Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Trening czy cię pojebało?

-No dobra - powiedział - dziś lecę na helicarrier, by coś załatwić... Po waszym 3 godzinnym treningu! Jeśli się spiszesz i będziesz grzeczny to może porozmawiam z Fury'm aby cię wpuścił do Wade'a.

-Całe życie jestem grzeczny.. -mruknął i westchnął. -To kiedy Kapitan przyjdzie?

-Jest u siebie w pokoju w wieży - rzekł - bądź robi śniadanie - odparł.

-To poczekam na niego tu z panem, w ogóle czemu pan nie spał?

-Zasiedziałem się przy pewnym projekcie - odparł - chodź idziemy na piętro mieszkalne, bo z pewnością Rogers się nie spodziewał cię tak wcześnie.

-Mogę poczekać nic mnie to nie zbawi, jestem dość wcześnie na nogach.. -mruknął pod nosem.

-Widzę właśnie - rzekł - chodź - powiedział, złapał go za ramię i zaczął prowadzić do windy.

-Dam radę iść.. -powiedział i szedł nie chętnie ciągnięty za ramię przez Tony'ego.

-Wiem  - odparł, ale puścił go dopiero w windzie.

-Więc po co to ponaglenie, gdybym był uparty to bym się szarpał, a szedłem normalnie..

-Żadne ponaglenie po prostu chciałem abyś ze mną poszedł.

-Mógł pan po prostu powiedzieć.. -powiedział cicho.

-Powiedziałem - stwierdził drzwi od windy się otworzyły, a Stark wyszedł z niej rozglądając się po salonie gdzie było czuć zapach jajecznicy.  Peter wyszedł za Stark'iem z wielkim westchnięciem. Tony ruszył do kuchni. Pajączek szedł posłusznie za Iron menem jak piesek ze spuszczoną głową. Tak jak sądził Rogers był w kuchni.

-Widzę, że jeszcze pamiętasz Rogers gdzie co jest - powiedział Stark.

-Hm? O dzień dobry, oczywiście, czemu miałbym nie pamiętać jak sam to prze stawiałem i układałem? -uśmiechnął się pogodnie.

-No tak - burknął - patrz kto przyszedł - rzekł.

-Widziałem, co tak wcześnie? -popatrzył na zegar na ścianie.

-Dzień dobry panie Rogers.. -powiedział cicho Peter.

-Mnie się nie pytaj - rzekł Tony i przetarł zmęczone oczy.

-Ohom ktoś tu w ogóle nie spał, znowu Tony? -spytał Steve i wyciągał naczynia.

-Tak jakoś wyszło Steve - powiedział i oparł się o blat.

-Jakoś wyszło, proponuję ci pobiegać razem z nami, orzeźwisz się trochę..

-Wystarczy mi kawa - oparł i przyglądał się Rogers'owi.

-Kawa, a później chwila biegów.. -zasypywał dwa kubki kawy, a w trzecim kubku zasypał kakao.

-Wiesz, że ja nie biegam - rzekł i zakrył usta ziewając.

-Wiem, i tu jest właśnie błąd. Powinieneś rozruszać trochę zastane kości po nie przespanej nocy wśród projektów.

-Nie potrzebuje biegać - odparł i przeczesał włosy dłonią. -Ja nie jestem uwzględniony w treningu Peter'a.

-Ale możemy cię dopisać, to żaden problem.. -wziął długopis z kubka i zapisał w grafiku na lodówce coś.
Tony tylko westchnął i pokiwał głową na boki.

-Ja nie biegam - rzekł i nalał wody do czajnika.

-Jesteś w grafiku na dzisiejszy dzień.. -Steve się uśmiechnął pokazując Stark'owi końcówką długopisu maskę Iron mana do zapisków na dzisiejszy dzień.

-Ugh serio!?- spytał - Nie mam siły na bieganie za wami.

-Będziemy powoli biegać.

-To ma być trening Rogers nie spacerek za mną - ziewnął - poza tym muszę dokończyć projekt jeszcze dla Fury'ego.

-Do kończysz spokojnie, jak jeden dzień z nami po biegasz to cię nic to nie zbawi.

-Ughhhhhh - Tony uderzył głową o blat jak skatowane dziecko. Po chwili zalał kubki z kawą wodą.

-No już spokojnie, Pepper będzie zadowolona, że ruszyłeś leniwą dupę z pracowni..

-I tak jej nie ma więc mogę sobie siedzieć w pracowni gdy chce.

-To, że jej nie ma nie znaczy, że musisz odtrącać jej telefony i siedzieć po nocach w pracowni. Nie wtrącam się w twoje sprawy Tony, ale chwila odpoczynku ci się przyda.. -podał mu cukier.

-Odpoczynek mam gdy siedzę w pracowni i robię coś pożytecznego zamiast siedzieć całe dnie na dupie - powiedział i wziął od niego cukier - dwie słodzisz?

-Jedną i powiem ci tyle, wyjadanie hamburgerów co nocne dostawy i siedzenie tam to nie najlepszy pomysł na dobrą aktywność fizyczną i psychiczną, niech dzieciak.. -wskazał miejsce gdzie powinien być Peter, ale go nie było. - wie jak jego mentor żyje? Gdzie on poszedł?

-Eee nie mam pojęcia - powiedział - dobra przyznaje nie jestem wzorem do naśladowania, ale nie jestem leniem!

-Jesteś.. -wziął od niego łyżkę i zamieszał kawy, po czym wyciągnął mleko i zaczął robić kakao. -Jeszcze na złość zgubiłeś nie twoje dziecko!

-Ugh - westchnął - jestem zmęczony Steve nie moja wina, że nie myślę! Jarvis gdzie poszedł Peter?!

-Więc idziesz z nami pobiegać, siadaj tu.. -odsunął mu krzesło i poszedł szukać Peter'a po tym jak Jarvis nic im nie odpowiedział. Pete siedział na kanapie w salonie i pisał do Wade'a.
#Zabierz mnie stąd#
#Kolejna kłótnia#
#Chyba nie mam na żaden trening liczyć#
#Pan Stark będzie z nami biegał yey..... #
#Nudy, kłótnia, nudy#

Stark usiadł na krześle 
#Spokojnie Petey oni zawsze tak się kłócą to standard, ale lubią się... Będzie dobrze ❤#
Wade mu odpisał i nadal leżał w łóżku.

-Mam cię z kim tak piszesz.. -Steve wziął delikatnie telefon zdezorientowanemu Peter'owi. -Umm do kochasia się pisze z samego rana?
Pajączek dziękował za maskę na nosie, bo właśnie był dojrzałą truskawką.

-A z kim innym ma pisać Steve? - spytał Tony z kuchni.

-Z..ciocią? Z tobą? Z kolegami z klasy? -schował jego telefon do swojej kieszeni i wrócił do Tony'ego. Peter podreptał za kapitanem chcąc odzyskać telefon.

-No w sumie racja - rzekł i do ssał się do kawuni. - mmm kawunia!  - Cap wręczył kakao w ręce Peter'a zamiast jego telefonu i wrócił do podgrzewania jedzenia. -Siadaj Peter, bo szybko telefonu od Kapitanka nie dostaniesz - stwierdził Tony pijąc kawunie.

-Ale..-Pete chciał protestować, ale westchnął i usiadł.

-Odda ci go tylko nie wiem kiedy - rzekł i pił kawę.

-Jak Tony pójdzie z nami biegać i nie będzie miał więcej o nic wyrzutów.. -powiedział Caps i rozkładał jajecznicę na trzy talerze.

-Ughh nie mam wyrzutów i nie jestem głodny - odparł.

-Um nie słyszę sprzeciwów, oby dwaj nie jedliście i tylko po to rano tu przyszliście.. -powiedział kapitan i postawił te trzy talerze na stole.

-Pan Stark mnie tu siłą zaciągnął.. -mruknął Peter pijąc powoli kakao.

-Sam przyszedłeś do mnie, a nie zostawił bym cię samego w pracowni! -stwierdził - Muszę jeść? - spytał się Steve'a robiąc słodkie oczka.

-Hm zaczyna się zwalanie na siebie rozumiem.. -powiedział stanowczo Steve wziął kawę w jedną rękę, a w drugą krzesło i usiadł pomiędzy nimi, napił się kawy, wziął łyżkę i nabrał trochę jajecznicy z talerza Tony'ego. -Uwaga leci samolot otwieraj paszczę.. -powiedział do Stark'a, a Peter zaczął się śmiać.

-Steve ciebie do reszty pojebało - stwierdził Stark patrząc na niego z szokiem i niedowierzaniem.

-Język Anthony, i otwieraj buzie, bo spakuje ci to jedzenie do kieszeni  -przystawił łyżkę do buzi Tony'ego.

-Ughhh - Tony z piorunował go wzrokiem, ale otworzył usta .

-No grzeczny Ironman.. -dał mu jajecznicę do buzi, a później pustą łyżkę wręczył mu do ręki. - Smacznego, a teraz karmimy Pajęczarza, otwórz buzie -wziął łyżkę z talerza Peter'a i też nabrał trochę jedzenia i skrzywił się gdy brunet miał naciągniętą maskę i kiwał głową na boki. Tony nie skomentował tego tylko zaczął jeść jajecznicę aby więcej nie być karmionym przez Rogers'a.

-Widzisz jak twój mentor je, ty też masz jeść by mieć siłę i krzepę i być mądrym, a teraz ściągnij maskę i grzecznie zjedz -nalegał Cap, ale Peter dalej kiwał głową na nie. -Tony powiedz mu coś!

-A chcesz odzyskać telefon młody? - spytał Iron man i popatrzył na Peter'a - To, słuchaj się Rogers'a.

-Będę bardzo na ciebie zły jeśli nie zjesz z nami śniadania.. -powiedział Steve. Peter spuścił głowę w dół i cicho westchnął.

-Jeden i ostatni raz..

-No nie wiem czy to będzie ostatni raz - odparł Iron man i jadł śniadanie.

-Czemu? -spytał Pajączek, a Cap sam podwinął mu maskę i włożył mu do buzi łyżkę z jedzeniem i zadowolony w końcu jadł swoją porcje.

-Jeśli się nie mylę Rogers ma zostać w Avengers Towers i czekać na rozkazy od Fury'ego - rzekł.

-Więc takie męskie śniadanie będzie codziennie.. -stwierdził Rogers.

-Boże -mruknął Stark - chyba będę musiał jednak przenieść łóżko do pracowni.

-To ci nic nie da i tak będziesz musiał z nami jeść śniadanie.

-Jak nie będę wychodzić to nie będę musiał jeść.

-Spokojnie zmuszę cię do wstawania!

-Zobaczymy -  odrzekł i pokiwał mu łyżeczką przez twarzą, Steve zmarszczył brwi i pilnował ich z opornym jedzeniem.

-Co to miało znaczyć? Chcesz dokładkę? -przysunął mu swój talerz do jego i zaczął oddzielać połowę jajecznicy i przekładać na jego talerz.

-Co nie!! - powiedział załamany - Nie chce dokładki mondziole!

-Mówiłeś coś?-zrobił złą minę i spojrzał w jego oczy.

-Ughh nic...- mruknął.

-To smacznego.. -uśmiechnął się i dalej się zajadał swoją porcją.

-Ugh smacznego mondziole - burknął i zaczął jeść to co nałożył mu kapitan, który wstał ze swojego miejsca z talerzem dokończył swoją porcje i podszedł do kuchenki. Natomiast Tony jadł spokojnie śniadanie choć tak naprawdę nie był głodny. Rogers zrobił jeszcze trochę jajecznicy i dołożył całą porcje Tony'emu.

-Smacznego. I jeszcze raz usłyszę od ciebie jakieś przezwisko w moją osobę to nie wyjdziesz z tej kuchni żywy. - Mina Tony'emu zrzedła.

-Przepraszaaaaaaaaam nie każ mi tego jeść - powiedział wręcz błagalnym głosem.

-Po karmić cię? Nie ma problemu. Peter jak tobie idzie, ty też jeszcze jesteś głodny? -poszedł do Tony'ego.

-Nie ja już dziękuję było pyszne.. -powiedział w kubek Peter. Tony miał minę skatowanego pieska błagającego o wybaczenie. Jednak Steve usiadł obok Stark'a i wziął jego łyżkę i zaczął mu robić samolociki z transportem.
Tony niechętnie pozwalał się karmić przez Kapitana Amerykę.

-Jaki grzeczniutki jest! - Stark był zażenowany całą akcją jaką zrobił Steve, ale wolał nie dodawać oliwy do ognia. - No dobra Pepper może być zadowolona ze swojego męża.. -pozbierał brudne naczynia.

-Nie jesteśmy jeszcze małżeństwem Steve - poprawił go.

-Jak to nie? Myślałem, że już się jej oświadczyłeś..

-Oświadczyny, a małżeństwo to co innego - wyjaśnił.

-Dobrze Pepper będzie zadowolona z narzeczonego.. -prychnął i poszedł zmyć naczynia.

-Dlaczego prychasz?

-Bo mogę?

-Tia - mruknął - ciocia wie, że tak wcześnie wyszedłeś z domu?

-Tak wie pisałem jej.. -powiedział Peter i poczekał aż Cap odejdzie od zlewu i będzie mógł umyć kubek.

-Czyli wymknąłeś się z domu - stwierdził Stark.

-Cóż może.. -popatrzył na Tony'ego.

-Czyli tak - odparł - byłeś na patrolu czyż nie?

-Byłem.. -kiwnął głową.

-Było coś ciekawego?

-Nie bardzo dlatego wcześniej zawitałem do Stark Tower..

-Rozumiem - pokiwał głową.

-Na pewno pan kocha panią Pepper? -spytał cicho Peter i popatrzył na Tony'ego.

-Skąd te pytanie? - spytał.

-Hmm, a tak tylko.. -wzruszył ramionami. -Gdyby pan kochał odpowiedział, by bez wahania.. -uśmiechnął się i wstał od stołu aby umyć kubek. Tony poparzył się za dzieciakiem. -Ha nawet teraz pan nie zaprzeczył, czy ktoś jest inny warty większego zachodu od pani Pepper? -przechylił lekko łebek w bok i popatrzył na Stark'a oczekując odpowiedzi gdy Cap kończył myć naczynia.

-Ugh - burknął miliarder i zatopił usta w kubku z kawą.

-Nie męcz go.. -mruknął kapitan ściągnął maskę Pajączka i ochlapał go wodą z uśmiechem. -Daj opukam..

-Nya sam.. - Tony się zaśmiał i uśmiechnął się na widok mokrego Peter'a. -To nie śmieszne.. -mruknął obudzony ocierając twarz.

-Jak widać jest.. -Cap poczochrał mu włosy.

-Jest - dodał Tony i wypił swą kawę.
Petey wepchał się do umycia kubka. Ściągnął rękawice zębami i kiedy miał mokre palce ochlapał Kapitana i Tony'ego i to on się teraz śmiał. Brunet wytarł wodę z twarzy. -To jest wojna - odrzekł i wstał otworzył lodówkę wyciągając wodę. Zimną wodę i odkręcił ją i polał Steve'a oraz Peter'a.

-Hej, a ja za co oberwałem! -krzyknął Steve.

-Zimno zimno zimnooo.. -Peter się tylko otrzepywał z zimnej wody.

-Z reguły - odparł i uśmiechnął się, a Steve wyciągnął garczek i nalał zimnej wody 4 litry i wychlapał ją całą na Tony'ego, bo Pete się schował pod stołem. Od razu Tony odskoczył trochę przerażony i otrzepał się z wody. -A to za co? - zapytał i wylał w niego końcówkę wody z butelki.

-Za to, że mnie oblałeś! Brakuje Ci zabaw...Duże dziecko? -spytał Tony'ego z chytrym uśmiechem zbywając na drugi plan, że znów został oblany.

-Nie ja zacząłem tą walkę! - rzekł - I nie jestem dzieckiem staruszku.

-Oberwiesz zaraz za wyzwiska w moją osobę.. -wziął ścierkę i zaczął wycierać włosy. -I to ty wszystkich wyzwałeś na wojnę proszę cię bardzo!

-Wcale nie - odparł i uśmiechnął się zwycięsko - przynajmniej nie musisz brać prysznica - zaśmiał się.

-Ty również, wiesz czemu? -uśmiech dalej miał chytry, ale gestem ręki wywołał Peter'a spod stołu.

-Czemu? - zapytał i wycofał się o krok w tył, a Kapitan oddał telefon Pajączkowi i na spokojnie szedł po Tony'ego. -Co robisz Rogers? - Steve złapał Stark'a za nogi i przerzucił go przez ramię i szedł do łazienki. Pete nie pewnie szedł za nimi. - Rogers! Steve! Steviś! - zaczął panikować delikatnie. -Co ty chcesz nie! Nie wolno, nie waż się!

-Ja nie mogę? Oczywiście, że mogę! -otworzył łazienkę i wsadził go do wanny i zrobił mu szybki zimny prysznic przytrzymując go aby nie uciekł.

-Steveeeeee! - krzyknął i zaczął się szarpać, bo zimna woda była nie przyjemna.

-Nic nie słyszęęę.. -zaśmiał się i dalej go płukał.

-Przepraszam! Przepraszam! Przestań mnie lać tą wodą!!!

-No dobrze.. -wyłączył wodę i popatrzył na niego. Tony trząsł się delikatnie z zimna i nie tylko.

-Jak będę chory to twoja wina - mruknął.

-Idziemy biegać.. -wyciągnął go z wanny i postawił przed sobą.

-Idę się wysuszyć - burknął i wziął ręcznik z szafki i opatulił się w niego.

-Siebie czy mokre ubrania? -popatrzył na niego uważnie.

-Siebie - burknął - ja się jeszcze zemszczę Steve.

-Ja zemszczę się razy dwa więc dla spokoju nie próbuj.. -zmierzwił mu mokre włosy i wyszedł z łazienki.

-A spróbuje - odparł do wychodzącego Steve'a.

-Tylko pożałujesz.. -zaśmiał się i popatrzył na Peter'a, który stał przy drzwiach zmartwiony. Tony ściągnął mokre ciuchy i został w mokrych majtkach. Wytarł się i obwiązał ręcznik wokół bioder. - Tony, twoje nie twoje dziecko się tu nie cierpliwi.. -powiedział Cap dokuczając Peter'owi psując mu fryzurę.

-Nic mi nie jest - odparł i wyszedł z łazienki w ręczniku tylko na co Pete zmarszczył brwi i patrzył to na Stark'a to na Rogers'a. -Ten oto pan stwierdził, że zrobi mi prysznic z lodowatej wody - prychnął- idę się przebrać!

-Coś mówiłeś chcesz jeszcze raz? Kroczysz po cienkim lodzie Tony lepiej se uważaj.. -pogroził mu palcem.

-Dobra dość tej wojny pan Stark idzie się ubrać, a my idziemy czekać na niego.. -powiedział Peter i zaczął pchać mężczyzn do windy.

-Pete ja mam tu pokój - rzekł - wy też powinniście się przebrać - stwierdził.

-Tu myślałem, że wyżej. To ja poczekam, bo i tak nie mam ciuchów na przebranie -wzruszył ramionami.

-Chcesz coś młody? - spytał- Na pewno coś się znajdzie!

-A znalazłby coś pan? -popatrzył Pete na Tony'ego.

-Oczywiście - odparł - znajdzie się kilka ciuchów na twoją posturę ciała.

-Tylko coś sportowego, ty też Tony.. -powiedział Cap.

-Ta wiem wiem - odparł i pokręcił głową na boki. Steve specjalnie chwycił za skrawek ręcznika na pasie Stark'a i rozwiązał go, a ręcznik swobodnie spadł na ziemię, a kapitan zaczął się śmiać. -Serio? - spytał Tony patrząc się na Steve'a.

-Nie na żarty.. -powiedział ledwo przez śmiech Pete.

-Ugh idę stąd! - odpowiedział i ruszył do swego pokoju.

-Tony'iś nie obrażaj się.. -krzyknął Cap przez śmiech.

-Nie odzywam się do ciebie! - krzyknął i szedł przez korytarz w bokserkach w serduszka. Kapitan Ameryka pstryknął mu kilka zdjęć po cichu i wysłał Clint'owi, Stark'owi, Fury'emu, Natashy, Thor'owi i Bruce'owi i dodatkowo ustawił sobie to na tapetę w telefonie i dalej się śmiał.

-Śmiej się śmiej i zabije cię! Masz usunąć te zdjęcia! - krzyknął Stark trzaskając drzwiami.

-Za późno! Ale na helicarrierze będą mieć ubaw! - Stark nic nie odpowiedział po prostu przebrał się w dresy. Znalazł coś dla Peter'a i wyszedł z pokoju.

-Powinno na ciebie pasować- stwierdził do Spider-Mana.

-Dziękuję panie Stark.. -przyjął ciuchy od Tony'ego i poszedł się przebrać w łazience. Steve akurat wyszedł ze swojego pokoju przebrany i stanął za Tony'm i klepnął go w tyłek bardzo mocno.

-Jak tam serduszka? - Tony warknął i trzepnął Steve'a w łeb.

-Daj mi spokój durniu! To tylko bokserki.

-W serduszka.. -uśmiechnął się. -Ojj Fury będzie się miał czym pochwalić. Tony w bokserkach z serduszkami paraduje po Stark Towers..

-Avengers Towers - poprawił go - ughhh siary mi narobiłeś - mruknął.

-I dobrze ci tak.. -uśmiechnął się chytrze.

-Bardzo zabawne - mruknął i schował dłonie w kieszeniach.

-Mnie to śmieszy jeszcze nigdy nie widziałem nikogo w takich gaciach..

-Ugh -burknął i patrzył się w bok aby nie patrzeć się na Steve'a.

-Dobra remis? Koniec obrażania, zemst i wszystkiego? -wyciągnął do niego dłoń, a Tony tylko prychnął i wzruszył ramionami. -No to droga wolna do zemszczenia, chciałem rozejm, nie musisz mi wybacz, ale i tak przepraszam.. -wyminął go i poszedł posprzątać trochę kuchnie.

-Niech ci będzie ten remis - burknął - ale nigdy nie waż się wysyłać komuś moich zdjęć!

-Obiecuje więcej już nie wyśle..

-Mam nadzieję - powiedział.

-Naprawdę nie wyśle.. -powiedział wycierając ścierką wodę z ziemi.

-Ta- mruknął i podszedł do niego z mopem.

-No tak.. -wstał i wycisnął wodę ze ścierki do zlewu. -Wiesz co brakuje mi tu wszystkich jak za dawnych czasów.. -popatrzył na niego.

-Taa muszę przyznać rację, ale każdy ma własne życie Steve.

-Nie no rozumiem, tylko pamiętam jak jeszcze dziś wszyscy siedzieli w salonie i się śmiali. To były czasy.. -powiedział.

-Avengers nadal istnieje tylko teraz każdy zajmuje się sobą. - rzekł - był Banner i Thor przez jakiś czas, ale gdzieś wy byli.

-Wiem Tony wiem, dobrze że ty tu jesteś.. -poklepał go po ramieniu. -Dobra dawaj tego mopa, bo chyba nawet tym się dobrze obsłużyć nie umiesz.

-Nie umiem? - spytał- Umiem się tym posługiwać! To coś włochate wciąga wodę!

-Gdzie ty tu masz włochate poza tym coś? -Steve zaśmiał się z Stark'a. -Tony to szmata tak wciąga ona wodę, ale to jest tylko szmaciana ścierka pokrojona na paski..

-Jeden pies to służy do wciągania wody - rzekł.

-To żaden pies! Dawaj to!

-A masz- powiedział i dał mu mopa.
Wziął od niego mopa i zaczął wycierać podłogę. Po chwili ciszy można było usłyszeć jak Peter przeklina w łazience i cichy huk.
-Co się dzieje Peter?! - spytał Stark i ruszył zmartwiony do ubikacji.

-Ja uhm..gupi spandex! -leżał we wannie poobijany, bo wleciał do niej przez przypadek mocując się ze ściągnięciem stroju. -Bo to dziadostwo jest mokre i się przykleiło do mnie i w leciałem do mokrej i zimnej wanny! -powiedział Pajączek dalej wkurzając się na strój.

-Nic sobie nie zrobiłeś? - spytał -Pomóc ci z tym strojem?

-Dam sobie radę!- powiedział i dalej klnął pod nosem próbując zedrzeć z siebie strój.

-Noo języka to się chyba od siebie nauczył -powiedział cicho Rogers stojąc za Tony'm.

-Przy nim to ja nie przeklinam - odparł i założył ramię na ramię.

-Jasne jasne tatusiu ty nie przeklinasz przy nikim -sięgnął zza jego ramienia do klamki od łazienki.

-Nie jestem tatusiem i dobra czasem przeklnę, ale nie takie słownictwo!

-Jassne.. -otworzył drzwi do łazienki .

-Tak - powiedział i spojrzał do łazienki
Peter leżał we wannie i dalej ściągał strój. Tony zaczął się cicho chichrać .
-Na pewno ci nie pomóc?

-Nie, sio sio.. -powiedział cały czerwony.

-No dobra- stwierdził Stark i odszedł delikatnie na bok.

-Chodź Tony pomożemy Peter'owi.. -złapał Stark'a za dłoń i wciągnął go do łazienki. -Ty go trzymaj, a ja mu pomogę ściągnąć strój, tylko najpierw go wyciągmy.. - Tony wszedł do środka łazienki.

-Dobra dobra - powiedział i pomógł Peter'owi wstać.

-No ejj, dam se radę sam.. -burknął Peter dalej czerwony.

-Jak widać nie dajesz sobie rady - stwierdził Tony i przytrzymał młodego.

-Trochę, ale uhhh.. -powiedział Pajączek i dał z siebie ściągnąć spandex.

-Mało powiedziane, że trochę- rzekł, a Cap pociągnął strój Spidermana i zdarli go z niego w końcu. -No i po bólu możesz się przebrać- rzekł.

-No to mogę być sam? -zakrywał się rękami.

-Oczywiście - odparł Stark i puścił Peter'a. Cap wyszedł pierwszy zaraz po nim wyszedł Stark. Peter ubrał się szybko w świeże ciuchy od Tony'ego i wyszedł dalej czerwony. - Nie wiem dlaczego się czerwienisz - powiedział Tony.

-Bo to jest żenujące co zrobiliście przed chwilą.

-Pomogliśmy ci tylko - stwierdził Stark.

-Uhum mówiłem, że nie potrzebuje pomocy.

-Winę zwalaj na Steve'a - odparł.

-Co ja znowu.. -mruknął siedząc na rogu fotela i czytając wiadomości.

-Dobra bez komentarza mieliście mieć trening w terenie.

-I ty z nami.. -powiedział Steve i wstał z fotela i podszedł do nich.

-Niestety zostałem wpisany w niego - rzekł.

-I dobrze wytrzeźwiejesz.. -stwierdził Rogers.

-Nie piłem nic z whisky! - oburzył się.

-Piłeś samo whisky -mruknął. -A teraz idziemy na biegi.

-Nie piłem od wczoraj! - powiedział i westchnął.

-Chodź leniu -złapał Stark'a pod ramię, a pod drugie Peter'a i poszli do windy.

-Ugh idę przecież - burknął i szedł posłusznie.

-Widzę, że idziesz nie masz w sumie innego wyjścia..

-Wiem, że nie mam wyjścia!

-A co nie chcesz?

-Nie chce, ale i tak nie pozwolisz mi zostać w łóżku.

-Oczywiście, że nie pozwolę jeszcze bym specjalnie z lodowatą wodą skoczył.

-Nigdy więcej lodowatej wody, bo ci styla od mopa wsadzę w cztery litery!

-Nigdy więcej, będzie codziennie jak będziesz nie posłuszny!

-To moja wieża! Mogę robić co chce!

-Ja też tu tym czasowo mieszkam więc też zrobię co chce.

-Zamknę się w pracowni i nic nie będę robić! - burknął.

-To wpadnę tam i wszystko po rozwalam ci byle, by cię stamtąd wyciągnąć!

-Spróbuj tylko - prychnął.

-Myślisz, że nie spróbuje? -zaśmiał się Steve.

-A nie miało być już rozejmu? -spytał Pete i wcisnął się pomiędzy nich.

-To tylko niewinne wymiany słowne Peter.

-Naprawdę Tony? Ja myślałem, że to prawda..

-Ale co prawda? - zapytał.

3465 słów!

O co chodzi Steve'owi?
Co się wydarzy?
Czy odbędzie się trening?

Wybaczcie że o tej godzinie, ale jestem u dziadków i byłam w kościele.

Rozdziały w tym tygodniu:
Środę 12:00
Niedzielę 11:00

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro