Wielki świat przed kocimi łapkami cz.2
-Steve! Ty zbereźniku! Rozbierać tak Stark'a?! -Thor się zaśmiał.
-Był mokry.. -wzruszył ramionami przez śmiech Steve.
~Nikt mnie nie rozbierał! - miauknął urażony kot. Loki jako jedyny wraz z Banner'em utrzymali spokój gdy reszta śmiała się z biednego Tony'ego, który mógł tylko schować się zażenowany pod swoimi łapkami.
-Przepraszam miauczuś.. -Steve próbował się uspokoić i przytulać się do Tony'ego. Antoś jednak nie chciał niczyjego teraz dotyku z osób, które się śmiały z niego. Uciekł przed Steve'm i schował się za Loki'm.
-Przepraszam Tony.. -westchnął Kapitan uspokajając się.
-Biedny zażenowany Stark - stwierdził Loki uśmiechając się delikatnie i wziął kota na ręce.
-Wtedy sam zasłużył oblaniem wodą, zaczęli wojnę no to ją zakończyłem..- Loki zaśmiał się cicho i spojrzał na Stark'a, który wygodnie ułożył się na jego ramieniu.
-Dobra dość tego leniuchowania! - powiedział Clint i wstał. -Gramy w piłę!
-Wszyscy chodźcie! -Nat też wstała.
-Ja odmawiam, brak sił.. -wy marudził Thor i położył się na nogach Loki'ego i schował twarz w jego brzuchu.
-Ja jestem teraz łóżkiem Antosia - stwierdził Loki.
-Dobra niech Bogowie sobie siedzą, a my lecimy grać! - rzekł Clint.
-Nie, jesteś moim braciszkiem żadnym łóżkiem kogokolwiek.. -prychnął cicho.
-Wiem, że jestem twoim bratem - rzekł Bóg kłamstw.
-Idziemy! - stwierdził łucznik. Pozostali wstali jak na komendę i poszli za Clint'em.
-Więc ja mogę się do ciebie tulić, a nie on.. -wy marudził cicho. Clint w ręce miał piłę do nogi i prowadził w dół polanki gdzie było nawet równo.
-Przecież ci nie zakazuje Thor - odparł cicho.
-Naprawdę mi nie zakazujesz? -podniósł głowę i spojrzał w jego zielone tęczówki.
-Nie zakazuje- powiedział cicho i popatrzył za Avengersami. Thor obejrzał się za siebie i wokół, podniósł się trochę. Wziął Tony'ego z jego rąk i położył go przy szyi brata po czym położył się na Jelonku i zaczął się w niego wtulać i mruczeć cicho.
-J-jesteś dość ciężki - mruknął Loki gdy Thor zaczął się w niego wtulać. Sam niepewnie odwzajemnił uścisk.
Antoś niezadowolony z tego, że został przeniesiony podszedł do torby Clint'a i się w niej położył.
-Trudno, taka okazja zdarza się raz na nigdy! -dalej się do niego wtulał. -Tony chodź tulu! -popatrzył za kotem. Antoś jednak nie odezwał się gdyż postanowił zrobić sobie chwilową drzemkę.
-Wiem - mruknął Loki. Bóg piorunów przybliżył nos do nosa brata, a z buzi dłonią zaczął wyciągać kwiaty i układać na jego twarzy. Loki przyglądał się bratu i cicho westchnął.
-Nie podoba ci się? -spojrzał w jego tęczówki.
-Kwiaty są piękne, ale to, że na nie chorujesz już nie - westchnął cicho.
-Nic się takiego nie dzieje, jest dobrze braciszku.. -pogłaskał go po policzku.
Przymknął powieki i mruknął cicho wtulając się w dłoń brata. Thor patrzył na twarz Loki'ego, na każdy szczegół, chcąc zapamiętać go jak najlepiej. Czuł na sobie jego wzrok, ale nie otwierał oczu. Na dole grali już przeciwko sobie. Clint i Steve razem przeciwko Natashy Peter'owi oraz Bruce'a. Choć Hawkeye upierał się tak samo jak kapitan o to aby nie być razem w drużynie.
-Podajcie mi! -krzyknął Pete do Bannera i Romanoff, którzy byli z nim w drużynie i nie zgrywali się ze sobą.
Bruce podał Peter'owi piłkę, a Clint ruszył za piłką na Peter'a uśmiechając się. Jednak Pajączek dobrze obrał taktykę i podał Nat, która była bliżej Capsa aby go okiwać. Clint zaśmiał się i ruszył na bramkę aby ochronić ich przed zdobyciem gola dla drużyny przeciwnej. Ale drużyna Peter'a była znacznie lepsza niż Kapitana. Gra toczyła się zawzięcie. Prowadziła drużyna pająka gdy Steve i Clint razem starali się wyrównać przebieg meczu. W końcu Natasha strzeliła kolejnego gola.
-Nie wygracie z nami.. -uśmiechnęła się chytrze do Clint'a.
-Was jest więcej! - burknął zły i zmachany Clint.
-Ale was jest dwóch silnych, a jednak tacy słabi.. -dalej chichotała.
-Weź bądź cicho - warknął i ciężko dyszał -przerwa błagam pić! - Cap leżał przy bramce również łapiąc oddech co Barton i nie mając siły na więcej.
-Ale dopiero jest 7 do 2 dla nas.. -powiedział cicho Peter.
-5 minut przerwy błagam - powiedział ledwo stojąc na nogach.
-Dajmy im te 5 minut napijemy się i chwilę odpoczniemy - stwierdził Bruce.
-Gorzej dla nich ale niech będzie.. -kiwnęła głową Nat z uśmiechem.
-Oczywiście chyba, że dobiorą kogoś - zaśmiał się Bruce - ale nikt nie chce grać więcej - stwierdził.
-Dajcie spokój - mruknął - wstawaj Steve idziemy pić! - powiedział Barton do Rogers'a.
-Mogą dobrać mi to nie przeszkadza.. -machnęła Wdowa.
-Idę już.. -mruknął Kapitan i ledwo wstał z ziemi. -Nie mam siły na bieganie za piłką, dlaczego! Moja kondycja spadła.. -wy marudził Steve.
-Może dlatego iż przez ostatnie dni nie ćwiczyłeś tyle ile potrzeba - stwierdził Bruce idąc na koc.
-Ja biegam praktycznie codziennie gdy ty Nat w ogóle! Jak to kurwa robisz, że zapieprzasz jak mały samochodzik?! - spytał Clint.
-Przestań mnie wyzywać jełopie, co cię to obchodzi jak to robię.. -prychła.
-Pewnie trzeba będzie się wziąć za siebie, ale przez tego lenia małego.. -zaczął szukać wzrokiem Tony'ego. -Gdzie jest kot?
-Kot? A Tony! - Clint zaczął również wpatrywać kota. - Nie widzę go - stwierdził.
-Schował się w twojej torbie Clint.. -ziewnął Thor głaskając Loki'ego.
-Przynajmniej wiadomo gdzie jest - stwierdził Bruce.
-Po jakiego do mojej tory? - spytał Clint.
-Bo chciałem przytulić się do Loki'ego, a obraza sobie poszła.. -wytłumaczył Odynson. Clint zaśmiał się cicho i podszedł do torby gdzie Antoś drzemał zwinięty w kulkę na dysku do rzucania.
-Pewnie śpi.. -powiedział cicho Steve, który leżał rozłożony na kocu i odpoczywał.
-Kto chce kota na talerzu do zjedzenia? - spytał i wyciągnął dysk bez budzenia kota.
-Ja chce mi go daj.. -powiedział Rogers i usiadł i wyciągnął ręce w stronę kota.
-Smacznego - zachichotał i podał dysk z zawiniętą małą kulką. Cap przejął Antosia razem z dyskiem w ręce i zaczął gryźć uszka kotka. Tony zaczął kręcić głową i mruknął cicho gdy coś zaczęło gryźć jego uszy. Kapitan zaśmiał się cicho z reakcji kota i popatrzył na niego puszczając jego ucho. Otworzył zaspane oczka i ziewnął otwierając szeroko swój pyszczek.
-Tony będzie z nami grał Clint! -uśmiechnął się Steve.
-Co? - popatrzył na Steve'a pijąc wodę - Jak kot ma grać i jak mamy go zauważyć w tej trawie?
-Przecież tylko żartuje no.. -uśmiechnął się i położył Tony'ego na kocu. -Odpocząłem, a wy?
-Możemy grać dalej - stwierdził Clint.
-Popieram - dołączył Bruce. Natomiast Antoś mruknął niezadowolony, że przerwano mu drzemkę.
-Pewnie, że chodźmy! -uśmiechnęła się Nat. -Może któryś z was dołączy do drużyny przegrywanej hm? -spytała Bogów.
-Nie dzięki - powiedział Loki i zerknął na Wdowę uchylając jedną powiekę.
-My odpoczywamy teraz, może później.. -mruknął Gromowładny.
-Później będzie za późno, dość tego lenistwa, brakuje nam kogoś jednego wstawać! -powiedziała rozkazującym tonem, ale żaden z Bogów nie zamierzał się podnieść.
-Mogę zrobić klona jak chcecie, ale nie wstaje żaden z nas - rzekł Bóg kłamstw i uśmiechnął się delikatnie zamykając powiekę ponownie.
-Niech se leżą - stwierdził Bruce - lepsza wygrana dla nas!
-W sumie to powinno być w ich problemie dobrać sobie kogoś.. -wzruszyła ramionami Tasha i ruszyła za Steve'm i Peter'em, którzy już szli na polankę.
-Dzięki - prychnął Clint idąc zaraz za nią i Bruce'm.
-Nie ma za co jełopie! -uśmiechnęła się szeroko.
-Sama jesteś jełop - prychnął i szedł w stronę Steve'a.
-Poczekaj sobie jak wrócimy do wieży.. -warknęła.
-Nie mogę się już doczekać - odparł z uśmiechem.
-Ale ci wpierdole.. -potarła ręce.
-To będzie ciężkie popołudnie.. -westchnął Steve.
-Loki nie przeszkadza ci, że na tobie leżę? -spytał cicho Thor zabierając delikatnie Tony'ego z koca.
-Oj tak - potwierdził Clint i szybko podszedł do Steve'a.
-Nie - odparł - po dłuższej chwili nawet nie czuć, że jesteś ciężki.
-Macie się nie wykłócać jasne? -powiedział Rogers na co kobieta wzruszyła ramionami.
-Aż taki jestem lekki? -zmarszczył brwi.
-Okej okej kapitanie - rzekł Clint.
-Nie, ale szybko można się przyzwyczaić do uczucia ciężkości - odparł Loki.
-Gramy? -spytał Peter.
-Albo, że powoli mnie ubywa.. -mruknął cicho.
-Gramy! - powiedział Clint.
-Nie ubywa - odpowiedział cicho.
-To wy zaczynacie, bo my trafiliśmy wam bramkę.. -powiedział z entuzjazmem Pajączek.
-Moje wnętrzności zmieniają się w kwiatki.. -szepnął. -Albo krzaki jak kto woli..
-Dobrze - kiwnął głową Clint i podał piłkę do Steve'a.
-Nie zmieniła się twoja waga Thor - powiedział.
-Damy sobie teraz radę, wygramy .. -powiedział pewny swoich słów Kapitan.
-Uważasz, że jestem gruby?
-Tak wygramy to - poparł Clint.
-Nie jesteś bracie!
Zaczęli ponownie grę i tak jakby teraz mieli więcej w sobie siły po odpoczynku.
-Nie wcale to tak nie zabrzmiało z twoich ust, Thor wypad na dietę, ale najpierw złaź ze mnie!
-Nie jesteś gruby i nie chciałem aby tak to zabrzmiało!
-No dobrze już dobrze nie tłumacz się.. -pogłaskał go.
-Ale naprawdę nie chciałem aby to tak zabrzmiało...
-Tak wiem braciszku tak wiem, twój brat jest spasiony tak.. -mruknął i zszedł z niego.
-Nie jesteś spasiony tylko umięśniony, a to co innego - rzekł.
-Jestem umięśniony.. -rozłożył koszule i popatrzył na swój brzuch. -Tak myślisz, same mięśnie?
-A nie? - spytał i poparzył na Thora.
Tony mruknął tylko i zaszył się w trawie nie mając ochoty już spać ani słuchać ich.
-Mmm mam mięśnie.. -zaczął jeździć dłonią po swoim sześciopaku.
-Tak masz - rzekł i przygryzł wargę.
-A ty też masz takie mięśnie? -popatrzył na niego później na jego zielony pod koszulek.
-Chyba cię pogrzało! - chwycił za skrawek jego podkoszulku i chciał podnieść do góry. -Thor, ale ty wiesz, że ja nie mam - mruknął.
-Dlaczego od razu sądzisz, ja nie mam.. -odwinął jego pod koszulek na jego głowę i zaczął tykać go po bokach.
-Bo nie mam - mruknął i mruknął cicho odwrócił wzrok.
-Mmm nie takie duże mięśnie, a są.. -zaczął go łaskotać. Loki starał się opanować, ale nie wytrzymał i zaczął się śmiać. -Ooo Lokiś się śmieje nie wierze.. -uśmiechnął się Thor pod nosem.
-Z-zdaje Ci się - powiedział starając się opanować.
-Nie zdaje dobrze słyszę.. -dalej go łaskotał, a Loki śmiał się cicho starając się uwolnić z łaskotek, a z jego oczu płynęły pojedyńcze łzy przez śmiech. Gdy Odynson zauważył u brata łzy odpuścił mu łaskotek.
-Przepraszam.. -szepnął.
-N-nic się nie stało - stwierdził i otarł oczy cicho się jeszcze śmiejąc.
-Ale płaczesz.. -mruknął cicho i zaczął wykasływać wielkie granatowe kwiaty.
-To przez śmiech - stwierdził - tak reaguje na łaskotki - wyjaśnił.
-Śmiech? Naprawdę w sumie nie widziałem żeby ktoś cię łaskotał i twoich reakcji na to.. -mruknął cicho.
-Wiem wiem - mruknął i uśmiechnął się do niego.
-Masz uroczy śmiech.. -podrapał się po łokciu patrząc w koc.
-Um dziękuje? - mruknął.
-Nie masz za co przecież.. -uśmiechnął się pod nosem.
-No nie wiem -wzruszył ramionami.
-Dlaczego nie wiesz? -zerknął na niego.
-Tak jakoś - odrzekł.
-Przecież nie musisz mi za nic dziękować chyba, że za łaskotki.. -wzruszył ramionami.
-Kto wie - zachichotał i popatrzył za kotem.
-Za łaskotki mi dziękujesz? -popatrzył na niego z niezrozumieniem.
-Gdzie Antoś?
-Antoś! -zaczął się rozglądać. -Kotku gdzie jesteś..
-Antoś? - Loki zaczął się rozglądać po okolicy gdzie mógłby się zaszyć kot.
-Tony chodź do nas.. -powiedział Thor i zaczął chodzić od rogu do rogu szukając kota. Antoś gdy Bogowie byli zajęci poszedł za wiewiórką, która uciekła na drzewo. Nie wiele myśląc ruszył za nią i utknął na drzewie. Widział idealnie jak Bogowie go szukają, ale on nie miał siły, by miauknąć tylko leżał na drzewie trzymając się go mocno pazurami. -Nie ma go.. -Gromowładny popatrzył na brata. -Oni nas zabiją, co mamy teraz zrobić! Zgubiliśmy kota!
-Nie dokładnie kota, a Stark'a - stwierdził i zaczął się uważniej rozglądać. -Nie mógł za daleko pójść - rzekł - chyba, że gdzieś wszedł.
-Kot, Tony Stark, to jest teraz jedno wielkie zmartwienie.. -złapał się za głowę.
-Spokojnie bracie - powiedział i położyć dłoń na jego ramieniu - na spokojnie poszukamy go wokół koca, a jak coś to spróbuje go znaleźć.
-Antoś chodź do nas kotku.. -Thor wstał z koca i zaczął się rozglądać po okolicy. -Tony chodź tu.. - Antoś skulony na gałęzi trzymał się jej mocno łapkami aby nie upaść. -Może daj jakiś znak, miauknij czy coś.. -westchnął blond Bóg i patrzył wszędzie. Gdy Thor patrzył w dół Loki patrzył w górę.
-Chyba go widzę, ale nie jestem pewien Thor - oznajmił.
-Hm.. -starszy brat spojrzał na Laufeyson'a a później za jego wzrokiem i zmarszczył brwi. -Antoś?
-Jak on się tam wdrapał? - spytał samego siebie i pokręcił głową na boki nie mogąc uwierzyć, że aż prawie na najwyższej gałęzi był pokaźnego dębu, który rzucał cień na ich koc. Gdy Loki patrzył na kota, Thor podjął się wspinaczki na wielki dąb. -Thor! - powiedział za nim - Nie wiem czy dasz radę nie wydaje się aby były na tyle wytrzymałe niektóre gałęzie! - stwierdził martwiąc się o brata.
-Nic mi nie będzie! -dalej się wspinał. -Antoś chodź do mnie to ja Thor, widzisz przyszedłem do ciebie.. - Kot widząc Thora przesunął się dalej od mężczyzny i był naprawdę na cieńkiej gałęzi.
-Thor! Tak nic nie wskórasz! - krzyknął Loki na wszelki wypadek gotowy aby wyczarować coś miękkiego. Machnął ręką na brata i tyle ile dał radę wspinał się po kota.
-Chodź chodź zejdziemy na dół na miękki kocyk.. -wyciągnął w jego stronę dłoń. Kot nie ruszył się ani na trochę. Nie chciał iść z nim na dół.
Loki uważnie obserwował próbę Thora. -Dobra ostatnia szansa, inaczej będę zmuszony się z stamtąd wytargać Antoś.. - Kot miauknął tylko na niego i wtulił w gałąź.
-Chyba tak go nie przekonałeś!
-Trudno. Teraz sobie trochę skoczymy w dół Tony.. -szepnął drugie zdanie do kota, przeanalizował gałąź i złamał ją prawie przy Antosiu łapiąc go do siebie przechylając się w przód. Tony jednak tak łatwo nie odpuścił gdyż bał się zejść w dół. Szybko przebieg przez Thora i wdrapał się troszkę wyżej na drzewie miaucząc. Gromowładny jednak nie miał tyle szczęścia i spadł o kilka gałęzi niżej zatrzymując się na tych grubszych i leżał trochę poraniony na skórze.-Głupi kot..
-Thor! - krzyknął Loki - Nic sobie nie zrobiłeś?! - Tony mruknął przepraszająco, ale wystarczająco nie potrafił zaufać Bogowi aby mu pomógł.
-Spokojnie Loki, sytuacja opanowana. Chyba.. -ostatnie słowo mruknął do siebie. Podniósł się ledwo i popatrzył w górę i westchnął. -Jak go tylko dorwę to mu te kłaki wszystkie powyrywam i będzie miał siną dupę..- Tony miauknał przerażony i wdrapał się wyżej bojąc się Thora, którego zdenerwował.
-Strasząc go nie ściągniesz go stamtąd! - powiedział jelonek.
-Ściągnę, zedrę z tego głupiego drzewa, z głupimi pomysłami! -od nowa się wdrapywał do góry. -I ma rację niech się boi..
-Może jednak lepiej będzie jak Rogers go ściągnie? - spytał głośno zaś kot wdrapał się na najwyższą ze wszystkich gałęzi i ledwo utrzymywał się na niej.
-Nie ja go ściągnę, bo przeze mnie tam jest! -czuł pod nogami, że stąpa coraz po cieńszych i łamiących się gałęziach.
-Thor, ale robi się niebezpiecznie! To już nie są wysokości na twoja masę!
-Czyli jednak uważa, że jestem gruby.. -prychnął pod nosem i zaczął delikatnie trząść gałęzią na której siedział Antoś. -Złaź słyszysz..
-Nie uważam, ale to nie jest już bezpieczne! Sam bym się bał tam stać! - rzekł Loki. Antoś zaczął miauczeć gdy gałąź zaczęła się ruszać, a on nie przygotował się na to i prawie spadł gdyby nie, że złapał się dwoma łapkami gałązki.
-Jedno nie potrzebnie się martwi drugie uparte jak chuj zejść nie chce.. -burknął do siebie. -Tony chodź, tu nie jest fajnie, patrz Loki się o ciebie martwi ma lęk wysokości, dlatego ja przyszedłem po ciebie. Chyba nie chcemy przypału od Steve'a co? Nie zbije cię Stark nic ci nie zrobię obiecuje.. -wyciągnął w jego stronę dłoń. Kot pisnął gdy wyciągnął po niego dłoń i starał się jak tylko mógł wrócić na gałąź co nie było prostym zadaniem i nie udawało się mu zbytnio to. Czuł jak powoli opada z sił i coraz trudniej utrzymać mu się na gałązce.
-Uważaj Thor! - krzyknął Loki.
-Chodź do mnie Tony, musisz się poddać proszę, ja sam długo tu nie wytrzymam, rozumiesz nie należę do lekkich i trochę to nie wygodne tak tu stać.. - Antoś przesunął się trochę w stronę Thora ledwo utrzymując się na łapach. -Widzisz tak dobrze, tylko proszę troszkę jakbyś mógł się pospieszyć.. -próbował wstrzymać oddech jakby to coś miało dać żeby gałąź się nie łamała. Mruknął i jeszcze trochę się przesunął i łapa mu uciekła przez to trzymał się tylko na jednej łapce i pazurach panicznie starając się złapać drugą. -Puść złapiesz się mojej dłoni.. -szepnął i jeszcze bardziej wychylił dłoń po kota i prawie stykał ją z tylnymi jego łapami. Puścił się niechętnie i panicznie złapał pazurami się ciała Thora, a raczej ręki trzęsąc się. Bóg piorunów cofnął dłoń do siebie niczym galaretę. -Musisz się mnie złapać, a nie dłoni teraz.. -przełknął ślinę. -Nie przejmuj się moim bólem na chwilę obecną.. -chciał go jakoś schować pod koszulką żeby nic mu się nie stało.
~Przepraszam - miauknął i puścił pazurami jego dłoń z której pociekła krew.
-Cii.. Musisz mocno złapać się mojej szyi, torsu czy czego chcesz, teraz bo gałąź pęka.. - Bez jakiegoś zawahania złapał się pazurami jego podkoszulki.
-Uparte.. -schował go jakoś dłonią i próbował delikatnie zejść.
-Może po prostu was prze teleportuje? - zaproponował Loki martwiąc się o brata.
-Damy sobie radę! -westchnął pod nosem.
-Na pewno?! - spytał zmartwiony Bóg.
-Nie raz się upadało z takiej wysokości.. -jeszcze raz odetchnął głęboko. -Tony jesteś gotowy na małą adrenalinę? -spytał się go cicho, a on pokręcił sprzecznie małą główką i wtulił się w niego bardziej.
-Normalnie Thor nie adrenalinka! - upomniał go Loki.
-Będzie fajnie mówili, i naprawdę było.. -delikatnie zdjął koszule okrywając nią szczelnie kota. -Loki wyciągnie po ciebie ręce, a ja cię w nich położę i zaraz będziemy na kocu.. -szepnął do niego. Antoś trząsł się nie mogąc nic zobaczyć trochę zaczął panikować i miauczeć.
-Złapie, ale co chcesz zrobić?
-Siebie sam łap bądź cicho i wyciągnij do góry ręce! -wtulił w siebie kulkę i gałąź która ich utrzymywała pękła.
Loki myślał gorączkowo nad zaklęciami, które mógłby rzucić aby uchronić ich przed urazami. Thora zdjęło z nóg i zjechał na tych gałęziach sporo w dół i się zatrzymał, ale dalej był w połowie i nie blisko ziemi. -Loki ręce do góry.. -przesunął się po gałęzi jak najbliżej się dało. -Weź Tony'ego zaraz zejdę.. -wyciągnął do niego dłoń z kulką i się uśmiechnął. Loki wziął ledwo Antosia w ręce, ale bardzo wyraźnie czuł jak się trzęsie w koszulce. Spojrzał na brata i patrzył na niego pytającym wzrokiem.
-Trzeba pufnąć te gałązki, które spadły.. -wycofał się słysząc jak drewno pod nim trzaska. Słysząc to czarno włosy poruszył dłonią a gałęzie zniknęły.
-Złaź stamtąd Thor - powiedział.
-Próbuje bracie.. -niezbyt pewnymi krokami schodził niżej.
-Mogę cię prze teleportować - zasugerował - nie chce abyś sobie bardziej coś zrobił!
-Pilnuj Tony'ego aby nie uciekł.. -powiedział spokojnie i całkiem mu dobrze szło.
-Nie ucieka - stwierdził trzymając mocno worek z koszulki gdzie szamotał się kot. Ale w pewnym momencie poślizgnął się na śliskiej gałęzi i runął na sam dół. I kiedy spotkał się plecami z ziemią przymknął oczy i odczekał chwile, był cały pokiereszowany przez ostre małe gałązki drzewa. Jednak gdy upadł nie poczuł bolącego bólu w plecach gdyż Loki na czas zdążył wyczarować w owym miejscu jakby nie widzialny materac.
-Thor! - powiedział przerażony i znalazł się przy Bracie od razu zaczął leczyć rany.
-Nie krzycz, już wstaje.. -podniósł się do siadu i uchylił powieki. -Gdzie Tony?
-Nie krzyczę i czekaj, bo ci leczę rany - rzekł. -Kot związany i obok - oznajmił pokazując na jego podkoszulkę, która była obok i rzucała się na boki.
-Nie trzeba sam siebie wyleczę -machnął ręką pokazując mu, że nic mu nie jest. -Jestem Bogiem piorunów, a nie zwykłym śmiertelnikiem. Nie trzeba bracie..
-Jesteśmy bogami, ale nie oznacza to, że jesteśmy nieśmiertelni - rzekł - nigdy więcej nie wchodź na drzewa.
-To jest rozkaz czy groźba? -prychnął i wziął w dłonie kulkę i wstał. -Byle drzewo mnie nie pokona..
-Prośba - powiedział i westchnął ciężko z ulgą. - Po prostu więcej nie wchodź na takie drzewa.
-Prośba.. -kiwnął głową i wziął brata na ramię i niósł ich na koc, mieli szczęście, bo nikogo nie było jeszcze z Avengersów. Grali oni zawzięcie przeciwko sobie aby wygrać mecz nikt nawet nie zauważył braku bogów.
-Tak prośba - rzekł Loki.
-Rozumiem.. -położył brata na kocu na jego brzuchu kulkę, którą rozwiązał i zaczął wytrzepywać z głowy liście. Antoś był skulony w kulkę i trząsł się.
-Hej spokojnie - powiedział młodszy brat do starszego.
-Hm? Wiem, że jest spokojnie.. -uśmiechnął się i ułożył włosy w jakimś ładzie. -Mogę swoją koszulkę Antoś? - Kotek bez słów zszedł z własności Thora i ponownie skulił się w kuleczkę. -Dziękuję -wziął koszule i rozwinął ją, była cała w dziurach.
-Dobra rezygnuje, jest całkiem ciepło.. -padł obok brata. Loki zaśmiał się i pstryknął palcami, a podkoszulka Thora była jak nowa.
-Teraz masz ją jak nową - zachichotał Loki.
-Możesz sobie wziąć jako dowód na ocalenie mnie przed po łamaniem się.. -uśmiechnął się wziął Kota na siebie aby się uspokoił po głaskaniu go za uchem.
-Nie potrzebuje dużej podkoszulki poza tym pływał bym w niej - stwierdził - jest większa ode mnie -
Antoś jednak nadal się trząsł i nawet głaskanie nie pomagało.
-Fajnie byś w niej wyglądał.. -wystawił do niego język i dalej głaskał Antosia. -Jesteśmy na ziemi nikomu nic nie grozi.. -powiedział czując jak kulka dalej jest jak galareta.
-No nie wiem wyglądało, by to jakbym był w tunice - rzekł i popatrzył na kota -najadł się strachu tak szybko się nie uspokoi to było dość wysoko...
-Nikt mu wcale nie kazał tam iść, i tak wiem, że byś wyglądał jak w tunice odpinanej zresztą..
-No nie, ale nie panował prawdopodobnie nad sobą - stwierdził.
-To teraz może się nauczy aby nigdzie nie wchodzić..-musnął palcami po grzbiecie kota, który miauknął cicho i nadal się trząsł.
-Wiesz jakie ciekawskie są koty - rzekł Loki.
-Aż za bardzo są ciekawskie.. -spojrzał na Loki'ego.
3526 słów!
Kto wygra rozgrywkę?
Co przez to chce powiedzieć Thor?
Co wymyślą Bogowie?
Czy tylko mi nie chce się wracać do budy zwanej szkołą?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro