Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Lody? Zawsze mają dwa znaczenia

Stark nie skomentował tego tylko schował twarz w dłoniach.

-Tatusiowie jaki chcecie smak lodów? Pójdę nam kupić.. -zachichotał Peter kiedy byli nie daleko większego skupiska ludzi, ale Steve się nie odezwał.

-Ja płace i nie ugh - nie skomentował tego jak ich nazwał. Rogers wyciągnął pieniądze z portfela.

-Macie kupcie, a ja pójdę zająć nam stolik w cieniu i odosobnieniu od ludzi.

-Ugh niech ci będzie - powiedział Tony i wziął od niego pieniądze. -Jaki chcesz smak?

-Ja taki jak zawsze.. -powiedział Steve.

-To ja pójdę z tobą tato.. -powiedział Peter dalej mając ubaw.

-Czyli truskawka? - spytał aby się upewnić, bo Pepper nie lubiła tego owocu. -Nie jestem ugh serio Peter?

-Tak truskawkowe.. -mruknął i odszedł od nich aby zająć stolik w cieniu.

-Tak tatooo?

-Ugh chodź młody już po te lody - powiedział Stark.

-Yeeey, powiedzmy że to najlepszy dzień ever, szkoda tylko, że Wade'a nie ma z nami.. -mruknął cicho.

-Jak wyzdrowieje na pewno będziesz z nim chodzić po parku - rzekł.

-Bardzo bym chciał! -powiedział zadowolony.

-Fury go wiecznie na uwięzi nie będzie trzymać!

-No może nie.. -uśmiechnął się lekko.

-No właśnie - potargał mu włosy.

-Nuuu układałem je długo..

-Serio? Dziś ci każdy tarmosił włosy!

-Taaaak aż za dużo razy...

-No właśnie!

-No to chodźmy kupić te lody..

-Tak chodźmy - rzekł i ruszył w stronę budki. Stanęli po chwili przed budką z lodami.

-Dzień dobryy.. -powiedział Peter do znajomego z tej budki.

-Witaj Peter - przywitał się - dzień dobry panu co mogę podać?

-Poprosimy trzy lody, jeden truskawkowy, drugi czekoladowy a trzeci.. -popatrzył na Tony'ego z uśmiechem.

-Również czekoladowy - odparł Tony.

-Oczywiście to będzie 16 zł - Tony dał pieniądze sprzedawcy, który wziął i oddał resztę. Poczekali chwilę na lody, a Pete zaczął szukać Steve'a. -Proszę - powiedział sprzedawca i dał najpierw czekoladowego.

-Dziękuję -uśmiechnął się szeroko. Po chwili dał truskawkowego, który dał Tony'emu i drugiego czekoladowego.

-Dzięki - powiedział Tony. Gdy Petey uśmiechnął się i prowadził mężczyznę do Rogers'a, a on szedł za Peter'em.

-Jużż jesteśmy tatee.. -powiedział zadowolony Peter i usiadł na krześle.
Było tylko jedno krzesło, a wokół wszystko było zajęte. -Tata musi usiąść na kolanach tatee.. -uśmiechnął się chytrze i lizał swój lód.

-Wolę usiąść na stole - odparł - bądź na Ziemi - rzekł - twój lód - podał Steve'owi jego loda włoskiego.

-Na stole nie wolno tato. Ale kolana tate są wolne.. -uśmiechnął się chłopak, a Cap wziął swój lód i pociągnął Stark'a na swoje nogi.

-Steve - mruknął Tony.

-Siedź cicho nikt nie widzi i tak i jedz tego loda.. -zaczął głaskać go po udzie.
Tony mruknął tylko i jadł swego loda, jedli w ciszy lody, a Pete miał okropnego banana na twarzy z zadowolenia. Gdy Stark był zażenowany sytuacją, ale nie przeszkadzała mu bliskość blondynka.

-To będziecie robić później wzajemnie te lody?

-Nieeeeee!!!

-Czemu nie? Jeśli ma wam to pomóc to chyba lepiej aby zrobić.. -powiedział Pete, a Steve zaczął się krztusić. Natomiast Tony się kompletnie załamał.

-Naprawdę Peter?

-Tak mówię to całkiem serio.

-Nie komentuje...

-Czyli będzie?

-Nic nie będzie - odparł.

-Nic? -spytał zachrypniętym głosem Steve. Spojrzał na niego i spiorunował go wzrokiem.

-Cicho bądź!

-Jak siedzę cicho jest problem jak coś powiem i tak jest problem.. -mruknął Rogers i poprawił sobie Tony'ego na kolanach. Stark tylko mruknął na słowa Steve'a i również usiadł sobie wygodniej na jego nogach. -Coś jeszcze masz do wy marudzenia? -spytał Cap.

-Nie - odparł.

-Panie Stark.. -powiedział Pete. -Znaczy tatoo!

-Co chcesz Peter??

-To jak miał na imię ten chłopak o którym rozmawialiśmy wcześniej?

-Nie ważne.

-Dlaczego nie ważne, tataaa powiedz..

-Nie potrzebna ci ta wiedza.

-Bardzo potrzebnaaa!

-A ja jednak nie chce tego powiedzieć - rzekł i wtulił się delikatnie w Steve'a.

-Czemuu tatoo powiedz mi proszę!

-Nie Peter - odpowiedział.

-Dlaczego mi się chcesz powiedzieć? To jakiś bandzior?

-Nie - odparł.

-Więc czemu nie?

-Bo nie jest ci ta informacja potrzebna - powiedział i jadł loda.

-Jeeest.. -mruknął.

-Czemu mu nie chcesz powiedzieć? To tylko imię..

-Bo nie Steve - odrzekł.

-Steve? Tak miał na imię?

-Nie Pete - mruknął- nie powiem ci imienia!

-Dlaczegoo?

-Zmień taśmę proszę!

-Nie ja chce się dowiedzieć!

-Nie dowiesz się! - odpowiedział -Steve pomóż mi no!

-Ja nic nie wiem.. -Rogers wzruszył ramionami.

-Tataaa..

-Peter nie i koniec kropka!

-Ale chciałbym znaleźć tego pana i wypytać go dlaczego z tatą już nie jest.. -mruknął.

-Ugh zmienimy temat Pete.

-A dlaczego tego nie skończymy? -mruknął.

-Bo nie.

-Ehh.. -westchnął Pete.

-Tyle?

-Czemu mu nie powiesz, też jestem ciekawy twojej odpowiedzi! - stwierdził Steve i przeczochrał włosy Peter'a.

-Ugh jak taki mądry jesteś to sam powiedz.

-Ale ja nic nie wiem.. -czekał na nich aż skończą jeść.

-Oczywiście - burknął.

-No tak powiedz mu, bo jest smutny..

-Steve nie powiem.

-To tylko imię panie Stark jest 7 miliardów osób, a prawdopodobieństwo, że to ten mężczyzna przypada niewielkie.

-Bardzo - mruknął i popatrzył na Steve'a, który wzruszył ramionami.

-Wy nie umiecie jeść?

-Co? - zapytał Tony. Steve oblizał kciuk i potarł kąciki ust Tony'ego, a później Peter'a.

-Jak dzieci..

-Ugh sam jesteś dziecko - rzekł i spuścił wzrok Tony.

-Ja się nie upaprałem!

-Nie upaprałem się Stevie!

-Tak upaprałeś Tony!

-Nie!

-Tuuu.. -dotknął palcem jego policzek.

-Wcale nie - mruknął.

-Nie umie jeść dziecko.. -poklepał go po udzie i się zaśmiał.

-Sam jesteś dziecko - i zerknął na jego dłoń, która trzymała jego udo

-No ja nie jestem brudny.. -mruknął.

-Taaaa.

-No gdzie jestem? -popatrzył na niego.
Peter cały czas im się przyglądał.

-Na razie nie jesteś - burknął.

-No właśnie. Idziemy już? Dzieci po jedzone? -uniósł brew.

-Tak możemy iść - rzekł - i nie jestem dzieckiem staruszku!

-Ja bym uważał na słowa jakie i do kogo kierujesz Tony.. -szepnął mu do ucha, a przez Tony'ego szyję przeszły dreszcze.

-Ugh przepraszam - szepnął.

-No właśnie..

-Idziemy dalej?

-Chodźmy nie miziajcie się już tyle.. -powiedział Peter wstając.

-Nie miziamy!

-A kto powiedział, że miziamy? -postawił Tony'ego przed sobą i wstał z krzesła. -Ja nawet bym go nie tknął, a co dopiero miział.. -zaśmiał się cicho Rogers, a Tony zaśmiał się z nim.

-Dobra po prostu chodźcie.. -Pete pokiwał głową na boki.

-A może i bym tknął.. -szepnął do ucha Stark'a i wzruszył ramionami i poszedł za Pajączkiem.

-Sam się tyknij - odpowiedział cicho na co Steve tego nie skomentował tylko się szeroko uśmiechnął. Tony oczywiście ruszył za obydwoma bohaterami.

-To co teraz robimy? -spytał Peter odchodząc od skupiska ludzi.

-Nie wiem Rogers tworzył trening dzisiejszy.

-Wpadam w krzaki obrobię miliardera i wracam na dalszy trening -powiedział Steve.

-Co? - Peter stanął i zmarszczył brwi nie rozumiejąc. Natomiast Tony rozumiejąc zaczął się śmiać.

-C-ciekawe skąd weźmiesz m-miliardera - powiedział przez śmiech.

-A tu mam.. -złapał Stark'a i wpadł razem z nim w krzaki. Stark się śmiał choć wpadł w krzaki co bolało trochę jednak Steve usiadł na ciemno włosym i zaczął go łaskotać. -Taki staruch gdzie masz kuźwa tego staruszka no no co!? - Tony zaczął się dusić ze śmiechu próbują uwolnić się spod ciężaru Steve'a. -Gdzie uciekasz?! Nie ma nie maa! -łaskotał go dalej.

-Ddaj... Ooooddech!!! - powiedział ledwo przez śmiech.

-Nieee..-siedział na nim, ale dał mu chwilę oddechu. Miliarder zaczął ciężko oddychać i patrzył się na siedzącego na niego mężczyznę i był trochę czerwony na twarzy.

-Biedna trawa przez was cierpi.. -powiedział Peter opierając się o drzewo. Tony nic nie odpowiedział mu po prostu łapał ciężko oddech.

-Dobra wstawaj Stark.. -Steve zawisł nad Iron man'em i podał mu rękę aby pomóc mu wstać, który przyjął pomocną dłoń od Steve'a i wstał na równe nogi. -Nie będziemy niszczyć traw zniszczymy pracownie Tony'ego..

-Spróbuj tylko zniszczyć mi coś w pracowni to będziesz to odkupywać- stwierdził.

-Ty zniszczysz, bo jesteś jakiś dziś nie wyhukany..

-Nie mam zamiaru niszczyć swych rzeczy!

-Lubisz czekoladę, lody, truskawki to będziesz miał dzisiaj zgotowane piekło..

-Dlaczego?

-Haha chodźmy dalej biegać..

-Ugh głupek! - powiedział i ruszył do przodu.

-Too panie Stark na pewno nie jesteście razem? -Parker szedł obok Tony'ego i zerkał na nich.

-Nie jesteśmy - powiedział i przetarł oczy dłonią.

-A byliście? -dalej zadawał pytania.

-Co to za pytania? - zapytał się Peter'a.

-Normalne, byliście razem?

-Dlaczego ja mam na to odpowiadać?

-Bo chce żeby pan mówił o takich rzeczach.

-A nie możesz pytać się kogoś innego ? Nie chce odpowiadać na takie pytania.

-Proszę, pan i tak mi nie chce odpowiadać na szczegółowe pytania, na przykład imię, po nocach nie będę spał, a teraz chce wiedzieć czy był pan kiedyś ze Steve'm..

-Pytaj się Steve'a jeśli masz taką teorię spiskową! - powiedział.

-Tatooooooo powiedz mi! -Peter zaczął marudzić.

-Pytaj się drugiego tatusia!

-Pytam ciebie!

-Nie odpowiem ci na to pytanie Pete!

-Bo to prawda?!

-Niby jaka prawda?

-Że ty i Steve kiedyś byliście razem..

-Skąd niby ci to do głowy przyszło?

-Bo pytam normalnie, a pan struga niewiniątko..

-Po prostu nie chce opowiadać na pytania!

-Co jest trudnego w odpowiedzeniu, imienia i powiedzenia tak lub nie?

-Bo nie chce odpowiadać na pytania?

-Tatooo.. -burknął.

-Steve powiedz coś mu!

-Czekolada, lody, truskawki, pracowania, co? -Steve popatrzył na nich wyrwany z kontekstu własnych myśli.

-O czym ty chłopie myślisz! Powiedz coś Peter'owi, bo nie mam ochoty mu odpowiadać na jego pytania.

-O wieczorze i o tym co powinienem kupić i..Peter nie zadawaj pytań Tony'emu, może być po twojemu, czy nie wiem, ale nie dokuczaj mu zbędnymi pytaniami.. -powiedział Rogers, a Pete tylko głośno się roześmiał.

-Z czego tym razem się śmiejesz Peter? - zapytał.

-Już wszystko wiem! -machnął ręką Peter przez śmiech.

-To dobrze w takim razie bieg do wieży - powiedział Steve.

-Eeeeee - Tony nie wiedział co odpowiedzieć, więc po prostu zaczął biec do wieży.

-Imię to Steve, czy był pan kiedyś ze Steve'm tak?!-Peter dostał ataku śmiechu i ledwo co biegł za Stark'iem.

-Ughhh nie odzywam się na ten temat! - odparł biegnąc Tony.

-To PRAWDA! Sam Cap potwierdza!

-Co, kiedy, jak?!

-Przecież powiedział, nie słyszał pan?

-Ugh nie! - odparł.

-I dobrze.. -Anthony już się nie odzywał po prostu biegł do wieży -No to powie pan prawdę?

-Jaką prawdę?

-Z tym chłopakiem z dawna..

-Niczego nie potwierdzę!

-Dlaczego? -Peter spojrzał na Tony'ego.

-Bo tak, a chcesz spotkać się z Wade'm?

-Tak chce się z nim spotkać, a co to ma do mojego pytania?

-Jeśli nie przestaniesz się wypytywać to nie załatwię ci przepustki do Wade'a.

-Ale ja tam wejdę sam po tajniaku chociaż na chwilę, więc nie muszę dostawać żadnej przepustki, i nie przestanę się wypytywać.

-Ugh daj mi w końcu młody spokój z pytaniami dobrze? Odpowiem ci gdy będę chciał!

-Czyli jutro po tych lodach z Cap pan się zastanowi tak?

-Co?! - Tony się złamał- Nie! Peter przestań!

-To nie będzie lodów na spokój?

-Zabiję kuźwa Deadpoola - burknął.

-Będę go bronił przed panem.. -uśmiechnął się Peter. -Więc go pan nie tknie!

-Zobaczymy!

-To jakie jest to imię? -zachichotał.

-Peter! - burknął.

-Oo bardzo oryginalne.. -zaśmiał się.

-Nie odzywam się do ciebie!

-Tato, ale dlaczego..-spojrzał na niego smutny, ale Tony jednak nic nie odpowiedział. -Tate bo tata się na mnie obraził.. -powiedział do Steve'a kiedy stali już przy wieży.

-A mówiłem nie męcz go pytaniami. Możecie się rozejść.. -powiedział Cap.
Tony tylko kiwnął głową i wszedł do wieży.

-Za godzinę idę na Helicarrier jeśli chcesz to porób coś z Tatusiem.

-Już idęęę tatusiuu.. -powiedział Peter za Stark'iem. Steve jeszcze poszedł na małe zakupy więc nie wszedł z nimi do wieży. Tony wszedł do windy, a Peter wszedł do windy za Tony'm.

-To co będziemy porabiać tatusiu?

-Pomożesz mi urwisie jeden.

-Ale ja jestem grzeczny..

-Oczywiście - prychnął.

-No, a nie?

-Jakoś nie zauważyłem - mruknął - strój powinien Ci już wyschnąć - odparł.

-To dobrze, ale nie chce już wody, nie pozbędę się tego stroju później..

-Ja też nie chce wody - stwierdził.

-Więc..?

-Nie będzie wody.

-Nie o to mi chodzi.

-Nie powiem.

-Ale to jest taka wielka tajemnica?

-Nikt nie wie o tym, więc to jest tajemnica.

-A pani Pepper wie?

-Nie.

-Ale..to tylko imię.. -szepnął.

-Wiem, że imię Peter.

-Jest dużo takich imion na pewno..

-Nie sądzę.

-To mi nie powie pan?

-Nie powiem - odrzekł.

-A jak będę zgadywał i zgadnę to mi pan powie?

-Możemy się w to pobawić.

-Nie powie mi pan -prychnął widząc jego minę.

-Może?

-Pff to się nie bawię i będę smutny..

-Dobra powiem ci jak zgadniesz - rzekł.

-Ja już się nie bawię..

-Okej - odparł z uśmiechem na co Peter ciężko westchnął i spuścił głowę w dół. -Ugh nie bądź smutny Peter, ale nie powiem ci.

-Mhm nie musi pan rozumiem.

-Mam nadzieję - pogłaskał go po głowie - idź się przebierz.

-Dobrze.. -westchnął.

-Wiesz gdzie WC to idziesz prosto i skręcasz przy czarnych drzwiach na końcu powinny być niebiesko czerwone drzwi tam masz swój strój.

-Rozumiem i gdzie mam przyjść? -popatrzył na Iron Mana.

-Do pracowni - odpowiedział, a drzwi windy się otworzyły. -Będę na ciebie czekać- odrzekł i wyszedł. Musiał zadzwonić do Fury'ego, a z pewnością pokój do którego posłał młodego chwilę go zajmie. Peter powoli poszedł do łazienki gdzie kazał mu Tony. Stark z delikatną obawą wziął telefon i wykręcił odpowiedni numer.
Fury odebrał za drugim sygnałem bo szukał telefonu wśród sterty papierów na jego biurku.

-Tak słucham?

-Cześć Fury - przywitał się Stark.

-Oo Stark witaj witaj, jak tam po porannej sesji? Myślałem, że macie czymś, a raczej kimś innym się zająć.

-Ugh nie przypominaj mi o tym! Ugh - powiedział - Młody chce się widzieć z Wade'm, a skoro i tak mam do ciebie wpaść więc - zaczął mówić.

-Wiesz, że nie po to ci kazałem pilnować trochę Peter'a aby teraz się spotykali, mówiłem ci w jakim stanie jest Wade, jak na razie nie zanosi się na polepszenie. Wytrzymają kilka dni bez siebie, mogą pisać nawet 24 na dobę!

-Młody wie o tym jakim jest stanie Wade - rzekł - sam powiedział, że jeśli nie dostanie pozwolenia to i tak się włamanie do niego.

-Lepiej niech nie próbuje. Jeśli już wie to niech wie, ale z Wade'm się nie spotka. Jak mu się polepszy to porozmawiamy.

-Nawet na chwilkę? - spytał Tony- Chłopie on mi nie da spokoju! Cały dzień już mi truje!

-To go czymś zajmij daj mu coś do roboty i powiedz że ma być cicho, zero pytań i zbędnych pogaduszek. Dyscyplina musi być.. -powiedział Fury.

-Jak Steve wrócić to mu go podrzucę - stwierdził.

-A jeśli chodzi o to zdjęcie to ja nawet pytał nie będę co to za sesje robicie w wieży Stark.. -prychnął. -Coś jeszcze mnie chciałeś wypytać?

-Nie robię sesji ten staruch mi zdjęcia porobił! I za godzinę będę na helicarrierze.

-Dobrze będę w swoim gabinecie albo w pokoju Wade'a, bo się wybieram na chwilę do niego.. -powiedział Nick.

-Rozumiem jak coś to będę dzwonić- powiedział i rozłączył się.Peter trafił do pokoju gdzie miał ciuchy, ale i pokój był specjalnie zrobiony pod gust pajączka i miał wiele udogodnień. Między czasie Fury schował telefon i poszedł do syna. Peter myślał, że źle trafił do pomieszczenia, ale wszedł i zaczął się rozglądać dookoła po pokoju. Pokój był typowo w jego kolorach stroju. Gdzieś nigdzie była sieć narysowana. Był nawet hamak i drążek. Duże łóżko stało po lewej stronie przy ścianie. Oczywiście na nim leżał strój Petera. Na całej jednej ścianie była szyba z której był piękny widok na miasto. Na przeciwko łóżka był duży telewizor z Xboksem oraz pośrodku włochatego dywanu mały stoliczek przy którym były dwie pufy.
Przy wejściu było duże biurko z nowoczesnym wyposażeniem, a oczywiście na tej ścianie rozrysowana była sieć. Pokój był przyjemny i prze strony. Pajączek wziął nie pewny strój i zaczął się przebierać dalej nie mogąc nacieszyć oczów. Później wyszedł spokojnie z pomieszczenia i poszedł do pracowni Stark'a dalej w duchu skacząc jak małe dziecko. Fury postanowił, że sprawdzi co u syna i przyniesie mu coś do jedzenia i do picia. Miał jednak słabe nadzieję, że dziś coś zje, ale się nie poddał. Wade siedział i nadal rysował u siebie. Nie wiedział co ze sobą zrobić, nie ruszył się z fotela i szkicował wszystko i nic, nie wiedząc co ze sobą począć. Po kilku minutach Nick znalazł się pod pokojem syna i wszedł powoli nie wiedząc czy Wadę śpi czy już nie.

-Dzień dobry.. - Deadpool podniósł głowę z biurka i spojrzał na ojca, ale szybko wrócił do leżenia głową na biurku.  -Co się stało? Przyniosłem ci jedzenie i letnią herbatę.

Wzruszył ramionami tylko i wrócił do malowania demona na kartce.

-Musisz coś zjeść..

Wade nie ruszył się w ogóle po prostu dalej szkicował.

-Wade. Słyszysz, zostaw na razie rysowanie zjedz trochę.

Pokiwał sprzecznie głową. Widać po nim było mocne osłabienie i, że słabo wręcz się rusza.

-Nie jadłeś długo proszę cię chociaż trochę..

Pokiwał głową na boki i nadal bazgrał na kartce.

-Jesteś słaby Wade musisz trochę zjeść aby uzbierać siły.

Przesunął kartkę na bok i wysunął czystą kartkę.
*nie mam ochoty *

-No właśnie nie masz ochoty, bo nie masz już siły wczoraj ci odpuściłem i wypiłeś tylko kakao, ale dziś musisz coś zjeść, nie jedząc tak szybko nie wyzdrowiejesz!

Wade westchnął tylko i zamknął oczy nie mając ochoty jeść.

-Zrób to przynajmniej dla Peter'a jak nie chcesz dla mnie..

Kiwnął już tak samo głową jak wcześniej.

-Nie chcesz się z nim spotykać? Skończyliście? -spojrzał na niego ciekawy i przekrzywił głowę w bok. -Jak chcesz to twoje życie, nie będę się wtrącał między wami, po prostu masz to zjeść chociaż trochę.. -wzruszył ramionami.

*Co skończyliśmy? Chce się spotkać, ale nie mogę przecież. Naprawdę nie mam ochoty jeść *

-Myślałem, że skończyliście ze sobą. Bo się nie spotkacie dopóki nie wyzdrowiejesz, musisz zjeść bo ani siły nie będziesz miał ani dalej nie będziesz zdrowy, możesz dalej przedłużać swoje wakacje.

*Nie chce skończyć z Petey'em! Ughh muszę jeść? Nie dam rady nic przełknąć i nie chce*

-Musisz chociaż trochę, masz herbatę nie jest gorąca, więc nie oparzy cię, a pozwoli ci przełknąć kanapkę..

*Nie mam ochoty na jedzenie, nie potrzebuje*

-Potrzebujesz..

*Eghhhh mogę później? *

-Ile później..za niedługo przyleci Tony aby ze mną coś omówić nie będę mógł cię pilnować z jedzeniem.

*Nie wiem, ale później *

-Ale masz zjeść ja to sprawdzę.

*Trochę? *

-Co trochę? -popatrzył na kartkę, a później na Wade'a.

*Trochę zjeść? *

-Masz cokolwiek zjeść, może być trochę.

Kiwnął głową, że rozumie i wrócił do leżenia na biurku. Nick westchnął i poklepał syna po plecach. Wade był zmęczony, ale nie chciał spać na pewno nie miał ochoty spędzić tak dnia.

-To rysuj dalej czy coś..

*Co pan Stark chce od ciebie? *
Napisał.

-Sprawy na temat nowego projektu. Naprawdę nic co musiało, by zaprzątać ci głowę.

*Rozumiem, a kiedy ma przyjść doktorek? *

-Za dokładnie.. -popatrzył na telefon. -Dwadzieścia minut!

*Yhym *

-A spodziewasz się kogoś? -kiwnął sprzecznie głową-To dobrze - chłopak spojrzał na niego z niezrozumieniem.
-Masz areszt nikogo nie możesz się spodziewać! - spuścił głowę i położył ją na biurku. - Słyszałem, że Peter chciał cię dziś odwiedzić powiedziałem Tony'emu żeby sobie odpuścił.

Wade westchnął i podniósł się z fotela, trochę słabo mu szło proste iście w przód, ale doszedł do łóżka i padł na nie plackiem.

-Wyzdrowiej to się spotkacie..

Deadpool nie słuchał ojca. Nie chciał problemów, ale nie chciał być zamknięty na wszystkich.

-Dobra idę, bo widzę że z rozmów pisanych nic..

Chłopak wtulił się w kocyk i przymknął oczy.

-Bądź przygotowany na te badania..

Kiwnął głową na tak, że rozumie i zbytnio nie miał też ochoty na badania kontrolne. Nick wyszedł z westchnięciem. Nie mówił mu, że dziś odmówił Wade'owi agentów i będzie miał czas dla siebie. Syn Fury'ego leżał teraz bezczynnie nawet nie wziął telefonu ze sobą aby popisać z Peter'em, a już nie miał siły, by wstać i po niego pójść. Minuty dłużyły się nie miłosiernie długo. Gdy Nick przyszedł do gabinetu i układał papiery nad projektem z którym miał rozmawiać z Stark'iem. Wade czekał aż doktorek przyjdzie i będzie miał z głowy przegląd. Lecz sadził, że jednak coś jest na rzeczy gdyż nadal go boli przełyk i struny głosowe.W końcu lekarz przyszedł do Wilsona i najpierw zapukał do drzwi.

-Wade?

Nie miał jak odpowiedzieć, a siły zbytnio nie miał aby wstać.
Doktor i tak wszedł do pokoju Wade'a.

-Śpisz? -spytał cicho lekarz widząc chłopaka jak leży na łóżku.

Podniósł głowę i spojrzał na doktora kiwając głową na nie.

-O to dobrze..

Podniósł się ledwo do siadu i patrzył na doktora.

-Jak się dziś czujesz?

Wzruszył ramionami tylko.

-Nie dasz rady nadal mówić?

Potwierdził zgodnie z prawdą.

-Otwórz buzie.. -polecił lekarz.

Otworzył swój changar szeroko, a lekarz najpierw spojrzał mu do gardła latarką i wyciągnął z kieszeni lekarstwo do psikania i psytryknął kilka razy lekarstwem do gardła najemnika. Nie było to dość pyszne, ale trochę łagodziło ból.
-Coś jadłeś?

Skrzywił się delikatnie z ohydnego smaku psikacza i pokiwał sprzecznie głową.

-Jak nie będziesz jadł to jak ty chcesz wyzdrowieć? A lekarstw to na pewno nie piłeś co?

Wade patrzył się na wszystko i nic, ale nie na doktora.

-Tak myślałem, Wade gdybyś pił to co ci dałem to dzisiaj byś powoli zaczął mówić.. -pokręcił głową doktor.

Spuścił głowę w dół.

-Nie krzyczę na ciebie tylko chce ci pomóc, wiem że tu nie chcesz siedzieć.

Nadal patrzył się w ziemię nie wiedząc co zrobić.

-W ogóle jak tam u ciebie? -uśmiechnął się i popatrzył na niego.

Wade sięgnął po zeszyt, który był niedaleko.
*Nic *
Napisał i pokazał doktorowi.

-Nudzisz się bardzo?

Kiwnął głową na tak i spojrzał w zeszyt.

-No nie dziwie się chłopaku.. -zaśmiał się.

*Długo nie będę mówić ? *

-Mówiłem ci gdybyś zażywał te lekarstwa, które ja ci dawałem to byś powoli już mówił..

*A tak to to nie będę? *

-Będziesz, ale samo jak ma zejść? Ciężko będzie!

*Przepraszam *

-Nie przepraszaj, spokojnie..


3521 słów

Co się wydarzy?
Czy Wade będzie miał gości?
O czym mają do porozmawiania Fury i Stark?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro