Nie chce tam wracać
-No dobrze. A nie masz do mnie żadnych pytań?
-Nie wiem - stwierdził - nie zastanawiałem się jeszcze.
-Rozumiem, jak będziesz jakieś miał to śmiało możesz pytać..
-Yhym - mruknął - tylko jego mogę ci pokazać - powiedział pokazując na kartkę, którą mu podał.
-To i tak dużo.. -odłożył kartkę na resztę innych w których były podejrzenia co do szpiegów. Kiwnął głową, że rozumie i zaczął rozglądać się po pomieszczeniu -Nic się nie zmieniło jeśli chodzi o gabinet.. -popatrzył na niego.
-Nie? -przekrzywił głowę w bok.
-No tyle, że jest więcej papierów..
-Okej - kiwnął głową.
-A coś się miało zmienić?
-Nie wiem - westchnął - pustkę mam - przejechał dłonią po głowie.
-Nic się nie zmieniło spokojnie -uśmiechnął się do niego.
-Co się stało, że straciłem pamięć?
-Twój organizm nie wytrzymał ostatnich wydarzeń, tych złych i postanowił zrobić ci odpoczynek w tym nie zapowiedziany delete trochę pamięci..
-A dokładniej jakich wydarzeń?
-Rada decydowała o twoim losie, dostałeś serum, które ci tylko zaszkodziło. Cóż zjadłeś okropne tabletki przez, które miałeś płukanie żołądka, nie będę wspominał, że cały czas się chciałeś zabić aż w końcu kiedy byłeś słaby i na dodatek nie mogłeś mówić tak zapragnąłeś wolności, bo olewałeś to co mówiłem to ci ją zwróciłem i dorwała cię Hydra, która sprawiła że wylądowałeś z powrotem na helicarrierze tym razem pod stan śpiączki.. -ciężko o tym było mówić Fury'emu, a Wade słuchał wszystkiego ze spuszczoną głową. Czuł się winny iż jego ojciec ciężko tak to przeżywał, a głowa pulsowała go z bólu. -Ale to nie twoja wina, na szczęście jest już w porządku..
-Z czego co zrozumiałem gdybym się tak nie zachowywał to, by nie wydarzyło by się to co się wydarzyło.
-Ale jest już wszystko w normie Wade..
-Nie jestem tego pewien.
-Dlaczego nie? Jesteś zdrowy o to mi chodzi! - Wade tylko kiwnął głową i nadal patrzył się w ręce. -A więc o co chodzi?
-O nic.
-Widzę Wade, może mi powiedzieć..
-Nic się nie dzieje.
-Rozumiem. - odparł, a chłopak nadal siedział i patrzył się w dłonie.
-Czy gdy Hydra mnie dorwała coś komuś zrobiłem poważnego?
-Ależ skąd, dlaczego ci to przyszło do głowy?
-Bo jestem najemnikiem?
-Ale od razu miałeś komuś coś robić?
-Um ja chyba zabijam więc... Um..
-Nie zabijasz, masz na to teraz 'karę' od Rady inaczej oni, by ciebie zabili..
-Ja nie zabijam?
-Nie.. -pokręcił głową.
-A jeśli kogoś zabiję?
-Nie możesz, na razie i tak musisz siedzieć na helicarrierze..
-Muszę?
-Jak na razie tak musi być..
-Czyli mam tu siedzieć? - burknął niezbyt zadowolony.
-Tak, tu jest twój dom. Widać, że nadal się nie będziemy dogadywać.. -westchnął i zasiadł za biurkiem.
-A czy dogadywaliśmy się?
-Przez chwilę nawet tak!
-Yhym- mruknął i zmienił miejsce gdzie patrzył.
-Ale widzę, że nie jesteś do tego przekonany.. -mruknął.
-Trochę - odparł.
-Trochę chyba mało powiedziane.. -westchnął.
-Przepraszam?
-Nie szkodzi Wade to dla mnie zrozumiałe..
-Dla mnie chyba jednak nie.
-Czemu nie?
-Um niby jestem w domu, ale czuję się tu obco?
-Przyzwyczaisz się powoli, jeśli powoli pewne sprawy ucichną to wtedy bezpiecznie opuścisz helicarrier, nie będzie żadnych agentów, ale nie będziesz mógł też nikogo zabijać, chyba, że pójdziemy na układ.
-Jaki układ? - spytał i spojrzał zainteresowany na ojca.
-Będziesz robił swoje zlecenia, ale wtedy kiedy powiem ci że teren jest czysty i możesz chodzić. Wiem, że zazwyczaj to załatwiasz wieczorami ale tak będziemy musieli się z tymi rzeczami kontaktować, normalnie będziesz mógł chodzić, robić co chcesz oprócz zabijania jak mówię. Nawet podam ci na tacy namiary na Francisa, znalazłem jego akta nie rusza się z jednego miejsca. Ale najpierw trzeba uciszyć jedną organizacje. Poza tym masz być ostrożny i wpadać czasami mnie odwiedzać, jeśli będziesz w pobliżu.. -wytłumaczył Nick.
-Interesujący układ - odparł po chwili namysłu. I dalej myślał za wszystkimi za i przeciw.
-Masz dużo czasu do namysłu ja ci tylko polecam dobrą drogę bez przeszkód.
-Rozumiem - kiwnął głową choć czuł, że z nie zabijaniem będzie ciężko. Fury przenosił papiery niepotrzebne do szafek. Deadpool nie czuł się zbytnio dobrze z tym, że będzie kontrolowanym. Chociaż kontrola ta była bezpieczniejsza niż w Hydrze.
-Um skąd dowiedzieliście się, że miałem styczność z Hydrą?
-Sam mi powiedziałeś, w sumie pokazałeś.. -stwierdził.
-Ja? - spytał z niedowierzaniem.
-Tak ty, ale na dziś tego tematu nie drążmy..
-Nigdy nie wspomniałem tego iż Hydra mnie pod szkoliła - powiedział.
-Teraz o tym nie masz pojęcia, ale tak jak mówię pokazałeś mi - na co kiwnął niepewnie głową choć nie mógł uwierzyć. -I znam twoją tajną kryjówkę na helicarrierze, mówię ci to teraz żeby później nie wyszło przypadkiem..
-C-co?! - zaksztusił się śliną i zaczął kaszleć.
-I Peter też ją zna, sam nas tam prowadziłeś. Wy się chowaliście przede mną, a mi pokazałeś, by odkryć tajemnice co zrobiła ci Hydra - oznajmił, a Wade teraz nie krył szoku patrzył się w osłupieniu na ojca. -Tak było synu nikt cię nie okłamuje, bo po co?- Chłopak skrzywił się gdyż zaczęła go mocno boleć głowa. Fury podszedł do Wade'a i położył mu dłoń na ramieniu. Zaś syn Fury'ego przymknął powieki i starał uspokoić myśli. -Nie wykorzystam tych informacji do niczego naprawdę synu..
-Ugh dlaczego nie? Hydra, by się nie wahała - mruknął cicho.
-Nie jestem jak Hydra, zapamiętaj to..
-Dobrze - westchnął i potarł skronie.
-Nikomu nic nie powiem, zabiorę to ze sobą do grobu..
-Yhym - mruknął.
-Więc spokojnie.. -poklepał go po ramieniu.
-Dobrze piracie.
-No więc, co będziesz chciał zrobić?
-Jja nie wiem, za dużo tego - stwierdził.
-Więc odpocznij, nigdzie się nikomu nie spieszy..
-Dobrze - westchnął, a Nick naprawdę próbował wspierać Deadpool'a jak najbardziej potrafił. Wade czuł się zagubiony. Nie wiedział komu ma już ufać i co robić. Wydał jednego z agentów Hydry, a oni szybko o tym się dowiedzą, ale z drugiej strony Francis i chęć zemsty.
-Musisz na spokojnie sobie wszystko to ułożyć nie teraz, ale powolutku.. -głaskał jego ramię.
-Rozumiem - mruknął i zerknął na ojca, a Fury zerknął na syna. -To co mam teraz zrobić? - spytał i szukał odpowiedzi w ojcu.
-Odpoczywać i powoli sobie przypominać. - Wade niechętnie zgodził się z ojcem. -Chcesz iść do siebie?
-Um chyba - odparł niepewnie.
-Jeśli chcesz możesz tutaj zostać tyle ile chcesz..
-Masz pracę nie chce przeszkadzać.
-Oj tam, taka praca.. -machnął ręką.
-Nie wiem czy można na nią machnąć od tak dłonią.
-Zrobię ją na spokojnie. Chce żeby teraz nic ci nie zabrakło i było wszystko w porządku, chce po raz kolejny ci pokazać, że jesteś dla mnie ważny synu i żałuje kilku słów..
-Nic mi chyba nie brakuje - powiedział cicho - jakich słów?
-Ja ich pamiętać nie chce, nie chce znowu cię stracić, więc nie powiem..
-No dobrze - odparł, a Nick westchnął i poszedł usiąść na kanapie. Natomiast Wade siedział na fotelu i wrócił do badania okolicy wzrokiem.
Pirat musiał pomyśleć co zrobić i na ile powinien mówić Wade'owi. Nie chciał go zranić. Chłopak potrzebował informacji, ale nie ogólnikowych lecz całych i pełnych. W pomieszczeniu zapanowała niezbyt przyjemna cisza.
Syn Fury'ego nie wiedział co powinien zrobić w owej zaistniałej sytuacji. Jednak Pirat postanowił przerwać pomiędzy nimi tą ciszę.
-Jak w ogóle dogadujesz się ze swoim współlokatorem?
-Z Peter'em? - spytał.
-Tak.. -spojrzał na niego. -Chyba, że się nie dogadujesz to nie pytam..
-Chyba nie jest źle - powiedział spokojnie.
-Wszystko jest pod słowem chyba..
-Um no, bo nie jestem pewien?
-Wiem Wade wiem, że nie jesteś pewien.
-Wiec inaczej niestety nie odpowiem!
-Rozumiem Cię synu, wszystko sobie na spokojnie ułożysz i przypomnisz..
-Mam nadzieję.
-Ja też ją mam..- Wade kiwnął głową i popatrzył za ojcem. -Więc co teraz zrobisz?
-Nie wiem - odparł - nie chce znowu być w hydrze - westchnął.
-Nie będziesz, obiecuje. Nie popełnię już żadnego błędu, postaram się..
-Hydra to złe miejsce - mruknął do siebie.
-Nawet bardzo złe miejsce, nie powinni ci takich rzeczy robić.. - Wade wzruszył ramionami.
-Tylko podszkoli - mruknął.
-Nie ma mowy, nie wrócisz tam!
-To dobrze - rzekł - nie mam ochoty się z nimi użerać!
-Więc lepiej tutaj zostać.
-No dobrze niech będzie.
-Będzie dobrze zobaczysz..
-Yhym - mruknął mało pewnie, a Nick uśmiechnął się lekko do syna. Wade wiedział, że można ufać ojcu, ale jakaś część jego mówiła, że go zawiódł.
-Głodny jesteś? Rozmawiałeś rano z lekarzem?
-Nie jestem i rozmawiałem.
-Rozumiem.. -mruknął cicho.
-Zjadłem śniadanie z Peter'em - dodał po chwili.
-Oo, przy pilnowałeś go?
-Tak zjadł coś - odpowiedział.
-Tak, trzeba go pilnować trochę z tym..
-Dlatego, że nie chce jeść?
-Tak dlatego, że nie chce nic jeść..
-Dlaczego nie chce jeść?
-A pytaj się mnie ja będę pytać się ciebie, wymyślił sobie coś i nie chce jeść..
-Ughh, ale jedzenie jest ważne.
-Wiem o tym. Jak widać bierze przykłady od Stark'a. -potarł skronie.
-To dlatego doktor coś gadał o Stark'u.
-Ironman, jego też nie pamiętasz? -zdziwił się lekko. Pokiwał głową na tak.
-Co ostatniego pamiętasz?
-Hmm trudno mi to określić - mruknął - pamiętam Francisa Hydrę i Al - odpowiedział.
-Trudno określić też nie wiem, który to moment, oznaczało, by że ominęło cię znacznie więcej..
-Dużo znaczej więcej?
-Skoro nie pamiętasz Avengers to nie wiem ile straciłeś tej pamięci..
-Rozumiem - mruknął - coś mi świta z tą nazwą, ale to nie dużo.
-Rozumiem, rozumiem.. -zmyślił się, a Wade spoglądał na ojca. -Czyli dużo cię ominęło. A pamiętasz Natashe? Swoją rywalkę w treningach?
-Hmmm Natashe - zaczął myśleć - ona nie przeszła treningu czyż nie?
-Właśnie ona nie przeszła.
-To chyba pamiętam ją!
-A pamiętasz z nią ciągle przebywał agent Clint Barton.
-Taki ala brunet ala blondyn?
-Właśnie tak, z łukami ciągle chodził..
-Hawkeye?
-Tak Hawkeye, dobrze pamiętasz- Wade uśmiechnął się iż coś dobrze pamięta. -Czyli można stwierdzić, że robisz postępy..
-To dobrze? - przechylił głowę w bok.
-Tak! - odpowiedział, a Wade uśmiechnął się zadowolony i Fury też się uśmiechnął.
-Mam iść do pokoju?
-Jeśli tego chcesz, to proszę.
-Um, a mój telefon?
-Pewnie jest w szafce przy łóżku tam gdzie leżałeś, a jeśli nie to w twoim pokoju..
-Okej to poszukam - odpowiedział.
-Dobrze.
-Mogę iść tak? - chciał się upewnić.
-Pewnie, że tak - odparł, a chłopak wstał z fotela i skierował się do drzwi.
Natomiast Fury podszedł z kanapy do biurka.
-Mam siedzieć w pokoju?
-Nie wiem masz cały Helicarrier pod ręką rób co ci się podoba, oprócz zabijania.
-Rozumiem - powiedział i otworzyły drzwi. Nick zasiadł za biurkiem przy papierach. -Um to do później tato? - mruknął cicho i wyszedł z biura.
-Do później synu! -powiedział zanim Wade zdążył wyjść.
Wade zamknął za sobą drzwi i ruszył do swego pokoju. Na korytarzach dalej chodziły patrole. Przez które Deadpool niepewnie przeszedł te kilka metrów i stanął przy swych drzwiach. Każdy zajął się sobą i nie zwracał zbytnio uwagi na najemnika.
Przez chwilę myślał nad tym czy na pewno wejść do pokoju. Miał mieszane uczucia, a tym bardziej źle czuł się wśród tylu uzbrojonych agentów. Wpisał Kod nie wiedząc czy zadziała, ale gdy drzwi się otworzyły odetchnął z ulgą. Pajączek leżał sam pośród czterech ścian i patrzył w sufit, miał dzwonić do pana Stark'a, ale nie chciał im przeszkadzać. Wade znalazł telefon na biurku w pokoju i miał zamiar przejrzeć wszystko co jest na telefonie gdyż mógł dowiedzieć się czegoś więcej. Natomiast Peter skorzystał z wolnego pokoju i wstał z łóżka. Nie chciało mu się leżeć i zaczął chodzić po pomieszczeniu było jeszcze przed południem, więc i tak nie mógłby nigdzie iść. Doktor miał zamiar wpaść do petera około godziny 13. Zaś Wade miał problem z odblokowaniem poszczególnych aplikacji w telefonie. Spidey w końcu wziął się w garść położył się na łóżku i wziął telefon i wykręcił numer do Stark'a.
-Panie Rogers dzwoni Parker do pana Stark'a. Odrzucić czy odebrać?
-Odbierz Jarvis zobaczymy jak dużo wyniesie z rozmowy z Tony'm.. -zaśmiał się Cap i spojrzał na kota i zabrał od niego ręce aby więcej go nie głaskać. Tony nie był zadowolony iż Steve przestał go głaskać, a Jarvis odebrał połączenie.
-Panie Stark? -po pomieszczeniu rozbrzmiał głos Peter'a. Cap specjalnie milczał, a Tony rozejrzał się.
~Peter? - miauczał natomiast Loki cicho chichotał.
-Ooo macie kotka! Dlaczego mi nic nie powiedzieliście! Będę mógł go zobaczyć, proszę proszę proszę! W ogóle panie Stark jeśli będę mógł to przenocuje dziś u pana dobrze? - Loki śmiał się i starał zdusić głos przez rękę, a Tony zmieszany popatrzył się na Steve'a aby mu odpowiedział, bo on nie jest w stanie.
~Odpowiedz mu Steve - wy miauczał, a Cap wybuchł śmiechem.
-Tony w tej chwili nie jest dostępny prosimy zadzwonić kiedy będziesz niedaleko wieży.. -Kapitan aż się dusił ze śmiechu. Loki również się śmiał.
Tylko Tony patrzył na Steve'a obrażonym wzrokiem.
~Petey!!!
-Tate dlaczego tata jest niedostępny i się śmiejecie z wujkiem..właśnie kto u was jest? -mruknął i usiadł, a Steve musnął nosek kociaka. Tony prychnął niezadowolony iż śmieje się z Peter'a.
-Dokładnie nikogo nie ma w wieży - odparł Loki opanowując śmiech. -To znaczy oprócz Tego tu Kapitana Ameryki, Antosia i niestety mnie Loki'ego.
-Oooo wujek Loki, co ty tu robisz. Czekaj jest i twoja bratnia blonsia z młoteczkiem?! I kto to Antoś? -Peter zadawał pytania.
-Kotek, nowy pupilek Avengers.. -stwierdził Cap.
-Hahahahaha blondisi nie ma poleciała na baby - odparł.
-Bleeee na baby.. -mruknął zniesmaczony Peter. -Nie ma cioci Nat prawda.. -zakrył usta.
-Nie - rzekł Loki.
~Peteyyyy- miauknął Tony nie wiedząc gdzie się patrzeć.
-On z nami rozmawia przez telefon, więc go nie widzisz.. -powiedział Cap i pogłaskał kota za uchem.
-Czemu kotek tak miauczy? Może głodny jest..?
-Pewnie jest zdezorientowany skąd dochodzi głos - powiedział Loki.
~Wcale nie i nie jestem głodny! - miauknął oburzony.
-Rozumiem, biedny. Ale niech kotek się nie martwi! Pete już wraca po południu do Wieży i zaopiekuje się! -powiedział brunet na co Steve uśmiechnął się i szepnął do ucha kota.
-Kotek będzie miał nową niańkee..
~Dlaczego niańkę! Nie jestem aż taki mały aby potrzebować niańki! - Loki cicho się zaśmiał.
-Bo ja będę miał wolne i pójdę sobie na trening.. -ugryzł delikatnie ucho kotecka.
-To chciałem tylko powiedzieć, że przyjdę po południu i ten chciałbym o coś spytać się taty..
-O co takiego? Może w tym czasie będzie już dostępny - powiedział głośno Loki - chociaż nie sądzę że będzie, bo to dopiero 2 dzień i jeszcze nic -dodał ciszej.
-A to nic ważnego, więc spytam go jak przyjdę pewnie znowu w pracowni siedzi ehh.. -westchnął Peter, a Rogers spojrzał na Loki'ego nie wiedząc co powiedzieć.
-Może wytłumaczy ci się jak przyjdziesz? - powiedział niepewnie Loki i patrzył na Steve'a.
-Dobrze, a więc miłego siedzenia i nic nie robienia, a i zaklepuje tego zwierzaka do siebie!
~Mnie się nie zaklepuje! - miauknął i prychnął cicho.
-Okej - powiedział Loki i zaśmiał się z komentarza Tony'ego.
-Będę go pilnował i się o niego troszczył bardziej niż tateee, bo wiem że on go mordujeee.. -uśmiechnął się mimowolnie do telefonu.
-Nie prawda.. -mruknął Steve i popatrzył na kota.
~Jak mam siebie samego zamordować? - Tony nie wiedział jak mógł coś takiego zrobić.
-To bardzo dobre pytanie Antoś - zaśmiał się Loki.
-Kto to ten Antoś? -spytał Peter.
-Kapitan ci mówił, że tak nazywa się kotek, którego trzyma na nogach!
-Ooooo jak uroczooo Tosiuuu, Tosi Tosiii.. -mruknął Spidey.
~Tosi? - mruknął kot - to jak baba!
-Możesz nazywać go jak chcesz czyż nie kapitanie?
-Pewnie jemu to pasuje, prawda Tosi? Hmm, a może ty serio jesteś kocicą, a nie kotem.. -Steve cicho się zaśmiał.
-Jest samcem - zaśmiał się Loki.
~Jestem mężczyzną nie kobietą! - oburzył się Tony.
-Hm więc Anti! -powiedział Pajączek.
~Może być - miauknął.
-Nieee Tosia, by mu pasowała idealnie -mruknął Cap i ugryzł kota w ucho.
~Nie! - miauknął oburzony.
-No nie wiem - powiedział Loki.
-Dobra, dobra Anti może być i papaaa.. -ziewnął Parker.
-Pa? - powiedział Loki.
~Petey- miauknął Tony.
-No później będziemy się widzieć.. -mruknął piwnooki i ponownie ziewnął.
-Pa Peter.. -powiedział Rogers i głaskał Tony'ego, który czując dłoń na swym grzbiecie zaczął mruczeć. Zaś Loki tylko się uśmiechnął. Steve ponownie odsunął dłoń od ciała kotka i patrzył na jego grymasy. Jednak Antoś popatrzył za dłonią Steve'a.
~Głaszcz mnie - miauczał i łapką pokazywał na dłoń Steve'a
-Co chcesz ode mnie? Nie będzie pieszczot, chyba że.. -zmyślił się, a raczej udawał, że myślał.
~Chyba, że co? - mruknął i przechylił głowę w bok.
-Jestem ciekaw co wymyśliłeś - odparł Loki.
-Chyba że, kotek pogodzi się z Loki'm, a mnie nie udusi jak będzie Tony'm.. -położył go na grzbiecie na swoich nogach i popatrzył w jego oczka.
~Hmmm- zaczął myśleć, a z jego gardła wydobyło się ciche mruczenie.
-Jak kotek mnie okłamie, to mnie więcej nie zobaczy, a jeśli się nie zgodzi nie będzie pieszczot.. -kontunuował warunki. Po dłuższej chwili myślenia popatrzył na Loki'ego.
~Ma on jeszcze jakieś żądania?
-Pyta się czy masz jeszcze żądania.
-Żądania? -zmarszczył brwi. -To tylko propozycja, ale jeśli nie to nie.. -wyprostował się.
~Dobrze przystaje na propozycje - mruknął po kociemu - nie myśl Rogaczu, że od tak będzie między nami pokój - miauknął na Loki'ego.
-Wiem wiem wiem - Loki podniósł ręce w górę w geście poddania. Cap dalej nie patrzył na Antosia tylko na prost siebie. Nie liczył na pokój pomiędzy Jeleniem, a Geniuszem, wiedział, że 'obietnice Tony'ego' byłyby złamane.
~Obiecuje nie zabić cię Steve i jakoś pogodzić się z tobą jeleniu - powiedział.
-Antoś, Antoś nie lejeniuj mi tu!
Rogers podniósł kota ze swoich kolan na kolana Loki'ego.
-To proszę Bóg ci da głaskania mnóstwo jak tak dużo mówisz.. - Tony nie spiął się tylko poparzył na Steve'a. Nie za bardzo interesowało go głaskanie przez Loki'ego. Zaś Bóg uśmiechnął się i pogłaskał Antosia przez ucho po pierś. Kot nie wiedząc kiedy padł na kolana Loki'ego plackiem mrucząc głośno. -Mam nadzieję że się do gadacie, a nie udajecie, że będzie ok. A jak was zostawimy to zdemolujecie całą wieżę!
-Nie mam zamiaru denerwować Stark'a - odparł i głaskał go po uchu.
-Ale on jest zdolny do zdenerwowania ciebie, a później na ciebie zwali winę..
-Obiecał nie sądzę aby chciał kogoś denerwować - rzekł.
-Mam taką nadzieję, że nie będzie próbował..
~Sssłyszę to - wy mruczał leżąc na nogach Boga kłamstw.
-Jak coś to zmieni się go znów w kota i będzie posłuszny- odparł Loki głaszcząc nadal Tony'ego.
-Miau miau, po co znów go zmieniać? -uśmiechnął się i wstał.
-A czemu nie? - zaśmiał się Loki.
-Poczekaj było tu w którejś szafce raz taka fajna rzecz.. -poszedł grzebać przy szafkach. Antoś mruczał gdyż trochę chłodne palce Loki'ego idealnie głaskały jego czułe kocie miejsca.
-Co takiego? - Znalazł granatową obróżkę i zmienił jej znaczek zamiast małego kształtu reaktora była mała tarcza. Dalej stał tyłem do Loki'ego i Tony'ego i zabrzeczał kilka razy ową rzeczą. Stark'owi uszy podniosły się z zainteresowaniem co wydobyło taki dźwięk, a jego oczy zwęziły się. Loki również był zainteresowany tym co robi Rogers.
-Tony będzie posłuszny.. -Steve podszedł do nich i założył kociakowi obróżkę. -Pasuje! - Tony wstał na równie łapy i otrzepał się, a obroża wydała charakterystyczny dźwięk przez to kot rozejrzał się w około. A Loki zaśmiał się cicho z reakcji Stark'a. -To ci nie zniknie to zostanie i będziesz w niej tak chodził.. - uśmiechnął się Cap. Kot otarł się o nogę Loki'ego aby pozbyć się obroży, ale ona ponownie wydała charakterystyczny dźwięk przez to się rozproszył i popatrzył na Steve'a słodkimi ślepiami. -Tak to cię nauczy żeby nie planować nic złego.. - Antoś trąknął łapą zawieszkę i mruknął.
-Chyba nie za bardzo podoba mu się taka opcja - odezwał się Loki.
-Będzie musiała niech się przyzwyczai..
~Dlaczego?! Ja nie chce - miauknął i smutnymi ślepiami patrzył się na Steve'a, który postanowił go oznaczyć.
-Możesz miauczeć ile wlezie, pamiętaj jest jeszcze druga i ona też może na tobie wisieć.. -pogłaskał kota po głowie.
~Ummm - mruknął - nie chce - stwierdził, ale był zadowolony z tego iż go pogłaskał.
-No miau miaaau.. -wziął dłoń.
-Twardo mówi nie, a jednak gdy go pogłaskasz od razu mięknie - stwierdził Loki.
-On sam nie wie czego chce.. -pogłaskał go po nosku, a Tony zamruczał.
-Właśnie widać. - Steve przeszedł kanapę i rozłożył się na niej kładąc głowę na nogach Boga i dmuchając pod szyją kota, a Tony znowu się rozproszył i rozejrzał za tym co wydaje taki dźwięk.
~Co to wydaję ten dziwny dźwięk ? - miauknął zdezorientowany natomiast Cap znowu dmuchnął w szyję Antosia i się uśmiechnął. Kotek znowu się rozejrzał próbując znaleźć źródło dźwięku, a Loki zaśmiał się z reakcji Stark'a.
-Tuu gamoniuu.. -wyciągnął dłoń w stronę kota i przyłożył dłoń do jego policzka.
~Co gdzie tu? - mruknął i polizał palec Steve'a.
-Pyta się gdzie. - Steve uśmiechnął się i złapał Tony'ego w rękę i położył go sobie na twarzy i dmuchał mu w brzuszek. Antoś miauknął i niezbyt chętnie dał sobie dmuchać w brzuch, a Loki śmiał się z Antosia i obserwował obydwu.
-Mmmmm miękkutki brzusio.. -mruknął Rogers w sierść kota.
~Nieeee - mruknął i podniósł się na przednich łapach na czole Steve'a.
-No i gdzie uciekasz? -mruknął zerkając na Tony'ego.
~Tam gdzie nie będzie mi nikt dmuchał na brzuch - mruknął, ale Steve dmuchnął mu w szyje.
-Zostań.. - Antoś mruknął i położył się z powrotem na twarzy Steve'a, ale zwinięty w kulkę zaś kapitan z ciągnął kotka na swoją klatkę piersiową i drapał go za uchem delikatnie.
Kotek zadowolony zaczął mruczeć i ziewnął cicho zwijając się bardziej w kulkę. -Śpiooooooch..
-Jest w ciele kilkunasto miesięcznego kota więc się nie dziw, że dużo je i śpi - powiedział Loki.
-Czemu tak młody wiek mu dałeś? -popatrzył na Loki'ego.
-Ja nie dałem mu - oznajmił - mówiłem wczoraj, że to zależało tylko od jego ducha, psychiki i zdrowia.
-Hmm, w sumie może i lepiej, że jest dzieciakiem..
-Przynajmniej problem z jego jedzeniem jest rozwiązany - odparł - w sumie on nie chce jeść, ale jego kociak w nim pragnie jeść i nic nie może poradzić na to.
-Musi jeść tak czy siak, wie że mu nie odpuszczę..
-W sumie racja - kiwnął głową - przynajmniej odpocznie.
-Odpocznie, poje sobie, zero stresu..
-Same plusy - zaśmiał się.
-Oczywiście, że same plusy może w sumie jako pies też się ma same plusy.. -zamknął na chwilę oczy by sobie to wyobrazić.
-Psy również mają same dobre plusy - zaśmiał się - spanie, jedzenie, spacery, zabawa.
-Ja w sumie i bez bycia psem tak mam -uśmiechnął się.
-To psem byłbyś idealnym - zaśmiał się.
-Bez przesady..
-Tylko stwierdzam to co myśli Antoś!
-Jak zwykle jego myśli są zepsute..
-Czyli twierdzisz, że jest on zepsuty?
-Jego myśli co do mojej osoby..
3606 słów!
Czy Peter wbiję do wieży?
Czy geniusz i jeleń się pogodzą?
Czy będą jakieś problemy z Wade'm?
Wybaczcie, że o tak późno z poślizgiem 2 dni jednakże w sobotę za balowaliśmy z Red na 18 u kolegi iż nie dało się zrobić rozdziału wcześniej. W niedzielę byłam poza domem, a w poniedziałek umierałam bo skórę spaliłam sobie przez słońce, a dziś jeszcze testy mam zawodowe. 😅
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro