Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

War machine

-Nie musisz wiedzieć wszystkiego najlepszy przyjacielu..

-Ale pragnę widzieć i chciałbym wypakować trochę rzeczy do swego pokoju bez drzwi - zaśmiał się.

-To zrób tak jak Natasha i będziesz miał prowizoryczne drzwi. -pokręcił głową na boki.

-Hahah ja nie mam się czego wstydzić! Z chęcią będę chodzić w bokserkach.

-W takim razie wszyscy pozalepiają się deskami.. -zaśmiał się cicho.

-Ahhahahahaha - również wybuchł śmiechem. Byli już w zachodniej części korytarzu.

-Lepiej nie wychodź w samej bieliźnie. Nie każdy chce cię oglądać bez ubrań.. -chichotał.

-Tak wiem wiem jeszcze zgorszę kilka osób, a Stark wywali mnie przez okno - powiedział przez śmiech.

-Dość daleko w dół jest chłopie więc gwarantowana z ciebie była by metalową plama.. -śmiał się razem z przyjacielem.

-Haha racja - pokręcił głową na boki -jesteśmy w zachodniej części - stwierdził.

-Bo to tutaj będziesz miał pokój. -powiedział z uśmiechem.

-To trochę daleko od północnej jak i południowej - stwierdził.

-Większość ludzi tu będzie mieszkała, ale większość czasu będziemy spędzać w salonie pewnie.. -mruknął.

-Okej rozumiem - kiwnął głową i uśmiechnął się do niego - tooo, który z tych sześciu pokoi jest mój?

-Tony mówił, że jest w twoich gustach, więc poszukajmy..

-Pewnie w ciemnych kolorach i srebrze - zaglądał po kolei do pokojów.

-To ten ostatni.. -rzekł również patrząc po pokojach.

-No tak na samym końcu - zaśmiał się - mogłem to przewidzieć - stwierdził i wszedł do pokoju w odcieniach granatu, czerni i srebra. -No muszę przyznać, że ma gust.

-Cały Tony.. -rozejrzał się trochę, ale stał oparty o framugę tylko.

-Twój Tony? - zachichotał i rzucił torbą na łóżko i sam na nim usiadł - O boże jakie wygodne - powiedział rozkładając się na łóżku.

-Powiedziałem cały nie mój, Buck nie przekręcaj słów.. -przewrócił oczami.

-Cały twój? - zachichotał.

-On jest Pepper nie mój, jak się to wszystko skończy to się wyprowadzę z dala od twoich głupich przekrętów..

-Nie będziesz musiał się wyprowadzać - stwierdził.

-Dlaczego nie?

-Dostałem propozycje, by wrócić do wojska.

-To dobrze chyba, może też się załapię.. -mruknął zainteresowany.

-Chcesz wrócić do woja? Ja od zawsze służyłem więc to dla mnie naturalne, ale ty to jesteś super bohaterem.

-Nie dziw mi się, szukam swojego miejsca, super bohaterów jest nadmiar tutaj..

-Ale takich jak ciebie to ludzie potrzebują- stwierdził.

-Buck nie wiem jeszcze gdzie będzie moje miejsce, ale w wieży trochę zawadzam..

-Niby dlaczego tak twierdzisz przyjacielu?

-Czuje tak jakoś, niby jest tu moja rodzina, ale to chyba nie to..

-Może powinieneś odpocząć? Wiesz dużo tu się dzieje i będzie dziać może chwila na osobności, by ci pomogła?

-Może zobaczę jeszcze. -uśmiechnął się.

-No wiesz użerasz się z bandą dzieciaków - zaśmiał się Bucky.  Na poziomie mieszkalnym było cicho choć każdy był w pokoju i myślał jak zakryć swoje framugi w których nie było drzwi.

-Nie jest to banda dzieciaków nie oto chodziło. Idziemy do salonu czy będziemy tu siedzieć?

-Ja się rozpakuje i pójdę do salonu - rzekł.

-To zaczekam na ciebie.. -kiwnął głową i wyszedł z tej części pokoi. Antoś spał na początku spokojnie, ale potem zaczął się ruszać niespokojnie czując ból w ciele i strach gdyż po długim czasie koszmary wróciły do niego. Caps czekając na Bucky'ego poszedł zerknąć na śpiącego Tony'ego. Wszedł po cichu do pokoju miliardera i położył się na ziemi i popatrzył na niego. Jednak brunet miauknął przez sen i skulił się czując co raz gorszy ból próbując zakopać się w kocu. Steve podniósł trochę łóżko i wyciągnął spod niego Antosia zwiniętego w kulkę. -Kotek.. -szepnął. Był cały wrzący i cicho pojękiwał z bólu. Wziął go na ręce usiadł na łóżku i tulił go do siebie próbując trochę uspokoić.
-Tonyś obudzić się!  - Jednak on był zatrącony w swym koszmarze z którego nie umiał się otrząsnąć. Kapitan zaczął całować jego czółko. -Tony obudzić się, wstawaj.. - lecz on tylko miauknął i wtulił się w Steve'a delikatnie się trzęsąc. Zaczął go tulić i kołysał go. -Tony..

Zachowywał się jak jakiś ranny kot, który szuka kogoś aby go przytulił, ale nadal delikatnie się trząsł. -Tony musisz się obudzić.. -westchnął. Po tych słowach ucichł aby po chwili zacząć kaszleć. Blondyn zmartwił się i delikatnie zaczął klepać go po plecach. Zaś Stark otworzył oczy i zaczął ciężko oddychać przeklinając swoje koszmary, życie i wszystko.
-Ciii spokojnie spokojnie.. -kołysał go.
Nie miał ochoty na to aby ktoś go widział w takim stanie. Schował twarz w torsie Steve'a ciężko oddychając. Blondyn głaskał go po plecach i próbował go uspokoić.

-Podobno miałeś czekać w salonie - powiedział głos dochodzący z korytarza, a słysząc ten głos Tony schował się jeszcze bardziej.

-Wiem przepraszam.. -szepnął, ale się nie ruszył z miejsca.

-Nie szkodzi - odparł - kotecek potrzebował swego pana - powiedział pół żartem pół serio. Na te słowa Tony chciał uciec z ramion Steve'a i schować się pod łóżkiem.

-Bucky.. -mruknął i nie dał uciec Antosiowi tylko go mocniej do siebie wtulił.

-Nie mogłem się powstrzymać - stwierdził gdy Tony wtulił się w niego jeszcze bardziej.

-No wchodź tu tylko masz przestać z żartami. -głaskał Stark'a po plecach.

-Dobrze wiecie, że żartować lubię - rzekł i wszedł niepewnie na teren Stark'a z zainteresowaniem oglądając jego pokój.

-Chce pod łóżko - wymamrotał Tony chcąc się schować, a raczej jego kocie ja pragnęło to zrobić.

-Nie Tony, Bucky ci nic nie zrobi, a ja chce cię widzieć, a nie schowany będziesz gdzieś tam.. -mruknął mu do ucha.

-D-dlaczego - mruknął.

-Wy wiecie, że i tak was słuchać?

-Tak Buck wiemy. -uśmiechnął się lekko. -Bo kotek nie może się chować po kątach gdy ma koszmary, masz łóżko, a śpisz pod nim.. -westchnął.

-No właśnie! Masz łóżko, a śpisz pod nim! Dlaczego?

-Bo tak - wymamrotał Tony.

-Tony nie ma bo tak, bo przywiąże cię do siebie i będziesz za mną chodził i spał obok mnie, żadne pod łóżkiem. -westchnął.

-Um nie jestem psem - mruknął - tylko kotem.

-A to jakiś problem będzie w przywiązaniu cię do siebie? -popatrzył na jego twarzyczkę.

-Nne - mruknął cicho.

-No właśnie.. -głaskał go za uchem. Tony nie mógł powstrzymać się i zaczął mruczeć, a jego ogon samoistnie zaczął poruszać się na boki.

-I jeszcze mruczy - zachichotał Bucky.

-Tak jest uroczym kotkiem, a raczej kotkiem to był teraz jest pół.. -uśmiechnął się lekko i patrzył na Tony'ego.

-Kotem? Był całym Kotem? - spytał z niedowierzaniem.

-Ja tu jestem - wymamrotał cicho Tony i schował twarz.

-Tak był małym słodziutkim koteczkiem i miał taki mmm miękkutki brzuszek, boże mam słabość do kotów.. -zarumienił się lekko, ale dalej głaskał Tony'ego. -Bucky pamiętasz na Brooklynie jak zbierały się do mnie te puchate pieszczochy. Cały dom miałem przepełniony, a później mnie zostawiły.. -podrapał się po karku.

-O pamiętam pamiętam - zaśmiał się - słabość do kotów to ty masz dużą, serio Stark byłeś koteckiem?

-Ugh ta - wymamrotał Antoś.

-To już wiesz dlaczego Tony ma teraz kocie uszka i ogonek. -uśmiechnął się lekko.

-Tak to wszystko wyjaśnia - stwierdził i zachichotał - nie mogę sobie tego wyobrazić jak on takim małym koteckiem.

-Mm wystarczy już tego małego koteczkowania wolę się z nim dogadywać niżeli miałoby być znowu miau.. -mruknął cicho.

-I dobrze, że było miau - mruknął Stark.

-Hahah nie mów, że gadałeś do niego jak był kotem jak do człowieka! - wtrącił się Zimowy żołnierz

-No i co jakoś tam się rozumieliśmy. Prawda Antoś? -potarł nosem o nosek Tony'ego i się uśmiechnął.

-Yhym - mruknął cicho pół kot.

-Antoś?

-Takie dostał przezwisko od Peter'a.. -tulił się do Starka.

-Heheh jak do malutkiego kotecka - powiedział Bucky i za śmiał się na co Tony cicho warknął.

-Bo to był mały kotek.. -położył palec do ust bruneta aby nie warczał. Tony mruknął zrezygnowany i schował twarz.

-Twój?

-Nie mój.. -westchnął i odwrócił głowę w bok. Mruknął bardzo cicho Antoś i zerknął na mężczyznę z metalowym ramieniem.

-Nie???

-Bucky.. -burknął i zaczął się rumienić. -Nie.

-A dlatego nie? Rumienicie się obydwaj - zaśmiał się widząc też róż na policzkach Stark'a.

-Nie rumienie się.. -powiedział spokojnie przez zaciśnięte zęby i próbował jeszcze bardziej odwrócić od przyjaciela twarz i się schować zażenowany sytuacją. -I nie, mówiłem ci, że nie jest mój.. -powiedział cicho.

-Zmienicie temat - miauknął zażenowany Stark mając ochotę schować się jeszcze bardziej pod łóżkiem.

-Ale dlaczego panowie? Przecież to bardzo fajny temat! - stwierdził mężczyzna.

-Ja nie chce kolejnej kłótni przez takie tematy.. -mruknął wtulając się w Tony'ego. -Więc proszę dość..

-Dobrze dobrze - podniósł ręce do góry uśmiechając się niewinnie. Po chwili w jego dłoni znalazł się telefon robiąc przy okazji kilka zdjęć.

-Bucky! -Steve wyrwał mu telefon i zaczął wszystko usuwać i schował jego telefon. -Nie oddam ci nie ma mowy i zero zdjęć mówiłem ci, że nie chce być w twojej galerii! -prychnął.

-Eeej! - oburzył się, a Tony skorzystać z okazji, że Steve go aż tak nie trzyma i chciał wpełznąć pod łóżko puki był zajęty. -A usuwaj! Wszystkie zdjęcia zapisują mi się w chmurze!

Cap złapał za biodra Tony'ego i posadził go spowrotem na swoich kolanach.

-Nie pod łóżko. -podał Stark'owi telefon Bucky'ego. -Usuń te zdjęcia, z całej tej chmury czy czegoś.- mężczyzna warknął cicho iż ucieczka się nie udała.

-Na prawdę muszę grzebać nie po swoimi telefonie ? - mruknął i popatrzył na telefon to na Steve'a i Bucky'ego.

-Proszę usuń te zdjęcia on mnie później nimi będzie szantażował.. -Kapitan popatrzył na Antosia swoimi dużymi błękitnymi oczkami.

-Um - mruknął widząc jego rozbrajające oczka westchnął i kiwnął głową. Wszedł na telefonie na Google i zaczął włamywać się na jego chmurę w internecie.

-Ej! Dlaczego chcecie usunąć? Przecież ładnie wyszły!

-Bo nie powinieneś ich w ogóle mieć.. -wystawił do niego język i uśmiechnął się ciepło do Tony'ego.

-Ale ja w większości mam różne zdjęcia! Mam nawet jak byłeś młodszy! - stwierdził urażony iż chcą usunąć jego robione zdjęcia. Tony bez pomocy Jarvisa włamał się na jego chmurę i zaczął chichotać przeglądając zdjęcia, których nie powinien widzieć. Blondyn zalał się rumieńcami burknął coś pod nosem i wyrwał telefon Tony'emu.

-Po co!

-Ej! Oddaj chciałem to przeglądnąć - powiedział i zaśmiał się cicho, a jego ogon poruszał się na boki.

-Czyżbyś był Steve zażenowany iż mam twoje zdjęcia? - spytał Bucky również śmiejąc się z Stark'iem.

-Nie ma mnie oglądania.. -popatrzył w te zdjęcia i przeglądał, a później nie chętnie oddał telefon właścicielowi. -Tak jestem tym zażenowany!

-Ale Steve przecież ładnie wychodziłeś na każdym - stwierdził, a Tony nie skomentował tego słownie lecz jego ogon zrobił to za niego.

-Nie komentuj tego nawet Tony. -ostrzegł go od razu. -Nie, nie wychodziłem ładnie.

-Wychodziłeś - stwierdził - jeśli się nie mylę wy też robiliście sobie zdjęcia! - rzekł, a uśmiech zszedł z ust Tony'ego.

-Może.. -westchnął tracąc humor. -Bucky nie ma cię w kuchni w twoim prowizorycznym pokoju bez drzwi?

-To w kuchni czy w pokoju? Bo nie przypominam sobie abym miał kuchenkę w pokoju.

-Gdzieś z dala stąd na pewno..

-Dobra dobra zostawię was kochasie - powiedział i nim dostał czymś w łeb uciekł z pokoju Tony'ego, który mruknął niezadowolony i popatrzył na łóżko.

-Wybacz za niego.. -schował twarz w zagięciu jego szyi.

-Nnie szkodzi? - spytał bardziej niż odpowiedział i przymknął powieki.

-Zaczyna zawsze tematy, które nie są na miejscu.. -mruknął.

-Zauważyłem... Dlaczego nie mogę pod łóżko?

-Bo pod łóżkiem śpią potwory, a na łóżku słodkie kotki.. -wy mruczał cicho.

-Wolę pod łóżkiem - miauknął.

-Nie, ty jesteś kotkiem, na łóżku.. -poklepał go po tyłku. Mruknął zdziwiony i popatrzył na Steve'a.

-Pod łóżkiem?

-Na łóżku możesz spać. Nigdzie indziej. -ugryzł go w ucho.

-P-pod łóżkiem bbezpieczniej - cicho jęknął gdy go ugryzł w ucho.

-Nie pod łóżkiem Tonyś. -popatrzył w jego oczka.

-Ddlaczego? - mruknął cicho i zrobił kocie oczka.

-Bo tam nie wolno. -położył go delikatnie na miękkim materacu, przytrzymał jedną dłonią jego nadgarstki i dalej na niego się patrzył.

-Aale dlaczego? - nadal pytał i nie wyrywał się nawet po prostu grzecznie leżał.

-Bo chce cię pilnować żebyś dobrze spał.

-Um... Wolę pod łóżkiem - uparł się.

-No nie, nie ma pod łóżkiem..

-Ale dlaczego nie mogę pod łóżkiem?

-Bo nie i koniec. - Tony miauknął cicho i odpuścił choć nie miał zamiaru rezygnować z kryjówki. -Tony.. -chwycił w dłonie jego buzie.

-Hm? - popatrzył się na niego.

-Nie właź pod łóżko. Proszę!

-Nie mogę tego obiecać- powiedział cicho patrząc się w jego oczy.

-Ale dlaczego nie? Ja chce cię później tulił, poza tym jak nie śpisz to możesz przyjść do salonu, zawołamy Natashę niech robi sobie porządek z jego głową i nie tylko.. -uśmiechnął się do niego.

-Um mam wrażenie, że jest tam bezpieczniej - mruknął - niech będzie, ale co więcej? - spytał.

-Wcale pod łóżkiem nie jest bezpiecznie. -polizał jego policzek. -Nic, nic..

-Wytłumacz to kotu - fuknął i prze krzywił głowę w bok.

-Kotku.. -zachichotał. -Najbezpieczniej jest w ramionach Steve'a.. -uśmiechnął się, a Antoś westchnął i zamruczał cicho nie wiedząc co ze sobą zrobić. -Albo śpisz na łóżku albo idziesz do salonu do mnie na kolana. Wybieraj!

-Ummmmm... Wolę kolana - powiedział bardzo cicho.

-Dobrze. W takim raziee..-zszedł z łóżka i wziął na ręce Tony'ego. -Idziemy do salonu. - Tony wtulił się w niego. Nie miał ochoty leżeć na łóżku więc jedyną pozostałą opcją zostaje mu siedzenie z Steve'm, a przy dobrych okolicznościach mógł na nowo usnąć. -Jestem już Buck.. -mruknął i usiadł na kanapie, wygodnie ułożył Tony'ego w rozkroku na swoich nogach.

-Widzę - rzekł - i nie sam. Antoś mruknął cicho i schował twarz w torsie mężczyzny cicho mrucząc.

-Sam.. -zaczął delikatnie głaskać plecy Antosia.

-Czyli nie liczymy Twego kotka? Ooookej - wzruszył ramionami uśmiechając się, a owe słowa Tony olał na nowo próbując zrobić drzemkę.

-To. Nie. Mój. Kotek. -burknął cicho i się zarumienił. -Urażasz moją dumę samotności! -prychnął.

-A ja wcale nie widzę jak tulisz do siebie przerośnietego pół kota.

-No i dobrze. Ślepnij dalej -uśmiechnął się.

-No wiesz co! Mam już sztuczną rękę, chcesz abym miał jeszcze oczy?

-A co tobie to szkodzi? -zaśmiał się cicho.

-Będzie mi szkodzić, bo chce wiedzieć!

-Nie musisz za dużo rzeczy wiedzieć, widzeć i w ogóle.

-Dobra dobra - podniósł ręce w górę - twój kot nie mój sam se go trzymaj w worku!

-Co? Tony nie jest mój i w jakim worku mam go trzymać, głupi jesteś. -prychnął.

-Tak się mówi to takie przysłowie Steve! - zaśmiał się z jego reakcji - Ale twoja reakcja była cudna!

-Dobra nie ważne.. -przewrócił oczami. -Ile zdjęć zrobiłeś?

-Kilka? Kilkanaście?

-Wiedziałem, udusze cię za chwilę.. -warknął.

-Hahahahah ty lepiej pilnuj kotecka, bo ci jeszcze ucieknie - powiedział, ale Antoś już drzemał spokojnie.

-Śpi, Buck miałeś przestać z tym tematem..

-Z jakim tematem? - spytał i spojrzał na nich -Kotecek usnął?

-Z tematem twój kotek twój kotek twój kotek twój kotek, to jest irytujące.. -westchnął.

-No dobrze nie będę mówić tak!

-To jak teraz zaczniesz mówić? -spojrzał na niego.

-Kicia i jego właściciel?

-Nie dość tematu o nas, całkiem, a bynajmniej nie przy Tonym takie głupoty.. -mruknął i nadal delikatnie głaskał Antosia. Rudowłosa agentka przyszła do salonu usiadła obok Bucky'ego i zaczęła go obserwować.

-Hejka Romanoff - powiedział Bucky - Czyli mogę jak nie będzie kotecka obok ciebie?

-Tak.. -westchnął. -Ale specjalnie będę cały czas przy nim żebyś nic nie powiedział.. -powiedział poważnie blondyn.

-Hej.. -burknęła. -To w jakiego fryzjera mam się pobawić?

-Zobaczymy Steve i żadnego najlepiej moje włosy są dobre! - rzekł szybko niezbyt chętny na ścinanie swoich włosów.

-No właśnie widzę, same kluski.. -mruknęła i wyciągnęła szczotkę spod małego stolika.

-Wcale nie mam klusek! - Nat stanęła za brunetem i zaczęła go rozczesywać i naprawdę go targała i stwierdziła, że upitoli mu końcówki. -Auuu nie chce! - mruknął i starając się siedzieć w miejscu.

-Zamknij się i siedź spokojnie! -warknęła Nat i czesała go. Zimowy żołnierz westchnął i popatrzył na Steve'a zabójczym wzrokiem.

-Ja nic nie wiem, nie zapuszczam takich chaszczy.. -uśmiechnął się niewinnie.

-Hm trzeba trochę przyciąć tutaj.. -zmyśliła się Nata.

-Nie mam chaszczy! To zwyczajne włosy! - oburzył się i warknął, a Antoś mruknął i schował bardziej głowę w torsie Steve'a.

-Jak na mężczyznę powinieneś mieć krótsze.. -stwierdziła kobieta.

-Ale mi nie przeszkadzają długie!

-Trudno będziesz mieć krótsze. -mruknęła i wzięła nożyczki.

-Eeej! Od razu mi chcesz upierdolić?

-Tak, a co to szkodzi?

-Ughh - westchnął - zabije cię Steve.

-Steve niech teraz niańczy Stark'a, a ty siedzisz cicho -mruknęła i zaczęła modelować zimowego żołnierza.

-Yhym- mruknął i patrzył się na Steve'a oraz pół kota, który wtulony w mężczyznę spał. Blondyn wolał się nie odzywać tylko uśmiechał się i głaskał delikatnie Tony'ego zwracając tylko na niego swoją uwagę. Jego uszy były oklapnięte, a ogon zwisał bezwładnie w dół, a na policzkach można było zauważyć delikatnie rumieńce.

-Popatrz wyglądasz lepiej.. -powiedziała Tasha gdy skończyła go obcinać..  Mężczyzna popatrzył na swoje skrócone włosy.

-Tia... Może... Dzięki Natasha.

-Masz do szyi ciulu nie dużo upieprzyłam!

-Tak widzę

-No to dobrze i nie wkurwiaj naszego Kapitanka, bo ci przyjebie.

-Na to czekam - odparł z uśmiechem.

-Nikogo nie bije.. -wy marudził Steve.

-Szkoda zawsze skłonny byłeś do bicia gdy byłeś chucherkiem - zachichotał.

-Umh nie odzywam się.. -schował twarz we włosach kotka.

-Okej okej - odparł i popatrzył na taras gdzie pojawiła się srebrna zbroja trochę inna od Stark'a, ale bardzo podobna.

-Kolejni goście przychodzą. -stwierdziła Nat.

-Ale nie ma jeszcze wieczoru przecież. -wy marudził cicho Kapitan oparł się o ramię przyjaciela i dalej chował twarz we włosach Antosia.

-No widzisz każdy chce być przed wieczorem.

-Cześć wam! - przywitał się Rhodes i wyszedł z zbroi. -Jarvis przechowaj moją zbroję!

-Cześć Rhodney.. -powiedział blondyn i spojrzał w jego stronę. Jak Tony był zazdrosny o Bucky'ego tak Steve w jakimś stopniu czuł zazdrość o przyjaciela Tony'ego, ale nie pokazywał to w żadnym stopniu.

-Tak jest sir. -powiedział SI.

-Hej Rogers Bucky, Wdowo - delikatnie się ukłonił - Byłbym później, ale wyrwałem się - stwierdził i popatrzył w stronę Steve'a. -Czy... Nieeee nie mówicie, że on ma kocie dodatki!

-Witaj War Machine -uśmiechnęła się agentka, która zaczęła sprzątać po fryzjerowaniu.

-Cii.. -uśmiechnął się blondyn. -Tak ma.

-No nie wierze! Muszę zrobić tego zdjęcie! - powiedział i podszedł do Stark'a śpiącego w ramionach Rogers'a.

-Obudź go, a Steve cię zje - zaśmiał się Bucky.

-Nie zjem, ale nie budźcie go .. -westchnął Kapitan otulając kotka ramionami. -I zero zdjęć.. -warknął cicho.

-Boże faceci.. -przewróciła Nat oczami.

-Dlaczego zero zdjęć?! - spytał James - Przecież nie mogę zaprzepaścić okazji aby zrobić mu zdjęcie!

-No wiesz co Wdowo! - oburzył się Bucky.

-Później i nie krzyczcie. -mruknął.

-A wiesz co Bucky, jajco o! -prychła.

-Udław się nim -odgryzł się jej Bucky.

-A dlaczego nie teraz? I dlaczego Stark leży w twoich ramionach? - spytał War machine.

-Tak udławić poczekaj! -poszła do kuchni.

-Bo Tony śpi i ja sobie nie życzę robienia mi zdjęć. -powiedział krótko nie odpowiadając na drugie pytanie.

-Na co mam poczekać? - spytał niezbyt zadowolony, ale popatrzył za Wdową.

-Naprawdę? Przecież nie jesteśmy wrogami co ci szkodzi być na jednym zdjęciu? - spytał Rhodes.

-Na jajco! -krzyknęła z kuchni.
-Wystarczy mi na dziś zdjęć.

-Nie dzięki nie chce jajca! - od krzyknął.

-Dobra dobra - podniósł ręce w górę później dorwę Stark'a aby mi wszystko powiedział - rzekł i uśmiechnął się. Ogon Antosia poruszył się niespokojnie, a sam właściciel wtulił się bardziej w Steve'a.  Rudowłosa jednak przyszła do salonu i wcisnęła w buzie Żołnierza surowe jajko.

-Nie będzie problemu jak tylko się obudzi. -powiedział blondyn spokojnie i głaskał Stark'a zaś Bucky wypluł jajko.

-Ciebie babo pogrzało! - powiedział i rzucił w nią jajkiem.

-Dobra to ja idę rzeczy dać do pokoju - odparł Rhodey. Jednak ta złapała i rozstrzaskała mu go na czole.

-Tylko się nie wystrasz, że drzwi nigdzie nie ma, renowacja.

-Okeeej? - powiedział niepewnie.

-No kurwa!!!! - wykrzyczał i rzucił się na Wdowę. Tony słysząc krzyk miauknął i przestraszył się budząc. Natasha zaczęła uciekać przed mężczyzną z metalową dłonią śmiejąc się głośno.

-Egh mówiłem cicho- westchnął Steve gdy Antoś podkulił ogon i rozejrzał się zdezorientowany po pomieszczeniu nie rozumiejąc co się dzieje. Bucky poleciał za nią mając ochotę wytrzeć w nią te jajko.

-Goście są.. -wytłumaczył mu Steve.
Romanoff zaczęła się klepać z Zimowym Żołnierzem i się z niego śmiał. Mężczyzna nie wytrzymał i rzucił w nią tym jajkiem z głowy trafiając ją w łeb.

-Hm? - mruknął i oparł głowę o tors Steve'a.

-Fu kurwa! -wrzasnęła, wzięła to jajko i wytarła o twarz mężczyzny.

-Nie zwracaj na nich uwagi śpij.

-Co kurwa! To ty rozjebałaś je o mnie! - powiedział i zaczął wycierać się o nią. Anthony mruknął cicho i schował twarz bardziej w jego klatce piersiowej ziewając cicho i szybko ponownie zamknął oczy.

-Ohyda! Nie znoszę cię! -śmiała się i wycierała się w mężczyznę.

-Twój przyjaciel już jest. -powiedział mu cicho do ucha.

-A ja ciebie! - powiedział Bucky śmiejąc się.

-James? - mruknął, a jego ogon poruszył się na boki.

-No i git! -dalej się chichrała.

-Tak, poszedł się wypakować.. -powiedział blondyn.

-To dobrze -mruknął Stark.

-Tak! - odparł Bucky.

-Macie podobno jakieś sprawy do załatwiania więc was zostawię i uprzątne bałagan z Bucky'ego i Nat. -popatrzył w ich stronę i śmiali się z siebie jak małe dzieci.

-Ugh nie chce mi się - wymamrotał i ziewnął ponownie również zerkając kontem oka na dwójkę bawiących się jak dzieci, dorosłych ludzi.

-Ale chyba najwidoczniej będziesz musiał.. -nie chętnie posadził Tony'ego na kanapie i wstał i poszedł do kuchni po ścierkę. Brunet mruknął i gdy Steve poszedł położył się na kanapie zwijając się w kulkę i zamykając oczy. Kiedy z nią wrócił do salonu dopadł dwójkę bawiących się dzieci i zaczął im wycierać buzie z jajka, a oni się śmiali. Do salonu wrócił Rhodes, który wypakował się w swoim pokoju który znalazł od razu. Przyjaciel Tony'ego oczywiście nie mógł zaprzepaścić tego aby nie zrobić mu zdjęcia z kocimi dodatkami. Pół kot otworzył jedno oko słysząc iż jest o wiele więcej odgłosów niż powinno być. Jego oku ukazał się dobry i wierny przyjaciel James Rupert Rhodes, żołnierz armii amerykańskiej i pilot Sił Powietrznych Stanów Zjednoczonych.
James podszedł do Anthony'ego i się uśmiechnął. Usiadł obok i zaczął trącać jego kocie dodatki nie mogąc dalej uwierzyć, że to prawda.

-Tony! Co żeś ze siebie zrobił -zaśmiał się.

-Kota? Nie już nie - zamruczał- pół kota - odparł, a jego koci ogonek zaczął się poruszać na boki.

-Jakim to cudem jesteś całym tym pół kotem chłopie! Fajne to ci powiem.. -uśmiechnął się.

3584 słów!

Co jeszcze wymyślą?
Co wydarzy się gdy wszyscy się zejdą?
Czy Peter będzie szukać na własną rękę?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro