Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Jednoki pirat

-Nic mi nie jest Spidey- mruknął - to tylko tymczasowe - rzekł. Clint prowadził do samolotu tarczy. Po kilku minutach byli już przy samolocie.
-Spidermanie jeśli coś zrobi bądź coś się stanie ty będziesz brać odpowiedzialność za jego czynny - powiedział Clint i otworzył klapę samolotu aby można było wejść.

-Wiem o tym, wiem w co się wpakowałem.. -burknął w stronę Clint'a. -I tak już ponoszę konsekwencje za pomaganie najemnikowi... -szepnął do siebie.

-Wybacz pajączku- mruknął cicho do niego wiedząc, że może solidnie się oberwać mu. Clint zasiadł jako pilot, a Thor pilnował wyjścia, które się zamknęło zaraz po tym jak najemnik i bohater weszli na pokład.

-Spoko, czego się nie robi dla znajomego, który może Cię zabić -zasiedli na fotelach.

-Mówiłem Ci, że nie mam w planach cię zabijać- powiedział.

-Słyszałem to już.. -mruknął.

-Wiem, ale ci tylko powtarzam- westchnął z Fury'm nie widział się z 2 lata jak nie więcej.

-Przecież nie musisz mi powtarzać, bo rozumiem -popatrzył w bok.

-Ta wiem- mruknął i spojrzał na pająka potem na Thora. Nie miał ochoty iść do Nicka, ale nie miał wyjścia.

-Poza tym miałeś uważać żeby cię nie złapali, obiecałeś -patrzył w podłoże.

-Tylko czasem da się uciec Hawkeye'owi i Czarnej Wdowie- mruknął- i przepraszam.

-Hah śmiesznie to brzmi z twoich ust...przepraszam.. -westchnął. -Nie musisz, przecież wiadome, że nie musiałeś wcale tego dotrzymywać..

Deadpool nie wiedział co mógłby zrobić z tym aby pajączek nie przejmował się nim.

-Nie martw się pajączku nikt nie zna Helicarriera tak dobrze jak ja - powiedział cicho do jego ucha - prędzej czy później i tak ucieknę.
Thor wszystkiemu się przysłuchiwał, a raczej próbował słuchać.

-To dobrze, ominie cię najlepsza zabawa...-mruknął cicho niezadowolony jednak.

-A o jakiej zabawie mowa? - spytał zaciekawiony.

-Mówię o tym jak będą mi wymierzać karę. Hm, czy można stracić stanowisko Avengersa, cóż przekonam się chyba o tym na własnej skórze i jeszcze odbiorą mi strój marnego bohatera pewnie, staczam się na samo dno.. -patrzył przed siebie był lekko zgarbiony, a twarz trzymał na dłoniach, które były oparte o kolana.

-Zaraz będziemy- powiedział Clint widząc już helicarrier.
Dead czuł się winny tego co przez niego stanie się z dzieciakiem, więc zaczął myśleć jak może to naprostować.
-Fury czeka na przesyłkę- dodał.- Thor zakuj go!

-Dlaczego nie może iść normalnie jak my? -Petey wstał i stanął przed Deadpool'em.

-Spokojnie pajączku - powiedział- to jest rutynowa zasada bezpieczeństwa - rzekł. Thor nawet nie podszedł do Deadpool'a tylko rzucił mu kajdanki.

-J-jak to? -spytał patrząc to na kajdany to na najemnika.

-Normalnie - mruknął i zakuł się w magnetyczne kajdany. - takie zasady.

-Ale zrobisz to co mi obiecałeś? Boje się, że więcej cię nie obronie -popatrzył w bok i usiadł.

-Spokojnie dzie... Pajączku nic mi nie będzie - mruknął i wstał gdyż Clint lądował na powietrznym statku zwanym inaczej Helicarrierem.

-Zobaczymy, trzymam cię za słowo... -uśmiechnął się pod maską.

-Yhym- mruknął, a klapa się otworzyła. Deadpool od razu zobaczył Fury'ego i zszedł do niego.

-Długo się nie widzieliśmy piracie - mruknął do niego nie patrząc mu w oczy.
Spidey był przeciwny podejścia do Nicka, ale z wielkim oporem powoli szedł za resztą.

-Być może trochę czasu minęło od naszego spotkania -odpowiedział i popatrzył na niego.

-To co robimy? - zapytał i spojrzał - wiem, że nie masz serca aby mnie zabić - rzekł cicho.

-Dyrektorze Fury! - powiedział Clint- Pająk utrudniał delikatnie w misji.

-Wiem, ale muszę z tobą poważnie porozmawiać, przejdźmy do mnie -powiedział poważnie. -Ironman zajmie się swoim podopiecznym, na razie muszę porozmawiać z Deadpool'em -skierował to do pozostałych ludzi.

-Nick - mruknął Deadpool- młody nic złego nie zrobił - powiedział stanowczo- nie zasługuje na żadną karę, a jeśli chce ją wziąć na siebie - powiedział czując się delikatnie odpowiedzialny za problemy pająka.

-Ja nie decyduje o jego losie tylko Tony, to czy zrobił czy nie Ironman będzie kwestionował karę. Powinien wiedzieć co jest dla niego, a co nie, definitywnie ta misja nie była dla niego... -jednooki poszedł przed siebie.

Deadpool spuścił głowę w dół i zerknął na Spidermana.
-Wybacz - mruknął do niego i ruszył za Nick'iem jak pies z pod kulonym ogonem.

Peter machnął ręką i westchnął i poszedł w drugą stronę.

Dead posłusznie szedł za Nick'iem. Choć był pełnoletni przed nikim innym nie czuł takiego respektu jak przed nim.
-O czym mamy rozmawiać?

-O tobie i twoich zachowaniach -stwierdził tylko tyle i nie chciał nic więcej mówić przy reszcie.

-Yhym - mruknął tylko i szedł za nim. Szczerze mówiąc obwiniał tylko siebie za to kim się stał choć i Nick miał udział w tym. Dalej jednak traktował go jak ojca i dlatego go omijał.

Fury w końcu po długiej trasie ciszy wpuścił Deadpool'a do swojego gabinetu i sam wszedł za nim i zamknął drzwi.
-Deadpool usiądź...

Wade westchnął i usiadł na fotelu na przeciw biurka bez żadnych słów
zaś Nick usiadł na przeciw niego.

-Dlaczego mordujesz wszystkich po kolei, mówiłeś że to będzie jeden człowiek, a nie zaraz po tym cała masa ludzi, nie ważne że złych.. -powiedział jednooki i spojrzał na niego.

-Bo tak chce? Bo jestem potworem? Bo chce zemścić się na jebanym chuju, który mi to zrobił? - mówił spokojnie choć w głębi sobie krzyczał na wszystko.

-Dlaczego nie przyszedłeś z tym do mnie kiedy był jeszcze czas, żebyś się nie uważał za potwora, nie jesteś nim. Ten człowiek, który zrobił ci krzywdę nim jest i zasługuje na karę -powiedział spokojnie.

Dead wzruszył ramionami tylko na jego słowa.
-To nie zmieni niczego... Od zawsze miałem pociąg do zabijania i nie mogłeś tego zmienić ani ty ani nikt inny - mruknął.

-Czyli cię tylko wyszkoliłem do tego -wstał i stanął do niego plecami i patrzył za okno. -Nie chce aby cię zabrali w takie miejsce z którego żywy nie wyjdziesz na pewno.

-Egh - westchnął - przepraszam - mruknął czując skruchę i że zawiódł go. -Wiem, że teraz to nic nie zmieni, ale i tak przepraszam.

-Na co mi to, dawno ci wybaczyłem, po prostu nie rozumiem dlaczego to robisz, skąd u ciebie taka nienawiść do ludzi i żądza krwi. -westchnął i potarł skronie.

-Życie potrafi zmienić- mruknął patrząc się w swoje dłonie, które nadal były zakute choć mógł w każdej chwili je ściągnąć.- może przez te wszystkie tortury bądź znęcanie - wzruszył ramionami.

-I co ja mam teraz z tobą zrobić, wielu Avengersów i z T.A.R.C.Z.Y. skarżą się na ciebie, że muszą po tobie sprzątać przed policją, żeby nie było na nich, że byli na patrolach i zrobili z ludzi mielonke...

-Nie muszą przecież sprzątać - wzruszył ramionami- i tak jestem goniony listem gończym mogli by chociaż dać jakieś fajne te zdjęcia - stwierdził i zaśmiał się ściągając kajdanki, bo zaczęły mu przeszkadzać.

-Deadpool policja ci nic nie zrobi, a ty ich zabijesz tak po prostu. To stróże porządku miast, ale i tak musimy ratować ludzi bez ich pomocy -powrócił na swój fotel.

-Tak wiem wiem kodeks bohatera - burknał i położył kajdanki na biurku. - Co będzie czekać pajączka? -spytał.

-Nie zaprzątaj sobie nim głowy, co chwila słyszę, że Stark ma z nim problemy, pakuje się w najgorsze bagno zamiast zaczekać na resztę, cóż nie jest łatwo uczyć nastolatka jak być posłusznym kiedy przeżywa wiek dorastania... -stwierdził krótko.

-Będę, bo nic złego nie zrobił- mruknął w odpowiedzi - to, że stanął w mojej obronie to tylko dlatego, że trochę ze sobą pogadaliśmy - powiedział - nie jest to jego wina i nikt nie ucierpiał przecież.

-Trochę sobie pogadaliśmy, Deadpool to dzieciak, który robi co mu pasuje myślisz, że chciał cię uratować stając w twojej obronie, bo se pogadaliście -mruknął i potarł skronie. -A miał ktokolwiek ucierpieć?

-Chłopak chce się wykazać i tak miał, ale nie zrobiłem tego.

-Czym się wykazuje? Narażeniem życia? -spytał i prychnął.

-Młody i niedoświadczony- stwierdził - nie dziwie się, że zachowuje się jak dziecko jak wszyscy traktują go jak dziecko - rzekł- nie zachowywałem się jak dziecko będąc w jego wieku gdy ty mnie uczyłeś.

-Nie uczę go woli Avengersów, więc nie wiem jak tam go traktują -wzruszył ramionami. -No bo miałeś prywatne lekcje ode mnie.

-No niby racja- mruknął- młody nie ma zbyt dobrego mentora i tyle... Poza tym Stark?! Przecież on to jest kuźwa playboy i miliarder, a zachowuje się jak małe dziecko! Nie dziwię się pajączkowi, że jest taki, a nie inny!

-Zaczynasz tor obrażania Wade, wystarczy. Czemu cię on zainteresował to już jego problem jakie wybrał szkolenia. Bo sobie pogadaliście i jesteście najlepszymi kumplami?

-Po prostu czuje się winny, że oberwie za mnie- mruknął- co ze mną teraz zrobisz?

-Każdy dostaje kary za siebie, od kiedy się przejmujesz czyimś życiem? -popatrzył na niego. -Nie mam pojęcia, ale na wolności nie mogę cię trzymać..

-Nie masz zamiaru chyba mnie zamknąć?! -spytał - i tak jakoś jeszcze jakieś chyba uczucia posiadam.

-Chyba będę musiał, niestety -powiedział niechętnie.

Dead westchnął.
-No dobrze, niech tak będzie jak rada tak zdecydowała - westchnął.

-Jest większa liczba osób, która zagłosowała za zamknięciem cię, niektórzy nawet głosowali za twoją śmiercią, uszanuj to, że chciałem cię ratować jak najbardziej mogłem -powiedział Nick.

-Tak wiem - mruknął i ściągnął maskę - najlepiej pozbyć się potwora - mruknął cicho i patrzył się w swoją maskę z obojętnym wzrokiem- chociaż myślę, że śmierć nie byłaby takim złym wyjściem.

-A czy przypadkiem nie próbowałeś sam się zabić, już nie jeden raz? -popatrzył na niego. -Poza tym nie jesteś potworem.

-Próbowałem- mruknął- nie? A moja twarz nie jest jak u potwora?

-W głębi siebie naprawdę wiem, że jesteś dobry i nikogo byś nie skrzywdził, czasami nie tylko wygląd się liczy, zrozum to w końcu.

-Jak widać jestem mordercą i potworem- mruknął.

-I od nowa zaczynasz i jak ja mam ci pomóc? -spytał.

-Nie chce pomocy? - mruknął- chce tylko zemsty - mruknął - ciesz się, że ciebie nie winię o to - dodał.

-O co? -do pytał. -O co chcesz mnie winić?

-Nie udawaj niewiniątka- burknął i założył ramię na ramię.

-Nie udaje, nie rozumiem o co ci chodzi..

-Dobrze wiedziałeś kim jest Francis!  Wiedziałeś co robi! A jednak nic nie zrobiłeś ! - warknął.

-Co ja mogę zrobić, mam się przeciwstawić wyższej Radzie i iść zabić człowieka, to jest twoim zdaniem wytłumaczenie prawda? Ale nie da się tak.. -popatrzył w bok. -To prawda wiedziałem co zrobił, ale gdybym zaczął interweniować byłoby po moim dowodzeniu..

Wade wstał i zaczął chodzić po pokoju próbując się uspokoić.
-No oczywiście, bo stanowisko jest najważniejsze - warknął.

-Miałem wszystko walić i zacząć zabijać ludzi jak ty? -wstał również. -Czemu od razu nie wbiłeś mi katany w plecy zamiast noża kiedy odszedłeś ode mnie?

-Bo kurwa nawet jeśli bym chciał nie potrafię podnieść na ciebie katany! - warknął - nie chciałem się stać tym czym jestem!! Chciałem normalnie żyć, ale nie potrafię! BO JESTEM JEBANYM POTWOREM KTÓRY POTRAFI TYLKO MORDOWAĆ!! - wykrzyczał i z całej pety przypierdolił pięścią w ścianę.

-Nie jesteś potworem do cholery Wade! Po prostu to wina choroby, zmąciła ci w głowie i nie wiedziałeś, że ten człowiek kłamie! Nie wyzywaj się od potworów, wygląd to nie samo życie, zrozum wiem, że wgłębi gdzieś tam naprawdę nie chcesz zabijać tych niemądrych ludzi pewnie też zbłądzili z ścieżki...-próbował mówić spokojnie.

Wade oparł głowę o ścianę starając się uspokoić. Złość buzowała mu w żyłach przez to jego ręce się trzęsły.
-Daj mi po prostu spokój-  westchnął mając dość.

-Nie mogę, muszę cię zamknąć. Mogłeś go znaleźć od razu, a nie bawić się w mordowanie na prawo i lewo...

-To mnie zamknij, wisi już mi to- mruknął i patrzył na swój pas z pistoletami.

-Myślałem, że jednak zmienisz się, ale cóż można poradzić. Morderca, zawsze zostanie mordercą..-znów spoglądał za okno.

Wade czuł jakby ktoś strzelił mu w serce. Jedyna osoba, która wiedziała, że jest jeszcze w nim dobro poddała się.

-Ta masz rację - mruknął i założył maskę na twarz. Zsunął się po ścianie i usiadł pod nią wyłączając się.

Fury wiedział, że tymi słowami zranił najemnika, ale nie mógł dłużej słuchać jak obrażał swoją osobę.
-Już chyba czas aby przyszli cię zamknąć -powiedział cicho.
Bardzo nie chciał go tracić znowu i znowu, słuchać jak wyzywają go, chciał aby było jak dawniej gdy go szkolił jeszcze, ale nie potrafił postawić się reszcie, wiedział, że jego podopieczny wybrał drogę mordercy i nie mógł temu zapobiec.

-Yhym- mruknął i podniósł się posłusznie do pionu- oddać broń ? - zapytał bez jakikolwiek uczuć patrząc się w podłogę.

-Jakbyś mógł to wszystko zostaw na biurku.. -powiedział cicho.

Dead najpierw wyciągnął katany. Potem odpiął pasek z bronią palną i kilkoma nożami z kieszeni u nóg wyciągnął kilka ostrych narzędzi, a z buta pistolet. Zaczął przeszukiwać się czy ma coś jeszcze i gdy upewnił się, że tylko zrobił krok w tył.

Nick wziął kajdany ze stołu i  podszedł z nimi do najemnika.
-Nie każdy ci tu ufa jak ja.

-Yhym- mruknął i wyciągnął dłonie aby go zakuł nie patrząc się na niego.
Fury zakuł Deadpool'a w kajdany i popatrzył w bok.

-Daj mi do dwóch dni, znajdę ci go i cię wypuszczę... -szepnął i puścił jego ręce.

-Nie potrzebuje twojej pomocy - mruknął- wiem gdzie jest - powiedział cicho i nie patrzył na niego.

-Znowu jestem niewidzialny dla ciebie, rozumiem -skierował się do wyjścia.

Posłusznie ruszył za nim. Wystarczająco dużo powiedział i zrobił. Wolał już nic nie mówić ani robić.

-Możecie go wziąć do celi jutro zajmie się nim Rada.. -powiedział obojętnie jednooki wychodząc do straży.

-Tak jest dyrektorze- odpowiedział jeden z agentów. Kilku z nich mieli pistolety wymierzone w Deadpool'a więc grzecznie czekał.
-Idziemy Deadpool- warknął jeden.

-Nic wam nie zrobi, nie ma broni.. -Nick zwrócił uwagę agentom.

Agenci pokiwali głowami i ruszyli do klatki przygotowanej specjalne dla nowego gościa. Wade szedł spokojnie między nimi nie patrząc się nigdzie oprócz w ziemię.

Pirat zawinął się w swoim gabinecie i nie pokazywał się więcej, nie chciał nikogo widzieć zwłaszcza po incydencie z Deadpool'em myślał, że będzie jak kiedyś, a było jeszcze gorzej.

Deadpool wiedział czego oczekuję od niego Fury, ale nie potrafił się zmienić. Nie miał nawet jak. Czuł się źle z tym, ale nic nie mógł zrobić. Prowadził się do klatki specjalnie przygotowanej na niego

Pajączek szedł za Thor'em do Tony'ego. Nie martwił się o siebie, wziąłby na siebie każdą karę byle, by wiedzieć, że udało się jego nowemu znajomemu uciec jak obiecał, nie wiedział jednak, że jest inaczej.

Tony czekał na Parker'a w laboratorium i nie wiedział co może zrobić z tym dzieciakiem aby go podporządkować.

2339 słów

Co się wydarzy?
Co powie Tony?
Jaką kare otrzymają?

Jestem ciekawa waszych teorii!

Dziś wcześniej, bo mam kościół o 11...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro