Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Cenne informacje

-Wczoraj przyszedł komunikat o ataku Hydry... Nie wiemy nic co się stało i jak ani czy ktoś przeżył - westchnął ciężko Stark.

-Nie mogli nas zawiadomić żeby pomóc? Nawet w nocy? Stark! Przecież na statku nie był tylko Fury! -popatrzyła na młodego.

-Wiem, że nie był tylko Fury - rzekł - ale jeśli Tarcza upadła oznacza to, że nawet jeśli byśmy tam byli to i my ten sam los podzieli Wdowo!

-A może jednak byśmy.. -zaczęła Romanoff, ale Cap się wtrącił.

-Hydra jest coraz silniejsza i jeśli załatwili Tarczę możemy obawiać się o własne życie dlatego ma nikt nie wychodzić z wieży, musimy się przygotować na walkę z nimi, ale nie sami..

-Ale tarcza nigdy nie upadała! - powiedział Clint.

-Niestety wiemy, że to nie jest najlepsza wiadomość. Wraz z Steve'm zdecydowaliśmy, że musimy zwołać bohaterów, którzy stacjonarują w Nowym Yorku! Nie możemy pozwolić sobie na straty w ludziach, a im nas więcej tym jesteśmy silniejsi.

-Na własną rękę chcesz ich zwołać wiesz, że pomiędzy niektórymi są spięcia i jeśli mamy być drużyną musimy się wspierać, a nie kłócić o przeszłość.. -agentka powiedziała to wprost do Tony'ego, bo wiedziała że nie będzie lekko.

-Wiem - odparł Tony- ale sami nie damy rady Hydrze, a Thor nie jest zdolny by walczyć - westchnął. -Jedynym wyjściem jest zwołać sprzymierzeńców, bo sądzę że oni też będą w niebezpieczeństwie ze strony Hydry.

-To jest zrozumiałe, że musimy kilku zwołać. Miejmy nadzieje, że z Thorem do tego czasu będzie dobrze - powiedział Cap.

-Mam nadzieję - zatrząsł się delikatnie na widok kwiatów. Znał tą chorobę i nikomu jej nie życzył. -Więc prosimy was o to abyście nie wychodzili w pojedynkę teraz gdy Tarcza upadła jesteśmy kolejnym celem.

-Dobrze zrozumieliśmy.. -westchnęła kobieta potwierdzając za wszystkich.

-To też głównie jest skierowane do ciebie Peter - rzekł i popatrzył się na młodego.

-Nie będę panie Stark też zrozumiałem, że jest niebezpiecznie.. -powiedział cicho młody.

-Mam nadzieję - westchnął - jeszcze dzisiaj prawdopodobnie wszyscy będą, więc przygotujcie się na gości...

-Macie plan kogo dokładnie sprowadzić? -spytała Romanoff.

-Falcon, War Machine, doktora Strange - zasugerował Tony myśląc nad tym kto jeszcze jest w Nowym Yorku.

-Bucky też musi być, wiesz przecież, że jako w sumie jeden z nie wielu wie trochę o Hydrze i ich sztuczkach.. -westchnął Cap. -A wiecie może czy Vision i Wanda są w Nowym Jorku ich też warto byłoby sprowadzić..

-Chyba są - stwierdził Clint - widziałem raz go na misji w spokojniejszej okolicy.

-Dobrze to ich też sprowadzimy. Dobrze Tony? -spytał cicho blondyn.

-Tak, niech będzie - odparł - Jarvis prze dzwoń do podanych osób i poinformuj ich o sytuacji.

-Dobrze sir, już informuje. -powiedział SI i zaczął po kolei informować Mścicieli o przybycie do Wieży i o sytuacji.

-Skoro już każdy wie to idę naprawiać zbroję.

-Weź ze sobą Peter'a, jak coś to później was zawołamy na obiad albo przyjdę wam po przeszkadzać.. -popatrzył za Tony'm, Kapitan.

-Choć pete pobawimy się trochę jak małe dzieci - powiedział - będziemy lutować i spawać oraz wymieniać trybiki!

-Pójdę się tylko przebrać i pójdziemy dobrze? -spytał cicho i wstał.

-Dobrze Peter - uśmiechnął się do niego pokrzepiająco. Pajączek wstał z kanapy i poszedł do pokoju, zamknął wcześniej uchylone okno i wybrał zwykły T-shirt i dresowe ciemne spodnie, schował strój i wyszedł do Stark'a. Który grzecznie czekał przy windzie. -Po obiedzie Steve zrobimy trening - stwierdził miliarder.

-Możemy trening zrobić nawet pod wieczór, i to bez markotów wszyscy..

-Wszyscy, ale że wszyscy? - spytał Clint - Nawet ci którzy przyjadą do nas?

-Właśnie! Jarvis każ urządzić kilka pustych na tym poziomie pokoi w zachodniej części. - stwierdził Miliarder.

-My wszyscy, ci którzy są w pomieszczeniu, Jarvisowi też by się przydało, ale tak to sztuczna inteligencja. A oni zapewne przyjadą bardzo późno. -stwierdził Steve.

-Już zacząłem przygotowywać sir.

-To dobrze dzięki, że myślisz za mnie Jarvis! - powiedział i uśmiechnął się - Jarvis działa jak najlepiej, ale jeśli chcesz mogę jeszcze popatrzeć co można ulepszyć - stwierdził Tony.

-Okej rozumiem - kiwnął głową Clint - mi trening się przyda!

-To ja sobie pójdę do pokoju i będę spaaać nie chce mi się .. -powiedziała Natasha.

-Nie trzeba go ulepszać Tony.. -pokręcił głową Cap. -I wszyscy idą..

-No okej, ale zawsze można pomyśleć nad nową ochroną - rzekł i popatrzył czy Peter nie idzie.

-Idziesz z nami Natasha! Wiesz jak dawno nie mieliśmy wszyscy wspólnego treningu?

-To chyba nie jest zły pomysł - odezwał się w końcu Banner. Pajączek był już przy windzie, niby skoro miał pomagać Tony'emu w naprawie zbroi i innych tego typu fajnych rzeczach, miałby trochę na czym spędzać czas, ale z drugiej strony naprawdę myślał o czymś innym.

-Nie wierze ty się cieszysz na trening i to ze Steve'm? Ja rozumiem wasze romansy i w ogóle wszystko, ale serio od kiedy ty chcesz z nim na treningu przebywać?! -zdziwiła się Tasha, a Cap uciekł do kuchni aby ominać nie potrzebnych kilka słów.

-Właśnie! Stark i trening?! Coś ty brał Stark?! - wtrącił się Clint.

-Nooo to do później! - powiedział Tony gdy winda się otworzyła i szybko się do niej wpakował.

-I tak nie uciekniesz później przed odpowiedzią nam! -prychła Nat. -I jeszcze jest twój Kapitan więc będziesz zasypany pytaniami! - Peter też wszedł do windy gdy się otworzyła.

-Powodzenia Steve!!! - krzyknął gdy zamknęła się winda.

-Idziemy do kapitana? - spytał Clint uśmiechając się złowrogo.

-Od nowa romansujecie? -spytał cicho Pete w windzie gdy zamknęły się drzwi.

-Pewnie, że idziemy Bruce chodź z nami jeśli nie masz nic do roboty..

-Ja... Nie... Dlaczego mielibyśmy romansować? - spytał cicho, ale jego ogon delikatnie poruszał się.

-Nie dzięki mam coś do roboty - rzekł Bruce.

-Szkoda - stwierdził Clint.

-Umh nie wiem tak tylko pytam.. -popatrzył na jego koci ogon. -A dlaczego by nie?

-Właśnie szkoda, zobaczył byś czerwonego Steve'a. Idziemy do ciebie już! -poinformowała Capsa, który siedział załamany w kuchni.

-Ummm - jego ogon nadal się ruszał - nie wiem? Nie pasujemy do siebie? - powiedział niepewnie, niepewny swoich słów.

-Nie wie co go omija! - zachichotał Clint i ruszył szybko do kuchni.

-Pasujecie. Nie musi pana ogon zdradzać.. -powiedział cicho.

-Ale jeśli ma pracę to niech na spokojnie ją skończy..

-Bożee nienawidzę cię ogon! - warknął na swój koci dodatek- Nie da się przez ciebie nic ukryć...

-Racja racja Natasha - uśmiechnął się do niej - No Steve mów jak przekonałeś Stark'a do treningu? - poruszył brwiami w znaczącym geście.

-Czyli jednak? -uniósł brew.

-Co? Ja go nie przekonywałem do treningów, wie że bym mu nie odpuścił.. -powiedział jak najbardziej obojętnie Rogers.

-Jaaaaasneee.. -dołączyła Nat.

-Dobra Steve nie jest mi obojętny, ale jesteśmy tylko - nie wiedział jak mogą nazwać swą relacje - kolegami...

-Od tak Stark by nie zgodziłby się Rogers na trening! On zawsze omijał treningi!

-Kochankami chyba, 'koledzy' -pokazał w powietrzu cudzysłów. -Tak się nie zachowują wobec siebie..

-A jak słyszał tylko o treningu to znikał szybciej niż się pojawiał.. -powiedziała uśmiechnięta agentka.

-Ale może teraz się zgodził no i?

-Czyli niby jak Peter? - spytał i popatrzył na młodego.

-Zgodził, ale dlaczego się zgodził? Co dobrałeś się do niego tam w tym pokoju? - spytał się Clint, Steve'a.

-Dużo, aż nadto przymilania, zbliżacie się za dużo do siebie, wszystkiego nie tegesowego robicie za dużo.. - wzruszył ramionami nie wiedząc jak to wytłumaczyć.

-No w sumie była mowa o karach, a Stark'owi podobno się to podobało?

-Mnie tu nie ma.. -przewrócił oczami Steve. -Nie macie innego zajęcia tylko mnie denerwowanie?

-Um... Chcesz powiedzieć, że to iż Steve tuli się do mnie jest już pod słowem kochanek? Poza tym nie moja wina, że lubi gryźć mi uszy....

-Nooo i jeszcze posłusznie się go słucha! - stwierdził Clint - To jest aż za bardzo dziwne i nadal go nosi na rękach i gryzie mu jego kocie uszy?

-Tak oto mi właśnie chodziło.. -kiwnął głową potwierdzająco. -Mimo iż to nie pana wina to tak to już podchodzi pod kochanków..

-Nie powinni robić takich rzeczy, słuchać to się każdy Steve'a musi, ale no wiesz Tony to już chyba aż nad słucha. Poza tym no właśnie to gryzienie uszów nikomu, by innemu nie pozwolił jak Steve'owi.. -mruknęła z chytrym uśmiechem Romanoff.

-Czego chcecie ode mnie? -Cap nie szukał zaczepek nie znosił ich.

-Rozumiem - mruknął - nic mnie i Steve'a nie łączy on ma swoje życie ja swoje - odparł, a jego uszy opadły gdy on się uśmiechał.

-Racja aż za bardzo się słucha i nie krzyczy i jest spokojny, jak wspomniałeś o Bucky'm to też był nawet spokojny i nie zaczął się awanturować! - powiedział Clint.

-W sumie racja każdy ma swoje życie, ale naprawdę do siebie pasujecie.. -powiedział cicho Peter.

-Coś jest na rzeczy my to wiemy, sam to wiesz i ukrywacie coś przed nami..

-Może - westchnął i uśmiechnął się do Peter'a - między czasie szukamy przez komputery ostatnią lokalizacje helicarrieru? Może nas doprowadzi do Deadpool'a?

-Właśnie Nat! Oni nawet zbytnio tego nie ukrywają! Oni przy nas się obściskują! - wtrącił Clint.

-Może, a może jednak będzie tak zamiast ciągle może? -spojrzał na mentora. -Tak chętnie chce wiedzieć gdzie jest Wade.. -uśmiechnął się lekko.

-Nie chodziło mi oto, że ukrywają przed nami, że ślinią się na swój widok przy nas tylko mi się wydaje, że ukrywają przed nami, że są razem. -wytłumaczyła Natasha. Kapitan zachłysnął się powietrzem.

-No was chyba coś boli! Nie ma was gdzieś indziej? Przeszkadzacie mi w tym momencie..

-Nie jesteśmy razem Pete i nigdy chyba więcej nie będziemy -rzekł i drzwi się otworzyły -Na pewno coś znajdziemy, ale nie mogę obiecać ci co...

-Cudowna teoria Wdowo! I z pewnością musi być prawdziwa! Skoro jedno i drugie się dogaduje!

-Chyba czyli jest nadzieja! -uśmiechnął się. -Wiem panie Stark, chociaż cokolwiek to będę wdzięczny..

-Nie, nie jest prawdziwa. Tony za niedługo się żeni, każdy wybrał swoją drogę i niech tak pozostanie dla wszystkich będzie lepiej. -mimo, że powiedział to obojętnie to jednak w jakimś stopniu go to zabolało, ale nie pokazał tego po sobie, dobrze wiedział, że Tony go już nie kocha i to co było między nimi razem stwierdzili, że lepiej żeby to zakończyć.

-Nie widzę w tym nadziei Peter, ale jeśli ty widzisz to może jakiś procent jest...- westchnął Miliarder.

-No i? Może nie wyjść za mąż może nie chce, ale musi? A może jednak kocha cię nadal tylko wiesz jaki jest Stark emocje zawsze na wody! - powiedział Clint pełen nadziei iż ich ship w końcu się stanie ponownie prawdą!

-Tak dużo jest, ale najpierw może zróbmy to co należy, żeby było spokojnie.. -powiedział młody.

-To już jego sprawa co zrobi. I przestańcie mieszać przeszłość z teraźniejszością, on zasługuje na pewno na kogoś lepszego niż ja żebym mu robił o byle co kłótnie. Nawet nie wiem czy mogę powiedzieć czy się lubimy, co jeśli robi to na pokaz, a później da mi mentalnego liścia w policzek żebym tak po prostu spadał, wiecie co pilnujcie swojego nosa..

-Dobrze - kiwnął głową.

-Skąd możesz wiedzieć, że da ci mentalnego liścia? Stark jest dość nieprzewidywalny, ale zawsze słowny i to powinneś wiedzieć najlepiej!

-A później będziemy rozmawiać o was.. -uśmiechnął się Pajączek.

-Idźcie z kuchni na jakiś czas, czy nie możecie uszanować tego jak jest teraz? Jak Tony nie ma problemów przeze mnie, bo NIE JESTEŚMY RAZEM?! -warknął.

-Co dlaczego o mnie i Steve? - zapytał i rozejrzał się po warsztacie.

-Czyli zerwaliście, bo ty narobiłeś mu problemów? - spytał nadal opierając się o blat. -No wiesz może nie jesteście teraz, ale może będziecie.

-A dlaczego by nie? -szedł za mentorem.

-Nie będziemy.. -powiedział cicho i wypuścił ciężko powietrze. -A teraz powodzenia w gotowaniu.. -wyszedł z kuchni. -Zostawcie mnie..

-A dlaczego, by tak? - uśmiechnął się do niego. - Jarvis przygotuj mark 42 do naprawy najlepiej przeskanuj go i wyświetl na hologramie!

-Pomyślimy nad tym! - krzyknął za Steve'm - Wrobił nas w gotowanie!

-A dlaczego nie? Przecież to dobry temat .. -mruknął z uśmiechem.

-Już przygotowuje sir.-powiedział Jarvis.

-Przez ciebie nas wrobił, sam gotujesz ja dzisiaj odpoczywam.. -uniosła ręce do góry. Cap poszedł do windy, by zjechać na piętro treningowe.

-W jakim sensie dobry Peter i podszedł do stołu z hologramem.

-Dobra dobra coś ugotuje! - westchnął Clint i zaczął myśleć nad tym co zrobić.

-No, a w jakim sensie pan i Kapitan nie są dobzi?-spytał i poszedł za nim.

-Jak myślisz ten cały ślub Pepper i Tony'ego się uda? -uparła się o blat kuchenny.

-Nie mówię, że jesteśmy źli po prostu nie wiem czy to dobry pomysł rozmawiać o mnie i Rogers'ie - odparł i przyjrzał się hologramowi.

-Cóż jeśli Steve nic nie zrobi to na pewno się uda chociaż widać zwątpienie Stark'a w swój ślub - odparł Clint.

-No, ale dlaczego nie? Pan sobie tego nie życzy? Bo Steve'a tu nie ma jak na razie..

-Naprawdę zauważyłeś? Super -zaśmiała się z niego. -Widać to było przed tym jak jej się oświadczył..

-Um... Po prostu chyba nie wypada mówić o takich rzeczach - stwierdził i zaczął rozkładać zbroję na hologramie na części, a to co było poniszczone było w kolorach czerwieni.

-Wiem, że było to widać wcześniej no, ale teraz bardziej to widać.

-Ale o jakich rzeczach wie pan, że jestem bardzo ciekawy.. -usiadł na krześle obrotowym i patrzył na hologram, a później spojrzał na biurko obok.

-Wiem, że jesteś bardzo ciekawy i dlaczego zainteresowałeś się mną i Steve'm gdy możesz zainteresować się Natashą i Clint'em? - rzekł i rozłożył wszystko na części pierwsze. -Hmmm zasilanie padło w prawym repulsorze i okablowanie zostało urwane w dolnej nodze, wgniecenia i uszkodzenia przy miejscu poboru energii - mówił cicho, ale wyraźnie aby Peter słyszał.

-Bo tatowie to lepszy temat do obgadania na sam początek, a później zajmiemy się obgadywaniem wujostwa.. -mruknął cicho. -Będę pomagał czy mam siedzieć cicho?

-Będziesz pomagał młody przecież nie wziąłem cię ze sobą abyś się nudził - rzekł - będzie trzeba rozebrać do podstaw i naprawić to co zostało zepsute.

-Nie nudził bym się, zrobiłbym rekonstrukcję Jarvisa -uśmiechnął się szeroko. -Słyszysz SI?

-Słyszę Panie Parker jednak odmówił bym dostępu do swoich danych - odparł Jarvis.

-Pobawisz się przy mojej zrobi - stwierdził.

-Ale nie zaszkodziło, by pogrzebać mu danych, przecież nauczył mnie pan takich rzeczy.. -powiedział spokojnie Pete. -Dobrze, a więc co mam zrobić?

-Wiem, że nauczyłem i jestem z tego dumny jak i z ciebie - rzekł - rozmontowujemy zbroję.

-Dobrze.. -uśmiechnął się ciepło słysząc, że Tony jest z niego dumny i po chwili podszedł do Stark'a, który odszedł od hologramu i podszedł do ściany.

-Jarvis otwórz przejście do zbroi! - rzekł choć kilka zbroi stało za szklanymi gablotami to tylko były kilka z kilkunastu, które zrobił za owy czas swojej kadencji jako Iron man.

-Przejście? -Peter popatrzył zaciekawiony. Ściana przed Tony'm jak za pomocą magicznej różdżki otwarła się na wzór drzwi do kolejnego pomieszczenia.

-Chyba nie myślałeś, że mam tylko 3-4 zbroję - powiedział i wszedł do środka. W środku było duże, pół okrągłe pomieszczenie w którym w gablotach stało obok siebie kilkanaście zbroi... Niektóre galoty były puste, a w jednej był nowy strój Spider-Mana coś na ala zbroja Iron Mana, ale na wzór bardziej pająka z sześcioma kończynami.

-Właśnie, że tak myślałem.. -ruszył się nie pewnie z miejsca za mentorem z otwartą dziabą.

-To jesteś w błędzie - rzekł - mam każdą zbroję na każdą okazję z każdą inną umiejętnością z innych stopów metali... Nawet przeciwko Hulkowi mam zbroję na jego rozmiary.

-Oooooh wow.. -szepnął, bo gdy wszedł do tajnego pomieszczenia jego oczy aż się świeciły, że może ujrzeć coś tak wspaniałego i kręcił się w kółko, by po chwili przychodzić pod każdą zbroję i przyglądać się jej z dokładnością każdego cala.

-Jarvis niech mark 42 wystąpi i stanie pośrodku - przekł widząc jak Peter z fascynacją przygląda się poszczególnym zbroją. Zbroja jak na zawołanie sama się uruchomiła i była na środku pomieszczenia. Tony uśmiechnął się delikatnie przyglądając się dzieciakowi, który nadal oglądał jego zbroję. Z dwie bądź trzy byłby na wszelki wypadek dla War Machine jeden dla Peter'a, a reszta należała do Stark'a.

-To jest mega miejsce! -powiedział podekscytowany Pajączek.

-Stąd wszystkie zbroję praktycznie się biorą - rzekł - dziś byłem po ciebie markiem 35 jest jednym z szybszych i dobrze zwrotnych zbroi.

-A te u góry to też zbroje czy tylko takie o żeby było? -spytał.

-Też zbroje, ale prototypy nie dokończone bądź niezbyt stabilne - rzekł i popatrzył na gablotę z czerwono złotym oraz dodatkiem czarnego i bieli mechanicznego stroju Peter'a.

-Roozumiem.. -kiwnął energicznie głową i znowu zaczął się kręcić wokoło.

-Tylko żeby nie zaczęło ci się kręcić w głowie od tego kręcenia - zachichotał.

-Ale tu jest tak nieziemsko! Woaaah..

-Kilka zbroi na krzyż - stwierdził - i tak używam niektórych tylko.

-Nie ważne wszystkie są mega!

-No niby racja - rzekł - widziałeś już swoją?

-Nieee.. -zaczął na boki kręcić głową.

-To zobacz - stwierdził i wyciągnął wszystko co trzeba na naprawę zbroi.

-Może później teraz trzeba panu pomóc..

-Możesz zobaczyć Pete zbroja moja nie ucieknie - oznajmił - poza tym muszę rozkręcić panel bezpieczeństwa, a jak tego ja sam nie zrobię to może zbroja uznać to za włam.

-No dobrze.. -kiwnął głową i podszedł do zbroi, która podobno miała być dla niego i usiadł w siadzie skrzyżnym przed nią i zaczął przyglądać się każdemu szczegółowi. Zbroja była dobrze zrobiona i idealnie dopasowana do posiadacza. Ramiona byłby chowane i dość pomocne w poruszaniu. Stark rozkręcał panel bezpieczeństwa na plecach aby na spokojnie zająć się wraz z Peter'em naprawić zbroję. Pajączek czekał aż Tony poprosi go o pomoc przy zbroi, ale zatracił trochę wzrok przy tej 'swojej'.

-Dobrze rozmontowałem już panel - stwierdził - jak podoba ci się twoja zbroja?

-Jest cudowna, ale czemu dla mnie taka? -podszedł do mentora.

-Jesteś pająkiem musiały cię jakieś elementy rozróżniać - rzekł - poza tym mniejsze prawdopodobieństwo zranienia przez kule.

-To z pewnością, bo to metal.. -kiwnął głową ze zrozumieniem.

-I może przyda ci się w obecnym czasie - stwierdził  - jest bardziej bezpieczniejsza niż obecny twój strój.

-Ale mój obecny strój jest elastyczny i nie jest ciężkim metalem. Przepraszam panie Stark, ale ja zostanę w teamie Kapitana jeśli chodzi o strój, spandex mi wystarczy..

-Nie jest zbudowany z metalu Peter - zaśmiał się cicho - to stop tytanu i złota najlepszych materiałów.

-Spandex najlepszy mimo, że ten też jest ładny.. -mruknął z uśmiechem.

-Rozumiem - kiwnął głową - ale jakbyś chciał wypróbować wystarczy tylko słowo - odparł.

-Dobrze zapamiętam i przyjdę do pana.. -kiwnął głową. -A więc zabieramy się za rozbiórkę Mark 42?

-Tak zabieramy się młody za rozbiórkę - powiedział i uśmiechnął się. Stark i Parker pracowali nad zbroją Tony'ego w uśmiechach przynajmniej jedni trochę zeszli z napięcia i na chwilę zapomnieli o ciągłych nieszczęściach. Kapitan zniknął w sali treningowej i po krótkiej rozgrzewce zaczął rozwalać worki z piachem byle, by nie myśleć o spiskach Clint'a i Natashy. Bruce niknął w laboratorium aby nie myśleć o tym, że tarczy już nie ma. James Rhodes  otrzymał wiadomość jako pierwszy i bardzo nie chętnie zostawił wojsko lotnicze, ale jeśli musiał być w Avengers towers czuł się zobowiązany by tam być. Gości, którzy zostali poinformowani o przyjście do Wieży mieli czas się stawić w budynku do wieczora, więc niektórym wcale się nie spieszyło gdy mieli na miejscu prawie. Każdy był czymś zajęty choć i znaleźli się ci, którzy nic nie robili. Choć poczuli delikatny lęk i obawę o swe życie. Każde życie wisiało na włosku gdyż tak naprawdę nikt nie wiedział co zrobi Hydra.

Właśnie Hydra... Była nieprzewidywalną organizacją choć teraz miało wiele sprzymierzeńców to i mieli Deadpool'a do podporządkowania. Do samego rana Wade nie zasnął i był pół przytomny na to co się dzieje. Goodman miał odpowiedni plan, którego się trzymał teraz kiedy Tarcza im nie przeszkadzała mogli sprowadzić swoich sojuszników z równych krain.
Nikt nie był w stanie ich powstrzymać gdyż tarcza upadła, a Avengers nie wiedzą gdzie są. Hydra chciała wyeliminować wszystkich po kolei być tymi jednymi i zaprowadzić własny porządek na świecie. Mówiąc o porządku chcieli pogrążyć świat w chaosie. Dlatego Avengers musieli stać się silni i pokonać ich poki był czas.
Czas, który nieubłaganie leciał i sprawiał dodatkowe niespodzianki Mścicielom. Z samego rana mieli podporządkowywać Deadpool'a, ale iż kilka złych charakterów potrzebowało wyjaśnień. Nauczka musiała poczekać tą godzinę bądź dwie. I tak celi najemnika pilnowało dwóch agentów Hydry, a jeszcze był monitoring w głównej dowodzącej sali.

Był pilnowany i strzeżony jakby coś mu odwaliło i zaczął robić coś czego nie powinien. Jednak Wade siedział w jednym miejscu i patrzył się w podłogę bez jakikolwiek emocji. To jednak Goodman chciał być pewien, że Wilson nic nie zrobi i żeby było o nim wszystko widać. Deadpool po prostu czekał, czekał aż w końcu wyjdzie z tego miejsca nawet jeśli na tortury. Mieli go okropnie przedrzeć za skórę za zdradę i za to, że samookaleczał się i pokazywał słabość, a nie powinien. Wiedział, że dostanie karę i to poważną karę za to co wczoraj robił, a nie powinien. Na razie musieli załatwić mniej ważniejsze sprawy żeby później nie plątały się, by nie myśleć o nich. Im dłużej Deadpool czekał tym bardziej zaczął się stresować o to co wymyślił Goodman. Szef Hydry miał już w zanadrzu przyszykowane dla Wade'a masę kar cielesnych i psychicznych, które miały złamać chłopaka i podporządkować go ponownie pod jego władanie. Wiedzieli, że Wilson będzie stawiał opór, ale teraz gdy mu pokazali, że zniszczyli jego Ojca to jego też zniszczą i zdawał sobie z tego Wade sprawę choć wiedział, że będzie stawiał opór to i tak w końcu go złamią jak zawsze. Nick natomiast nie tracił nadziei, że Wade się im złamie, gdyby chociaż mógł mu dać jakikolwiek znak, że żyje i żeby był silny, to na pewno by mu powiedział.
Jedyne co trzymało Deadpool'a aby nie poddać się od razu to dane słowo Ojcu, że nie będzie więcej zabijać.
Jednak Hydra chciała aby jeszcze więcej niż dotychczas zabijał. Zaś wczorajsze słowa, że nie będzie zabijał mocno zdenerwowały Goodmana.  Chłopak miał na sobie wczorajsze spodnie, a w nich nadal telefon lecz z pewnością on już do niczego mu się nie przyda, bo prawdopodobnie zalany jest. Mieli go dzisiaj załatwić więc telefon gdyby nawet działał odebrali, by mu chcieli mu wszystko odebrać to co zbudował z Fury'm, tę rodzinną atmosferę. Po prostu go schował za sobą aby nie zauważyli tego w kamerach i nadal czekał aż nadejdzie kara. Minęło sporo czasu ze samego rana zanim cela Deadpool'a zaczęła się otwierać.
Wade nie spojrzał w stronę drzwi po prostu siedział nadal.

3616 słów

Co przygotował Goodman na Deadpool'a?
Co zrobi chłopak?
Czy złamią go?

Niektóre sceny w dalszych częściach mogą być delikatnie brutalne i pełne krwi.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro