Walka o wolność
-Wiem zdaje sobie z tego sprawę - odrzekł- dwóch na dachach i trzeci na dole - odparł - załatwi się wszystko szybko i zwinęł się - odrzekł- tylko muszę stąd spieprzyć.
-Jak do cholery chcesz się stąd zawinąć? Czekałem na ciebie przed pieprzonym barem, chciałem Ci powiedzieć co planują, a ty jak zwykle masz swoje jebane sprawy.. -fuknął cicho na niego. -Jeśli cię złapią to cię zabiją...
-Kuźwa wybacz Spajdi po prostu mnie śledzili - westchnął- nie miałem jak dostać się szybko do miejsc - rzekł- nie sądzę żeby mnie od razu zabić, Fury niechętnie na to by pozwolił - stwierdził - znam tego jednookiego pirata sporo czasu i wiem, że nie byłby wstanie zrobić mi krzywdy.
-Słyszałem, ale chcą cię unieszkodliwić uspać i przenieść a później sam Fury będzie chciał wymyśleć co dalej z tobą.. -powiedział cicho, pewnego rodzaju martwił się o niego.
-Najpierw musieliby mnie trafić- rzekł- a to bardzo trudno zrobić! Bez potyczki nie mam szans stąd wyjść - powiedział prosto z mostu. - czyżby Fury coś mówił o mnie ? -zapytał po chwili z zaciekawieniem.
-Oj nie ważne.. -naciągnął jego maskę i w końcu go puścił. -Będę zawiedziony tym, że nie uda ci się stąd wyjść.
-Wychodziłem z gorszych tarapatów - stwierdził i zajrzał przez okno. Nikogo nie było na dachach co oznaczało, że zmienili pozycję.
-Byłeś u doktora, wziąłeś od niego to zlecenie? -spytał i zmienił temat.
-Nie - odrzekł- mówiłem ci, że go nie wezmę... Ma sam zamiar się ciebie pozbyć, ale sam stwierdził, że ja mu w tym przeszkodziłem kilka razy będąc z tobą.
-O ciekawe, sam. No nie dziwie się też byłbym zły o takie przeszkadzanie w knuciu złowieszczych planów, ciągle pod nogami mi się plączesz no nawet teraz -wzruszył ramionami z uśmiechem pod maską.
-No widzisz ja jednak sądzę, że ty wchodzisz w moją drogę- powiedział i zaśmiał cicho- lepiej uważaj na doktorka jest wkurwiony na maxa!
-Jak to ja, skoro, ja grzecznie patroluje miasto na swoich sieciach i zawsze jak chce sobie odpocząć wpadasz bez zapowiedzi -zaśmiał się również cicho przypominając sobie wpadkę z przeturlaniem po dachu.
-Bo ty wpadasz wtedy gdy mam przerwę -odparł i nasłuchiwał, ktoś był na dachu.
Clint widząc, że Deadpool zniknął w fabryce ruszył na dach fabryki i starał się odnaleźć wzrokiem najemnika. Wade pokazał palcem żeby był cicho i pokazał na dach sposobem komunikowania jak uczą w Tarczy.
Petey wyszedł po cichu na stos skrzyń pokryte plandeką i trochę odkrył aby Deadpool się schował pomiędzy pustymi kontenerami.
Deadpool popatrzył na niego i nie wiedział dokładnie co zrobić. Nie potrzebował niczyjej pomocy, ale też nie chciał walczyć. Po cichu podszedł do pajączka.
-Właź tam -szepnął. -Nie chce aby cię złapali...
-Ale ja nigdy nie uciekam- mruknął szeptem i niechętnie wszedł tam.
Opuścił plandekę za najemnikiem i zeskoczył cicho na ziemię i rozglądał się dookoła.
Po chwili do środka wbił Clint.
-Oj wybacz młody myślałem, że to Deadpool macie prawie podobne stroje do siebie- powiedział i rozglądnął się po fabryce.
-Pff.. -prychnął Peter i grzebał w skrzynkach patrząc co ludzie przewożą i po chwili jego wzrok spoczął na mężczyźnie, a na głowie miał pióropusz indiański. -Ho nikczemniku, wtargnąłeś na teren wodza plemienia pajączek.. -zachichotał. -Skądże jestem przecież na patrolu z Thor'em i on se poszedł więc i ja nie będę siedział na jednym miejscu.. -ściągnął kupę piór z głowy i dalej pałaszkował. -I nie jestem do niego wcale podobny..
-Kolor kostiumu - powiedział- jak coś mam cię młody na oku- stwierdził i wyszedł z fabryki. Dead powstrzymywał się od śmiechu.
-Kolor kostiumu, też się znalazł kolejny znawca odcieni czerwonych.. -przewrócił oczami pod maską i patrzył jak Clint odchodzi. -Próbowałem być miły! -krzyknął jeszcze za mężczyzną.
-Oczywiście! - od krzyknął mu Clint. Dead wyszedł z pod plandeki i oparł się o skrzynki.
-No w sumie ma trochę racji mamy czerwone stroje.
-I co z tego nigdy nie będziemy sobą wzajemnie, ja nie zabijam, ty nie jesteś bohaterem..
-No teraz nie jestem -rzekł- dobra pajączku muszę się zmywać, bo pewna stara baba na mnie czeka!
-Przejdź ostrożnie, żeby cię nie wy patroszyli, ani żebyś ty im nie zrobił krzywdy.. -mruknął cicho.
-Nie bój żaby- powiedział - nie tknę twoich przyjaciół ani nie zrobię im krzywdy- powiedział.
-Jakiej żaby? O czym ty mówisz? -zdziwił się i podrapał się po głowie.
-Tak się mówi Pająku!
-No ookey.. -mruknął i machnął ręką. -To ja też pójdę...
-Tylko chwilę po mnie Spajdi aby nie zauważyli ciebie ze mną- powiedział i skierował się do wyjścia z fabryki, ale był ostrożniejszy.
Spidey się nie odezwał tylko kiwnął głową i usiadł na skrzyniach i patrzył na drzwi.
-Egh Nick dlaczego mi to kuźwa robisz - mruknął do siebie i wyszedł.
Rozejrzał się uważnie. Zauważył, że uliczki z której przyszedł była za barykadowana. Nie podobało mu się to. Clint czekał cierpliwie.
-Przygotuj się Natasha- mruknął do komunikatora- mam przeczucie, że gdzieś tu jest.
Thor za to był w powietrzu chowając się wśród burzowych chmur.
-Jestem na swojej pozycji u mnie czysto na razie... -powiedziała Czarna Wdowa i dalej czekała.
Petey odczekał chwilę i wyszedł drugą stroną fabryki.
Dead musiał przebiec na drugą stronę, bo był odcięty nie mając żadnej drogi ucieczki.
-W co ja się wjebałem- warknął na siebie i odetchnął. Po chwili przebiegł na drugą stronę.
-Coś zobaczyłem- powiedział Clint.
-U mnie czysto nadal.. -powiedziała kobieta i dalej patrzyła po swojej stronie.
Pajączek zaczął iść przed siebie zainteresowany miejscem i rozglądał się wokół miał tylko nadzieję, że Deadpool im umknie.
-Przy budynku z pralnią- odrzekł Clint - na 12 od ciebie.
Dead zauważył Clinta, który strzelił w niego strzałą, którą ledwo najemnik ominął.
-Widzę! -powiedziała Natasha i zaczęła strzelać w stronę Deadpool'a.
Chłopak wiedział, że bez walki się nie odbędzie. Lecz musiał znaleźć wyjście z tej pułapki i to jak najszybciej.
Wyciągnął katany i zaczął bronić się od strzałów w jego stronę.
-No bez jaj! Czarna wdowa, Hawkeye! Może niech jeszcze miedziana puszka przyjdzie! - krzyknął na nich. Clint zeskoczył z dachu i z ziemi zaczął strzelać do niego strzałami.
Kobieta dalej stała na swoim miejscu i ostrzelała najemnika. Chmury zaczęły się burzyć i zza nich ze swoim młotkiem (za długa nazwa do zapamiętania) przyleciał na pomoc Thor i wszyscy w trójkę zaczęli osaczać Deadpool'a z każdej strony.
Wade jak nigdy czuł się osaczony. Trudno było walczyć z trzema różnymi wojownikami. Bronił się przed strzałami i pistoletem, ale nie zauważył jak młotek Thora leci na niego i oberwał w brzuch tak, że odrzuciło go do tyłu. Stał przez krótką chwilę na nogach i padł na kolana łapiąc się dłonią brzucha, zaś drugą podwinął maskę i zwymiotował krwią.
Kobieta podeszła do najemnika na bezpieczną odległość i czekała na resztę.
Spidey szedł po dachu fabryki w sumie nie świadomy co robią Avengersi.
Deadpool'owi zrobiło się cholernie słabo i nie dobrze, ale musiał walczyć. Jednym ruchem dłoni zasłonił twarz maską i wyciągnął pistolet mierząc w jej głowę. Miał już oddać strzał gdy zmienił kont przypominając sobie, że Pajączkowi zależy na Avengersach.
-Spider-Manie jesteśmy od fabryki 200 metrów na północ. - powiedział Clint.- potrzebna będzie twoja sieć- rzekł i ruszył z Thor'em do Natashy.
Clint widząc jak mierzy do niej z pistoletu, a potem oddaje strzał krzyknął do Wdowy żeby uważała.
Czarna wdowa zrobiła unik zanim ostrzegł ją mężczyzna i schyliła się podcięła Deadpoola i złapała za jego dłoń z pistoletem.
-Nie chce w tym brać udziału.. -powiedział do siebie Peter, ale przyszedł jak najszybciej się dało do Avengersów.
Deadpool nie wiedział jak się bronić aby nie zabić.... Szybko wyrwał się z jej uścisku i przywalił jej w tył głowy gdzie ofiara najczęściej mdleje. Thor od razu zareagował i posłał ponownie swój młot prosto w głowie najemnika. Wade osunął się na ziemię i starał się uspokoić gdyż świat kręcił i mienił mu się w oczach, a jego brzuch ponownie chciał zwrócić zawartość
Pajączek przyszedł na pobojowisko i tylko patrzył jak się szarpią i biją.
-Komu ja mam teraz pomóc .. -spytał cicho zmartwiony.
Deadpool został otoczony przez dwójkę Avengers, bo kobietę zneutralizował. Starał się podnieść na nogi, ale całe ciało odmawiało mu współpracy. Choć miał szybką regeneracje to i tak odczuwał potężne uderzenia.
Gdy Thor chciał uziemić najemnika jednym pociagnięciem młota, pajączek pociągnął Deadpool'a za nogi siecią w swoją stronę.
-Miało nie być zabijania! -postawił się Avengersom.
Dead tylko jęknął z bólu i pozwolił sobie na chwilę odpoczynku.
-Nic mu nie robimy poza tym jest odporny na ból itp- odrzekł Thor . Clint za to wyciągnął tylko strzałę z usypiaczem.
-Odporny, widzę jak rzyga krwią. Mieliście go złapać bez bicia -odwrócił się do nich i pomógł mu powoli wstać.
Clint był gotowy strzelić w najemnika gdyby miał w planach zrobić krzywdę pająkowi. Wade przyjął jego pomoc i ciężko oddychał czując jak nadal mu się kreci w głowie.
-Odsuń się od niego młody - powiedział Thor
-Słyszałem, że jesteśmy podobni z koloru kostiumu.. -Parker dalej osłaniał najemnika i próbował go doprowadzić tylko na skałki aby usiadł na chwilę.
-No widać trochę podobieństwa - powiedział niewinne Deadpool.
-Spidermanie utrudniasz wykonanie misji - powiedział Clint nie mogąc strzelić w najemnika.
-Pff, ty też jesteś daltonistą? -prychnął cicho z niego. -Mamy inne odcienie czerwonego i mam niebieski, a ty czarny.. -usadowił go na skałach. -Jeśli utrudniam wam to czemu do mnie nie strzelicie..
Dead usiadł bardzo chętnie i podwinął trochę maskę aby lepiej oddychać i pozbyć się krwi z ust.
-Bo jesteś jednym z nas - odparł Clint- Tony się tobą zajmie jak zajmiemy się najemnikiem- odparł.
-Avengersi zachowują się gorzej niż mordercy? -odwrócił się do nich. -Nie lubię rozlewu krwi, mogę dostać od Tony'ego tysiąc zakazów czy coś, ale nie chce abyście robili sobie wzajemnie krzywdę...
-Przecież ładnie nie pójdzie z nami na helicarrier- powiedział Thor.
Deadpool nie czuł się najlepiej nikt mu w życiu nie przypierdolił tak w łeb ledwo wychwytywał słowa i odgłosy z otoczenia.
-Deadpool.. -spytał pajączek. -Pójdziesz ze mną na helicarrier porozmawiać z Fury'm? -popatrzył na niego.
-Co? - spytał i pokręcił głową starając pozbyć się zawrotów- Czekaj, bo nie słyszę dokładnie i wszystko mi się kręci- mruknął chowając głowę w dłoniach.
Thor jak i Clint byli gotowi do ataku w obronie młodzika.
-Poczekam, mi się nie spieszy.. -odwrócił się w stronę Clinta i Thora. -Zostawicie nas na chwilę, głowa go boli, przy prawiacie tylko o zawrót głowy i mdłości, jak macie strzelać to najpierw we mnie!
-Spidermanie to jest najemnik, a nie jeden z nas! Nie zostawimy cię i koniec kropka! - powiedział twardo Clint widząc, że Natasha zaczyna się budzić.
-Deadpool, już wszystko w porządku? -spytał Spidey bardziej martwiąc się o niego niż o siebie.
-Taaa - mruknął - muszę przyznać, że nie chce oberwać znowu młotkiem wyciekłej blondynki- powiedział i zaśmiał się, a wszystko w jego organizmie zaczęło się regenerować.
-A więc pójdziesz ze mną nie z nimi do Fury'ego? -szepnął błagalnym tonem.
-Eghhh, ale ty wiesz, że jak tam pójdę to mnie zamkną? - mruknął w odpowiedzi- Ale pójdę walka i tak jest bezsensowna.
-Nie zamkną.. -nie wierzył w swoje słowa, ale chciał spróbować go później z tego jakoś wyplątać. -Opuście bronie, pójdzie ze mną, idźcie przodem...
-Niech będzie, ale jak coś wywinie to dostanie kule w łeb- warknął Clint i zarzucił łuk na plecy i wziął Wdowę na ręce kierując się w stronę czekającego samolotu kilka przecznic dalej.
-Bądź lepiej spokojny, ja też oberwę później.. -wziął go pod ramię. -Chodźmy..
-Pajączku, ale ja umiem chodzić- powiedział Wade gdy wziął go pod ramię- poza tym jestem ciężki
-Nie jesteś. A jakbyś miał stracić przytomność, albo skąd mam wiedzieć zawróciło by ci się w głowie..?
-To bym tylko jebnął w dół- mruknął i szedł ramię w ramię z pajączkiem.
-No właśnie, więc trzeba cię asekurować.. -kiwnął głową.
1904 słowa
Co się wydarzy?
Jak przebiegnie rozmowa z Fury'm?
Jak Peter zostanie ukarany?
Jakieś teorie spiskowe macie? To serdecznie polecam zostawić komentarz!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro