Trening czy cię pojebało?
-No dobra - powiedział - dziś lecę na helicarrier, by coś załatwić... Po waszym 3 godzinnym treningu! Jeśli się spiszesz i będziesz grzeczny to może porozmawiam z Fury'm aby cię wpuścił do Wade'a.
-Całe życie jestem grzeczny.. -mruknął i westchnął. -To kiedy Kapitan przyjdzie?
-Jest u siebie w pokoju w wieży - rzekł - bądź robi śniadanie - odparł.
-To poczekam na niego tu z panem, w ogóle czemu pan nie spał?
-Zasiedziałem się przy pewnym projekcie - odparł - chodź idziemy na piętro mieszkalne, bo z pewnością Rogers się nie spodziewał cię tak wcześnie.
-Mogę poczekać nic mnie to nie zbawi, jestem dość wcześnie na nogach.. -mruknął pod nosem.
-Widzę właśnie - rzekł - chodź - powiedział, złapał go za ramię i zaczął prowadzić do windy.
-Dam radę iść.. -powiedział i szedł nie chętnie ciągnięty za ramię przez Tony'ego.
-Wiem - odparł, ale puścił go dopiero w windzie.
-Więc po co to ponaglenie, gdybym był uparty to bym się szarpał, a szedłem normalnie..
-Żadne ponaglenie po prostu chciałem abyś ze mną poszedł.
-Mógł pan po prostu powiedzieć.. -powiedział cicho.
-Powiedziałem - stwierdził drzwi od windy się otworzyły, a Stark wyszedł z niej rozglądając się po salonie gdzie było czuć zapach jajecznicy. Peter wyszedł za Stark'iem z wielkim westchnięciem. Tony ruszył do kuchni. Pajączek szedł posłusznie za Iron menem jak piesek ze spuszczoną głową. Tak jak sądził Rogers był w kuchni.
-Widzę, że jeszcze pamiętasz Rogers gdzie co jest - powiedział Stark.
-Hm? O dzień dobry, oczywiście, czemu miałbym nie pamiętać jak sam to prze stawiałem i układałem? -uśmiechnął się pogodnie.
-No tak - burknął - patrz kto przyszedł - rzekł.
-Widziałem, co tak wcześnie? -popatrzył na zegar na ścianie.
-Dzień dobry panie Rogers.. -powiedział cicho Peter.
-Mnie się nie pytaj - rzekł Tony i przetarł zmęczone oczy.
-Ohom ktoś tu w ogóle nie spał, znowu Tony? -spytał Steve i wyciągał naczynia.
-Tak jakoś wyszło Steve - powiedział i oparł się o blat.
-Jakoś wyszło, proponuję ci pobiegać razem z nami, orzeźwisz się trochę..
-Wystarczy mi kawa - oparł i przyglądał się Rogers'owi.
-Kawa, a później chwila biegów.. -zasypywał dwa kubki kawy, a w trzecim kubku zasypał kakao.
-Wiesz, że ja nie biegam - rzekł i zakrył usta ziewając.
-Wiem, i tu jest właśnie błąd. Powinieneś rozruszać trochę zastane kości po nie przespanej nocy wśród projektów.
-Nie potrzebuje biegać - odparł i przeczesał włosy dłonią. -Ja nie jestem uwzględniony w treningu Peter'a.
-Ale możemy cię dopisać, to żaden problem.. -wziął długopis z kubka i zapisał w grafiku na lodówce coś.
Tony tylko westchnął i pokiwał głową na boki.
-Ja nie biegam - rzekł i nalał wody do czajnika.
-Jesteś w grafiku na dzisiejszy dzień.. -Steve się uśmiechnął pokazując Stark'owi końcówką długopisu maskę Iron mana do zapisków na dzisiejszy dzień.
-Ugh serio!?- spytał - Nie mam siły na bieganie za wami.
-Będziemy powoli biegać.
-To ma być trening Rogers nie spacerek za mną - ziewnął - poza tym muszę dokończyć projekt jeszcze dla Fury'ego.
-Do kończysz spokojnie, jak jeden dzień z nami po biegasz to cię nic to nie zbawi.
-Ughhhhhh - Tony uderzył głową o blat jak skatowane dziecko. Po chwili zalał kubki z kawą wodą.
-No już spokojnie, Pepper będzie zadowolona, że ruszyłeś leniwą dupę z pracowni..
-I tak jej nie ma więc mogę sobie siedzieć w pracowni gdy chce.
-To, że jej nie ma nie znaczy, że musisz odtrącać jej telefony i siedzieć po nocach w pracowni. Nie wtrącam się w twoje sprawy Tony, ale chwila odpoczynku ci się przyda.. -podał mu cukier.
-Odpoczynek mam gdy siedzę w pracowni i robię coś pożytecznego zamiast siedzieć całe dnie na dupie - powiedział i wziął od niego cukier - dwie słodzisz?
-Jedną i powiem ci tyle, wyjadanie hamburgerów co nocne dostawy i siedzenie tam to nie najlepszy pomysł na dobrą aktywność fizyczną i psychiczną, niech dzieciak.. -wskazał miejsce gdzie powinien być Peter, ale go nie było. - wie jak jego mentor żyje? Gdzie on poszedł?
-Eee nie mam pojęcia - powiedział - dobra przyznaje nie jestem wzorem do naśladowania, ale nie jestem leniem!
-Jesteś.. -wziął od niego łyżkę i zamieszał kawy, po czym wyciągnął mleko i zaczął robić kakao. -Jeszcze na złość zgubiłeś nie twoje dziecko!
-Ugh - westchnął - jestem zmęczony Steve nie moja wina, że nie myślę! Jarvis gdzie poszedł Peter?!
-Więc idziesz z nami pobiegać, siadaj tu.. -odsunął mu krzesło i poszedł szukać Peter'a po tym jak Jarvis nic im nie odpowiedział. Pete siedział na kanapie w salonie i pisał do Wade'a.
#Zabierz mnie stąd#
#Kolejna kłótnia#
#Chyba nie mam na żaden trening liczyć#
#Pan Stark będzie z nami biegał yey..... #
#Nudy, kłótnia, nudy#
Stark usiadł na krześle
#Spokojnie Petey oni zawsze tak się kłócą to standard, ale lubią się... Będzie dobrze ❤#
Wade mu odpisał i nadal leżał w łóżku.
-Mam cię z kim tak piszesz.. -Steve wziął delikatnie telefon zdezorientowanemu Peter'owi. -Umm do kochasia się pisze z samego rana?
Pajączek dziękował za maskę na nosie, bo właśnie był dojrzałą truskawką.
-A z kim innym ma pisać Steve? - spytał Tony z kuchni.
-Z..ciocią? Z tobą? Z kolegami z klasy? -schował jego telefon do swojej kieszeni i wrócił do Tony'ego. Peter podreptał za kapitanem chcąc odzyskać telefon.
-No w sumie racja - rzekł i do ssał się do kawuni. - mmm kawunia! - Cap wręczył kakao w ręce Peter'a zamiast jego telefonu i wrócił do podgrzewania jedzenia. -Siadaj Peter, bo szybko telefonu od Kapitanka nie dostaniesz - stwierdził Tony pijąc kawunie.
-Ale..-Pete chciał protestować, ale westchnął i usiadł.
-Odda ci go tylko nie wiem kiedy - rzekł i pił kawę.
-Jak Tony pójdzie z nami biegać i nie będzie miał więcej o nic wyrzutów.. -powiedział Caps i rozkładał jajecznicę na trzy talerze.
-Ughh nie mam wyrzutów i nie jestem głodny - odparł.
-Um nie słyszę sprzeciwów, oby dwaj nie jedliście i tylko po to rano tu przyszliście.. -powiedział kapitan i postawił te trzy talerze na stole.
-Pan Stark mnie tu siłą zaciągnął.. -mruknął Peter pijąc powoli kakao.
-Sam przyszedłeś do mnie, a nie zostawił bym cię samego w pracowni! -stwierdził - Muszę jeść? - spytał się Steve'a robiąc słodkie oczka.
-Hm zaczyna się zwalanie na siebie rozumiem.. -powiedział stanowczo Steve wziął kawę w jedną rękę, a w drugą krzesło i usiadł pomiędzy nimi, napił się kawy, wziął łyżkę i nabrał trochę jajecznicy z talerza Tony'ego. -Uwaga leci samolot otwieraj paszczę.. -powiedział do Stark'a, a Peter zaczął się śmiać.
-Steve ciebie do reszty pojebało - stwierdził Stark patrząc na niego z szokiem i niedowierzaniem.
-Język Anthony, i otwieraj buzie, bo spakuje ci to jedzenie do kieszeni -przystawił łyżkę do buzi Tony'ego.
-Ughhh - Tony z piorunował go wzrokiem, ale otworzył usta .
-No grzeczny Ironman.. -dał mu jajecznicę do buzi, a później pustą łyżkę wręczył mu do ręki. - Smacznego, a teraz karmimy Pajęczarza, otwórz buzie -wziął łyżkę z talerza Peter'a i też nabrał trochę jedzenia i skrzywił się gdy brunet miał naciągniętą maskę i kiwał głową na boki. Tony nie skomentował tego tylko zaczął jeść jajecznicę aby więcej nie być karmionym przez Rogers'a.
-Widzisz jak twój mentor je, ty też masz jeść by mieć siłę i krzepę i być mądrym, a teraz ściągnij maskę i grzecznie zjedz -nalegał Cap, ale Peter dalej kiwał głową na nie. -Tony powiedz mu coś!
-A chcesz odzyskać telefon młody? - spytał Iron man i popatrzył na Peter'a - To, słuchaj się Rogers'a.
-Będę bardzo na ciebie zły jeśli nie zjesz z nami śniadania.. -powiedział Steve. Peter spuścił głowę w dół i cicho westchnął.
-Jeden i ostatni raz..
-No nie wiem czy to będzie ostatni raz - odparł Iron man i jadł śniadanie.
-Czemu? -spytał Pajączek, a Cap sam podwinął mu maskę i włożył mu do buzi łyżkę z jedzeniem i zadowolony w końcu jadł swoją porcje.
-Jeśli się nie mylę Rogers ma zostać w Avengers Towers i czekać na rozkazy od Fury'ego - rzekł.
-Więc takie męskie śniadanie będzie codziennie.. -stwierdził Rogers.
-Boże -mruknął Stark - chyba będę musiał jednak przenieść łóżko do pracowni.
-To ci nic nie da i tak będziesz musiał z nami jeść śniadanie.
-Jak nie będę wychodzić to nie będę musiał jeść.
-Spokojnie zmuszę cię do wstawania!
-Zobaczymy - odrzekł i pokiwał mu łyżeczką przez twarzą, Steve zmarszczył brwi i pilnował ich z opornym jedzeniem.
-Co to miało znaczyć? Chcesz dokładkę? -przysunął mu swój talerz do jego i zaczął oddzielać połowę jajecznicy i przekładać na jego talerz.
-Co nie!! - powiedział załamany - Nie chce dokładki mondziole!
-Mówiłeś coś?-zrobił złą minę i spojrzał w jego oczy.
-Ughh nic...- mruknął.
-To smacznego.. -uśmiechnął się i dalej się zajadał swoją porcją.
-Ugh smacznego mondziole - burknął i zaczął jeść to co nałożył mu kapitan, który wstał ze swojego miejsca z talerzem dokończył swoją porcje i podszedł do kuchenki. Natomiast Tony jadł spokojnie śniadanie choć tak naprawdę nie był głodny. Rogers zrobił jeszcze trochę jajecznicy i dołożył całą porcje Tony'emu.
-Smacznego. I jeszcze raz usłyszę od ciebie jakieś przezwisko w moją osobę to nie wyjdziesz z tej kuchni żywy. - Mina Tony'emu zrzedła.
-Przepraszaaaaaaaaam nie każ mi tego jeść - powiedział wręcz błagalnym głosem.
-Po karmić cię? Nie ma problemu. Peter jak tobie idzie, ty też jeszcze jesteś głodny? -poszedł do Tony'ego.
-Nie ja już dziękuję było pyszne.. -powiedział w kubek Peter. Tony miał minę skatowanego pieska błagającego o wybaczenie. Jednak Steve usiadł obok Stark'a i wziął jego łyżkę i zaczął mu robić samolociki z transportem.
Tony niechętnie pozwalał się karmić przez Kapitana Amerykę.
-Jaki grzeczniutki jest! - Stark był zażenowany całą akcją jaką zrobił Steve, ale wolał nie dodawać oliwy do ognia. - No dobra Pepper może być zadowolona ze swojego męża.. -pozbierał brudne naczynia.
-Nie jesteśmy jeszcze małżeństwem Steve - poprawił go.
-Jak to nie? Myślałem, że już się jej oświadczyłeś..
-Oświadczyny, a małżeństwo to co innego - wyjaśnił.
-Dobrze Pepper będzie zadowolona z narzeczonego.. -prychnął i poszedł zmyć naczynia.
-Dlaczego prychasz?
-Bo mogę?
-Tia - mruknął - ciocia wie, że tak wcześnie wyszedłeś z domu?
-Tak wie pisałem jej.. -powiedział Peter i poczekał aż Cap odejdzie od zlewu i będzie mógł umyć kubek.
-Czyli wymknąłeś się z domu - stwierdził Stark.
-Cóż może.. -popatrzył na Tony'ego.
-Czyli tak - odparł - byłeś na patrolu czyż nie?
-Byłem.. -kiwnął głową.
-Było coś ciekawego?
-Nie bardzo dlatego wcześniej zawitałem do Stark Tower..
-Rozumiem - pokiwał głową.
-Na pewno pan kocha panią Pepper? -spytał cicho Peter i popatrzył na Tony'ego.
-Skąd te pytanie? - spytał.
-Hmm, a tak tylko.. -wzruszył ramionami. -Gdyby pan kochał odpowiedział, by bez wahania.. -uśmiechnął się i wstał od stołu aby umyć kubek. Tony poparzył się za dzieciakiem. -Ha nawet teraz pan nie zaprzeczył, czy ktoś jest inny warty większego zachodu od pani Pepper? -przechylił lekko łebek w bok i popatrzył na Stark'a oczekując odpowiedzi gdy Cap kończył myć naczynia.
-Ugh - burknął miliarder i zatopił usta w kubku z kawą.
-Nie męcz go.. -mruknął kapitan ściągnął maskę Pajączka i ochlapał go wodą z uśmiechem. -Daj opukam..
-Nya sam.. - Tony się zaśmiał i uśmiechnął się na widok mokrego Peter'a. -To nie śmieszne.. -mruknął obudzony ocierając twarz.
-Jak widać jest.. -Cap poczochrał mu włosy.
-Jest - dodał Tony i wypił swą kawę.
Petey wepchał się do umycia kubka. Ściągnął rękawice zębami i kiedy miał mokre palce ochlapał Kapitana i Tony'ego i to on się teraz śmiał. Brunet wytarł wodę z twarzy. -To jest wojna - odrzekł i wstał otworzył lodówkę wyciągając wodę. Zimną wodę i odkręcił ją i polał Steve'a oraz Peter'a.
-Hej, a ja za co oberwałem! -krzyknął Steve.
-Zimno zimno zimnooo.. -Peter się tylko otrzepywał z zimnej wody.
-Z reguły - odparł i uśmiechnął się, a Steve wyciągnął garczek i nalał zimnej wody 4 litry i wychlapał ją całą na Tony'ego, bo Pete się schował pod stołem. Od razu Tony odskoczył trochę przerażony i otrzepał się z wody. -A to za co? - zapytał i wylał w niego końcówkę wody z butelki.
-Za to, że mnie oblałeś! Brakuje Ci zabaw...Duże dziecko? -spytał Tony'ego z chytrym uśmiechem zbywając na drugi plan, że znów został oblany.
-Nie ja zacząłem tą walkę! - rzekł - I nie jestem dzieckiem staruszku.
-Oberwiesz zaraz za wyzwiska w moją osobę.. -wziął ścierkę i zaczął wycierać włosy. -I to ty wszystkich wyzwałeś na wojnę proszę cię bardzo!
-Wcale nie - odparł i uśmiechnął się zwycięsko - przynajmniej nie musisz brać prysznica - zaśmiał się.
-Ty również, wiesz czemu? -uśmiech dalej miał chytry, ale gestem ręki wywołał Peter'a spod stołu.
-Czemu? - zapytał i wycofał się o krok w tył, a Kapitan oddał telefon Pajączkowi i na spokojnie szedł po Tony'ego. -Co robisz Rogers? - Steve złapał Stark'a za nogi i przerzucił go przez ramię i szedł do łazienki. Pete nie pewnie szedł za nimi. - Rogers! Steve! Steviś! - zaczął panikować delikatnie. -Co ty chcesz nie! Nie wolno, nie waż się!
-Ja nie mogę? Oczywiście, że mogę! -otworzył łazienkę i wsadził go do wanny i zrobił mu szybki zimny prysznic przytrzymując go aby nie uciekł.
-Steveeeeee! - krzyknął i zaczął się szarpać, bo zimna woda była nie przyjemna.
-Nic nie słyszęęę.. -zaśmiał się i dalej go płukał.
-Przepraszam! Przepraszam! Przestań mnie lać tą wodą!!!
-No dobrze.. -wyłączył wodę i popatrzył na niego. Tony trząsł się delikatnie z zimna i nie tylko.
-Jak będę chory to twoja wina - mruknął.
-Idziemy biegać.. -wyciągnął go z wanny i postawił przed sobą.
-Idę się wysuszyć - burknął i wziął ręcznik z szafki i opatulił się w niego.
-Siebie czy mokre ubrania? -popatrzył na niego uważnie.
-Siebie - burknął - ja się jeszcze zemszczę Steve.
-Ja zemszczę się razy dwa więc dla spokoju nie próbuj.. -zmierzwił mu mokre włosy i wyszedł z łazienki.
-A spróbuje - odparł do wychodzącego Steve'a.
-Tylko pożałujesz.. -zaśmiał się i popatrzył na Peter'a, który stał przy drzwiach zmartwiony. Tony ściągnął mokre ciuchy i został w mokrych majtkach. Wytarł się i obwiązał ręcznik wokół bioder. - Tony, twoje nie twoje dziecko się tu nie cierpliwi.. -powiedział Cap dokuczając Peter'owi psując mu fryzurę.
-Nic mi nie jest - odparł i wyszedł z łazienki w ręczniku tylko na co Pete zmarszczył brwi i patrzył to na Stark'a to na Rogers'a. -Ten oto pan stwierdził, że zrobi mi prysznic z lodowatej wody - prychnął- idę się przebrać!
-Coś mówiłeś chcesz jeszcze raz? Kroczysz po cienkim lodzie Tony lepiej se uważaj.. -pogroził mu palcem.
-Dobra dość tej wojny pan Stark idzie się ubrać, a my idziemy czekać na niego.. -powiedział Peter i zaczął pchać mężczyzn do windy.
-Pete ja mam tu pokój - rzekł - wy też powinniście się przebrać - stwierdził.
-Tu myślałem, że wyżej. To ja poczekam, bo i tak nie mam ciuchów na przebranie -wzruszył ramionami.
-Chcesz coś młody? - spytał- Na pewno coś się znajdzie!
-A znalazłby coś pan? -popatrzył Pete na Tony'ego.
-Oczywiście - odparł - znajdzie się kilka ciuchów na twoją posturę ciała.
-Tylko coś sportowego, ty też Tony.. -powiedział Cap.
-Ta wiem wiem - odparł i pokręcił głową na boki. Steve specjalnie chwycił za skrawek ręcznika na pasie Stark'a i rozwiązał go, a ręcznik swobodnie spadł na ziemię, a kapitan zaczął się śmiać. -Serio? - spytał Tony patrząc się na Steve'a.
-Nie na żarty.. -powiedział ledwo przez śmiech Pete.
-Ugh idę stąd! - odpowiedział i ruszył do swego pokoju.
-Tony'iś nie obrażaj się.. -krzyknął Cap przez śmiech.
-Nie odzywam się do ciebie! - krzyknął i szedł przez korytarz w bokserkach w serduszka. Kapitan Ameryka pstryknął mu kilka zdjęć po cichu i wysłał Clint'owi, Stark'owi, Fury'emu, Natashy, Thor'owi i Bruce'owi i dodatkowo ustawił sobie to na tapetę w telefonie i dalej się śmiał.
-Śmiej się śmiej i zabije cię! Masz usunąć te zdjęcia! - krzyknął Stark trzaskając drzwiami.
-Za późno! Ale na helicarrierze będą mieć ubaw! - Stark nic nie odpowiedział po prostu przebrał się w dresy. Znalazł coś dla Peter'a i wyszedł z pokoju.
-Powinno na ciebie pasować- stwierdził do Spider-Mana.
-Dziękuję panie Stark.. -przyjął ciuchy od Tony'ego i poszedł się przebrać w łazience. Steve akurat wyszedł ze swojego pokoju przebrany i stanął za Tony'm i klepnął go w tyłek bardzo mocno.
-Jak tam serduszka? - Tony warknął i trzepnął Steve'a w łeb.
-Daj mi spokój durniu! To tylko bokserki.
-W serduszka.. -uśmiechnął się. -Ojj Fury będzie się miał czym pochwalić. Tony w bokserkach z serduszkami paraduje po Stark Towers..
-Avengers Towers - poprawił go - ughhh siary mi narobiłeś - mruknął.
-I dobrze ci tak.. -uśmiechnął się chytrze.
-Bardzo zabawne - mruknął i schował dłonie w kieszeniach.
-Mnie to śmieszy jeszcze nigdy nie widziałem nikogo w takich gaciach..
-Ugh -burknął i patrzył się w bok aby nie patrzeć się na Steve'a.
-Dobra remis? Koniec obrażania, zemst i wszystkiego? -wyciągnął do niego dłoń, a Tony tylko prychnął i wzruszył ramionami. -No to droga wolna do zemszczenia, chciałem rozejm, nie musisz mi wybacz, ale i tak przepraszam.. -wyminął go i poszedł posprzątać trochę kuchnie.
-Niech ci będzie ten remis - burknął - ale nigdy nie waż się wysyłać komuś moich zdjęć!
-Obiecuje więcej już nie wyśle..
-Mam nadzieję - powiedział.
-Naprawdę nie wyśle.. -powiedział wycierając ścierką wodę z ziemi.
-Ta- mruknął i podszedł do niego z mopem.
-No tak.. -wstał i wycisnął wodę ze ścierki do zlewu. -Wiesz co brakuje mi tu wszystkich jak za dawnych czasów.. -popatrzył na niego.
-Taa muszę przyznać rację, ale każdy ma własne życie Steve.
-Nie no rozumiem, tylko pamiętam jak jeszcze dziś wszyscy siedzieli w salonie i się śmiali. To były czasy.. -powiedział.
-Avengers nadal istnieje tylko teraz każdy zajmuje się sobą. - rzekł - był Banner i Thor przez jakiś czas, ale gdzieś wy byli.
-Wiem Tony wiem, dobrze że ty tu jesteś.. -poklepał go po ramieniu. -Dobra dawaj tego mopa, bo chyba nawet tym się dobrze obsłużyć nie umiesz.
-Nie umiem? - spytał- Umiem się tym posługiwać! To coś włochate wciąga wodę!
-Gdzie ty tu masz włochate poza tym coś? -Steve zaśmiał się z Stark'a. -Tony to szmata tak wciąga ona wodę, ale to jest tylko szmaciana ścierka pokrojona na paski..
-Jeden pies to służy do wciągania wody - rzekł.
-To żaden pies! Dawaj to!
-A masz- powiedział i dał mu mopa.
Wziął od niego mopa i zaczął wycierać podłogę. Po chwili ciszy można było usłyszeć jak Peter przeklina w łazience i cichy huk.
-Co się dzieje Peter?! - spytał Stark i ruszył zmartwiony do ubikacji.
-Ja uhm..gupi spandex! -leżał we wannie poobijany, bo wleciał do niej przez przypadek mocując się ze ściągnięciem stroju. -Bo to dziadostwo jest mokre i się przykleiło do mnie i w leciałem do mokrej i zimnej wanny! -powiedział Pajączek dalej wkurzając się na strój.
-Nic sobie nie zrobiłeś? - spytał -Pomóc ci z tym strojem?
-Dam sobie radę!- powiedział i dalej klnął pod nosem próbując zedrzeć z siebie strój.
-Noo języka to się chyba od siebie nauczył -powiedział cicho Rogers stojąc za Tony'm.
-Przy nim to ja nie przeklinam - odparł i założył ramię na ramię.
-Jasne jasne tatusiu ty nie przeklinasz przy nikim -sięgnął zza jego ramienia do klamki od łazienki.
-Nie jestem tatusiem i dobra czasem przeklnę, ale nie takie słownictwo!
-Jassne.. -otworzył drzwi do łazienki .
-Tak - powiedział i spojrzał do łazienki
Peter leżał we wannie i dalej ściągał strój. Tony zaczął się cicho chichrać .
-Na pewno ci nie pomóc?
-Nie, sio sio.. -powiedział cały czerwony.
-No dobra- stwierdził Stark i odszedł delikatnie na bok.
-Chodź Tony pomożemy Peter'owi.. -złapał Stark'a za dłoń i wciągnął go do łazienki. -Ty go trzymaj, a ja mu pomogę ściągnąć strój, tylko najpierw go wyciągmy.. - Tony wszedł do środka łazienki.
-Dobra dobra - powiedział i pomógł Peter'owi wstać.
-No ejj, dam se radę sam.. -burknął Peter dalej czerwony.
-Jak widać nie dajesz sobie rady - stwierdził Tony i przytrzymał młodego.
-Trochę, ale uhhh.. -powiedział Pajączek i dał z siebie ściągnąć spandex.
-Mało powiedziane, że trochę- rzekł, a Cap pociągnął strój Spidermana i zdarli go z niego w końcu. -No i po bólu możesz się przebrać- rzekł.
-No to mogę być sam? -zakrywał się rękami.
-Oczywiście - odparł Stark i puścił Peter'a. Cap wyszedł pierwszy zaraz po nim wyszedł Stark. Peter ubrał się szybko w świeże ciuchy od Tony'ego i wyszedł dalej czerwony. - Nie wiem dlaczego się czerwienisz - powiedział Tony.
-Bo to jest żenujące co zrobiliście przed chwilą.
-Pomogliśmy ci tylko - stwierdził Stark.
-Uhum mówiłem, że nie potrzebuje pomocy.
-Winę zwalaj na Steve'a - odparł.
-Co ja znowu.. -mruknął siedząc na rogu fotela i czytając wiadomości.
-Dobra bez komentarza mieliście mieć trening w terenie.
-I ty z nami.. -powiedział Steve i wstał z fotela i podszedł do nich.
-Niestety zostałem wpisany w niego - rzekł.
-I dobrze wytrzeźwiejesz.. -stwierdził Rogers.
-Nie piłem nic z whisky! - oburzył się.
-Piłeś samo whisky -mruknął. -A teraz idziemy na biegi.
-Nie piłem od wczoraj! - powiedział i westchnął.
-Chodź leniu -złapał Stark'a pod ramię, a pod drugie Peter'a i poszli do windy.
-Ugh idę przecież - burknął i szedł posłusznie.
-Widzę, że idziesz nie masz w sumie innego wyjścia..
-Wiem, że nie mam wyjścia!
-A co nie chcesz?
-Nie chce, ale i tak nie pozwolisz mi zostać w łóżku.
-Oczywiście, że nie pozwolę jeszcze bym specjalnie z lodowatą wodą skoczył.
-Nigdy więcej lodowatej wody, bo ci styla od mopa wsadzę w cztery litery!
-Nigdy więcej, będzie codziennie jak będziesz nie posłuszny!
-To moja wieża! Mogę robić co chce!
-Ja też tu tym czasowo mieszkam więc też zrobię co chce.
-Zamknę się w pracowni i nic nie będę robić! - burknął.
-To wpadnę tam i wszystko po rozwalam ci byle, by cię stamtąd wyciągnąć!
-Spróbuj tylko - prychnął.
-Myślisz, że nie spróbuje? -zaśmiał się Steve.
-A nie miało być już rozejmu? -spytał Pete i wcisnął się pomiędzy nich.
-To tylko niewinne wymiany słowne Peter.
-Naprawdę Tony? Ja myślałem, że to prawda..
-Ale co prawda? - zapytał.
3465 słów!
O co chodzi Steve'owi?
Co się wydarzy?
Czy odbędzie się trening?
Wybaczcie że o tej godzinie, ale jestem u dziadków i byłam w kościele.
Rozdziały w tym tygodniu:
Środę 12:00
Niedzielę 11:00
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro