Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Walka o wolność

-Wiem zdaje sobie z tego sprawę - odrzekł- dwóch na dachach i trzeci na dole - odparł - załatwi się wszystko szybko i zwinęł się - odrzekł- tylko muszę stąd spieprzyć.

-Jak do cholery chcesz się stąd zawinąć? Czekałem na ciebie przed pieprzonym barem, chciałem Ci powiedzieć co planują, a ty jak zwykle masz swoje jebane sprawy.. -fuknął cicho na niego. -Jeśli cię złapią to cię zabiją...

-Kuźwa wybacz Spajdi po prostu mnie śledzili - westchnął- nie miałem jak dostać się szybko do miejsc - rzekł- nie sądzę żeby mnie od razu zabić, Fury niechętnie na to by pozwolił - stwierdził - znam tego jednookiego pirata sporo czasu i wiem, że nie byłby wstanie zrobić mi krzywdy.

-Słyszałem, ale chcą cię unieszkodliwić uspać i przenieść a później sam Fury będzie chciał wymyśleć co dalej z tobą.. -powiedział cicho, pewnego rodzaju martwił się o niego.

-Najpierw musieliby mnie trafić- rzekł- a to bardzo trudno zrobić! Bez potyczki nie mam szans stąd wyjść - powiedział prosto z mostu. - czyżby Fury coś mówił o mnie ? -zapytał po chwili z zaciekawieniem.

-Oj nie ważne.. -naciągnął jego maskę i w końcu go puścił. -Będę zawiedziony tym, że nie uda ci się stąd wyjść.

-Wychodziłem z gorszych tarapatów - stwierdził i zajrzał przez okno. Nikogo nie było na dachach co oznaczało, że zmienili pozycję.

-Byłeś u doktora, wziąłeś od niego to zlecenie? -spytał i zmienił temat.

-Nie - odrzekł- mówiłem ci, że go nie wezmę... Ma sam zamiar się ciebie pozbyć, ale sam stwierdził, że ja mu w tym przeszkodziłem kilka razy będąc z tobą.

-O ciekawe, sam. No nie dziwie się też byłbym zły o takie przeszkadzanie w knuciu złowieszczych planów, ciągle pod nogami mi się plączesz no nawet teraz -wzruszył ramionami z uśmiechem pod maską.

-No widzisz ja jednak sądzę, że ty wchodzisz w moją drogę- powiedział i zaśmiał cicho- lepiej uważaj na doktorka jest wkurwiony na maxa!

-Jak to ja, skoro, ja grzecznie patroluje miasto na swoich sieciach i zawsze jak chce sobie odpocząć wpadasz bez zapowiedzi -zaśmiał się również cicho przypominając sobie wpadkę z przeturlaniem po dachu.

-Bo ty wpadasz wtedy gdy mam przerwę -odparł i nasłuchiwał, ktoś był na dachu.
Clint widząc, że Deadpool zniknął w fabryce ruszył na dach fabryki i starał się odnaleźć wzrokiem najemnika. Wade pokazał palcem żeby był cicho i pokazał na dach sposobem komunikowania jak uczą w Tarczy.

Petey wyszedł po cichu na stos skrzyń pokryte plandeką i trochę odkrył aby Deadpool się schował pomiędzy pustymi kontenerami.

Deadpool popatrzył na niego i nie wiedział dokładnie co zrobić. Nie potrzebował niczyjej pomocy, ale też nie chciał walczyć. Po cichu podszedł do pajączka.

-Właź tam -szepnął. -Nie chce aby cię złapali...

-Ale ja nigdy nie uciekam- mruknął szeptem i niechętnie wszedł tam.

Opuścił plandekę za najemnikiem i zeskoczył cicho na ziemię i rozglądał się dookoła.

Po chwili do środka wbił Clint.
-Oj wybacz młody myślałem, że to Deadpool macie prawie podobne stroje do siebie- powiedział i rozglądnął się po fabryce.

-Pff.. -prychnął Peter i grzebał w skrzynkach patrząc co ludzie przewożą i po chwili jego wzrok spoczął na mężczyźnie, a na głowie miał pióropusz indiański. -Ho nikczemniku, wtargnąłeś na teren wodza plemienia pajączek.. -zachichotał. -Skądże jestem przecież na patrolu z Thor'em i on se poszedł więc i ja nie będę siedział na jednym miejscu.. -ściągnął kupę piór z głowy i dalej pałaszkował. -I nie jestem do niego wcale podobny..

-Kolor kostiumu - powiedział- jak coś mam cię młody na oku- stwierdził i wyszedł z fabryki. Dead powstrzymywał się od śmiechu.

-Kolor kostiumu, też się znalazł kolejny znawca odcieni czerwonych.. -przewrócił oczami pod maską i patrzył jak Clint odchodzi. -Próbowałem być miły! -krzyknął jeszcze za mężczyzną.

-Oczywiście! - od krzyknął mu Clint. Dead wyszedł z pod plandeki i oparł się o skrzynki.

-No w sumie ma trochę racji mamy czerwone stroje.

-I co z tego nigdy nie będziemy sobą wzajemnie, ja nie zabijam, ty nie jesteś bohaterem..

-No teraz nie jestem -rzekł- dobra pajączku muszę się zmywać, bo pewna stara baba na mnie czeka!

-Przejdź ostrożnie, żeby cię nie wy patroszyli, ani żebyś ty im nie zrobił krzywdy.. -mruknął cicho.

-Nie bój żaby- powiedział - nie tknę twoich przyjaciół ani nie zrobię im krzywdy- powiedział.

-Jakiej żaby? O czym ty mówisz? -zdziwił się i podrapał się po głowie.

-Tak się mówi Pająku!

-No ookey.. -mruknął i machnął ręką. -To ja też pójdę...

-Tylko chwilę po mnie Spajdi aby nie zauważyli ciebie ze mną- powiedział i skierował się do wyjścia z fabryki, ale był ostrożniejszy.

Spidey się nie odezwał tylko kiwnął głową i usiadł na skrzyniach i patrzył na drzwi.

-Egh Nick dlaczego mi to kuźwa robisz - mruknął do siebie i wyszedł.
Rozejrzał się uważnie. Zauważył, że uliczki z której przyszedł była za barykadowana. Nie podobało mu się to. Clint czekał cierpliwie.

-Przygotuj się Natasha- mruknął do komunikatora- mam przeczucie, że gdzieś tu jest.
Thor za to był w powietrzu chowając się wśród burzowych chmur.

-Jestem na swojej pozycji u mnie czysto na razie... -powiedziała Czarna Wdowa i dalej czekała.
Petey odczekał chwilę i wyszedł drugą stroną fabryki.

Dead musiał przebiec na drugą stronę, bo był odcięty nie mając żadnej drogi ucieczki.
-W co ja się wjebałem- warknął na siebie i odetchnął. Po chwili przebiegł na drugą stronę.

-Coś zobaczyłem- powiedział Clint.

-U mnie czysto nadal.. -powiedziała kobieta i dalej patrzyła po swojej stronie.
Pajączek zaczął iść przed siebie zainteresowany miejscem i rozglądał się wokół miał tylko nadzieję, że Deadpool im umknie.

-Przy budynku z pralnią- odrzekł Clint - na 12 od ciebie.
Dead zauważył Clinta, który strzelił w niego strzałą, którą ledwo najemnik ominął.

-Widzę! -powiedziała Natasha i zaczęła strzelać w stronę Deadpool'a.

Chłopak wiedział, że bez walki się nie odbędzie. Lecz musiał znaleźć wyjście z tej pułapki i to jak najszybciej.
Wyciągnął katany i zaczął bronić się od strzałów w jego stronę.
-No bez jaj! Czarna wdowa, Hawkeye!  Może niech jeszcze miedziana puszka przyjdzie! - krzyknął na nich. Clint zeskoczył z dachu i z ziemi zaczął strzelać do niego strzałami.

Kobieta dalej stała na swoim miejscu i ostrzelała najemnika. Chmury zaczęły się burzyć i zza nich ze swoim młotkiem (za długa nazwa do zapamiętania) przyleciał na pomoc Thor i wszyscy w trójkę zaczęli osaczać Deadpool'a z każdej strony.

Wade jak nigdy czuł się osaczony. Trudno było walczyć z trzema różnymi wojownikami. Bronił się przed strzałami i pistoletem, ale nie zauważył jak młotek Thora leci na niego i oberwał w brzuch tak, że odrzuciło go do tyłu. Stał przez krótką chwilę na nogach i padł na kolana łapiąc się dłonią brzucha, zaś drugą podwinął maskę i zwymiotował krwią.

Kobieta podeszła do najemnika na bezpieczną odległość i czekała na resztę.
Spidey szedł po dachu fabryki w sumie nie świadomy co robią Avengersi.

Deadpool'owi zrobiło się cholernie słabo i nie dobrze, ale musiał walczyć. Jednym ruchem dłoni zasłonił twarz maską i wyciągnął pistolet mierząc w jej głowę. Miał już oddać strzał gdy zmienił kont przypominając sobie, że Pajączkowi zależy na Avengersach.
-Spider-Manie jesteśmy od fabryki 200 metrów na północ. - powiedział Clint.- potrzebna będzie twoja sieć- rzekł i ruszył z Thor'em do Natashy.
Clint widząc jak mierzy do niej z pistoletu, a potem oddaje strzał krzyknął do Wdowy żeby uważała.

Czarna wdowa zrobiła unik zanim ostrzegł ją mężczyzna i schyliła się podcięła Deadpoola i złapała za jego dłoń z pistoletem.
-Nie chce w tym brać udziału.. -powiedział do siebie Peter, ale przyszedł jak najszybciej się dało do Avengersów.

Deadpool nie wiedział jak się bronić aby nie zabić.... Szybko wyrwał się z jej uścisku i przywalił jej w tył głowy gdzie ofiara najczęściej mdleje. Thor od razu zareagował i posłał ponownie swój młot prosto w głowie najemnika. Wade osunął się na ziemię i starał się uspokoić gdyż świat kręcił i mienił mu się w oczach, a jego brzuch ponownie chciał zwrócić zawartość

Pajączek przyszedł na pobojowisko i tylko patrzył jak się szarpią i biją.
-Komu ja mam teraz pomóc .. -spytał cicho zmartwiony.

Deadpool został otoczony przez dwójkę Avengers, bo kobietę zneutralizował. Starał się podnieść na nogi, ale całe ciało odmawiało mu współpracy. Choć miał szybką regeneracje to i tak odczuwał potężne uderzenia.

Gdy Thor chciał uziemić najemnika jednym pociagnięciem młota, pajączek pociągnął Deadpool'a za nogi siecią w swoją stronę.
-Miało nie być zabijania! -postawił się Avengersom.

Dead tylko jęknął z bólu i pozwolił sobie na chwilę odpoczynku.
-Nic mu nie robimy poza tym jest odporny na ból itp- odrzekł Thor . Clint za to wyciągnął tylko strzałę z usypiaczem.

-Odporny, widzę jak rzyga krwią. Mieliście go złapać bez bicia -odwrócił się do nich i pomógł mu powoli wstać.

Clint był gotowy strzelić w najemnika gdyby miał w planach zrobić krzywdę pająkowi. Wade przyjął jego pomoc i ciężko oddychał czując jak nadal mu się kreci w głowie.
-Odsuń się od niego młody - powiedział Thor

-Słyszałem, że jesteśmy podobni z koloru kostiumu.. -Parker dalej osłaniał najemnika i próbował go doprowadzić tylko na skałki aby usiadł na chwilę.

-No widać trochę podobieństwa - powiedział niewinne Deadpool.

-Spidermanie utrudniasz wykonanie misji - powiedział Clint nie mogąc strzelić w najemnika.

-Pff, ty też jesteś daltonistą?  -prychnął cicho z niego. -Mamy inne odcienie czerwonego i mam niebieski, a ty czarny.. -usadowił go na skałach. -Jeśli utrudniam wam to czemu do mnie nie strzelicie..

Dead usiadł bardzo chętnie i podwinął trochę maskę aby lepiej oddychać i pozbyć się krwi z ust.
-Bo jesteś jednym z nas - odparł Clint- Tony się tobą zajmie jak zajmiemy się najemnikiem- odparł.

-Avengersi zachowują się gorzej niż mordercy? -odwrócił się do nich. -Nie lubię rozlewu krwi, mogę dostać od Tony'ego tysiąc zakazów czy coś, ale nie chce abyście robili sobie wzajemnie krzywdę...

-Przecież ładnie nie pójdzie z nami na helicarrier- powiedział Thor.

Deadpool nie czuł się najlepiej nikt mu w życiu nie przypierdolił tak w łeb ledwo wychwytywał słowa i odgłosy z otoczenia.

-Deadpool.. -spytał pajączek. -Pójdziesz ze mną na helicarrier porozmawiać z Fury'm? -popatrzył na niego.

-Co? - spytał i pokręcił głową starając pozbyć się zawrotów- Czekaj, bo nie słyszę dokładnie i wszystko mi się kręci- mruknął chowając głowę w dłoniach.
Thor jak i Clint byli gotowi do ataku w obronie młodzika.

-Poczekam, mi się nie spieszy.. -odwrócił się w stronę Clinta i Thora. -Zostawicie nas na chwilę, głowa go boli, przy prawiacie tylko o zawrót głowy i mdłości, jak macie strzelać to najpierw we mnie!

-Spidermanie to jest najemnik, a nie jeden z nas! Nie zostawimy cię i koniec kropka! - powiedział twardo Clint widząc, że Natasha zaczyna się budzić.

-Deadpool, już wszystko w porządku? -spytał Spidey bardziej martwiąc się o niego niż o siebie.

-Taaa - mruknął - muszę przyznać, że nie chce oberwać znowu młotkiem wyciekłej blondynki- powiedział i zaśmiał się, a wszystko w jego organizmie zaczęło się regenerować.

-A więc pójdziesz ze mną nie z nimi do Fury'ego? -szepnął błagalnym tonem.

-Eghhh, ale ty wiesz, że jak tam pójdę to mnie zamkną? - mruknął w odpowiedzi- Ale pójdę walka i tak jest bezsensowna.

-Nie zamkną.. -nie wierzył w swoje słowa, ale chciał spróbować go później z tego jakoś wyplątać. -Opuście bronie, pójdzie ze mną, idźcie przodem...

-Niech będzie, ale jak coś wywinie to dostanie kule w łeb- warknął Clint i zarzucił łuk na plecy i wziął Wdowę na ręce kierując się w stronę czekającego samolotu kilka przecznic dalej.

-Bądź lepiej spokojny, ja też oberwę później.. -wziął go pod ramię. -Chodźmy..

-Pajączku, ale ja umiem chodzić- powiedział Wade gdy wziął go pod ramię- poza tym jestem ciężki

-Nie jesteś. A jakbyś miał stracić przytomność, albo skąd mam wiedzieć zawróciło by ci się w głowie..?

-To bym tylko jebnął w dół- mruknął i szedł ramię w ramię z pajączkiem.

-No właśnie, więc trzeba cię asekurować.. -kiwnął głową.

1904 słowa

Co się wydarzy?
Jak przebiegnie rozmowa z Fury'm?
Jak Peter zostanie ukarany?

Jakieś teorie spiskowe macie? To serdecznie polecam zostawić komentarz!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro