Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Nie chce tam wracać

-No dobrze. A nie masz do mnie żadnych pytań?

-Nie wiem - stwierdził - nie zastanawiałem się jeszcze.

-Rozumiem, jak będziesz jakieś miał to śmiało możesz pytać..

-Yhym - mruknął - tylko jego mogę ci pokazać - powiedział pokazując na kartkę, którą mu podał.

-To i tak dużo.. -odłożył kartkę na resztę innych w których były podejrzenia co do szpiegów. Kiwnął głową, że rozumie i zaczął rozglądać się po pomieszczeniu -Nic się nie zmieniło jeśli chodzi o gabinet.. -popatrzył na niego.

-Nie? -przekrzywił głowę w bok.

-No tyle, że jest więcej papierów..

-Okej - kiwnął głową.

-A coś się miało zmienić?

-Nie wiem - westchnął - pustkę mam - przejechał dłonią po głowie.

-Nic się nie zmieniło spokojnie -uśmiechnął się do niego.

-Co się stało, że straciłem pamięć?

-Twój organizm nie wytrzymał ostatnich wydarzeń, tych złych i postanowił zrobić ci odpoczynek w tym nie zapowiedziany delete trochę pamięci..

-A dokładniej jakich wydarzeń?

-Rada decydowała o twoim losie, dostałeś serum, które ci tylko zaszkodziło. Cóż zjadłeś okropne tabletki przez, które miałeś płukanie żołądka, nie będę wspominał, że cały czas się chciałeś zabić aż w końcu kiedy byłeś słaby i na dodatek nie mogłeś mówić tak zapragnąłeś wolności, bo olewałeś to co mówiłem to ci ją zwróciłem i dorwała cię Hydra, która sprawiła że wylądowałeś z powrotem na helicarrierze tym razem pod stan śpiączki.. -ciężko o tym było mówić Fury'emu, a Wade słuchał wszystkiego ze spuszczoną głową. Czuł się winny iż jego ojciec ciężko tak to przeżywał, a głowa pulsowała go z bólu. -Ale to nie twoja wina, na szczęście jest już w porządku..

-Z czego co zrozumiałem gdybym się tak nie zachowywał to, by nie wydarzyło by się to co się wydarzyło.

-Ale jest już wszystko w normie Wade..

-Nie jestem tego pewien.

-Dlaczego nie? Jesteś zdrowy o to mi chodzi!  - Wade tylko kiwnął głową i nadal patrzył się w ręce. -A więc o co chodzi?

-O nic.

-Widzę Wade, może mi powiedzieć..

-Nic się nie dzieje.

-Rozumiem.  - odparł, a chłopak nadal siedział i patrzył się w dłonie.

-Czy gdy Hydra mnie dorwała coś komuś zrobiłem poważnego?

-Ależ skąd, dlaczego ci to przyszło do głowy?

-Bo jestem najemnikiem?

-Ale od razu miałeś komuś coś robić?

-Um ja chyba zabijam więc... Um..

-Nie zabijasz, masz na to teraz 'karę' od Rady inaczej oni, by ciebie zabili..

-Ja nie zabijam?

-Nie.. -pokręcił głową.

-A jeśli kogoś zabiję?

-Nie możesz, na razie i tak musisz siedzieć na helicarrierze..

-Muszę?

-Jak na razie tak musi być..

-Czyli mam tu siedzieć? - burknął niezbyt zadowolony.

-Tak, tu jest twój dom. Widać, że nadal się nie będziemy dogadywać.. -westchnął i zasiadł za biurkiem.

-A czy dogadywaliśmy się?

-Przez chwilę nawet tak!

-Yhym- mruknął i zmienił miejsce gdzie patrzył.

-Ale widzę, że nie jesteś do tego przekonany.. -mruknął.

-Trochę - odparł.

-Trochę chyba mało powiedziane.. -westchnął.

-Przepraszam?

-Nie szkodzi Wade to dla mnie zrozumiałe..

-Dla mnie chyba jednak nie.

-Czemu nie?

-Um niby jestem w domu, ale czuję się tu obco?

-Przyzwyczaisz się powoli, jeśli powoli pewne sprawy ucichną to wtedy bezpiecznie opuścisz helicarrier, nie będzie żadnych agentów, ale nie będziesz mógł też nikogo zabijać, chyba, że pójdziemy na układ.

-Jaki układ? - spytał i spojrzał zainteresowany na ojca.

-Będziesz robił swoje zlecenia, ale wtedy kiedy powiem ci że teren jest czysty i możesz chodzić. Wiem, że zazwyczaj to załatwiasz wieczorami ale tak będziemy musieli się z tymi rzeczami kontaktować, normalnie będziesz mógł chodzić, robić co chcesz oprócz zabijania jak mówię. Nawet podam ci na tacy namiary na Francisa, znalazłem jego akta nie rusza się z jednego miejsca. Ale najpierw trzeba uciszyć jedną organizacje. Poza tym masz być ostrożny i wpadać czasami mnie odwiedzać, jeśli będziesz w pobliżu.. -wytłumaczył Nick.

-Interesujący układ - odparł po chwili namysłu. I dalej myślał za wszystkimi za i przeciw.

-Masz dużo czasu do namysłu ja ci tylko polecam dobrą drogę bez przeszkód.

-Rozumiem - kiwnął głową choć czuł, że z nie zabijaniem będzie ciężko. Fury przenosił papiery niepotrzebne do szafek. Deadpool nie czuł się zbytnio dobrze z tym, że będzie kontrolowanym. Chociaż kontrola ta była bezpieczniejsza niż w Hydrze.
-Um skąd dowiedzieliście się, że miałem styczność z Hydrą?

-Sam mi powiedziałeś, w sumie pokazałeś.. -stwierdził.

-Ja? - spytał z niedowierzaniem.

-Tak ty, ale na dziś tego tematu nie drążmy..

-Nigdy nie wspomniałem tego iż Hydra mnie pod szkoliła - powiedział.

-Teraz o tym nie masz pojęcia, ale tak jak mówię pokazałeś mi - na co kiwnął niepewnie głową choć nie mógł uwierzyć. -I znam twoją tajną kryjówkę na helicarrierze, mówię ci to teraz żeby później nie wyszło przypadkiem..

-C-co?! - zaksztusił się śliną i zaczął kaszleć.

-I Peter też ją zna, sam nas tam prowadziłeś. Wy się chowaliście przede mną, a mi pokazałeś, by odkryć tajemnice co zrobiła ci Hydra - oznajmił, a Wade teraz nie krył szoku patrzył się w osłupieniu na ojca.  -Tak było synu nikt cię nie okłamuje, bo po co?- Chłopak skrzywił się gdyż zaczęła go mocno boleć głowa. Fury podszedł do Wade'a i położył mu dłoń na ramieniu. Zaś syn Fury'ego przymknął powieki i starał uspokoić myśli. -Nie wykorzystam tych informacji do niczego naprawdę synu..

-Ugh dlaczego nie? Hydra, by się nie wahała - mruknął cicho.

-Nie jestem jak Hydra, zapamiętaj to..

-Dobrze - westchnął i potarł skronie.

-Nikomu nic nie powiem, zabiorę to ze sobą do grobu..

-Yhym - mruknął.

-Więc spokojnie.. -poklepał go po ramieniu.

-Dobrze piracie.

-No więc, co będziesz chciał zrobić?

-Jja nie wiem, za dużo tego - stwierdził.

-Więc odpocznij, nigdzie się nikomu nie spieszy..

-Dobrze - westchnął, a Nick naprawdę próbował wspierać Deadpool'a jak najbardziej potrafił. Wade czuł się zagubiony. Nie wiedział komu ma już ufać i co robić. Wydał jednego z agentów Hydry, a oni szybko o tym się dowiedzą, ale z drugiej strony Francis i chęć zemsty.

-Musisz na spokojnie sobie wszystko to ułożyć nie teraz, ale powolutku.. -głaskał jego ramię.

-Rozumiem - mruknął i zerknął na ojca, a Fury zerknął na syna. -To co mam teraz zrobić? - spytał i szukał odpowiedzi w ojcu.

-Odpoczywać i powoli sobie przypominać. - Wade niechętnie zgodził się z ojcem. -Chcesz iść do siebie?

-Um chyba - odparł niepewnie.

-Jeśli chcesz możesz tutaj zostać tyle ile chcesz..

-Masz pracę nie chce przeszkadzać.

-Oj tam, taka praca.. -machnął ręką.

-Nie wiem czy można na nią machnąć od tak dłonią.

-Zrobię ją na spokojnie. Chce żeby teraz nic ci nie zabrakło i było wszystko w porządku, chce po raz kolejny ci pokazać, że jesteś dla mnie ważny synu i żałuje kilku słów..

-Nic mi chyba nie brakuje - powiedział cicho - jakich słów?

-Ja ich pamiętać nie chce, nie chce znowu cię stracić, więc nie powiem..

-No dobrze - odparł, a Nick westchnął i poszedł usiąść na kanapie. Natomiast Wade siedział na fotelu i wrócił do badania okolicy wzrokiem.
Pirat musiał pomyśleć co zrobić i na ile powinien mówić Wade'owi. Nie chciał go zranić. Chłopak potrzebował informacji, ale nie ogólnikowych lecz całych i pełnych. W pomieszczeniu zapanowała niezbyt przyjemna cisza.
Syn Fury'ego nie wiedział co powinien zrobić w owej zaistniałej sytuacji. Jednak Pirat postanowił przerwać pomiędzy nimi tą ciszę.

-Jak w ogóle dogadujesz się ze swoim współlokatorem?

-Z Peter'em? - spytał.

-Tak.. -spojrzał na niego. -Chyba, że się nie dogadujesz to nie pytam..

-Chyba nie jest źle - powiedział spokojnie.

-Wszystko jest pod słowem chyba..

-Um no, bo nie jestem pewien?

-Wiem Wade wiem, że nie jesteś pewien.

-Wiec inaczej niestety nie odpowiem!

-Rozumiem Cię synu, wszystko sobie na spokojnie ułożysz i przypomnisz..

-Mam nadzieję.

-Ja też ją mam..- Wade kiwnął głową i popatrzył za ojcem. -Więc co teraz zrobisz?

-Nie wiem - odparł - nie chce znowu być w hydrze - westchnął.

-Nie będziesz, obiecuje. Nie popełnię już żadnego błędu, postaram się..

-Hydra to złe miejsce - mruknął do siebie.

-Nawet bardzo złe miejsce, nie powinni ci takich rzeczy robić.. - Wade wzruszył ramionami.

-Tylko podszkoli - mruknął.

-Nie ma mowy, nie wrócisz tam!

-To dobrze - rzekł - nie mam ochoty się z nimi użerać!

-Więc lepiej tutaj zostać.

-No dobrze niech będzie.

-Będzie dobrze zobaczysz..

-Yhym - mruknął mało pewnie, a Nick uśmiechnął się lekko do syna. Wade wiedział, że można ufać ojcu, ale jakaś część jego mówiła, że go zawiódł.

-Głodny jesteś? Rozmawiałeś rano z lekarzem?

-Nie jestem i rozmawiałem.

-Rozumiem.. -mruknął cicho.

-Zjadłem śniadanie z Peter'em - dodał po chwili.

-Oo, przy pilnowałeś go?

-Tak zjadł coś - odpowiedział.

-Tak, trzeba go pilnować trochę z tym..

-Dlatego, że nie chce jeść?

-Tak dlatego, że nie chce nic jeść..

-Dlaczego nie chce jeść?

-A pytaj się mnie ja będę pytać się ciebie, wymyślił sobie coś i nie chce jeść..

-Ughh, ale jedzenie jest ważne.

-Wiem o tym. Jak widać bierze przykłady od Stark'a. -potarł skronie.

-To dlatego doktor coś gadał o Stark'u.

-Ironman, jego też nie pamiętasz? -zdziwił się lekko. Pokiwał głową na tak.

-Co ostatniego pamiętasz?

-Hmm trudno mi to określić - mruknął - pamiętam Francisa Hydrę i Al - odpowiedział.

-Trudno określić też nie wiem, który to moment, oznaczało, by że ominęło cię znacznie więcej..

-Dużo znaczej więcej?

-Skoro nie pamiętasz Avengers to nie wiem ile straciłeś tej pamięci..

-Rozumiem - mruknął - coś mi świta z tą nazwą, ale to nie dużo.

-Rozumiem, rozumiem.. -zmyślił się, a Wade spoglądał na ojca. -Czyli dużo cię ominęło. A pamiętasz Natashe? Swoją rywalkę w treningach?

-Hmmm Natashe - zaczął myśleć - ona nie przeszła treningu czyż nie?

-Właśnie ona nie przeszła.

-To chyba pamiętam ją!

-A pamiętasz z nią ciągle przebywał agent Clint Barton.

-Taki ala brunet ala blondyn?

-Właśnie tak, z łukami ciągle chodził..

-Hawkeye?

-Tak Hawkeye, dobrze pamiętasz- Wade uśmiechnął się iż coś dobrze pamięta. -Czyli można stwierdzić, że robisz postępy..

-To dobrze? - przechylił głowę w bok.

-Tak!  - odpowiedział, a Wade uśmiechnął się zadowolony i Fury też się uśmiechnął.

-Mam iść do pokoju?

-Jeśli tego chcesz, to proszę.

-Um, a mój telefon?

-Pewnie jest w szafce przy łóżku tam gdzie leżałeś, a jeśli nie to w twoim pokoju..

-Okej to poszukam - odpowiedział.

-Dobrze.

-Mogę iść tak? - chciał się upewnić.

-Pewnie, że tak - odparł, a chłopak wstał z fotela i skierował się do drzwi.
Natomiast Fury podszedł z kanapy do biurka.

-Mam siedzieć w pokoju?

-Nie wiem masz cały Helicarrier pod ręką rób co ci się podoba, oprócz zabijania.

-Rozumiem - powiedział i otworzyły drzwi. Nick zasiadł za biurkiem przy papierach. -Um to do później tato? - mruknął cicho i wyszedł z biura.

-Do później synu! -powiedział zanim Wade zdążył wyjść.

Wade zamknął za sobą drzwi i ruszył do swego pokoju. Na korytarzach dalej chodziły patrole. Przez które Deadpool niepewnie przeszedł te kilka metrów i stanął przy swych drzwiach. Każdy zajął się sobą i nie zwracał zbytnio uwagi na najemnika.
Przez chwilę myślał nad tym czy na pewno wejść do pokoju. Miał mieszane uczucia, a tym bardziej źle czuł się wśród tylu uzbrojonych agentów. Wpisał Kod nie wiedząc czy zadziała, ale gdy drzwi się otworzyły odetchnął z ulgą. Pajączek leżał sam pośród czterech ścian i patrzył w sufit, miał dzwonić do pana Stark'a, ale nie chciał im przeszkadzać. Wade znalazł telefon na biurku w pokoju i miał zamiar przejrzeć wszystko co jest na telefonie gdyż mógł dowiedzieć się czegoś więcej. Natomiast Peter skorzystał z wolnego pokoju i wstał z łóżka. Nie chciało mu się leżeć i zaczął chodzić po pomieszczeniu było jeszcze przed południem, więc i tak nie mógłby nigdzie iść. Doktor miał zamiar wpaść do petera około godziny 13. Zaś Wade miał problem z odblokowaniem poszczególnych aplikacji w telefonie.  Spidey w końcu wziął się w garść położył się na łóżku i wziął telefon i wykręcił numer do Stark'a.

-Panie Rogers dzwoni Parker do pana Stark'a. Odrzucić czy odebrać?

-Odbierz Jarvis zobaczymy jak dużo wyniesie z rozmowy z Tony'm.. -zaśmiał się Cap i spojrzał na kota i zabrał od niego ręce aby więcej go nie głaskać. Tony nie był zadowolony iż Steve przestał go głaskać, a Jarvis odebrał połączenie.

-Panie Stark? -po pomieszczeniu rozbrzmiał głos Peter'a. Cap specjalnie milczał, a Tony rozejrzał się.

~Peter? - miauczał natomiast Loki cicho chichotał.

-Ooo macie kotka! Dlaczego mi nic nie powiedzieliście! Będę mógł go zobaczyć, proszę proszę proszę! W ogóle panie Stark jeśli będę mógł to przenocuje dziś u pana dobrze? - Loki śmiał się i starał zdusić głos przez rękę, a Tony zmieszany popatrzył się na Steve'a aby mu odpowiedział, bo on nie jest w stanie.

~Odpowiedz mu Steve - wy miauczał, a Cap wybuchł śmiechem.

-Tony w tej chwili nie jest dostępny prosimy zadzwonić kiedy będziesz niedaleko wieży.. -Kapitan aż się dusił ze śmiechu. Loki również się śmiał.
Tylko Tony patrzył na Steve'a obrażonym wzrokiem.

~Petey!!!

-Tate dlaczego tata jest niedostępny i się śmiejecie z wujkiem..właśnie kto u was jest? -mruknął i usiadł, a Steve musnął nosek kociaka. Tony prychnął niezadowolony iż śmieje się z Peter'a.

-Dokładnie nikogo nie ma w wieży - odparł Loki opanowując śmiech. -To znaczy oprócz Tego tu Kapitana Ameryki, Antosia i niestety mnie Loki'ego.

-Oooo wujek Loki, co ty tu robisz. Czekaj jest i twoja bratnia blonsia z młoteczkiem?! I kto to Antoś? -Peter zadawał pytania.

-Kotek, nowy pupilek Avengers.. -stwierdził Cap.

-Hahahahaha blondisi nie ma poleciała na baby - odparł.

-Bleeee na baby.. -mruknął zniesmaczony Peter. -Nie ma cioci Nat prawda.. -zakrył usta.

-Nie -  rzekł Loki.

~Peteyyyy- miauknął Tony nie wiedząc gdzie się patrzeć.

-On z nami rozmawia przez telefon, więc go nie widzisz.. -powiedział Cap i pogłaskał kota za uchem.

-Czemu kotek tak miauczy? Może głodny jest..?

-Pewnie jest zdezorientowany skąd dochodzi głos - powiedział Loki.

~Wcale nie i nie jestem głodny! - miauknął oburzony.

-Rozumiem, biedny. Ale niech kotek się nie martwi! Pete już wraca po południu do Wieży i zaopiekuje się! -powiedział brunet na co Steve uśmiechnął się i szepnął do ucha kota.

-Kotek będzie miał nową niańkee..

~Dlaczego niańkę! Nie jestem aż taki mały aby potrzebować niańki! - Loki cicho się zaśmiał.

-Bo ja będę miał wolne i pójdę sobie na trening.. -ugryzł delikatnie ucho kotecka.

-To chciałem tylko powiedzieć, że przyjdę po południu i ten chciałbym o coś spytać się taty..

-O co takiego? Może w tym czasie będzie już dostępny - powiedział głośno Loki - chociaż nie sądzę że będzie, bo to dopiero 2 dzień i jeszcze nic -dodał ciszej.

-A to nic ważnego, więc spytam go jak przyjdę pewnie znowu w pracowni siedzi ehh.. -westchnął Peter, a Rogers spojrzał na Loki'ego nie wiedząc co powiedzieć.

-Może wytłumaczy ci się jak przyjdziesz? - powiedział niepewnie Loki i patrzył na Steve'a.

-Dobrze, a więc miłego siedzenia i nic nie robienia, a i zaklepuje tego zwierzaka do siebie!

~Mnie się nie zaklepuje! - miauknął i prychnął cicho.

-Okej - powiedział Loki i zaśmiał się z komentarza Tony'ego.

-Będę go pilnował i się o niego troszczył bardziej niż tateee, bo wiem że on go mordujeee.. -uśmiechnął się mimowolnie do telefonu.

-Nie prawda.. -mruknął Steve i popatrzył na kota.

~Jak mam siebie samego zamordować? - Tony nie wiedział jak mógł coś takiego zrobić.

-To bardzo dobre pytanie Antoś - zaśmiał się Loki.

-Kto to ten Antoś? -spytał Peter.

-Kapitan ci mówił, że tak nazywa się kotek, którego trzyma na nogach!

-Ooooo jak uroczooo Tosiuuu, Tosi Tosiii.. -mruknął Spidey.

~Tosi? - mruknął kot - to jak baba!

-Możesz nazywać go jak chcesz czyż nie kapitanie?

-Pewnie jemu to pasuje, prawda Tosi? Hmm, a może ty serio jesteś kocicą, a nie kotem.. -Steve cicho się zaśmiał.

-Jest samcem - zaśmiał się Loki.

~Jestem mężczyzną nie kobietą! - oburzył się Tony.

-Hm więc Anti! -powiedział Pajączek.

~Może być - miauknął.

-Nieee Tosia, by mu pasowała idealnie -mruknął Cap i ugryzł kota w ucho.

~Nie! - miauknął oburzony.

-No nie wiem - powiedział Loki.

-Dobra, dobra Anti może być i papaaa.. -ziewnął Parker.

-Pa? - powiedział Loki.

~Petey- miauknął Tony.

-No później będziemy się widzieć.. -mruknął piwnooki i ponownie ziewnął.

-Pa Peter.. -powiedział Rogers i głaskał Tony'ego, który czując dłoń na swym grzbiecie zaczął mruczeć. Zaś Loki tylko się uśmiechnął. Steve ponownie odsunął dłoń od ciała kotka i patrzył na jego grymasy. Jednak Antoś popatrzył za dłonią Steve'a.

~Głaszcz mnie - miauczał i łapką pokazywał na dłoń Steve'a

-Co chcesz ode mnie? Nie będzie pieszczot, chyba że.. -zmyślił się, a raczej udawał, że myślał.

~Chyba, że co? - mruknął i przechylił głowę w bok.

-Jestem ciekaw co wymyśliłeś - odparł Loki.

-Chyba że, kotek pogodzi się z Loki'm, a mnie nie udusi jak będzie Tony'm.. -położył go na grzbiecie na swoich nogach i popatrzył w jego oczka.

~Hmmm- zaczął myśleć, a z jego gardła wydobyło się ciche mruczenie.

-Jak kotek mnie okłamie, to mnie więcej nie zobaczy, a jeśli się nie zgodzi nie będzie pieszczot.. -kontunuował warunki. Po dłuższej chwili myślenia popatrzył na Loki'ego.

~Ma on jeszcze jakieś żądania?

-Pyta się czy masz jeszcze żądania.

-Żądania? -zmarszczył brwi. -To tylko propozycja, ale jeśli nie to nie.. -wyprostował się.

~Dobrze przystaje na propozycje - mruknął po kociemu - nie myśl Rogaczu, że od tak będzie między nami pokój - miauknął na Loki'ego.

-Wiem wiem wiem - Loki podniósł ręce w górę w geście poddania. Cap dalej nie patrzył na Antosia tylko na prost siebie. Nie liczył na pokój pomiędzy Jeleniem, a Geniuszem, wiedział, że 'obietnice Tony'ego' byłyby złamane.

~Obiecuje nie zabić cię Steve i jakoś pogodzić się z tobą jeleniu - powiedział.

-Antoś, Antoś nie lejeniuj mi tu!

Rogers podniósł kota ze swoich kolan na kolana Loki'ego.

-To proszę Bóg ci da głaskania mnóstwo jak tak dużo mówisz.. - Tony nie spiął się tylko poparzył na Steve'a. Nie za bardzo interesowało go głaskanie przez Loki'ego. Zaś Bóg uśmiechnął się i pogłaskał Antosia przez ucho po pierś. Kot nie wiedząc kiedy padł na kolana Loki'ego plackiem mrucząc głośno. -Mam nadzieję że się do gadacie, a nie udajecie, że będzie ok. A jak was zostawimy to zdemolujecie całą wieżę!

-Nie mam zamiaru denerwować Stark'a - odparł i głaskał go po uchu.

-Ale on jest zdolny do zdenerwowania ciebie, a później na ciebie zwali winę..

-Obiecał nie sądzę aby chciał kogoś denerwować - rzekł.

-Mam taką nadzieję, że nie będzie próbował..

~Sssłyszę to - wy mruczał leżąc na nogach Boga kłamstw.

-Jak coś to zmieni się go znów w kota i będzie posłuszny- odparł Loki głaszcząc nadal Tony'ego.

-Miau miau, po co znów go zmieniać? -uśmiechnął się i wstał.

-A czemu nie? - zaśmiał się Loki.

-Poczekaj było tu w którejś szafce raz taka fajna rzecz.. -poszedł grzebać przy szafkach. Antoś mruczał gdyż trochę chłodne palce Loki'ego idealnie głaskały jego czułe kocie miejsca.

-Co takiego? - Znalazł granatową obróżkę i zmienił jej znaczek zamiast małego kształtu reaktora była mała tarcza. Dalej stał tyłem do Loki'ego i Tony'ego i zabrzeczał kilka razy ową rzeczą. Stark'owi uszy podniosły się z zainteresowaniem co wydobyło taki dźwięk, a jego oczy zwęziły się. Loki również był zainteresowany tym co robi Rogers.

-Tony będzie posłuszny.. -Steve podszedł do nich i założył kociakowi obróżkę. -Pasuje! - Tony wstał na równie łapy i otrzepał się, a obroża wydała charakterystyczny dźwięk przez to kot rozejrzał się w około. A Loki zaśmiał się cicho z reakcji Stark'a. -To ci nie zniknie to zostanie i będziesz w niej tak chodził.. - uśmiechnął się Cap. Kot otarł się o nogę Loki'ego aby pozbyć się obroży, ale ona ponownie wydała charakterystyczny dźwięk przez to się rozproszył i popatrzył na Steve'a słodkimi ślepiami. -Tak to cię nauczy żeby nie planować nic złego.. - Antoś trąknął łapą zawieszkę i mruknął.

-Chyba nie za bardzo podoba mu się taka opcja - odezwał się Loki.

-Będzie musiała niech się przyzwyczai..

~Dlaczego?! Ja nie chce - miauknął i smutnymi ślepiami patrzył się na Steve'a, który postanowił go oznaczyć.

-Możesz miauczeć ile wlezie, pamiętaj jest jeszcze druga i ona też może na tobie wisieć.. -pogłaskał kota po głowie.

~Ummm - mruknął - nie chce - stwierdził, ale był zadowolony z tego iż go pogłaskał.

-No miau miaaau.. -wziął dłoń.

-Twardo mówi nie, a jednak gdy go pogłaskasz od razu mięknie - stwierdził Loki.

-On sam nie wie czego chce.. -pogłaskał go po nosku, a Tony zamruczał.

-Właśnie widać. - Steve przeszedł kanapę i rozłożył się na niej kładąc głowę na nogach Boga i dmuchając pod szyją kota, a Tony znowu się rozproszył i rozejrzał za tym co wydaje taki dźwięk.

~Co to wydaję ten dziwny dźwięk ? - miauknął zdezorientowany natomiast Cap znowu dmuchnął w szyję Antosia i się uśmiechnął. Kotek znowu się rozejrzał próbując znaleźć źródło dźwięku, a Loki zaśmiał się z reakcji Stark'a.

-Tuu gamoniuu.. -wyciągnął dłoń w stronę kota i przyłożył dłoń do jego policzka.

~Co gdzie tu? - mruknął i polizał palec Steve'a.

-Pyta się gdzie. - Steve uśmiechnął się i złapał Tony'ego w rękę i położył go sobie na twarzy i dmuchał mu w brzuszek. Antoś miauknął i niezbyt chętnie dał sobie dmuchać w brzuch, a Loki śmiał się z Antosia i obserwował obydwu.

-Mmmmm miękkutki brzusio.. -mruknął Rogers w sierść kota.

~Nieeee - mruknął i podniósł się na przednich łapach na czole Steve'a.

-No i gdzie uciekasz? -mruknął zerkając na Tony'ego.

~Tam gdzie nie będzie mi nikt dmuchał na brzuch - mruknął, ale Steve dmuchnął mu w szyje.

-Zostań.. - Antoś mruknął i położył się z powrotem na twarzy Steve'a, ale zwinięty w kulkę zaś kapitan z ciągnął kotka na swoją klatkę piersiową i drapał go za uchem delikatnie.
Kotek zadowolony zaczął mruczeć i ziewnął cicho zwijając się bardziej w kulkę. -Śpiooooooch..

-Jest w ciele kilkunasto miesięcznego kota więc się nie dziw, że dużo je i śpi - powiedział Loki.

-Czemu tak młody wiek mu dałeś? -popatrzył na Loki'ego.

-Ja nie dałem mu - oznajmił - mówiłem wczoraj, że to zależało tylko od jego ducha, psychiki i zdrowia.

-Hmm, w sumie może i lepiej, że jest dzieciakiem..

-Przynajmniej problem z jego jedzeniem jest rozwiązany - odparł - w sumie on nie chce jeść, ale jego kociak w nim pragnie jeść i nic nie może poradzić na to.

-Musi jeść tak czy siak, wie że mu nie odpuszczę..

-W sumie racja - kiwnął głową - przynajmniej odpocznie.

-Odpocznie, poje sobie, zero stresu..

-Same plusy - zaśmiał się.

-Oczywiście, że same plusy może w sumie jako pies też się ma same plusy.. -zamknął na chwilę oczy by sobie to wyobrazić.

-Psy również mają same dobre plusy - zaśmiał się - spanie, jedzenie, spacery, zabawa.

-Ja w sumie i bez bycia psem tak mam -uśmiechnął się.

-To psem byłbyś idealnym - zaśmiał się.

-Bez przesady..

-Tylko stwierdzam to co myśli Antoś!

-Jak zwykle jego myśli są zepsute..

-Czyli twierdzisz, że jest on zepsuty?

-Jego myśli co do mojej osoby..

3606 słów!

Czy Peter wbiję do wieży?
Czy geniusz i jeleń się pogodzą?
Czy będą jakieś problemy z Wade'm?

Wybaczcie, że o tak późno z poślizgiem 2 dni jednakże w sobotę  za balowaliśmy z Red na 18 u kolegi iż nie dało się zrobić rozdziału wcześniej. W niedzielę byłam poza domem, a w poniedziałek umierałam bo skórę spaliłam sobie przez słońce, a dziś jeszcze testy mam zawodowe. 😅

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro