Zasady są w końcu by je łamać
-Dobrze, nawet wspaniale. Przetestują tamte bronie z środkowych półek.. -powiedział naukowiec.
W nich były pistolety, wyrzutnie sieci biała broń, a nawet łuki.
-A jemu wolno dać pistolet do ręki? -spytał Peter Fury'ego.
-Wiem, że nikomu nie zrobi krzywdy- odrzekł Fury.
-Wiem, ale nie wolno mu broni to małe dziecko panie Nick nie pamięta pan? -zachichotał Petey.
-Racja, ale już za późno - rzekł pokazał dłonią na Wade'a, który brał broń w dłonie. Peter podszedł do Deadpool'a.
-Tylko nie strzelaj w ludzi.. -zaśmiał się pajączek nerwowo.
-Pif paf- zaśmiał się celując w niego i udając, że strzela. Spidey odrobił scenę i huknął na ziemię.
-Dlaczego mnie zabiłeś? -spytał szeptem.
-Bo byłeś na celowniku- zaśmiał się i podszedł do niego wyciągając dłoń w jego stronę.
Peter wyciągnął dłoń w stronę Wade'a i strzelił małą wiązką sieci w jego twarz i zaczął się śmiać.
-Eee to nie fer- mruknął i starał się pozbyć sieci z twarzy i komina.
-Jak to nie ty strzeliłeś to teraz ja -wstał i pomógł mu zdjąć sieć z twarzy.
-Ale ja na niby- mruknął.
-A ja na prawdę -uśmiechnął się i trzymał w łapach pajęczyne z jego twarzy.
-Nie podoba mi się ta pajęczyna - warknął cicho i popatrzył uważnie na broń.
-Lepka, fajna i można szybko się przemieszczać...
-Oczywiście - mruknął i strzelił w manekina aż go odrzuciło do tyłu...
-Ale kurwa zabawa!!!
Pajączek uciekł od strzału w kąt.
-Nie..
-Kocham tą broń!!! - mruknął- Nickiiii dasz mi ją?! - spytał bardzo ładnie.
-Teraz nie Deadpool, to tylko próba i pewnie trzeba to dopracować -powiedział Fury.
-Czyli jest szansa! - uśmiechnął się i odłożył broń. Biorąc następną i znowu ją oglądając z zafascynowaniem.
-Tak może jest szansa -westchnął.
Pajączek wstał i podszedł do broni i je tylko oglądał i wziął do dłoni łuk i naciągnął strzałę i wymierzył w najemnika.
-Nom- mruknął i strzelił w manekin.
Peter odchylił dłoń w bok na ścianę i puścił strzałę, a ta zaczęła odbijać się po całym pomieszczeniu aż w końcu trafiła jakiegoś manekina.
-Fajny strzał, ale nie za profesjonalny- stwierdził i wziął kolejną broń.
-Bo nie miał być profesjonalny.. -wypuścił jeszcze jedną strzałę tym razem zrobioną z sieci w stronę Deadpool'a.
-Rozumiem- mruknął przyglądając się broni.
-Deadpool powiedz aaa leci strzała złap ją! -zachichotał Peter.
Deadpool złapał w dłoń strzałę nawet nie podnosząc wzroku. Strzała z sieci powoli pękła i złapała Wade'a w sieć.
-Spajdiiiiii! - warknął.
-Hahahahahahaha! -Peter wybuchł śmiechem. -Trzeba było nie łapać hahahahahahaha! -turlał się ze śmiechu.
-Skąd miałem wiedzieć, że to taka strzała - wy warczał.
-Domyśleć się, że ją robiłem sam z pajęczych sieci -chichrał się z niego.
-Popełniłeś błąd- warknął- jesteśmy w magazynie z bronią pajączku... To będzie bardzo bolało!
-Co będzie bolało? -spoważniał.
-Heheheh- Wade się zaśmiał i uwolnił jedną rękę z pajęczyny.
-Przepraszam no myślałem, że masz więcej rozumu i to zostawisz...
-No okej, no ale kara musi być- stwierdził i ruszył ku Spiderman'owi.
-J-jaka znowu kara -zaczął się wycofywać do tyłu. Wade powoli uwalniał się z sieci i szedł w stronę pająka. - Ale Wade, Bądźmy rozsądni nie bije się takich uroczych i niewinnych pajączków -kiwnął głową i dalej szedł do tyłu.
-Ale ja jestem rozsądny -rzekł- nauczę cię tylko aby do mnie nie strzelać- powiedział i uwolnił się całkiem z sieci, a w dłoni miał nadal pistolet.
-Prowokujesz mnie bardziej abym użył sieci.. -styknął się plecami z ścianą. Nick i naukowiec patrzyli na to z wielkimi oczami.
-Chyba sieciosploty ci się skończyły- powiedział i wymierzył pistolet w serce pająka.
-Chcesz się przekonać, że nie.. -powiedział i zaczął wychodzić po ścianie do góry.
Wade uśmiechnął się i wziął rozbieg ruszając za pajączkiem po ścianie.
Spidey wystrzelił wiązkę sieci i znalazł się po drugiej stronie pomieszczenia.
-Nie wolno tak!
-A kto mi zabroni? - spytał i ruszył po półkach za pająkiem.
-To już jest szczyt wszystkiego, sieć nic nie robi względem pistoletu z nabojem! -powstrzymywał się aby w niego nie strzelić nićmi.
Wade śmiał się z niego gdyż wiedział, że ten pistolet nie wystrzeli, a bardziej wypierdoli mu w rękach, ale chciał tak czy siak na straszyć Spajdiego.
-Pójdźmy na układ! Tylko nie strzelaj, nie znoszę broni palnej. Ja cię bardzo ładnie przeproszę i zapomnimy o tym -stanął na ziemi.
Wade znał się koło niego po chwili.
-Bardzo fajna oferta - powiedział- ale nie - pociągnął za spust, ale żadna kulka ani promień z niego się nie wydostał. Kiedy Deadpool powiedział nie i pociągnął za spust, Spidey zamknął oczy i się trząsł jak galareta. Bał się broni palnej. -A młody - powiedział - żartowałem- rzekł i odsunął się od niego, bo broń pierdolła mu w dłoni.
Peter uchylił powieki i wystrzelił sieć na drugą stronę pomieszczenia i schował się w ciemnym kącie i się trząsł.
-Wade!!! - krzyknął Fury - Przegiąłeś! - rzekł patrząc się na niego.
Deadpool tylko przewrócił oczami i popatrzył na swoją dłoń, która nie wyglądała najlepiej.
-T-to m-moja wina, p-przepraszam.. -powiedział Petey dalej siedząc w kącie.
-Nic ci nie jest młody? - zapytał Nick podchodząc do Spider-Mana.
Wade westchnął i skierował się do wyjścia aby wrócić do klatki.
-Nie chciałem p-p-przepraszam.. -łamał mu się głos. -Ja go nie chciałem d-denerwować. T-to moja wina.. -schował twarz w kolanach.
-Nie przepraszaj - powiedział i przytulił go do siebie- Wade przegiął i tyle...
-Ja przegiąłem -szepnął smutny. -Po prostu boje się pistoletów, bo przez broń palną odebrano mi wujka, zabili go.. -szepnął przez łamliwy głos.
-No już spokojnie- powiedział- Wade zna się na broni palnej musiał wiedzieć, że to nie strzeli!
-Zrobił sobie krzywdę, prawda... -zapytał cicho.
-Nie przyjrzałem się- powiedział zgodnie z prawdą.
-Nie bawmy się więcej brońmi -powiedział cicho i chciał wstać.
Chciał iść do najemnika i go przeprosić.
-Dobrze- powiedział- następnym razem Wade sam będzie się bawił- rzekł i pomógł mu wstać.
-Mhm.. -kiwnął głową i zaczął iść w stronę wyjścia.
-A ty dokąd? - zapytał Nick.
-Na chwilę się przejść -wskazał na drzwi. -Zaraz przyjdę...
-No dobrze- rzekł - tylko nie zgub się!
Kiwnął głową i wyszedł i zaczął się rozglądać za Deadpool'em, który był już w połowie drogi do swego więzienia.
Spiderman nie wiedział w którą iść drogę i spytał najbliższego agenta.
-Proszę pana widział Pan Deadpool'a?
-Wracał posłusznie do celi- odparł agent.
-Mhm, dziękuję -kiwnął głową i zaczął biec w kierunku cel choć nogi mu dygotały.
Wade czuł się winny, więc posłusznie wracał do swojej celi.
Petey się bardzo zmyślił tak bardzo, że nie zauważył najemnika przed sobą przez olewanie pajęczych zmysłów i wleciał w jego plecy po czym usiadł na ziemi.
Chłopak zatrzymał się i spojrzał na pająka i wyciągał lewą dłoń do pomocy aby pomóc mu wstać.
Spidey sam wstał i przytulił się mocno do niego.
-Nie chciałem, przepraszam, bardzo przepraszam.. -szeptał i zaciskał oczy.
Najemnik nie wiedział przez chwile co zrobić i był spięty gdyż nikt go nie dotykał. Po chwili rozluźnił się i wtulił w młodzika.
-Nie masz za co to moja wina!
-To ja cię zacząłem rzucać niepotrzebnie sieciami, nie powinienem...
-Nie było to twoja wina.
-Moja... -szepnął i nie chciał go puszczać.
-Jestem dorosły, a zachowałem się jak dziecko przepraszam- mruknął cicho.
-Nie szkodzi, to moja wina.. -puścił go delikatnie.
-Nie i koniec- rzekł i pozwolił na odejście od niego pająka.
-Będziemy się kłócić jak małe dzieci? -spytał.
-Nie- powiedział cicho.
-Więc jest moja wina i tyle. -popatrzył na niego.
-Nie jest twoją winą - mruknął.
-Jest.. -szepnął i kiwnął głową. -Czemu idziesz do klatki?
-Na broiłem, więc wracam do klatki.
-Pójdę z tobą.. -powiedział cicho. -Zrobiłeś se krzywdę?
-Co? Nie nie nic sobie nie zrobiłem- mruknął.
-To chodźmy.. -wziął go pod rękę.
-A gdzie? - zapytał dla pewności.
-Będziemy razem siedzieć w klatce i się na siebie patrzyć...
-Bardzo kreatywne zajęcie!
-To co chcesz robić żebyś sam siebie nie obwiniał, tylko mnie..
-Nie będę cię obwiniać - powiedział- nie mam o co!
-No to idziemy i będziemy się na siebie patrzeć do samego wieczora..
-Na mnie nie da się patrzeć- stwierdził i szedł z nim spokojnie nadal ukrywając prawą dłoń.
-Bo co? -spytał i szli powoli do celi.
-Bo jestem brzydki?
-Masz osłonę na twarzy poza tym na pewno nie.. -powiedział pewny siebie.
-Oj tak jestem brzydki - mruknął- to tylko komin...
-Jeśli twoja buzia ma takie blizny jak masz na plecach to co z tego, czemu się tym przejmujesz. Wyobrażaj siebie dalej jako młodszego i nie przejmuj się opinią innych.. -stwierdził Petey.
-Łatwo powiedzieć trudno zrobić- mruknął cicho.
-Pitu Pitu Pitulenie.. -powiedział. -Wolałbym serio wyglądać jak ty niż obrażany od kutasów, penisów i w ogóle takich innych rzeczy -westchnął.
-Kto tak cię obraża? - zapytał aby zanotować kogo za jebać.
-Nie ważne, w sumie ma rację, zamiast się starać o taką jedną dziewczynę to pozwoliłem najlepszemu kumplowi z nią być bliżej. Udaje niedojdę, daje się lać szkolnym łobuzom, jestem pieprzonym kujonem ze wszystkiego, cóż takie życie samotnego Pajączka.. -wzruszył ramionami.
-Byciem kujonem nie jest złe- powiedział - ale wiem co czujesz - mruknął - może nie jest ciebie warta skoro spotyka się z nim?
-Ja nie jestem nikogo warty.. -zaśmiał się cicho z siebie. -Cieszę się ich szczęściem po prostu, przynajmniej oni są szczęśliwi.. -mruknął. -Bycie kujonem w tamtej szkole to poniżanie właśnie od najgorszych...
-Chyba, że zmienisz szkołę- powiedział- jeśli się nie mylę Fury ma akademię młodych bohaterów - rzekł.
-Wolę tu dokończyć liceum będzie ok, to tylko ja...
-Yhym - mruknął- długo tak nie pociągniesz - stwierdził Wade.
-Trudno.. -doszli do klatki Deadpool'a.
Wade wcisnął kombinację szyfru i otworzył drzwi do swej klatki.
-Czuje się jakbyś znał się z tobą dość długo a tak nie jest.. -zaśmiał się cicho nerwowo.
-No widzisz nadajemy na tych samych falach - również się zaśmiał i wszedł do środka.
-Nie wieem czy mogę ci bardzo ufać.. -wszedł i usiadł na podłodze w głębi izolatki.
-Przepraszam za ten pistolet- mruknął cicho i usiadł na podłodze ze szkła.
-Nie o pistolet mi teraz chodzi.. -usiadł na przeciwko Deadpool'a.
-A o, co?
Wyciągnął do niego dłoń.
-Ty Wade, a Pajączek.. -odwrócił głowę w bok. Wade popatrzył na niego niezrozumiałym wzrokiem.
-Chodzi ci o to, że znasz me imię, a ja twego nie?
-Pajączek ma na imię
...Peter... -powiedział cicho.
-Peter- mruknął- Pitiś! - powiedział, a uśmiech wszedł mu na ryjek.
-Bosze nie! Wystarczy tylko Peter, albo Spiderman.. -zarumienił się lekko pod maską.
-Okej Pitiśiu - powiedział i ścisnął jego dłoń zapominając o tym, że jest ranna.
-Nie zdrabniaj mojego imienia to dziwne.. -popatrzył na jego dłoń jak złapał jego dłoń.
-Ładnie w zdrobnieniu- mruknął- Pitiś!
-Tylko ty tak uważasz nie ja Deady.. -przewrócił oczami.
-Deady? -zapytał.
-Tak -powiedział i popatrzył na niego. -Nie mam takich pomysłów na zdrobnienia jak ty...
-Ale to zwykłe zdrobnienie Pitiś!
-Tsaaa.. -przewrócił oczami.
-Oczywiście!
-Nie... -tknął go w ramię. Wade się zaśmiał i schował dłonie do bluzy.
-To co Pitiś robi dniami, a co nocami?
-A co ja mogę robić.. -spytał nie rozumiejąc. -Szkoła, dom, patrol, dom, szkoła, dom, patrol i w kółko jedno i to samo...
-Nie nudzi ci się to?
-Rutyna, trzeba było się przyzwyczaić...
-Rozumiem- mruknął - nie boisz się siedzieć w zamknięciu ze mną?
-Dlaczego miałbym? -uniósł brew.
-No nie wiem -mruknął- bo jestem niebezpieczny?
-Nie bronię ci, możesz mi zrobić krzywdę.. -dalej siedział w miejscu.
-Po co? - zapytał.
-Bo mówisz, że jesteś niebezpieczny i uważasz, że powinienem się ciebie obawiać.
-No, bo każdy trzyma się na pewien dystans- mruknął.
-Ja też...
-Widzę - mruknął i kiwnął głową gdy Spidey uważnie go obserwował.- Dlaczego tak się przyglądasz? -zapytał.
-A nie mogę? -spytał.- Masz szerokie barki.. -zachichotał.
-Możesz i mam normalne barki!
-Nie, bo szerokie, zresztą nie ważne, bo u ciebie to normalne..
-Dlaczego twierdzisz, że są szerokie ?
-Bo ten kto pakuje ma tylko szerokie bary, ale to nie jest złe, mówię to jako komplement...
-Nie pakowałem -powiedział - nigdy!
-A treningi u Fury'ego? Pompki itd..
-To tylko ćwiczenia, a pakowanie to używanie ciężarów i tych długich z obciążnikami - mruknął.
-Nie tylko pakowanie to ciężary..
-No niby tak, ale głównie!
-Oj tam, ale naprawdę, i tak uważam, że masz szerokie bary.
-Nie jestem aż tak na pakowany! - powiedział. - To tylko trochę mięśni?
-W porównaniu do mnie, dużo.. -powiedział cicho.
-Trochę mięśni Ci się przyda- stwierdził.
-Na co mi jak nikogo nie wyrwę na te "mięśnie".. -ziewnął. -Mówisz bezsensu czasami...
-Nie wyrwiesz no, ale przydałoby ci się, a masz sześciopak?
-Trochę, ale nie jakiś tam wielki.. -wzruszył ramionami.
-Uuuu - uśmiechnął się- będziesz musiał mi kiedyś pokazać -zaśmiał się.
-Nie będę się rozbierał przed tobą.. -prychnął. -Poza tym spandex jest jednoczęściowy nie dwu...
-A więc to nie lateks- powiedział zainteresowany - i jedno częściowy.
-Tak jednoczęściowy, lepszy niż dwu przynajmniej moim zdaniem...
-Ja jakoś mam dwu i mi nie przeszkadza- stwierdził.
-Wolę jednak preferować w jednoczęściowym.. -mruknął.
-Trudniej ze drzeć z ciała- mruknął.
-Nie prawda, w sumie zależy dla kogo.. -wzruszył ramionami. -Jutro pan Nick będzie? -spytał chcąc zmienić temat.
-Powinien być -powiedział- a co? -zapytał ciekawy.
-To dobrze, a nie niccc.. -podrapał się po karku.
-Na pewno Piterku?
-Na pewno Deady..
-Okej - rzekł- to w co chcesz porobić?
-Nie wiem.. -popatrzył w bok. -Zrobiłeś se krzywdę w dłoń czy dalej udajesz, że nic nie zrobiłeś?
-Nic mi nie jest -odparł i patrzył się na pająka.
-No okej rozumiem.. -stwierdził również na niego popatrzył.
-Bardzo cię przestraszyłem? - zapytał niepewnie.
-Troszkę, ale nie szkodzi, to moja wina.. -powiedział cicho.
-Bardziej moja- mruknął - nie wiedziałem, że boisz się broni palnej.
-Natomiast ja wiedziałem, że nie lubisz sieci i cię wkurzyłem.
-Yhym - mruknął- nie chciałem.
-To ja nie chciałem.. -szepnął.
-Ustalmy, że wina była po obu stronach i tyle!
-Po mojej i przyjdź jutro..
-Gdzie mam przyjść?
-Z panem Fury'm.. -kiwnął głową i się uśmiechnął.
-Gdzieeeeeeeee?
-A to ważne?
-No chyba tak- powiedział.
-Po co? -zapytał.
-A gdzie mamy przyjść? Jeśli nie wiemy gdzie?
-Zadzwonię wieczorem do Nicka.. -stwierdził.
-A masz do niego numer?
-Od czego jest Tony?
-Ten gwiazdor? 1️⃣3️⃣9️⃣7️⃣1️⃣0️⃣6️⃣6️⃣6️⃣
Numer pirata - powiedział na pamięć.
-Na czym mam se to zapisać?
-Na łbie- stwierdził- w umyśle to tylko kombinacja cyfr!
-Spróbuję zapamiętać.. -westchnął.
-Jeśli ja zapamiętałem to i ty zapamiętasz pajączku.
-Dobra dobra..
Wade uśmiechnął się i usiadł po turecku.
-To co robimy?
-Co tylko chcesz!
-Nie mam pomysłów co można robić z najemnikiem.. -zagrymasił.
-Zagrajmy coś na przykład - powiedział.
-Jeśli chodzi o zabijanie to odpadam.. -uniósł ręce do góry.
-Nie chce zabijać- powiedział- a tym bardziej ciebie zmuszać do tego.
-Więc jakieś propozycje w zagranie czegoś?
-Prawda bądź wyzwanie?
-Takie nudne i przeterminowane.. -zastanowił się. -Ale możemy chwile zagrać..
-Zaczynasz -Wade się zaśmiał.
-To znaczy jak mam zaczynać?
-Nie mamy butelki więc będziemy po pytaniu bądź wyzwaniu.
-No okej, więc pytanie.. -zmyślił się jakie by mu zadać pytanie. -Ile miałeś lat jak dołączyłeś do Nicka i zacząłeś całą naukę?
-6 bądź 7 - zastanowił się czy dobrze pamięta...
-Tak w młodym wieku?
-Yhym -mruknął i kiwnął głową- od kiedy jesteś pajączkiem?
-Od kiedy radioaktywny pająk mnie ukąsił...
-Czyliiii?
-Od wtedy.. -zachichotał.
-No okej niechaj ci będzie- westchnął.
-Too prawda czy wyzwanie? -spytał.
-A dawaj wyzwanie Petey!
-Hmm, wyjdź do agentów i zacznij jednego przytulać i mówić mu jakieś miłe słówka -zaśmiał się.
-Byle jakiego ? - zapytał i wstał ruszając ku drzwiom, których nie zamknął.
-Tu pierwszego lepszego.. -wstał i wyciągnął telefon.
-Okej- powiedział i pokręcił głową na boki. - Jony!!!! - krzyknął do pierwszego Agenta, którego oczywiście poznał po stroju. - Kochanie ty moje gdzieś się podziewał? - zapytał i szedł do niego z otwartymi ramionami. Spidey oczywiście wszystko nagrywał i się podśmiechiwał.
-Co znowu zrobiłeś Deadpool.. -wywarczał agent i odsuwał się od niego.
-Jaaaa? Nic moje kochanie- przytulił się niechętnie do Agenta- a ty co zrobiłeś?
-Kochanie?! Głowa cię boli prawda KRUSZYNKO? -warknął i powoli chciał się wydostać.
-Oczywiście- warknął i go puścił - żeby ciebie nie bolało coś więcej- rzekł.
-I wzajemnie.. -otrzepał się z niewidzialnego kurzu.
-Pfff na zabawie się nie znasz- rzekł- kij od styla ci wepcham do dupy może mniej sztywniejszy się staniesz.
-Uważaj sobie, bo będziesz miał na straży dziś "goryla" -powiedział Jony i wspomniał o wysokim i tęgim agencie, który bił często najemnika.
-Dobra już już zrobiłeś swoje zadanie.. -Peter złapał Deadpool'a za rękę i wciągnął do celi.
Mina wada nagle się zmieniła nawet nie skapnął się, że ponownie jest w celi.
-Wybacz, źli agenci nie powinienem ci tego dawać na wyzwanie...
-Nic się nie stało- powiedział- wyzwanie czy pytanie? - spytał, ale z mniejszym entuzjazmem niż przed chwilą.
-Wy..niech będzie wyzwanie.. -usiadł na podłodze.
-Wejdź na mostek i powiedz, że kochasz się potajemnie w Piracie, ale musisz powiedzieć imię i nazwisko nie pirat!
-CO?! I co to za wyzwanie! Boże jaki cringe! -wstał z grymasem.
-Normalne chyba, że strach cię obleciał?
-Pójdę.. -powiedział niepewnie.
-Chyba, że dajesz fanta to podaruje ci no, ale masz jednoczęściowy strój!
-Nie mówiłeś o fantach.. -wy marudził i usiadł. -Daje fanta.. -zdjął rękawice.
-Nie mówiłem, bo myślałem, że nie będzie potrzebne- rzekł.
-Nie będę mówił takich rzeczy i to na głównej centrali -wy marudził. -Mimo, że to tylko wyzwanie.. -prychnął.
-Okej- powiedział.
-Nie możesz dawać normalnych wyzwań? Bez przechodzenia pół helicarrieru aby powiedzieć głupotę?
-To nie takie pół helicarrieru -rzekł- dobra będą inne!
-Tylko ile? -spytał.
-Hehehe skrótami to z 10 minut!
-Dobra nie ważne..dałem już fanta.. -przewrócił oczami. -Teraz ja ci zadaje?
-Yhym- mruknął.
-Pytanie: jaki masz kolor oczu! -usiadł po turecku i patrzył na niego.
-Brązowe- odrzekł.
-Hm no okey, teraz ty coś wymyśl.. -zamyślił się.
-Hmm p czy w?
-Obojętne.. -uśmiechnął się pod maską.
-To powiedz mi czy jesteś prawiczkiem- uśmiechnął się delikatnie.
-To nie jest normalne pytanie, co ci szczerze do tego? -po jego plecach przeszły ciarki.
-Po prostu pytam - zaśmiał się- to powiedz jak idzie ci z Avengers.
-Ugh, tak jestem.. -powiedział cicho i popatrzył w bok. -Patrole i przesiadanie z nimi w Stark Tower...
-To nie za ciekawie?
-To znaczy co nie jest ciekawe? -spytał.
-Te patrole ja bym ocipiał z Avengers!
-Wolę to niż nic.. -wzruszył ramionami.
-No niby tak.
-Więc teraz ja prawda czy wyzwanie?
-Prawda.
-Najdłuższy twój związek trwał ile?
-Nie miałem takiego głównego związku...
-Ty nie miałeś? Widać jakbyś miał żonę i najwyżej dwójkę dzieci takich małych.. -stwierdził.
-Nie -odparł- jakoś nie widzę tego - rzekł- p czy w?
-Rozumiem hm p?
-Chce ci się przechodzić ten trening?
-Wydaje się prosty poza tym i tak nic innego nie robię więc tak chce..
-Dopiero się zaczyna -stwierdził - będziesz pewnie żałować później.
-Jak wszystkiego, raz się żyje...
-No niby tak- odpowiadał choć w głowie miał strażnika którego całym sercem nienawidzi, a on jego.
-Dobra p czy w?
-Obojętnie!
-Daj darmowego fanta.. -zaśmiał się cicho.
Wadę westchnął i zastanowił co mógł ściągnąć. Zdecydował, że spodnie.
-Nie masz nic innego tylko spodnie.. -powiedział Petey.
-Komina ani bluzy nie ściągnę- powiedział
-Nie chce patrzeć na twoje gacie.. -zasłonił oczy.Wade burknął wstał i obrócił się do niego tyłem i zaczął ściągać komin. Peter również wstał, obrócił się do niego tyłem i oparł się o jego plecy. - W sumie jakbyś tego nie zrobił musiałbyś dwa fanty..
-Wiem- mruknął i ściągnął komin naciągając bardziej kapuze na głowę.
-Gdybym był chamski to chciałbym cię zobaczyć, ale taki nie jestem i wiem, że nie wolno zdradzać swojej tożsamości zbytnio.. -popatrzył w dłoń na której nie było rękawicy.
-Nie przeszkadza mi to o zdradzaniu tożsamości, ale jestem brzydki i nie chce cię przestraszyć.
-Wiesz jak mnie straszysz, pistoletem.. -złapał jego dłoń i podwinął lekko rękaw. -A jeśli chodzi o te blizny to mnie zadziwiają i smucą, że ktoś zrobił ci taką krzywdę... - Deadpool spiął się czując dotyk młodego na swoim ciele. -Wybacz po prostu jestem zbyt ciekawski.. -puścił jego rękę.
-Nie jestem przyzwyczajony do dotyku- mruknął.
Petey popatrzył w dół.
-Rozumiem.. -szepnął przepraszająco.
-Nie szkodzi i nie przepraszaj - powiedział.
-Wolę przepraszać, niż udawać że nic nie zrobiłem aby później było źle..
-Nie będzie źle.
-To wina mojej ciekawości.. -stwierdził.
-Ciekawość nie jest zła.
-Czasami jednak powinienem odpuścić.
-Czasami- mruknął- nic się nie stało- rzekł i poprawił rękaw bluzy.
-Mam nadzieję że cię nie uraziłem i w ogóle.. -dalej patrzył w dół.
-Nic nie zrobiłeś złego młody.
-Mhm -kiwnął głową. - Przyjdziesz jutro?
-Yhym- kiwnął głową.
-Będzie mi miło... -powiedział cicho.
-Będę Pajączku jak Pirat mi pozwoli!
-On też musi być, bo powiedziałem Cioci, że przyjdziecie razem na niedzielny obiad... -uśmiechnął się.
3309 słów
Co się wydarzy?
Czy Fury wyrazi zgodę?
Czy zdradzą swoją tożsamość?
Serdecznie zapraszam do pozostawienia po sobie śladu w komentarzu i gwiazdeczką 😄!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro