Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Kłótnie za kłótnią jeleń!

-Co chcesz powiedzieć, że oberwiesz jeszcze?!

-A co cię to interesuje?! -delikatnie puścił go.

-Mów - powiedział i obdarzył go chłodnym spojrzeniem.

-Nie.. -odwrócił od niego głowę.

-I ty się dziwisz dlaczego ci nie wierze! Sam dajesz mi powody do tego!

-Wierz, nie wierz. Mało mnie to obchodzi, jak ciebie mało obchodzi moje życie..

-Coś imbecylu zrobił?! - spytał - Mam iść z tym do Matki? Ona z pewnością będzie wiedzieć.

-Nic nie zrobiłem i ona nie pomoże to mój wybór i ona to musiała uszanować tak jak ojciec -powiedział. -Więc nie lekceważ mojej pomocy..

-Więc powiedz w co się wjebałeś, że tak strasznie nie chcesz abym zniknął!

-Nie powiem, bo nie powinieneś wiedzieć.. -potarł skroń.

-Ughh nie mam do ciebie siły - powiedział Loki. -Nie mam zamiaru się wpieprzać w to wszystko!

-I się nie wpieprzysz jeśli nie będziesz popełniał błędów i nie podpadniesz Odynowi..

-Nie mam ochoty już z tobą rozmawiać - powiedział cicho.

-Bo ci nie chce powiedzieć jednej mało istotnej rzeczy? - Loki spojrzał na niego i wzruszył ramionami. Schował dłonie w kieszeniach bluzy i ruszył do wyjścia z pokoju. -Chce cię chronić bracie.. -powiedział cicho Thor.

-Tia słyszałem to nie jeden raz - rzekł - każdy próbował mnie chronić, ale czasem ta ochrona to tylko błąd - odparł.

-Nie jestem błędem, naprawdę się staram, ale ty jak zawsze widzisz tylko tą złą stronę..

-Jestem lodowym olbrzymem - prychnął - myślisz, że od tak będę posłuszny? Byłem posłuszny, a żyłem w kłamstwie stworzonym przez Odyna!

-Nie musisz być nikomu posłuszny, a jedynie stać się dobry.. -zatrzymał go przy drzwiach. -Przepraszam cię bracie za wszystko.

-Nie wiem za co ty mnie przepraszasz - rzekł - to raczej ja przepraszam, że jestem jaki jestem - chciał wyjść.

-Przepraszam cię za wszystkich i za siebie.. -nie wypuścił go, a jedynie schował w lekkszym objęciu. Loki nie walczył miał dość walki z jego bratem. Stał jak słup soli i z zamkniętymi powiekami czekał aż go Thor puści.
-Pogodzimy się wreszcie bracie? -spytał cicho.

-I skończy się jak zawsze na kłótni?

-Zaczynasz od nowa? -wzmocnił trochę uścisk.

-Tylko stwierdzam fakt Thor!

-Zaczynasz kłótnie, a ja chce zgodę.. -jeszcze bardziej zacisnął ramiona wokół niego.

-Nie zaczynam - westchnął i przytulił się do niego.

-Chce zgodę Jeleniu.. -położył brodę na jego głowie.

-Nie jestem jeleniem blondynko - odgryzł mu się.

-No w sumie poroża brakuje, więc łania..

-To już poniżające - prychnął - chcesz się zmienić w tego osła?

-Osioł mi nie pasuje, ale w sumie tobie do łani blisko..

-Thor, bo wyrzucę cię przez okno!

-Chcesz mnie mieć na sumieniu?

-Ciebie kutwa zabić się nie da więc nie będę cię mieć na sumieniu!

-Hmm da się.. -mruknął i wzruszył ramionami.

-Jakoś chyba jednak nie!

-A ciebie się da hm?

-Nie.

-Da się łaniu, nawet bogów się da.. -postukał go w głowę.

-Jeszcze raz nazwiesz mnie łania, a serio zobaczymy czy umiesz latać.

-Jeleń nie pasuje łania nie pasuje ughhh.. -Zgiął go w pół do ziemi aby był na ziemi na czworakach. -Patrz teraz dorzucić ci hmm.. -urwał dwa liście z paproci i wpiął mu w włosy. -Jeleń jak się patrzy!

-Ughhhhhh- warknął i zniknął w mgle urażony iż został sprowadzony do parteru.

-Jeleń uciekł..no i co ja teraz na obiad upoluje..

-Osły nie jedzą mięsa - prychnął Loki siedząc w fotelu.

-Jestem zbyt mądry na osła. Wystarczy jeden z braci kopytny, łanio jeleń..

-Idiota - prychnął Loki i przewrócił oczami.

-Jeleń i łania, teraz łania, bo rogów nie ma i jest głupie i nie mądre i kłóci się o wszystko.. -Thor podszedł do brata.

-Nie kłócę się - rzekł i obserwował Thora.

-Zaczynasz każdą kłótnie.. -usiadł na przeciw niego. -Jak bardzo byłeś wkurzony o to, że wolę spotkać się z Jane niż z tobą siedzieć?

-Co? Nie jestem ani nie byłem wkurzony o tą śmiertelniczkę! - oburzył się.

-Po co podnosisz teraz ton głosu spytałem spokojnie..

-Nie podnoszę tonu - prychnął.

-Um właśnie podniosłeś, nie potrzebnie..

-Dobra przepraszam nie będę.

-Nie przepraszaj tylko powiedz co cię gryzie..

-Gryzie mnie to, że muszę siedzieć tu - mruknął.

-To się połóż jak nie możesz siedzieć.. - Loki uderzył się w czoło.

-Nie komentuje!

-A może masz wszy, że cię coś gryzie?

-Thor - burknął - nie mam wszy, a ty nie masz mózgu!

-Mam mózg.. -przewrócił oczami i dodał cicho. -Łaniu.. -Loki warknął i wstał.

-Idę stąd!

-Gdzie sarenka ucieka? -złapał go za dłoń. -Na czterech się chodzi..

-Thor - warknął - zaraz to ty będziesz na czterech żrąc dywan!

-Pół tonu ciszej, bo dzieciaka i kota i Av.. -nie dokończył tylko zmarszczył brwi i spojrzał w stronę drzwi gdzie stała reszta domowników z otwartymi japami. -wystraszysz? - aż Loki popatrzył na drzwi i uniósł brew w górę.

-A wy co się lampicie? - burknął w stronę Avengers.

-Było was słychać na całą wieżę.. -wtrącił się Steve.

-Loki jest zazdrosny o Thora! -Tasha pisknęła rozbawiona.

-Kurwa nie - powiedział Loki i jebnął się z otwartej dłoni w łeb.

-Hahaha! - Clint się śmiał, a Thor wybiegł do łazienki zwymiotować. Nat również zaczęła chichotać, a Pete karmił z butelki Antosia jedynie Cap poganiał resztę aby się łaskawie ruszyła do kuchni.

-Obiad już jest przyjdźcie bez krzyków.. -powiadomił Loki'ego, Kapitan.

-Okej - mruknął niepewnie Bóg kłamstw. Kot po kłótni Bogów niezbyt chętnie chciał jeść bo się nadal bał, ale po kilku próbach Antoś zaczął posłusznie jeść. Zaś Clint pociągnął za sobą Nat aby wrócić do jadalni. Kiedy wszyscy się uwinęli zapadła okropna cisza. Loki wolał poczekać na brata niż iść samemu do jadalni. Clint zaprowadził Wdowę do stołu, a
Tasha dalej nie mogła opanować chichotu. Po kilku minutach Thor wrócił do pokoju cały blady.

-Wszystko dobrze? - spytał trochę zmartwiony Loki.

-To było okropne ble.. -westchnął.

-Co takiego?

-Nie ważne.. -nie patrzył na Loki'ego.

-Mów - powiedział twardo.

-Co mam ci powiedzieć.. -mruknął cicho.

-Dlaczego cię zemdliło?

-Naprawdę mam ci powiedzieć, że wyobraziłem sobie to jak jesteś o mnie zazdrosny, a mi ponownie chce się zwracać od takich żenujących słów..? - Loki się zaśmiał i zasłonił usta dłonią. -Co widzisz w tym śmiesznego? -prychnął.

-Że se to wyobraziłeś, a teraz chodź obiad jest!

-Bo po pierwsze to jest nie możliwe, po drugie po co miałbyś być zazdrosny, nie obchodzi cię z kim się spotykam, a po trzecie jesteś łanią, a ja twoim bratem..

-Z pierwszym i drugim się zgadzam a z trzecim cię pojebało - powiedział i ruszył do wyjścia.

-Łania! -prychnął i otrzepał się i ruszył za bratem.

-Osioł i matoł - prychnał.

-Łania i debil.. -przyparł go znów do parteru na czworakach i sam uciekł w szybkim tempie.

-Thor kurwa nie żyjesz! - krzyknął za nim. Bóg piorunów zasiadł pomiędzy Steve'm, a Pajączkiem, który karmił kota mlekiem z butelki. Po chwili i przyszedł Loki, a Tony spiął się i skulił gdy zobaczył Boga piorunów i przestał jeść.

-Nie będę krzyczał.. -pogłaskał Thor Antosia, który niepewnie poparzył na Thora i spojrzał po chwili na Steve'a.

-Będzie zgoda? -Kapitan popatrzył na dwóch braci.

-Chyba tak - powiedział Loki i usiadł na wolnym miejscu, a Tony przyglądał się wszystkim i stracił zainteresowanie butelką z mlekiem.

-Chyba.. -prychnął Thor zaś Peter dalej nalegał aby Antoś pił do końca mleczko jednak omijał butelki szukając czegoś innego do roboty.
Natomiast Loki tylko wzruszył ramionami. Clint i Natasha położyli przed każdym obiad, a później usiedli w ciszy, ale było widać po nich, że może wybuchnąć śmiech. Każdy zaczął jeść swój posiłek, który został postawiony przed każdym. Zapanowała niezręczna cisza. Pete nie mógł uwierzyć, że jest pośród wszystkich Avengersów. Jedynie brakowało tylko Hulka aby drużyna była pełna.

-I tak było codziennie? -spytał cicho Spidey.

-W jakim sensie Peter codziennie? - spytał Clint.

-Że wszyscy jesteście prawie w komplecie przy jednym stole i taka atmosfera rodzinna jest..

-Można powiedzieć, że gdy jesteśmy wszyscy to razem jemy - wyjaśnił.

-A tak to nie jecie? -zaśmiał się cicho Peter.

-Jemy jemy, ale w kuchni - rzekł.

-No dobrze rozumiem, ale fajnie tak jak są wszyscy..

-Racja - poparł Clint, a Tony przyglądał się mięsu na talerzu Peter'a, który popatrzył na kociaka i przyłoży mu do buzi butelkę. Antoś powąchał dziubek i polizał go tylko.

-Nie jesteś głodny? -Pajączek popatrzył na Antosia.

~Nie wiem - mruknął i spojrzał na butelkę.

-Czy takie koty mogą jeść mięso? -spytał spokojnie Peter powoli krojąc.

-Hmmm - zamyślił się Clint. Jak i Loki również zaczął myśleć czy zaszkodzi czy nie. Natomiast Kotek zaczął powoli pić z butelki, ale uważnie obserwował ruchy Peter'a.

-Marudzie wystarczy mleko.. -stwierdził Steve.

-W sumie nie zaszkodziłoby mu mięso - odrzekł po chwili Loki.

-Ale mleko mu wystarczy dzieciak też musi jeść tak Peter? -Cap spojrzał na bruneta, który karmił kota malutkimi kawałkami mięsa. Tony najpierw z zainteresowaniem powąchał mięso, które dał mu Peter, a następnie pochłoną kawałeczek oblizując nosek.

-Peter jedz nie karm Antosia - dodał Clint.

-Jem jem już.. -powiedział Pajączek i wziął do buzi trochę obiadu.

-Daj mi Tony'ego, masz normalnie jeść, a nie żeby sęp na ciebie patrzył.. -powiedział Kapitan.

~Nie jestem sępem - miauknął i podszedł w stronę Steve'a.

-Miaucz obrażalski sępie.. -blondyn czekał na kota, który pomachał ogonem i przeskoczył na kolana Thora, a zaraz po nich na kolana Steve'a. Natomiast Thor zrobił mu miejsce aby na spokojnie Antoś przeszedł. Gdy tylko przeskoczył na kolana Kapitana Ameryki zaczął mruczeć. -Peter też musi jeść, a nie udawać, wiesz o tym, a kradniesz mu.. -mruknął pouczająco na jego słowa spuścił uszy.

~Nie kradnę i wiem, że musi jeść - mruknął.

-No już no nie chciałem krzyczeć głuptasie.. -Steve schował twarz w jego sierści, a Antoś mruknął i zaczął łasić się do niego. -Dobrze to siedź spokojnie później cię podrzucę na kolana do kogoś innego.. -drapał go za uchem i wrócił do jedzenia.

~Nieeee - wy mruczał i położył się na kolanach Steve'a.

-Stony.. -powiedziała Natasha udając, że krzypie. Clint wybuchł śmiechem gdy usłyszał to co powiedziała Tasha. Loki  starał się zachować spokój gdy naprawdę również i jego to rozbawiło. Natomiast Tony prychnął na Romanoff. Gdy Peter uchylił usta, ale tylko je zamknął widząc, że zaraz rozpęta się tu piekło śmiechu. Steve przestał jeść i z piorunował Natashe wzrokiem i cicho warknął pod nosem z uśmiechem.

-Clintasia.. -i dokończył swój obiad. Clint ucichł i z piorunował wzrokiem kapitana. Gdy Loki cicho śmiał się w głębi sobie próbując mieć kamienną twarz.

~Haaaaa Clintasha! - miauknął zadowolony Tony.

-Chodzi o shipy! -w końcu Peter załapał. -Brakuje jeszcze Thorlonek? -spytał i cicho zachichotał jak nazwa sama tego co wymyślił była śmieszna, a Thor w ogóle się nie odzywał na żadne dogryzki przyjaciół. Jednak Loki uderzył się z otwartej dłoń w czoło.

-Może przestaniemy? - mruknął cicho Clint.

-Skoro Clintasha zaczęła to teraz ma.. -stwierdził z uśmiechem Steve i wstał trzymając kota na ramieniu i zbierając brudne i puste naczynia, a Tony schował się w ramieniu Steve'a i obserwował wszystkich. Zaś Clint tylko się załamał.

-Czyli jednak coś było wtedy na helicarrierze.. -mruknął do siebie Peter grzebiąc widelcem na talerzu.
Nikt się nie odezwał już każdy był cicho gdyż nikt nie chciał wstrzynać kłótni. Jednie Cap krzątał się po kuchni sprzątając trochę.

-To co pójdziesz do kogoś? - lecz Antoś schował się bardziej w ramieniu Steve'a.

~Neee!

-Miauuu? A ty tak na serio chcesz abym był psem? -spytał go cicho. A on podniósł głowę, a jego ogon ruszył się delikatnie.

~Tiaaaaak!

-Dobrze zgadzam się, ale tylko wtedy jak już będziesz w połowie człowiekiem, bo jako pies nie będę mógł ci pomóc z zastrzykami.. -wtulił w niego twarz.

~To pół pies też może być - mruknął zadowolony.

-Miau miau miau hm? -ugryzł go w ucho.

~Nie miaucz, bo nie rozumiem - mruknął.

-Miauuuu? -zachichotał Steve. -Mrrrrrrrrryyyy.. - aż Antoś zaśmiał się i zamruczał specjalnie. -Mrymrymrymryyyy.. -Cap uśmiechnął się i wziął w dłonie kota i uniósł go przed swoją twarzą. Kotek oparł łapki o policzki Steve'a i patrzył się na niego zaś on uśmiechnął się uroczo do kotka.

~Steveeee- miauknął.

-Miau? -nadął policzki, a kotek przechylił głowę w bok. -Głodny jeszcze jesteś?- Tony rozglądnął się po pomieszczeniu. -Co tu jest ciekawego.. -Cap popatrzył za Tonym.

~Tak tylko patrzę - miauknął.

-Miau miau miau.. -położył buzie do jego policzka i lekko mu go przygryzł.

~Auuu - syknął.

-Amu amu amuuu! - na co kot niezbyt chętnie dał sobie gryźć polik. -To kiedy będziesz Tonym? Już mi się czekać nie chce.. -mruknął i zaczął gryźć delikatnie jego ucho.

~Nie mam pojęcia - mruknął - dość fajnie jest być kotem!

-Nic nie rozumiem z miau miau..

~A ja nie rozumiem gdy ty robisz miau miau!

-Poza tym chce Tony'ego nie kota.. -położył go na pustym stole.

~Jestem uroczym kiciusiem!

-Miaucz. Zostawiam cię idę na trening..

~Ale jak zejdę ze stołu?

-Miau miau.. -pomachał mu z uśmiechem. Na co Tony usiadł, a jego ogon od razu znalazł się między nogami. -Ojejku noo.. -wtulił w swoją twarz kota. -Nigdzie nie pójdę bez mojego pieszczocha.. -mruknął mu do ucha.

~Nie jestem pieszczochem - miauknął i zaczął ocierać pyszczek o twarz Steve'a.

-Miau miau znowu? -zaśmiał się cicho.

~A co mam szczekać?

-Mrrra mrrra.. -cmoknął go w policzek, a Tony zamruczał i polizał go po nosie. -Mmm uroczy..

~Ne! - mruknął i przechylił główkę w bok.

-Hm? -Steve popatrzył przechylonym lekko łebkiem tak jak kociak.

~Nic - powiedział i oblizał nosek.

-Awww.. -w oczach Kapitana pojawiły się iskierki. Zaś Antoś popatrzył na niego z pytającym wzrokiem. -Jesteś taki słodki.. -uśmiechnął się. Na co pokręcił sprzecznie głową i zaczął się rozgladać. -Tak pieszczochu.. -ugryzł go w ucho. Kot miauknął cicho i przymknął ślepia. -Pieszczoszek? -Steve położył po chwili twarz do jego szyi.

~Noooł - miauknął.

-Mmmm troszkuuu.. -mruknął blondyn. Obydwoje łasili się do siebie, a nie wiedzieli o jednej rzeczy, że wszyscy obserwują ich od dłuższego czasu i nagrywają. Antoś mruczał zadowolony, a jego ogon delikatnie falował. Loki jak reszta przyglądał się temu wszystkiemu gdy Clint nagrywał wszystko. -Too jak pieszczoszki troszku? -szepnął.

~Może - wy mruczał.

-Miauu? -mruknął w jego małą pierś.

~Miau - prychnął cicho. Kapitan położył Antosia na grzbiecie i miał położyć twarz na brzuszek kociaka, ale usłyszał szept.

-Wujkowie ja jednak jestem za mały na takie coś.. -powiedział Peter do reszty aż Antoś popatrzył w stronę jadalni.

-Na co takiego Peter? - spytał Clint.

-Umm. Na to co tatowie robią.. -szepnął i zakrył oczy dłońmi.

-Naprawdę. Naprawdę! Przestali byście. Pięć minut spokoju nie ma.. -powiedział Steve i wziął Antosia ze stołu.

-Przecież Steve tylko pieści Antosia - odparł Clint gdy Antoś schował się w ramionach kapitana. Pajączek wyszedł do salonu przewracając lekko oczkami.

-No i co macie coś do tego, że daje mu swoich pięć minut zbędnego czasu? -Cap mruknął pod nosem.

-Oczywiście, że nie - odparł Clint.
Natomiast Loki przyglądał się całej sytuacji tak samo jak i kot.

-Ja was nie nagrywam jak się pieścicie.. -Steve wyszedł z kuchni.

-Niby kto pięści i nie nagrywam robiłem tylko zdjęcia - rzekł co nie było zbytnio prawdą.

-Daj mi telefon, masz za dużo moich zdjęć i Tony'ego! -spiorunował go wzrokiem. -A chodzi mi o ciebie i o Natashe, tak uciekaj żmijo jasne nic nie wiesz.. -Tasha chowała się za bogami.

-Nie dam ci mojego fona! - powiedział i schował telefon.

-No właśnie. I to co robię Tony'emu to chyba moja sprawa.. -wyminął go i szedł do swojego pokoju. Na co Clint tylko wzruszył ramionami.

-Widzisz Nat jesteś żmija - zaśmiał się, a Loki stwierdził, że ma już dość i zniknął w mgle. Nata się nie odezwała tylko wyszła do windy zanim ktokolwiek się zdąrzył zorientować. Thor poszedł do Peter'a do salonu więc Barton został sam, chciał ruszyć za Wdową, ale jednak postanowił zostać tam gdzie jest i ruszył za Thorem do salonu. Zaś Loki pojawił się w swoim tymczasowym pokoju i wrócił do czytania lektury. Gdy Steve znalazł się w swoim lokum i położył kociaka na łóżko.

-Bądź człowiekiem, bo widzisz że nie potrafię zapanować nad nimi.. -mruknął w brzuszek kota.

~Nie umiem od tak się odmienić! Nie wiem kiedy się zmienię- wy miauczał i zrobił smutne oczka, a jego uszy oklapły.

-Mmm nie sprzeciwiasz się pieszczotom.. -muskał jego brzuszek.

~Nie mam nawet jak - mruknął po kociemu.

-Nie drapiesz nie gryziesz tylko się poddajesz.. -szepnął i miział jego brzuszek.

~Bo nie chce zrobić ci krzywdy?

-Mmmmiau..

~Ta miau miau...

-Mmm.. -dmuchał mu w brzuszek. Tony miauknął gdy zaczął dmuchać mu w brzuch i zaczął się wyrywać aby ułożyć się na brzuchu -Mmm brzusiuuu..

~Neeee!

-Brzusiu brzusiu brzusiuuu.. -lekko się odsunął i zaczął masować jego brzuszek dłonią. Gdy tylko przestał mu dmuchać w brzuch zaczął cicho pomrukiwać z zadowolenia. -Tak wolisz rozumiem..

Antoś tylko mruczał, a jego piwne ślepia były przymknięte, a Steve z uśmiechem głaskał brzuszek koteczka, który z przyjemnością leżał na grzbiecie. Podczas gdy Clint dosiadł się do Peter'a i Thora, a Kapitan pieścił Antosia spokojnie. Pete wysłał właśnie Wade'owi zdjęcie kota, które wcześniej mu zrobił jak miał go na kolanach.

#Oooo jaki słodki kotek #
Wade odpisał od razu gdy dostał tylko wiadomość.

#To jest Ironman zmienili go w kota#

#To tak się da?! #

#Da jak widać #

#Dziwne, ale interesujące! #

#Fetysz Steve'a, widziałem coś czego nie da się od zobaczyć 😣🥺#

#Co takiego? 🤔#

#No Steve pieścił Antosia w kuchni na stole.. #

#Um koty się pieści bo to są straszne pieszczochy 😅#

#Ale aż taaak to źle wyglądało, gdzie jeszcze wcześniej były wymiany shipów #

#Ooooo no to ostro 😅 #

#Bleeeee ;/ co porabiasz? 🤔#
Pete uśmiechnął się do telefonu.

#Um siedzę w pokoju i przeglądam rzeczy#

#Dobrze to przeglądaj na spokojnie 😄 może do później~#

Pete rozleniwił się bardziej na kanapie dając sobie telefon na brzuch i przymykając na chwilę oczy.

#No dobrze 😅 do później pajączku #

-Co się tak uśmiechałeś do telefonu- Pete zerknął na wujków którzy aż nad nim wisieli aby dowiedzieć się z czego on był taki zadowolony, ale jedynie przymknął ponownie oczka i wzruszył ramionami. -Okej okej - podniósł ręce do góry Clint. -To co oglądamy?

-Pisałem z Wade'm.. -powiedział cicho. -I mi to w sumie obojętne idę spaaaaaać.. -ziewnął.

-Co tam u twojego chłopaka? - spytał Clint.

-Peter ma chłopaka?! Kiedy! Gdzie jak to się stało?! -Thor zaczął trząść nastolatkiem, który nic nie chciał powiedzieć, a Clint wybuch śmiechem na reakcję Thora.

-Thor uspokój się, bo jeszcze nam dzieciaka zmiksujesz!

-I ty też o tym wiedziałeś i mi nie powiedziałeś.. -teraz zaczął trząść Clint'em.

-Ttthhooor pprzeeestań !

-Kto to jest, dawać mi tu imię nazwisko i wszystko! Od ilu jesteście parą, jak to się zaczęło no wszystko wszystko chce wiedzieć, czy ten 'chłopak' jest ciebie wart ja już go postraszę jeśli zrobi ci krzywdę.. -Thor obydwóch telepał chcąc wydobyć informacje za wszelką cenę.

-Przestań, bo z wymiotuję! - powiedział Clint mając już dość trzepania.

-Informacje, ale już! -zostawił ich na chwilę i patrzył groźnie. Peter przez takie szarpanie również prawie zwymiotował. Jednak Clint złapał się za głowę, a następnie zasłonił usta. Zerwał się z kanapy i poleciał do kuchni, bo była bliżej niż ubikacja.
-Śmiertelnicy. Łaniu! -Thor zawołał swojego brata.

-To jest Deadpool.. -mruknął cichutko Peter trzymając się za brzuch. Gdy Clint dobiegł do kosza i z  rzygał się do jego wnętrza.

-Deadpool?! A co żeś ty w nim widział? Przecież to morderca.. -Thor postukał w czoło Pajączka.

-Ugh to tylko chłopak Thor i to zagubiony pod kontrolą złych organizacji- powiedział Clint gdy tylko wyszedł z kuchni.

-Teraz nie jest moim chłopakiem chyba.. -Spidey podciągnął się i siedział po turecku. -Bo on mnie nie pamięta, a ja nie będę mu narzucać tego czego nie pamięta..

-Co?! - spytał z niedowierzaniem Clint -Co się stało, że cię nie pamięta?!

-Nicc to długa historia.. -podrapał się po karku.

-Na pewno pamięć mu wróci po prostu daj mu czas!

-Wiem o tym przecież, ale czuje, że to łatwe nie będzie..

-To spróbuj mu przypomnieć o sobie jak najwięcej.

-Nie musi o mnie pamiętać tak dużo, ważne żeby przypomniał sobie jak najwięcej ważnych, a nie mniej ważnych rzeczy.

-Peter czy ty twierdzisz, że jesteś nie potrzebną rzeczą?

-Która robi same problemy, tak.. -szepnął.

-Peter- westchnął Clint, podszedł do kanapy i usiadł przy młodym, a po chwili go objął ramionami- nie myśl w ten sposób, bo to zły sposób.

-No to co? Z jednej strony bardzo chce żeby Wade mnie pamiętał, ale z drugiej strony, jestem tylko dzieciakiem, który nic nie rozumie, wywołuje nie potrzebne kłótnie i przeszkadza. Gdyby nie ja nie miałby niepotrzebnych problemów..

-Peter nic nie jest twoją winą. Jeśli coś stało się Wade'dowi to tylko winny jest Fury, bo on kazał swemu synowi iść gdzie chce w takim, a nie innym stanie jakim był! Ty nic nie zawiniłeś.

-Ale ja uważam się za winnego.. -westchnął. -Mogę iść do siebie?

-Nie będę ci zakazywać, ale nie jesteś winny Peter cokolwiek się wydarzyło on był świadomy skutków.

-Ja też byłem świadomy i go nie uratowałem.. -westchnął głośno.

-Żyje i go zabić się nie da Peter więc nie masz się czym bać!

-Gdyby dało się cofnąć czas chętnie bym wziął wszystkie jego kary na siebie..

-W jakim sensie mówisz kary? Przecież on nie jest karany.

-Chodzi mi o to odkąd trafił na helicarrier dostawał wszystko aby go osłabić, później przestał mówić, a na końcu został wyrzucony z helicarrieru aby go prze dziurawili na wylot i trafił w śpiączkę. I mimo, że jest teraz zdrowy jego regeneracja powróciła to co z tego, zapomniał.. -wyswobodził się z ramion Bartona.

-Egh nie każdy ma łatwo w życiu Peter -westchnął -każdy musi wy cierpieć  coś, ale czasem życie jest dużo nie fer. Wade to silny chłopak i da rade.

-Wiem.. -wstał i wziął swój telefon. -Pójdę już.. -mruknął cicho.

-Jak coś to zawsze możesz do mnie przyjść i się wyżalić z chęcią cię wysłucham - powiedział cicho.

-Jak każdy.. -powiedział i zostawił dwójkę mężczyzn samych w salonie.
Clint westchnął i podrapał się po karku.

-Rozumiem, że dużo mnie ominęło w ciągu kilku dni.. -stwierdził cicho Thor.

3526 słów!


Czy Wade odzyska pamięć?
Co Peter będzie robić w wieży?
Kiedy Tony wrócić do ludzkiej postaci?

Rozdział za środę...
Wybaczcie za opóźnienia rozdziałów 😅
Postaramy się aby wszystko wróciło do normy wraz z RedShadow69

Zapraszam serdecznie do niej do wspólnej książki o Batmam x Joker i nie tylko

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro