Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

...jednak dobrze o tym wiesz

-Odpocznij i tak nic dzisiaj nie możesz ciężkiego robić.. -Cap spojrzał na bruneta i westchnął.

-Yhym - który mruknął w odpowiedzi.
Rogers bez niczego wyszedł zostawiając Tony'ego samego. Teraz kiedy dowiedział się od niego takich rzeczy jeszcze bardziej się o niego martwił. Natomiast brunet olewał wiele spraw, które go dotyczyły, ale wyłącznie dlatego aby nie pokazywać ludziom, że da się zranić przez innych. Kapitan nie rozumiał dlaczego los tak ich ranił, bo kiedy byli razem wszystko mówiło aby się rozeszli, a teraz kiedy byli z tymi do których pasowali to los znowu potraktował ich okropnie i dalej traktuje. Chociaż Stark'a trudno było złamać i nie pokazywał po sobie żadnych złych emocji to wyżywał się na swym organiźmie.

Rogers poszedł do kuchni mając nadzieję, że będzie w niej sam i skupi się na gotowaniu niż na jakiś docinkach, ale przecież jeśli los potrafi sobie igrać z usterka miłosnymi to dlaczego, by nie miał teraz mu dorzucić czegoś ciężkiego.
Na szczęście w kuchni jak i w salonie było spokojnie gdyż Natasha i Clint gdzieś wyszli zostawiając miliardera i Kapitana samych w wieży. Steve usiadł w kuchni na krześle i zastanawiał się co zrobić na obiad, ale jak na złość jego myśli przechodziły na martwienie się o Tony'ego, który nie chciał aby Steve się martwił o niego gdyż sadził, że to jest bardzo nie potrzebne. Blondyn podszedł do szafek i popatrzył w ich skromną zawartość i to co mógłby zrobić na obiad. Popołudnie zapowiadało się na bardzo spokojne. Podczas gdy Cap wymyślił na obiad delikatne mięsko z pieczonymi ziemniaczkami i sosem koperkowym. Zaś Tony chcąc czy nie zasnął wtulony w poduszkę. Steve wziął się za przy żądzanie obiadu, przygotował sobie wszystko i włączył cicho radyjko aby ochłonąć i coś porządnego w końcu zrobić. Gdy Iron man miał spokojny sen, który bardzo rzadko się zdarza. Mimo iż zbliżało się wielkimi krokami popołudnie w wieży było dość cicho jak na tę godzinę, ale Kapitanowi to nie przeszkadzało miał tak codziennie.
Spokój i cisza był bardzo częstym towarzyszem dla Steve'a jak i Tony'ego. Kiedy Steve włożył mięsko do piekarnika aby się upiekło wziął telefon i zadzwonił do Bannera, a przy okazji skrobał ziemniaki. Po kilku połączeniach odebrał.

-Tutaj Banner w czym mogę pomóc?

-O hej Bruce, tu Steve, Rogers, pamiętasz? -Cap uśmiechnął się.

-Jasne kolego, że pamiętam - odparł - co się dzieje, że dzwonisz?

-Chciałem spytać jak tam u ciebie słychać.

-A nawet dobrze - odparł - za niedługo pewnie wrócę do wieży.

-O świetnie, brakuje nam ciebie, miło by było gdybyś wpadł.. -zaśmiał się cicho Steve. -Wiesz ogólnie dzwonię też w takiej sprawie czy dałoby się jakąś substancją na kilkanaście dni komuś dorobić prawdziwe uszy i ogon jak u kota czy mam odpuścić i prosić Thora o pomoc?

-Chodzi ci o mutację genetyczną? Dałoby się, ale jest opcja, że owe części zostaną na zawsze gdyż to mutacje genetyczne. Chyba bezpieczniej byłoby użyć magi. - stwierdził mówiąc bardzo ożywionym głosem.

-Hmm rozumiem. No cóż spróbuje skontaktować się jeszcze z Thorem czy Loki by czegoś na chwilę, by nie po eksperymentował, chce tylko na kilka dni kogoś tak urządzić więc później będę chciał aby był sobą..

-Wiesz jaki jest Loki choć Thor stara się go zmienić. Na pewno zrobić coś głupiego, ale tobie to nie będzie chyba przeszkadzać.

-Ostatnio między nimi jak mówił Thor było dobrze nawet się nie kłócili mam nadzieję, że mi pomogą. W końcu komuś już obiecałem to, a nie chce aby teraz ten plan nie wypalił..

-Rozumiem  - zaśmiał się - wiesz dziś będzie pełnia. Thor zawsze przychodzi w pełnie na ziemię. Może dziś jeszcze będzie w Avengers Towers.

-Super, dawno wszystkich w komplecie nie było, dobra nie będę ci za wracał głowy dzięki za wszystko..

-Nie masz za co i ja pewnie też za kilka może dni będę! - powiedział - Trzymaj się kapitanie - pożegnał się i rozłączył połączenie.

-Będziemy wyczekiwać, ty też się trzymaj Bruce do usłyszenia.. -Cap pożegnał się zanim się rozłączył, a później odłożył telefon. Thor miał zawsze ten sam dzień w każdym miesiącu w którym przybywał na ziemię aby spędzić czas z swoimi ludzkimi przyjaciółmi. Niechybnie kiedy Kapitan obierał ziemniaki przy rozmowie przeciął dłoń wzdłuż i wcześniej nie zauważył tego dopiero teraz gdy skrobia z ziemniaków zaczęła szczypać jego ranę. W wieży zaczął rozbrzmiewać odgłos dzwonienia. Lecz po kilku nie udanych próbach ktoś napisał do Steve'a.

#Hej Steve nie wiesz co robi Tony? Potrzebuje jego zdania odnośnie projektu, który będzie realizowany. #

Steve obmył dłoń wrzucił ziemniaki również pod zimną wodę, a później nastawił na mały ogień. Dopiero po kilku minutach Cap dostał się do telefonu i z uniesioną brwią odpisał na nieznany numer.

#Tony najprawdopodobniej śpi. Jeśli nie jest to jakoś bardzo ważny projekt to będzie jutro#
Odpisał i gdy miał wszystko ustawione poszedł do pokoju Stark'a.

#Tony śpi? Przecież on ostatnio w ogóle nie śpi, więc jestem zdziwiona. Jest to ważny projekt tak samo jak wszystkie inne chyba, że nagadał ci, że nie chce mnie słyszeć po naszej kłótni. #

#Tak śpi, może ostatnio nie spał, ale teraz śpi, należy mu się odpoczynek w końcu, nieprawdaż? Jeśli chcesz mogę go obudzić#
Steve szedł do pokoju Tony'ego i odpisywał.

#Tak należy, ale ma sporo pracy powinien najpierw uporać się z nią potem odpoczywać w końcu jest do tego trybu życia przyzwyczajony. #

-Ughh.. -otworzył drzwi pokoju Tony'ego po cichu i schował telefon.
Tony drzemał wtulony w poduszkę, a jego telefon magicznie rozwalił się o ścianę. Rogers podszedł do łóżka i usiadł delikatnie na skraju i nachylił się nad miliarderem. -Wstaniesz na chwilkę? -szepnął do jego ucha.

-Nie - burknął cicho.

-Na chwilkę.. -ugryzł go delikatnie w ucho, a Tony miauknął.

-O co chodzi? - Stevie jeszcze chwilę go gryzł i wyciągnął telefon z kieszeni. Stark tylko pomrukiwał cicho.

-Patrz.. -odsunął się od niego i wyświetlił mu wiadomości. Przeczytał wszystko i zastanowił się. Uderzył się z otwartej dłoni w głowę.

-Miałem skończyć projekt - mruknął.

-Takie to ważne? -westchnął. -Miałeś odpoczywać..

-Ugh trochę - westchnął - nie chce mi się - powiedział i schował głowę w poduszce.

-To chodź zrobimy ten projekt pomogę ci i nie odbieramy od nikogo telefonów.. -schował twarz w jego szyi.

-Ugh jestem głową w tej firmie poczekają z dzień dwa.

-Pewnie czekają o wiele dłużej.. -westchnął i ugryzł go. -Chodź żeby się nikt nie czepiał..

-Zawsze wszystko robię w terminie więc nie czekają, ale teraz będą.

-Tonyś chodź, później pozwolę ci spać robić prawie wszystko, ale noo miejmy ich z głowy..

-Niech będzie- westchnął.

-Poza tym będziemy mieć dziś gości w wieży..

-Kogo?

-Gości.. -wziął go na ręce.

-Yhym - mruknął i wtulił się w Steve'a.

-Pewnie dopiero wieczorem więc cały dzień wolny..

-Rozumiem.

-Pozbyłem się na chwilę też Clint'a i Tashy..

-Po co?

-Denerwowali mnie od rana.. -powiedział Steve i wyszedł z jego pokoju.

-Czym? Przecież ciebie trudno zdenerwować.

-Sobą, wystarczy na nich popatrzeć, a już kroi im się w głowach nie wiadomo co..

-Tiaaa.

-No właśnie razem jak sobie po romansują to się nic nie stanie chyba.. - mruknął zamyślony.

-A romansują?

-Nie wiem, z mojej perspektywy tak to wygląda..

-Yhym.

-Idziemy do kuchni dobrze?

-Dobrze. - Steve uśmiechnął się i szedł do kuchni. Tony'emu bardzo się podobał owy sposób poruszania się zaś Cap robił wielkie kroki, więc po 2 minutach byli w kuchni. Blondyn usadził bruneta na stole i popatrzył w jego oczka, które Tony miał delikatnie zmęczone oczka, ale grzecznie usiadł na blacie stołu.

-Poczekamy tak kilka minutek, ziemniaczki się do gotują i możemy zejść do pracowni dobrze? -prze krzywił lekko głowę na bok czując się jakby mówił do małego dziecka, a mężczyzna kiwnął potwierdzająco głową i uśmiechnął się delikatnie. -Ale cię wszyscy męczą.. -westchnął cicho Steve i zagarnął kosmyk włosów Tony'ego do tyłu.

-Taki los geniusza - powiedział i przymknął powieki.

-Niestety, ale jak coś to wiesz gdzie możesz prosić o pomóc.. -uśmiechnął się szczerze.

-Wiem - odparł i odwzajemnił uśmiech.

-Ale nie prosisz.. -przewrócił oczami.

-Um poproszę gdy będę potrzebować.

-No dobrze.. -mruknął pod nosem.

-Cieszę się, że nie jestem sam w tych 4 ścianach - powiedział spokojnie.

-Ale towarzystwo mogłoby być młodszego modelu i mniej wkurzające, hm?

-Wolę twoje niż Natashy czy Clint'a - odparł szczerze.

-Eh no dobrze.. -po czochrał go, a Stark mruknął zadowolony. -Ale będę co miał rysować jak będziesz kotem.. -uśmiechnął się.

-Nie będę kotem - prychnął - nie jest to w żadnym rodzaju możliwe abym stał się kotem.

-Będziesz, ja o to zadbam.. -obdarował go cwanym uśmieszkiem. Na co Tony prychnął i przewrócił oczami, a on zbliżył się do jego ucha. -Przynajmniej będzie można za coś innego złapać zębami.. -brunet zarumienił się delikatnie i spuścił głowę. -Egh no dobrze nie będę cię gryzł.. -westchnął czując ciepły policzek Stark'a.

-N-nie przeszkadza mi to - powiedział cicho.

-Czemu ci nie przeszkadza?

-Bo nie przeszkadza Steve?

-A powinno chyba.. -mruknął.

-Dlaczego?

-A nie wiem tak jakoś myślałem, że nie powinienem, a ty mi pozwalasz od tak..

-Nie moja wina, że mam słabość do takich rzeczy.

-Myślałem, że Tony Stark nie ma żadnych słabości.. -uśmiechnął się.

-Bo tak utwierdziłem w całym świecie - rzekł - ale każdy ma słabości.

-Nawet taki pieszczoch jak ty? -uniósł brew.

-Nie jestem pieszczochem - oburzył się.

-Jesteś.. -włożył dłoń w jego włosy i zaczął go głaskać, a Tony mimowolnie odprężył się i zaczął po mrukiwać.
-Mówiłem, że pieszczoch, znam twoje słabe punkty i wykorzystam je przeciwko tobie.. -zaśmiał się cicho.

-J-ja również znam i twoje - mruknął - więc zastanów się Steviiiś!

-Naprawdę? I co z tym zrobisz? Stoimy z pistoletami przy głowach jeden strzeli za późno.. -wystawił do niego język.

-Pffff- prychnął i odwrócił głowę delikatnie w bok.

-O nie kotek się obraził.. -Steve położył Tony'ego plecami do stołu i schował głowę pod jego podkoszulkiem. -Gryzu gryzu aby kotek był zadowolony..

-N-n-nee - miauknął i przygryzł wargę, a jego klatka wibrowała.

-Czemu nie? -spytał i koniuszkiem języka przejechał po podbrzuszu Tony'ego, który cicho jęknął, a przez jego kręgosłup przeszedł dreszcz. Cap schował twarz w brzuchu miliardera i się uśmiechnął delikatnie łaskocząc włosami jego ciało. Dusił w sobie cichy chichot gdy włosy Steve'a łaskotały jego biedne ciało. -Naprawdę to ci się podobało? -opuścił jego podkoszulek i spojrzał na niego. Jednak Tony gryzł wargi powstrzymując śmiech. -Czyli było tylko zabawne, dobrze, kolejny słaby punkt do później znajdę ich jeszcze sporo!

-Łaskotałeś - mruknął starając się uspokoić.

-Znajdę więcej łaskotek na ciebie..

-Nieee.

-I znowu mi nie wierzysz.. -zostawił go na stole i odszedł od niego trochę.

-Wierzę, ale nie chce łaskotek - powiedział.

-To co takiego oczekujesz?

-Nie chce łaskotek - stwierdził.

-To powiedz mi w takim razie co chcesz jeśli nie łaskotek?

-Tulu?

-Ale ode mnie czego chcesz.. -uśmiechnął się i podszedł pod kuchenkę aby wyłączyć ugotowanie ziemniaki.

-Hmmmm - zaczął myśleć. Czego chciały od Steve'a aby go wysłuchał aby po prostu był, żeby nie był sam.

-Hmm? Takie coś istnieje?

-Myślę Steve i chyba istnieje, bo ludzie używają tego.

-Wow ty myślisz? Nie wiedziałem, że to potrafisz.. -zaśmiał się krótko, a potem syknął pod nosem, bo przyłożył skaleczoną dłoń do parzącego garczka. Tony usłyszał syk bólu i zaczął przyglądać się Rogers'owi aż jego wzrok padł na dłoń.

-Coś sobie zrobił Steve? -spytał - Od kaziłeś to przynajmniej?

-Nie wiem o co ci chodzi, co miałbym odkażać.. -zawinął dłoń w ścierce i wylał wodę z ziemniaków, odstawił je później z powrotem na kuchenkę i odwrócił się do Tony'ego przodem.

-Ranę Steve ranę ciętą na dłoni - powiedział poważnie.

-Drobne skaleczenie, żyje przecież.. -westchnął.

-Nie wygląda na drobne skaleczenie - wypowiedział swoje zdanie.

-Było bez celowe, obierałem tylko ziemniaki.. -zostawił ścierkę i podszedł do niego.

-Chyba powinienem kupić bardziej mniej ostrzejsze noże - stwierdził - bo tymi da się poważnie zranić, a nawet przeciąć żyły.

-Nie chce próbować, poza tym sam ostrzyłem tydzień temu, bo nic się przeciąć nimi nie dało, jak widać świetnie się trzymają swojego fachu. Dobra to co idziemy?

-Taaa - westchnął - chociaż nie chce - mruknął.

-Czego nie chcesz? -podszedł do niego.

-Iść do pracowni.

-Zrobimy razem i wyślesz i będziesz miał projekt z głowy, tak jak mówiłem.. -stanął przed nim.

-Taaa - westchnął i zaczął rozmyślać nad prototypem, który musi dokończyć.

-Ale? -spojrzał w jego oczy i położył dłonie na jego udach.

-Nie mam ochoty kończyć tego prototypu.

-Czemu nie? Dla twojej firmy to wszystko idzie..

-Niby tak, ale nie podoba mi się ten projekt. Nie miałem zbytnio nic do powiedzenia.

-Eh.. -pogłaskał go. -Chodźmy miejmy to z głowy..

-Yhym - mruknął i przymrużył na chwilę oczy. Wziął go na ręce ze stołu i skierował się do windy, a Tony objął go aby nie spaść z jego silnych ramion i przyglądał się rannej dłoni Rogers'a.

-Spokojnie Tonyś trzymam cię trzymam.. -uśmiechnął się lekko do niego.

-Wiem - odparł.

-Ale dla pewności mnie obejmujesz tak? -uniósł brew.

-Tak - odparł.

-No dobrze kotek dobrze, ale ja i tak nie zamierzam cię wypuszczać..

-Ne? I nie jestem kotem - mruknął cicho.

-A chcesz sobie pupę otłuc?

-Nie chce - odpowiedział.

-No to właśnie kotku..

-Ummm będziesz mnie teraz nazywać kotem?

-Taaak kotek.. -uśmiechnął się.

-Niech ci będzie psie.

-Nie jestem psem koteeek.. -mruknął i wszedł z nim do windy.

-Jesteś i na dolne piętro na pracownie - odparł.

-Nie jestem i wiem jeszcze gdzie mieszkają koty..

-Niby gdzie?

-W zapchanej brudnej pracowni.. -powiedział.

-No nie wiem nie widziałem nigdy kotów tam.

-Jakby się dobrze przyglądnąć to pewnie w multum pajęczyn, by było sklejone w kulki.

-Nie mam pajęczyn - rzekł.

-Pająki je robią..

-Wiem, że pająki robią pajęczyny.

-A koty zwijają je w kulki..

-Po jakiego?

-Bo koty nie są mądre..

-Czyli twierdzisz, że jestem imbecylem?

-Nie, leniu nie jesteś. Jesteś tylko małym głupiutkim koteczkiem.. -ugryzł go w ucho, a Tony zareagował miauknięciem.

-Nie jestem - mruknął.

-Awwww.. -przygryzł wargę. -Uroczy kociak. Jarvis czy Tony to nie prześliczny głupiutki koteczek?

-Nie widzę u pana Stark'a kota, lecz można porównać z zachowania iż ma coś w genach z kota - odparł Jarvis.

-Jarvis trochę więcej wyobraźni. No kto tu jest małym nie grzecznym rozrabiającym kotkiem? -Steve zaśmiał się, a winda w końcu stanęła na swoim miejscu. Drzwi się otworzyły, a Cap nie mógł zamknąć ust. Wszystko było porozwalane, wcześniej nie zwrócił na to uwagi.
Tony przewrócił oczami i spojrzał na Steve'a nie wiedząc dlaczego ma otwarte usta. W koncie pracowni walały się butelki po wodzie oraz puszki po energetykach. Na biurku były porozrzucane papiery, a obok biurka pudełko z pizzy. -Ty..ty..ty bałaganiarzu jeden! Do sprzątania tego! Stanowisko pracy powinno być czyste!- Tony przymknął powieki krzywiąc się delikatnie z tego, że Steve podniósł głos. -Nie wyjdziemy stąd dopóki tego nie posprzątamy, Jarvis przy pilnuj piekarnika, oj Tonyś Tonyś tak nie będzie.. -pokręcił głową.

-Czysto przecież jest - stwierdził brunet. Zaś Steve przeszedł do stolika, zmiótł ręką wszystkie papiery i pudełka po pizzy i położył na stole Stark'a, wziął jakiś śrubokręt do ręki.
-Dobra to zabawimy się w operacje..

-Eeee operacje? - mruknął niepewnie i popatrzył na niego.

-Tak trzeba cię przestawić na grzecznego i sprzątającego kotka.. -wystawił do niego język.

-Ugh posprzątam później-  powiedział i zaczął rozglądać się za projektem, który był gdzieś w papierach.

-Teraz sprzątamy, robimy projekt i uciekamy do góry.. -ugryzł go w policzek. Mruknął czując ugryzienie i jego wzrok spoczął na blondynie.
-Za nie posłuszeństwo będziesz gryziony..

-Dlaczego gryziony?

-A, bo dlaczego nie?

-No dobrze posprzątajmy to - mruknął niechętnie.

-I od razu grzeczniejszy jest Tonyś.. -polizał go po nosku. Tony zamruczał cichutko. -A więc powiedz co do śmieci, a co do po układania..

-Papiery, które rozwaliłeś po ziemi do zostawienia, a tak to można wszystko wywalić.

-Ciebie włącznie dobrze! A więc ty do mojego pokoju.. -wskazał na Tony'ego. -Wy do śmieci.. -wskazał na butelki i na pudełka. -A wy uprzątane ładnie..- Tony zaśmiał się.

-Dlaczego do twojego pokoju?

-Dobra ty do mojej piwnicy na Brooklynie, a reszta do kosza i ładnie posprzątane..

-Dlaczego do piwnicy?

-Oj cicho bądź, będziesz mieszkał razem z resztą kotów, które tam trzymam..

-Czuję się zazdrosny jakie inne koty?

-Hahahha nie bądź śmieszny tam koty są na jedzenie codziennie inny.. - Tony prychnął.

-Czyli gdybym nagle zmienił się kota, ale że kota to byś tylko dał mi żryć i won?

-Źle zrozumiałeś. Tam się zjada takie koty na podwieczorek.. -oblizał się natomiast Iron man pobladł. -Żartuje głupku! -zaśmiał się z jego miny. -Ale to prawda jest tam mnóstwo bezdomnych kotów do każdego się łaszą.. - Tony odetchnął z ulgi.

-Jeśli jest tyle kotów dlaczego schronisko się nimi nie zainteresuje?

-Bo mają za dużo i więcej im nie potrzeba..

-Hmm czyli zrobić nowe schronisko - zmyślił się.

-Posprzątaj ten chlew najpierw, bo zostaniesz kotem na zawsze..

-Bardzo zabawne - mruknął - dobrze już posprzątam tylko daj mi coś zapisać w systemie - odparł i wyciągał tablet.

-Sprzątanieee.. -ugryzł go w ucho.

-Naprawdę daj mi zapisać jedno zdanie - miauknął.

-Niee kotku nie dam. Dlaczego nie słuchasz?

-Słucham - mruknął i westchnął. Odłożył tablet i wstał z biurka.

-Wystarczy pięć minut aby posprzątać ten bałagan, uwierz mi.. -popatrzył na niego.

-Yhym - mruknął i wyciągnął z szafki worek na śmierci, a Steven posprzątał papiery i poukładał ważne rzeczy na stoliku. Tony wziął się za wrzucanie śmieci do wora.

-Uraziłem cię czymś? -spytał cicho Steve nie patrząc na Tony'ego.

-Nie - odparł - dlaczego miałbyś mnie urazić?

-Nie wiem dlatego pytam..

-A ja odpowiedziałem - odparł.

-Rozumiem.. -kiwnął głową. Tony raz dwa zebrał wszystko do wora i rzucił go gdzieś w kont. Gdy Kapitan poukładał papiery i resztę podrzucił pod kosz, by zebrać w kolejny wór. Natomiast Stark podszedł do papierów i zaczął je przekartkowywać. Rogers usiadł sobie nieco dalej i wziął jakąś pustą kartkę.
-To jaki to projekt?

-Projekt jakiegoś człowieka, który miałem przerobić. Silna broń - stwierdził - może i dlaczego nie chce jej poprawiać - westchnął.

-Rozumiem.. -Cap'a jednak zainteresowała pusta kartka i zaczął ją przykładać do światła. Na kartce były jakieś wzory, które układały się w pewien schemat. Tony po chwili znalazł projekt i westchnął na jego widok. -Pomóc Ci? -spytał.

-A znasz się na konstruowaniu broni Steve?

-Mniej więcej znam niektóre schematy, a co potrzeba?

-Muszę poprawić schemat, obliczenia, wymiary, ilość danych części itp - stwierdził, a Steven ziewnął.

-Za dużo tego, ale doobra pomogę ci..

-Dzięki - mruknął cicho.

-Mów co mam zrobić..

-Chwilka - mruknął - Jarvis przeskanuj i wyświetl mi to - rozkazał, a SI zrobiło tak jak chciał jego właściciel i po chwili wyświetlił przed nim wielki hologram. Podszedł do niego i przejrzał go. Nawet otworzył i spojrzał do środka owej broni. -Hmm to nie potrzebne, to się przyda, to już nie - mruczał do siebie pod nosem i usuwał z hologramu niepotrzebne rzeczy. Podczas gdy Kapitan ponownie ziewnął na nową technologie i przyglądał się Tony'emu, a jego dłoń wzięła długopis i sama coś rysowała na pustej kartce. Tony w końcu wziął notatki z owej broni i zaczął je studiować.

-Coś ciekawego?

-Same brednie - warknął - co to kurwa ma w ogóle znaczyć? Nie rozumiem jak ma zamiar w tym to zrobić? Jest to możliwe, ale nie na taki typ broni! W coś ty weszła Pepper to nie ma sensu! - zaczął warczeć na lewo i prawo.

-Tonyś nie trzeba przeklinać.. -schował kartkę pod papiery i podszedł do niego.

-Ale to nie mam sensu! Broń da się zrobić, ale źródło mocy jest jakieś pojebane! Nie to w ogóle sensu! - Rogers stanął za Stark'iem chwycił jego dłonie w swoje i zaczął coś przekręcać na hologramie, a Tony zerknął na twarz Steve'a.

-No czekaj chwilę.. -mruknął i obkręcił Tony'ego tak, że znaleźli się twarzą w twarz i stykali się nosami.

-Czekam - mruknął i patrzył teraz w jego niebieskie oczy.

-Już.. -uśmiechnął się, a brunet popatrzył na niego z zapytaniem
-Nie sprawdzisz? - spytał, Tony zmarszczył brwi i zerknął za siebie.
Steven ugryzł miliardera w szyję, a mężczyzna miauknął i przymknął powieki przygryzając delikatnie wargi
-Niałeś splawdzić.. -mruknął w jego szyję przy okazji ją śliniąc.

-J-już chwilę - mruknął i otworzył oczy patrząc się delikatnie na hologram gdy Kapitan wylizał całą ślinę z szyi Stark'a, któremu serce biło znaczenie szybciej niż powinno. Niechętnie Steve odsunął się od Tony'ego i popatrzył na niego zaś on był zarumieniony, ale uporczywie starał się skupić na hologramie

-Wcale na to nie patrzysz nie chcesz patrzeć, prawda? -prychnął cicho śmiechem.

-Ugh trudno się skupić gdy bawisz się mą szyją - mruknął cicho

-Nie bawię się.. -wy marudził.

-Dobrze to jak inaczej to nazwiesz?

-Daje ci karę za nie słuchanie..

-Ale słuchałem- mruknął.

-Nie widziałem..

-Okulary ci załatwić Steve?

-Nie trzeba koteek, oglądnij to i powiedz.. - Kiwnął potwierdzająco głową i zaczął oglądać to co zrobił Steve, który przegryzł wargę odsunął się od miliardera i musnął dłonią jego tyłek. Tony warknął cicho i przymrużył oczy. -Koteek zachowuj się grzecznie.. -mruknął z uśmiechem i wrócił na poprzednie miejsce i wziął kartkę aby dokończyć.

-Jestem grzeczny - stwierdził. Lecz Cap nie odezwał się tylko kontynuował rysowanie i uśmiechał się. Stark dopracował na spokojnie szkic i zaczął poprawiać notatki oraz dobierać odpowiednie rzeczy przy tym chodząc wokół hologramu i notując.

-I jak kotek? -ziewnął kończąc swój projekt. Brunet wzruszył ramionami i starał się dobierać parametry z rozwagą. Steven czekał na Tony'ego trochę znudzony jego wyliczeniami i położył twarz na rysunku przedstawiającego milionera z uszami i ogonem kota i powoli zamykał oczy.
Tony uśmiechnął się gdy zobaczył jak Steve leży na kartkach. -Rób to szybciej.. -mruknął pod nosem. -Chce tulu..

-Staram się robić to jak najszybciej się da Steve, ale to jest tak pogmatwane, że muszę robić to na nowo.

-Poczekam.. -ziewnął i mruknął coś pod nosem.

-Jestem w połowie, więc to co trudne już jest za mną i teraz pójdzie z górki.

-Doobziu.. -powiedział cicho Rogers i zasnął sobie. Stark uśmiechnął się gdy zauważył, że blondyn usnął. Natomiast Kapitan potrzebował chociaż chwile drzemki, bo nie spał dość długo, a on nie potrafił nie spać tak jak Stark i do tego pracować późno przy technologii. Po dłuższej chwili filantrop wziął tablet w dłonie. Zobaczył na schronisko, które jest największe oraz zaczął sprawdzać miejsca w którym mógłby wybudować coś większego lepszego gdy Steve spał w najlepsze, ale później wiedział, że będzie odczuwał okropne skutki po krzywym spaniu na krześle przy biurku. Jednak Tony wziął z kanapy poduszkę i koc. Najdelikatniej jak tylko potrafił podłożył poduszkę pod głowę Steve'a i opatulił go kocem.
Blondyn tylko mruknął coś pod nosem, ale nie obudził się dalej spał.
Iron man wykupił kilka hektarów wyniszczonych fabryk i hurtowni, a w wieży jak na tą godzinę było wyjątkowo cicho. Anthony postanowił zainwestować w miejsce dla zwierząt. Skoro wspomaga sierocińce i różne cele charytatywne to dlaczego i nie pomóc zwierzętom, które również potrzebują pomocy. Rogers spał tak prawie godzinę wiedział, że miał pomagać Tony'emu, ale nie za bardzo znał się na tej nowej technologii jaką on dysponował więc chwila odpoczynku i jemu się przydała. Tony za ten czas dokończył projekt i wysłał go, a przy okazji wykupił również i schronisko, które zajmowało się rejonem Nowego Yorku. Zatrudnił ekipę do rozbiórki oraz do budowy nowego lepiej wyposażonego schroniska.

-Tonyyy.. -marudził cicho Steven prze budzając się powoli po dłuższej drzemce.

3726 słów!


Co wyniknie z tego?
Dlaczego oni nie chcą być razem?
Czy groźby Steve'a się spełnią?

Zapamiętajcie teraz rozdziały co 2 środę o godzinie 13.30 !
Niedziela zostaje nie zmieniona i rozdziały o 11 jak zwykle co tydzień.
Miłego dzionka!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro