Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

-2- Więzienne życie

"Dust"

Nad ranem przyjechaliśmy prosto na komendę na której miały odbyć się te wszystkie procedury. Zrobili mi sesję zdjęciową z każdego profilu i dali "przepiękny" strój w paski. Tylko przy pobieraniu odcisków palców coś im nie wyszło, ale to już nie moja wina, że takowych nie posiadam. Jednak największy hit był wtedy gdy sprawdzali zawartość moich kieszeni w bluzie. Pomijając to, że wyniosłem połowę lasu, czyli między innymi szyszki, patyki i tym podobne to jeszcze nie wiadomo jakim sposobem znalazła się tam gumowa kaczka. Powinienem był kiedyś tam posprzątać, na serio.

Kiedy już wszystkie te gówna się skończyły wprowadzili mnie do mojej celi. W sensie, że nie do końca mojej, bo miałem jeszcze jakiegoś współlokatora, ale jego obecnie tam nie było, więc lepiej dla mnie. Położyłem się na piętrowym łóżku i w końcu postanowiłem odpocząć po tym wszystkim. Stan mojej nogi znacznie się pogorszył i teraz czuję, że już naprawdę nie wstanę. Zastanawiam się jak ja wcześniej potrafiłem tak szybko biegać, jednak z biegiem czasu coraz bardziej zapominam co się działo, kiedy adrenalina mi skoczyła. Jedno wiem na pewno, kolorowo nie było.

W końcu udało mi się uspokoić swój oddech i nawet ta przeklęta noga mi już nie przeszkadzała. Po prostu zamknąłem swoje oczodoły i wokół dopadła mnie ciemność.

***

Nie wiem, która godzina była kiedy się obudziłem, ale przez kratki w oknach zobaczyłem, że na dworze zaczyna się ściemniać. Hm... a mojego kolegi jeszcze nie ma. Co on robi cały dzień? Z resztą... to nie mój interes. Ja się w końcu wyspałem i nabrałem nowych sił, które pomogą mi wydostać się z pudła. Muszę zdążyć jeszcze przed moimi urodzinami, Killer chciał je ze mną świętować. Nie wiem po co, ale skoro on się cieszy to nie będę mu przeszkadzał. Eh... nudy. Nawet nie mam z kim rozmawiać, bo przecież nie będę rozmawiał ze sobą... znowu.

Jakby na zawołanie drzwi do celi się otworzyły i chociaż byłem pewny, że to mój współlokator właśnie wrócił, bardzo się pomyliłem, ponieważ do mojego tymczasowego pokoju zawitał ten policjant, który ze mną wcześniej rozmawiał. Wiedziałem, że gnida tak łatwo nie odpuści.

-Cześć Dust.- powiedział, po czym zamknął drzwi. Dobra, zrobiło się dziwnie- Chciałbym z tobą o czymś porozmawiać.
- Nie znam się zbytnio na więzieniach i w ogóle, ale słyszałem, że podobno musimy rozmawiać przez szybę, siedząc na takich niewygodnych krzesłach.- nadal siedziałem na łóżku, więc przeglądałem mu się z góry. Nie mam ochoty zeskakiwać.
-W normalnych okolicznościach może tak, ale można powiedzieć, że nie jestem tutaj do końca legalnie.- a to ciekawe- Chciałem po prostu porozmawiać.- na serio nie wiem dlaczego on się do mnie tak przyczepił, no ale...
-O czym?
-O tobie, w szczególności. Może od razu przejdę do sedna. Chciałbyś pracować u nas na komendzie?- po tym pytaniu zacząłem się śmiać jak głupi, za to jego mina nadal nie straciła poważnego wyrazu twarzy.
-Niezły żart, ale o co ci tak naprawdę chodzi, koleś?
-Mówię poważnie. Widziałem twoje umiejętności. Sam załatwiłeś prawie całą mafię, no i przede wszystkim bosa. Nie bałeś się stawić im czoła i w żadnej chwili się nie zawahałeś. Takich potworów potrzebujemy.
-Przegapiłeś jeden, ważny szczegół.- wskazałem na swoje ubranie w paski, a później na kraty w oknach i pancerne drzwi. Przecież siedzę w celi do jasnej cholery!- Jestem mordercą.- położyłem się na łóżku i odwróciłem się plecami do niego- Wyobrażasz sobie, żeby ktoś taki jak ja wam pomagał? Zabiłem setki podobnych tobie, powinieneś mną gardzić.- przez chwilę zapanowała pomiędzy nami kompletna cisza.
-Sam mówiłeś, że nie chcesz być mordercą.- odwróciłem się gwałtownie w jego stronę i spojrzałem mu prosto w oczodoły- Słyszałem wszystko co powiedziałeś. I tak szczerze jakbym wcześniej tego nie usłyszał, to wykonałbym swoje zadanie i z ukrycia cię zastrzelił. Jednak kazałem mojemu oddziałowi cię złapać. Nie dam rady wymazać twojej przeszłości, ale mogę pomóc ci naprawić przyszłość.
-Skąd wiesz, że chcę ją naprawić? Pod wpływem emocji gadam różne rzeczy. Równie dobrze mógłbym teraz powiedzieć, że nie chcę być szkieletem. I co? Pomógłbyś mi to zmienić? Nie oszukam tego, kim jestem, więc zostaw mnie w spokoju.
-Chcesz mi powiedzieć, że lubisz zabijać. Niszczenie czyjegoś życia i zabawa ich losem sprawia ci przyjemność?
-Z-zamknij się.- położyłem twarz w dłoniach.
- Nie masz wyrzutów sumienia?
-Zamknij się.- z mojego oczodołu zaczęła lecieć fioletowa smuga dymu.
-Chcesz żyć z tą świadomością, że zabiłeś tyle osób z zimną krwią?
-Zamknij się!- zeskoczyłem z łóżka prosto na niego i ręką chwyciłem za jego kręgi szyjne i przycisnąłem go do ściany. Jeden mocniejszy ruch i złamię mu kark.
~Zrób to braciszku!- usłyszałem w głowie dziecięcy głos- Mnie mogłeś zabić, a jego nie możesz? Znowu jesteś niesprawiedliwy.- Pap?- Dalej, zrób to. Udowodnij jaki z ciebie morderca.
- Nie...- powiedziałem cicho- Nie, nie, nie, nie, nie!- upadłem miednicą na ziemię i położyłem ręce na twarzy. Nagle poczułem, że coś kładzie mi dłoń na ramieniu.
-Czyli jednak umiesz się kontrolować... w pewnym sensie.
-Odejdź...błagam...- nie wiem do kogo to mówię. Do tego policjanta, czy do głosów w mojej głowie, które cały czas powtarzają słowo "zabij".
-Przemyśl jeszcze moją propozycję Dust. Wrócę za jakiś czas sprawdzić jak się trzymasz.- po tych słowach wyszedł i zatrzasnął drzwi za sobą.

Nie chcę tego słyszeć... Nie chcę o tym myśleć... Nie chcę być mordercą...

~Ganz~

Opuściłem jego cele z lekkim uśmiechem na ustach. Jak narazie wszystko idzie po mojej myśli, a reakcja Dust'a tylko mnie w tym utwierdziła. Szczerzę to nie spodziewałem się tego, że mnie zaatakuje w takim stanie, ale widziałem go już w akcji, więc mogłem się spodziewać. Tak czy siak wyszło dobrze.

-Szefie!- Sansy do mnie podbiegł- Słyszałem, że ktoś krzyczał! Coś się stało?
-Uspokój się Sansy, wszystko w porządku.- poklepałem go po plecach- Wracajmy już na komendę, muszę jeszcze coś załatwić.
-Chodzi o tego więźnia? Szefie, naprawdę uważasz, że twój plan się uda? Jest bardzo ryzykowny.
-Bez ryzyka życie byłoby nudne, zapamiętaj to.- zacząłem iść w stronę wyjścia, a Sansy jak zwykle podążał za mną- Poza tym, to byłby duży krok na przód dla nas.
-Nadal ciężko mi to zrozumieć.
-Kto byłby lepszy w łapaniu przestępców, niż sam przestępca? On myśli tak jak oni, więc łatwo będzie nam ich znajdować i łapać. Wystarczy go zresocjalizować i BAM, mamy tajną broń.
-Zresocjalizowanie go będzie bardzo trudne. Nie wygląda na to jakby chciał z nami współpracować, poza tym... wydaje mi się, że on nie jest do końca normalny psychicznie, nawet jak na mordercę.
-I to właśnie odróżnia go od reszty.- otworzyłem przed nim drzwi od radiowozu- Będzie dobrze, uwierz mi.
-Nadal nie jestem pewny...
- To może się założymy, co? Jeżeli wygrasz pójdziemy na randkę.
-Szefie!- zawsze rozśmiesza mnie ten jego rumieniec na twarzy, kiedy rozmawiamy o takich tematach.
- No przecież żartowałem. Ten kto przegra stawia obiad, dobra?
- To już lepsze.- odwrócił wzrok i zaczął przyglądać się widokom za szybą.

A ja i tak wierzę, że mój plan się uda... mimo tego, że nie dostałem pozwolenia od moich przełożonych.

***
~Dust~

Mam dość. Siedzenie w tej klatce sprawia, że zaczynam jeszcze bardziej wariować. Moja natura nie pozwala mi siedzieć bezczynnie i nic nie robić! Co się teraz dzieje z Killer'em i Horror'em? Szukają mnie? A może myślą że umarłem? W sumie to drugie jest bardziej prawdopodobne. Z tego co się orientuję jutro są moje urodziny, do tego czasu miałem zamiar już dawno opuścić to miejsce, ale więzienie w którym się znajduję jest o wiele bardziej strzeżone niż na początku mi się wydawało. W dodatku ma też parę innych zasad, które mnie wnerwiają. Pominę już to, że siłą zmuszają mnie do tego, abym wychodził na stołówkę czy gdziekolwiek. Jednak najgorsze jest to, że jak wdam się w jakąś bójkę, to przeniosą mnie do innego, o wiele bardziej surowego więzienia, które znajduje się w zupełnie innym mieście. A szkoda, bo niektórym osobom, które tu spotkałem naprawdę przydałoby się przywalić raz, a porządnie. Zwłaszcza mojemu współlokatorowi, który w niektórych sytuacjach aż się o to prosi. Przyrzekam, że jeżeli jeszcze raz "przez przypadek" dotknie mnie tam gdzie nie powinien, to tego pożałuje.

- Co tam kosteczko?- o wilku mowa. Moje największe dotąd utrapienie właśnie wróciło ze stołówki. Nie mam zamiaru mu odpowiadać, będę udawał, że śpię. Niech się odwali.- Nie masz zamiaru mi odpowiedzieć?- wspiął się po drabince i oparł rękami o moje łóżko- Przecież widzę, że nie śpisz.- otworzyłem leniwie oczodoły i znowu przed moją twarzą pojawiła się jego paskudna morda.
-Spierdalaj.
-Oj, co tak ostro? Chciałem po przyjacielsku spytać się co u ciebie.
- Ja dziękuję za takich przyjaciół. Popiepszony zboczeniec, który siedzi za gwałt.- tak, jestem tutaj od tak niedawna i już wiem. Plotki szybko się rozchodzą.
- Jesteś dla mnie nie miły.- zaczął paluchem jeździć w złóż mojej nogi, jednak zanim zapędził się za daleko odtrąciłem ją i schowałem się pod pościelą, czy co to tam jest- Albo po prostu niedoświadczony w tych sprawach.
-Koleś, czy ty masz jakiś problem?!- przysunąłem się lekko na brzeg łóżka, jak najdalej od tego królikopodobnego czegoś!
- Ja? Skądże!- włożył rękę pod kołdrę- To ty od samego początku jesteś dla mnie wredny. Boisz się czegoś?- na jego twarzy pojawił się cwany uśmiech.
- Ja...Nie! SPADAJ!!- kopnąłem go w twarz i to z taką siłą, że spadł z drabinki. Nie chcę spędzać dwadzieścia cztery godziny dziennie z tym typkiem! Coraz bardziej zastanawiam się czy by nie przyjąć propozycji tego policjanta. Nie chcę pracować w policji ale jak się zgodzę łatwiej będzie mi uciec niż z tego więzienia. W dodatku nie będę musiał patrzeć na tego gościa, co zdecydowanie idzie na plus.
-Chciałem być miły.- podniósł się z ziemi- Ale najwidoczniej chcesz zasłużyć sobie na karę kochaniutki.- zanim się obejrzałem zostałem wyciągnięty z łóżka i wylądowałem miednicą na ziemi. Chciałem kolejny raz go kopnąć, ale złapał mnie za nogę, która ledwo co się wygoiła i zgiął ją tak, że znowu prawie pękła.
-ZOSTAW MNIE!!- krzyknąłem na cały głos, licząc, że któregoś ze strażników to zaniepokoi i tu przyjdzie, jednak nic takiego się nie stało.
-Stul dziób.- wziął w jedną łapę moje dwie ręce i ustawił mi nad głowę, a jego kolano znalazło się pomiędzy moimi nogami i naciskało na miednicę. Momentalnie mój oczodół zaświecił się na fioletowo. Mimo że z początku lekko go to przeraziło dalej kontynuował to co zaczął. Jeżeli zaraz nie przestanie to go zabiję!
-ZOSTAW MNIE KURWA!!
-Mówiłem ci, zamknij się!- miał zamiar uderzyć mnie w twarz, ale ja byłem sprytniejszy i ugryzłem go w rękę, a przebiłem się aż do krwi.- Pożałujesz tego.- ścisnął moje dwie ręce tak mocno, że aż krzyknąłem. Na serio czułem już jak kolejne kości mi pękają.

Kiedy jego zakrwawiona ręka znalazła się pod moją koszulką, stało się coś czego w ogóle bym się nie spodziewał. Przydupas tego policjanta co interesuje się mną aż za bardzo, trzymał przy głowie mojego napastnika pistolet. Powiedział coś czego nawet nie zrozumiałem, bo byłem za bardzo oszołomiony tym co się dzieje i poczułem że uścisk się poluźnia. Po jakimś czasie leżałem sam na ziemi, a ten zbok stał pod ścianą z rękami podniesionymi do góry.

- Dust, dobrze się czujesz?- Ganz ukucnął przy mnie i popatrzył się tak jakby... z troską?
- Tak... Teraz tak.- podniosłem się do siadu.
-Wiem, że to nieodpowiedni moment, ale przyszliśmy tu po to aby zapytać się czy zmieniłeś zdanie odnośnie naszej propozycji.- spojrzałem się jeszcze raz na królika pod ścianą.
- Tak. Zabierzcie mnie z tego chorego miejsca.- czuję że będę tego żałował...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro