Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Wade i Peter

-Słodko się rumienisz - stwierdził cicho Wade.

-Nieeee.. -uśmiechnął się i bardziej się zarumienił.

-Taaaak!

-Nie? -przymknął oczy.

-Tak Petey.

-Nie Deadyś.. -poprawił swoją grzywkę do tyłu.

-Tak Pitiś - powiedział i zaczął głaskać Peter'a po głowie.

-Nie Wade'iś.. -zaczął cicho mruczeć.

-Niet?- odparł.

-No właśnie nie, zgodziłeś się ze mną.. -uśmiechnął się i dalej mruczał.

-Nie przypominam sobie - powiedział, ale nadal głaskał Pita po głowie.

-Teeeraz się ze mną zgodziłeś, że nie jestem słodki.. -mruknął i uchylił powieki.

-Kurwa - mruknął.

-Wyrażaj się Romeo.. -zaśmiał się cicho z niego i przysunął się bliżej niego.

-Wyrażam się ładnie!

-Wulgarne słowo kurwa uważasz za ładne? -zmarszczył brwi.

-Tak

-Właśnie, że nie to jest bardzo, bardzo brzydkie wulgarne słowo. Poza tym tak określa się panie, które za dużo baraszkują z wieloma mężczyznami.. -kiwnął głową. -Więc my jesteśmy grzeczni i wyrażamy się ładnie!

-No dobrze nie będę -mruknął cicho.

-To dobrze.. -mruknął zadowolony i przytulił się do Wade'a. Który przytulił bardziej Pita i zaczął cicho pomrukiwać. -To masz jeszcze na dziś jakieś plany?

-Nie mam pomysłu - odpowiedział od razu.

-Oke. Czyli sobie siedzimy tak w ciszy dotąd aż nie będę musiał iść, tak?

-Nie wiem chyba, że coś masz na myśli.

-Pustoo w głowie.. -zaśmiał się cicho.

-Jak i u mnie.

-Nie dobrzee, a nawet baardzo.. -dosięgł nosem do jego szyi.

-Dlaczego? - zapytał.

-Bo nic nie będziemy robić i będzie nuda.. -ugryzł go lekko w szyję.
Przez to Wade cicho jęknął.

-Umm nuda?

-Taak.. -mruknął w jego szyje.

-Hmmm - mruknął.

-Hm? -odsunął się niechętnie od jego ciała i popatrzył na niego.

-Nic petey - uśmiechnął się do niego niewinnie.

-Coo kombinujesz? -mruknął.

-Niiiiic?

-Wiem, że jednak cooś!

-Nieeeeeeee!

-Kłamcaa... -polizał jego nos.

-Nieeeeee jestem kłamcą!

-No to powiedz co chcesz zrobić noo..

-Nic?

-Mhmm.. -mruknął cicho pod nosem i popatrzył na Deadpool'a.Wade spojrzał na Pitera i szerzej się uśmiechnął.  -No i czego się tak śmiejesz mam coś na twarzy?

-Niee.

-No to o co chodzi.. -burknął.

-O nic!

-No Deady powiedz..

-Ale co?

-No to co cię bawi?

-Niiiic.

-Ehem na pewno.. -pstryknął go w nos.
Na co Wade potarł dłonią o swój bolący nosek.

-Ne wolno!

-Bo co nie wolno.. -przedrzeźniał go.

-Nie wolno mój nos pstrykać!

-A co boli? To przynajmniej tyle dobrze, że boli i denerwuje..

-Ughhh - Wade westchnął i złapał rączki Pita w jedną dłoń, a Pajączek się nie wyrywał tylko cały czas obserwował najemnika.

-Myślisz, że jak unieruchomisz mi ręce to nie będę mógł ci dokuczać?

-Nie nie będzie miał szansy na obronę - powiedział i drugą dłonią zaczął szukać czy Peteey ma łaskotki

-Pfyy ty chyba nie wiesz do czego jestem zdolny -siedział nic sobie nie robiąc z tego co robił Wade.

-Nie masz łaskotek?

-A po co ci to wiedzieć? Może nie mam i co wtedy? -popatrzył na niego.

-Tylko pytam - rzekł.

-Pytasz, ale do czego ci ta informacja?

-A, bo tak!

-Od tak do niczego? Mam łaskotki no i? -lekko poruszył ramionami.

-To dobrze.

-Nie wiem czy dobrze, ale niech ci będzie.. -popatrzył na niego.

-A gdzie masz te łaskotki? - zapytał i poruszył brwiami.

-A co cię to tak bardzo interesuje? -mruknął i odchylał się lekko do tyłu.

-Bo mnie interesuje.

-Ale ja nie chce mówić..

-Nie?

-Bo po co?

-A bo chce wiedzieć.

-Żeby mnie później łaskotać? Pfy nigdy.. -chciał już zabrać swoje ręce.
Lecz Wade go nie puszczał.

-Możliwe.

-Tylko o to ci chodziło o łaskotki.. -dalej próbował się wydostać z jego uścisku, usiadł na łydkach i nieco się podniósł aby unieść ręce jeszcze wyżej nad Wade'm. -Nie bawię się taaak..

-Ale ja już tak- odparł i nadal go trzymał.

-Neee ty też nieee.. -położył najemnika na plecy i usiadł na nim dalej mając trzymane ręce u góry.

-Nie? - spytał i trzymał nadal jego ręce.

-Nie -stwierdził i zaczął miziać się do jego twarzy.

-Nie puszczę cię - powiedział.

-Czemuu?

-Bo tak chce - odparł.

-No i tak nic nie robimy więc po co tak trzymać mi ręce?

-Bo tak mi się podoba!

-Dobra jak chcesz, ale to jest nudne.

-Mi się nie nudzi gdy cię trzymam.

-Tak a co w tym ciekawego?

-Że próbujesz się wydostać.

-Uhh, to nie jest zabawne.. -zaczął się ponownie miziać do jego twarzy.

-Ale ja się nie śmieje - wy mruczał.

-No to puść.. -lizał jego policzek.

-Nie.

-Byłem aż tak nie dobry, że mnie każesz?

-Peteyś nie słuchał się Deadpoolka!

-Heee? Kiedy? Cały czas słucham i głupoty gada... -prychnął.

-Oczywiście!

-No tak, a teraz Peter chce być uwolniony, bo Deady dostanie zaraz pajęczyną po twarzy.

-Jak Deadpool dostanie Pajęczyną to tym bardziej nie puści Petera.

-To co Peter ma zrobić aby Deadpool go puścił?

-Pomyśli Deadpool jeszcze!

-Nie ma myślenia tylko od razu niech mówi -miauknął i zaczął go gryźć po policzku. Na co Wadę miauknął, ale nie odpowiedział. -Deadyy.. -mruknął. -Proszę cię...- Wadę go puścił. -No i co ci to dało, że mnie tak trzymałeś - po masował nadgarstki i przytrzymał jedną dłonią jego buźkę.

-Satysfakcję!

-Jesteś niemożliwy... -mruknął i zszedł z niego i usiadł obok.

-No wiem.

-Tak mi się nie chce iść do domu, ale ciocia May będzie krzyczeć, poza tym jutro i tak mam szkołę trzeba coś zobaczyć w zeszyty. Hah piątek piąteczek piątunio już.. -położył się patrząc w sufit i wzdychając.

-Hehehe przeżyjesz - odparł i wtulił w sobie Pitera.

-Wiem, bo przyjdę do ciebie jutro po szkole...może jeśli oczywiście będziesz chciał żebym przyszedł.. -mruknął i wtulił się w jego tors.

-Oczywiście, że będę chciał Petey bez ciebie byłoby tu nudno.

-Gdyby nie ja to byś dalej siedział w więzieniu -zaśmiał się cicho i trącił nosem jego nos.

-Albo byłbym martwy - mruknął cicho.

-Nah głupi. Żaden martwy!

-Martwy - powiedział.

-Nie.. -popatrzył w jego oczy.

-Tak.

-Nie mów tak, poza tym jeśli byś był to pan Nick nie wystąpił, by przeciw tobie, a wystąpił o uniewinnienie ciebie i się udało!

-Yhym - mruknął cicho.

-No Deady jesteś już wolny, mamy siebie i jest dobrze. Nie psuj tego głupimi słowami..

-Dobrze - burknął cicho.

-Gdyby nie ty, nadal byłbym sam, może nadal miałbym nudne życie i nigdy bym nie poznał jak to jest mieć kogoś tak cudownego.

-Nie jestem cudownym człowiekiem Petey - powiedział - jesteś Spidermanem na pewno nie jest nudno!

-Hej to ludzie, że patronuje jedynie miasta łapie drobnych złodziejaszków i przestępców to nie znaczy, że to jest ciekawe..

-A nie jest?

-Jest, ale teraz jest ciekawsze kiedy mam ciebie.

-Oooooo -uśmiechnął się szeroko.

-Ale taka jest prawda, nie chce tego wszystkiego stracić.

-Ani ja - odparł i wtulił go w siebie bardziej opatulając swymi silnymi ramionami.

-Jesteś dla mnie wszystkim. Największym skarbem -wy mruczał i uśmiechnął się lekko.

-Dla mnie również jesteś wszystkim Pit - powiedział.

-To słodkie..

-Co słodkie?

-Ty i to co mówisz..

-Nieeeee!

-Taaak Wade..

-Zdaje ci się!

-Nigdy mi się nie zdaje..

-Jesteś pewien?

-Taaak, a co?

-No nic - powiedział z uśmiechem.

-Tak, a co? -zachichotał.

-Bo pstro - odpowiedział.

-Taak, a co? -wystawił koniuszek języka i się uśmiechnął.

-Petey powtarzasz się!

-Taa-ahakk, a co? -nie mógł przestać i zaczął się śmiać. Wade również zaśmiał się. -No i co z tym faktem, że się powtarzam, przeszkadza ci to?

-Nie oczywiście, że nie, ale tatuś nie będzie miał nic ciekawego do oglądania.

-C-c-c-c-coo? -próbował się wydostać z jego ramion cały zarumieniony. Wade zaśmiał się cicho i nie wypuszczał go. -Deady! -powiedział zażenowany. -Uh myślałem, że chociaż tu nas nikt nie zobaczy -zaczął się chować w jego bluzie jak nie mógł wyjść.

-Mówiłem ci, że pirat chce zamontować mi kamery -stwierdził.

-T-Tak, ale myślałem, że nieco w późniejszym terminie je zamontuje. To jest okropne wiesz?!

-Wiem Petey - powiedział - co ja miałem powiedzieć gdy na śniadanie szliśmy to on mnie o tym poinformował.

-A mnie czemu nie poinformowałeś, bosz Wade głupku to jest żenujące!

-Wiem, że jestem głupkiem - powiedział Wade.

-Moim głupim głupkiem -wy marudził.

-Ale, że twoim to nie wiedziałem - odparł.

-Czemu.. -spytał cicho i popatrzył na niego tyle ile dał rady.

-A bo ja wiem - odpowiedział wzruszając ramionami.

-A kogo miałeś być głupkiem? Czy powinienem coś wiedzieć?

-No niczyjim - odparł- a o czym chcesz wiedzieć?

-No bo mówisz, że nie wiedziałeś że jesteś moim głupkiem

-Wiedziałem, że jestem głupkiem, ale że Twoim to już nie.

-Dlaczego o tym nie wiedziałeś? Nie jesteśmy razem? -spytał cicho.

-Jesteśmy Petey - powiedział i pocałował go w czółko.

-To czemu o tym nie wiedziałeś?

-Tak jakoś wypadło mi z głowy.

-Mhm rozumiem.. -kiwnął głową.

-Yhym - mruknął i jedną dłoń uwolnił i zaczął głaskać petera po głowie.

-Powinienem już uciekać? -spytał i bardziej przysunął się głową do jego dłoni.

-Dlaaaczego?

-Nie wiem pytam ciebie.

-Nie chce abyś szedł Petey.

-To jeszcze chwile zostanę.. -mruknął i prosił się o więcej głaskania. Wade głaskał go delikatnie po głowie i uśmiechnął się gdy Peter zaczął mruczeć i wtulać się w najemnika.
Deadpool już od początku zauważył, że Peter uwielbiał jak głaszcze się go po głowie. -Rozpływammm sieeee.. -wy mruczał z cichym śmiechem kiedy uchylił lekko usta i zaczął się uśmiechać..

-Widzę właśnie - powiedział z uśmiechem na ustach i nadal go pieścił po głowie.

-Jest tak fajnieeeee.. -sapnął i przygryzł wargę i mruczał pod nosem.

-Mój Petey kocha głaskanie jak piesio -stwierdził Wade.

-Neee prawdaaa.. -uchylił lekko powieki.

-Prawda!

-No weź noo Deadyś..

-Co mam wziąć?

-Siebie ogarnąć, bo powinieneś mi dawno dać buzi, a ja czekam z utęsknięniem..

-A ja czekam aż poprosisz - stwierdził i połączył ich usta w jedno. Pajączek zamruczał w jego usta i chciał coś powiedzieć, ale pochłonął go pocałunek. Wade całował namiętnie jego usta, a Petey oddawał lub próbował oddawać każdy pocałunek od Wade'a nie bardzo przejmując się już kamerą. Deadpool mruknął w usta chłopaka pieszcząc jego wargi gdy Parker delikatnie wsunął język do buzi najemnika badając szczelnie jego jamę ustną i dotykając języka chłopaka. Wade pozwolił na to i dał mu lepszy dostęp do swej jamy ustnej nie przerywając delikatnych pocałunków. Brunet smakował języka i całych ust swojego chłopaka. Gdy starszy chłopak mruczał w usta Pita pozwalając na jego dominacje. W pewnym momencie się od niego odsunął i zaczerpnął powietrza w płuca. Niechętnie i on od usnął się od Petera łapiąc powietrze w płuca.

-T-to było niesamowite -wyszeptał z wielkim rumieńcem na twarzy.

-Yhym - potwierdził Wade i uśmiechnął się do niego.

-Czemu cię wcześniej nie spotkałem?

-Może nie patrolowaliśmy tych samych rejonów?

-Ja patroluje zawsze każdą dzielnicę po trochu, widziałem twoje zabójstwa, ale nigdy ciebie chyba.. -zaczął głaskać go po skroni.

-Bo jestem jak cień - odparł z uśmiechem.

-Do tego głupi, zajęty i na uwięzi w helicarrierze.

-Taaa - mruknął.

-Więc postarasz się chociaż trochę abym nie był bardzo o nikogo zazdrosny?

-Nie będziesz o nikogo zazdrosny, bo chce tylko ciebie.

-A ja tylko ciebie... -uśmiechnął się do niego lekko dziękując mu za te słowa.

-To się cieszę - odparł.

-Ja bardziej!

-Nie, bo ja!

-Niebo zostaw lotnikom, i ja tu bardziej się cieszę, że mam tak kogoś cudownego jakim jest mój chłopak czyli tyy..

-Hehehe - zaśmiał się cicho - no dobrze!

-Wygrałem.. -zaśmiał się.

-Jak zawsze.

-A przeszkadza ci to, że wygrywam?

-Nie za bardzo.

-To dobrze.. -złapał jego twarz w dłonie i delikatnie zaczął całować jego szyję, a Wade zaczął cicho pomrukiwać. -Uwielbiam cię.. -mruknął i dalej go delikatnie muskał.

-Wiem - wy mruczał.

-Myślisz, że to co robimy nie popsuje wzroku twojemu tacie? -przesunął noskiem wzdłuż jego szyi od rzuchwy po ramię.

-Jesteśmy dorośli Petey nie powinien zepsuć se wzroku?

-Noo ja tam nie wiem.. -odsunął się od jego skóry i popatrzył na niego z uśmiechem.

-Czego nie wiesz? - zapytał.

-No czy jesteśmy tacy dorośli.. -zachichotał.

-No ty jeszcze nie - odparł Wade.

-Ooczywiście, a ty niby jesteś?

-Mam na karku ponad 20 lat!

-I tak jesteś dzieckiem..-przygryzł jego dolną wargę. Wade miauknął.

-Może.

-Mhmm.. -odsunął się od jego ust.
Uśmiechnął się do niego i pocałował go w czółko, a Petey zamruczał na jego gest i również się uśmiechnął.

-To co robimy?

-A masz jakiś plan Wade?

-Niet.

-Ja też niee.

-No to leżymy!

-Jak lenie?

-Tak.

-Jeeeeeej jesteśmy leniamiii.. -wy marudził cicho i schował twarz w szyi Wade'a.

-Hehehe - -zachichotał cicho. Peter zaczął przesuwać noskiem o całą długość szyi Wade'a. Który miauknął i odchylił głowę w tył. Kiedy noskiem mu się znudziło zaczął koniuszkiem języka lizać jego skórę na szyi. Deadpool miał bardzo czuł skórę i cicho mruczał na pieszczotę.

-Co masz takie d-dreszcze.. -wy mruczał Petey bardzo cicho.

-N-nie mam - miauknął.

-M-maszz...

-Ugh - mruknął - to jest wrażliwe miejsce.

-Wiem o tym ..-zaśmiał się cicho.

-To po co pytasz?

-Bo lubię zadawać zbędne pytania.

-Yhym.

-Dobziu więc wracam do mojej roboty.. -i dalej zaczął drażnić jego skórę na szyi. Wade miauknął cicho i odchylił trochę szyje.  -Mmm jesteś taki cieplutki..

-Zdaje Ci się!

-Może?

-Nom.

Peter zaczął gryźć bardzo delikatnie jego szyję. Deadpool miauknął, ale pozwalał na to gdy Pajączek mruczał i gryzł go. Jęknął cicho na czyn pajączka i przymknął oczy.

-Deady mógłbym..

-Hm? - mruknął nie sprzeciwiając się.
Peter westchnął z uśmiechem i uchylił usta przy szyi Wade'a. Oddychał on spokojnie i czekał na to co planuje pajączek. Wbił się w jego skórę mocno i trzymał go zębami. Wade jęknął i przy gryzł wargę z bólu w okolicy szyi.

-Mmm.. -Peter się lekko zarumienił i zaczął lekko ciumkać ugryzione miejsce. Serce Wade'a szybciej biło gdy Peter bawił się jego skórą. W końcu nie chętnie oderwał się od jego ciała i popatrzył na niego i potarł noskiem o jego nosem. Wade miał przymknięte oczy i starał uspokoić swe serce. -Przeplasiam.. -mruknął cicho.

-Nie szkodzi - mruknął i ugryzł go delikatnie w szyję. Petey natomiast ugryzł się w język po czym szepnął.

-M-mam szkołę j-jutro, nie chce c-chodzić w szaliku.. -uśmiechnął się, ale i tak dał dostęp najemnikowi do swojego kawałka ciała.

-W szaliku na ciepło? - mruknął w jego szyję i delikatnie ją zassał.

-T-taak, da się...

-Nie będzie to zbyt podejrzane? - zapytał i polizał jego szyję.

-Nie, bo co... -wy mruczał z uśmiechem.

-Tak oczywiście - powiedział i spojrzał na delikatne zarumienione miejsce z śladami zębami.

-Wybawiłeś się? -spytał zaciekawiony.

-Tak - odparł usatysfakcjonowany.

-A co nie mało ci? -pocałował go w policzek.

-Wolę nie rozkręcać się, bo wyjdziesz cały w czerwonych znamieniach na szyi.

-Czemu cały? -zachichotał.

-A czemu nie?

-Nie wiem, ale to nie za dużo?

-Za mało - odparł.

-Czemu mało?

-Bo za mało.

-A co według ciebie to dużo.

-Hmmm nie chcesz wiedzieć.

-Chcee powiedz mii!

-Nie powiem.

-Ale czemu??

-A masz 18 lat?

-Jeszcze kilkanaście dnii, ale rocznikowo mam!

-Ale nie masz całkowicie - stwierdził.

-Nooo Deady powiedz mi.

-Nie!

-Ale czemu! -był oburzony.

-Jak pokażesz mi dowód osobisty porozmawiamy wtedy.

-Deady to tylko słowa, co według ciebie znaczy dużo jeśli cała szyja w malinkach to mało no mów.

-Nie powiem - odparł.

-Bo czego się boisz, nikomu nie powiem, możesz szepnąć mi do ucha nikomu nie zdradzę..

-Petey nie jesteś dorosły nie powiem.

-Jestem prawie, chce wiedzieć, nie lubię niepewności!

-Poczekasz.

-Ale to tylko słowa jestem już duży..

-Nie na to - powiedział.

-Na to pewnie też, już dużo się rzeczy na słuchałem, więc to mi nie zaszkodzi..

-Ale tu nie chodzi o słuchanie.

-A o co?

-O coś na co musisz dorosnąć.

-O kilka głupich słów zaraz się na ciebie obrażę...

-Petey nawet się nie waż obrażać!

-Będę.. -mruknął i obrócił się w jego ramionach, nie mogąc się wydostać z nich, plecami do niego.

-Ugh Petey nie obrażaj się!- Pajączek się nie odzywał. Wade pocałował go w szyję i zaczął powoli iść z pocałunkami w górę lecz Peter ani drgnął na pieszczoty od Wilsona był zły i nie chciał się do niego odzywać.
Gdy już doszedł do góry ugryzł go delikatnie w ucho. -Uparty Peteyś - szepnął - chcesz wiedzieć?

-Nie mów, jestem tylko głupim dzieciakiem, który nic nie rozumie i jestem na wszystko za mały, i tak się nie od obrażę na ciebie.. -warknął cicho kiedy go ugryzł w ucho.

-Nie chciałem abyś tak to odebrał Petey - powiedział cicho - ale nie sadze, że temat seksu jest dla ciebie.

-Bo jestem mały, nie rozumiem, bo to temat jakiego zasranego Tabu.. -skrzyżował ręce na klatce piersiowej był jeszcze bardziej zdenerwowany.

-Ugh nie jest tabu, ale nie powinno się rozmawiać o tym nim nie będzie się miało 18 lat - powiedział - tak byłem ja wychowany - dodał cicho.

-Mhm.. -mruknął. -Trzeba było nie mówić, mówiłem że się nie od obrażę.

-Nie chciałem mówić to się obraziłeś - powiedział cicho, a Spidey tylko wzruszył ramionami. -Dalej jesteś zły? - widząc, że Peter nie miał zamiaru nawet odpowiadać. -Przepraszam - mruknął i puścił go nie chcąc zmuszać go do tulenia. Pajączek uciekł na drugą stronę łóżka i zawinął się cały w kawałek materiału. Na co Wade wstał z łóżka i westchnął cicho. Skierował się do łazienki.

Peter poczuł jak łóżko staje się większe i cicho zaskrzypiało jak najemnik odciążył go ze swojego ciężaru. Popatrzył spod koca na to gdzie idzie Deadpool i z powrotem się schował i ciężko westchnął. Deadpool wszedł do środka i za kluczył za sobą drzwi na zamek. Podszedł do umywalki i oparł się o nią patrząc się w swe odbicie. Spidey po kilku minutach wstał z łóżka, podkładał materiał w kostkę, w którym się zawinął i popatrzył na drzwi łazienki. Westchnął smutny i po chwili jego wzrok spoczął na plecaku. W tym samym czasie Wadę wyciągnął  z szafki, która miała wbudowane lustro w sobie pewnie opakowanie tabletek i łyknął sporą garść nie popijając niczym. Widział, że czekanie na Wade'a nic nie da, podszedł po swoje rzeczy wyciągnął maskę i założył ją na twarz, jeszcze raz zerkając na drzwi pomieszczenia w którym był Wilson i wyszedł z pokoju. Wade słyszał jak Petey wychodzi z jego pokoju. Wiedział, że zjebał wszystko. Pajączek mocno ściskał w dłoniach plecak i szedł przed siebie. Chciał już siedzieć na dachu jakiegoś wysokiego biurowca i patrzeć na ludzi, którzy prowadzili leniwe życie poruszając się z pracy do domu. Zmęczony tym wszystkim o pukał twarz wodą i westchnął. Odłożył opakowanie na swoje miejsce i wytarł twarz w ręcznik. Brunet nie spotkał na swojej drodze żadnej wścibskiej twarzy ani żadnego żywego agenta, szybko znalazł się za to przy wyjściu z helicarrieru. Spojrzał jeszcze ostatni raz za siebie, westchnął odwrócił się z powrotem, a przed nim otworzyły się ciężkie drzwi prowadzące na lotnisko całego wielkiego statku. Chłopak wyszedł z łazienki i spojrzał po pustym pokoju. Nie miał ochoty już na nic więc schował się po kocem czekając aż tabletki zaczną działać. Parker ubrał na ramiona plecak i poszedł na sam kraniec lotniska po czym patrząc w dół po prostu wszedł w nie istniejącą przestrzeń i zaczął spadać w dół. Tabletki, które zażył Wade po kilku minutach spowodowały ból w żołądku i otępiały ból głowy. Kiedy Peter tak spadał przed oczami widział bliskie mu osoby, nagięta czasoprzestrzeń spadania w dół wydała się mu zbyt długa i nudna, a przecież nadal widział helicarrier, a spadał. Wade skulił się w kulkę i leżał tak bez ruchu, a po chwili do bólu doszedł delikatny paraliż. Po dobrych kilku minutach dopiero ujrzał wysokie budynki, trochę się zastanawiał czy nie skończyć jako mokra plama na Nowojorskim dywanie, ale ta wizja jakoś mu się nie marzyła więc w odpowiednim momencie wystrzelił sieć zaczepiając ją o budynek i zamortyzować szybkość i tak tym samym spotykając się z potłuczonymi mięśniami i kościami o dach jednego z budynków.

#Przepraszam#

Napisał Wade do Peter'a nim stracił przytomność przez przedawkowanie niebezpiecznych tabletek.

3173 słów


Co się wydarzy?
Czy Wade umrze?
Co Peter zrobi?

Wybaczcie że o tej godzinie, ale byłam w kościele, a wcześniej nie miałam jak wystawić.

Rozdziały :
11 godzina co niedzielę
12 godzina co drugą środę (czyli wypada w tą)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro