Lody? Zawsze mają dwa znaczenia
Stark nie skomentował tego tylko schował twarz w dłoniach.
-Tatusiowie jaki chcecie smak lodów? Pójdę nam kupić.. -zachichotał Peter kiedy byli nie daleko większego skupiska ludzi, ale Steve się nie odezwał.
-Ja płace i nie ugh - nie skomentował tego jak ich nazwał. Rogers wyciągnął pieniądze z portfela.
-Macie kupcie, a ja pójdę zająć nam stolik w cieniu i odosobnieniu od ludzi.
-Ugh niech ci będzie - powiedział Tony i wziął od niego pieniądze. -Jaki chcesz smak?
-Ja taki jak zawsze.. -powiedział Steve.
-To ja pójdę z tobą tato.. -powiedział Peter dalej mając ubaw.
-Czyli truskawka? - spytał aby się upewnić, bo Pepper nie lubiła tego owocu. -Nie jestem ugh serio Peter?
-Tak truskawkowe.. -mruknął i odszedł od nich aby zająć stolik w cieniu.
-Tak tatooo?
-Ugh chodź młody już po te lody - powiedział Stark.
-Yeeey, powiedzmy że to najlepszy dzień ever, szkoda tylko, że Wade'a nie ma z nami.. -mruknął cicho.
-Jak wyzdrowieje na pewno będziesz z nim chodzić po parku - rzekł.
-Bardzo bym chciał! -powiedział zadowolony.
-Fury go wiecznie na uwięzi nie będzie trzymać!
-No może nie.. -uśmiechnął się lekko.
-No właśnie - potargał mu włosy.
-Nuuu układałem je długo..
-Serio? Dziś ci każdy tarmosił włosy!
-Taaaak aż za dużo razy...
-No właśnie!
-No to chodźmy kupić te lody..
-Tak chodźmy - rzekł i ruszył w stronę budki. Stanęli po chwili przed budką z lodami.
-Dzień dobryy.. -powiedział Peter do znajomego z tej budki.
-Witaj Peter - przywitał się - dzień dobry panu co mogę podać?
-Poprosimy trzy lody, jeden truskawkowy, drugi czekoladowy a trzeci.. -popatrzył na Tony'ego z uśmiechem.
-Również czekoladowy - odparł Tony.
-Oczywiście to będzie 16 zł - Tony dał pieniądze sprzedawcy, który wziął i oddał resztę. Poczekali chwilę na lody, a Pete zaczął szukać Steve'a. -Proszę - powiedział sprzedawca i dał najpierw czekoladowego.
-Dziękuję -uśmiechnął się szeroko. Po chwili dał truskawkowego, który dał Tony'emu i drugiego czekoladowego.
-Dzięki - powiedział Tony. Gdy Petey uśmiechnął się i prowadził mężczyznę do Rogers'a, a on szedł za Peter'em.
-Jużż jesteśmy tatee.. -powiedział zadowolony Peter i usiadł na krześle.
Było tylko jedno krzesło, a wokół wszystko było zajęte. -Tata musi usiąść na kolanach tatee.. -uśmiechnął się chytrze i lizał swój lód.
-Wolę usiąść na stole - odparł - bądź na Ziemi - rzekł - twój lód - podał Steve'owi jego loda włoskiego.
-Na stole nie wolno tato. Ale kolana tate są wolne.. -uśmiechnął się chłopak, a Cap wziął swój lód i pociągnął Stark'a na swoje nogi.
-Steve - mruknął Tony.
-Siedź cicho nikt nie widzi i tak i jedz tego loda.. -zaczął głaskać go po udzie.
Tony mruknął tylko i jadł swego loda, jedli w ciszy lody, a Pete miał okropnego banana na twarzy z zadowolenia. Gdy Stark był zażenowany sytuacją, ale nie przeszkadzała mu bliskość blondynka.
-To będziecie robić później wzajemnie te lody?
-Nieeeeee!!!
-Czemu nie? Jeśli ma wam to pomóc to chyba lepiej aby zrobić.. -powiedział Pete, a Steve zaczął się krztusić. Natomiast Tony się kompletnie załamał.
-Naprawdę Peter?
-Tak mówię to całkiem serio.
-Nie komentuje...
-Czyli będzie?
-Nic nie będzie - odparł.
-Nic? -spytał zachrypniętym głosem Steve. Spojrzał na niego i spiorunował go wzrokiem.
-Cicho bądź!
-Jak siedzę cicho jest problem jak coś powiem i tak jest problem.. -mruknął Rogers i poprawił sobie Tony'ego na kolanach. Stark tylko mruknął na słowa Steve'a i również usiadł sobie wygodniej na jego nogach. -Coś jeszcze masz do wy marudzenia? -spytał Cap.
-Nie - odparł.
-Panie Stark.. -powiedział Pete. -Znaczy tatoo!
-Co chcesz Peter??
-To jak miał na imię ten chłopak o którym rozmawialiśmy wcześniej?
-Nie ważne.
-Dlaczego nie ważne, tataaa powiedz..
-Nie potrzebna ci ta wiedza.
-Bardzo potrzebnaaa!
-A ja jednak nie chce tego powiedzieć - rzekł i wtulił się delikatnie w Steve'a.
-Czemuu tatoo powiedz mi proszę!
-Nie Peter - odpowiedział.
-Dlaczego mi się chcesz powiedzieć? To jakiś bandzior?
-Nie - odparł.
-Więc czemu nie?
-Bo nie jest ci ta informacja potrzebna - powiedział i jadł loda.
-Jeeest.. -mruknął.
-Czemu mu nie chcesz powiedzieć? To tylko imię..
-Bo nie Steve - odrzekł.
-Steve? Tak miał na imię?
-Nie Pete - mruknął- nie powiem ci imienia!
-Dlaczegoo?
-Zmień taśmę proszę!
-Nie ja chce się dowiedzieć!
-Nie dowiesz się! - odpowiedział -Steve pomóż mi no!
-Ja nic nie wiem.. -Rogers wzruszył ramionami.
-Tataaa..
-Peter nie i koniec kropka!
-Ale chciałbym znaleźć tego pana i wypytać go dlaczego z tatą już nie jest.. -mruknął.
-Ugh zmienimy temat Pete.
-A dlaczego tego nie skończymy? -mruknął.
-Bo nie.
-Ehh.. -westchnął Pete.
-Tyle?
-Czemu mu nie powiesz, też jestem ciekawy twojej odpowiedzi! - stwierdził Steve i przeczochrał włosy Peter'a.
-Ugh jak taki mądry jesteś to sam powiedz.
-Ale ja nic nie wiem.. -czekał na nich aż skończą jeść.
-Oczywiście - burknął.
-No tak powiedz mu, bo jest smutny..
-Steve nie powiem.
-To tylko imię panie Stark jest 7 miliardów osób, a prawdopodobieństwo, że to ten mężczyzna przypada niewielkie.
-Bardzo - mruknął i popatrzył na Steve'a, który wzruszył ramionami.
-Wy nie umiecie jeść?
-Co? - zapytał Tony. Steve oblizał kciuk i potarł kąciki ust Tony'ego, a później Peter'a.
-Jak dzieci..
-Ugh sam jesteś dziecko - rzekł i spuścił wzrok Tony.
-Ja się nie upaprałem!
-Nie upaprałem się Stevie!
-Tak upaprałeś Tony!
-Nie!
-Tuuu.. -dotknął palcem jego policzek.
-Wcale nie - mruknął.
-Nie umie jeść dziecko.. -poklepał go po udzie i się zaśmiał.
-Sam jesteś dziecko - i zerknął na jego dłoń, która trzymała jego udo
-No ja nie jestem brudny.. -mruknął.
-Taaaa.
-No gdzie jestem? -popatrzył na niego.
Peter cały czas im się przyglądał.
-Na razie nie jesteś - burknął.
-No właśnie. Idziemy już? Dzieci po jedzone? -uniósł brew.
-Tak możemy iść - rzekł - i nie jestem dzieckiem staruszku!
-Ja bym uważał na słowa jakie i do kogo kierujesz Tony.. -szepnął mu do ucha, a przez Tony'ego szyję przeszły dreszcze.
-Ugh przepraszam - szepnął.
-No właśnie..
-Idziemy dalej?
-Chodźmy nie miziajcie się już tyle.. -powiedział Peter wstając.
-Nie miziamy!
-A kto powiedział, że miziamy? -postawił Tony'ego przed sobą i wstał z krzesła. -Ja nawet bym go nie tknął, a co dopiero miział.. -zaśmiał się cicho Rogers, a Tony zaśmiał się z nim.
-Dobra po prostu chodźcie.. -Pete pokiwał głową na boki.
-A może i bym tknął.. -szepnął do ucha Stark'a i wzruszył ramionami i poszedł za Pajączkiem.
-Sam się tyknij - odpowiedział cicho na co Steve tego nie skomentował tylko się szeroko uśmiechnął. Tony oczywiście ruszył za obydwoma bohaterami.
-To co teraz robimy? -spytał Peter odchodząc od skupiska ludzi.
-Nie wiem Rogers tworzył trening dzisiejszy.
-Wpadam w krzaki obrobię miliardera i wracam na dalszy trening -powiedział Steve.
-Co? - Peter stanął i zmarszczył brwi nie rozumiejąc. Natomiast Tony rozumiejąc zaczął się śmiać.
-C-ciekawe skąd weźmiesz m-miliardera - powiedział przez śmiech.
-A tu mam.. -złapał Stark'a i wpadł razem z nim w krzaki. Stark się śmiał choć wpadł w krzaki co bolało trochę jednak Steve usiadł na ciemno włosym i zaczął go łaskotać. -Taki staruch gdzie masz kuźwa tego staruszka no no co!? - Tony zaczął się dusić ze śmiechu próbują uwolnić się spod ciężaru Steve'a. -Gdzie uciekasz?! Nie ma nie maa! -łaskotał go dalej.
-Ddaj... Ooooddech!!! - powiedział ledwo przez śmiech.
-Nieee..-siedział na nim, ale dał mu chwilę oddechu. Miliarder zaczął ciężko oddychać i patrzył się na siedzącego na niego mężczyznę i był trochę czerwony na twarzy.
-Biedna trawa przez was cierpi.. -powiedział Peter opierając się o drzewo. Tony nic nie odpowiedział mu po prostu łapał ciężko oddech.
-Dobra wstawaj Stark.. -Steve zawisł nad Iron man'em i podał mu rękę aby pomóc mu wstać, który przyjął pomocną dłoń od Steve'a i wstał na równe nogi. -Nie będziemy niszczyć traw zniszczymy pracownie Tony'ego..
-Spróbuj tylko zniszczyć mi coś w pracowni to będziesz to odkupywać- stwierdził.
-Ty zniszczysz, bo jesteś jakiś dziś nie wyhukany..
-Nie mam zamiaru niszczyć swych rzeczy!
-Lubisz czekoladę, lody, truskawki to będziesz miał dzisiaj zgotowane piekło..
-Dlaczego?
-Haha chodźmy dalej biegać..
-Ugh głupek! - powiedział i ruszył do przodu.
-Too panie Stark na pewno nie jesteście razem? -Parker szedł obok Tony'ego i zerkał na nich.
-Nie jesteśmy - powiedział i przetarł oczy dłonią.
-A byliście? -dalej zadawał pytania.
-Co to za pytania? - zapytał się Peter'a.
-Normalne, byliście razem?
-Dlaczego ja mam na to odpowiadać?
-Bo chce żeby pan mówił o takich rzeczach.
-A nie możesz pytać się kogoś innego ? Nie chce odpowiadać na takie pytania.
-Proszę, pan i tak mi nie chce odpowiadać na szczegółowe pytania, na przykład imię, po nocach nie będę spał, a teraz chce wiedzieć czy był pan kiedyś ze Steve'm..
-Pytaj się Steve'a jeśli masz taką teorię spiskową! - powiedział.
-Tatooooooo powiedz mi! -Peter zaczął marudzić.
-Pytaj się drugiego tatusia!
-Pytam ciebie!
-Nie odpowiem ci na to pytanie Pete!
-Bo to prawda?!
-Niby jaka prawda?
-Że ty i Steve kiedyś byliście razem..
-Skąd niby ci to do głowy przyszło?
-Bo pytam normalnie, a pan struga niewiniątko..
-Po prostu nie chce opowiadać na pytania!
-Co jest trudnego w odpowiedzeniu, imienia i powiedzenia tak lub nie?
-Bo nie chce odpowiadać na pytania?
-Tatooo.. -burknął.
-Steve powiedz coś mu!
-Czekolada, lody, truskawki, pracowania, co? -Steve popatrzył na nich wyrwany z kontekstu własnych myśli.
-O czym ty chłopie myślisz! Powiedz coś Peter'owi, bo nie mam ochoty mu odpowiadać na jego pytania.
-O wieczorze i o tym co powinienem kupić i..Peter nie zadawaj pytań Tony'emu, może być po twojemu, czy nie wiem, ale nie dokuczaj mu zbędnymi pytaniami.. -powiedział Rogers, a Pete tylko głośno się roześmiał.
-Z czego tym razem się śmiejesz Peter? - zapytał.
-Już wszystko wiem! -machnął ręką Peter przez śmiech.
-To dobrze w takim razie bieg do wieży - powiedział Steve.
-Eeeeee - Tony nie wiedział co odpowiedzieć, więc po prostu zaczął biec do wieży.
-Imię to Steve, czy był pan kiedyś ze Steve'm tak?!-Peter dostał ataku śmiechu i ledwo co biegł za Stark'iem.
-Ughhh nie odzywam się na ten temat! - odparł biegnąc Tony.
-To PRAWDA! Sam Cap potwierdza!
-Co, kiedy, jak?!
-Przecież powiedział, nie słyszał pan?
-Ugh nie! - odparł.
-I dobrze.. -Anthony już się nie odzywał po prostu biegł do wieży -No to powie pan prawdę?
-Jaką prawdę?
-Z tym chłopakiem z dawna..
-Niczego nie potwierdzę!
-Dlaczego? -Peter spojrzał na Tony'ego.
-Bo tak, a chcesz spotkać się z Wade'm?
-Tak chce się z nim spotkać, a co to ma do mojego pytania?
-Jeśli nie przestaniesz się wypytywać to nie załatwię ci przepustki do Wade'a.
-Ale ja tam wejdę sam po tajniaku chociaż na chwilę, więc nie muszę dostawać żadnej przepustki, i nie przestanę się wypytywać.
-Ugh daj mi w końcu młody spokój z pytaniami dobrze? Odpowiem ci gdy będę chciał!
-Czyli jutro po tych lodach z Cap pan się zastanowi tak?
-Co?! - Tony się złamał- Nie! Peter przestań!
-To nie będzie lodów na spokój?
-Zabiję kuźwa Deadpoola - burknął.
-Będę go bronił przed panem.. -uśmiechnął się Peter. -Więc go pan nie tknie!
-Zobaczymy!
-To jakie jest to imię? -zachichotał.
-Peter! - burknął.
-Oo bardzo oryginalne.. -zaśmiał się.
-Nie odzywam się do ciebie!
-Tato, ale dlaczego..-spojrzał na niego smutny, ale Tony jednak nic nie odpowiedział. -Tate bo tata się na mnie obraził.. -powiedział do Steve'a kiedy stali już przy wieży.
-A mówiłem nie męcz go pytaniami. Możecie się rozejść.. -powiedział Cap.
Tony tylko kiwnął głową i wszedł do wieży.
-Za godzinę idę na Helicarrier jeśli chcesz to porób coś z Tatusiem.
-Już idęęę tatusiuu.. -powiedział Peter za Stark'iem. Steve jeszcze poszedł na małe zakupy więc nie wszedł z nimi do wieży. Tony wszedł do windy, a Peter wszedł do windy za Tony'm.
-To co będziemy porabiać tatusiu?
-Pomożesz mi urwisie jeden.
-Ale ja jestem grzeczny..
-Oczywiście - prychnął.
-No, a nie?
-Jakoś nie zauważyłem - mruknął - strój powinien Ci już wyschnąć - odparł.
-To dobrze, ale nie chce już wody, nie pozbędę się tego stroju później..
-Ja też nie chce wody - stwierdził.
-Więc..?
-Nie będzie wody.
-Nie o to mi chodzi.
-Nie powiem.
-Ale to jest taka wielka tajemnica?
-Nikt nie wie o tym, więc to jest tajemnica.
-A pani Pepper wie?
-Nie.
-Ale..to tylko imię.. -szepnął.
-Wiem, że imię Peter.
-Jest dużo takich imion na pewno..
-Nie sądzę.
-To mi nie powie pan?
-Nie powiem - odrzekł.
-A jak będę zgadywał i zgadnę to mi pan powie?
-Możemy się w to pobawić.
-Nie powie mi pan -prychnął widząc jego minę.
-Może?
-Pff to się nie bawię i będę smutny..
-Dobra powiem ci jak zgadniesz - rzekł.
-Ja już się nie bawię..
-Okej - odparł z uśmiechem na co Peter ciężko westchnął i spuścił głowę w dół. -Ugh nie bądź smutny Peter, ale nie powiem ci.
-Mhm nie musi pan rozumiem.
-Mam nadzieję - pogłaskał go po głowie - idź się przebierz.
-Dobrze.. -westchnął.
-Wiesz gdzie WC to idziesz prosto i skręcasz przy czarnych drzwiach na końcu powinny być niebiesko czerwone drzwi tam masz swój strój.
-Rozumiem i gdzie mam przyjść? -popatrzył na Iron Mana.
-Do pracowni - odpowiedział, a drzwi windy się otworzyły. -Będę na ciebie czekać- odrzekł i wyszedł. Musiał zadzwonić do Fury'ego, a z pewnością pokój do którego posłał młodego chwilę go zajmie. Peter powoli poszedł do łazienki gdzie kazał mu Tony. Stark z delikatną obawą wziął telefon i wykręcił odpowiedni numer.
Fury odebrał za drugim sygnałem bo szukał telefonu wśród sterty papierów na jego biurku.
-Tak słucham?
-Cześć Fury - przywitał się Stark.
-Oo Stark witaj witaj, jak tam po porannej sesji? Myślałem, że macie czymś, a raczej kimś innym się zająć.
-Ugh nie przypominaj mi o tym! Ugh - powiedział - Młody chce się widzieć z Wade'm, a skoro i tak mam do ciebie wpaść więc - zaczął mówić.
-Wiesz, że nie po to ci kazałem pilnować trochę Peter'a aby teraz się spotykali, mówiłem ci w jakim stanie jest Wade, jak na razie nie zanosi się na polepszenie. Wytrzymają kilka dni bez siebie, mogą pisać nawet 24 na dobę!
-Młody wie o tym jakim jest stanie Wade - rzekł - sam powiedział, że jeśli nie dostanie pozwolenia to i tak się włamanie do niego.
-Lepiej niech nie próbuje. Jeśli już wie to niech wie, ale z Wade'm się nie spotka. Jak mu się polepszy to porozmawiamy.
-Nawet na chwilkę? - spytał Tony- Chłopie on mi nie da spokoju! Cały dzień już mi truje!
-To go czymś zajmij daj mu coś do roboty i powiedz że ma być cicho, zero pytań i zbędnych pogaduszek. Dyscyplina musi być.. -powiedział Fury.
-Jak Steve wrócić to mu go podrzucę - stwierdził.
-A jeśli chodzi o to zdjęcie to ja nawet pytał nie będę co to za sesje robicie w wieży Stark.. -prychnął. -Coś jeszcze mnie chciałeś wypytać?
-Nie robię sesji ten staruch mi zdjęcia porobił! I za godzinę będę na helicarrierze.
-Dobrze będę w swoim gabinecie albo w pokoju Wade'a, bo się wybieram na chwilę do niego.. -powiedział Nick.
-Rozumiem jak coś to będę dzwonić- powiedział i rozłączył się.Peter trafił do pokoju gdzie miał ciuchy, ale i pokój był specjalnie zrobiony pod gust pajączka i miał wiele udogodnień. Między czasie Fury schował telefon i poszedł do syna. Peter myślał, że źle trafił do pomieszczenia, ale wszedł i zaczął się rozglądać dookoła po pokoju. Pokój był typowo w jego kolorach stroju. Gdzieś nigdzie była sieć narysowana. Był nawet hamak i drążek. Duże łóżko stało po lewej stronie przy ścianie. Oczywiście na nim leżał strój Petera. Na całej jednej ścianie była szyba z której był piękny widok na miasto. Na przeciwko łóżka był duży telewizor z Xboksem oraz pośrodku włochatego dywanu mały stoliczek przy którym były dwie pufy.
Przy wejściu było duże biurko z nowoczesnym wyposażeniem, a oczywiście na tej ścianie rozrysowana była sieć. Pokój był przyjemny i prze strony. Pajączek wziął nie pewny strój i zaczął się przebierać dalej nie mogąc nacieszyć oczów. Później wyszedł spokojnie z pomieszczenia i poszedł do pracowni Stark'a dalej w duchu skacząc jak małe dziecko. Fury postanowił, że sprawdzi co u syna i przyniesie mu coś do jedzenia i do picia. Miał jednak słabe nadzieję, że dziś coś zje, ale się nie poddał. Wade siedział i nadal rysował u siebie. Nie wiedział co ze sobą zrobić, nie ruszył się z fotela i szkicował wszystko i nic, nie wiedząc co ze sobą począć. Po kilku minutach Nick znalazł się pod pokojem syna i wszedł powoli nie wiedząc czy Wadę śpi czy już nie.
-Dzień dobry.. - Deadpool podniósł głowę z biurka i spojrzał na ojca, ale szybko wrócił do leżenia głową na biurku. -Co się stało? Przyniosłem ci jedzenie i letnią herbatę.
Wzruszył ramionami tylko i wrócił do malowania demona na kartce.
-Musisz coś zjeść..
Wade nie ruszył się w ogóle po prostu dalej szkicował.
-Wade. Słyszysz, zostaw na razie rysowanie zjedz trochę.
Pokiwał sprzecznie głową. Widać po nim było mocne osłabienie i, że słabo wręcz się rusza.
-Nie jadłeś długo proszę cię chociaż trochę..
Pokiwał głową na boki i nadal bazgrał na kartce.
-Jesteś słaby Wade musisz trochę zjeść aby uzbierać siły.
Przesunął kartkę na bok i wysunął czystą kartkę.
*nie mam ochoty *
-No właśnie nie masz ochoty, bo nie masz już siły wczoraj ci odpuściłem i wypiłeś tylko kakao, ale dziś musisz coś zjeść, nie jedząc tak szybko nie wyzdrowiejesz!
Wade westchnął tylko i zamknął oczy nie mając ochoty jeść.
-Zrób to przynajmniej dla Peter'a jak nie chcesz dla mnie..
Kiwnął już tak samo głową jak wcześniej.
-Nie chcesz się z nim spotykać? Skończyliście? -spojrzał na niego ciekawy i przekrzywił głowę w bok. -Jak chcesz to twoje życie, nie będę się wtrącał między wami, po prostu masz to zjeść chociaż trochę.. -wzruszył ramionami.
*Co skończyliśmy? Chce się spotkać, ale nie mogę przecież. Naprawdę nie mam ochoty jeść *
-Myślałem, że skończyliście ze sobą. Bo się nie spotkacie dopóki nie wyzdrowiejesz, musisz zjeść bo ani siły nie będziesz miał ani dalej nie będziesz zdrowy, możesz dalej przedłużać swoje wakacje.
*Nie chce skończyć z Petey'em! Ughh muszę jeść? Nie dam rady nic przełknąć i nie chce*
-Musisz chociaż trochę, masz herbatę nie jest gorąca, więc nie oparzy cię, a pozwoli ci przełknąć kanapkę..
*Nie mam ochoty na jedzenie, nie potrzebuje*
-Potrzebujesz..
*Eghhhh mogę później? *
-Ile później..za niedługo przyleci Tony aby ze mną coś omówić nie będę mógł cię pilnować z jedzeniem.
*Nie wiem, ale później *
-Ale masz zjeść ja to sprawdzę.
*Trochę? *
-Co trochę? -popatrzył na kartkę, a później na Wade'a.
*Trochę zjeść? *
-Masz cokolwiek zjeść, może być trochę.
Kiwnął głową, że rozumie i wrócił do leżenia na biurku. Nick westchnął i poklepał syna po plecach. Wade był zmęczony, ale nie chciał spać na pewno nie miał ochoty spędzić tak dnia.
-To rysuj dalej czy coś..
*Co pan Stark chce od ciebie? *
Napisał.
-Sprawy na temat nowego projektu. Naprawdę nic co musiało, by zaprzątać ci głowę.
*Rozumiem, a kiedy ma przyjść doktorek? *
-Za dokładnie.. -popatrzył na telefon. -Dwadzieścia minut!
*Yhym *
-A spodziewasz się kogoś? -kiwnął sprzecznie głową-To dobrze - chłopak spojrzał na niego z niezrozumieniem.
-Masz areszt nikogo nie możesz się spodziewać! - spuścił głowę i położył ją na biurku. - Słyszałem, że Peter chciał cię dziś odwiedzić powiedziałem Tony'emu żeby sobie odpuścił.
Wade westchnął i podniósł się z fotela, trochę słabo mu szło proste iście w przód, ale doszedł do łóżka i padł na nie plackiem.
-Wyzdrowiej to się spotkacie..
Deadpool nie słuchał ojca. Nie chciał problemów, ale nie chciał być zamknięty na wszystkich.
-Dobra idę, bo widzę że z rozmów pisanych nic..
Chłopak wtulił się w kocyk i przymknął oczy.
-Bądź przygotowany na te badania..
Kiwnął głową na tak, że rozumie i zbytnio nie miał też ochoty na badania kontrolne. Nick wyszedł z westchnięciem. Nie mówił mu, że dziś odmówił Wade'owi agentów i będzie miał czas dla siebie. Syn Fury'ego leżał teraz bezczynnie nawet nie wziął telefonu ze sobą aby popisać z Peter'em, a już nie miał siły, by wstać i po niego pójść. Minuty dłużyły się nie miłosiernie długo. Gdy Nick przyszedł do gabinetu i układał papiery nad projektem z którym miał rozmawiać z Stark'iem. Wade czekał aż doktorek przyjdzie i będzie miał z głowy przegląd. Lecz sadził, że jednak coś jest na rzeczy gdyż nadal go boli przełyk i struny głosowe.W końcu lekarz przyszedł do Wilsona i najpierw zapukał do drzwi.
-Wade?
Nie miał jak odpowiedzieć, a siły zbytnio nie miał aby wstać.
Doktor i tak wszedł do pokoju Wade'a.
-Śpisz? -spytał cicho lekarz widząc chłopaka jak leży na łóżku.
Podniósł głowę i spojrzał na doktora kiwając głową na nie.
-O to dobrze..
Podniósł się ledwo do siadu i patrzył na doktora.
-Jak się dziś czujesz?
Wzruszył ramionami tylko.
-Nie dasz rady nadal mówić?
Potwierdził zgodnie z prawdą.
-Otwórz buzie.. -polecił lekarz.
Otworzył swój changar szeroko, a lekarz najpierw spojrzał mu do gardła latarką i wyciągnął z kieszeni lekarstwo do psikania i psytryknął kilka razy lekarstwem do gardła najemnika. Nie było to dość pyszne, ale trochę łagodziło ból.
-Coś jadłeś?
Skrzywił się delikatnie z ohydnego smaku psikacza i pokiwał sprzecznie głową.
-Jak nie będziesz jadł to jak ty chcesz wyzdrowieć? A lekarstw to na pewno nie piłeś co?
Wade patrzył się na wszystko i nic, ale nie na doktora.
-Tak myślałem, Wade gdybyś pił to co ci dałem to dzisiaj byś powoli zaczął mówić.. -pokręcił głową doktor.
Spuścił głowę w dół.
-Nie krzyczę na ciebie tylko chce ci pomóc, wiem że tu nie chcesz siedzieć.
Nadal patrzył się w ziemię nie wiedząc co zrobić.
-W ogóle jak tam u ciebie? -uśmiechnął się i popatrzył na niego.
Wade sięgnął po zeszyt, który był niedaleko.
*Nic *
Napisał i pokazał doktorowi.
-Nudzisz się bardzo?
Kiwnął głową na tak i spojrzał w zeszyt.
-No nie dziwie się chłopaku.. -zaśmiał się.
*Długo nie będę mówić ? *
-Mówiłem ci gdybyś zażywał te lekarstwa, które ja ci dawałem to byś powoli już mówił..
*A tak to to nie będę? *
-Będziesz, ale samo jak ma zejść? Ciężko będzie!
*Przepraszam *
-Nie przepraszaj, spokojnie..
3521 słów
Co się wydarzy?
Czy Wade będzie miał gości?
O czym mają do porozmawiania Fury i Stark?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro