Trochę różnych wiadomości
-Okej tylko uważaj Pitera nie jest bezpiecznie gdy Deadpool'a nie ma koło ciebie.
-Spokojnie Hawkeye to nie moja niania żebym nie mógł sam pobiegać po dachach...
-Niby tak ale zapamiętaj, że Octavius na ciebie poluje!
-Ah no tak, ale słyszałem, że ten który miał przyjąć na mnie zlecenie od doktora nie przyjął i leży na łóżku szpitalnym, więc nie wiem czy będzie mu się chciało ruszyć macki.
-Ale warto uważać Piter - stwierdził Clint.
-Wiem o tym dobrze -mruknął spokojnie.
-Tylko uważaj.
-Będę uważał, a ty pilnuj pani okropności żeby nic nie zrobiła Wade'owi i dajcie mu jego telefon na rano proszeeeee...
-Załatwię mu telefon - odparł i uśmiechnął się.
-Dziękiiii, poza tym jeszcze pilnowanie aby pani Natasha mu nic nie zrobiła.
-Nie zrobi mu nic złego - odparł.
-No dobrze już idę...
-Jak coś to dzwoń młody- powiedział Clint.
-Będę pamiętał -uśmiechnął się.
-To do zobaczenia- powiedział- i do jutra!
-A kto po mnie jutro przyleci? -spytał.
-Jeszcze nie wiem - odparł - ale dowiesz się jutro!
-No dobrze, to do jutra! -skierował się do wyjścia z samolotu. Gdy Clint czekał cierpliwie na to aż pająk opuści odrzutowiec. Peter z wielką ekscytacją wybiegł z samolotu i szybował w dół z wielką prędkością, a mężczyzna ruszył w stronę swego rejonu. Kiedy Petey był pomiędzy budynkami wystrzelił sieć i zaczął przemieszczać się wśród wysokich budowli. Hawkeye zajął się swoim pateolem zaś ciocia May wracała do domu. Obejrzał starannie śliczny neonowy Manhatann, przeszedł przez trochę dzielnicy Brooklynu i znalazł się szybko w Quenns. Ciocia May szła spokojnie ulicą z torbą zakupów w stronę domu. Pajączek chwile posiedział na swobodnym patrolu na wysokim wieżowcu i patrzył na zachód słońca. Miasto było nad wyraz spokojnie i nic się nie działo, Pajączek przez chwilę myślał, że za chwilę przyjdzie do niego na dach Deadpool i będą się śmiali przy zachodzącym słońcu. Ale w końcu odpuścił temu myśleniu wiedząc, że musi teraz odpoczywać w helicarrierze. Wade spał spokojnie i trochę tęsknił za Pitem. W końcu pajączek skończył dwie przecznice od swojego domu schował się w ciemnym zaułku i ubrał na siebie ubrania by wrócić do domu spokojnie. Właśnie ciotka była tuż prawie obok domu z torbą zakupów.
Parker zauważył niedaleko ciocie i trzymał plecak i podbiegł do niej.
-Hej ciociu!
-Oh Peter myślałam, że jesteś już w domu- powiedziała.
-Byłem odwiedzić Wade'a...
-Oooo to dobrze jak u niego?
-Dobrze...-podrapał się po karku.
-To dobrze - odparła.
-Daj ciociu mogę ci...
-Nie trzeba pewnie jesteś zmęczony dniem - powiedziała - a poza tym dom jest tuż tuż.
-Nie jestem... -uśmiechnął się i wziął od cioci zakupy.
-Nie musisz Piter.
-Ale chceee...
-Jesteś tak dobrym chłopakiem!
-Wiem ciociu nie jeden raz mi to powtarzasz...
-Wiem, wiem Pit.
-Ciociu jak ci minął dzisiaj dzień?
-Nawet dobrze dużo było pracy, ale zawsze przyjemnie się pracuje z ludźmi.
-Bo dla ciebie ludzie są zawsze mili, bo kto by nie był!
-Oj zdarzył się ktoś nie jeden raz.
-To niech żałują, bo jesteś najwspanialszą ciocią na ziemi! We wszechświecie!
-Nie aż tak Pit - rzekła.
-Aż tak...
-Przesadzasz - powiedziała i zaczęła szukać kluczy do domu.
-Oczywiście pfff.. -mruknął.
-Serio - rzekła- jest na pewno wiele lepszych ode mnie ludzi!
-Jesteś ty, MJ, Harry, Wade, nawet pan Nick jest spoko, ale ty jesteś na pierwszym miejscu...
-Jak miło - uśmiechnęła się do niego życzliwe.
-Hehe -uśmiechnął się do kobiety, która otworzyła drzwi do domu i zaprosiła gestem dłoni Peter'a do środka.
-Najpierw panie idą przodem.. -mruknął i kiwnął głową aby ciocia przeszła pierwsza.
-Dżentelmen się znalazł- zaśmiała się cicho i weszła do środka.
-A nie byłem nigdy dżentelmenem? - wszedł za ciocią i zamknął drzwi.
-Byłeś, byłeś!
-No właśnie! -zaśmiał się cicho.
-To co chcesz na kolacje?
-Co mi ciocia zaproponuje?
-Co tylko Pit zapragnie.
-Nie wiem jestem gotowy na wszystko...
-Jajecznica z boczkiem?
-Niech będzie!
-Dobrze już się wezmę za kolacje - odparła.
-Może pomóc Ci?
-Mógłbyś rozpakować zakupy- rzekła.
-Dobrze
Ciocia weszła do kuchni po tym jak się pozbyła kurtki. Peter zdjął buty i kurtkę pobiegł do pokoju zostawiając plecak i pozbywając się spandexu i przebierając się w te same ciuchy i po chwili będąc już przy cioci. May już przygotowała wszystko na jajecznicę z boczkiem i cięła szczypiorek, a Spidey powoli rozpakowywał zakupy.
Ciocia na kupiła trochę rzeczy do lodówki, a Pajączek był bardzo zadowolony z tego dnia.
-Widzę, że dzień się udał - powiedziała po chwili ciszy.
-Heh pewnie! Wydawało się, że będzie nudny, ale z Wade'm nie da się nudzić...
-To dobrze przynajmniej nie siedziałeś w domu.
-I się nie nudziłem.. -mruknął rozpromieniony.
-Widzę właśnie, że energia cię rozpiera!
-Taak.. -zaśmiał się cicho. -Poza tym ciociu mam takie pytanie trochę dziwne.. -usiadł na blacie kuchennym obok cioci która przyrządzała kolacje.
-Cóż to za pytanie Piter? - zapytała i wyciągnęła patelnie dwie.
-Bo czy jak ktoś kogoś przytula w talii to od razu jest, że są parą? -spytał niepewny trochę swoich słów.
-Nie Piter - powiedziała i zaśmiała się - choć tak robią pary, ale nie zawsze tak jest - odparła - a dlaczego pytasz?
-A niiic -machnął ręką. -Wolałem się upewnić z czymś -mruknął cicho.
-Nooo dobrze uznam, że to było pytanie teoretyczne- rzekła.
-A jakie inne mogłoby być to pytanie? -uniósł brew.
-Czysto praktyczne?
-Tsa to było teoretyczne... -popatrzył na swoje nogi i pomachał nimi chwile nad podłogą.
-Rozumiem- odparła i zaczęła smażyć bekon.
-A słyszałaś, że oficjalnie MJ i Harry są razem?
-Coś obiło mi się o uszy - powiedziała.
-Ja się cieszę, że są razem..
-To dobrze w końcu to Twoi przyjaciele!
-No wiem.
-A jak było na twym stażu?
-Dobrze...
-Co takiego robiłeś?
-Ciociu będziesz mnie tym zamęczać teraz?
-Tak jestem ciekawa co mój Pituś robił!
-Ciociu nie jestem małym dzieckiem abyś mnie tak nazywała...
-Czasami się zachowujesz jak dziecko!
-No tak oczywiście.. -westchnął i potrząsnął głową.
-Tak i nie mów nie!
-Nieeee.. -zaśmiał się.
-Hahah - po kręciła głową na boki
-Dobrze pomóc ci ciociu?
-Możesz przypilnować bekonu.
-Dobrze ciociu już pilnuje! -zszedł z blatu i przytulił ciocie. May uśmiechnęła się i zaczęła robić jajecznicę na drugiej patelni.
Petey pilnował bekonu tak jak kazała mu ciocia i włączył radio aby cicho chodziło. Kobieta wbiła jajka i dodała szczypiorku, a Petey zaczął nucić cicho piosenkę z radia. Ciocia była uśmiechnięta i z przyjemnością robiła kolację. -Niby jest poniedziałek, a jednak ten dzień jest wspaniały!
-No widzisz poniedziałek nie musi być zły!
-Gdy się spędza go z najlepszymi osobami...
-Też racja.
-Pani od Matmy dziś nie było - mruknął.
-To mieliście godzinę wolną?
-Co za tym idzie, spaaaanko...
-Ja Cię nie rozumiem Peter wciąż śpisz, a jednak umiesz wszystko!
-Nie śpię ciągle, uczę się...
-Oczywiście, a ja jestem ślepa!
-Nie jesteś ciociu, ale naprawdę dużo nie śpię, no może poza dzisiejszym dniem...
-Heh- zaśmiała się i mieszała jajecznicę. Petey usmażył do końca boczek.
-Już...
-To nałóż na talerze.
-Dobrze.. -uśmiechnięty wyciągnął talerze i ładnie nałożył usmażone mięsko na naczynia. Po chwili May nałożyła jajecznicę na owe talerze. -Wygląda smakowicie! -pajączek cały czas się uśmiechał.
-I jest- odparła z uśmiechem odkładając patelnię do umywalki.
-Zaraz pomyje, chodźmy zjeść, bo wystygnie -mruknął.
-Ja umyje- odparła, wzięła talerz i podała widelec Pit'owi, który wziął sztućca od cioci i usiadł przy stole.
-Ja, ciocia się już dużo dziś napracowała...
-Wcale nie! - odparła.
-Oj tam, smacznego! -uśmiechnął się.
-Smacznego!
Spidey uśmiechnął się jeszcze szerzej i zaczął się zajadać pyszną kolacją. Ciocia na spokojnie jadła kolację, a że jedli w ciszy to tylko było słychać piosenkę z radia.
-Więc na stażu było dobrze - powiedziała - cieszę się, że sobie coś znalazłeś!
-Na sam początek na powoli..
-Ale wolałabym abyś był w domu wiesz ile złych ludzi jest w mieście, ale nie mogę cię zatrzymać.
-Ciociu w mieście są Avengersi i policja.
-Wiesz, że nie zawsze oni są w stanie pomóc.
-Taak, ale jestem dużym chłopcem i dam sobie radę!
-Wiem wiem- powiedziała.
-Więc jak masz problem dzwoń do Peter'a!
-Oczywiście zapamiętam.
-Hehe.. -zaśmiał się cicho. Ciocia po chwili skończyła jeść i wzięła talerz do kuchni. Petey również szybko skończył swój posiłek i poszedł z naczyniem za ciocią.
-Zajmę się tym!
-Nie musisz Pit mogę przecież umyć...
-Ja też mogę umyć ciociu, nie mam dwóch lewych rąk do pracy..
-Tak wiem wiem, ale pewnie masz dużo zadań.
-Ani jednego! -uśmiechnął się.
-Na pewno?
-Na pewno, a jakbym je miał to potrafię szybko zrobić, a pomoc tobie w kuchni to najlepsza rzecz!
-No dobrze niech ci będzie i myj naczynia- powiedziała.
-Już się robi! - ciocia pokiwała głową na boki i wyszła z kuchni, a Parker szybko umył kilka naczynek i nastawił wodę w czajniku.
-Ciociu chcesz herbatę?!
-Nie dziękuję piłam w pracy!
-Okejka! To idę na spacer przed snem!
-Tylko uważaj!
-Dobrze ciociu! -wytarł ręce i ubrał kurtkę. Nie miał na sobie spandexu, chciał dzisiaj się tylko przejść.
-Tylko nie długo Pit! - powiedziała.
-Wiem, wiem..
-Jak coś weź klucze -powiedziała - bo idę się myć!
-Zrozumiałem.. -powiedział i już ubrany wyszedł z domu uprzednio biorąc swoją deskorolkę z kąta przedsionku. Ciocia ruszyła do toalety aby się wykąpać. Peter od razu ruszył przed siebie i pozwolił wiatru muskać jego włosy. Było na ulicach spokojnie, a nawet za spokojnie. Pajączek postanowił, że jeszcze dziś wieczorem pojedzie sobie po Central Parku i nieco poszpanuje przed innymi, ale wiedział, że nie mógł za bardzo używać swojej pajęczej siły.
Niestety w central parku był Flash i dwójka jego pachołków. Gdy przyjechał na ulubione miejsce obejrzał się po niewielu nastolatkach i ruszył przed siebie na razie nie widząc nikogo ze swojej szkoły.
Flash od razu zauważył Parker'a, który próbował skoczyć na rampę gdzie kilku chłopaków robiło jakieś sztuczki, ale nieco się obawiał.
Jego pachołki chciały narzucić się Peter'owi, ale Flash ich powstrzymywał, a chłopak w końcu skoczył na rampie i zaczął jeździć z innymi. Którzy tylko zwracali uwagę na pająka gdy sami musieli zrobić jakiś trik. W końcu Pete stanął na najwyższej rapie. Kilka osób zainteresowanych przyglądało mu się, w końcu ruszył na swojej desce i sunął do góry w powietrze z ogromem trików. Niektórzy zaczęli gwizdać na niego, a inni bić brawo.
-To nic takiego.. -zaśmiał się cicho i nie pewnie gdy stanął na nogach, a obok miał swoją ulubioną deskę.
-Szacun -powiedział jeden z gapiów.
-Wy o wiele lepiej jeździcie -mruknął i podrapał się po karku.
-Nie każdy tak potrafi młody - odparł jakiś z starszych skejterów.
-Ja się uczę od najlepszych, w sumie i trochę z internetu podpatrzyłem...
-I tak dużo jak na młodego- odparł.
-Oj tam...
-Mówię to co myślę - rzekł.
-Rozumiem.. -kiwnął głową. -Ale wy będziecie zawsze mistrzami dla mnie!
-Jak miło- powiedzieli kilka osób na raz
-Dobra, będę musiał się zmywać powoli, może jutro też z wami pojeżdżę..
-Spoko to do jutra- powiedział starszak.
-Nara!
-Do jutra.. -uśmiechnął się zadowolony z całego dzisiejszego dnia i pojechał na deskorolce w stronę domu. Ulice były puste i bez jakiegokolwiek człowieka. Peterowi jazda minęła dość szybko i tak szybko też zjawił się w domu. Po cichu wszedł do domu. Ciocia May kładła się właśnie spać gdy on odłożył deskorolkę i po cichu poszedł do góry.
Między czasie May gasiła u siebie światło, Spajdey opadł na łóżko i westchnął zadowolony. Jeden z najlepszych jego dni.
-Peeter, bo za śpisz! - krzyknęła z rana May. Spiderman obudził się rano nie wiedząc o której zasnął w ciuchach leżał i przytulał się do poduszek od razu je odsunął od siebie i wstał.
-Nie za śpię ciociu!
-Ja sądzę co innego! Masz 20 min do autobusu!
-Co?! -popatrzył na zegarek. -Ciociu dzisiaj wtorek! -miauknął z niesmakiem. -Mam lekcje dopiero o 9, a jest 6:10!
-To wybacz! - krzyknęła - Po śpij sobie!
-Już teraz mi się odechciało -ziewnął pod nosem. -Dobrze ciociu!
May posprzątała w kuchni.
-Śniadanie masz w lodowce! Ja idę do pracy!
-Dziękuję ciociu! -krzyknął i wstał z łóżka i szybko zbiegł z góry i przytulił kobietę zanim wyszła. -Miłego dnia.
-Uważaj na siebie dziś i kończę wcześniej pracę- powiedziała.
-Ty też uważaj na siebie, będę dziś pewnie na stażu u pana Nicka jakby mnie nie było w domu, poza tym dzwoń jak coś..
-Dobrze i pozdrów Fury'ego- rzekła i wyszła z domu
-Pozdrowie.. -uśmiechnął się. Ciocia May poszła do pracy gdy miasto powoli zaczęło się budzić. Zamknął drzwi i poszedł wziąć poranny prysznic.
Wade powoli zaczął się prze budzać z snu gdy Wdowa czuwała całą noc przy Wade'dzie, chłopak rozciągnął się i uchylił powieki.
-Oho śpiąca królewna wstała. Dzień dobry bałwanie...
-Dobry? - przetarł oczy.
-Jak dla kogo. -Prychnęła i wstała. -Pójdę po lekarza i dla kota coś do jedzenia...
-Rozumiem- odpowiedział.
-Leż spokojnie Wade -Natasha wyszła z pokoju.
-Będę.
Czarna Wdowa poszła powiadomić lekarza o tym, że najemnik się obudził. Gdy Wade grzecznie leżał i głaskał jeszcze śpiącego kota. Później poszła do kuchni po jedzenie dla nich i sama zaparzyła sobie ranną kawę.
Doktor przyszedł do Wilsona.
-Dobry doktorku - powiedział Wade na dzień dobry.
-Witaj Wade, jak noc?
-Nawet dobrze.
-To dobrze.. -podaje mu tabletki. -Bolą jeszcze żebra i płuco?
-Nie, nie za bardzo - odparł.
-Jeszcze jeden dzień leżenia dobrze ci zrobi na wszelki wypadek.
-Nie nie! Nie trzeba! Nic mi nie jest!
-Wade tu chodzi o twoje zdrowie..
-Wszystko ze mną okej! Nie będę nic robił oprócz chodzenia! Nie chce tu leżeć!
-Przecież nikt cię tu nie bije celu już chcesz to opuścić?
-Bo się tu nudzę poza tym mam szkolić pajączka, a nie obijać się!
-Mówiłem, że ktoś inny go może pouczyć, a nie spać z tobą jak wczoraj i to na jednym łóżku, jakby obok nie miał na drzemkę -pokręcił głową na co Wade wzruszył ramionami.
-Tylko ja znam owy trening i chce stąd iść!
-Rozumiem rozumiem i te treningi są strasznie ważne.
-Pirat kazał mi go szkolić, a ja wolę wykonywać rozkaz.
-No dobrze, ale nie ma go teraz, więc leżysz.. -przekręcił oczami.
Do pomieszczenia również weszła Wdowa z talerzem z górą kanapek i kawą w ręku.
-Muszeeeeeee?! - spytał i zrobił oczka psie.
-Znowu przegina? -spytała kobieta i postawiła talerz na stoliku razem z kubkiem.
-Nic nie zrobił i ta musisz...
-Ughh niech będzie- mruknął niechętnie.
-Bałwan, bo dostaniesz środek usypiający od lekarza i to będzie igła w dupę i przestaniesz marudzić.. -mruknęła Wdowa.
-Nie lubię igieł i nie chce usypiacza! - burknął Wade.
-No to cicho siedź przylepa przyjdzie po szkole i znowu go będziesz miętolił.. -prychnęła i dała mu talerz z kanapkami na nogi, a obok z talerzyka miseczkę mleka i trochę karmy dla kota dała na ziemię dla Demona jakby się obudził.
-Pacjenta nie wolno stresować, może zostawmy go na chwilę i tak nic nie zrobi.. -zaproponował lekarz, a Nat spiorunowała go wzrokiem, a ten wyszedł z sali. Demon wyczuł jedzonko i wstał wyginając się.
-Ale ja nikogo nie miętole, a tym bardziej pajączka!
-Ha przyznał się.. -mruknęła z uśmiechem. -Mam coś dla ciebie Clint w nocy pisał o czymś. Ale nie dostaniesz póki tego z talerza nie sprzątniesz..
Wade popatrzył niechętnie na talerz.
-Muszę jeść? - zapytał nie pewnie i popatrzył na Wdowę. Demon wykorzystał okazję i wgryzł się w kanapkę Wade'a.
-Tak musisz jeść chyba, że nie chcesz swojej własności.. -wyciągnęła z kieszeni jego telefon. -Smacznego.. -uśmiechnęła się i wzięła za wypicie kawy.
-Demon zostaw ty masz na dolę- powiedział do kota Wade iż zauważył, że wcina jego kanapkę.
-Bo go nie karmisz to je twoje..
-Nie przeszkadza mi to, że je moje, bo jak mieszkałem powiedzmy z koleżanką to wciąż jadł mi z talerza
-Rozumiem, więc wcinajcie..
-Yhym- mruknął i niechętnie wziął jedną kanapkę do jedzenia.
Wdowa się uśmiechnęła i przemknęła oczy rozkoszując się ciszą. Wade zauważył, że przy Wdowie trzeba zachować ciszę i dystans, a przy Clint'cie mógł wyluzować. Po chwili telefon Wade'a za wibrował na stoliku oznajmując, że przyszedł sms, Natasha zmarszczyła brwi i uchyliła oczy.
-Ohom jakaś panna w opałach chyba cię potrzebuje -dokończyła pić kawę.
-Nie znam żadnej panny w opałach- rzekł przełykając kanapkę.
-No ja myślę przecież, że nie żaden facet ze zleceniem - Wade wzruszył ramionami na jej słowa. -Ale ciebie wszystko obchodzi -prychnęła. -Co ci się śniło?
-Nic- powiedział choć nie powiedział prawdy.
-Myślałam, że jednak coś ci się śniło, że mruczałeś w nocy głośniej niż kot i coś tam mamrotałeś pod nosem, ale dobra...
-Czasem mruczę przez sen- powiedział - ale czasem!
-Jedz jedz... -pokręciła głową.
-Jem- mruknął.
-To co żeś wymyślił, że doktor nie wiedział jak ma cię uporządkować?
-Nie chce tu leżeć drugi dzień.
-Rozumiem.
-Doktorek już nie.
-Bo chce abyś wyzdrowiał!
-Wiem wiem, ale ja w jednym miejscu nie wytrzymam.
-Nie, a dlaczego?
-Bo nie potrafię!
-Mhm...
-Jeszcze jakieś pytania?
-Nie.
Wade pokiwał głową,a Wdowa siedziała cicho. Gdy w końcu chłopak zjadł kanapki z wielkim oporem.
-Aż tak bolało?
-Tak, bo jem na przymus?
-Nie marudź, ciesz się, że w ogóle dostajesz jeść...
-Mogę nie jeść- rzekł.
-Przestań, bo dostaniesz zastrzyk na uspokojenie...
-Dlaczego?
-Bo marudzisz!
-Nie marudzę!
-Grabisz sobie u mnie!
-Przepraszam - mruknął.
-Wiesz, że twoje przepraszam jest jak powietrze i to zanieczyszczone! -
Wade pokiwał głową na tak i nie odezwał się w ogóle. -Wrh nie ważne po prostu nie marudź...
-Dobrze- mruknął cicho.
-Zluzuj po prostu nie umiem od tak zmienić do ciebie nastawienia.. -mruknęła pod nosem.
-Nie szkodzi rozumiem - odparł.
-Co nie znaczy, że nie próbuje..
-Wiem.
-Ale mnie obrzydzasz swoją pozytywnością -prychła śmiechem.
-A to źle?
-Sama nie wiem.
-Yhym...
-Już wiem! To przez to, że jesteś bałwanem! -zaśmiała się.
-Heheh niech będzie bałwan.
Wdowa mruknęła coś pod nosem i dała mu w końcu jego telefon.
-Daj się Demonowi napić.. -podała mu też miskę z mlekiem. Wade pokiwał głową i wziął miskę od kobiety podkładając ją kotowi, by po chwili zabrać od niej telefon. Nat cały czas się im przyglądała. Demon na spokojnie pił z miski mleko, a Wade popatrzył na wyświetlacz telefonu.
Do Wade'a napisał Pajączek.
#Hej z tej strony Peter, chciałem spytać czy ciebie też budzili tak wcześnie? Poza tym jak tam wieczór z panią okropność? Żyjesz? 🙂#
#Żyje żyje... Nie jest źle i tak też wcześnie wstałem# odpisał Peter'owi.
Peter właśnie wchodził do szkoły kiedy dostał sms'a od Wade'a.
#Przytul ją ode mnie i Demona też! 😜#
#Wole jej nie tulić, chciała mnie u spać dziś, więc lepiej jej nie denerwować#
#O neee, nie wolno cię usypiać! Poza tym od samego rana chodzi za mną taco wpadamy jak skończę dziś lekcje? #
#Dziś pilnuje mnie Wdowa, więc nie wiem czy będę mógł wychodzić. #
#Psychicznie Deady, przyniosę ci osobiście ^^#
#Nie musisz pit # odpisał i zerknął na Wdowę.
Natasha przyglądała się z wielkim podejrzeniem na najemnika.
#Mam biologię, nie bardzo będę na niej pisał, ale ci powiem, że nie przyszło mi żadne powiadomienie od ciebie 😇#
#Em powiadomienie? # popatrzył się zdziwiony w telefon zastanawiając się o co chodzi Peter'owi.
#Ale ty jesteś głupi, przyniosę taco jak przyjdę do ciebie! #
#Aaaa wybacz po prostu nie kontaktuje rano#
#Nooo uważaj, bo pani okropność ci pomoże kontaktować jak podobnie cię do prądu 😂#
#Bardzo zabawne, ale ona jest do tego zdolna! #
#No to mówię uważaj :) Spadam na chwilę #
#Oke 😝😉 miłej lekcji #
Wade uśmiechnął się szeroko.
-No i co się tak szczerzysz jak głupi do sera.. -Wdowa stała nad Wade'm.
#Miłej nudy i zapewne spania 😁#
Peter cały czas miał na twarzy mały uśmiech.
#nie idę spać#
-Nieeee zdaje ci się - powiedział niewinnie.
-Ślepa nie jestem, podziel się żartem też się z tobą po śmieje -mruknęła.
Petey nie odpisał robili notatkę i pani chodziła po całej klasie każdemu zaglądając w zeszyt i na biurko.
-Piter stwierdził, że pomożesz mi kontaktować gdy podepniesz mnie do kontaktu...
-Jesteście przeciwko mnie? To miałby być sarkazm?
-A bo ja wiem jeszcze nie kontaktuje i nie rozumiem dokładnie o co mu może chodzić.
-Oberwiecie oby dwaj -fuknęła.
-Ale ja nic nie zrobiłem- mruknął.
-Śmiałeś się ze mnie razem z nim!
-Nie -powiedział - uśmiechałem, a to co innego.
-A niech was szlag trafi!
-Przepraszam - mruknął.
-Cicho siedź.. -przewróciła oczami.
-Yhym.
Na burmuszona usiadła z powrotem na krześle i patrzyła po ścianach. Wade nie chciał obrazić Natashe, więc patrzył się pustym wzrokiem na swoje ręce.
-Banda bałwanów.. -mruknęła pod nosem.
-Przepraszam - mruknął ponownie.
-Za co?
-Za wszystko?
-Nie przepraszaj...
-Dlaczego? Powinienem przepraszać!
-Nie, po prostu was nie rozumiem.
-Z czym?
-Ze wszystkim.
-Przepraszam?
-Nie przepraszaj!
-Będę - mruknął.
-Nie trzeba...
-Yhym - Zapadła cisza, Wade czuł się trochę winny i nie wiedział co zrobić aby wdowa się nie złościła.
-Zjadłeś już? Chcesz coś ciepłego do picia? -wstała.
-Poprosiłbym?
-A co dokładnie?
-Obojętne...
-Herbata może być?
-Tak może być.
-To leż spokojnie... -mruknęła i wzięła brudne naczynia i wyszła.
-Dobrze - mruknął i spojrzał za Demonem. Szła spokojnie korytarzem do kuchni. Wade wziął Demona i zaczął go głaskać. Po chwili zrobił sobie selfi z filtrem kota i wysłał Pitowi.
Petey miał chwile wolnego, bo przepisał i zrobił zadanie z tablicy i popatrzył na telefon. Od razu się uśmiechnął dostając zdjęcie od Wade'a z Demonem i zaraz mu odesłał swoje zdjęcie z filtrem psa i napisał pod spodem "Przygarnij mnie, bo mi nudno 🐶"
#Z chęcią spiderdog #
Odpisał i zapisał sobie jego zdjęcie
#Nudzi ci się? Bo mi baaaaardzo 😴#
#Tak nudzi mi się i to koszmarnie... Wdowa nie załapała kawału#
#Weź se pobiegaj, porysuj coś dla mnie, pomrucz razem z Demonem, przytul panią okropność, idź jeszcze pospać no nie wiem.. #
#Doktorek jak na razie zakazał mi jeszcze poruszania się.... Niee lepiej nie, bo jak będę rysować to będę bałwanem 🤣🤣🤣#
#To co z treningiem, nie chce znowu spać, za dużo śpię ostatniooooooo.. Czemu będziesz bałwanem? #
#Będzie trening spokojnie poruszasz się 😏. Bo tak nazwała mnie Wdowa gdy rysuje i nie tylko#
#Co ma rysowanie do bałwanów? #
Popatrzył na nauczycielkę, która pytała z zadania uczniów.
#Oj to trochę do tłumaczenia #
#To wytłumaczysz mi jak przyjdę okej? #
#okej piti niech będzie 🙃😝😋#
#Jeeej, zaraz mam przerwę to popiszemy 🙂🙂#
#okejka Pit # odpisał z uśmiechem.
Peter schował telefon do kieszeni i powoli się pakował. Gdy Wade cierpliwie czekał. Kolejną jego lekcją miała być Religia, a Deadpool zaczął rozglądać się po pomieszczeniu gdy Peter czekał niecierpliwie na dzwonek. Wdowa akurat wróciła z dwoma kubkami i ciepłym napojem, a w buzi miała kanapkę. Chłopak popatrzył na nią i delikatnie się uśmiechnął. Podała mu herbatę do rąk i usiadła odstawiając kubek i jedząc na spokojnie swoje śniadanie.
Wade wziął kubek i zatopił usta w ciepłej wodzie. Skończyła szybko i swoje śniadanie i popijała kawą.
-Dalej piszesz z Peterem?
-Si seniorita- odpowiedział.
-Po co mu przeszkadzasz w lekcjach?
-Nie przeszkadzam.
-Rozumiem, nudzi mu się tak bardzo w szkole?
-Si.
-Eh ta dzisiejsza młodzież.
-Co młodzież?
-Tylko na telefonach, by siedziała...
-Wcale nie!
-No no jasne chyba widzę na patrolach.
-To inni ja nie siedzę tyle na telefonie...
-Tak stary koniu ty nie!
-Eee- nie wiedział jak odebrać ten komplement.
-Coś nie tak?
-Nie nic - odpowiedział.
-To dobrze.. -piła kawę.
3715 słów
Czy będzie trening?
Co się wydarzy?
Jak idzie Fury'emu w Radzie?
Serdecznie zapraszam do pozostawienia po sobie śladu w formie komentarzu!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro