Sprawy, które trzeba rozwiązać
-Mówi to ktoś kto wygląda gorzej niż stara babcia- wyśmiał go, a reszta zaśmiała się z szefem.
Deadpool ostatnią siłą woli walczył z tym aby ich nie pozabijać. Gdyż niektórzy to dzieciarnia mafii dla których robi morderstwa i zarabia.
Patey warczał na siebie, wyklinał i przebierał się na szybkiego. Wyskoczył do góry na dachy i po cichu szedł w stronę najemnika i innych morderców.
-Weźcie spierdalajcie na swoje rewiry wstrętne bachory! - warknął na nich.
-Co się stało czyżbyś był w kwasie kompany, że tak wyglądać twoją szpetna morda? - śmiali się z niego, a Wade ściskał mocno katany.
Spidey zaszedł od tyłu całą bandę i zaczął po cichu rozplątywać sieć za nimi po czym wyszedł po ścianach na dach i zleciał obok Deadpoola.
-Deadpool! Dlaczego mnie nie zaprosiłeś na tańce! -zrobił mu kuksańca w bok aby puścił ostrza.
-Cześć pajęczaku - burknął i zrozumiał jego aluzję chowając swoje katany do pochw.
-Ooo patrzcie panowie dobrała się dwójka debili wyglądają jak rodzeństwo - zaśmiali się- ale z pewnością jedno jest ładniejsze od drugiego!
-No cóż mamusia tylko jednemu z nas dała urodę, a drugiemu mądrość.. - przewrócił oczami pod maską. -Natomiast wam to chyba żadna ropucha nie dała urody ani inteligencji.. -zaśmiał się cicho.
Deadpool zaśmiał, by się z tego gdyby nie złość, która pulsowała w jego żyłach. Miał ochotę zajebać gówniarzy.
-Przegiąłeś zasrańcu! - warknął szef i zaczął strzelać w stronę Spider-mana i Deadpoola.
Spider schował się za Deadpool'em. Kucnął za nim i wystrzelił sieć pomiędzy najemnika nogami w ścianę sieci i zaczął ją ciągnąć w swoją stronę aby ich zamknąć w kokonie
-Jak miło, że jestem twoją osłoną - burknął i zaczął chronić się kataną po tym jak oberwał w łeb.
-Przepraszam, ale ja nie regeneruje się po chwili po kulach, pomóż mi! -podał mu sieć w łapy. -Pociągnij mocno, a wtedy zawiną się w kokon.. -upadł na cztery litery i wystawił do niego język.
Wade przewrócił oczami, ale pociągnął mocno za sieć i stało się tak jak mówił Spider-man.
-Ale regeneracja też działa jak chce- rzekł- nic ci się nie stało? -zapytał.
-A tobie, pomóc? -stał przed nim, był niższy od niego o głowę.
-Nie trzeba- powiedział i poparł ręką miejsce w które oberwał. - Sam bym sobie z nimi poradził, może jakby skończyli martwi to byłby święty spokój...
-Nie wszystko załatwia się katanami, nożami i pistoletami różnego kalibru.. - pokazał w dłoniach jego rzeczy.
-Taaa oczywiście - burknął i schował katanę. -Nie masz nic do roboty innego dzieciaku ?
-Po części uratowałem ci dupę, poza tym nóżki cię nie bolą po skakaniu po tym pociągu? -spytał i patrzył na niego.
-Hmmm - uśmiechnął się i połączył szybko fakty, ale wolał dla sobie to zostawić -Nie nie bolą, fajnie było.
-Przypominasz mi kogoś.. -powiedział cicho i podciął mu nogi. -Masz rację powinienem już iść..
-Mam te same oskarżenia do ciebie dzieciaku- zaśmiał się i podniósł na równe nogi.
-Dzieciak, ha! W twoich snach.. -warknął i przylepił go do ściany i zaczął iść prosto przed siebie w ciemną uliczkę. -To nie było miłe Pool! -warknął głośno.
-To też nie jest miłe odklejać się od ściany! - od warknął mu - i nie mów tak do mnie dzieciaku.
-Nie jestem dzieckiem! Poza tym pożyczam sobie twoją zabawkę! -zanim niknął za rogiem pokazał mu jego jeden z podręcznych noży.
-Tylko zwróć mi później pajączku! - powiedział i zaczął wydostawać się z pajęczyny.
-Nie oddam! -wspinał się po ścianie i usiadł na dachu.
-Ejjj to mój ulubiony! - burknął i uwolnił się z sieci.
-Przykro mi.. -powiedział obojętnie i szedł po dachu.
Otrzepał się z niewidocznego kurzu. I spojrzał w stronę złapanych dzieciaków.
Usiadł na skraju budynku i przez chwilę przyglądał się Deadpool'owi.
Miał idealną okazje aby ich powybijać, ale machnął na nich ręką i wrócił do czekania na klienta.
Spiderman wystrzelił wiązką sieci i zniknął z niebezpiecznej dzielnicy najemników.
Po chwili przyszedł do niego klient, który zapłacił mu sowitą sumkę i podziękował znikając wśród ludzi na chodziku.
Peter usiadł po drugiej stronie meliny i obserwował ulice pełne żółtych taksówek i czekał na coś ciekawego.
Dead szybko wybył z alei najemników i ruszył dachem po następną ofiarę.
Spidey znalazł się pod swoją ulubioną budką z fast foodami i kupił sobie to co wczoraj i szedł ciemnymi uliczkami i jadł pyszne Taquito.
Szedł sobie spokojnie i zauważył, że za nim pojawił się doktor Octopus. Jak nigdy nic szedł nadal udając, że go nie widzi.
-Dalej będziesz mnie unikał? -przemieścił się na swoich mackach do Wade'a.
-A dlaczego nie? - zapytał i spojrzał na doktorka.
-Jesteś mi potrzebny! Mówiłem ci, że musisz mi pomóc, musisz coś dla mnie zdobyć!
-Nby co? Poza tym nie masz mi nic do zaoferowania - burknął i położył dłoń na uchwycie do katany.
-Rozmawialiśmy o tym! Mogę ci dać co zechcesz, zrobisz dla mnie drobną przysługę..
-Cóż to za przysługa doktorku? - zapytał od niechcenia.
-Zapłacę każdą sumę, po prostu pomóż mi w pozbyciu się takiego pewnego jednego szkodnika.. -szepnął
-Co to za szkodnik jeśli mogę spytać? - zapytał i był ostrożny.
-Ten ohydny Spider-man..-wysyczał. -To wszystko jego wina, że tak wyglądam, musi za to zapłacić, a wiem, że jesteś jednym z lepszych najemników..
-Przemyśle to doktorku - rzekł- wybacz, ale mam robotę - powiedział i zauważył swój kolejny cel.
-Pomóż mi, naprawdę nie pożałujesz będziesz bardzo bogaty! Wiem, że tego pragniesz! -powiedział i nie szedł za nim.
-Jak się zdecyduje to cię znajdę - rzekł i ze skoczył sobie na spokojnie z dachu, wysokiego budynku lecąc centralnie na swą ofiarę.
Doktor odszedł w swoją stronę warcząc cicho pod nosem, że nie dostał od razu tego co chciał.
Wade szybko zabił swą ofiarę nie mając ochoty na zabawę z nią. Nie podobało mu się to, że doktorek chce zabić pajęczaka.
Peter był już po drugiej stronie miasta i sunął ponad ulicami i chodził po krawędziach budynków. Złapał kilku złodziei i na razie nic nie miał poważniejszego do roboty, więc zadzwonił do MJ.
-Jak tam Pit? Załatwiłeś wszystko? - zapytała po odebraniu telefonu.
-Tak, na szczęście zdążyłem przed ciocią wyłączyć ten piekarnik i o dziwo nie spaliły się te ciastka. A jak tam Harry, dobrze się czuje?
-Nie jest tak źle - powiedziała- co nie?
-Jasne część Piter! Jak tam ziom? - za kaszlał.
-Harryś ty to umiesz wszystko do siebie przyciągać, nawet choróbska! -zaśmiał się nerwowo. -Bywało lepiej szkoda, że cię nie było w szkole, nudno znowu było..- oparł się o komin na dachu i miał lekko zawiniętą maskę za nos.
-Jak zawsze spałeś chłopie! Mj mi wszystko powiedziała ty leniu!- zaśmiał się.
-Oj nie moja wina Harry, wiesz że w piątek nie ma ciekawych lekcji jak są skrócone zwłaszcza wtedy.. -udał obrażonego.
-Tak oczywiście tłumacz się tłumacz! Nic ci to nie pomoże!
-Dobra poddaje się jestem cholernym leniem który tylko śpi.. - zaśmiał się cicho.
-Ha! Zwycięstwo MJ! Powiedział to!
-Co to były układy?! Nie bawię się tak! -prychnął.
-Trudno Piter- powiedziała MJ- założył się ze mną i wygrał!
-Co takiego wygrał? -spytał zaciekawiony.
-Ciastka muszę mu zrobić- powiedziała.
-Mm uwielbiam jak pieczesz te swoje najlepsze czekoladowe, też będę mógł dostać jedno? -spytał Petey powoli zasuwając na twarz maskę.
-Może jeśli Harry nie zje wszystkiego!
-Ooooj Harryś mi zostawi jedno ciastko prawdaaa?
-Pomyślę PIT! -krzyknął Harry.
-Chociaż tyle, że pomyślisz..
-Dobra pit muszę kończyć- powiedziała MJ- trzymaj się i może wpadnij jutro do Harry'ego!
-Dobra z chęcią wpadnę, to paaa.. -powiedział Parker na pożegnanie przyjaciołom.-Paaa Pit- rozłączyła się MJ.
Spiderman założył całą maskę na twarz i zaczął iść dalej po dachach.
Dead zastanawiał się poważnie nad propozycją doktorka. Coś mu mówiło aby nie zabijać pajączka, ale z drugiej strony hajs.
Spidey skoczył z wysokiego wieżowca i prosto w dół i przy samej ulicy dopiero wypuścił wiązkę sieci i z wielkim "Juhu" na ustach poleciał w górę.
Wade siedział na budynku i nie wiedział co ze sobą zrobić.
Spiderman przemierzał tak kilka przecznic aż w końcu nie obliczył orientacji i przeturlał się po dachu cicho się z siebie śmiejąc.
-Ładna wyjebka- zaśmiał się z niego.
-Deadpool.. -jęknął i wstał i zaczął przecierać łokcie. -Co ty tu do cholery robisz..
-To bardzo dobre pytanie tylko do ciebie Pajączku! - powiedział- miasto jest w chuj duże, a ty musisz zawsze wpaść na mnie!
-Wpadam na ciebie do cholery, bo ty podchodzisz mi pod nogi! -fuknął obrażony.
-Taaa na pewno- burknął- radzę ci uważać co mówisz dzieciaku, bo ktoś wyznaczył za ciebie niezłą sumkę i zastanawiam się czy wziąć te zlecenie.
-Zaszedłem aż tak komuś za skórę, żeby się tobą wysługiwał.. -przełknął ślinę.- Czyli odetniesz mi głowę, wyprujesz flaki i te inne rzeczy, które robisz jako najemnik.. -mruknął w zastanowieniu.
-Nie mam zamiaru cię zabijać pajączku- powiedział - masz jeszcze życie przed sobą.
-Nie no przecież zlecenie to zlecenie, ile płacą za moją głowę? -spytał ciekaw.
-Nie wiem dokładnie, bo nie dopytywałem - powiedział - ale w chuj hajsu coś takiego zrobił doktorkowi, że chce twój łeb?
-S-skąd mam wiedzieć.. -powiedział cicho. -Tylko jak będziesz chciał mnie sprzątnąć to powiedz wcześniej napisze komuś bardzo ważnemu, że nie wrócę do domu.. -popatrzył w swoje dłonie.
-Egh nie wezmę tego zlecenia jesteś za młody i za dobry aby umierać młody.
-Za młody i za dobry do czego? -prychnął. -Jak nie weźmiesz ty sam się za to weźmie.. -wzruszył ramionami.
-Ale z doktorkiem se dasz radę - stwierdził - chyba, że chcesz abym cię zabił?
-Skąd wiesz, że dam sobie z nim radę? -podszedł do niego. -Teraz? -wyciągnął telefon. -To daj mi zadzwonić..
-Żartuje sobie pajęczaku - powiedział - mam jedyną zasadę nie zabijam dzieci
-Nie jestem dzieckiem.. -wziął kamyka z dachu i rzucił w niego.
-Aż tak prędko ci do grobu? - zapytał i wzruszył ramionami - miałem dylemat odnośnie czy wziąć czy nie, ale nie biorę tej fuchy pieniądze to nie wszystko.
-Jednego durnego nastolatka mniej na świecie, to nie problem.. -mruknął cicho i cały czas mu się przyglądał. -A czemu nie bierzesz tej fuchy?
-Bo młody- rzekł i złapał go i zaczął tarmosić po łbie - jesteś za młody na śmierć poza tym masz mój nóż.
1640 słów
Co się wydarzy?
Co postanowi Deadpool?
A co spiderman?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro