Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

-35- Pożegnanie z przeszłością

Kolejne ostrzeżenie na początek (troszku dużo tego ostatnio)
Rozdział znowu poświęcony Lust'owi, także możecie się spodziewać co będzie.
Standardowo, jeśli ktoś nie lubi takich tematów albo historia Lust'a i Horror'a go nie obchodzi, to Dust robi dzisiaj tylko za tło i do jego historii nic to nie wniesie. Dzisiaj na amen zamykamy wątek Lust'a i Horror'a.
Ja już nie przedłużam i zapraszam.

_________
~Lust~

Pierwszy dzień szkoły po feriach, a ja już się spóźniłem. Super. Po prostu genialnie. Nie chcę zwracać na siebie uwagi, a za chwilę wbiegnę sobie do klasy od tak w trakcie lekcji. Eh, przynajmniej przez te dwa tygodnie miałem spokój od Stelli i tych jej durnych koleżanek. Jej chłopak zobaczył mnie przed feriami jak tańczę na rurze (nawet nie pytam co on robił w klubie ze striptizem) i oczywiście rozpowiedział wszystkim, którym był w stanie. Jednak to właśnie ta ruda małpa drwi ze mnie najbardziej. I to publicznie. Jeżeli nauczyciele się o tym dowiedzą, skończę marnie.

-Przepraszam za spóźnienie.
-Tak tak, usiądź na miejsce.- bez odpytywania dzisiaj? Mi to pasuje. Bez zbędnych pytań postanowiłem usiąść na swoim miejscu, czyli przy przedostatniej ławce przy oknie.
-Cześć Husk.- futrzasty potwór łypnął na mnie jedynie wzrokiem. No tak. Nikt mnie już nie lubi. Mam nadzieję, że z czasem im przejdzie.
-Jak już mówiłem. Na dzisiejszej lekcji biologi jedziemy dalej z anatomią człowieka. Skoro wszystkie tkanki mamy już powtórzone, a kartkówki z tego poszły w miarę dobrze, przechodzimy do kości.- nauczyciel przysunął plastikowy szkielet na środek sali.
-O, patrzcie to Lust!- ktoś krzyknął z drugiego końca sali. Cała klasa wybuchnęła śmiechem, a ja zażenowany i z mocnym fioletem na kościach policzkowych, postanowiłem schować się za książką. Nie używajcie mojego „pseudonimu artystycznego", błagam.
-No już, spokój.- belfer spojrzał na mnie- Wszystko dobrze Sans? Czujesz się niekomfortowo patrząc na ten szkielet?
-No co pan? Znaczy...eh.- zaśmiałem się nerwowo- To przecież lekcja biologii. Raczej jesteśmy przygotowani na podobne widoki.- czy to jest dobry moment, żeby uderzył w nas meteoryt?

Całe czterdzieści pięć minut (no dobra, może nie całe jeśli liczymy moje spóźnienie) minęło w podobnej atmosferze. Koledzy z klasy docinali mi jak tylko mogli, nauczyciel nie ogarniał, ale denerwował się, że przerywali mu lekcję, a ja żałowałem, że nie urodziłem się kretem i nie mogłem zapaść się pod ziemię. Nie podoba mi się to, że wiedzą. Życie w szkole było o wiele prostsze, kiedy nie wiedzieli. Ale nie mogę się dać im tak łatwo. Już wiele razy byłem w sytuacjach, w których wstyd był czymś bez czego nie mogło się obyć. Już powoli się go pozbywam. Nie zostałem prostytutką dla przyjemności, tylko dla pieniędzy. Chcę żeby mój brat miał lepsze życie ode mnie, żeby miał trzy posiłki dziennie, niepodziurawione ubrania i żył w mieszkaniu, w którym dach nie sypie się na głowę. Spodziewam się, że to nie będzie łatwe i wiele będę musiał poświęcić. Ale to wszystko jest lepsze od spania pod mostem. Postanowiłem sobie, że zniosę wszystko.

Moją następną lekcją jest wychowanie fizyczne. Wf z rana stawia poniedziałki w jeszcze gorszej pozycji, ale wiele razy w te dni na nim nie ćwiczyłem. I dzisiaj mamy właśnie jeden z tych dni. Ślady po nocy zazwyczaj goją się na mnie najdłużej pare godzin, moja magia daje sobie z tym radę. Jednak nie na tyle szybko, abym mógł z rana ćwiczyć w krótkim rękawku i krótkich spodenkach, a taki strój jest u nas obowiązkowy. Dlatego biorę kropkę. Ale nauczycielowi i tak powiem, że kostka mnie boli i jeżeli ją nadwyrężę mogę przerwać połączenie magii ze stopą. Oczywiście to tak nie działa, ale on na szczęście słabo zna się na szkieletach.

Usiadłem na ławce w szatni i zacząłem myśleć nad tym wszystkim. A może to właśnie jest moja wada? Powinienem wyłączyć myślenie. Zdaje mi się, że to mogłoby wiele uprościć. Jednak moje przemyślenia na temat niemyślenia przerwało mi otwieranie się drzwi od szatni.

-Stella? Co ty robisz w męskiej szatni?
-A ty co robisz w męskiej szatni?- próbowała być zabawna, czy jak?- Dzisiaj nie ćwiczę na wf-ie. Nudzi mi się, więc postanowiłam sprawdzić co u ciebie.- kiedy ją zignorowałem, postanowiła odpowiedzieć na wcześniejsze pytanie- A ty dlaczego nie ćwiczysz? Niech zgadnę. Coś na dole cię boli?- dalej postanowiłem ją ignorować, co najwidoczniej ją zdenerwowało- Ugh! Jesteś okropny! Nie znasz się na żartach.
-Nie bawią mnie takie żarty.
-No tak, ty masz inne sposoby, żeby się zabawić.- wziąłem do ręki telefon, żeby sprawdzić za ile dzwonek- Tak w ogóle to ile bierzesz za godzinę?
-A co, zainteresowana?- w końcu odpowiedziałem na jej zaczepkę, co chyba ją ucieszyło.
-Jestem ciekawa za ile się cenisz. Ja to bym cię nawet patykiem nie dotknęła, ale pewnie znajdują się tacy desperaci.
-Jesteś wredną suką.- syknąłem pod nosem.
-Nie, ty jesteś suką.- złapała mnie za ramię i szarpnęła tak, abym upadł na podłogę- Nie dorastasz mi nawet do pięt. Buty mi możesz jedynie szorować.- wzięła do ręki mój telefon.
-Ej, oddawaj to!- chciałem jej go zabrać, ale kopnęła mnie w żebra i odepchnęła na ławki.
-Weszłam w galerię. Fuj. Weź ty się lecz.- rzuciła mi w twarz telefonem- Wiesz co, nawet zabawnie jest się z ciebie śmiać, ale chyba już mi się to znudziło. Ale wiesz co by było zabawne? Kiedy nauczyciele dowiedzieli by się co robisz po godzinach. Myślisz, że mogliby cię wywalić ze szkoły?- zaczęła iść w kierunku wyjścia, ale złapałem ją za rękę.
-Czekaj! Co mogę zrobić, żebyś nikomu nie mówiła?
-Nic. Mam pieniądze, mój tatuś jest bogaty. Zabawa twoimi nerwami już też mi się znudziła, więc większej rozrywki mi już nie dostarczysz.- wyrwała swoją rękę z mojego uścisku- I nie dotykaj mnie, bo jeszcze mnie zarazisz jakimś HIVem czy coś.- i po tych słowach wyszła. Mam nadzieję, że tylko tak powiedziała, żeby mnie nastraszyć.

Stella wysyłała mi dziwne spojrzenia przez cały dzień w szkole. Mam nadzieję, że naprawdę powiedziała tak tylko dlatego, żebym się trochę przestraszył. Jeżeli nauczyciele naprawdę wywalą mnie ze szkoły, chyba się załamię. Niby do osiemnastego roku życia jest ten obowiązek uczenia się i najwyżej trafię do następnej, ale moja „degradacja" będzie się za mną ciągnąć aż do końca, plus bycie prostytutką, co na pewno się wyda. To byłoby okropne! Ja chcę mieć jakąś przyszłość. Nie zostanę do końca życia striptizerem. Postanowiłem sobie, że z tym skończę, kiedy tylko zacznę zarabiać normalne pieniądze. Znajdę pracę, wyprowadzę się, na wszelki wypadek wezmę ze sobą brata (tata się nawet nie zorientuje) i po prostu będę dawał tacie pieniądze, żeby miał za co żyć. Chociaż z tym może być pewien problem. W domu to ja zarządzam pieniędzmi, bo tata bardzo szybko wszystko wydaje, a jak zostawię go samopas... Ale tata nie będzie chciał wyprowadzić się z tego miasta. Dobra, to nie jest problem na teraz.

Wyszedłem przed budynek szkoły. Koło bramy czekał już mój przyjaciel Jun. Tak naprawdę to nie Jun, ma inaczej na imię. Pracujemy w tym samym miejscu, a nasz szef zarządził zwracanie się do siebie tylko „pseudonimami artystycznymi", dlatego nie wiem nawet jak nazywa się mój najlepszy przyjaciel. Oczywiście mógłby mi powiedzieć po godzinach, ale przecież mogłoby nam się wymsknąć, a lepiej nie ryzykować.

-Cześć młody, jak było w szkole? Mam dla ciebie kanapkę.
-Dzięki!- wziąłem do ręki jedzonko zawinięte w folię spożywczą.
-Byłeś tak wykończony nad ranem, że nawet pewnie nie pomyślałeś żeby coś zjeść.
-Ostatnio mało jem. Jakoś nie ma na to czasu.- rzucił mi lekko zatroskane spojrzenie- Przynajmniej uda mi się zrzucić pare kilo? Widzisz te boczki? Przydałoby się trochę zrzucić.- postanowiłem rzucić totalnie nieśmieszny żartem na rozluźnienie atmosfery.
-Nie przesadzaj. Ty akurat jesteś idealny. I nawet nie zaprzeczaj, bo widzę jakie masz branie u nas.- zarumieniłem się lekko na te komplementy.
-Ale mi teraz podbudowałeś ego.
-I o to chodziło.- uśmiechnął się zwycięsko- Tak poza tym, to szefuniu kazał przekazać, że dzisiaj zmieniam cię na rurze.- ściszył głos- Jakiś facet chciał się koniecznie do ciebie umówić. Podobno sypnął sporo siana.
-Serio, musiał dać sporo, skoro Robin zgodził się zmienić grafik. Robi tak tylko wtedy, kiedy suma zmienia się w numer telefonu, czyli nigdy.
-No widzisz, teraz to ci musiało dopiero ego podskoczyć. Koleś to gruba ryba. Podobno może sobie tyłek podcierać dwusetkami.
-Weź mnie nie stresuj, dobra?

***

Leżałem na łóżku i myślałem o tym wszystkim, bezskutecznie próbując zasnąć. Ostatnio jak patrzyłem na zegarek była pierwsza w nocy. Horror odpadł około dwudziestej trzeciej. Ale nie dziwię mu się, że zasnął, kiedy tylko się położył, dzisiaj pracował od rana do wieczora, żeby jutro wziąć sobie wolne.

Zawsze w takich momentach czuję się... jak śmieć. Potwór bez honoru, którego duma została ukradziona w dniu, kiedy ojciec zaprowadził go do tego cholernego klubu. W sumie dziewictwo też. Jak ja mogłem robić takie rzeczy? Dla ojca i brata, którzy mieli mnie gdzieś. Teraz mam swoje życie. Kochanego męża, wspaniałe dzieci. Mimo, że powinienem czuć się jak normalny potwór, nie czuję się tak. Za każdym razem jak Horror chociażby przytula mnie, czy mnie całuje, czuję się jakbym na to nie zasługiwał. Czuję się jak zwykła kurwa, którą byłem i nadal jestem, cokolwiek bym nie zrobił.

Istnieje jeszcze jeden człowiek, który mimo, że mnie sprzedał, uważa mnie za swoją własność. W dniu, w którym nasze drogi się rozeszły, powiedział mi, że wróci po mnie, kiedy jego firma wróci do normy. Wtedy w tej furgonetce myślałem, że to kolejne kłamstwo i byłem zrozpaczony. Teraz cieszyłbym się jak nigdy gdyby to było kłamstwo. Mam nadzieję, że to zwykły przypadek, że jest tutaj w mieście. Policja go szuka, dowiedzieli się o wszystkim. Jego firma nie miała szans, żeby nie upaść. Na pewno po mnie nie wrócił. Nie dobierze mi wszystkiego co tutaj mam. Jednak ta niepewność i strach powodują, że mam ochotę krzyczeć. Ja muszę coś zrobić.

Wyszedłem z łóżka najspokojniej jak tylko potrafiłem. Wątpię, że mógłbym obudzić go z tak głębokiego snu, ale przezorny zawsze ubezpieczony. Złapałem za telefon i wyszedłem na korytarz.

-Dust, czy ty śpisz?- zapytałem do słuchawki po otrzymaniu sygnału.
-Tak, ale dobrze, że mnie obudziłeś, bo siedzę w poczekalni i czekam, aż przywiozą Blue do pokoju.- powiedział zaspanym głosem.
-Dobrze. W sensie... nie wiem. Ale muszę ci coś powiedzieć. Chcę pomóc ci przy złapaniu Jonathan'a.
-Już mówiłem ci co o tym myślę.
-Mogę robić za przynętę. Cokolwiek. Czuję, że on tu naprawdę nie jest bez powodu.
-To zbyt niebezpieczne. Nie masz kompetencji, żeby brać udział w misjach.
-Dust ja cię błagam.- odpowiedziała mi cisza- A czy ty, nie chciałbyś spotkać się twarzą w twarz z Charą i powiedzieć jej co o niej myślisz? Ten człowiek wyrządził mi tyle złego, ja po prostu muszę tak zrobić. Inaczej nigdy nie pożegnam się z przeszłością.
-Wstępnie się zgadzam.- już miałem krzyczeć z radości- WSTĘPNIE. Ale to nie jest rozmowa na telefon, a na pewno nie o drugiej w nocy. Umówmy się jutro.
-Okej! Dziękuję.
-Dobranoc.- i się rozłączył.

Zacząłem cieszyć się w duchu, z powodu mojego małego sukcesu, jednak przerwał mi to płacz Luxath'a, który właśnie się obudził. Biegiem po smoczek!

***

Jestem okropnie zestresowany. Dzisiaj wybieramy się z Dust'em do największego burdelu w Podziemiach. Plan jest jasny. Ja robię za przynętę, Jonathan przychodzi, a Dust go łapie. Plan jest prosty, a zarazem najbardziej chujowy na jaki mogliśmy wpaść. Wszystko to zależy od naszego szczęścia. W Podziemach znajdują się trzy główne lokale i paręnaście mniejszych. Tylko jakiś cud sprawi, że postanowi zawitać akurat do tego, który my wybraliśmy. No chyba, że będzie chodził z jednego do drugiego. Po wszystkim co powiedziałem Dust wywnioskował, że albo faktycznie wrócił po mnie, albo szuka sobie nowej zabawki. Mam nadzieję, że to wyjdzie. Informacja, że ten człowiek biega sobie po naszym mieście jest czymś, przez co nie mogę spać w nocy.

Założyłem na siebie czarny top z błękitnym sercem na środku, na to nałożyłem fioletowy kubrak z niebieskim futerkiem, do kompletu dołożyłem jeszcze czarne spodnie, które będą obcisłe jeśli przywołam ectobody i na koniec niebieskie kozaki. Kiedy już byłem cały ubrany, spojrzałem na siebie w lustrze. Momentalnie wszystkie wspomnienia wróciły. Nie mam pojęcia dlaczego nie wyrzuciłem tych ubrań. Czuję się w nich taki brudny. Ale w tym na pewno mnie rozpozna. Eh... miejmy to już za sobą.

Starałem się zakluczyć drzwi najciszej jak to możliwe. Nie po to czekałem z tym wszystkim, aż Horror i Desire zasną, żeby teraz ich obudzić. Oczywiście wiem, że moja wycieczka wyda się kiedy tylko Luxath zapłacze, ale wtedy będę już chen daleko i przynajmniej teraz nie będę musiał się tłumaczyć. Na dole czekał już na mnie Dust.

***

-JAK TO SPRZEDAŁEŚ MNIE?!- krzyknąłem do ojca, który leżał na kanapie i oglądał telewizję.
-Możesz przestać krzyczeć? I nie marnuj czasu na spakowanie się, bo za chwile pan przyjedzie.
-Ty chyba sobie jaja robisz. Żartujesz, prawda?
-Zaraz się przekonasz.

Agh! Rozmowa z nim nie ma sensu! Jak on mógł mnie potraktować jak... jak... nawet nie wiem co, bo nawet zwykłych rzeczy trudno jest mu się pozbyć! Nie, ja nie mogę tak tutaj siedzieć i czekać. Muszę stąd iść. Nie dam się sprzedać. Ale co ja mam robić? Przede wszystkim chcę pogadać z bratem, w razie jakby jednak coś się stało.

-Młody, śpisz?- otworzyłem drzwi od naszego pokoju.
-Nie mów do mnie.- postanowiłem go zignorować i usiąść na jego łóżku- Idź stąd.
-Chcę z tobą porozmawiać.
-A ja nie chcę. Jestem na ciebie zły! Przez ciebie nikt mnie nie lubi w klasie. I nie będę już popularny, bo ty robisz te okropne rzeczy.- brat Stelli chodzi z nim do klasy, także była to tylko kwestia czasu zanim informacja się rozniesie.
-Nie robię tego tylko dla siebie. Ale teraz to nieważne. Możliwe, że nie będzie mnie w domu przez dość długi czas, nie wiem czy w ogóle wrócę.- zauważyłem że ręce strasznie mi się trzęsą przy wypowiadaniu tych słów- Zostaniesz sam z tatą. Proszę cię, żebyś pod żadnym pozorem nie zgadzał się na to, żeby zarabiać w taki sposób co ja.
-To jest obrzydliwe.
-Cieszę się, że tak myślisz.
-Ale... gdzie ty idziesz?

Nie musiałem odpowiadać na to pytanie, bo zobaczyłem przez okno, że jakiś drogi samochód zaparkował przed naszym blokiem. Przez mój kręgosłup przeszedł bardzo nieprzyjemny dreszcz, a ja sam spanikowałem. Nie wiedziałem co mam zrobić. Ale jedno było pewne, nie chciałem stanąć oko w oko z tym mężczyzną.

Zacząłem związywać ze sobą kolejno prześcieradło, poszewkę od poduszki i kołdry, kołdrę i na końcu koc. Robiłem to tak szybko jak tylko potrafiłem, nie mam pojęcia czy dokładnie, ale i tak postanowiłem przyczepić to do biurka i wystawić za okno. Liczyłem na to, że było to na tyle mocne, żeby utrzymać mój ciężar. Niewiele myśląc, po prostu wszedłem na moją konstrukcję i zacząłem schodzić na dół. Kiedy wspinałem się po kocu i po kołdrze, było to jeszcze w miarę stabilne, ale kiedy tylko położyłem ręce na cieńszym materiale, ten się przerwał, a ja poleciałem na dół. W międzyczasie próbowałem jeszcze złapać się gałęzi drzewa, co niestety tylko mi zaszkodziło, ponieważ przełamała się i przy upadku wylądowała prosto na mojej nodze.

Odległość nie była, aż tak wysoka, żebym się zabił, ale na tyle, żebym mógł coś sobie uszkodzić. Bolała mnie strasznie lewa noga, na którą spadła gałąź i żebra, na które ja spadłem. Jednak adrenalina, którą czułem w tamtej chwili, w jakimś stopniu osłabiała uczucie bólu. Dlatego po paru sekundach wziąłem się za odsuwanie gałęzi, która mnie blokowała, a następnie za ucieczkę. Jednak to także nie było takie łatwe. Moja dolna kończyna pękła w dwóch miejscach, dlatego, kiedy tylko wykonałem pierwszy krok, całkowicie się odłamała. Ja runąłem na ziemię, a moja noga parę centymetrów ode mnie. Jednak nawet to mnie nie zraziło. Wziąłem ją do ręki i na czworaka zacząłem iść w kierunku jezdni. Chciałem uciec do domu Jun'a, który w sumie nie mieszka tak daleko.

Jednak, kiedy tylko znalazłem się na pasach, mimo bardzo późnej godziny, z zakrętu na drogę wyjechał bardzo rozpędzony samochód. Nie zdążyłbym uciec, ani zawrócić, więc po prostu zasłoniłem twarz rękami, czekając na zderzenie. Ku mojemu zdziwieniu, nie nadeszło. Kiedy tylko odsłoniłem oczodoły, uderzyło we mnie światło z przednich lamp, które częściowo zasłaniała jakaś sylwetka.

-Wszystko dobrze? Nic ci się nie stało?- ten ktoś, który stał przede mną, wziął mnie na ręce- Jezu, twoja noga.- zwróciłem wzrok ku górze, żeby dostrzec jego twarz.
-Jonathan? Co ty tu robisz?

Po bardzo długim okrzyczeniu kierowcy, zaczęliśmy razem iść w kierunku mojego domu, co bardzo mi się nie spodobało. Po pierwsze, zastanawiałem się czy to przypadek, czy jakimś sposobem mój stały klient wie gdzie mieszkam (co byłoby bardzo dziwne), a po drugie właśnie stamtąd uciekałem. Jednak zamiast wejść do budynku, on wsadził mnie do swojego auta. Położył mnie na tylnym siedzeniu i wyciągnął apteczkę samochodową.

-Dlaczego tu jesteś?
-Mam tu do załatwienia pewien interes.- polał gazik wodą utlenioną i przyłożył mi ją do nogi- A ty jakim cudem znalazłeś się na samym środku jezdni?- odwróciłem wzrok- Odpowiedz mi.
-Uciekałem z domu.- uśmiechnął się pod nosem.
-Tata powiedział ci już, że zostałeś sprzedany?
-Skąd o tym wiesz?- lekko znieruchomiałem.
-To ty jesteś moim interesem.- po pięciu sekundach przetwarzania informacji, cofnąłem się do tyłu i odkopnąłem go od siebie zdrową nogą. Próbowałem też otworzyć drzwi, ale chyba przewidział taki przebieg wydarzeń, bo miały na sobie blokadę.
-Nie jestem rzeczą! Nie można mnie kupić!
-Posłuchaj mnie teraz.- złapał mnie za nogę i przyciągnął mnie do siebie- Daję ci niepowtarzalną okazję mieszkania pod moim dachem i nie puszczania się na prawo i lewo. Wyglądasz na inteligentną osobę, liczyłem na to, że nie przepuścisz tak łatwych pieniędzy.
-Łatwych pieniędzy?
-Od dzisiaj będziesz mieszkać pod moim dachem. Będę zapewniał ci łóżko i jedzenie. Plus zapłacę za ciebie twojemu ojcu.
-Gdybym cię poprosił, mógłbyś przelewać mu pewną sumę pieniędzy co miesiąc?- w ten sposób mój brat na pewno byłby bezpieczny.
-Możemy umówić się tak, że będę przelewał im pieniądze, jeżeli będziesz wypełniał swoje obowiązki. Taka jakby wypłata.
-Zdefiniuj obowiązki.
-Sprzątanie, gotowanie plus to za co płaciłem ci dotychczas.
-A jaka będzie wypłata?
-Dziesięć tysięcy ci pasuje?- przytaknąłem. To trochę dużo jak na dwójkę szkieletów, ale mogę go chyba trochę naciągnąć- Obiecuję, że będzie ci ze mną dobrze.- posadził mnie na swoich kolanach- Pod warunkiem, że będziesz grzeczny i nie będziesz uciekał.- oparłem się o jego klatkę piersiową.
-Niech będzie. Wchodzę w to.- nie wierzę, że to robię. Ale jestem pewny, że on nie odpuści. Albo co gorsza odpuści i stracę najlepszego klienta, a tym samym masę pieniędzy. Czuję, że jestem w sytuacji bez wyjścia. Ale przynajmniej udało mi się coś na tym ugrać.

***

Kiedy wszystkie światła zgasły, zszedłem ze sceny z lekkim grymasem na twarzy. Jakim cudem z powrotem wylądowałem na rurze? Niestety było to częścią planu. Po dostaniu się do Podziemi (które oczywiście załatwił nam Dust) udaliśmy się prosto do klubu, żeby przyczaić się na jedną z tancerek. Kiedy tylko jakaś się pojawiła, Dust na nią napadł i zostawił związaną gdzieś na tyłach (spokojnie, nic jej nie jest, wypuścimy ją po sprawie). Przy okazji udało nam się poznać jej imię. Korzystając z tej informacji, przekazałem szefowi, że Emma źle się poczuła i przysłała mnie na zastępstwo. Był już tak zdenerwowany zbliżającą się godziną występu, że się zgodził. Ja zatańczyłem i teraz po prostu czekamy na rezultaty.

-Jak się czujesz?- Dust podszedł do mnie, kiedy wyszedłem na dwór, trochę ochłonąć.
-Jakoś specjalnie mnie to nie ruszyło.- oczywiście, że mnie ruszyło. Poczułem się, jakbym w pewnym sensie zdradzał Horror'a. Jednak sam zarzekałem się, że zrobię wszystko. Zrobiłem to ostatni raz. Dla świętego spokoju.
-To fajnie. Bo tak jakby nasz plan nie wypalił. Jeżeli coś by się miało stać, już by się stało. Przepraszam Lust.- oparł się o tą samą ścianę co ja. Chociaż nie wiem czy w tym miejscu to dobry pomysł.
-Po prostu nie mieliśmy szczęścia.- westchnąłem- Albo po prostu ma mnie w dupie. Znudziłem mu się. Po prostu.
-To wszystko brzmi tak okropnie.- westchnął- Kiedyś wymordowałem cały personel w burdelu, bo żal mi było tych wszystkich dziewczyn. Myślałem, że taki los jest najgorszym co może spotkać potwora.
-Jest jednym z najgorszych. Czasami podczas stosunku nawet nie zdajesz sobie sprawy z tego, jak jest to złe. Robisz to co musisz. Dopiero po fakcie zaczynasz czuć się jak najgorsza szmata. Jesteś brudny, ale nie jesteś w stanie zmyć tego żadnym szamponem. Czasami nawet drapałem kości w miejscach, w których byłem dotykany, żeby zmyć z siebie to uczucie. Ale się nie da.
-To przeszłość Lust. Wiem, że od przeszłości ciężko się uwolnić. Z własnego doświadczenia wiem, że nawet jeśli zaczynasz wieść normalne życie, wszystko co już cię spotkało, dalej siedzi w twojej głowie. Horror też tak ma.
-Jak to?
-Kiedy był mały, podczas wycieczki z jego rodzicami, zboczyli ze ścieżki i utknęli w jakieś jaskini. Nie jestem pewny na ile miesięcy, ale dość długo. Zapasy szybko się pokończyły, musieli walczyć, żeby przeżyć. W pewnym momencie matka kazała mu zjeść siebie i jego ojca. Horror i jego brat byli jedynymi z całej wycieczki, którzy przeżyli ten wypad. Wszystkich pozagryzał, żeby nie powiedzieli co zaszło w jaskini.
-To wiem. Był pewien taki wieczór, w którym opowiadaliśmy wszystko o sobie. Wiem, że czasami zdarza mu się zjeść jakiegoś potwora, chociaż próbuje się z tym ukrywać, ale traktowałem to bardziej jako nałóg niż traumę.
-On zawsze starał się być silny. Zawsze robił za starszego brata. Na początku dla swojego prawdziwego brata, a potem dla nas. Nigdy nie powie ci wszystkiego co go gryzie. Ale zwiał z sierocińca i wylądował na ulicy właśnie dlatego, że nie mógł się przystosować. Tak długi okres zachowywania się jak dzikie zwierze, odbił się na nim bardzo mocno. To wszystko dalej siedzi w jego głowie.
-Czyli nie tylko ja mam słabości.
-Póki wspieracie siebie nawzajem, będzie dobrze.
-I vice versa.- posłałem w jego stronę delikatny uśmiech, co chyba nawet odwzajemnił.
-Chyba musimy odwiązać Emmę. Gdyby to była prawdziwa misja, a nie praca po godzinach, Ganz zabiłby mnie za takie coś.
-Tak w ogóle to jakbyś się wytłumaczył później, że go złapałeś.
-Mniej więcej tak: Ej, nie uwierzycie na kogo wpadłem w Biedronce!- prychnąłem pod nosem- A tak naprawdę, miałem zamiar wymyślić w trakcie.- położył dłoń na czaszce- Uh...
-Wszystko w porządku?
-Tak tak.- zaczął mrużyć oczodoły, które na przemian zapalały się i gasły- Tylko trochę głowa mnie boli. Ostatnio tak mam.
-Ty usiądź, a ja pobiegnę po coś do picia.

Pomogłem mu przenieść się na ławkę (w zasadzie to skrawek ławki) i wbiegłem do środka. Czy ja tu znajdę coś do picia? Coś co nie zawiera alkoholu? Może na tyłach coś będzie. Muszę tam iść. Jak pomyślałem, tak zrobiłem. Jednak kiedy tylko przedostałem się za scenę, stanąłem jak wryty. Jonathan stał koło szefa i o czymś z nim rozmawiał. Momentalnie nogi zrobiły mi się jak z waty. Spokojnie Lust. Taki był plan. Przecież o to nam chodziło. Tylko, że akurat Dust źle się poczuł, a bez niego to nie wypali. N-nie. Ja muszę stąd uciekać.

Zmotywowało mnie do tego to, że typek wskazał na mnie palcem, a Jon zwrócił na mnie uwagę. Przez pół sekundy nasze spojrzenia się spotkały. Jednak szybko udało mi się złapać za klamkę i stamtąd zwiać. Na moje nieszczęście kolejny występ miał się za chwilę rozpocząć, więc musiałem się przeciskać przez niemały tłum potworów. Ale na szczęście udało mi się wybiec. Miałem zamiar iść prosto do Dust'a. Może ta sytuacja postawiłaby go na nogi, bo tak jakby nie mamy wyjścia. Jednak nie było go tam gdzie go zostawiłem. No po prostu pięknie! Rozumiem jeszcze jakby poszedł się odlać, ale my nie sikamy, więc nic go w tym momencie nie usprawiedliwia.

Spanikowany zacząłem biec przed siebie, jednak po chwili zostałem złapany za ramię i tym samym zatrzymany. Nawet nie obejrzałem się za siebie, żeby sprawdzić kto to jest, tylko odmachnąłem się i przywaliłem mu z pięści w nos. Jednak to nie pomogło, bo dalej mnie trzymał. Jedyne co zrobiłem, to wywołałem u niego krwotok.

-Lust, to ja! Nie poznajesz mnie.- zostały mi dwa wyjścia, albo dalej się bić, albo rżnąć głupa.
-Nie.- oczywiście, że wybrałem to drugie- Nie znam cię. Nie dotykaj mnie, bo zawołam szefa.
-To ja, Jonathan. Kurwa, spędziłeś ze mną trzy lata swojego życia.- i granie głupa właśnie przestało działać. Trzeba było się bić. Chociaż w sumie i tak bym przegrał.
-Jon?- trzecie wyjście to czekać na Dust'a. Błagam. Błagam. Błagam- Jeju, nie poznałem cię. Co ty tu robisz?- puścił moją rękę.
-Szukałem cię.
-Pozbyłeś się mnie.- spojrzałem na niego spod byka- Sprzedałeś mnie jak jakiś używany samochód!
-Dobrze wiesz, że moja sytuacja finansowa tego wymagała.
-A teraz co? Masz pełny portfel, więc chcesz mnie z powrotem. Trzeba było sprzedać swoje Porsche a nie mnie!- nie wiem co ja mam z tymi samochodami, nie będę w to wnikał.
-Nie zapomnij do kogo należysz.- złapał mnie z powrotem za rękę i przysunął bliżej siebie.
-Oficjalnie mnie sprzedałeś.
-Nie wystawiałem żadnego paragonu.- przysunął mnie jeszcze bliżej i położył rękę na mojej miednicy- Nadal jesteś mój.- złapał mnie za podbródek i przysunął moją twarz bliżej niego- Oddałem cię tylko na przechowanie.- o nie mój piękny panie, tak się nie bawimy. Korzystając z tego, że miałem jedną wolną rękę, znowu mu przywaliłem.
-Nie jestem twój! A dla twojej świadomości, mam już kogoś. Kogoś kto nie patrzy tylko na swoje potrzeby i naprawdę mnie kocha.
-Co? Niby kogo?- w momencie, w którym to wypowiadał, koło jego głowy przeleciał jakiś mały nożyk i rozciął mu skórę na policzku.
-Mnie.- wyrwałem się z jego uścisku i spojrzałem za siebie. Za mną stał Horror, który trzymał siekierę w ręce i piorunował Jonathan'a wzrokiem. Ale się wpasował. On specjalnie czekał na odpowiedni moment, żeby to powiedzieć czy naprawdę zjawił się dopiero teraz?- Ta zabawka jest ostrzejsza od tamtej.- wskazał na początku na siekierę, a później na nożyk wbity w ścianę- Więc z łaski swojej nie dotykaj już mojego męża, skurwielu.- momentalnie się ode mnie odsunął.

Po tym jak Jonathan zaczął iść w stronę wyjścia, wszystko zaczęło dziać się tak szybko. Okazało się, że człowiek wcale nie miał tak jasnych intencji i postanowił rzucić się na Horror'a kiedy podszedł już wystarczająco blisko. Niestety udało mu się wytrącić mu siekierę z ręki, a w efekcie szarpaniny, obydwoje wylądowali na podłodze. Żeby narobić jeszcze większego zamieszania, jakieś cztery kości wysunęły się z ziemi i przebiły Jonathan'owi wszystkie kończyny.

-Dust?- Horror odskoczył delikatnie na bok.
-Hej piękny, to nim mieliśmy się zająć?- nie wiem jakim cudem, ale nagle znalazł się za moimi plecami. Kiedy tylko usłyszałem jego głos, również odsunąłem się na kilka kroków. Tylko kilka, bo przeszkodziła mi ściana z kości- Zadałem pytanie.
-Dust, wszystko w porządku?
-Tak, to on.- Horror odpowiedział za mnie- Jonathan Barrett. Musisz dostarczyć go Ganz'owi.
-O. To super.- wyczarował kolejne kości, które tym razem zamknęły Jonathan'a w klatkę- Możecie już iść. Ja zajmę się tym panem.- uśmiechnął się jakoś tak złowrogo.
-Ale-
-Lust, chodźmy już.- Horror mi przerwał, po czym podszedł do mnie i złapał mnie za rękę.
-Tak, pójdziemy. Ale najpierw.- podszedłem do klatki i uklęknąłem przy niej- Żegnaj. Mam nadzieję, że dosięgnie cię sprawiedliwość i że nikogo już więcej nie skrzywdzisz. Chciałbym ci powiedzieć, że teraz, z perspektywy czasu te trzy lata były najgorszym co spotkało mnie w życiu. Może i wcześniej „puszczałem się na prawo i lewo", ale wszystkim innym zależało tylko na jednym. I powiem ci, że jesteś od nich sto razy gorszy. Oni przynajmniej nie bawili się mną i moimi uczuciami.- wstałem- Mam nadzieję, że już nigdy się nie zobaczymy.

Razem z Horror'em wyszliśmy z Podziemia. Przez całą drogę milczeliśmy, ale nie panowała pomiędzy nami niezręczna cisza, ta była przyjemna. Oboje musieliśmy przemyśleć całą tą sytuację.

-Jakim cudem mnie wyśledziłeś?- postanowiłem zacząć temat.
-Udawałem, że spałem kiedy wychodziłeś. Postanowiłem cię śledzić. Trochę spóźniłem się i nie trafiłem na moment, w którym ten sukinsyn cię złapał bo musiałem odstawić dzieci do Neli, plus miałem problem z przedostaniem się do Podziemi.- odetchnąłem z ulgą na tę wiadomość, to znaczy, że nie widział wszystkiego- Nie wzdychaj tak. Wiem, że tańczyłeś na rurze. Przedtem podsłuchiwałem też twoją rozmowę z Dust'em.
-Jesteś na mnie zły?- wtuliłem się delikatnie w jego ramię.
-Wiem, że zrobiłeś to, żeby go złapać. Nie jestem zły. Byłbym trochę, gdybyś tańczył przed obcymi facetami w skąpym stroju dla zabawy.
-Sport jak sport.
-Ale nie w takim ubraniu.- objął mnie ramieniem- Plus widziałem jak bardzo walczyłeś, kiedy próbował cię pocałować.
-Czyli jednak czekałeś na dobry moment, żeby wkroczyć.
-Akurat biegłem.
-Gdybym pozwolił mu się pocałować, to byłoby trochę jak zdrada.- wtuliłem się w niego bardziej- Kocham cię Horror. Przez Jon'a wydawało mi się, że nasza chora relacja była czymś dobrym. Wydawało mi się, że go kocham. Ale dopiero kiedy poznałem ciebie, zrozumiałem czym naprawdę jest miłość. Dziękuję ci, że mogłem doświadczyć przy tobie prawdziwej miłości.
-Też cię kocham.- położył mi rękę na policzku- Jesteś wspaniały. Pamiętaj o tym.

________

Kolejny bonus dla wytrwałych (albo dla tych co przewijają na koniec):

Kiedyś tam wstawiałam rysunek Nory, więc teraz mam dla was Nelę. Obydwie były rysowane w tym samym czasie, także jest to trochę starszy rysunek. Ale no ten. Miałam go wstawić we wcześniejszym rozdziale, ale zapomniałam.
A w ramach ciekawostki powiem, że Nela nie przypadkowo została narysowana bez butów. Prawie w ogóle ich nie nosi (wyjątkiem jest dwór w zimę), bo ich nie lubi. A Dust nie zwróci na to uwagi w żadnym rozdziale, bo ma to w dupie.

A teraz pobawmy się w zabawę pod tytułem

Jak myślicie, ile jeszcze rozdziałów zostało do końca?

Bayo~

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro