Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Sprawy, które trzeba rozwiązać

-Mówi to ktoś kto wygląda gorzej niż stara babcia- wyśmiał go, a reszta zaśmiała się z szefem.

Deadpool ostatnią siłą woli walczył z tym aby ich nie pozabijać. Gdyż niektórzy to dzieciarnia mafii dla których robi morderstwa i zarabia.

Patey warczał na siebie, wyklinał i przebierał się na szybkiego. Wyskoczył do góry na dachy i po cichu szedł w stronę najemnika i innych morderców.

-Weźcie spierdalajcie na swoje rewiry wstrętne bachory! - warknął na nich.

-Co się stało czyżbyś był w kwasie kompany, że tak wyglądać twoją szpetna morda? - śmiali się z niego, a Wade ściskał mocno katany.

Spidey zaszedł od tyłu całą bandę i zaczął po cichu rozplątywać sieć za nimi po czym wyszedł po ścianach na dach i zleciał obok Deadpoola.

-Deadpool! Dlaczego mnie nie zaprosiłeś na tańce! -zrobił mu kuksańca w bok aby puścił ostrza.

-Cześć pajęczaku - burknął i zrozumiał jego aluzję chowając swoje katany do pochw.

-Ooo patrzcie panowie dobrała się dwójka debili wyglądają jak rodzeństwo - zaśmiali się- ale z pewnością jedno jest ładniejsze od drugiego!

-No cóż mamusia tylko jednemu z nas dała urodę, a drugiemu mądrość.. - przewrócił oczami pod maską. -Natomiast wam to chyba żadna ropucha nie dała urody ani inteligencji.. -zaśmiał się cicho.

Deadpool zaśmiał, by się z tego gdyby nie złość, która pulsowała w jego żyłach. Miał ochotę zajebać gówniarzy.

-Przegiąłeś zasrańcu! - warknął szef i zaczął strzelać w stronę Spider-mana i Deadpoola.

Spider schował się za Deadpool'em. Kucnął za nim i wystrzelił sieć pomiędzy najemnika nogami w ścianę sieci i zaczął ją ciągnąć w swoją stronę aby ich zamknąć w kokonie

-Jak miło, że jestem twoją osłoną - burknął i zaczął chronić się kataną po tym jak oberwał w łeb.

-Przepraszam, ale ja nie regeneruje się po chwili po kulach, pomóż mi! -podał mu sieć w łapy. -Pociągnij mocno, a wtedy zawiną się w kokon.. -upadł na cztery litery i wystawił do niego język.

Wade przewrócił oczami, ale pociągnął mocno za sieć i stało się tak jak mówił Spider-man.

-Ale regeneracja też działa jak chce- rzekł- nic ci się nie stało? -zapytał.

-A tobie, pomóc? -stał przed nim, był niższy od niego o głowę.

-Nie trzeba- powiedział i poparł ręką miejsce w które oberwał. - Sam bym sobie z nimi poradził, może jakby skończyli martwi to byłby święty spokój...

-Nie wszystko załatwia się katanami, nożami i pistoletami różnego kalibru.. - pokazał w dłoniach jego rzeczy.

-Taaa oczywiście - burknął i schował katanę. -Nie masz nic do roboty innego dzieciaku ?

-Po części uratowałem ci dupę, poza tym nóżki cię nie bolą po skakaniu po tym pociągu? -spytał i patrzył na niego.

-Hmmm - uśmiechnął się i połączył szybko fakty, ale wolał dla sobie to zostawić -Nie nie bolą, fajnie było.

-Przypominasz mi kogoś.. -powiedział cicho i podciął mu nogi. -Masz rację powinienem już iść..

-Mam te same oskarżenia do ciebie dzieciaku- zaśmiał się i podniósł na równe nogi.

-Dzieciak, ha! W twoich snach.. -warknął i przylepił go do ściany i zaczął iść prosto przed siebie w ciemną uliczkę. -To nie było miłe Pool! -warknął głośno.

-To też nie jest miłe odklejać się od ściany! - od warknął mu - i nie mów tak do mnie dzieciaku.

-Nie jestem dzieckiem! Poza tym pożyczam sobie twoją zabawkę! -zanim niknął za rogiem pokazał mu jego jeden z podręcznych noży.

-Tylko zwróć mi później pajączku! - powiedział i zaczął wydostawać się z pajęczyny.

-Nie oddam! -wspinał się po ścianie i usiadł na dachu.

-Ejjj to mój ulubiony! - burknął i uwolnił się z sieci.

-Przykro mi.. -powiedział obojętnie i szedł po dachu.

Otrzepał się z niewidocznego kurzu. I spojrzał w stronę złapanych dzieciaków.

Usiadł na skraju budynku i przez chwilę przyglądał się Deadpool'owi.

Miał idealną okazje aby ich powybijać, ale machnął na nich ręką i wrócił do czekania na klienta.

Spiderman wystrzelił wiązką sieci i zniknął z niebezpiecznej dzielnicy najemników.

Po chwili przyszedł do niego klient, który zapłacił mu sowitą sumkę i podziękował znikając wśród ludzi na chodziku.

Peter usiadł po drugiej stronie meliny i obserwował ulice pełne żółtych taksówek i czekał na coś ciekawego.

Dead szybko wybył z alei najemników i ruszył dachem po następną ofiarę.

Spidey znalazł się pod swoją ulubioną budką z fast foodami i kupił sobie to co wczoraj i szedł ciemnymi uliczkami i jadł pyszne Taquito.

Szedł sobie spokojnie i zauważył, że za nim pojawił się doktor Octopus. Jak nigdy nic szedł nadal udając, że go nie widzi.

-Dalej będziesz mnie unikał? -przemieścił się na swoich mackach do Wade'a.

-A dlaczego nie? - zapytał i spojrzał na doktorka.

-Jesteś mi potrzebny! Mówiłem ci, że musisz mi pomóc, musisz coś dla mnie zdobyć!

-Nby co? Poza tym nie masz mi nic do zaoferowania - burknął i położył dłoń na uchwycie do katany.

-Rozmawialiśmy o tym! Mogę ci dać co zechcesz, zrobisz dla mnie drobną przysługę..

-Cóż to za przysługa doktorku? - zapytał od niechcenia.

-Zapłacę każdą sumę, po prostu pomóż mi w pozbyciu się takiego pewnego jednego szkodnika.. -szepnął

-Co to za szkodnik jeśli mogę spytać? - zapytał i był ostrożny.

-Ten ohydny Spider-man..-wysyczał. -To wszystko jego wina, że tak wyglądam, musi za to zapłacić, a wiem, że jesteś jednym z lepszych najemników..

-Przemyśle to doktorku - rzekł- wybacz, ale mam robotę - powiedział i zauważył swój kolejny cel.

-Pomóż mi, naprawdę nie pożałujesz będziesz bardzo bogaty! Wiem, że tego pragniesz! -powiedział i nie szedł za nim.

-Jak się zdecyduje to cię znajdę - rzekł i ze skoczył sobie na spokojnie z dachu, wysokiego budynku lecąc centralnie na swą ofiarę.

Doktor odszedł w swoją stronę warcząc cicho pod nosem, że nie dostał od razu tego co chciał.

Wade szybko zabił swą ofiarę nie mając ochoty na zabawę z nią. Nie podobało mu się to, że doktorek chce zabić pajęczaka.

Peter był już po drugiej stronie miasta i sunął ponad ulicami i chodził po krawędziach budynków. Złapał kilku złodziei i na razie nic nie miał poważniejszego do roboty, więc zadzwonił do MJ.

-Jak tam Pit? Załatwiłeś wszystko? - zapytała po odebraniu telefonu.

-Tak, na szczęście zdążyłem przed ciocią wyłączyć ten piekarnik i o dziwo nie spaliły się te ciastka. A jak tam Harry, dobrze się czuje?

-Nie jest tak źle - powiedziała- co nie?

 -Jasne część Piter! Jak tam ziom? - za kaszlał.

-Harryś ty to umiesz wszystko do siebie przyciągać, nawet choróbska! -zaśmiał się nerwowo. -Bywało lepiej szkoda, że cię nie było w szkole, nudno znowu było..- oparł się o komin na dachu i miał lekko zawiniętą maskę za nos.

-Jak zawsze spałeś chłopie! Mj mi wszystko powiedziała ty leniu!- zaśmiał się.

-Oj nie moja wina Harry, wiesz że w piątek nie ma ciekawych lekcji jak są skrócone zwłaszcza wtedy.. -udał obrażonego.

-Tak oczywiście tłumacz się tłumacz! Nic ci to nie pomoże!

-Dobra poddaje się jestem cholernym leniem który tylko śpi.. - zaśmiał się cicho.

-Ha! Zwycięstwo MJ! Powiedział to!

-Co to były układy?! Nie bawię się tak! -prychnął.

-Trudno Piter- powiedziała MJ- założył się ze mną i wygrał!

-Co takiego wygrał? -spytał zaciekawiony.

-Ciastka muszę mu zrobić- powiedziała.

-Mm uwielbiam jak pieczesz te swoje najlepsze czekoladowe, też będę mógł dostać jedno? -spytał Petey powoli zasuwając na twarz maskę.

-Może jeśli Harry nie zje wszystkiego!

-Ooooj Harryś mi zostawi jedno ciastko prawdaaa?

-Pomyślę PIT! -krzyknął Harry.

-Chociaż tyle, że pomyślisz..

-Dobra pit muszę kończyć- powiedziała MJ- trzymaj się i może wpadnij jutro do Harry'ego!

-Dobra z chęcią wpadnę, to paaa.. -powiedział Parker na pożegnanie przyjaciołom.-Paaa Pit- rozłączyła się MJ.

Spiderman założył całą maskę na twarz i zaczął iść dalej po dachach.

Dead zastanawiał się poważnie nad propozycją doktorka. Coś mu mówiło aby nie zabijać pajączka, ale z drugiej strony hajs.

Spidey skoczył z wysokiego wieżowca i prosto w dół i przy samej ulicy dopiero wypuścił wiązkę sieci i z wielkim "Juhu" na ustach poleciał w górę.
Wade siedział na budynku i nie wiedział co ze sobą zrobić.

Spiderman przemierzał tak kilka przecznic aż w końcu nie obliczył orientacji i przeturlał się po dachu cicho się z siebie śmiejąc.

-Ładna wyjebka- zaśmiał się z niego.

-Deadpool.. -jęknął i wstał i zaczął przecierać łokcie. -Co ty tu do cholery robisz..

-To bardzo dobre pytanie tylko do ciebie Pajączku! - powiedział- miasto jest w chuj duże, a ty musisz zawsze wpaść na mnie!

-Wpadam na ciebie do cholery, bo ty podchodzisz mi pod nogi! -fuknął obrażony.

-Taaa na pewno- burknął- radzę ci uważać co mówisz dzieciaku, bo ktoś wyznaczył za ciebie niezłą sumkę i zastanawiam się czy wziąć te zlecenie.

-Zaszedłem aż tak komuś za skórę, żeby się tobą wysługiwał.. -przełknął ślinę.- Czyli odetniesz mi głowę, wyprujesz flaki i te inne rzeczy, które robisz jako najemnik.. -mruknął w zastanowieniu.

-Nie mam zamiaru cię zabijać pajączku- powiedział - masz jeszcze życie przed sobą.

-Nie no przecież zlecenie to zlecenie, ile płacą za moją głowę? -spytał ciekaw.

-Nie wiem dokładnie, bo nie dopytywałem - powiedział - ale w chuj hajsu coś takiego zrobił doktorkowi, że chce twój łeb?

-S-skąd mam wiedzieć.. -powiedział cicho. -Tylko jak będziesz chciał mnie sprzątnąć to powiedz wcześniej napisze komuś bardzo ważnemu, że nie wrócę do domu.. -popatrzył w swoje dłonie.

-Egh nie wezmę tego zlecenia jesteś za młody i za dobry aby umierać młody.

-Za młody i za dobry do czego? -prychnął. -Jak nie weźmiesz ty sam się za to weźmie.. -wzruszył ramionami.

-Ale z doktorkiem se dasz radę - stwierdził - chyba, że chcesz abym cię zabił?

-Skąd wiesz, że dam sobie z nim radę? -podszedł do niego. -Teraz? -wyciągnął telefon. -To daj mi zadzwonić..

-Żartuje sobie pajęczaku - powiedział - mam jedyną zasadę nie zabijam dzieci

-Nie jestem dzieckiem.. -wziął kamyka z dachu i rzucił w niego.

-Aż tak prędko ci do grobu? - zapytał i wzruszył ramionami - miałem dylemat odnośnie czy wziąć czy nie, ale nie biorę tej fuchy pieniądze to nie wszystko.

-Jednego durnego nastolatka mniej na świecie, to nie problem.. -mruknął cicho i cały czas mu się przyglądał. -A czemu nie bierzesz tej fuchy?

-Bo młody- rzekł i złapał go i zaczął tarmosić po łbie - jesteś za młody na śmierć poza tym masz mój nóż.

1640 słów

Co się wydarzy?
Co postanowi Deadpool?
A co spiderman?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro