Czasem dzieją się rzeczy nad którymi nie ma kontroli
-Ale to jest bardzo pożyteczna rzecz!
-Dlaczego?
-Bo nie mam nic innego do roboty, a dokuczanie Wade'owi to jedna z śmiesznych rzeczy.
-Natasho Wade jest niestabilny emocjonalnie w każdej chwili może jednak zechcieć skoczyć bądź sobie krzywdę zrobić!
-Dobra, rozumiem, rozumiem. Mam sobie iść, bo wszystkim zawadzam, zrozumiałam.
-Nie zawadzasz tylko czasem zastanów się nad tym co mówisz do niego... Może czasem źle odebrać to i ugh będę musiał z nim długo porozmawiać psychologicznie na temat jego samobójstw.
-Przecież mówię, że zrozumiałam. Postaram się nie wchodzić mu w drogę zbyt często -wzruszyła ramionami. -Idę sobie znaleźć zajęcie...
-Możesz zobaczyć co Stark robi - stwierdził - i zrobić sobie dzień odpoczynku.
-Mam przeszkadzać jeszcze w Avengers Tower? -przewróciła oczami. -Zobaczę czy będzie mi się chciało..
-No dobrze - powiedział- mam nadzieję, że Wade nie robił problemów gdy mnie nie było.
-Nie robił, był nad wyraz grzeczny!
-To dobrze - odparł - bardzo był nieposłuszny? I robił co chciał?
-Mówię ci Nick był grzeczny, zwłaszcza przy swojej Julii jak razem spali co chwila.
-To dobrze, że spał -powiedział - przynajmniej odpoczywał.
-Z jednej strony tak zgadzam się, ale z drugiej strony nudno było jak było cicho.
-Czyżbyś zmieniła o nim zdanie?
-Przecież piracie kiedy ja o nim złe słowo miałam.
-Serio? - popatrzył na nią - Od samego początku!
-Dobra być może, ale hej przecież każdy się zmienia czyż nie?
-Tak - odparł i kiwnął głową.
-Więc powiedzmy, że się zmieniłam?
-Tak - rzekł - wybacz mi Natasho, ale mam kilka papierów do roboty.
-Nie szkodzi już idę.. -powiedziała Czarna Wdowa i poszła do siebie. Natomiast Fury poszedł do swojego gabinetu aby zająć się sprawami helicarrieru gdy go nie było. Podczas gdy Pete grzecznie siedział obok Clint'a w odrzutowcu.
-To jakie mam ci załatwić te spreje?
-Spreje chciał Wade, jakie nie wiem, powiedział, że powinieneś wiedzieć, natomiast ja chciałbym dużoooo różowej farby chcemy pomalować większość helicarrieru!
-Fury wam da niezły szlaban - stwierdził Clint - ale załatwię ci farbę!
-Eh raz się żyje... -zaśmiał się cicho.
-Jakbym słyszał Wade'a- stwierdził Clint.
-Dlaczego? -prze krzywił lekko głowę w bok.
-Też tak mówi gdy coś szykuje- rzekł.
-Ale on zrobi to ze mną, gdzie ja sam bym pomalował cały helicarrier?
-On był w stanie zrobić to w niecałe pół dnia.
-Nie wątpię w jego umiejętności.. -podrapał się po karku.
-Nawet ja nie wiem jak to zrobił- zaśmiał się.
-Czary Mary.. -zachichotał.
-Może - powiedział - w sumie nie zdziwił bym się!
-Niee Wade nie robi magii -pokiwał głową. -Chyba.
-Cóż -wzruszył ramionami - chyba kilka razy miał styczność z Doktorem Strange!
-Ooo myślisz, że został napromieniowany magia?
-Hahah albo poduczył się - powiedział.
-Oo to też bardzo możliwe...
-Heh -Clint się uśmiechnął do niego.
-Nie przeszkodziłem ci?
-Niby w czym młody?
-No, bo cię zerwałem żebyś mnie podrzucał do domu -podrapał się po karku.
-Nie no spoko i tak muszę wpaść do Stark'a po coś więcej nie przeszkadza mi to - odparł.
-Oo, a co pan Tony zrobił? -uniósł brew.
-Nic po prostu muszę coś od niego wziąć i tyle.
-Oh rozumiem.. -kiwnął głową.
-Przy okazji załatwię ci farbę, a gdzie ci ją przetrzymać?
-Jak najdalej od pana Nick'a, ale żeby ją schować jutro po szkole będziemy malować.
-To do Wade'a, mu podrzucę on będzie wiedział co zrobić z tym.
-Oo dobrze.. -uśmiechnął się ciepło.
-To jak wasza drzemka? - zapytał.
-Dobrze? -spytał bardziej niż odpowiedział.
-Rozumiem- odparł.
-A jaka miałaby być?
-No nie wiem - rzekł- różnie bywa gdy się śpi wtulony w chłopa starszego o kawał czasu!
-Ughh, wujkuuu. No i co z tego, że Wade jest starszy? Jeju i tak się dziwię, że wytrzymuje zadawanie się z takim dziwactwem jakim jestem ja - popatrzył w bok.
-Ty dziwadłem? Naprawdę Peter? Nie jesteś i czy ty właśnie stwierdziłeś, że nie obchodzi cię z kim śpisz?
-W sumie z nikim innym nie śpię tylko z Wade'm po szkole. Chodzi o drzemki.. -ugryzł się w język.
-Czyli lubisz spać z Wade'm - stwierdził Clint.
-Robić przy nim drzemki noo.. -przewrócił oczami.
-A czy to nie jest to samo co spać?
-Źle brzmi to słowo..
-Dlaczego?
-To posłuchaj.. -przełknął ślinę. -Przyjemnie śpi mi się z Wade'm. Hmm jak ci to brzmi?
-Normalnie - odparł.
-N-normalnie?! Pfff nie bądź śmieszny. Wolę mówić, że to tylko drzemka.. -skrzyżował ręce na piersi.
-A to tylko drzemka?
-Tak tylko drzemka...
-No dobrze- powiedział i spokojnie nawrócił tuż niedaleko domu Pitera.
-Jesteśmy na miejscu.
-Dziękuję wujku, do zobaczenia do jutra... -wstał zabrał swoją maskę założył ją po czym skierował się do wyjścia.
-Uważaj na siebie - powiedział i czekał aż Peter opuści odrzutowiec.
-Wy tam wszyscy na siebie też! -uśmiechnął się i robiąc salto w tył wyleciał z odrzutowca i ciął powietrze swoim ciałem. Clint uśmiechnął się i ruszył do Avengers Tower. Zwinnie Pete wylądował na najwyższym wieżowcu i odprowadził wzrokiem odrzutowiec Clint'a. Który musiał coś odebrać od Stark'a, ale też dostał informacje od Wdowy aby kamery załatwić. Pete zabrał swój plecak gdzie zostawił go w cieniu na wieżowcu, schował się w pustej uliczce i przebrał się i skierował się do domu jakby nigdy nic. Ciotka była w pracy i zajmowała się różnymi ludźmi w pracy. Natomiast Wade spał zwinięty w kulkę w swoim pokoju i czuł jak robi mu się powoli coraz cieplej. Jak na dzielnice Quenns było dosyć spokojnie o tej godzinie, więc Spidey postanowił odstawić ciuchy do domu i zrobić szybki patrol przed pójściem na skate park. Gdy Clint szybko znalazł się w Avengers Towers aby załatwić wszystkie sprawy. Stark siedział w swoim laboratorium i majstrował przy swojej zbroi. Sokole oko dokładnie wiedział gdzie szukać Tony'ego o tej godzinie i kierował się do laboratorium. Tony robił ostatnie poprawki, zrobił sobie przerwę popijając już ostygłą kawę. Clint wpisał kod do drzwi i wszedł do środka.
-Hej Tony jak tam?
-Witaj Hawkeye.. -mruknął znad kubka.
-Nie zanudziłeś się przez te kilka dni?
-Dlaczego miałbym? -uniósł brew.
-No nie wiem wszystko jest możliwe!
-Nie nudziłem się zawsze mam dużo roboty na głowie, udoskonalenia jakieś technologii, swojej zbroi, sam rozumiesz...-wzruszył ramionami. -Przy okazji jak już jesteś mam dla ciebie nowe strzały...
-Oooo dzięki przydadzą się z pewnością - powiedział - poza tym Fury prosi o jakieś kamery, które trudno wykryć i są trudne do zauważenia - rzekł.
-Powinienem mieć parę, na co Nick'owi takie kamery? -zaśmiał się i poszedł do kolejnego pomieszczenia w głąb.
-Domyślam się aby obserwować swego syna- powiedział i ruszył za Tony'm.
-Rozumiem.. -kiwnął głową nie chcąc wtrącać się w dalsze tokowanie mniemania kamer.
-Fury wygrał sprawę z Radą i teraz ma pilnować Wade'a oraz nałożyć na niego karę - rzekł- no, ale młody strasznie jest niestabilny.
-Będzie dobrze, przejdą przez to na spokojnie.. -uśmiechnął się Stark do Clint'a i dał mu pudełko z kilkoma kamerami.
-No niby tak ale do młodego trudno dotrzeć, sam czytałeś jego kartotekę, a poza tym ma na koncie sporo prób samobójczych.
-No tak, ale ja wiem, że Fury da sobie z nim radę.. -poklepał delikatnie ramię łucznika. -Będzie wszystko w porządku...
-Też mam taką nadzieję, bo dzieciak po bliższym spotkaniu jest naprawdę fajny!
-Ja go nie znam mam nadzieję, że nie będę musiał mieć bliższego spotkania z nim, po prostu dobrze, że wyszło wszystko na plus, ale jednak ja wolę być w bezpiecznej strefie.
-Czyżbyś się bał Tony?
-Powiedziałem ze wolę być w bezpiecznej strefie, nie boję się bo na pewno bym go pokonał, ale pomyśleć że po zabijał tyle ludzi.
-Każdy popełnia jakieś błędy Tony - rzekł - każdy z nas ma na sumieniu kilku ludzi!
-Tak wiem o tym, sam też mam wielu, ale uratowałem innych, i próbuje ulepszyć wszystko gdzie popełniam błędy, ale może też chodzi o to, że nie bardzo znam Deadpool'a osobiście niż zepsute o nim karty.
-W sumie też racja - powiedział i trzymał w dłoniach pudełko z kamerami.
-Właśnie jak Peter się sprawdza na treningach, czy co Nick mu tam każe robić? -uniósł brew.
-Chyba dobrze - powiedział- nie wiem na czym polegają ćwiczenia, bo nie uczestniczyłem w takim czymś.
-Rozumiem... -uśmiechnął się lekko. -A jak ogólnie życie?
-Głównie pilnowanie dzieciaka i patrole - odrzekł- narzekłabym na nudę, ale przy tym dzieciaku nie da się nudzić!
-To dobrze, dobrze. No cóż nie będę przeszkadzał wpadłeś tylko po rzeczy i zmykasz?
-Jeszcze po farbę i spreje - rzekł- jeśli masz.
-Farba, spreje hmm... Taak powinienem jeszcze cos mieć, ale w sumie nie wiem jakie kolory..
-Farba różowa - rzekł- bo taką chciał Peter, a spreje to na pewno czarny granatowy i czerwonego dużo z dwa rodzaje.
-Co do różowej farby będzie nieco kłopot, ale spreje czerwonych mam pod dostatkiem farbowałem zbroje nimi.. -zaczął szukać po pudełkach.
-Spoko - rzekł- to wpadnę po farbę gdzieś po drodze - stwierdził.
-Spreje akurat tych kolorów co potrzebujesz mam, ale farbę no niestety nic nią nie maluje..
-Nie no rozumiem - powiedział - co tym razem robisz? Mark 60?
-Poprawiam kilka zabawek w zbroi nic specjalnego, uwielbiam ulepszać swoje rzeczy.
-Wiem, ale nie sądzisz że za dużo to też nie zdrowo?
-Wiem, ale im więcej poprawek w technologii tym lepiej działają urządzenia.
-Racja, ale czasem trzeba opierać się na czymś więcej niż technologia Tony!
-Tak wiem Clint wiem...
-No dobra - mruknął- będę niestety lecieć - rzekł - wiesz obowiązki i te sprawy, ale najchętniej to bym se wziął wolne.
-Pozdrów wszystkich ode mnie jak tam będziesz gdzieś w helicarrierze -powiedział Stark z uśmiechem. -Cześć, do następnego!
-Jasne pozdrowię - rzekł i wziął spreje wpakował do pudła z kamerami. Tony znów zajął się swoimi sprawami przy zbroi gdy Hawkeye wpadł jeszcze po drodze po farbę.
Pajączek właśnie siedział w domu i jadł na szybko obiad, bo szykował się do wyjścia jeszcze przed ciocią May i jej na pytań. Gdy Clint znalazł się szybko na helicarrierze i szedł w stronę pokoju Wade'a. Cały helicarrier był spokojny, nic szczególnego się w nim nie działo. Każdy był zaszyty w swoim kącie. Wade spał skulony, a Demon leżał przy nim czując jak coś jest nie tak. Barton kierował się z nie wielkim pudłem do pokoju Wade'a aby mu podrzucić spreje i farbę.
Chłopak był rozpalony i delikatnie się trząsł gdyż było mu zimno. Stanął pod drzwiami i delikatnie zapukał i czekał na odpowiedź, nie bardzo znał kod do jego drzwi. Wade usłyszał pukanie do drzwi. Niechętnie wstał z łóżka przez przypadek Demon upadł na łóżko gdyż go nie zauważył i ruszył do drzwi opatulając się szczelniej w koc.
Po chwili otworzył drzwi do swego pokoju.
-Ohom.. -stwierdził Clint widząc Deadpool'a w kocu. -Przeszkadzam? Jesteś sam? -uniósł brew.
-Nie przeszkadzasz - mruknął cicho - i jestem sam.
-To w co się bawisz? -spytał. -Mogę wejść?
-Możesz - mruknął i opatulił bardziej w koc gdyż zrobiło mu się zimno. - W nic leżałem w łóżku - odpowiedział.
-Takie ci zimno? -otwarta dłoń Clint'a spotkała się z czołem Wade'a i wyglądało to niczym oswajanie. Wade zamknął oczy i delikatnie się skrzywił czując zimną dłoń na swym czole.
-Idź się położyć, czy była tu Nat? -położył rękę na jego ramieniu i nawrócił go na łóżko.
-Przez chwilę - mruknął i posłusznie wrócił do łóżka gdyż czuł się źle. - Ale poszła gdzieś z piratem - dodał i wtulił się bardziej w koc.
-Zamroziła ci serce! Teraz tylko prawdziwa miłość może odmienić te czary wiedźmy! -powiedział paradując Krainę Lodu.
-Bardzo zabawne - mruknął, a Demon położył się przy Deadpool'u. Wade'dowi było zimno, chociaż może dlatego że był rozpalony.
-Wiem, że nie jest -napisał sprintem do lekarza aby przyszedł do pokoju Wade'a. -Leż, leż. Mam dla ciebie spreje prosto od Iron Mana i farbę gdzie ci to zostawić?
-Koło szafy- powiedział i przymknął na chwilę oczy.
-Nie masz telefonu, żeby do kogoś zadzwonić, że do jasnej cholery COŚ CI JEST? -spytał, schował dla niego rzeczy i resztę postawił przy wyjściu.
-Nic mi nie jest - odparł i schował głowę w poduszce.
-Nie tylko na kilometr czuć gorączkę. Dostaniesz zastrzyk raz i drugi i po robocie.
-Yhym - mruknął i spojrzał jednym okiem na Clint'a.
-No nie patrz się tak na mnie z miną zbitego kota.
-Ne patrzę się tak - mruknął i obrócił głowę na bok wtulając w siebie Demona.
-Patrzysz, co się stało, że podniosła ci się temperatura?
-Ne wiem- mruknął zgodnie z prawdą.
-Dobrze, lekarz zaraz powinien się zjawić -pokiwał głową.
-Po co? - mruknął i schował głowę w futerku Demona.
-Bo nie będę patrzył jak się męczysz z gorączką.
-Nie męczę - odparł.
-Jeszcze, ale zaraz kto wie...
-Yhym- mruknął, a do drzwi ktoś zapukał.
-Pójdę otworzyć.. -powiedział Clint i wstał. Deadpool nic nie odpowiedział, a Hawkeye podszedł do drzwi i je spokojnie otworzył.
-Co tym razem? - zapytał doktor mając w dłoni apteczkę ze wszystkim.
-Ohoho jakie dobroci Wade.. -Clint popatrzył na całe wyposażenie doktora. -Ma gorączkę, chciałem go oswoić jak tego smoka, ale tak miał gorące czoło, że kazałem mu wrócić do łóżka...
-Chodzi ci o tą nocną furię? -zapytał i wszedł do pokoju - Nie powinien dostać gorączki- stwierdził.
-Ja nie jestem doktorem, więc nie wiem czy powinien czy nie.. -wzruszył ramionami. -Tak i o tego smoka mi chodziło, próbowałem go rozbawić, ale nic z tego. - Lekarz podszedł do Wade i sprawdził jego czoło.
-Nie dziwie się - odparł i wyciągnął termometr. -Do buzi i trzymasz - powiedział do Wade'a, który posłusznie wziął przyrząd do buzi. -Ma strasznie gorące czoło - rzekł - ale zaraz zobaczymy ile ma stopni.
-Myślałem, że termometry wkłada się gdzieś indziej.. -zaśmiał się Clint.
-Można pod pachę też, ale chyba nie tam gdzie myślisz - odparł. Po chwili wziął od Wade termometr.
-39'9° - powiedział.
-Dużo, no to zastrzyk i po problemie...
-Zbyt wysoka temperatura jak na jeden zastrzyk - odparł i zaczął grzebać w apteczce.
-To znaczy? Przecież przy takiej można dawać zastrzyki zwykłe. Nie znam się w sumie na medycynie, ale myślałem, że jedna dawka witamin korygujących ból wystarczy..
-Tu chodzi o to, że w krwi nadal ma serum, które niweczy jego regeneracje oraz brał tabletki - powiedział - nie mogę mu dać zbyt silnego lekarstwa do zbicia temperatury, bo może to spowodować zatrzymanie serca, wymioty nawet spowodować, krzepliwość krwi - wyjaśnił.
-Rozumiem, to niech doktor go naprawi żeby było dobrze...
-Chociaż myślę, że ciągłe otwieranie ran na jego ręce spowodowało ten stan - rzekł i wyciągnął strzykawkę z środkiem.
-Ou rozumiem, eh mam nadzieję, że jutro będzie się czuł o wiele lepiej -mruknął i usiadł obok Wade'a, który wtulony w Demona na pół słuchał co ma do powiedzenia doktorek, a drugie pół przysypiał i delikatnie się trząsł. -Trzymaj się jakoś stary, odpocznij -poklepał lekko najemnika po ramieniu. Wade gdy zobaczył strzykawkę z zawartością schował się pod kocem. -Naprawdę boisz się igieł, bądź facet, to tylko tak jakby komar cię ugryzł.. - Wade tylko burknął coś pod nosem i wyciągnął dłoń dla doktorka aby zrobił ten zastrzyk. Doktor wziął i wstrzyknął mu zawartość strzykawki do żył. -No i jak to przetrwałeś to spokojnie odpoczywaj... - Wade mruknął tylko coś pod nosem ponownie. Doktor wziął ścierkę i poszedł do toalety w pokoju Wade'a, by po chwili wrócić z zmoczoną szmatką. -Posiedzę z nim chwile, dziękuję doktorze..
-Dobrze - powiedział i położył na czole Wade'a zimną szmatkę. -Ja pójdę poinformować Fury'ego - rzekł.
-Jest w swoim gabinecie chyba... -powiedział Clint, a Doktor kiwnął głową i zabrał swoje rzeczy, a po chwili już go nie było w pokoju. Wade oddychał spokojnie, a chłodna szmatka zasłaniała jego oczy. -Dobrze, że przyszedłem.. -szepnął Hawkeye i delikatnie głaskał Wade'a po ramieniu. Chłopak trochę drzemał, ale i słyszał co dzieje się wokół niego. Podczas gdy Doktor szedł spokojnie w stronę gabinetu Fury'ego, który nie był aż tak daleko pokoju Wade'a. Fury siedział w swoim gabinecie i był w trakcie przebierania między papierami z kilku poprzednich dni. Do jego gabinetu ponownie zapukał doktor czekając na zezwolenie aby wejść.
-Proszę! -powiedział zmęczonym nieco głosem pirat. Do środka wszedł doktor i zamknął za sobą drzwi.
-Wybacz dyrektorze, że przeszkadzam - powiedział.
-Nie przeszkadzasz, siadaj co cię do mnie sprowadza?
-Wade - odpowiedział prosto z mostu i usiadł.
-Co się mu stało? -aż wstał i popatrzył na lekarza.
-Spokojnie - powiedział - Sokole oko poinformował mnie abym przyszedł do pokoju Wade'a. - oznajmił - Młody dostał gorączki prawie 40 stopni.
-Czemu, co się takiego stało! -zaniepokoił się jeszcze bardziej.
-Może być wiele przyczyn przez, które dostał tak wysokiej temperatury - rzekł- ale sądzę, że przez to że rany wciąż się otwierają, a nie regenerują.
-Ehhh nie wiesz doktorze ile to może potrwać prawda?
-Nie wiem, ale serum które było podawane Deadpool'owi nadal jest w jego krwi - powiedział.
-A jak zrobić żeby się tego pozbyć? -usiadł na drugim krześle przy doktorze.
-Serum, które stworzyli jest trudne do pozbycia - rzekł - a jak długo będzie działo nie mam pojęcia.
-Ale nie wziął go za dużo -westchnął Nick.
-Niby racja, ale substancja nadal jest w krwiobiegu jego ciała - rzekł - i skutecznie utrudnia mu regeneracje.
-A nie da się zrobić dyfuzji krwi przeczyścić ją?
-Da, ale jest mała szansa na to, że się uda oraz na to, że nie stanie się krzywda Wade'owi.
-Czemu, przecież nie jeden raz tak robiliście.
-Substancja jeśli się nie mylę będzie w krwiobiegu aż do tego momentu gdy sama zniknie... - powiedział - to robota Iron mana oraz Banner'a to oni bardziej powinni wiedzieć co zrobić!
-No nie wierze, oni są sceptycznie nastawieni do ratowania Wade'a -westchnął ciężko.
-Oni są twórcami tego serum co oznacza, że będą wiedzieć jak się tego pozbyć.
-To wiem, ale czy jeśli im powiem, to czy będą chcieli mi pomóc?
-Jesteś dyrektorem i założycielem Avengers to powinni cię słuchać -rzekł.
-No tak ehh spróbuje wszystkiego co w mojej mocy.
-Ja tylko obawiam się o to, że wyjdą powikłania - rzekł - rany nie chcą się goić, a jak się delikatnie za goją to znowu się otwierają - powiedział.
-Czemu miały, by wyjść on jest silny, na pewno nie wiesz jakie są rozwiązania? Będę musiał błagać Tony'ego, by powiedział jakie są rozwiązania...
-Niestety - odparł - ciągłe otwieranie i zamykanie ran może doprowadzić do zakażenia, a nawet i powstania w nich ropy - rzekł.
-Eh rozumiem rozumiem, cóż będę musiał to załatwić i to chyba nawet zaraz..
-Wade'a teraz pilnuje Clint - rzekł - niestety ja muszę wracać do swoich obowiązków - dodał.
-Dobrze dziękuję za poinformowanie mnie.. -powiedział cicho Nick.
-To moja praca - powiedział i opuścił gabinet dyrektora. Fury nie wiedział już co miał zrobić, chciał za wszelką cenę chronić Wade'a i nie dać mu umrzeć. Ale im bardziej się starał tym bardziej czuł jakby wszystkie nieszczęścia obejmowały ramionami jego syna. Wade spał niespokojnie gdyż gorączka nie dawała mu spokoju. Było mu gorąco czasem bardzo zimno, ale co mógł robić to tylko leżeć i starać się usnąć. Clint siedział i co jakiś czas chodził do łazienki aby zmoczyć ręcznik na zimniejszy okład i dawać na rozgrzane czoło Wade'a. Gorączka spadła tylko trochę, ale nadal się utrzymywała. Do pokoju Wade'a weszła Natasha.
-Masz kamery? - spytała i spojrzała na łóżko gdzie leżał chłopak oddychający przez usta Wade.
-Huh? -wzrok Bartona zwrócił cię ku kobiecemu głosowi. -Mhm tak są w pudle przy drzwiach.. -obrócił ręcznik na chłodną stronę.
-Co mu jest Clint? - spytała i podeszła bliżej.
-Zamroziłaś mu serce i musi odpoczywać i czekać aż mu się poprawi..
-Dobra zrozumiałam żart, a teraz tak na serio - odparła.
-Ma wysoką gorączkę, prawdopodobnie przez rozklejające rany.
-Aż tak źle? - spytała, usiadła obok Clint'a i spojrzała na Deadpool'a.
-Jak widać, prawie 40 stopni... -westchnął cicho.
-Nie dobrze - powiedziała i westchnęła - ten to ciągle ma pod górkę - stwierdziła.
-Tak biedak.. -popatrzył teraz na rudowłosą.
-Był u niego lekarz? - spytała.
-Był, był. Dał mu zastrzyk i leży tak teraz..
-Pomogło to chociaż? - zapytała.
-Jak na razie dalej ma gorączkę więc nie wiem..
-Egh - westchnęła - a przed godziną było z nim wszystko dobrze - stwierdziła.
-Przed godziną, a teraz jest po godzinie.. -mruknął cicho.
-Zastanawiam się czy ten dzieciak będzie w ogóle żył - westchnęła - ciągle coś przeciw niemu, a sam wiesz jak działa organizm.
-Ej Tasha teraz mi tu nie pesymizmuj chłopaka, bo on wszystko to słyszy i może nawet już nie śpi. Więc proszę cię miej nadzieję dla niego...
-Z pewnością nie śpi - stwierdziła - przy takiej temperaturze nie da się spać - powiedziała - i staram się mieć nadzieję... Ciekawe jak Fury przyjął do siebie tą wiadomość.
-Nie wiem, mam tylko nadzieję, że nie wpadł w głupie myśli jak ty.. -pstryknął Wdowę w nos. Na co się zaśmiała cicho.
-Nie mam głupich pomysłów - rzekła - najlepiej przyniosę chłodną wodę do picia, młody musi pić - powiedziała i wstała z łóżka.
-To przy okazji pójdę zmienić okład na zimniejszy.. -również wstał delikatnie zabierając ręcznik z czoła najemnika. Wade miał pół przymknięte oczy i delikatnie zamglony wzrok. Natasha kiwnęła głową i wyszła z pokoju kierując się do kuchni zaś Clint zrobił szybki sprint do łazienki i z powrotem do Wade'a. Który obrócił głowę w bok ciężko dysząc z gorąca. -Już jestem.. -powiedział Hawkeye widząc stan chłopaka. Położył mu na czoło zimny ręcznik. Przez to Wade jęknął czując zimny okład na czole. -No już spokojnie, muszę ci to przyłożyć żeby ci gorączka spadła wiem, że nie chcesz...
-Yhym- mruknął cicho.
-Królowa lodu zaraz przyniesie ci coś do picia i może w końcu odmrozi ci serce, a ty jej.. -zachichotał Clint po czym westchnął. Wade tylko mruknął nie widząc w tym nic śmiesznego.
-Eh dobra poddaje się.. -opadł ciężko na fotel.
-Wybacz- mruknął słabo i opatulił się bardziej w koc.
-Nie przepraszaj za nic, to ja się wypaliłem albo po prostu nie mam dziś paliwa do żartów.
-Są dobre - mruknął.
-Nie, bo najwidoczniej nikt ze mną nie żartuje!
-Nie mam ochoty żartować - powiedział słabym i zachrypniętym głosem.
-No wiem, odpocznij.
Wade chciał coś odpowiedzieć ale do pokoju weszła Natasha z butelką wody niegazowanej i szklanką.
3505 słów!
Co się stanie?
Czy gorączka minie?
Jakie kompilacje wystąpią jeszcze?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro