Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozmowa?

~Nie - miauknął - ale coś tam ładnie pachnie - dodał i patrzył się w stronę dodatków do omletów, które robiła Wdowa.

-Clint idź po Thora i Jelenia, zaraz będzie śniadanie.. -mruknęła Tasha.

-Ty też pewnie głodny jesteś i pchasz nosek tam gdzie nie trzeba.. -popatrzył na Tony'ego.

-Jasne - odparł Clint i wstał z krzesła na którym siedział. Po chwili zniknął w korytarzu.

~Nie może, sam nie wiem - odparł kotek i nadal patrzył się na te samo miejsce.

-No miau miau.. -Steve nastawił wodę na kawę, a później wziął mleko i nalał do garnuszka aby trochę podgrzać. Tony od razu zainteresował się białą substancją, którą Rogers zaczął wlewać do garnuszka. Zaś Clint od razu odnalazł pokój w którym był Thor i Loki. Cap postawił na kuchence naczynie, a później zaczął nasypywać kawę do przy szykowanych kubków.
Tony nie chciał przeszkadzać w przygotowaniu różnych rzeczy, więc po prostu wtulił się w kapitana i cichutko mruczał.

-Śniadanie za chwilę - poinformował Clint. Thor dalej spał na podłodze i nie chciało mu się jeszcze wstawać.

-Dzięki za info tylko tego śpiocha trudno obudzić.

-Sam jesteś śpiochem bracie.. -ziewnął i powoli zaczął się budzić.

-Mówi to osoba, która spała na ziemi, a jest już prawie 9:50.

-Ugh, upierdliwy.. -Thor z lekkim trudem wstał z ziemi wziął poduszkę i położył ją na twarzy Loki'ego. -Daj 5 minut Clint..

-Jasne tylko się nie po zabijajcie - powiedział i wyszedł z pokoju, a Loki starał pozbyć się poduszki z twarzy. Bóg piorunów położył się na bracie, który był przykryty materiałem.

-Thooor - warknął Loki wiedząc iż już przegrał.

-Osoba, śpioch, ja ci dam takie słowa w moim kierunku.. -zaczął się na nim bardziej wiercić i przygniatać go.

-D-dusisz mondzziole!

-Sam żeś mondzioł.. -zaczął go łaskotać.

-Tthooor -zaczął się śmiać starając jakoś zepchnąć brata.

-Coo... -on tez się śmiał.

-Z-złaś ! -powiedział ledwo ciężko dysząc, a Thor wyprostował się aby dać dwa oddechy bratu, a później razem z nim z turlał się na ziemię.
-Auuu - mruknął gdy uderzył w ziemię - Thor jazda ze mnie, bo cię tu ukatrupie! - warknął wściekle.

-Coś ci się włosy zmierzwiły o popatrz.. -poczochrał go ze śmiechem. Loki był cały czerwony na twarzy ze złości.

-Złaź - warknął, a jego wzrok gdyby mógł zabijać to, by dawno Thor byłby martwy.

-Ohohohoo co to za buraczek.. -Thor śmiał się i powoli zszedł z brata.

-Nie odzywaj się - wysyczał.

-Będę.. -postawił go do pionu. Loki otrzepał się z niewidzianego kurzu i prychnął. -No co? -złapał brata za dłoń i wyprowadził go z pokoju.

-Nic - prychnął i wyciągnął dłoń z dłoni Boga piorunów.

-Wielka obraza się zaczyna, tak? -spojrzał na niego.

-Tak - odparł i założył ramię na ramię.

-Niech ci będzie.. -uniósł dłonie do góry w geście poddania. Loki uśmiechnął się zwycięsko i szedł do kuchni, a Bóg piorunów również ruszył do kuchni.

Przy dużym stole siedział już Clint i pilnował Tony'ego, którego wziął ze sobą aby Steve zrobił to co powinien zrobić w kuchni. Antoś patrzył za Steve'a w stronę kuchni, ale grzecznie siedział w ramionach łucznika. Jego wzrok przyciągnął sznurek od bluzy dresowej, który od czasu do czasu ruszył się. Akurat gdy bogowie weszli do kuchni Natasha zaczęła nakładać śniadanie na talerze, a Steve rozkładał zrobioną kawę, zalał również z garnuszka mleko dla kota i trochę studził, bo za długo trzymał na ogniu. Dzień zapowiadał się całkiem kolorowo. Loki usiadł przy stole w ciszy i przywitał się ponowie z Clint'em, a Antoś zaczął bawić się sznurkiem od czasu do czasu go gryząc. Brunet tylko uśmiechnął się na ten widok nie przeszkadzając w zabawie koteczkowi. Thor też przywitał się z przyjaciółmi, ale usiadł po drugiej stronie stołu z dala od brata.

-Może psuj jest głodny.. -Cap podał Bartonowi butelkę dla kota i z uśmiechem poszedł usiąść obok Nat, a Antoś miauknął gdy zobaczył Steve'a.

-Może- odpowiedział Clint, wziął butelkę od kapitana i przystawił ją przy kocim pyszczku, ale kotek był bardziej zainteresowany zabawą niż jedzeniem.

-Może później zgłodnieje.. -Cap uśmiechnął się.

-Smacznego wszystkim.. -mruknęła Tasha.

-Smacznego - odpowiedzieli również wszyscy, a Antoś miauknął. Natomiast Clint położył butelkę na stół i wziął się za jedzenie gdy Antoś gryzł sznurek.
Zajadali w ciszy śniadanie przygotowane przez agentkę. Czas powoli zaczął swoją wędrówkę od samego rana. Na zewnątrz słońce przyjemnie świeciło i dawało ciepło. Ludzie z przyjemnością wychodzili na spacery aby przewietrzyć się, a inni wychodzili do szkoły albo do pracy, pogoda wszystkim służyła. Na niebie nie było praktycznie żadnych chmur tylko czyste błękitne niebo. Praca spokojnie nikomu się nie śpieszyła, a mając dzień wolny i wśród przyjaciół Avengersi zrobili sobie dzień leżakowania wśród swoich. Stark gdy tylko znudził się sznurkiem z bluzy sam do ssał się do butelki w której było mleko. Wszyscy skończyli swoje śniadanie i siedzieli przy kawie, Steve poszedł pozmywać naczynia.

-Jakieś plany? - zapytał Clint pijąc kawę.

-Szczerze żadnych, pan obrażalski teraz nigdzie nie pójdzie więc, zapewne odwiedzenie Jane.. -powiedział Bóg przebijając kawę.

-My mamy przecież godzinę biegać w parku.. -wtrąciła Natasha.

-A więc ustalone! -klasnął w dłonie Thor.

-Okej - kiwnął głową Clint - Steve, a ty też idziesz biegać? - spytał się. Zaś Antoś nie zwracał uwagi na to co mówią tylko jadł swoje śniadanie.

-Trzeba było mnie nie zwalać z łóżka - prychnął Loki.

-Poszedłbym z wami, ale Tony'ego trzeba pilnować, a nie zostawię go samego.. -powiedział Cap, wycierając dłonie w ścierkę.

-Trzeba było mnie nie przezywać i nie prowokować.. -powiedział Thor.

-Loki zostaje w wieży-  odparł Hawkeye.

-Trzeba było nie chrapać - prychnął na brata.

-Steve go będzie pilnował.. -powołał Thor.

-Więc reszta idzie biegać, super!
-mruknęła zirytowana Nat.

-Okej okej - powiedział Clint widząc zirytowanie Wdowy, a kotek nadal opróżniał butelkę.

Avengers wypili kawę i zaczęli się zbierać każdy w swoją stronę.
Clint położył Tony'ego na stół aby w spokoju mógł dokończyć posiłek.
Loki jednak dalej siedział w krześle i przyglądał się kotu. Natomiast Steve poszedł do siebie do pokoju. Musiał się przebrać i wrócić pilnować dwóch mężczyzn. Antoś leżał na brzuszku, a łapki były na butelce. Loki obserwował miliardera, który z łatwością przyswoił to iż jest kotem.
Tasha, Clint i Thor po kilku minutach uwinęli się z kuchni i zostawili Jelonka i Geniusza sam na sam, dopóki nie przyszedł Steve bardziej ogarnięty. Każdy rozszedł się w swoją stronę. Gdy trójka mężczyzn została w wieży. Kiciuś wypił już ponad połowę mleka z butelki. Zaś Bóg kłamstw przyglądał się mu nadal.

-To jakie plany na przyszłość? -zagadał Kapitan Loki'ego zastając w kuchni tylko ich dwójkę.

-Jeszcze nie wiem - odparł - jak na razie nic - dodał.

-Zgodziłeś się samowolnie na zmiany? -usiadł obok Loki'ego i przyglądał się Tony'emu.

-Miałem wybór - stwierdził - więc wybrałem chyba ten lepszy - odparł, a Tony'emu ogon samoistnie poruszał się gdy jadł.

-A jaki był ten drugi wybór? Jeśli oczywiście mogę spytać.. -spojrzał na boga kłamstw.

-Kara śmierci - odparł - według Odyna był to łagodny wyrok - zaśmiał się.

-Uwierz warto być tym dobrym czasami.. -mruknął z lekkim uśmiechem.

-No nie wiem, ale jak wolisz - powiedział.

-Tak wolę być tym dobrym, niżeli by mnie skazywali na śmierć za kilka psot..

-Nie uznałbym swoich czynów za psoty - wzruszył ramionami - zaskakujące jest to jak szybko się przyzwyczaił - powiedział o Tony'm.

-A za co byś to uznał? -spytał. -On się do wszystkiego szybko przyzwyczaja..

-Za złe czyny? - powiedział -  przynajmniej jeden problem z głowy- stwierdził, Anthony powoli kończył butelkę mleka.

-Czyli psoty.. -uśmiechnął się. -Powiedzmy, że z głowy..

-Nie sądziłem, że człowiek potrafi doprowadzić do takiego stopnia organizm - powiedział Loki, a Tony w końcu zainteresował się rozmową Boga i kapitana przestając pić.

-Do takiego stopnia, czyli dokładnie o co ci chodzi? -uniósł brew.

- Zdrowotnie, psychicznie i fizycznie - odparł.

-Człowieka miałeś na myśli Stark'a? -do pytał i westchnął.

-A ktoś tu inny jest?

-Tylko my, a jak na razie to on jest kotem.. -potarł skroń. -Cóż Tony to Tony, nie odpuści pracy i niestety nie szanuje swojej osoby..

-Może i jest kotem, ale zmieniła się jego postać nie osobowość czy problemy - wyjaśnił i kiwnął głową na refleksje kapitana.

-Problemów to on ma mnóstwo, nie tylko zdrowotne, ale i ogólne. Nie rozumiem jednego dlaczego Pepper tak się na niego wydziera o jakieś projekty, a sama ich nie zrobi. On też czasami potrzebuje oddechu, nie śpi po tygodniu, prawie nic nie je, bo czasu nie ma.. -pokręcił głową. -Nie wiem czy powinienem ci mówić o takich poważnych problemach, ale są one irytujące no i nie mam komu powiedzieć..

-Rozumiem i nikomu nie powiem - rzekł - jeśli o takie rzeczy to potrafię dochować tajemnicy - powiedział, a
Tony prychnął iż jest temat o nim, ale on nic nie ma do powiedzenia.

-Dzięki.. -westchnął i położył dłoń na stole w stronę kota.

~Neee- miauknął oburzony i odsunął się o kroczek w tył.

-Okey, to idę razem z Loki'm do salonu oglądnąć filmy.. -Steve wstał zaś Tony od razu o przypomniał.

~Nie zostawiaj mnie na stole! - miauknął i podszedł w stronę Steve'a ładnie prosząc łapkami aby go wziął.
Loki zaśmiał się widząc nagłą zmianę charakteru filantropa.

-Wolisz na stole leżeć nie zabraniam ci, miaucz do woli.. -zasunął krzesła.

~Steveee - miauknął robiąc słodkie oczka.

-Chodź Loki.. -Kapitan był nieugięty.

-Nie weźmiesz go? - spytał i wstał na spokojnie.

-Woli leżeć na stole. Nie bronię mu..

-Raczej ładnie błaga aby nie być sam - powiedział.

-To też wiem. Ale jak nie chciał przyjść na początku to po co teraz go namawiać.. -wystawił do Tony'ego język. Kot mruknął trochę zły na siebie i spojrzał w dół gdyż stał przy krańcu stołu.

-Chyba nie spodobało mu się iż mówiliśmy o nim.

-Olewa tematy o nim.. -westchnął Steve i wziął na ręce Tony'ego. -No i co leniu.. - Tony uśmiechnął się i zaczął mruczeć.- A tak strasznie mnie nie lubi.. -zaśmiał się z reakcji kota.

-Cóż czasem zdaje się co innego niż jest - rzekł Loki.

-Um, nie sądzę za bardzo. Tony to Tony.. -przyłożył policzek do pyszczka Stark'a.

-Lecz gdyby cię nie lubił bądź nie ufał to byś był podrapany, a on nie pozwalałby brać się na ręce - rzekł Loki zaś kotek mruczał cały czas i polizał polik Steve'a.

-Nie ma wyboru w sumie.. -wzruszył ramionami.

-Może nie, ale mógłby iść do kogoś innego - stwierdził.

-Proszę możesz go wziąć.. -wystawił kota do Loki'ego jednakże Tony spiął się i syknął w stronę Boga.

-Nie dzięki on woli ciebie.

-Woli siebie samego. Samolub mały..

-Jak wolisz, ale ja nie chce mieć pazurów na ciele - odparł.

-Tony nikogo nie skrzywdzi, prawda Tony? - Antoś popatrzył na niego niewinnym wzrokiem swych piwnych ślepi.

~Nie wiem - odpowiedział.

-Kłamcaaa.. -potarł delikatnie jego nosek swoim nosem. Kot zamruczał i wystawił delikatnie język. Zaś Loki podszedł do kanapy. -Chodź musimy pilnować Loki'ego.. -pocałował go w czółko.

~Po co? - miauknął i przymknął oczka.

-Nie potrzebuje niańki - stwierdził Loki.

-No miau miau. Obydwoje potrzebujecie.. -wziął kotka do salonu.

-Jestem bogiem i nie jestem śmiertelnikiem - odparł. Natomiast Tony za miauczał dwa razy tyle ile Steve.

-Miau miau.. -ugryzł kotka w ucho delikatnie i poszedł usiąść tuż obok Jelonka.

~Auuu i miau miau - od miauknął.

-Mmmm kotek tak nie lubi? -podał pilot od telewizora Loki'emu.

~Co nie lubię? - zapytał, a Loki wziął pilot i bez trudu zaczął przełączać programu.

-No miau miau miau.. -położył Tony'ego na stoliku, który zainteresowany stolikiem zaczął go wąchać. -O co w ogóle poszła między wami wcześniej kłótnia? -spytał od niechcenia Steve.

-Między kim? - spytał Loki.

-Tobą i Thorem. Spięta atmosfera była pomiędzy wami w kuchni..

-Przegiął - odpowiedział.

-Przegiął? Thor? -zaśmiał się cicho.

-Tak on wciąż przegina i traktuje mnie jak małe dziecko - prychnął wściekle.

-Oj Loki spokojnie, po pewnym czasie odpuści ci kiedy uzna to za słuszne. Jesteś dla niego bratem więc martwi się o ciebie, a że traktuje cię jak małe dziecko to świadczy też o jego dziecinności. Jeśli ty zajdziesz na ścieżkę dobra to i on z poważnieje.. -uśmiechnął się i poklepał Loki'ego po ramieniu.

-Gdybym zmienił go na wieki w osła to by dużo, by nie powiedział - stwierdził i uśmiechnął się. - Przyszywanym bratem, ale tak masz rację to i tak brat głupi i dziecinny.

-I to ty teraz przeginasz Loki.. -zaśmiał się. -Przyszywanym czy rodzonym, jesteście Braćmi, on chce dla ciebie jak najlepiej.. - Loki wzruszył ramionami.

-Mi przeginać można - stwierdził- ale masz trochę racji - rzekł. Tony mało zainteresowany ową sytuacją szukał czegoś co mógł się pobawić.

-Musicie się traktować równo. Na pewno mam -uśmiechnął się i spojrzał za Tony'm. -Kotek.. -szepnął.

-Jak przestanie mnie denerwować - rzekł Loki, a Antoś spojrzał w stronę kapitana.

~Tak?

-Ty denerwuj go lekko tym samym. Kotek co ty na to żebym na jakiś czas wyjechał do bogów? -popatrzył na niego. -Ale nie teraz tylko nieco w późniejszym terminie.. - Tony popatrzył na niego z szokiem.

~Po jakiegoś chuja ja mam wyjeżdżać do nich?! - wy miauczał oburzony.

-Jejku nie przeklinaj i nie miaucz za dużo, bo nadążyć nie mogę. Wiesz dałbym ci spokój, Wieża i tak byłaby pełna ciebie, Nat, Clint'a i może jeszcze Bruce'a. Może w końcu pogodził byś się z Pepper i jakoś się wam ułoży.. -pogłaskał go za uchem.

~Może  - miauknął i wrócił do szukania czegoś interesującego do roboty.

-Po co on w ogóle miałby wyjechać do bogów? - spytał Loki.

-Chodziło mi o mnie, żebym ja wyjechał. Ostatnio nie mogę znaleźć sobie nigdzie dopasowanego miejsca.. -wzruszył ramionami.

-No nie wiem - odparł Loki - Odyn chyba nie byłby przeciwko, ale czy nie jesteś tu potrzebny?

-Na razie nie wyjadę mamy mieć misję, ale później będę nadal bezczynnie tu siedział, przed telewizorem marnował czas?

-Może przenieść się do swego szefa?

-Do swojego szefa, chodzi ci o helicarrier?

-Tak - odparł.

-Niee, tam mnie najmniej potrzebuje żebym się we wszystkim gubił..

-Jesteś człowiekiem na pewno coś jest w czym mógłbyś pasować - stwierdził.
Tony słuchał słów kapitana. Czuł, że Steve traktuje go jak obowiązek którym może się zająć. Bardzo czuł się z tym źle.

-Teraz jestem niczym Hulk, bo nie łapie się w nowej technologii i wszystko psuje Tony'emu..

-Jeśli się nie mylę on lubi się bawić w technologii i naprawiać.

-On, nie ja.. -wzruszył ramionami. -I tak pewnie będę miał jazdę o to dlaczego był kotem on tego nie chciał i tak dalej..

-Zgodził się - stwierdził Bóg - więc nie wiem o co ma się kłócić. - Tony wtulił się w Steve'a gdyż nie chciał aby tak to odbierał.

-Zgodził się, bo ja poprosiłem.. -popatrzył na Tony'ego.

-Więc się zgodził nawet jeśli prosiłeś.

-Niby tak, ale egh.. -pogłaskał kota delikatnie.

-Nie jesteś pewien czy powinieneś tak postąpić? - Antoś wtulił się bardziej w Steve'a.

-Tak powiedzmy.. -Cap posadził kota na swoim ramieniu, a kotek zamruczał i położył się w kulkę.

-Ale popatrz na pozytywne strony owej sytuacji.

-Pogodziliśmy się, więc jest okey..

-I przynajmniej je i nie narzeka, odpoczywa, więc zmiana w kota była dobra!

-Ale nie rozumiem jak czegoś potrzebuje..

-Zbytnio dużo chyba nie potrzebuje - stwierdził - chyba, że jedzenia lekarstw i miejsca gdzie się załatwi.

-Niby tak, niby racja..

-W większości to ma teraz kocie jak i ludzkie potrzeby.

-Ale naprawdę ciekawie wygląda jako kot..

-Jak zwyczajny kot tylko o kolorze swych włosów i ma reaktor, a także te same oczy.

-Na drugi raz będę prosił o zmianę go w syrenę może będzie bardziej rozmowny.

-Syrenę? Da się zrobić - odparł - jest rozmowny tylko, że gdy się rozgada.

-Nie rozumiem kociego.. -westchnął. -A tak to będzie leżał we wannie pełnej zimnej wody, albo zrobię mu akwarium i tyle.. -mruknął do ucha Tony'ego 'zimna woda', słysząc słowo woda zaczął się trząść.

~Nnieee błagam tylko nie woda - powiedział błagalnie robiąc słodkie oczka, a Loki zaczął się śmiać.

-Tak będziesz syrenką, będziesz miał łuskowaty ogon i tak mi się podoba ta wersja, ale najpierw chce cię w wersji pół kota, przynajmniej się nigdzie nie schowasz..

~Bardzo zabawne ja nie chce do wody ! - wy miauczał.

-Jakoś chyba wizja w wodzie nie pasuje.

-Nie znosi wody.. -wtulił się w policzek kota.

-Czyli chcesz go zmusić do wody?

-Musi się myć brudas..

-Jak każdy - rzekł.

-Ale on nie będzie, bo on nie chce..

~Myje się przecież!

-No ja nie wiem on mówi co innego- stwierdził Loki.

-Jak zawsze co innego mówi.. -ugryzł go delikatnie w ucho.

-To w końcu Stark - odparł czarno włosy, a kot cicho miauknął gdy Steve go ugryzł, ale pozwolił na to.

-Tak.. -mruknął dalej mając w buzi jego ucho. Loki tylko się uśmiechnął i spojrzał w telewizor. -Czemu się uśmiechasz? -Steve spojrzał na Loki'ego.

-Bo ty gryziesz go po uchu, a on na to nic - odparł - jesteście delikatnie dziwni.

-A gdzie mam go gryźć? -mruknął zamyślony. -Ty też jesteś dziwny i się nie uśmiecham na to..

-To był cyniczny uśmiech - odparł - nie wiem gdzie gryźć kotów nie powinno się gryźć.

-Dobra jak zwał tak zwał.. -potarł nosem delikatnie o nosek Tony'ego. -Idziesz na chwilę do Loki'ego? Najwidoczniej mu się nudzi! - Tony pokręcił sprzecznie głową i wtulił się bardziej w Steve'a jakby chcąc się schować.

-On woli zdecydowanie ciebie.

-Musi wolić też inne osoby, nie tylko mnie.. -ugryzł ponownie ucho kota.

-Jak na razie to chyba najbezpieczniej czuje się u Ciebie. - zaś Steve z ściągnął kota z ramienia na swoje nogi i położył go na grzbiecie. Tony przechylił głowę na bok i rozciągnął się na grzbiecie.

-W każdej chwili mogę mu zrobić krzywdę, więc jak się czuje bezpiecznie u mnie?

-Nie ucieka, nie syczy, nie ma podkulonego ogona, więc nie czuję się zagrożony.

-Nieee? -zbliżył twarz do jego pyszczka i zrobił groźną minę. -A jakoś wystawiał pazury na mnie dalej nie czuje się zagrożony?

-A zrobił ci krzywdę nimi? -zapytał, a Tony zakrył łebek łapkami.

-Nie, bo się poddał.. -dmuchnął Tony'emu w pyszczek.

-Więc nie czuję się on zagrożony - oznajmił, a Kotek miauknął i schował pyszczek bardziej.

-Nie ma zagrożenia? Nie ma? -zaczął dmuchać ciepłe powietrze w jego brzuszek na co Tony zaczął się śmiać i starał się uwolnić. -Dalej nie ma.. -nadal dmuchał.

~Przeeestań- wy miauczał.

-Nie ma nie ma.. -śmiał się i łaskotał go po brzuszku, a Tony łapkami starał się uwolnić, ale Steve nie odpuszczał.
Antoś z całych sił próbował gdyż bardzo nie lubił łaskotek, a teraz gdy miał tak czuły brzuszek to jeszcze bardziej nie lubił. Cap zaczął całować jego łapki zaś kotek ciężko dyszał i odpoczywał w czasie gdy Steve był zajęty jego łapkami. -Teraz grzecznie pójdziesz do Loki'ego.. -cmoknął go w nosek, ale on pokiwał sprzecznie głową. -I będziesz grzeczny.. -znów zbliżył twarz do jego brzuszka.

~Będę! - miauknął i pokiwał głową na tak.

-Kłamiesz.. -prychnął w jego brzuszek.

~Nieeee - miauknął i szybko położył się na brzuszku. Steve jednak włożył twarz w jego grzbiet i zaczął go miziać. Na co Tony tylko zaczął mruczeć. W końcu Steve przełożył Tony'ego na nogi Loki'ego i zabrał od niego pilot Bóg od razu wyczuł jak miliarder spina wszystkie swoje mięśnie gdy znalazł się tylko na jego nogach

-Grzeczny masz być.. -pokiwał palcem przed nosem kota.

~Ja chce do ciebie - miauknął czując się bardzo niepewnie na nogach boga.

-Miau miau.. -Cap patrzył w telewizor.
Loki nie chciał ingerować w przestrzeń, kotka więc po prostu nawet nie zbliżał się do niego rękami.
-Film przyrodniczy, za 15 minut będzie o kotach, na razie jest o pieskach, popatrz Tony to jest to na co chcesz się gotować, na piekło.. - Kot popatrzył na niego.

-Co przez to chcesz powiedzieć? -zapytał Loki

-Tony chciał bliżej poznać się z labradorami, które są od niego, znacznie dużo większe, a teraz kiedy jest kotem chyba łatwo się z nimi po rozumieje.. -uśmiechnął się, a Antoś skulił się i patrzył w telewizor.

-Nie sądzę aby on był chętny na spotkanie z psami.

-Ale ze mnie będzie chciał zrobić.. -prychnął i za czesał włosy do tyłu.

-Labradora? Nie wiem czy to jakieś wasze fetysze, ale zmienianie drugiej osoby nie jest zbyt normalnie jeśli chodzi o ogon i uszy.

-Od razu fetysze? I nie chce być psem, ja nie mam tyle pracy na głowie, a jemu miał się przydać odpoczynek od pracy..

-Rozumiem - wzruszył ramionami.

-Więc to fetysz? Ja uznałbym to za pomoc dla niego.. -ziewnął.

-Jak kto woli - odparł.

-O popatrz Tony jak słodko.. -zaśmiał się Steve na widok jak pies niesie kota w pysku.

~Nie - miauknął i popatrzył na Steve'a

-Ale to nie jest jeszcze groźne, widzisz. Grzecznie zaniósł go do swojego kojca i go otula..

~Nie chce - miauknął i skulił się na nogach boga.

-Chyba go nie przekonasz.

-Ja mam go przekonywać? To on ma siebie przekonać, że nie chce psa..

-Um nie chcesz mieć psich dodatków?

-Ty też jesteś przeciwko mnie? Gdzie ja na psa wyglądam -rozłożył ręce i westchnął.

-No nie wiem - uśmiechnął się cwanie.

-Czego nie wiesz? -uniósł brew i spojrzał na Loki'ego.

-No czy tak nie wyglądasz na psa.

-Loki.. -przy mrużył oczy.

-Tak to ja!

-Gdzie ja ci podobny do psa jestem?

-Hmmm - pomyślał i pstryknął palcami, a na głowie Steve'a pojawił się efekt uszu labradora.

-To nie jest śmieszne.. -burknął pod nosem.

-Jak tak się przy patrzeć to widać podobieństwo- zaśmiał się, a Antoś z zafascynowaniem patrzył na uszy Steve'a.

-Nie jestem psem.. -skrzyżował ręce na klatce piersiowej. -Jemu nie mogłeś tak dorobić uszów tylko mnie..

-To tylko efekt - odparł - tylko na kilka minut się trzymają. - wyjaśnił zaś kot wstał i szybko w drapał się na oparcie kanapy. Podszedł do Steve'a głowy i uderzył delikatnie łapą w ucho.

-Mam nadzieję. Nie pasuje do psaa.. -spojrzał na Tony'ego jak się bawi efektowymi psimi uszami aż w końcu zainteresowany ugryzł go w psie ucho.

-Jak wolisz, ale on jest zafascynowany. - Steve zacisnął zęby. Mimo iż były to tylko uszy na chwilę dziwnie czuł wszystkie zabawy ze strony kota nawet ugryzienie. -Teraz już wiesz jak on czuję gdy ty go gryziesz- zaśmiał się, a blondyn wykrzywił usta w lekkim uśmiechu, ale był on bardziej widoczny jako grymas. Zaś Antoś zaczął mruczeć do ucha Steve'a i przestał je gryźć.

-Nie gryzę go mocno, a on ma ostre zęby teraz.. -poruszył delikatnie uchem.

-Nic na to nie poradzisz, że ma ostre zęby - powiedział.

-Wiem wiem.. -zerknął za kotem, a Tony siedział na oparciu i z zainteresowaniem patrzył się na złote psie uszy. -Nie zostawisz tego prawda? -spytał kociaka. -Loki, pokazałeś mu zabawę - Antoś pokiwał sprzecznie głową i dalej nie odrywał wzroku od uszu.

-Niech korzysta puki ma -zaśmiał się Bóg.

3622 słów!

Co się wydarzy w wieży?
Czy wszystko będzie dobrze?
Jak pójdzie trening reszcie?

Przepraszam, że tak późno rozdział, ale nie było czasu by o 11 wystawić.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro