Koszmary stają się realne
-Ughh - wyciągnął tosty na talerz - idę idę - powiedział.
-Bitch I'm a Boss -Nat dalej z uśmiechem diabła weszła cicho do salonu i najpierw pokazała im środkowe palce do śpiących, a później wskazała na sprawki materiałów mężczyzn. Clint niechętnie podszedł do kanapy i podciągnął to co chciała Natasha nie mogąc uwierzyć, że tak szybko stała się demonem. Romanoff wsypała im po dwie kostki w gacie strzeliła im z gumy i uciekła do kuchni wzięła tosta i uciekła do swojego pokoju. Clint również zbiegł, ale od razu do kuchni. Stark pisnął i podskoczył czując zimne kostki w gaciach gdy blondyn zleciał z kanapy próbując pozbyć się chłodnej rzeczy.
Po chwili i brunet pozbył się kostek z gatek.
-Kurwaaaa- warknął gdy Cap pozbył się i gaci i lodu i siedział na zimnej podłodze i poduszką w nogach. Próbując ogarnąć co się stało. Zaś Stark przeczesał włosy palcami.
-Zabiję za to kogoś - mruknął gniewnie.
-Agh spać nie można.. -ziewnął kapitan wysypując lód z gaci i powoli je ubierając na siebie.
-Jak widać - mruknął i spojrzał na zegar. - 8 rano..
-Jakby tak pospać jeszcze chwile nic, by się nie stało no.. -założył spodnie na siebie i wziął poduszki w jedną dłoń, a w drugą Tony'ego i szedł do siebie nie przejmując się nikim. Stark nie walczył, dał się wziąć na ręce. Sam nie miał nic do tego aby jeszcze po spać z Rogers'em, który cały czas ziewał i był śpiący, wszedł do swojego pokoju najpierw odłożył poduszkę i małe jaśki na łóżko, a później położył Stark'a na łóżku i on położył się obok wtulając w jego plecy. Na co Tony zamruczał, ale obrócił się do niego tak, że wtulił się w niego głową w jego klatkę piersiową.
-Jeszcze pięć minut.. -pogłaskał jego plecy i ziewnął.
-Popieram - mruknął i zamruczał głośniej. Steve mruknął coś pod nosem i zamknął oczy i szybko zasnął.
Tony przysnął delikatnie w ramionach Steve'a. Podczas gdy Tasha wyszła z pokoju słysząc ciszę. I zaczęła się rozglądać.
-Nie udało Ci się - odparł Clint stając za Tashą.
-Co?? No nie! -warknęła zła.
-Tony się wkurzył, ale uspokoił po tym jak Steve go zgarnął gdzieś.
-Gdzieś? Pokój Tony'ego! -poszła wbić im do pokoju.
-Po co?
-Po co chcesz ich budzić i po co iść do pokoju Tony'ego?
-Bo jak gdzieś go zaciągnął.. -poruszyła sugestywnie brwiami. -To do pokoju Tony'ego..
-Em okej - uśmiechnął się - chodźmy!
-Taaak koniec rządów tajemniczych za plecami Wdowy!
-Dobrze prowadź - powiedział. Nat szła do pokoju Stark'a o dziwo otwarła go bez problemu i było pusto.
-Nie ma ich w pokoju Stark'a? - spytał Clint zaglądając przez ramię Wdowy - to gdzie są?
-Nie będzie gonitwy ani obrażania? Ten dzień to katastrofa..
-Dlaczego Nat?
-Bo nie ma tego czego chce!
-Rozumiem?
-Eh chodźmy do kuchni może przyjdą jeszcze..
-Ty jeśli ich nie ma u Stark'a czy będą wtedy u Rogers'a?
-Tak,ale już mi się nie chce tam iść, możemy.. -wzruszyła ramionami i poszła w stronę pokoju Cap.
-Okej - poszedł za Wdową - nie sądziłem, że zobaczę kiedyś do gadującego się Tony'ego z Steve'm.
-Ja ci mówiłam o moich teoriach Clint, i ja zdobędę te informacje!
-Ty wszystko zdobędziesz - stwierdził Clint i zaśmiał się. Po chwili stanęli kilka pokoi później gdzie był pokój Kapitana Ameryki. Nat nacisnęła delikatnie klamkę drzwi, ale nie otworzyła były zamknięte od środka na klucz.
-No proszę czyli Kapitan zapobiegł pobudce ponownej - stwierdził Clint.
-Chamstwo w państwie! -prychła.
-Jak widać - zaśmiał się - Nat przecież ty jesteś mistrzem w otwieraniu drzwi więc nie widzę problemów.
-Wyrwać z zawiasów? -popatrzyła przez dziurkę do klucza i stwierdziła, że nie da rady otworzyć wsówką, bo klucz jest w drzwiach.
-Szkoda drzwi - stwierdził.
-Ale klucz jest w drzwiach..
-Kamery?
-Stark zablokował w pokojach dostęp w kamerach..
-Racja - mruknął - no trudno chyba nic nie możemy zrobić.
-Mówię ci później im po robię psikusy..
-Hehhee chodźmy dokończyć śniadanie może obudzą się za godzinę.
-To za długoooo. Musimy zrobić im takiego psikusa, że w końcu zaczną śpiewać..
-Co masz na myśli?
-No żeby opowiedzieli o tych ich humorkach, denerwujące to. My rozumiem, każdy wie, może nie każdy, ale niektórzy wiedzą. A oni.. Ugh to jest tak poryte, że masakra.. -złapała go za dłoń i ciągnęła w stronę kuchni.
-Bo my to co innego, ale o nich to chyba nikt nie wie - stwierdził i szedł za rączkę z Wdową.
-Ale my się dowiemy..
-Tak - rzekł - będziemy ich przesłuchiwać?
-Dobry glina -pokazała na Clint'a. -Wkurwiony glina.. -pokazała na siebie.
-Uuuuuu już im współczuję partnerko!
-To dobrze dobrze, a teraz wróćmy do śniadania!
-Popieram jestem głodny - stwierdził z uśmiechem.
-Nie jadłeś?
-Zjadłem jednego - rzekł- i to pół!
-To trzeba było jeść noo..
-Zjem zaraz nie ucieknie Tasia.- Uderzyła go w ramię. -Auuu za co? - spytał i popatrzył na nią.
-Ty dobrze wiesz za co..
-Za Tasia? - spytał. Jeszcze raz uderzyła go w ramię. -Dobrze nie będę mówić do ciebie Tasia!
-Jeszcze raz chcesz oberwać?
-Nie - odparł i kusiło go aby powiedzieć Tasia, ale tylko uśmiechnął się niewinnie.
-Więc usiądź grzecznie i mnie nie wkurzaj..
-Dobrze dobrze Nat. - Usiadła bacznie go obserwowała i wróciła do konsumpcji kawy. Clint zaczął wcinać tosty gdy Natasha próbowała wymyśleć plan na Stark'a i Rogers'a.
-Widzę, że myślisz jak chcesz ich podejść?
-Hmm? -popatrzyła na niego znad kubka.
-Jak chcesz podejść tą dwójkę? Geniusza i kapitana!
-Myślę nad tym, ale jeszcze nie wiem..
-Ich trudno będzie podejść.
-Ja coś wymyślę..
-Wiem wiem - uśmiechnął się.
-Ale będzie ciężko..
-Racja. - Agentka ucichła i dalej planowała, a Clint zjadł już tosty i do pił kawę. Nat posprzątała za sobą i dalej była pogrążona w myślach. Natomiast Hawkeye wstał z krzesła i zaczął sprzątać to co na kruszył.
-Co będziesz dzisiaj robił?
-Nie mam planów, a co?
-Pytam z ciekawości czy znów będą nudy..
-Możemy się gdzieś wybrać?
-Proponujesz coś?
-Na spacer po ulicach?
-Może być..
-Może wpadnie ci wtedy pomysł na tą dwójkę śpiochów!
-Mam nadzieję, że ty nie preferujesz w mężczyznach..
-Co? Nie! Jestem w 100 procentach hetero - odparł - poza tym kręcą mnie kobiety - uśmiechnął się do Wdowy.
-No ja mam nadzieję, nie przeszkadzają mi osoby homo, ale nie chciałabym się z takimi mieszać w nie wiadomo co, poza tym ukrycił byś się o głowę i nie tylko.. -wzruszyła ramionami również się do niego słodko uśmiechając.
-Heheheehhehe - zaśmiał się nerwowo - dla mnie bez znaczenia czy homo, hetero mieszka obok to w końcu ludzie i nasi przyjaciele.
-Mówię, że dla mnie też, ale nie chciałbym mieć z takim do czynienia w innych sytuacjach..
-Rozumiem kotku - rzekł.
-Uhum. Idziemy teraz na ten spacer?
-Jasne - odparł i rozciągnął się, a Nat również się przeciągła. -Jak na razie mają od nas spokój - stwierdził i zaśmiał się.
-Na razie, niech śpią, ale potem nie będzie spania. Do którejś nad ranem potrafią się hukać, a wstać nie ma komu..
-Nom - zaśmiał się - wstaną prędzej czy później, a teraz zbierajmy się!
-Idę coś zarzucić na siebie i już przychodzę.
-Poczekam na ciebie Nat!
-Dzięki bałwanie.. -poszła do swojego pokoju. Clint tylko się uśmiechnął i czekał przy windzie. Gdy Stark wtulony w Steve'a drzemał spokojnie lecz każdy dobry sen się kiedyś kończy. Po kilku minutach Tasha była gotowa i poszła razem z Clint'em. Cap spokojnie spał, ale był czujny, delikatnie głaskał plecki Tony'ego. Podczas gdy agenci szli sobie spokojnie po chodniku w stronę parku. Tony zaczął ciężej oddychać jakby coś zabierało mu powietrze, a każdy oddech wydawał się ostatnim. Steve przebudził się od razu i spojrzał na Stark'a.
-Tony, Tonyś.. -zaczął szeptać i próbując obudzić go ze snu. Iron manowi śniło się, że go podtapiają w wodzie. Cały zaczął się trząść, a przez sen co raz ciężej było mu wziąć oddech. -Tony, musisz się obudzić.. -Cap zaczął potrząsać delikatnie jego ramionami aż Stark otworzył oczy i zaczął szybko oddychać. -Już, już spokojnie spokojnie..- Tony przymknął powieki i schował twarz w dłoniach ciężko biorąc oddech w płuca zaś Steve przytulił do siebie miliardera i głaskał go po głowie. Anthony starał się uspokoić, ale nienawidził tego, bał się pod tapiania przez dziesięć pierścieni. Bał się tego snu i wspomnienia, które go nawiedzało. -Oddychaj głęboko..
Niestety trudno było mu uspokoić oddech gdy spanikował. Kapitan przyłożył usta do jego czoła i delikatnie go całował gdy Steve zaczął go całować po czole zaczął powoli się uspokajać. Mężczyzna poczuł, że młodszy się rozluźnia jednak nie zaprzestał, bo chciał żeby uspokoił się całkowicie. Oddech Tony'ego powoli wracał do normy choć nadal delikatnie się trząsł.
-No już jest dobrze? -potarł delikatnie jego ramiona i spojrzał na niego.
-Yhym - mruknął i przetarł oczy aby nie widać było, że delikatnie były zaczerwienione.
-Miałeś koszmar tak? -dalej na niego patrzył i martwił się zaś on kiwnął niepewnie głową na tak nie patrząc się na Steve'a, który podciągnął się do siadu i wziął na nogi Tony'ego i kołysał go. Brunet wtulił się w Steve'a starając się zapomnieć owy koszmar. -Wiesz, że możesz mi powiedzieć..- pokiwał głową na tak. -Za chwilkę, najpierw musisz dojść do siebie, bo dalej się trzęsiesz.. - Przełknął ciężko ślinę i naprawdę starał się uspokoić z napadu nieprzewidzianej paniki, ale jednak Steve był cały czas przy Tony'm i nie odchodził od niego nawet na krok. Po kilkunastu minutach spędzenia w ramionach Steve'a uspokoił się znacznie. -Już jest dobrze?
-Yhym - mruknął bardzo cicho.
-Mówisz prawdę? -uniósł brew.
-W j-jakim s-sensie?
-No, bo spytałem czy już jest dobrze czy uspokoiłeś się troszkę, a ty yhym więc pytam czy aby na pewno tak jest..
-Tak jest - mruknął trochę pewniej.
-To dobrze, że tak jest.. -przyłożył czoło do jego czoła. Tony westchnął. Zawsze dawał sobie radę gdy był ten koszmar, ale dziś był znaczniej silniejszy niż zawsze. Czuł jakby się dusił naprawdę. -Wstajemy już czy jeszcze chcesz się położyć?
-Nie chce spać - mruknął - przez najbliższy czas nie chce.
-To będę cię pilnował. Przepraszam, że teraz tego nie zrobiłem może byś nie miał koszmaru..
-To nie twoja wina Steve - Rogers tylko spuścił głowę w dół, ale nadal nie wypuszczał ze swoich ramion Stark'a.
-Hej Steve naprawdę to nie twoja wina po prostu koszmary mam od tamtego dnia gdy mnie porwano.
-Nie da się z tym nic zrobić? -popatrzył zmartwiony kątem oka na niego.
-Pepper wysłała mnie do kilku psychologów, ale oni tylko stwierdzili, że przejdzie z czasem.
-Ehh z czasem może się pogorszyć..
-Trudno - mruknął - jakoś żyje.
-Wiem, bo cię pilnuje..
- I rzadko sypiam.
-O tym też niestety wiem..
-Wolę nie spać niż udusić się podczas snu.
-Zauważyłem to, ale sen jest ważny..
-Można go omijać - rzekł cicho.
-Ale Tony będziesz przemęczał w ten sposób organizm..
-Taki kawał czasu nie śpię więc dłużej mogę spokojnie też nie spać!
-Wiem wiem.. - Tony westchnął cicho i przymknął powieki, ale szybko je otworzył za trząsł się delikatnie.
-Wstajemy? -popatrzył na niego.
-Tak - powiedział, a Steve wziął na ręce jego i zszedł z łóżka. -Nie musisz mnie n-nosić- mruknął
-Ale chce.. -powiedział cicho.
-Yhym - mruknął i wtulił się w Steve'a gdyż teraz potrzebował jakieś bliskości.
-Lubisz jak ktoś cię nosi prawda?
-Może - mruknął i uśmiechnął się delikatnie.
-Czemu Pepper cię tak nie ponosi? -zaśmiał się cicho.
-Jak ma mnie nosić Steve? - spytał i zaśmiał się cicho.
-Na rączkach tak jak ja..
-Jestem za ciężki na rączki!
-Jesteś lekki jak piórko!
-Wcale nie Steve - powiedział i odetchnął.
-Wcale tak- uniósł go lekko do góry po czym wyszedł tak z nim z pokoju.
-Nie jestem lekki Steve ważę swoje i wiem, że jestem ciężki.
-Jak ciężarek..
-Ciężarki to masz w siłowni - odparł.
-Tu też mam.. -zaczął podnosić Tony'ego do góry i na dół udawając, że ćwiczy.
-Bardzo zabawne - powiedział Stark i pokręcił głową na boki.
-No, a patrz jak mi się mięśnie wyrobiły.. -zaśmiał się na co Tony również się zaśmiał cicho choć nie było mu zbytnio do śmiechu. -Dobra na co dziecko ma ochotę do jedzonka?
-Nie dziecko nie ma ochoty na jedzenie!
-Huuuh?? Nie przejmuje odmów..
-Dlaczego? Nie jestem głodny!
-Bo dziecko ma zjeść. Inaczej Steve się obrazi i nie będzie rozmawiał z dużym dzieckiem i będzie go więził w piwnicy aby nie szedł do pracowni..
-Ale ty wiesz, że w piwnicy mam większą pracownie?
-Do mojej piwnicy tam nie ma pracowni na Brooklynie..
-Chcesz mnie więzić?! - powiedział niepewnie Stark i za trząsł się z strachu.
-Dlaczego nie? Skoro będziesz nie dobry?
-Nie chce - powiedział i za trząsł się jeszcze bardziej.
-Poza tym od dawna to chciałem zrobić..
-C-co t-takiego?
-Umm zamknąć cię w piwnicy? -zmieszał się.
-Nie chce...
-Im nie będę prosił cię o zdanie, poza tym masz czas dziś wieczorem czy będziesz robił coś nudnego w pracowni?
-Chyba będę mieć czas- mruknął i za trząsł się.
-To dobrze, będziesz pilnował żeby Jarvis nie zamknął mi drzwi przed nosem..
-A dlaczego miałby ci zamknąć?
-A nie wiem zawsze zamyka wieżę o północy i otwiera o 5 rano dopiero.. Chyba, że dostanie specjalne komendy od ciebie, że wracasz o którejś tam i tak dalej..
-Gdzie się wybierasz? Że mam ci nie zamykać wieży?
-Daleko i na długo i nie ważne.. -postawił przed nim talerzyk z kanapkami, a na nich były ułożone sałatka pomidorki i ogórki po czym się uśmiechnął.
-Jarvis wpuszczaj Rogers'a kiedy chce i o której chce do wieży i z wieży. - Cap uchylił usta ale tylko pokręcił głową.
-Chciałem żebyś na mnie czekał.. -wplątał rękę w jego włosy.
-I tak spać nie będę - stwierdził i przymknął powieki.
-Oczywiście panie Stark - powiedział Jarvis.
-Przyjdę późno.. -chuchnął ciepłym powietrzem w jego szyję. Przez kręgosłup Stark'a przeszedł przyjemny dreszcz.
-Yhym -mruknął.
-Nie będzie ci się chciało czekać, po co? -patrzył w jego zamknięte oczy.
-Mogę czekać Steve mi to nie przeszkadza i tak nie będę spać -stwierdził i otworzył oczy na potykając niebieskie tęczówki.
-No dobrze jeśli tak uważasz.. -odsunął się i zrobił mu szybko kawę i postawił mu obok talerza. -Smacznego do później..-po czochrał go i wyszedł z kuchni. -Jarvis przypilnuj go żeby zjadł wszystko.. -powiedział do SI przechodząc przez salon.
-I tak nie zjem wszystkiego Steve! - powiedział głośno Tony patrząc się w talerz - i chyba wszystkiego... -stwierdził po chwili.
-Masz zjeść wszystko za 10 minut sprawdzę albo pojadę ugospodarować tą piwnicę! -od krzyknął mu.
-Muszę??
-Tak.. -zniknął w swoim pokoju. Tony niechętnie wziął kanapkę i zaczął ją jeść. Podczas gdy Steve wziął jeansowe spodnie niebieski pod koszulek i poszedł do łazienki.
Brunet tuż po jednej kanapce miał dość, wziął kubek w dłonie i napił się kawy. Rogers wziął szybki prysznic przebrał się i po niepełnych 10 minutach był z powrotem. Niestety Tony'ego nie zastał w kuchni. Stark był u siebie w pokoju w łazience i zwracał ową kanapkę.
-Błędem było jeść bez tabletek - mruknął do siebie i oparł głowę o sedes.
-Jarvis gdzie Tony uciekł? -spytał i zaczął się za nim rozglądać.
-Jest u siebie w pokoju w łazience panie Rogers -poinformował Jarvis.
-Co? Uh Tony.. -poszedł do niego do pokoju, wszedł na spokojnie i podszedł do łazienki i zapukał. Stark zwymiotował właśnie gdy Steve pukał do jego łazienki, a Steve usiadł pod drzwiami. -Hej, ja nie chciałem cię na straszyć przepraszam. Ja żartowałem z tą piwnicą, nie musisz na mnie czekać..
-N-nic się n-nie stało Steve - odpowiedział drżącym głosem - po prostu źle się poczułem- powiedział i oparł głowę o ramię, które było na muszli sedesowej.
-Wszystko w porządku? -spytał i spojrzał na klamkę. Stark nie odpowiedział gdyż zaczął ponownie wymiotować, ale już wymiotował żółcią. Steve wstał i chwycił delikatnie za klamkę. Tony za trząsł się i zwrócił następną partię żółci. Cap wszedł do łazienki i popatrzył na Tony'ego. -Oh Tonyś.. - Stark wypluł ślinę z ust i oddychał ciężej. Nie odpowiedział tylko oparł głowę o ramię zmęczony. Kapitan zmoczył ścierkę i podszedł do niego i wytarł mu usta, a Iron man popatrzył na niego. -Boli brzuszek tak, co jeszcze boli?
-Nie wziąłem tylko leków - mruknął.
-Jakich leków?
-Aby móc coś zjeść...
-Nie powiedziałeś mi. Jak je teraz weźmiesz to będzie wszystko dobrze?
-Ugh teraz to mi nie pomogą - mruknął -nie powiedziałem, bo również nikt nie wie o tym, że je biorę.
-A Pepper wie? Tony to poważne choroby, a ty sobie od tak robisz z tego przelewki..-za czesał jego włosy do tyłu.
-Nie wie - mruknął i przymknął powieki. - Nie robię przelewek biorę tabletki gdy chce coś zjeść.
-Tony..ehhh i o czym ty żyjesz jak nie bierzesz ważnych rzeczy?
-Może się tym kiedyś zajmę - mruknął.
-Będę cię pilnował, załatwię jedną rzecz.. Jedną.. -szepnął.
-Po co Steve? Przecież nic mi nie jest - stwierdził.
- Hej mówię, że będę cię pilnował wytłumaczę ci to później mam po prostu złe przeczucie i muszę wpaść w jedno miejsce i porozbijać komuś twarz. Masz siedzieć z Clint'em i Nataszą, nigdzie się nie ruszać, a jak już chcesz do tej pracowni to weź ich ze sobą, nie chce aby ci coś było.. - potarł nosem o jego szyję, zawsze tak robił kiedy jechał na misję i uświadamiał Stark'owi, że zaraz wróci cały i zdrowy.
-Egh rozumiem - mruknął - uważaj na siebie Steve nie chce abyś wplątał się w coś niebezpiecznego.
-Ty na siebie bardziej masz uważać.. -popatrzył na niego. -Chodź zaniosę cię do salonu.. -rozchylił ręce.
-Nie trzeba Steve - powiedział i dalej siedział przy klozecie.
-Nalegam, gdyby nie to, że nie daje mi coś spokoju został bym tu przy tobie.. -wytarł mu buźkę jeszcze raz i wziął go na ręce.
-Rozumiem -mruknął i odetchnął ciężko.
-Obiecuje tu z tobą siedzieć później. Będziemy robić co chcesz, projekty, wkurzanie reszty, nawet Jarvisa, co tylko dusza zapragnie..
-Yhym- mruknął.
-Będziesz grzeczny? -wyszedł z jego pokoju.
-Tak Steve- odpowiedział.
-Dziękuję.. -poszedł z nim do salonu.
Tony tylko westchnął cicho, a Cap martwił się o Stark'a i chociaż nie pokazywał tego po sobie to czuł, że od nowa chciałby być z nim. Natomiast Tony cieszył się z tego, że ktoś przy nim jest gdy jest w takim, a nie innym stanie. Lecz bał się tego wszystkiego co to wyniesie. Steve położył mężczyznę na kanapie i zawisł nad nim chwile nie spuszczał z niego wzroku. Stark również patrzył na Rogers'a spokojnym i ciepłym wzrokiem. Przez kręgosłup blondyna przeszły przyjemne ciarki kiedy na niego patrzył jednak Tony przetarł oko dłonią.
-Śpiący? -zszedł z niego.
-Nie - mruknął.
-Sprowadzę agentów i cię zostawię..
-Nie trzeba dam se radę w końcu to moja wieża!
-Ale chce przynajmniej się do czegoś przydać..
-Już się przydajesz Steve!
-Do czego?
-Do wszystkiego!
-Przeszkadzam.. -pogłaskał go i napisał do Clint'a aby przyszli do salonu gdziekolwiek byli i pilnowali mu Tony'ego.
-Wcale nie!
-Mhm.. -schował telefon i popatrzył na leżącego Stark'a. Tony przekrzywił głowę w bok, a Cap spojrzał po pomieszczeniu, by po chwili wziął głęboki wdech i westchnął, złapał w dłoń jego buzie nachylił się nad nim cały czas na niego patrząc. Również on patrzył zainteresowany w oczy Steve i czekał. Zaś on puścił jego buzie i zakrył mu oczy. Tony mruknął jak Steve zakrył jego oczy. -Shh.. -powiedział cicho tuż przy jego ustach. Iron man ucichł czując jego oddech na swoich ustach. -Idę.. -popatrzył na jego usta, ale się odsunął.
-Yhym- mruknął.
#Wrócimy za 30 min#
Napisał Clint. Cap popatrzył na wiadomość, później na godzinę.
-No ugh. Dobra trudno wrócę później.. -warknął pod nosem.
#Nie da się szybciej?#
#Niestety #
-Rozumiem idź Steve nie zatrzymuje cię - rzekł Tony.
-Um, nie zatrzymujesz.. -ściągnął skórzaną kurtkę odłożył ją na stolik telefon wcześniej schował do kieszeni. -30 minut poczekam sobie, oni nie uciekną..
-Idź Steve przecież nic mi się nie stanie.
-Mi też nie.. -usiadł na nim i znów zakrył mu dłonią oczy. -Przepraszam..
-Za co Steve? - zapytał i chciał spojrzeć na niego, ale ręką mu zasłoniła pole widzenia.
-Hm za to? -zamknął tym razem jego usta swoimi. Tony trochę się zszokował gdy Steve go pocałował, a
Cap nie otwierał buzi po prostu przyłożył swoje wargi do tych Stark'a i delikatnie kiwał głową po bokach aby miziać jego wargi. Iron man zamruczał cicho i przymknął powieki.
-Zostawię cię za 25 minut i będę dopiero o 3 nad ranem.. -powiedział w jego usta. -Przepraszam, że to robię..
-Dlaczego po prostu nie możesz teraz wyjść? I nie przepraszaj - mruknął w odpowiedzi.
-Wyganiasz mnie? -uniósł brew i popatrzył na niego.
-Nie, ale nie jestem umierający aby mieć na mnie oko.
-Czuje jednak, że jesteś i chce cię pilnować..
-Steve nic mi nie jest naprawdę- powiedział - masz ważną sprawę do załatwienia to tylko 25 min nim przyjdzie Clint bądź Natasha.
-Są na randce dlatego im nie spieszno, a ja cię tu samego nie zostawię.. -po groził mu palcem. -Poza tym.. -za czesał do tyłu włosy. -Nie taka ważna sprawa, ale chce dopiąć swojego..
-Steve -westchnął - jestem sam w wieży prawie 18 godzin sam na dobę ! Więc te 25 min nie zbawią mnie.
-Wyganiasz mnie.. -stwierdził. -Ughhh dobra idę już, nie będę ci przeszkadzał. Idę, idę.. -zszedł z niego delikatnie.
-Nie wyganiam Steviś po prostu masz własne sprawy i nie chce abyś je przekładał ma później - westchnął.
-Nie przekładam, chce tylko dowiedzieć się kto jest lepszy ode mnie, nie chce być pomiatany przez nią.. -powiedział.
-Oł rozumiem - mruknął i kiwnął głowa.
-Gdyby Peggy żyła nigdy by mi tak nie zrobiła.. -mruknął pod nosem smutny. -Masz nie pić, siedzieć grzecznie i czekać na dwójkę gołąbków wymęcz ich..
-Coś czuje, że oni mnie wymęczą - rzekł- rano snuli teorię spiskowe o nas.
-I ten lód, brrr.. -ubrał skórzaną kurtkę.
-Wdowy pomysł - otrzepał się - nigdy więcej!
-Będziesz z nimi sam siedział.. -po czochrał mu włosy.
-O boże idę się zaszyć w warsztacie!
-Masz z nimi siedzieć Tony.. -popatrzył na niego ostrzegawczo.
-Przecież targnę się przez nich na skok z dachu!
-Nic takiego nie będzie miało miejsca, spokojnie.. -pstryknął go w nos.
-Zobaczymy - powiedział.
-Nie wierzysz mi? Trudno.. -wzruszył ramionami.
-Wierzę Steve - rzekł - ale ich się już lękam - Cap skierował się do windy.
-Tylko nie pobij nikogo tam!
-Uwierz mi, że zamierzam tylko po to tam jechać.. -powiedział i zniknął za drzwiami windy.
-Coś czuje, że kaucja za ciebie będzie wysoka Steve - pokiwał sprzeczne głową.
-Jarvis pilnuj tego matołka i powiedz Natashy i Clint'owi, że jak mu coś zrobią albo będą go męczyć to będą mieć ze mną do czynienia.. - powiedział kapitan jadąc już windą w dół do garaży.
-Oczywiście Panie Rogers poinformuję - powiedział.
-Dziękuję Jarvis.. -blondyn stał spokojnie we windzie.
3629 słów!
Czy dowiedzą się prawdy?
Czy ich coś łączyło?
Co się wydarzy?
Środowy rozdzialik!
Jak tam powrót do elekcji?
Komuś się chciało.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro