O Bogowie....
Natomiast Rhodnes wszedł do pracowni Tony'ego przez wyważone drzwi. Barnes jednak zamiast tak jak mówił na dziewczynki poszedł na poziom treningowy. Gdy oni się rozdzielili to nic zbytnio się nie działo wieży w więcej. Każdy spokojnie siedział z resztą i wewnętrznie ubolewał nad stratą przywódcy. Albo robili sobie drzemkę albo rozmawiali na spokojne tematy w salonie i resztą się nie przejmowali choć naprawdę bardzo im brakowało Kapitana Rogersa. Na Asgardzie jednak dwa klejuchy nadal leżały na łóżku Thora i wysłuchiwali reprymendy od Wszechmatki. Specjalnie Thor zakazywał Lokiemu podnosić spodni z kolan na dupę i miział go dłońmi po udach. Natomiast Loki był cholernie zażenowany powstałą sytuacją gdyż jego starszy brat, przyszywany brat nie pozwalał mu na obronę własnej dumy.
-Ja rozumiem wszystko naprawdę, ja was chronię, ale ile będę? Jak się Ojciec dowie jakie rzeczy robicie to was wy zabija! Nie zostawię was samych, będę miała na was dwa razy bardziej czujne oko, zachowujecie się ordynarnie!
-Ale Matkoo. -zaczął Thor i spotkał się z jej piorunującym spojrzeniem gorszym od jego piorunków.
-To wina Thora - mruknął zażenowany Loki, który nawet nie patrzył się na żadnego członka z rodziny..
-Teraz nagle moja wina?! -ścisnął lekko jego uda i wytworzył napięcie elektryczne i popieścił jego ciało.
-Halo bez kłótni! -mruknęła kobieta.
Przez co ciało Loki'ego przeszły dreszcze.
-Mógłbyś nie używać mnie swej elektryczności?
-Proszę mi wypuścić Loki'ego. Obydwoje dostajecie szlaban. -kobieta aż wstała. Thor jednak dalej piorunkował ciało brata i małym uśmiechem.
-Na co szlaban? - spytał czarno włosy.
-Jeszcze na co się pytasz dziecko? Na spotykanie się z bratem, już proszę mi się ubrać i do swojej komnaty! - zarządziła kobieta.
-Kiedy on idzie dzisiaj ze mną spać, a później musimy lecieć do Midgardu pomóc Avengersom pokonać Hydrę i on też musi być, musi nam pomóc.
-Nawet gdybym chciał się ubrać to coś kopie mnie prądem niczym paralizator - prychnął.
-To coś.. -szepnął blondyn. -Fajnie dzięki bracie, że nazywasz mnie tym czymś spoko, wcale mnie to nie uraziło. -ubrał mu spodnie. -Możesz iść przecież cię nie trzymam, to coś. Też mi wyzwisko. -lekko odsunął się od Psotnika i położył się plecami do nich. -Taa możecie iść mam karę, nie ucieknę, nie mam po co jestem tylko tym czymś co kopie jak paralizator.
-Ej Thor no przecież to nie jest najgorsze określenie ciebie! - rzekł - Nie obrażaj się bracie. Żartowałem tak troszkę.
-Nie jest najgorsze, a jakie jest najgorsze? Jestem ciekawy. Powiedz, podziel się pomysłami.
-Eeeee ja nic nie mówiłem..
-Mówiłeś, chce usłyszeć jak można mnie gorzej nazwać. Bo czekam. -podniósł się do siadu.
-To ja chyba już pójdę z maaatką - odparł i wstał.
-Uciekaj najlepsze co zrobisz. -położył się i założył na głowę poduszkę.
-Jak na razie to moja magia musi wrócić do normy.
-Samym siedzeniem ona ci nie wróci, tak samo głodowaniem tego też nie zrobisz, ale co ja się znam. Przepraszam, możecie już iść.
-Nie obrażaj się bracie - westchnął.
-Nie obrażam. Dostałem karę to trzeba ją jakoś odpukotować. -wzruszył ramionami. Wszechmatka już nawet w myślach modły odprawiła do Bogów i wyszła z pokoju z ich trzaśnięciem.
-Matka się wkurzyła - odparł i westchnął ciężko gdyż wiedział, że będzie ciężko.
-Bo miałem ci nie robić krzywdy, nie dotykać jak dotykam, bo jesteś moim bratem, co z tego że nie z krwi i kości, ale nadal jesteś bratem i mam cię tak traktować, a nie wymyślać nie wiadomo co.
-Dobrze wiesz, że owy związek nie jest i raczej nie będzie uznany przez Odyna.
-Przez Odyna i przez nikogo innego. Król ma mieć żonę, a nie oglądać się za bratem, oraz płcią tą samą. - burknął.
-Ta... Niestety taka rola króla bracie.
-Kiedy ja, nie chce żadnej żony tylko ciebie! -popatrzył na niego. -Móc patrzeć w twoje śliczne szmaragdowe perełki, dotykać bladej aksamitnej skóry, smakować ciepłych blado różowych słodkich usteczek, mieć cię blisko i nikomu nie oddawać.
-Ale nie jest to takie proste jak myślisz bracie - odparł - nie zawsze dostaje się to co chce.
-Nie jest w ogóle proste. No i po co ja żem z tych zaświatów wrócił. -westchnął.
-I masz mi tam nie wracać nie chce abyś tam wracał - powiedział markotnie, a jego uśmiech zastąpiła podkówka.
-Ciekawie było. Na pewno kiedyś to powtórzę, po co męczyć wszystkich swoją obecnością, jak można zdechnąć i po kilku dniach wszyscy zapomną że się istniało.. - Loki z markotniał do końca i patrzył się w ziemię. Chciał wybić ten pomysł bratu, ale wiedział że nie będzie w stanie. -No i po co się martwić takim czymś jak ja? Na króla się nie nadaje to po pierwsze więc marny ze mnie przykład. -znalazł się w trymiga przy nim i wziął go na pannę młodą.
-Będę się martwić - wymamrotał.
-Po drugie chyba jestem za tą samą płcią, bo kobiety mnie nie kręcą. -wyszedł ze swojego pokoju i skręcił w drzwi zaraz obok swoich do pokoju brata.
-Rozumiem? - mruknął cicho.
-Po trzecie, nic ze mnie pożytecznego nie ma. Masz rację jestem głupi, moja jest wina, jestem tylko tym czymś. - położył go na łóżku i zawinął go w ciepłą pościel.
-Nie jesteś tym czymś bracie po prostu powiedziałem tak przez przypadek.
-Przez przypadek, nigdy nic się nie zdarza. -cmoknął go w czółko i pogłaskał po głowie.
-Yhym - mruknął.
-Musisz się wyspać aby nabrać sił. Dobrej nocy idę skoczyć z klifu tam za oknem co masz. -powiedział poważnie i kierował się w stronę wyjścia.
-Thooor! Nie rób tego no! - powiedział smutny, a w jego oczach pojawiły się zalątki łez.
-Nie zrobię może. -mruknął pod nosem i wyszedł z pokoju brata.
-Spróbuj coś takiego zrobić, a obrażę się na ciebie na wieczność ! - krzyknął i schował twarz w poduszkach.
-Obrażenie się na wieczność to prawie jak kocham cię przez całą wieczność, a wieczność to bardzo długo. -zaśmiał się cicho i zamknął brata w pokoju i sam poszedł do siebie. Loki tylko coś wymamrotał nim Bóg wyszedł z jego pokoju pozwalając mu na odpoczynek. Jednak Thor gdy wszedł do swojego pokoju ułożył się w miarę wygodnie na łóżku, nawet nie dał rady zasnąć, brakowało mu kogoś przy sobie.
Podczas gdy Loki potrafił usnąć sam. Ponieważ przez wiele lat sam musiał spać i pilnować swych pleców gdy popełnił błędy, które kosztowały go bardzo wiele. Thor pewno sam by też usnął, ale ostatnimi czasami spał wtulony w braciszka ogrzewał go swoimi ramionami mógł go poczuć, a teraz leżał za ścianą osobno od niego.
Jednakże matka nie byłaby zadowolona z tego, że nie posłuchali się jej szlabanu i nadal do siebie się miziają. Ona tolerowała to, że młodzi chcą być razem, ale bała się że Odyn w końcu ich przyłapie kiedy ona nie będzie mogła ich ochronić przed nim, nie chciała tracić swoich pociech. Bo nie było godne to dla następców tronu aby być ze sobą. Natomiast Odyn był przeciwny takim związkom. Był XXI wiek, a oni żyli jakimiś starodawnymi obyczajami. Jednak to nie byli zwykli ludzie, a Bogowie więc co im się tu dziwić. W końcu to ich obyczaj aby żyć zgodnie z prawem Odyna, a że na ziemi było tak, a nie inaczej nie powinno ich to obowiązywać. Oni byli tym młodym pokoleniem, walczyli za swoje co prawda, ale i tak głupoty w głowie im siedziały bardziej. Mogli podróżować i zwiedzać Krainy jednakże ich miejsce było w Asgardzie. To tu był ich prawdziwy dom, nie gdzieś w Midgardzie czy Jotunheim tu w Asgardzie i panujące w nim zasady nie ulegną zmianą nawet jeśli bracia naprawdę się kochają. Czasami nawet miłość trzeba poświęcić dla lepszego jutra reszty ludzi. I jeśli cały świat byłby przeciw Gromowładny nie zrezygnuje nigdy ze swojego Psotnika, nawet jeśli musiałby być na chama z kimś innym.
Natomiast Loki niezbyt szukał sobie partnerki skoro miał mieć swego brata, chociaż bardzo chciał odwzajemnić jego uczucia to nie był jeszcze wstanie. Odynson jednak nie narzekał, że jego brat nie odwzajemnia jego uczuć, nie każdy chciałby odwzajemnić coś takiego nagłego. Bo w sumie to było nagłe i takie niespodziewane ze strony Thora.
Gdyby te wcześniejsze kwiaty nie pokazały się on sam, by się nie przyznał Loki'emu, że ciągnie go bardziej do niego, niż tylko braterska miłość. Natomiast Loki nie wiedział by, że jego brat go kocha bardziej niż kogoś innego. Bo nie potrzeba było tego pokazywać skoro każdy był zapatrzony w kogoś innego. Chociaż Bóg kłamstwa nie rozglądał się nigdy za kobietami. To i tak pewnie któregoś pięknego dnia musiałby wyjść za mąż za kobietę. Jeśli zostałby królem, a to by było nie możliwe gdyż pierwszy do tronu jest jego brat. Dlatego blondyn chciał z niego zrobić swoją żonę i aby razem panowali w Asgardzie, wiedział że Loki się zmienił na lepsze dlatego chciał mu dać też dojść do władzy aby razem mogli ogarnąć królestwo, nie tylko to jedno. Jednak Odyn raczej, by tego nie poparł jak matka dla której ważne było aby jej dzieci były szczęśliwe. Odynson poprzysiągł sobie, że przekona jakoś Ojca do tego żeby Loki był u jego boku, nie jako brat, tylko jako drugi Król, a zarazem żeby nikt nie miał prawa ich rozdzielać. Co będzie bardzo trudne jednakże najpierw musieli skupić się na powrocie do Midgardu. Najpierw priorytetem miała być pomoc przyjaciołom, a dopiero później zająć się sprawami związanymi z Królestwem. Najważniejsze było bezpieczeństwo ziemi. Muszą jakoś wytrzymać żeby później było dobrze, Thor próbował zasnąć spokojnie, ale tylko wiercił się z boku na bok. Gdy Loki na spokojnie spał, a jego organizm odpoczywał.
Bóg piorunów wyszedł po cichu ze swojego pokoju i niezauważony wszedł do pokoju brata. Smacznie spał aż szkoda było mu przeszkadzać, ale wsunął się od tyłu do niego na łóżku i objął go wtulając twarz w jego ramię. Był delikatny i ostrożny aby go nie obudzić. Jednakże Loki czuł go iż wszedł do jego pokoju i do łoża. Nie był głupi ani nieważny dobrze pamiętał kto co robił.
-Przepraszam, nie mogę zasnąć, będę cicho. -szepnął w tulając się w Loki'ego łaskocząc go lekko wargami po nagich ramionach.
-Śpij nie gadaj - mruknął Loki - jak matka nas przyłapie będzie źle...
-Trudno, gorzej byłoby z Ojcem. -zaczął całować jego ramię i masować klatkę piersiową swoją chłodną dłonią.
-Więc się w końcu przymknij i daj spać - powiedział.
-Dobranoc. -obrócił go w swoją stronę i musnął jego czółko, wsadził nogę pomiędzy jego i przyciągnął go blisko siebie. Na co Bóg przewrócił oczami, ale wtulił się w mężczyznę i przymknąć powieki. W końcu Thor wtulając się dobrze w braciszka przymykał powieki i czuł, że ramiona Morfeusza same przychodzą. Jednakże było to bardziej ryzykowne gdy na przykład Odyn, by przybył bo nie mieliby jak się wytłumaczyć. Tak czy siak Thor broniłby swojego młodszego braciszka przed karą jakoby zarządził WszechOjciec. Skoro mowa o Królu właśnie przechadzał się po korytarzach pałacu. Sprawdzał czy wszystko jest na swoim miejscu i czy wszystko jest tak jak powinno być.
Biła od niego siła mimo iż był już podeszłym wieku, ale nie był aż takim starym władcom jak się komuś wydawało, całkiem nieźle sobie radził we władzy. Chociaż był srogim władcą to starał się podejmować odpowiedniej i rozsądne decyzje. Wiadome było, że był wspaniałym władcą, ale jeśli chodziło o jego synów nie był już taki łaskawy. Chciał dobrze ich wychodząc bez względu na to, że coś robi wobec nich źle. Oni jednak woleli być ze sobą mimo zakazów Odyna. Chociaż nie powinni to jednak robili to co chcieli. Niby jeszcze do tej pory nie zostali przyłapani u WszechOjca na miziankach czy czymś innym, bo przytulać to przytulali się od zawsze. Więc wielkiego przypału nie było by gdyby ich teraz przyłapał.
Przecież tylko spali w siebie wtuleni nic nie porządanego nie robili chyba, że Thor pod kocem nie właściwie przytulał Loki'ego, ale to tam błahostka bo tego nie było widać.
W Asgardzie pogoda była ładna i noc dość spokojna. Można, by rzec że nic złego już nie powinno się dziać oprócz drażnienia wzajemnie się księci Asgardu. Pokój trwał między wszystkim krainami tylko na Midgardzie panowały wojny. Które raz, a porządnie musimy się zakończyć, ale jak na razie to tylko tracili, a naprawdę przydałaby im się pomoc od Bogów. Który z pewnością przybędą na odsiecz, ale na razie potrzebują czasu. Czasu i sił, z którymi przybędą na pomoc przyjaciołom. Jednak na razie nic nikt nie przyspieszy czasu. Nikt też darmowo nie rozdaje sił magii ani życia, a Loki musiał nabrać sił, a jego magia musiała wrócić do pełni siły.
Thor chciał właśnie pomóc bratu aby wrócił pełni sił i jego magia była naładowana w pełni, a nie chciał aby się męczył, chciał też aby pomógł jego przyjaciołom bo w sumie to też był mocny priorytet teraz. Gdyż potrzebowali go i to nie na niby tylko bardzo. Teraz każda para rąk i bohater zawsze się przyda. Ale nikt słaby raczej nie pomógłby dlatego wszyscy bez wyjątku musieli nabrać sił. Bogom noc skończyła się bardzo szybko gdyż Bóg kłamstw obudził się jako pierwszy z nie miłego snu z pewny złoczyńcom, który dał mu potężną nauczę iż zawiódł. Odynson też się przebudził, ale nie wypuścił z ramion brata tylko muskał go wargami czując jak jego małe serduszko mocno bije po nie miłym śnie.
-Nie teraz thor - wyszeptał chcąc odpocząć od złego snu.
-Co nie teraz? Co ci się śniło? -szepnął i uchylił ciężkie powieki.
-Nic - odparł szybko.
-Mów, bo ci nie wierze że nic. -burknął starszy brat. -Serducho ci tak napieprza i ty mówisz, że to było nic, całe mięśnie spięte. Kogo chcesz kłamać mnie?
-Nie? - od mruknął.
-Ugh. Looki. -wciągnął go na siebie i położył ręce na jego plecach dociskając lekko do swojego ciała. - Albo mi powiesz, albo zaraz będziesz leżał nagi na mnie. Jestem jeszcze przy drzemały, ale chce wiedzieć noo.
-A ja nie chce mówić o tym i tyle - odparł.
-Okej, co pierwsze może bluzkę żeby od razu nie było, że zaczynamy od spodni. -ściągnął jego górne odzienie.
-Thor jeśli myślisz, że jeśli mnie rozbierzesz i ci powiem to myślisz się. Nie mam zamiaru mówić co mi się śniło.
-Mylę się? -wsadził ręce po chwili w jego spodnie. -To ja będę czekał aż mi powiesz i aż zabraknie ci ciuchów to posunę się do innych rzeczy.
-Thor błagam przestań nie mam zamiaru ci o tyym mówić.
-O tyyym? Czyli czym? -wsunął dłonie pod brzuch Loki'ego i rozpiął jego spodnie z ściągając je do jego kolan. -Nie będzie ci zaraz miło jak będziesz bez ubrań.
-Thor nie powiem ci - warknął.
-Masz powiedzieć Loki. -podwinął swoją pod koszulkę do góry i jedną dłoń położył na jego pośladku, a drugą zaczął błądzić po jego żebrach.
-Nie - pokiwał głową na boki.
-Loooki, nie chcesz bratu powiedzieć? -szepnął do jego ucha, które zaraz potem lekko przygryzł.
-N-nie powiem.
-Nie powiesz? -fuknął lekko zirytowany i przewrócił bruneta tak, że plecami stykał się z jego klatką piersiową i Thor mógł na spokojnie ściągnąć do końca spodnie brata.
-Thor przestań - powiedział - matka będzie zła jak nas tak zobaczy.
-Spoko zobaczy nas całych nagich, jak dalej nie będziesz chciał mi wytłumaczyć co cię tak nagle obudziło i o czym dokładnie był ten koszmar. - Loki zaczął myśleć jak uwolnić się z tego aby nie musieć mówić. Chyba był już w stanie użyć swej magii w końcu kilka dni minęło odkąd wrócił do ludzkiej postaci.
Blondyn zauważył, że brat coś zaczął kombinować i poraził go lekko prądem i jeszcze bardziej go trzymał w swoich objęciach. -Co tam znowu kombinujesz, powiedz i miej z głowy.
-Nie powiem Thor to nie jest temat na który chciałbym rozmawiać.
-Jak powiesz, to nie będzie cię to męczyło, mi to pomaga zawsze, jak ci mówię co mnie boli i szczyka, więc masz powiedzieć i ty. -burknął mu do ucha i nie wiadomo jak i nie wiadomo kiedy obydwoje siedzieli w samej bieliźnie. Niestety Loki nie miał zamiaru w ogóle mówić o swych problemach bądź tym co go dręczyło. Bez słów skoncentrował się nad magią którą była w nim i starał się ją przywołać. -Lokiii, przestań się wygłupiać i po prostu powiedz, co ci tak szkodzi? - próbował go zdekoncentrować i co jakiś czas raził go małą ilością prądu po brzuchu.
Pokiwał jednak głową na boki, a po chwili pojawiła się mgła w której znikał. -Ani mi się waż znikać, chcesz tak bardzo tego? Chcesz?
Jednak brat go nie słuchał tylko pojawił się po drugiej stronie pokoju całkowicie ubrany. Kiedy Loki pojawił się po drugiej stronie pokoju cały ubrany jego starszy brat w połowie ubrany bo tylko spodnie miał na miejscu, ścielił jego łoże i z koszulką zwiniętą na ramieniu szedł w stronę wyjścia bez słowa. Loki siedząc na fotelu nic również nie mówił gdyż nie czuł potrzeby, by zatrzymywać brata w pokoju.
-Mogłeś od razu powiedzieć żebym się gonił i żebym przestał być taki głupi i nie wypytywał ani nie robił ci krzywdy. -Thor zniknął za drzwiami.
-Mówiłem, że nie chce - mruknął.
Bóg piorunków westchnął bardzo ciężko poszedł do siebie przebrać się trochę w swoje ciuchy, a później nie zauważonym przez nikogo chciał wymknąć się z Królestwa. Loki natomiast skupił się na swojej mocy, która była już dość silna jednak nie wystarczająco dla Boga. Przyszłego następcę tronu Asgardu lekko zabolało to jednak, że jego brat nie dość, że nie chciał mu wytłumaczyć co go dręczy to potraktował go z lekka lekceważąco, ale co zwykły Bożek może zrobić w stosunku do potężnego Maga i zarazem Lodowego Olbrzyma. No nic. Niestety dla Loki'ego niektóre rzeczy nadal były nowe i nadal uczył się być dobrym chociaż wiedział dobrze co można, a czego nie. Jednak lubił robić to co nie wolno i to co złe.
Zawsze złego będzie ciągnąć do złych rzeczy i Thor musiał się z tym liczyć, że od tak jego brat nie zmieni się na najlepsze jakby on chciał. Chociaż starał się jednak czasem i to nie wystarcza.. Nie chciał aby Odyn stracił Loki'ego o głowę, bo wiedział że nawet gdyby go bronił nic by to nie dało przed gniewem WszechOjca.
Dlatego też sam Loki nie chciał nic zbytnio robić. Po prostu pilnował siebie sam aby nie zrobić czegoś głupiego. Odynson przywitał się z matką i udał się do stajni po konia aby przejechać się na przejażdżkę i uciec od jej pytań. Podczas gdy Bóg psot i kłamstw na dywanie w swym pokoju medytował starając się naprawić uszczerbek magii, który powstał od kilku rzeczy. Każdy poszedł w swoją stronę i nie odzywali się do siebie. Blondyn nawet miał swojego rodzaju uraz do siebie. Czarnowłosy nie chciał zranić brata, ale nie potrafił mówić o tym co się wydarzyło kiedyś. Nie mógł w ogóle i nie chciał próbować nawet.
Na Loki'ego nie miał się co skarżyć nie obwiniał go, on go wolał chronić, był starszym bratem chciał dla młodszego jak najlepiej, nie wytykał mu najcięższych wad tylko wytykał mu zazwyczaj to czemu nie powstrzymał przed czymś Thora. Chociaż Psotnik umiał się sprzeciwić to na brata nie potrafił nawet. Może winą było to iż chorował na hanahaki i nie chciał aby znowu na to zachorował, ale z pewnością znów by nie chciał się przyznawać do takich poniżających rzeczy.
Nie każdy musiał wiedzieć co go trapi. Jednak nie powinni mieć przed sobą tajemnic, które niestety mają. Lecz nie każdy też chciał się przyznawać do tego co go trapi.
Tak też było z braćmi. Najgorsza była właśnie tajemniczość pomiędzy braćmi kiedy nie chcieli powiedzieć sobie tajemnic, kiedy nie chcieli podzielić się jakimiś trapiącymi informacjami. Chociaż niektóre z tych informacji były zbyt za mocne aby od tak to powiedzieć. Dlatego też jak coś było nie tak woleli dusić to w sumie aż pewnego dnia ich tajemnice same nie wypełzną na światło dzienne albo sami się nie przyznają. Jednak na pewno w najbliższym czasie nikt nic nie powie na ten temat. Pewnego dnia tak czy siak będą musieli się przyznać do tajemnic, które trzymają za zębami. Jednak każdy miał czas na wszystko. Loki nie mogąc usiedzieć w miejscu postanowił przejść się po pałacu. Nie było w wielkim budynku aż takiego ruchu, nikt się nigdzie nie spieszył więc nie było głośno. Co czarnowłosego zadowalało gdyż mógł na spokojnie przemyśleć kilka spraw.
-Witaj Synu. -przywitała się z Lokim WszechMatka z ciepłym pogodnym uśmiechem mając w dłoniach świeży narwany bukiet kwiatów z ogrodu.
-Witaj Matko - przywitał się z nią i uśmiechnął się delikatnie.
-Co cię sprowadza samego w te rejony zamku? -spojrzała na niego z uniesioną brwią.
-Tak sobie przechadzam się po pałacu.
-Tak sobie się przechadzasz, to dobrze jak się czujesz? -szła obok niego.
-Nawet dobrze. Magia powoli wraca. - odparł.
-To super, w końcu za niedługo będziesz pełni sił. -uśmiech nie schodził jej z twarzy.
-Też tak czuję - kiwnął głową i odwzajemnił jej uśmiech.
-I co będziesz sobie tak chodził tylko po pałacu, a może byśmy razem pouczyli się nowych run? Znalazłam ostatnio w bibloteczce ciekawe stare runy magiczne na przywołanie sobowtóra danej osoby z niczego.
-Czyjegoś sobowtóra? - spytał, a po chwili obok niego pojawił się jego sobowtór - A to nie to samo?
-Nie, to jest podobna nauka, ale jednak inna, tworzysz swojego sobowtóra ale on jest jak żywy człowiek, no i tu jest problem odczuwa się wszystko co złego mu się stanie, ale jest takim twoim bratem bliźniakiem, który nie znika od tak.- Loki przepędził sobowtóra.
-A czy to nie jest zbyt niebezpieczne techniki magi?
-Troszeczkę, może masz rację. Dawno się po prostu nie wciągłam w magię i nie uczyłam nowych run, a zawsze razem przesiadywaliśmy no i już łapie się za zakazane księgi.
-Właśnie coś czułem. Jeśli owy klon by został zabity to i orginalny człowiek umarłby? Z chęcią po uczę się z tobą matko.
-Nie tylko człowiek, który stworzył tego klona ciężko utraciłby na zdrowiu.
-Coś za coś - mruknął - no tak nigdy nic za darmo nie jest. Zawsze trzeba zapłacić jakaś cenę.
-Dobra to był zły pomysł, nie przemyślałam tego wcześniej.
-Dlaczego zły pomysł?
-No, bo tworzysz klona on umiera, a ty tracisz na zdrowiu. Z drugiej strony jak potrzebujesz dodatkowych rąk do pomocy to lepiej takiego żywego klona.
-Podstawowy klon może i jest iluzją, ale również dobrze się sprawuje.
-Ale jest tylko podstawowym klonem bez zaawansowania.
-Można nadać mu wszystko co się chce. Może mówić ruszać się to co tylko chce.
-No niby tak ale tamto ciekawsze się wydaje.
-W sumie racja - pokiwał głową.
-Ale możemy też po próbować innych rzeczy jeśli ci pasuje.
-Magi nigdy za wiele, a nowe czary zawsze są przydatne.
-Tylko bez szaleństw, tak żebyś miał siły jeszcze.
-Oczywiście nie będę przecież szaleć.
-Czy Thor był u ciebie na odpoczynku czy mi się wydawało? -zagadnęła w inny temat.
3682 słów
Co się wydarzy?
Czy Odyn ich przyłapie?
Czy matka będzie zła?
Wesołych świąt wielkanocnych, a raczej trochę spóźnione, ale ważne, że jest dla was :3 ❤️
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro