Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

W nocy czyhają demony

-Już myślałam, że cię sprzątnęli.. - zaśmiała się i wstała z fotela i zaczęła iść w kierunku kuchni. -Głodny jesteś?

-Mnie?! Ha wypraszam sobie mnie się sprzątnąć tak szybko nie da! - powiedział - Trochę, ale jadłem na mieście!

-Żartowałam tylko.. -przyniosła mu talerz z kanapkami i usiadła na fotelu. -Kogo dzisiaj sprzątnąłeś?

-Takiego jednego typka - powiedział i wziął od niej talerz- nic ciekawego mi nie powiedział.

-Jednego za cały dzień?!

-No i kilkunastu tam mniej ważnych.

-Coś ostatnio słabo z tobą, znajdź sobie kogoś! Wspominałeś mi kiedyś o Vanessie? Co z nią?

-Znalazła sobie kogoś innego - rzekł- poza tym z takim potworem jak ja nikt mnie nie zechce.

-Oj nie martw się, na pewno jakaś cię zechce, musisz poszukać głębiej..

-A co jeśli kobiety mnie nie interesują?

-A co cię interesuje? -zapytała.

-A bo ja wiem- wzruszył ramionami- nie mam chęci aby kogoś szukać.

-Spróbuj chociaż, codziennie przychodzisz i wyganiasz mnie wieczorami z pokoju, bo miałeś zły dzień i musisz się wyżyć w poduszki!

-Co? Niee no trochę, ale chyba rozumiesz - mruknął drapiąc się po karku i jedząc kanapkę.

-Chodzisz po tych głupich klubach, a żadnej istoty nie przyprowadzisz do nas.. -prychnęła.

-Chodzę aby zajebać chujów, a nie dla zabawy- powiedział.

-I chlasz myślisz, że nie czuje tego odoru alkoholu?

-Piję tylko uniwersalnie i zawodowo - rzekł- a ty jak pijesz wódkę przed telewizorem?

-Nie widzę..

-A ja jestem głuchy- powiedział - idę się przebrać - rzekł i ruszył do swojego pokoju.

-Zostaw poduszki w spokoju.. -mruknęła kobieta rozsiadając się przed telewizorem.

-Dobra! - odkrzyknął jej wchodząc po schodach.

Babka wyciągnęła alkohol spod kanapy i zaczęła go pić z gwinta.

-A ty nie chlej tyle! - krzyknął i zamknął się w pokoju od razu pozbywając się z siebie kostiumu.

-Nie pije! -krzyknęła popijając sokiem.

-Oczywiście! A ja jestem bohaterem! - odkrzyknął

-Bo to prawda ćwoku!

-Jestem mordercą alkoholiczko!

-To prawie jak bohater!

-Prawie! Kuźwa to w chuj daleko!

-Przesadzasz!

--Ja już jestem stara, muszę ponarzekać!

-Ponarzekaj se na kota! - odkrzyknął i zaczął ubierać czyste ciuchy.

-Wolę na ciebie, marnujesz swe życie!

-Dawno je zmarnowałem!

-Idź do baru się najebać i wyrwać jakąś babę młodą czy co ci się tam podoba..

-A pójdę kurwa!

-No nareszcie!

-No oczywiście!!

-No to wypad!

-Chwila przebieram się!

-Godzinę, jak baba!

-Wiesz jak w chuj trudno schodzi strój!

-Dobrze ci tak!

-A weź mnie nie wkurwiaj!

Babka zamilkła i popiła gardło wódką.

Deadpool zszedł w końcu na dół w bluzie i spodniach dżinsowych

-O której przyjdziesz nad ranem? -spytała słysząc jak był na parterze.

-Może nie wiem - burknął- tylko się nie uchlej.

-To ty się nie uchlej, o mnie się nie martw. Poza tym gdzie ten koks zostawiłeś chce zaprosić sąsiadkę z obok.. -spytała i przechyliła głowę w jego stronę.

-Pod szafą stara babo- burknął- jak mi tu zdechniecie to będziecie gnić w śmieciach- rzekł i wyszedł z domu.

-Ty się nie martw! -uprzedziła go baba i wzięła telefon. -Zośka wpadaj do mnie mam koks!

Deadpool założył kaptur na głowę i zaczął iść po ulicy.
Na ulicach było ciemno i pusto każdy pochowany po swoich kontach. Szedł sobie spokojnie i rozglądał się po okolicy.

Peter leżał na łóżku i patrzył w sufit nie wiedząc co może robić by zasnąć.

Dead właśnie szedł ulicą gdzie mieszka pająk. Gdyż tylko kilka ulic ich dzieli od siebie, ale nie wiedzieli o tym.

Spidey wiercił się na łóżku i w końcu wszedł na parapet i patrzył to na gwiazdy to na skrawek miasta.

Wade szedł właśnie ulicą sobie spokojnie jakby chodzik dla niego nie istniał. Nie miał w planach iść na jakieś baby. Nie miał ochoty ani się najebać ani nic...

Spidey zauważył, że ktoś się plątał na ulicy bez celu.

-Ha, kolejny nawalony żul albo gość który też ma bezsenność..-mruknął cicho do siebie i obserwował go i czasami ziewał i patrzył w gwiazdy.

Dead poczuł wzrok na swojej osobie i popatrzył w okno na chłopaka w oknie. Lecz szybko wrócił wzrokiem na ziemię i szedł sobie spokojnie.

Peter widział jak mężczyzna się na niego popatrzył i patrzył tylko w swoje nogi nie zwracając na siebie większej uwagi.

Nagle auto wyskoczyło, które jechało z zawrotną szybkością. Dead w ostatniej chwili położył się na ziemi, a auto pojechało dalej...

-Zapierdole! - krzyknął- Jak jeździcie zasrańcy!

Parker zatrząsł się słysząc pisk opon i krzyk mężczyzny i popatrzył w tamtą stronę.

Dead otrzepywał się z kurzu i wyklinał ludzi, którzy jechali w aucie.

Spiderman siedział i zaśmiał się cicho pod nosem słysząc wyklinanie na kierowców.

-Kurwa ta jebana młodzież! Poczekajcie tylko dorwę i zajebie was! - warczał i włożył ręce do kieszeni

Chłopak przebrał się w spandex i wyszedł przez okno na dach.

Deadpool zaczął znowu swoją wędrówkę przed siebie.

-Dlaczego krzyczysz, przecież mogłeś iść chodnikiem, nic by ci się nie stało.. -Spider zszedł na pajęczynie przed Wade'm.

-Pffff chodnikiem chodzą lamusy - burknął i popatrzył na pajączka chowając swoją twarz pod kapturem.

-A ulicą to niby kto chodzi? -spytał.

-Ja chodzę - powiedział - nie masz co do roboty pajęczaku?

-Nie mogę zasnąć - stanął przed nim. - A Pan to co? Lubi się błąkać po nocy i wyzywać wszystkich, tak?

-Nie zaczynaj młody - mruknął- nie mam ochoty na gadanie z pajęczakiem - rzekł.

-Pytam tylko.. -uniósł ręce do góry.

-Taa oczywiście- powiedział, a w drugiej kieszeni miał pistolet.

-Mogę z Panem po błądzić prawda? Chwile tylko.. -

-Niech ci będzie dzieciaku - powiedział. - Dlaczego nie możesz spać?

-Nie jestem dzieckiem.. -oburzył się lekko. -Za dużo adrenaliny się dziś najadłem..

-Mi już na dziś wystarczy również- stwierdził i spojrzał na spajdiego.

-To po co się Pan pałęta po ulicy?

-Bo stara baba mnie wygoniła z domu - powiedział- i mam wrócić dopiero nad ranem.

-Stara baba? Czyli matka? - spytał cicho.

-Można powiedzieć, że jest jak matka - powiedział.

-Mama by cię wyrzuciła z domu? Człowieku ile masz lat? 30, 40 parę? I matka cię z domu wyrzuciła.. -zaśmiał się cicho.

-Dokładnie mam z 24 lat - burknął- i to nie jest moją prawdziwa matka.

-No prawie 30-stka ci stuknie za niedługo, rozumiem, wybacz.. -szedł obok niego.

-A ty co masz 15 lat? - prychnął.

-Prawie 18, ale co ci do tego? -burknął.

-Czyli dzieciak - powiedział.

-Nie jestem dzieckiem! -oburzył się.

-Taaa z pewnością!

-Jak mam ci udowodnić, że nie jestem?

-A ja wiem dzieciaku.

-Nie jestem dzieciakiem dobra? -fuknął. - Widzę, że każda inna obecność ci wadzi..

-Nie wadzi, ale delikatnie przeszkadza- powiedział.

-Dobra idę sobie dalej będę się męczył z bezsennością ale cóż przynajmniej nie będę przeszkadzał starszemu facetowi, bo tak nie wolno..

1072 słów

Co tu się odwaliło? 🤣
Dziś wcześniej, bo muszę iść do koscioła.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro