Odłamki starych uczuć
-Pewnie źle próbowałeś, weź sobie kogoś do pomocy z tym. Kto zna się na cząsteczkach, pierwiastkach metalicznych częściach i naprawicie problem, twoje zdrowie i reszty drużyny też jest ważne!
-Nie jestem głupcem Fury próbowałem wszystkiego! Dokładnie wszystkiego! Nic nie działa! NIC! Chciałabym to naprawić, ale jestem bezsilny...
-Mówię ci spróbuj. -powiedział spokojnie. -A później na mnie siadaj z krzykami, a nie teraz do cholery! -dodał krzykiem. -Jarvis mnie o wszystkim informuje więc nie pieprz mi tu głupot, że się nic nie da!
-Próbowałem naprawdę! - rzekł i przymknął powieki - Musiałbym stworzyć nowy pierwiastek, ale to nie możliwe, bo wszystkie są już stworzone...
-Więc się nie starasz. Myślisz, że to są wszystkie pierwiastki? Jest miliony pierwiastków Stark, miliardy! A ty mówisz, że nie ma. Poddajesz się od tak.
-Może są, ale nawet nie mam jak coś takiego zacząć. Tu nie ma czasu by szukać odpowiednich jonów i atomów. -westchnął i przeczesał włosy, a jego ogon poruszył się nie spokojnie -Nie jestem moim ojcem, który był lepszy w tej dziedzinie.
-Nie denerwuj mnie i bierz kogoś do szukania tych kordów inaczej zaraz ci strzepie te dupę z ogonem gołą ręką! I nawet Steve cię nie pozna.
-Miałeś dobry kontakt z moim ojcem. Czy on czegoś nie wynalazł? Czy on czegoś nie zaczął w tamtych czasach?
-Włamałeś się na systemy Tarczy więc jeszcze tego nie odnalazłeś? -podszedł do blatu z hologramem.
-Może się włamałem, ale wtedy patrzyłem tylko na jedną rzecz - stwierdził i patrzył za dyrektorem.
-Jedną, a jednak wszystko ściągnąłeś do siebie. -zaczął wpisywać kody Tarczy na hologramie i przeglądać foldery i znajdując ten jeden przesłał Tonemu na główny ekran w pracowni. -Najpierw weź do tego odpowiednich ludzi ty wiesz kto się do tego nadaje, i nawet jeśli musieli by się dowiedzieć więcej weź ich. -burknął.
-Dziękuję Fury - powiedział - postaram się dowiedzieć o stanie Wade'a jak tylko włamie się i zlokalizuje Hydrę!
-Nie Stark! Najpierw obrona Wieży i reaktor później zajmiemy się razem Hydrą do cholery! -warknął na niego.
-Spokojnie - odparł - nie mam zamiaru działać pochopnie. Wiem, że włamanie się teraz do nich skutkowałoby natychmiastowym atakiem na wieżę.
-Właśnie, na powoli, bierz Peter'a i Bannera do reaktora niech ci pomogą w tym, a Rogers'owi przekaż żeby reszta zajęła się ostrym treningiem!
-Czy na pewno jest dobrym posunięciem wzięcie Peter'a do tego? Chłopak już się wymknął by na własną rękę szukać Twego syna. Boję się, że następnym razem nie będę wystarczająco szybki aby go złapać - westchnął -Przekaże to Steve'owi on wszystko zrobi.
-Nie będziesz przy nim szukał Hydry i słyszałem, że uciekł. Musicie go pilnować, ale reszta też nie może się wydostać z wieży. -powiedział spokojnie.
-Staramy się, ale to Spiderman, on zawsze będzie cicho się wymykać. I rozumiem to Dyrektorze gramy o najwyższą cenę.
-Musimy odbić Wade'a, zdrowego i pozbyć się raz na zawsze Hydry. Czy są wieści już od Thora powiedział, że miał iść po Loki'ego i mieli wrócić do was. -spytał.
-Thor wstał?! - spytał z wielkim szokiem -Przecież mówili lekarze, że jest w śpiączce.
-No chyba jeszcze ślepy nie jestem i widziałem jak sobie wyszedł z pokoju, nie obyło się bez wyzwisk na lekarzy, ale to szczegół. Po południu wyszedł do góry i powiedział, że idzie po swojego młodszego braciszka. Stark powinieneś go spotkać nie wiem co wy tam robicie w sumie nie chce wiedzieć, co jest między tobą a Rogers'em też nie chce wiedzieć, ale serio myślałeś, że to przede mną zataisz to co było?
-Ja... Nie widziałem nikogo, chociaż nie było chyba wtedy nikogo w salonie i jadalni. - powiedział - Jaaa nic nie wiem o co ci Dyrektorze chodzi, nie zataiałem niczego - dodał.
-Nikogo nie było wtedy w salonie i jadali, hmm ludzi w pizdu i nikt nie zauważył Boga piorunów dziwne. -zaczął coś wpisywać na hologramie i pokazał mu tylko kilka zdjęć z dawien i z teraz nie dawna. -Nie wiesz dalej? Po co to ukrywaliście myślałeś, że nikt tego nie będzie widział?
-Ugh nie mówił nikt, że go widział... - westchnął i schował twarz w dłoni, a uszu mu opadły - Sskąd masz te zdjęcia?
-No tak najlepiej się miziać z Rogers'em dalej cię dmucha po brzuchu? Głaska, pieści, nosi, opiekuje się? W końcu dalej jesteś kotem, który go wybrał i się do niego dokleił więc wcale bym się nie dziwił jakby dalej cię niańczył -pokręcił głową na boki. -Zadałem pierwszy pytanie.
-Nie wiem, może - powiedział zażenowany iż Fury wiedział o wszystkim. Co było i jest teraz. -Skąd masz to wszystko zdjęcia i informacje?
-Możesz iść zająć się odpowiednimi rzeczami. -zamknął hologramy i uśmiechnął się lekko do siebie.
-Nie odpowiedziałeś na moje pytanie! - burknął niezbyt zadowolony z tego iż on wiedział, a nawet za wiele wiedział.
-Zostawię to dla siebie, przyrzekam. -kiwnął głową. -Idź zrobić tak jak mówiłem tylko naprawdę zróbcie porządnie robotę.
-Tak jest Dyrektorze - powiedział i pokręcił głową na boki - i mam nadzieję - dodał ciszej, ruszył w stronę windy. Drzwi windy jednak otworzyły się wcześniej zanim Stark zdążył do nich przyjść i zza nich wyszedł Steve przecierając oczy jakby dopiero wstał.
Tony popatrzył na niego przechylając głowę w bok. -Ty wiesz, że Bóg nam nawalił?
-Ty mi też.. -próbował wyglądać groźnie, ale nie ułożone włosy i co jakiś czas krótkie ziewy wcale nie wyglądały na groźne.
-Emm ja nic nie wiem? - powiedział nie pewnie i trochę się zmieszał nie wiedząc czy wygląda groźnie czy cholernie słodko.
-Uciekłeś Antoś, nieeegrzeczny..-ziewnął. -Kotek! - Jego uszy opadły tak samo jak ogon obniżył się, a sam Antoś uciekł wzrokiem w bok. -Kogo przyszedłeś odwiedzić? -zerknął mu przez ramię.
-Fury'ego - mruknął cicho - kazał ostro robić ci treningi wszystkim, a mnie Banner'owi i Peter'owi wynaleźć coś na mój reaktor.
-Mmm.. -kiwnął po chwili głową gdy zrozumiał rozkazy. -To idziemy powiedzieć reszcie. -złapał go za dłoń wciągając do windy.
-Ja najpierw sam chciałabym zobaczyć co Fury mi przesłał - rzekł stojąc w windzie.
-Na dół? -gdy drzwi się tylko zamknęły Steve przyparł Tony'ego do jednej z ścian i podniósł lekko bruneta na swoje biodra i schował twarz w jego szyi. Nawet nie zdążył odpowiedzieć gdy Steve naparł na niego swoim ciałem. Objął go nogami wokół bioder i miauknął cicho. -Czy do góry? -podniósł łebek, a później wzrok na jego buźkę.
-Na dół? - mruknął cicho.
-Dobrze niech będzie na dół. -uśmiechnął się lekko i patrzył na całą jego twarz. Tony również patrzył się na Steve'a, ale bardziej w jego oczy.
-O czym rozmawialiście jeszcze?
-Ty wiesz, że on ma zdjęcia nas jak byliśmy kiedyś razem i ostatnio... - powiedział zażenowany i zarumienił się - Zdaje mi się albo on ma podsłuchy. - Blondyn również lekko się zarumienił.
-N-nic nie wiem o co chodzi. -przysunął się do jego nosa swoim.
-Nigdy nie zapomnę jego uśmiechu i tych zdjęć oraz słów... Za dużo on wie - mruknął i patrzył się w jego oczy z delikatnym lękiem.
-Załatwię to później, obiecuje. -również patrzył w jego oczka.
-Tego chyba nie da się załatwić - szepnął i nie odrywał od niego wzroku.
-Coś tam wymyślę. -uśmiechnął się lekko.
-No dobrze - odparł i uśmiechnął się delikatnie.
-39 pięter w dół szkoda, że nie więcej. -szepnął Steve i delikatnie przygryzł wargę.
-Dlaczego szkoda, że nie więcej ? - spytał cicho.
-A tak tylko mówię. -popatrzył w bok zarumieniony.
-Tylko tak mówisz? - podniósł brew w górę.
-Tak właśnie tylko tak mówię. -powiedział cicho lecz poprawił go sobie na biodrach dociskając do niego jak tylko mógł, ale nie zerkał na niego.
Tony cicho jęknął z owego uczucia napierania na niego, a róż z policzków nie chciał zejść. Steve również przybrał ciemniejszy odcień różu i dalej na niego nie zerkał, a kiedy już postanowił popatrzeć w jego oczy nie mógł się od nich oderwać, a jego ręce same błądziły po udach bruneta. Mężczyzna zaczął cicho mruczeć i też nie potrafił oderwać wzroku od Kapitana, którego ręce błądziły po jego ciele. -Muszę się ciebie pytać czy mogę coś zrobić? -spytał szeptem przy jego ustach, ale nie odrywał od niego wzroku.
-Nie musisz się pytać - odparł czując jak jego usta są praktycznie przy jego.
Uśmiechnął się delikatnie, ale nie pocałował go. Dłonie zaczął wsuwać pod jego podkoszulkę i nie tracił kontaktu wzrokowego z Stark'iem.
Antoś za mruczał, a jego ciało delikatnie zadrżało na dotyk Steve'a, a jego ogon poruszał się zadowolony.
Gdy Rogers zaczął delikatnie podnosić jego odzienie w górę sam schylił głowę aby w kilku miejscach go zacząć muskać. Najpierw była to prawa strona miednicy tuż przy samych majtkach i spodniach zarazem. Zaś z ust Tony'ego wydobyło się ciche miauknięcie, a na ciele pojawiała się gęsia skórka. Kilka razy blondyn złożył tam musknięć wargami po czym przeszedł na jego pępek. Wyznaczał powoli taką małą suchą trasę na jego ciele. Brunet pomrukiwał od czasu do czasu, a jego serce biło szybciej. Z kolei usta Steve'a znalazły się na środkowych żebrach po lewej stronie ciała pół kota, który już prawie zapomniał jakie to uczucie gdy oni razem pieścili swoje ciała.
Przez czas wojny między sobą i toczone nie potrzebne kłótnie, obydwoje zapomnieli jakie jest to przyjemne, nawet w tak nie wygodnej pozycji w windzie. Kolejnym miejscem na kilka drobnych buziaków dla Steve'a miał być mostek klatki piersiowej Tony'ego. Który rozpływał się gdy Steve pięścił jego klatkę piersiową, a z jego gardła wydobywało się kocie mruczenie.
Uśmiechnął się pod nosem blondyn słysząc jak mruczy, nie pewnie złożył ostatniego buziaka na jego mostku i po chwili wahania ugryzł go delikatnie w sutek. Natomiast Tony nie zdążył zdusić w sobie jęku, który rozbrzmiał w windzie.
-Wybacz nie mogłem się powstrzymać -szepnął przepraszająco i zaczął muskać wokoło jego reaktora. Tak naprawdę chciał właśnie usłyszeć jego jęk i ciche sapania, ale nie przyznał się do tego. Stark nie odpowiedział tylko oddychał szybciej i sapał cichutko nie mogąc uspokoić swego szybko bijącego serca. Po chwili odsunął się od jego klatki piersiowej i zakrył go pod koszulką i spojrzał na jego twarz, przygryzł delikatnie wargę. Jego twarz była różowiutka, a usta, delikatnie przygryzał dolną wargę. Przysunął się do jego ust i miał go delikatnie musnąć gdy w końcu winda stanęła, a drzwi się otworzyły i jedynie westchnął. Tony również mruknął niezadowolony, że już dojechali na odpowiednie piętro. Steve złapał go mocno pod plecy i pośladki i wyszedł z nim do pracowni. Bardzo nie chętnie posadził go na jednym ze stolików i popatrzył w jego piwne oczy. Bez sprzeciwu wtulił się bardziej w niego aby nie upaść i gdy go posadził na stoliku rozejrzał się po bokach i jego wzrok wrócił na oczy Steve'a.
-Mogę poczekać? -spytał cicho przełykając ślinę.
-Yhym - mruknął i uśmiechnął się delikatnie. -Jarvis pokaż te pliki co przesłał Fury. - Kapitan puścił Tony'ego i poszedł usiąść w kącie czekając aż skończy wszystko to co miał załatwić. Przed Stark'iem na ekranie wyświetlił się folder od Nick'a. Tony wcisnął go, a on otworzył się ukazując kilka plików. -Dlaczego uciekłeś?
-Nie chce przeszkadzać gdy pracujesz nad czymś ważnym.
-Nie pracuje jeszcze chcę rozpoznać się w tym co Fury dał.
-No to na spokojnie sobie to przejrzyj ja do niczego Ci tam nie jestem potrzebny.
-Ale nie musisz od razu uciekać na drugą stronę warsztatu - powiedział i kontem oka patrzył na Steve'a, a drugim czytał to co wyświetlał hologram.
-Cenisz sobie przestrzeń kiedy masz coś ważnego. -mruknął i dalej siedział na swoim miejscu.
-Racja, ale to naprawdę przegięcie - rzekł i pokręcił głową na boku.
-Czemu tak uważasz?
-Steve jesteś po drugiej stronie warsztatu, aż takiej przestrzeni to ja nie potrzebuje.
-Ja tam nie wiem, jakbym miał dostać z łokcia to wolę tu siedzieć.
-Stevii, ja tylko przeglądam nie pracuje!
-Shh, czytaj sobie spokojnie.
-Umiem czytać i gadać więc nie musisz mnie uciszać. Mam podzielną uwagę.
-Ale ja może nie umiem się koncentrować i mieć podzielnej uwagi?
-A co jeszcze robisz? - spytał i podniósł brew do góry, a ogon był wysoko podniesiony.
-Myślę. -przygryzł wargę. -Obserwuje i siedzę cicho.
-Dobrze to nie będę ci przeszkadzać - powiedział i uśmiechnął się do niego, a uszy poruszyły się niespokojnie.
-To ja ci nie chce przeszkadzać. -powiedział cicho i wziął kilka kartek ze stolika obok i zaczął patrzeć na konstrukcje jego zbroi udając, że to jest ciekawsze. Nie wiedział kiedy wziął ołówek w dłoń i zaczął zmieniać kilka rzeczy.
-Mi nie przeszkadzasz -powiedział cicho i skupił się na tym co Fury mu przesłał. Lecz nie rozumiał zbytnio tego co robi w tym zdjęcie wielkiego placu, który był wielkim marzeniem jego ojca i gdzie odbywały się zjazdy Expo. Blondyn czasami zerkał na Tony'ego jak coś robi na hologramach, ale nie chciał się w to wcinać, bo nie za bardzo rozumiał. -Jarvis... Wygeneruj i przeżuć mi to na hologram - powiedział i przerzucił to na osobny stół. Wrócił do czytania paplaniny słów, którą dobrze pamiętał jak jego ojciec to kiedyś mówił.
-Tak jest sir. -SI robiło wszystko to co kazał mu jego pan. Na stole obok wygenerowały się budynki drzewa, ławki, drogi ... Tony zasępił się myśląc nad tym co może chodzić w tym wszystkim i co właśnie to miało przedstawiać, a raczej pokazywać inne znaczenie. Po chwili Rogers delikatnie objął Stark'a od tyłu w pasie i popatrzył zainteresowany przez jego ramię.
-Co to?
-To jest plac wybudowany przez ojca... W nim zawsze jest Expo- wyjaśnił.
-Ale coś ci tu nie pasuje hm? -położył głowę na jego ramieniu.
-Nie rozumiem dlaczego to tu jest! - rzekł -Ojciec zawsze powtarzał, że to nie tylko garść wynalazków, a dzieło jego życia. Nie rozumiem dlaczego zawsze mówił, że to klucz do przyszłości... - Westchnął blondyn głośno przyglądając się hologramowi.
-Nie mam pojęcia jak ci pomóc, wybacz. Nie znam się na wynalazkach za bardzo, ale znałem Twego Ojca. Równie co ty szalony na punkcie nowych wynalazków.
-Ojciec był lepszy w takich rzeczach ode mnie - powiedział i obrócił hologram pionowo.
-Ty też jesteś w tym dobry Tony. -odwrócił go przodem do siebie i przyłożył dłoń do jego policzka delikatnie głaskając.
-Nie aż tak jak on - westchnął i przymrużył oczy, wtulając się w jego dłoń.
-Każdy na swój sposób jest w czymś dobry i właśnie ty jesteś w tych wszystkich dzikich gadżetach i w ogóle jak swój ojciec, i nawet nie mów, że nie!
-Nie jestem wystarczająco dobry. Gdybym był to bym już rozumiał z tego wszystko, a kompletnie nic nie rozumiem.
-Ale każdy geniusz ma swoje te te takie no. Wrh nie ważne, po prostu wiem, że po pewnym czasie rozgryziesz o co chodzi. Wierzę w ciebie!
-Tylko, że właśnie tu nie ma czasu Steve -powiedział i westchnął - może jak nad tym posiedzę to mi pomoże to rozgryźć... Gdzieś widziałem tu tą makietę.
-I będziesz tracił czas na siedzeniu, to jest teraz naprawdę ważne?
-Muszę to rozgryźć Steve. Co jeśli to jest właśnie klucz do mojego problemu? Dostałem ten folder nie bez powodu!
-Dostałeś? Od kogo?
-Od Fury'ego - westchnął.
-Eghh, w takim razie nie będę ci przeszkadzał. -odwrócił go w stronę hologramu, a sam popatrzył w bok. -Coś mam im przekazać czy tylko żebym im dał ostry trening?
-Mówił o treningu tylko i abyśmy lepiej pilnowali naszego dzieciaka - powiedział.
-Naszego? -uniósł brew i przyłożył usta do jego karku. -Nie chce swatek i jeszcze dzieciak jest w to w mieszany. -prychnął cichym śmiechem.
-Tak niestety - mruknął - Peter'a dali nam jako dziecko - zachichotał cicho - oni wszyscy mają nie tak w głowach.
-I to bardzo nie po kolei. Nie rozumiem co chcą tym udowodnić. -wzruszył ramionami całując jego kark.
-Też nie mam pojęcia - mruknął i przechylił głowę trochę na bok.
-Rozumiem, że niektóre rzeczy są nie na miejscu, ale sami wtryniają się wtedy co nie trzeba.
-Sami też nie są najlepsi... Widziałeś, aby Thor wychodził na balkon? Przecież miał być w śpiączce!
-Widziałem twoje kocie uszy i upartą twarzyczkę w moich objęciach, więc go nie widziałem, ale chyba to dobrze, że wstał i czuł się na siłach aby wrócić do domu. -mruknął mu cicho w kark.
-Ale to strasznie dziwne. Martwię się o niego, bo mógł gdzieś się wybrać dalej... A co jeśli Hydra go dopadła? - zaczął stresować się o kompana aż potarł ręką tors gdzie jest reaktor.
-On by sobie nie poradził? Tony nasz Bóg Piorunków by sobie z tymi matołkami nie pomógł? -zaśmiał się cicho i położył dłoń na jego dłoni, która znajdowała się na reaktorze. -Będzie dobrze..
-Sam widziałeś co było w jego pokoju - zatrząsł się - to naprawdę nie przyjemna choroba i nikomu jej nie życzę i potrafi zniszczyć bardziej człowieka niż reaktor.
-Skoro wstał, musi być po wszystkim. -oznajmił spokojnie. -Ja również nikomu tego nie życzę sam nie chciałbym być w takiej sytuacji. -westchnął i masował jego dłoń na niebieskiej poświacie zza koszulki.
-I tak się będę martwić, tak samo jak o wszystkich - westchnął i przymknął oczy.
-Tony twoje zdrowie też jest ważne.. -mruknął szeptem wtulając się w niego. -Masz zająć się reaktorem, pomogę ci jeśli chcesz. Dobra nie umiem się tym zajmować, ale chce pomóc.
-Moje zdrowie jest mniej ważne niż wszystko inne i tak najpierw mam zająć się systemami obronnymi potem sobą. - na jego słowa Steve zacisnął usta w wąską linie wziął kilka głębszych wdechów, ale jednak warknął pod nosem.
-Twoje zdrowie też jest ważne! A nawet nad ważne! I nie gadaj głupot!
-Spokojnie Steve - pogłaskał jego dłoń - nie gadam głupot po prostu tak sądzę i tyle.
-Jak mam być spokojny kiedy mówisz o tak okropnych rzeczach! Nie chce cię stracić.. -ostatnie zdanie ledwo słyszał nie przeszło mu przez gardło.
-Nie będę już - wtulił się w niego plecami - po prostu muszę zrobić to co najpierw mi kazano.
-To na pewno nie jest to co najpierw masz zrobić. -westchnął ciężko.
-Może, ale wolę zająć się wszystkich bezpieczeństwem puki mam czas i nie zatracę się w tym czymś.
-No dobrze niech będzie, więc nie będę przeszkadzał, zrób tak żeby starczyło ci czasu na reaktor.
-Postaram się tak zrobić Steve - powiedział.
-Dziękuję Tony. -przytulił go lekko.
-Nie masz za co - stwierdził.
-Mam, ufam Ci że tak zrobisz. -musnął jego szyję.
-Yhym - mruknął cicho i za mruczał.
Uśmiechnął się lekko chociaż bardzo się o niego martwił. -Nie masz się o co martwić Steve.
-Będę i mi nie mów nie. W sensie nie mów mi żebym się nie martwił, bo będę. -mruknął cicho.
-Nie lubię gdy martwisz się bezpodstawnie - mruknął - dam radę naprawdę.
-Trudno wolę się o ciebie martwić niż o siebie. Potrzeba ci coś będzie?
-Jak na razie nie - powiedział - jak coś to przyjdę do góry.
-No dobrze. -westchnął cicho i pogłaskał go raz jeszcze po dłoni na reaktorze i puścił go. Tony za mruczał, a jego ogon poruszył się na boki. -Ale masz przyjść dobrze? -zerknął na niego.
-Postaram się przyjść na kolacje - rzekł.
-Dobrze, niech będzie. -kiwnął głową ze zrozumieniem.
-Tylko daj wycisk Natashy i Clint'owi może odechce im się tworzenia teorii spiskowych!
-A dokończymy później przerwany nasz.. -tknął swoje usta.
-Możemy dokończyć - uśmiechnął się do niego. Kiwnął głową z uśmiechem i ulgą i poszedł do stronę windy już ze smutkiem. -Jarvis pokaż co mamy na wyposażeniu i co można naprawić odnośnie obrony wieży! - Przed Tony'm ukazały się hologramy wieży i procenty wynoszone w obronie.
Stark zaczął się zastanawiać nad wszystkim i poszczególne obrony wyciągał i zastanawiał się czy da się je ulepszyć. Gdy sylwetka Steve'a zniknęła w windzie i pojechał nią do piętra mieszkalnego. Praca Stark'a zapowiadała się na kilka długich i męczących godzin. Na górze na piętrze mieszkalnym było nawet spokojnie, Bucky i James w jadalni kłócili się. Podczas gdy Banner, Clint i Pete dalej grali w planszówki, a Romanoff siedziała na blacie w kuchni i śmiała się z dwóch James'ów.
Którzy zawzięcie chcieli wygrać ze sobą i mięli gdzieś to, że kłócą się o byle gówno.
-Niby ty jesteś Avengersem?! Jesteś tanią podróbką tego twojego Stark'a!
-Jestem Avengerem w porównaniu do ciebie! Ty jesteś nikim! Samym zdrajcą, weź się idź pierdol! Sam jesteś podróbką, wyglądasz jak niedojebana baba zmolestowana i z tłustymi włosami! -prychnął Rhodes.
-Ja? Przynajmniej jestem biały! A nie to co ty! Nie jestem zdrajcą! Sam jesteś zdrajcą! A ty wyglądasz jak jakaś fretka bez futra!
-Biały jak dupa! Rasistą jesteś?! To wypieprzaj z wieży nikt cię tu nie chce!
-Rogers tu rządzi nie ty więc najwyżej możesz pocałować mnie w dupę! -warknął.
-Rogers?! Chyba śnisz -zaśmiał się gorzko. -To Stark tu rządzi to jego wieża, a Rogers może się wypchać i stąd spadać tak jak ty! Do tego zasranego Brooklynu! -prychnął.
-No i co, że to wieża tego głupka! Ale to Kapitan Ameryka jest tym co prowadzi ten zespół, a nie to co ten twój Stark!!!
-Myślisz, że cały twój Kapitan zasrany Ameryka prowadził, by wszystkich gdyby Ironman nie musiał zajmować się ważniejszymi sprawami?! To on jest mózgiem każdej wygranej wojny!
-Mózgiem?! On nie ma mózgu! Imbecyl nie potrafi się nawet sobą zająć bez pomocy! - prychnął Bucky -On zawsze zostanie tylko twórcą broni!
-Gówno prawda to ty nie masz mózgu, jebany chuj pracowałeś dla tych szumowin! Jesteś jednym z Hydry! Szpiegiem tych chujów przez których mamy teraz problemy! Powiedz, że Rogers też był jednym z nich co? Tak właściwie nikt nie wie czy wy dwaj nie jesteście szpiegami!
-Ciebie do reszty pojebało już! Nie jestem niczyim szpiegiem! To raczej miałbym duże, ale do ciebie i twojego szwadronu, którym pseudo dowodzisz!
-To ciebie pojebało! Nigdy bym się z nimi nie sprzymierzał, ale ty! Ty byłeś jednym z nich więc kto cię kurwa wie!
-Nie jestem powiązany z Hydrą! Nigdy więcej! Nie wiesz jak tam jest, więc się nabijasz, a sam byś godziny tam nie wytrzymał!
-No i bym nie wytrzymał! Sam zacząłeś pieprzony temat wyzywania Rogers'a i Stark'a! Co cię w ogóle to obchodzi kto jest lepszy! Zakończmy to, bo bez sensu jest kłócić się o takie gówno. -stwierdził z warknięciem Rhodes.
-Bo Steve przynajmniej jest dobry, a nie alkoholik pewnie ćpun i gówniarz! - rzekł -Jak chcesz to mogę przestać się o takie gówno!
-Dobry, jebany. -prychnął. -Ciągle tylko jak się wyrażasz, on jest tylko szanowany pedancik jebany, poza tym Tony nie jest alkoholikiem! Ani żadnym ćpunem! To ty nim jesteś i zabieraj sobie swojego Steve'a jak chcesz!
-Ja nic nie biorę nie to co twój Stark! Nie wiem jak ktoś taki zachowuje się jak gówno! Popierasz imbecyla, który nie potrafi nawet spać bez koszmarów!
-To nie jest kurwa jego wina że ma koszmary! Twój Kapitan to gówno, nie potrafi normalnie do nikogo zagadać tylko będzie jedynie wygłaszał głupią przemowę o wojnie. Jest starym dziadkiem i ty również, wracajcie do swoich czasów!
-A ty zachowujesz się jak gówniarz, którego nie da się ogarnąć! Koszmary nie ma się co chwile! Ja przeżyłem piekło, a jednak nie mam koszmarów jak ten bachor!
-Tony nie jest bachorem! Ty gówno przeżyłeś nie piekło! On umiera, a ty go tak bezczelnie wyzywasz! Spierdalaj stąd! Ty nic nie wiesz! -warknął na niego i wstał z krzesła.
-Pfff co mnie obchodzi to, że umiera? Gdyby był mądrzejszy to, by normalnie żył! Jednak sam się zabija specjalnie!
-No nie wytrzymam. -przyłożył mu w twarz tak, że przewrócił się na ziemię razem ze stołkiem. -Zamknij tę jebaną jadaczkę Stark taki nie jest!
3759 słów
Co wyjdzie z tej kłótni?
Czy Tony zrozumie znaczenie?
Co zrobi Steve?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro