drzwi.

Niech dziewczyny zawołają pomoc, ja muszę przypilnować, żeby się nie pozabijali. Nie wiem co się dzieje z Dust'em, ale to nie jest normalne. I od kiedy on umie się teleportować?! I robić te takie dziwne ataki kośćmi. Jak na przykład wielka kościana głowa jakiegoś stwora, która mierzy prosto w moją stronę.

-Dust! Jestem po twojej stronie, pamiętasz?- cudem uniknąłem tego ataku.
-Nie przeszkadzaj!- rzucił we mnie kością, która zahaczyła o materiał mojej bluzki i przyszpiliła mnie do ściany- Jeżeli tak bardzo chcesz, zajmę się tobą później.- czy on mi grozi?- Koniec z tym.- posłał kolejną kość, która wbiła się w łodygę Flowey'ego i dosłownie odcięła go od podłogi. Zanim zdążył się pozbierać, Dust teleportował się i wziął go do ręki.
-Dobra, już go mamy. Możemy wychodzić.- próbowałem wyciągnąć kość, która nadal nie pozwalała mi się ruszyć. Kiedy to zauważył, wbił kolejną w mój drugi rękaw, jednak tym razem zahaczając o moją skórę.
-Pamiętasz jakie były zasady?- wyrwał Asriel'owi jeden płatek- To on je wymyślił.- wyrwał kolejny.
-Przestań!- i kolejny- Dust!- i kolejny- Proszę, nie zabijaj go!- zaczął się śmiać.
-Jak masz na imię?- trochę mnie zatkało, jednak on dalej milczał.
-Dobrze się czujesz?- wziął do ręki kolejny płatek- Kris.
-A więc Kris. Jak sądzisz, ile jest w stanie wytrzymać kwiatek bez korzeni? Tak czy siak zwiędnie. Możemy poczekać i sprawdzić ile mu to zajmie, albo skrócić jego męki. A ty co o tym myślisz?- zwrócił się do ledwo przytomnego Asriel'a.
-P...potrzebuje... d...dwie....
-Asriel.- szepnąłem sam do siebie.

Szarpanie się nic nie dało, bo Dust cały czas mnie obserwował. Mogłem jedynie stać i patrzeć na to wszystko. Torturował Asriel'a dopóki mu się nie znudziło. Na koniec najzwyczajniej w świecie wywalił go na podłogę. Czy w takim stanie mógłby jeszcze jakoś się uratować? Mógłby zapuścić jakieś nowe korzenie czy coś? Nie wiem! Nie jestem botanikiem! Naprawdę wolałbym żeby teraz uciekł, niż żeby miał umrzeć. Już raz przeżyłem jego śmierć, ja nie chcę znowu.

Zwróciłem głowę w kierunku Dust'a, który stał pod ścianą i wymiotował czymś fioletowym. Kiedy upadł kolanami na podłogę, wszystkie kości, które były we mnie wbite zniknęły.

-Dust, wszystko w porządku?- opierał się rękami o tę ścianę i drżał. Chwilę tak klęczał, aż znowu zwymiotował- Nie obchodzi mnie, że ci się to nie podoba, idziemy na górę.- wziąłem ledwo przytomnego Asriel'a do ręki, Dust'a na plecy i zacząłem iść w kierunku wyjścia.

Jak już można było się spodziewać - byliśmy pod ziemią. Dlatego miałem do przejścia dość sporą liczbę schodów. Po dłuższej chwili mi się to udało i znaleźliśmy się w jakimś opuszczonym budynku. Zaś kiedy tylko z niego wyszliśmy spotkałem Nelę, Norę, pogotowie, znajomych z pracy i... moją mamę?

-Kris!- Ralsei rzucił mi się na szyję, kiedy przekazałem Dust'a Ganz'owi.
-Też cieszę się, że cię widzę.- odwzajemniłem uścisk.
-Kurde stary, nie rób tak więcej!- Susie poklepała mnie po plecach- Fuj, co to?- spojrzała na swoją rękę, na której zostały plamy.
-Rzygi Dust'a.
-Ble!- wytarła to we mnie.
-A dlaczego nie masz na sobie spodni?- lekko się zaczerwieniłem, kiedy Ralsei zwrócił na to uwagę.

~Ganz~

Za dużo do roboty. Kiedy pogotowie zabrało całą czwórkę, a kwiatek został wysłany pod obserwację Alphys, zajęliśmy się oczyszczaniem całego tego „placu zabaw", co było cholernie trudne, bo najważniejsza część znajdowała się w podziemiach w dzielnicy Złotych Kwiatów, czyli w miejscu, które jakkolwiek byś nie tępił, odrodzi się w pięć sekund, więc lepiej sobie odpuścić. Dotarcie do pozostałych dusz i zaniesienie ich na cmentarz zajęło nam cały dzień, później jeszcze raport, którym ja musiałem się zająć, ponieważ tamta dwójka jest aktualnie niedostępna. Dopiero teraz znalazłem chwilę, żeby odwiedzić Dust'a w szpitalu. Pielęgniarka powiedziała, że jeszcze się nie obudził, ale mogę do niego zajrzeć.

-O, cześć.- okazało się, że ma już gości. Killer siedział koło okna i mierzył wzrokiem Blue, który siedział przy kozetce Dust'a i trzymał go za rękę.
~No i jeszcze ty przylazłeś, więc harem Dust'a jest już w komplecie.- ha ha, bardzo zabawne.
-Cześć.- Blue uśmiechnął się do mnie.
-Przyszedłem tylko sprawdzić, czy wszystko z nim w porządku.
-Wiesz coś o jego stanie zdrowia?
-Trucizna trochę namieszała w jego organizmie, ale lekarze zrobili co do nich należało i teraz tylko musimy poczekać, aż sam się oczyści. Sci mówił, że przez jakiś czas będzie osłabiony, może gorączkować, wymiotować i tak dalej. Czyli w sumie jakby miał grypę. Tak czy siak najgorsze już za nim. Przeżyje.
-Na twoje szczęście.- Killer syknął pod nosem.
-Taką ma pracę, nic na to nie poradzę.- spiorunował mnie wzrokiem. Dobra, teraz rozumiem dlaczego ma taką ksywkę- No to ja się zbieram. Muszę jeszcze sprawdzić jak czują się Nela i Nora.
-Nie idź.- Dust szepnął, chociaż nadal miał zamknięte oczodoły- Musimy pogadać.- kiedy nabrał trochę siły, spojrzał na mnie lekko przymglonym wzrokiem.
-Wypytałem już Kris'a o wszystko co się tam działo, więc wiem o czym chcesz pogadać, ale to nie jest rozmowa na teraz. Obiecuję że jeszcze do tego wrócimy. Narazie odpocznij.
-Dobrze.- odchylił głowę w bok- Cześć Berry.
-Ja też tu jestem!- Killer krzyknął.
-Cześć Killer.
-Dobrze, ja już naprawdę muszę iść.

Tak naprawdę to u dziewczyn też już byłem. Aktualnie siedzi z nimi ich mama, która z pół godziny dziękowała mi (jakbym w ogóle przyczynił się do tego), że jej dzieci są już bezpieczne. Muszę spotkać się z moim bratem i postawić sprawę jasno. Domyślam się, że w jakiś sposób dowiedział się o Dust'cie i będzie teraz węszył. Dlatego wolę przedstawić mu swoją wersję, zanim wywęszy coś co może mi zaszkodzić. Nie zrezygnuję z tego teraz. Nie po tym czego dowiedziałem się dzisiaj od Kris'a. Kiedy Dust został przyparty do muru i poczuł, że rzeczywiście może mu coś grozić, uwolnił magię pierwotną. Czyli coś co zaczęło wymierać w potworzej kulturze, po tym jak nasi przodkowie opuścili podziemia. Mój tata pracował nad tym kiedyś, ale nawet on nie był w stanie odnaleźć potwora, który byłby w stanie to kontrolować. A teraz los dał mi taką szansę. Jeżeli opanuje te ataki, będzie prawie niepokonany. Zwłaszcza, że wyćwiczyłem u niego wysoką odporność na ból. Mój brat nie może mi w tym przeszkodzić.

~Ganz, nie rób tego.- Mel burknął pod nosem, kiedy wyciągnąłem papierosa z paczki- Wiem, że palisz, kiedy się stresujesz, ale mnie to drażni.
-Nie dramatyzuj.- i zniknął. Obraża się na mnie częściej niż mój mąż.


____________

Rozdziały pojawiają się rzadko, więc ten możecie sobie przeczytać na raty :P

W razie jakby ktoś znał alfabet runiczny, to te symbole otwierały drzwi

Możecie zgadywać do czego się to odnosi, ale wątpię, że Wam się uda XD

Bayo~

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro