Dlaczego mu tego nie powiedziałeś?
-A ja z tobą nie - wymamrotał spod łóżka.
-Chciałem cię przeprosić za mój głupi żart z rana, no po prostu za bardzo kusiliście żeby wam tego psikusa nie zrobić. Nie pytałem Steve'a jak zareagowałeś nie będę i ciebie pytał. Chciałem też przeprosić za to tak często ci dokuczam i Stebiemu. Obiecuje nie będę. Możecie robić co wam się podoba, tak po prostu o odpuszczam. I jeszcze chciałem prosić cię, czy mógłbyś jakoś tą Anielice przekonał, że karę mam odbyć tylko ja, bo Rudi stał tylko obok i nic kompletnie nic nie robił, ale uparł się, że on tez ma być ukarany, dodatkowo jeśli to ma być ciężki trening to on nie dałby se rady. - patrzył po podłodze.
Tony westchnął ciężko i niechętnie wysunął się spod łóżka siadając na kolanach, a ogon był schowany.
-N-nie był to miły żart - powiedział cicho patrząc się w ziemię, a jego uszy były opadnięte - Stevii nie zmieni zdania jeśli na coś się uparł - wymamrotał - nie wiem nawet dlaczego miałbym was teraz 'chronić' bądź Rhodey'a. - zrobił cudzysłów mówiąc słowo chronić.
-Ja jestem z tego znany, że robię nie mile żarty o poranku jak mam dobry humor. -popatrzył na niego. -Spróbuj go jakoś przekonać. Rudiego, mnie nie potrzeba, przyjmuję jego karę razy dwa jak będzie trzeba.
-Nie wiem czy coś zrobię z tym - wymamrotał.
-Ale spróbuj, bo on nic nie zrobił oprócz tego, że prawie rozjebał se łeb rano, ale to nie ważne.
-Postaram się jakoś pomóc - powiedział nie wierząc w własne słowa.
-Dziękuję i przepraszam za wszystko, poza tym bardzo będziesz się złościł na mnie jeśli powiem, że wykorzystałem Rudiego? -ostatnie spytał się cicho.
-Wykorzystałeś? - w końcu na niego spojrzał, a jego ukryty ogon najeżył się ze złości choć twarz nic nie pokazywała.
-Przesłyszałeś się. -mruknął widząc jego reakcje dodatków.
-Nie przesłyszałem się - warknął - zrobiłeś to bo chciałeś jak twój żarty? Czy on wyraził zgodę? - jego ogon bił wściekle o ziemię.
-Eyyy -fuknął. -Tylko nie żarty. Kiedy są żarty to są żarty! -przewrócił zirytowany oczami. -Prowokował mnie i po części wyraził. Poza tym niech głowa cię o takie rzeczy nie boli, bo chciałem tylko spytać czy będziesz zły.
-To jego wybory - prychnął obojętnie jednakże jego ogon nadal wyrażał złość.
-A jak ty się pieprzyłeś ze Steve'm to ja nic nie mówiłem na to.
-Lecz ja i Steve to co innego - odrzekł.
-Też jesteście ludźmi jak ja i Rudolf.
-Chodzi mi o uczucia - powiedział i przewrócił oczami.
-Czyli jednak współżyliście, kiedy! -zbliżył się do Tony'ego. -Rozumiem wasze klejenie i mlaskanie, ale nie spodziewał bym się po Stevie, że mógłby z tobą.. Agh Kiedy!
-Co? Nie... Ja... Nie my... Kiedyś... - wymamrotał gubiąc się we własnych słowach i wycofał się w tył delikatnie przestraszony nagłym zachowaniem mężczyzny.
-Kiedyś! Kiedy, gadaj już! -popatrzył na niego. -Ale go zaraz po cisnę, nic mi nie powiedział! Nic kompletnie, a obiecywał tak strasznie, że jeśli mu wyjdzie..to będę pierwszą osobą której powie, że cię przeleciał. -westchnął ciężko odsuwając się od Stark'a. Natomiast Tony'emu uszy opadły, a ogon na nowo schował się czując się bardzo niepewnie.
-Naprawdę wy razem..? -uniósł brew.
-C-co my razem? - wyszeptał.
-Czy się pieprzyliście, bo nie raz widziałem jak się ślinicie. -przewrócił oczami.
-Chyba nie muszę odpowiadać na to pytanie - wymamrotał i patrzył się w ziemię.
-Ja chce żebyś mi odpowiedział właśnie!
-Nie chce odpowiadać - mruknął.
-Odpowiedz mi!!!
-Nie potrzebne ci to.
-Chce wiedzieć jak już zacząłeś.
-Nie chce mówić.
-A powiesz mi chociaż kiedy to było?
-Po co? - mruknął.
-Bo jestem ciekawy o moim bracie i jego prywatnym życiu.
-Pytaj jego!
-Pytam ciebie, jak już rozmawiamy.
-Nie powinien...
-Czego nie powinien?
-Nie chce ci to powiedzieć.
-Ale czemu?
-Bo to było kiedyś.
-No właśnie kiedy.
-Nie ważne.
-Ważne Tony, jak dawno to się zaczęło?
-Od kiedy zacząłem uczuć go technologii - wymamrotał.
-Żartujesz sobie ze mnie teraz prawda? - na co Antoś pokręcił sprzecznie głową, a jego uszy podniosły się delikatnie.
-Nie nasza wina, że tak, a nie inaczej to się potoczyło - mruknął.
-Przecież to spory kawał czasu!
-Wiem - potwierdził niepewnie.
-I nikt mi nie powiedział!
-Um nie było cię wtedy - odrzekł.
-Ale przez tyle czasu mi nikt nie powiedział?
-Po co jeśli gdy ty wróciłeś rozeszliśmy się - mruknął.
-To była moja wina? - na co Tony pokręcił głową na boki.
-Tak jakoś wyszło za dużo spin było.
-I tylko dlatego mógłby mi nie powiedzieć? -zmyślił się i westchnął po chwili głęboko.
-Nie było o czym skoro się rozeszliśmy - jego uszy na nowo oklapły, a ogon znalazł się na jego kolanach.
-I teraz od nowa was do siebie ciągnie prawda? Dlatego się tak kleicie, znaczy Stebie do ciebie? - Gdy to powiedział Tony zarumienił się delikatnie i przygryzł wargę nie wiedząc co powiedzieć. -Ja myślałem, że teraz tak znaczy widziałem wcześniej, ale nie wiedziałem, że to było tak na poważnie tak tak..no ciężko trochę wybacz, że to psuje.
-Cóż wasz zakaz był głupi skoro ciebie ciągnie do Rhodey'a - odparł cicho.
-Coo proszę -zaśmiał się głośno i nerwowo. -Dalej jest moim wrogiem. -przewrócił oczami. -Tak jak ty i ja wrogowie!
-Nie każdy od tak przelatuje swojego 'wroga' - powiedział ostatnie słowo w cudzysłowiu - widziałem jak Rhodey chodzi.
-Nie każdy, a może ja jestem taki? -wzruszył ramionami i założył dłoń na kark.
-Ty jesteś zdolny do wszystkiego - warknął cicho.
-Cóż..to prawda! -zaśmiał się cicho.
-Czysta prawda - mruknął Tony.
-Dobijająco cholerna prawda.
-Ta - kiwnął niepewnie głową.
-Czyli od chuja dawna kręcicie, dobra odpuszczam wam dokuczanie. - Tony aż zdziwił się na słowa mężczyzny, ale jego ogon zareagował szybciej niż mózg. -Tak odpuszczam. Co jest w tym dziwnego nie chcesz abym dał wam spokój?
-Chce - odparł i patrzył się w ziemię. Siedząc na klęczkach i mając ogon na nogach wyglądał dość niewinnie, a jego dodatki zdradzały jego uczucia chociaż twarz tego nie pokazywała.
-Tak więc macie spokój gołąbki, tylko nie obiecuje, że nie będę robił takich porannych pranków. - Przez to dość dobry humor prysł między nimi, a pół kot za trząsł się wycofując się bardziej na łóżko. -Jeju przecież to nie jest krzywda aż taka wielka. Co się stało tobie? Obsikałeś Steve'a i swoje spodnie?
-T-to nie b-było przyjemne - wyszeptał, a jego kocia druga strona pragnęła się schować.
-To nie było przyjemne, czyli co się stało wylałeś na siebie wodę? Miałeś koszmar?
-Nie lubię wody - powiedział bardzo niemrawo i zastanawiał się nad ucieczką pod łóżko.
-Woda. Tak w niektórych przypadkach nie jest przyjemna. -popatrzył w bok. -Umh. Skoro mowa o wodzie.. -popatrzył w swoje ręce. -Hydra planuje prawdopodobnie plan przywrócenia Red Skulla, nie możemy na to pozwolić, bo zrobi się tu koszmar..
-Wiem o Red Skullrze tyle ile mieli o nim w Tarczy czyli nie wiele. - wyjaśnił - Jeśli chcieliby go przywrócić musieli by zbudować machinę co byłaby napędzana silnym czystym prądem.
-Czaszka to taki jebany skurwysyn, że szkoda nawet na niego papieru aby go opisywać, ale nie może dość do tego aby go przywołali. Poza tym skoro rozjebali Helicarrier pod wodą to tym samym otrzymali jebany Tesseract przez odpowiednio dopasowane parametry w maszynie, który tworzy portal. -wytłumaczył cicho.
-Myślisz, że Fury trzymał Tesseract na Helicarrierze to się bardzo myślisz. Jest on gdzie indziej.
-Dla ciebie lepiej żeby wtedy Tesseractu tam nie było. I mam nadzieję, że nie znajdzie się żaden kolejny szalony doktorek który lubi majsterkować w takich rzeczach, bo doktor Zola lubił takie eksperymenty.
-Nie wiem czy lepiej. - westchnął - zabezpieczenia, które stworzyłem muszę ulepszyć w takim razie.
-Ulepsz najpierw siebie. Później resztę do tego czasu nic nie zrobią.
-Mają po stronie Deadpool'a - rzekł - nawet my nie jesteśmy go wstanie pokonać.
-Jeśli się im nie złamie jesteście w stanie to wygrać!
-Chyba chciałeś powiedzieć jesteśmy - przewrócił oczami.
-Jesteście żołnierzu! -złapał go za nogę i wstał i zaczął go wyciągać z pokoju. -Dość leniuchowania pod łóżkiem, padać na twarz i lecisz 100 pompek! Inaczej kara dodatkowo 50 kółek biegania, kółek wybacz 50 pięter w dół i z powrotem do góry!
-Neeeeeeee - chciał złapać się łóżka, ale nie zdążył na tyle szybko to zrobić.
-Taaaak! Raz dwa trzy raz dwa trzy, to nie przelewki! Już! -nie wytrzymał z powagi swojej i zaczął się śmiać.
-Nieee chce! - miauknął i chciał się wyrwać.
-Nigdzie nie pójdziesz! -dalej go trzymał.
-Niee chce! Steviiiiiiii -pisnął nie mając innego wyjścia.
-Pinsiot pompek -zaśmiał się. -Wolisz pod Stevim? Już ci załatwię nie ma problemu! -chichrał się. -Steve kotek chce pompek rozruszających -poruszył brwiami. Blondyn przybrał czerwonych kolorów na twarzy i przewrócił oczami. Na co pół kot nadal starał się uwolnić i uciec, ale nie miał szans przeciw brunetowi.
-Już dość głupot, zostaw Tony'ego w spokoju. -powiedział Steve i podszedł pod nich, a Bucky automatycznie puścił Stark'a i zaczął się śmiać.
-Antosiaa Antosia?! Antooooosiaaaa!
Antoś mruknął i szybko chciał zwiać do siebie pod bezpieczne łóżko.Jednak Rogers był szybszy i złapał go.
-Nie uciekaj Tony proszę. A ty Bucky ogarnij się wreszcie!
-Antoooś ja pierdziele Antooś!
Tony niechętnie wtulił się w jego bok chowając się w ten sposób przed zimowym żołnierzem.
-Antoooś! -już zwijał się ze śmiechu.
-No co jeszcze no. Co jeszcze głupiego powiesz? -warknął blondyn chowając Tony'ego.
-Buła zamknij się - warknął War machine i trzepnął mężczyznę w tył głowy, a śmiech bruneta ustał.
-Uważaj z kim zaczynasz Rudolfie. -zerknął na niego z ukosa.-Masz trzy sekundy na ucieczkę. Raz..
-Kurwa - mruknął mężczyzna i choć bolał go tył to zaczął uciekać. Na co Tony cicho się zaśmiał, ale nadal był przygnębiony.
-Dobra nie chce mi się! -wybuchł śmiechem brunet widząc jak ucieka koślawo czarnoskóry.
-Pierdol się - krzyknął czarnoskóry.
-Nie ma problemu, jak tylko proponujesz być wykorzystany. -poprawił dresowe spodnie i ruszył za Rhodey'em.
-Ty się pierdol, a nie na odwrót! - krzyknął znikając za rogiem do ich pokojów.
-Sam ze sobą to nie zabawa! -poszedł za War Machine.
-Chyba nie zobaczymy ich na trochę - mruknął Tony.
-Nie? Myślisz, czemu nie? -Kapitan spojrzał na Iron mana.
-On nie żartował z pierdoleniem jego - wyjaśnił Antoś.
-Bucky mimo, że udaje poważnego to tylko żartuje. Mam taką nadzieję.
-Nie - pokiwał sprzecznie głową - przyznał się, że go... No wiesz - mruknął, a Steve aż zbladł trochę.
-Tak bardzo cię za niego przepraszam. -pochylił głowę.
-To raczej był ich wspólny wybór - rzekł i wtulił się bardziej w niego.
-Ja już nie wiem jak z nim rozmawiać cały czas odpala jakieś głupoty.
-Yhym, ale przekazał iż Hydra chce wcielić plan powrotu Red Skulla do którego jest potrzebny Tesseract.
-A on skąd niby wie takie rzeczy, nie mógł wcześniej powiedzieć żebyśmy przygotowali na jeszcze gorsze niż jest. Red Skull nasz wszystkich po wybija.
-Cóż jak widać każdy kto był w Hydrze nie lubi mówić informacji, które wie - stwierdził Stark.
-To wiem niestety właśnie od niego.
-Yhym - mruknął i wtulił się w mężczyznę bardziej.
-Nic ci nie zrobił?
-N-nie.
-Mam nadzieję. -westchnął ciężko. -Wyspałeś się czy nie bardzo?
-To pierwsze.
-To się ciesze, że to pierwsze.
-A cio? - mruknął i przechylił głowę w bok, a jego uszy poniosły się.
-Bo wolę jak jesteś wyspany i pełen energii -musnął jego skroń.
-Warto wiedzieć - wy mruczał, a ogonek zaczął samoistnie poruszać się na boki.
-Czemu warto? -uniósł brew.
-Bo jak cię to cieszy.
-Jak będziesz obok mnie to będzie mnie to cieszyło.
-To będę się starał być cały czas - wy mruczał.
-Zgodziłeś się przecież być mój.
-Wiem.
-Więc wszystko byle byś ty był szczęśliwy to i ja będę. - Na te słowa aż Antoś za mruczał, a Steve wtulił go mocno w siebie i masował jego plecy.
-Mrrrrrrrrr - wydobyło się z ust bruneta, a blondyn uśmiechnął się i nie wypuszczał z ramion miliardera, który był już spokojny oraz rozluźniony gdy Steve był tuż obok.
Atmosfera się rozluźniła bo mieli w połowie wszystko wyjaśnione. Chociaż nagły atak Bucky'ego od tak Tony'emu nie wymaże się z pamięci.
To Barnes i tak przeprosił, ale swoich grzechów przeprosinami u Tony'ego na pewno nie przy punktował. Trochę zajmie jemu aby wybaczyć przyjacielowi Steve'a, ale przynajmniej powiedział Stark'owi co leżało mu na sumieniu. Gdy on starał się zrozumieć. -Jaką im karę zaplanowałeś?
-Ale to ciebie nie dotyczy kotek, więc nie potrzeba zaprzątać sobie tym głowy.
-Dlaczego nie chcesz powiedzieć?
-Bo nie powiem -rozczochrał go.
-Może byś tak im delikatnie odpuścił? - zaproponował bardzo nieśmiało.
-A z jakiej racji mam odpuszczać? Chcieli żartów niech płacą za nie treningiem.
-To chociaż Rhodey'owi odpuść.
-Przecież on też przy tym był.
-Nie widzisz jak ledwo chodzi?
-Tak wiem, mówiłeś co Bucky mu zrobił. -westchnął. -Niech będzie Rhodey'owi odpuszczam.
-Ale drugiemu nie daj forów - mruknął.
-Nie dam mu nie dam -wtulił go w siebie z ciężkim westchnięciem.
-A ty się wyspałeś?
-Mogę powiedzieć że wyspałem się kotek -tulił go mocno i nie puszczał.
-To dobrze - stwierdził.
-Tak mówisz że dobrze?
-Yhym - kiwnął niepewnie głową.
-Dla ciebie mam siły tylko dla ciebie. -zaczął muskać jego twarz.
-Dla mnie?
-Oczywiście tylko dla ciebie.
-Będę musiał ulepszyć na nowo zabezpieczenia - mruknął cicho.
-Nikt nie może pomóc?
-O tym nie wie nikt oprócz mnie i Fury'ego.
-No dobrze nie będę przeszkadzał w takim razie, ale masz być ostrożny.
-Nie dziś nie idę tego robić.
-Dobrze dzisiaj dzień wolny i może pieszczot?
-Pieszczot? - wy mruczał.
-Um tak powiedziałem.
-Podoba mi się ten pomysł.
-Naprawdę? -uniósł brew.
-Tak - kiwinął głową.
-Więc jakie chcesz pieszczoty?
-A jakie proponujesz?
-Jak najlepsze dla Tony'ego!
-Czyli Steve?
-Czyli najlepsze.
-Dobrze - za mruczał miliarder.
-A ty jakie ty byś chciał pieszczoty?
-Od ciebie zawsze wszystkie.
-Ale najbardziej jakieś swoje wymarzone, masz?
-Wystarczysz ty.
-Ja? Tylko ja? Ale ja to i ty musisz być!
-Wiem, ale wolę ciebie niż siebie
-A ja wolę tylko ciebie.
-Mnie?
-A kogóż by innego -poparł nosem o jego nosek.
-Nie wiem.
-Tylko ciebie, kochany koteczku. - na co Tony za mruczał radośnie, a Steve zaczął delikatnie muskać policzki mężczyzny, które po chwili zaczęły robić się różowe.-Mój Tonyś tylko mój.
-Yhym - mruknął i zarumienił się.
-Nie podzielę się z nikim tobą. -musnął jego usta.
-Ne? - mruknął cicho w jego usta.
-A po co mam się dzielić?
-No nie - kiwnął głową na nie.
-Tylko mój to tylko mój. -położy dłonie na jego pośladkach i przysunął go do siebie jeszcze bliżej. Na ten ruch Antoś miauknął gdy poczuł ręce na swych pośladkach, a ogon jak na zawołanie zaczął merdać radośnie. -Uroczy, kochany Tonyś. -masował jego tyłek i plecy.
-N-nie jestem uroczy - miauknął.
-Bardzo uroczy bardzo bardzo bardzo.
-N-nie.
-Taaak Tonyś taak.
-Dlaczego tak?
-Bo ja tak uważam i zdania nie zmienię, jesteś dla mnie najważniejszy. - Tony nie odpowiedział tylko przygryzł wargę powstrzymując się od głupiego komentarza. -Co ci chodzi po głowie? -spytał widząc mimikę twarzy Stark'a.
-Nic nic - mruknął - Pete się obudził?
-Czemu mi nie powiesz co ci chodzi po głowie? I..tak Petey się obudził.
-Bo to głupoty Stevii - mruknął.
-Chce wiedzieć -szepnął do jego ucha.
-Dlaczego nie powiedziałeś Bucky'emu, że byliśmy razem.
-Powiedziałem, ale nie wprost i poza tym po co ma takie rzeczy wiedzieć?
-Bo on myślał, że teraz nas ciągnie do siebie - mruknął.
-Teraz, a tak nie jest? -spojrzał w jego czekoladowe oczy.
-Jest, ale też dlatego chciał nas od siebie odsunąć - wyjaśnił patrząc w jego niebieskie tęczówki.
-Oh rozumiem, ale nie musi wszystkiego o nas wiedzieć dlatego mu nie mówiłem -westchnął i popatrzył w bok. -Nie chciałem aby cię później na chodził i krzyczał za moje błędy.
-Nic się nie stało - odparł - to była dość niezbyt pewna rozmowa, ale jakaś była.
-Egh on ma czasami szalone pomysły ale jest rozważny, tak mi się wydaje.. Chociaż po tym co mi powiedziałeś co zrobił twojemu przyjacielowi nie jestem do końca do tego przekonany
-Ja nie jestem przekonany czy ta dwójka to bezpieczne połączenie.
-Wybuchowe myślisz?
-Tak - kiwnął głową.
-Oby żadne połączenie, bo Bucky potrafi być nieobliczalny dość bardzo..
-Ta wiem wiem to aż za dobrze.
-Nie chce rozlewu krwi. Przez głupotę. -westchnął.
-Ani ja wystarczy, że wiemy co Hydra planuje i będzie trzeba to przekazać jemu.
-Tak trzeba będzie chyba zrobić. -westchnął głęboko.
-Niestety otwarcie nie możemy o tym mówić - mruknął - nie wiadomo kto może nas podsłuchiwać.
-Ja wiem kotku ja wiem. Rozumiem wszystko. -położył brodę na jego głowie.
-To dobrze - wy mruczał.
-Dziękuję, że jesteś -wtulał się w niego.
-A dlaczego miałoby mnie nie być?
-Gdybyśmy się nigdy nie poznali?
-Tak czy siak i tak byśmy się poznali Steve. Projekt Avengers, by nas połączył, ale z pewnością nie było tak jak jest teraz.
-Nie rozumiesz Tony. -popatrzył w jego oczy. -Gdybym normalnie żył według swoich lat.. Byłbym dla ciebie jak pradziadek.
-Hm, ale nie żyłeś normalnie prędzej czy później mój ojciec i tak by cię ulepszył - stwierdził cicho mężczyzna.
-Mówiłem, że nie rozumiesz uparciuchu.
-Wiesz, że zawsze i tak mówię swoje.
-Nie chodziło mi o ulepszenie, a oto że co gdybym nie został zamrożony w wodzie?
-To... Nie byłoby zbytnio Kapitana Ameryki w tym wieku.
-W ogóle by mnie nie było?
-Byłbyś, ale pewnie jako bohater na emeryturze - mruknął cicho Tony.
-Albo w ogóle gdzieś tam..
-Eh nie chce myśleć o takiej rzeczywistości.
-Dlaczego nie?
-Bo nie Steve.
-Ale tak mogłoby teraz być?
-Nie chce tak - westchnął.
-A ja bym tak nie chciał. Wolę jak jesteś przy mnie, a ja mogę być przy tobie.
-Też tak wolę - odparł i zamruczał.
-Czyli będziemy się tak tulić i tulić?
-Zależy co chcesz robić Stevii.
-Miałem cię wypieścić. -mruknął cicho.
-Raczej nie mam nic przeciwko.
-Tu i teraz? -uniósł brew.
-Raczej korytarz to nie najlepsze miejsce jeszcze Wdowa tędy przejdzie to będzie ciężko.
-I cała reszta huraganu i zrobią z nas tornado.
-Taaaa - przyznał mu rację.
-To gdzie byś chciał iść aby dostać pieszczoty? -przygryzł jego żuchwę, a później dociągnął się do jego kociego ucha.
-Mi to obojętne tylko abyśmy byli razem - mruknął, a Rogers podniósł Tony'ego na swoje biodra wtapiając usta w jego obojczyk. Od razu mężczyzna złapał się mocniej wokół jego bioder i cicho jęknął na ruch Steve'a. -Miało nie być w salonie, a ty jęczysz jak to tak zrobiłeś? -uśmiechnął się.
-N-nie wiem - mruknął.
-Nie, pieszczoty mają być tylko dla ciebie tylko i wyłącznie dla ciebie. To gdzie idziemy? -poprawił go sobie.
-Raczej tutaj każdy nas znajdzie - stwierdził.
-Więc gdzie indziej proponujesz?
-Hmmm - zastanowił się chwilę - dolne piętra?
-Dolne niech będzie. -przeszedł w stronę windy, a mężczyzna siedział grzecznie w jego ramionach wtulając się w niego. Co było najdziwniejsze nikt ich nie zauważył nikt nie dociekał, dali im wolną rękę, bo i tak reszta chrapała, a ci którzy nie spali nie zwracali zbytnio na nich uwagi.
Było tak dla nich idealnie spokojnie jak nigdy, ale woleli zniknąć gdzieś na dolnych piętach. Gdzie nikt by im nie przeszkodził w swoich planach, a planów to mieli całkiem sporo. Winda otworzyła się przed nimi i zapraszała do środka. Steve grzecznie wszedł do windy i gdy tylko od razu się zamknęła, wspomnienia co zrobili kilka dni wcześniej wróciły i znów oparł plecami Tony'ego o ścianę i przysunął swoje usta do jego. Tony miauknął gdy tylko został przyparty plecami do ściany i patrzył się w niebieskie oczy blondyna.
-Mogę się ponieść fantazjom? -szepnął otulając ciepłym powietrzem miękkie różowiutkie usteczka kochanka.
-Brak sprzeciwu - wy mruczał, a jego kocie uszy opadły na włosy. Zaczesał kilka opadających jego włosów w górę i dość nieśmiało przysunął się do jego ust eliminując wszystkie milimetry.
Stark był rozluźniony i jakby czekał na to tylko aby mężczyzna zaczął pocałunek. Zaczął dość powoli muskać wargi bruneta zamykając powoli oczy i oddając się zupełnie fantazjom. Gdy Antoś również odwzajemnił jego uczucia i pocałunek. Dość powoli nie nachalnie jeszcze zaczęli się całować. Steve dłonią masował plecki Tony'ego.
Żadna ze stron nie chciała być nachalna, ale Stark oddał dominacje kapitanowi. Którą od razu przejął blondyn bez większych ceregieli i całować go długo wpychając delikatnie swój język do ust Stark'a i penetrując jego jamę ustną. Na co mężczyzna odwzajemniał każdy pocałunek i zezwalał na wszystko. Jego kocie dodatki były opuszczone, jednakże i one reagowały w jakimś stopniu na pieszczoty. Gdy Steve poczuł, że zabiera ostatnie wdechu Tony'ego, a winda coraz bardziej zwalnia, oblizał jego słodkie wargi i nie chętnie odsunął się na kilka milimetrów. Tony jęknął cicho i zaczął nabierać powietrze w płuca patrząc się delikatnie przymrużonymi oczami na niego.
-Jesteś cudowny Tony -szepnął i musnął policzek pół kota. Jednakże nie odpowiedział mu, ale jego policzki nabrały różowego odcienia, a ogon zaczął mocniej poruszać się na boki.
Miał jeszcze rzucić mu jakimś słodkim komentarzem ale otworzyła się winda. Steve podciągnął bruneta na swoje biodra poprawiając go sobie i wyszedł. Natomiast Tony wtulił się bardziej w niego, a z jego gardła niekontrolowanie zaczął wydobywać się pomruk zadowolenia. -To gdzie pan proponuje zajrzeć najpierw? -spytał cicho.
-A które to piętro? - mruknął.
-Pierwsze lepsze z wyboru, nie wiem, ale sporo w dół.
-Rozumiem tak to ci nie powiem gdzie jesteśmy - stwierdził - ale można zajrzeć co tu jest.
-Jakiś kantorek, dość nie wygodne i publiczne miejsce, ale jak sobie życzysz.
-To kantorek ja mam w wieży? - zdziwił się dość mocno.
-Tak Tony masz kantorek w wieży. -zaśmiał się z niego.
-Nie wiedziałem nawet - stwierdził.
-To teraz już wiesz i go zaliczymy na naszej wycieczce.
-Niech i tak będzie jeśli chcesz.
-Ty tak wybrałeś koteczku.
-Yhym - mruknął. Wszedł do kantorka i położył Tony'ego na małym blacie wśród rzeczy do sprzątania, a Stark dość niepewnie złapał dłońmi za blat, a ogon znalazł się na nogach mężczyzny. Po chwili Steve zawisł nad mężczyzną do suwając go do swoich bioder i złapał zębami delikatnie jego wargi. Tony cicho miauknął gdy przygryzł jego wargi, ale objął jego biodra nogami. Serce Rogers'a tak mocno biło gdy był przy Tony'm, pragnął go z całych sił. Gdy Antoś również czuł to samo co on. Ich uczucie nie wygasło po takim czasie.
Można by rzec że właśnie coraz bardziej rosło między nimi. Rosło i było co raz bardziej silniejsze. Steve nie myśląc dłużej pociągnął Tony'ego do namiętnego pocałunku omijając już fakt, że jego dłonie same wędrowały po materiale na ciele ukochanego, a Tony mruczał w usta blondyna i odwzajemniał jego pocałunek gdy on pieścił ciało dłońmi i powodował delikatne dreszcze. Blondyn wepchnął delikatnie swój język do buzi bruneta i opletł ich języki specjalnie rozpoczynając krótką wojnę o dominację i żeby zachęcić jeszcze bardziej Stark'a do pocałunku. Na co mężczyzna z chęcią przystał i próbował przejąć dominację jednakże teraz mu to nie wychodziło. Steve oblizywał jego wargi drażniąc się z nim i uciekając przed nim językiem. Jedynie co otrzymał to ciche miauknięcie niezadowolenia iż odsunął się, ale skorzystał z chwili i zaczął oddychać aby napełnić płuca życiodajnym powietrzem.
-Nie wyrabiasz po tak krótkim buziaku? -przesunął się do niego i przejechał noskiem po jego szyi.
-Trochę się nie całowałem - mruknął i przymknął powieki.
-Trochę jak długo? -musnął jego szyje.
-Hmmm trochę - odparł cicho.
-Dla mnie i tak wspaniale dalej to robisz -uśmiechnął się czule. Na owy komentarz zarumienił się soczyście na policzkach i delikatnie spuścił głowę aby nie było tego aż tak widać.
-Jesteśmy sami przecież, nie musisz ukrywać tych słodkich rumianków na policzkach. -szepnął.
- Wiem - wyszeptał i popatrzył na niego spod byka.
-Więc co się stało, że chcesz się schować?
-Nie mam pojęcia - mruknął cicho.
-Nie musisz się niczego wstydzić przy mnie kotek wiesz o tym. -musnął jego czółko.
-Tak wiem Stevii.
-Too zdominuj mnie. -wypalił krótko.
3800 słów!
Czy do czegoś dojdzie?
Czy ktoś im przerwie?
Co się jeszcze stanie?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro