Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Cena za wolność

Ci którzy handlowali narkotykami w Północnej części ciemnego parku spostrzegli Wade'a, ale mało ich on obchodził. Również i Deadpool miał wywalone na dilerów. Po prostu szedł aleją kierując się w mało używaną część parku. W której wszystko było ciemne i tajemnicze. Lecz Wade przeczuwał, że nie jest tu sam. Ktoś tu był, a raczej cały odział gdyż słyszał zbyt dużo oddechów i odgłosy chodzenia, ale oddziału wcale nie było widać, byli specjalnie ukryci.
Zbyt dobrze ukryci jak na jego oczy agencji musieli być tylko z jednej organizacji, zwanej Hydrą... Wade stanął w miejscu i rozejrzał się wokół.
Cały szwadron był porozrzucany po całym parku. Nie wiedział kiedy się ujawnią choć chyba dobrze wiedzieli, że on już wie. Jednak Hydra czekała na jego ruch. Byli niczym jak na karcie planszowej. Deadpool wiedział, że ucieczka była bez sensu, a walczyć nie miał czym. Po prostu ruszył dalej przed siebie, ale uważniej przysłuchując się wszystkiemu. Natomiast Żołnierze przemieszczali się cicho za nim. Dawno by ich wszystkich wy przeklinał gdyby mógł mówić. Po prostu pokazał faka w około i szedł dalej, ale było widać po nim wkurwienie. Nagle w parku zapadła okropna cisza, żadne szmery kompletnie nic. Wade czuł się mało pewnie gdy wszystko ucichło, ale nadal szedł przed siebie. Hydra czekała jeszcze chwile na atak. Wiedział gdzie każdy był lecz czekał na pierwszy ruch ich. W końcu wyszli naprzeciw najemnikowi i zaczęli go atakować, a Wade zaczął się bronić. Bez trudu położył na łopatki kilku żołnierzy Hydry, ale reszta doparła go do ścieżki. Chłopak szarpał się gdy kilku agentów Hydry przy cisnęli go do ziemi. Niezauważenie schował rękę do kieszeni gdzie miał telefon aby wysłać wiadomość, ale żołnierze jak najbardziej mu to uniemożliwiali.

-Nie walcz - powiedział jeden z Agentów - Deadpool, bo i tak Hydra zawsze zwycięży - rzekł i przyparł go mocniej do ziemi. Wade wcisnął przycisk w telefonie i poddał się zaś oni zakuli Wilsona i podnieśli go do pionu. Chłopak spuścił głowę i po prostu poddał się nie walczył ani się nie szarpał. Pogodził się z losem lecz miał nadzieję, że wiadomość doszła do ojca. Hydra wzięła najemnika i zaczęli go popychać do tajnej bazy.
Nick dostał wiadomość, nieudolnie ze łzami wyciągnął telefon i sprawdził esemesy. Gdy Wade posłusznie szedł z agentami Hydry. Wiedział co go będzie czekać i cieszył się, że nie mógł mówić.

Wade ojcu wysłał mu słowo przepraszam i 20 minutowe audio do przesłuchania. W którym było słychać ludzi wszystko auta, a po kilku minutach to zaczęło cichnąć i tylko słychać był oddech Wade'a oraz jego chód. Pod koniec na ostatnie pięć minut było słychać odgłosy walki i słowa 'Nie walcz Deadpool, bo i tak Hydra zawsze zwycięży' A potem pustka. Koniec wiadomości.

Fury przeczytał przez zaszklone oko od łez wiadomość, a później puścił nagranie na całą głośność. Wsłuchiwał się we wszystko, a później jeszcze bardziej miał dość gdy usłyszał, że Hydra go złapała, nie chciał mu tego robić nie chciał żeby go złapali, chciał jedynie aby siedział z tą starszą kobietą o której opowiadał, a nie wpakował się prosto w ręce Hydry. Wade przeczuwał, że ojciec jeszcze bardziej się będzie martwił lecz wiedział, że lepiej aby on wiedział niż ktokolwiek inny. Ze spuszczoną głową szedł wraz z uzbrojonymi agentami Hydry. Poniekąd nie chciał tam wracać, ale wiedział, że za hipnozować go ponownie Hydrze będzie trudno.
Przed wejściem do bazy, oczyścili Wade'a z telefonu i jakichkolwiek innych rzeczy. Nick nie wiedział co powinien zrobić, czy iść i go ratować, czy olać go tak jak on go olewał i dopiero później iść mu na pomoc, targały nim okropne emocje. Dał się oczyścić z wszystkiego co miał, a miał przy sobie tak naprawdę tylko telefon gdyż plecak zostawił pod domem Al. Patrzył się bez emoji na wszystko co się dzieje. Kiedy wepchali go do bazy było ciemno, pusto i śmierdziało ściekami i szczurami, ale im to nie przeszkadzało tylko prowadzili dalej Wade'a, któremu również nie przeszkadzały warunki. Szedł z nimi i zastanawiał się jak go odnaleźli. W końcu wepchnęli Wilsona na jeden z filarów i obili mu twarz i za śmiali się z niego podnosząc go i dalej prowadząc. Deadpool nie wydał z siebie żadnego dźwięku gdy go okładali. W końcu doszli do głównej sali gdzie było więcej żołnierzy. Chłopak wiedział, że jest tu gdzieś jego właściciel, który pilnował go w projekcie 'niezniszczalny' I miał nad nim kontrolę, ale na razie nigdzie go nie mógł znaleźć, bo wszyscy wyglądali tak samo i każdy miał kominiarki na twarzach. Rozglądał się za tym, który tu dowodzi lecz wszyscy wyglądali prawie tak samo. Przywiązali go do filaru i zaczęli go bić po klatce piersiowej i brzuchu. Wade przygryzł język i starał się obojętnie podejść do tego jak go okładają. Złamali mu żebra i zrobili mu szramy na buzi nożami. Deadpool wiedział, że to kara za ucieczkę. Przez to, że regeneracja słabiej mu działała to krew ciekła po jego twarzy lecz dalej miał grobową minę.

-Wystarczy.. -Powiedział w końcu ktoś z tyłu armii. Wade od kaszlnął i wypluł ślinę zmieszaną z krwią. Zaczął głębiej oddychać choć bolały go płuca i wszystko od pasa w górę. Zostawili go związanego przy słupie. Chłopak nie miał siły stać przez to ledwo utrzymywał się na nogach. Nie mógł nic zobaczyć więcej niż krew, która była na całej jego twarzy.

-Myślałeś, że cię nie znajdziemy?!  - Wade podniósł głowę i skierował ją w stronę głosu, którego całym życiem nienawidził, ale niestety przywódca był schowany pośród armii i również miał kominiarkę na twarzy jak reszta.
Deadpool otworzył usta aby wyklnąć go, ale nie mógł więc tylko zamknął usta i spuścił głowę.

-Masz rację lepiej zamilknąć, bo i tak już nie masz życia... - Wolał aby już go w końcu zabili dla wszystkich byłoby dobrze. Ledwo oddychał czując jak żebra są wszędzie połamane oraz obite płuca .W końcu z tłumu wyszedł jeden mężczyzna dalej przez chwilę mając na twarzy kominiarkę. Spojrzał w osobę, która wyszła z szeregu.

-Nic nie mówisz? - Wade pokiwał sprzecznie głową.

-Szefie - powiedział jeden z agentów - dostałem informację o tym, że ma uszkodzone struny głosowe przez to nie może mówić.

-Wiem o tym spokojnie żołnierzu chce z nim się tylko podroczyć.. -powiedział główny dowodzący. Agent kiwnął głową i wrócił do szeregu. Wade patrzył się na mężczyznę, który po chwili główny Hydry ściągnął kominiarkę. Wade zobaczył twarz swego naukowca, który miał nas nim kontrolę. Był prawą dłonią Alexandra Pierce.

-Kogo się spodziewałeś, swojego tatusia? -po sali rozbrzmiał falą śmiech żołnierzy. -A może chłopaka? -śmiechy nie ustawały. Deadpool przeraził się gdy usłyszał o Piterze lecz nie pokazał tego po sobie. Spuścił głowę w dół patrząc się w betonową podłogę.

-Obserwowaliśmy cię od bardzo długiego czasu..- chłopak skulił się delikatnie na te słowa. -Jeśli myślisz, że w końcu po złapaniu ciebie, nie zrobimy twoim bliskim krzywdy to grubo się mylisz...hm, a może sam im zrobisz krzywdę? - Wade pokiwał sprzecznie głową. Nie chciał ranić nikogo z bliskich nie chciał być ponownie marionetką w czyiś dłoniach.

-Tak sam im zrobisz krzywdę, znienawidzą cię i wyprą się ciebie. Takim potworom nigdy na niczym nie zależało, więc dla ciebie to różnicy wielkiej nie zrobi...  - Deadpool zaczął się zastanawiać nad słowami Goodman'a. Był i jest potworem, ale zasługiwał na miłość. Lecz wciąż zawodzi wszystkich. Henry dobrze wiedział jak manipulować żołnierzami, wiedział na czym najbardziej im zależy, i wykorzystywał to wszystko przeciwko im.

-A skąd w ogóle masz pewność, że cię kochają? Gdyby tak było nie wyrzucili by cię z domu.. - Wade za cisnął zęby, bo czuł złość i bezsilność. Ojciec go wyrzucił zostawił na pastwę losu....na pastwę hydry. Podniósł głowę i poparzył na Goodman'a.

-No, a chłopak siedziałby z tobą dłużej mimo zakazów Fury'ego, gdyby się kochał.. -patrzył na Wade'a jak targają nim sprzeczne uczucie. Peter był niewinny w tym wszystkim. To głównie jego wina nie dzieciaka. Ze złości i bezsilności z tych skrajnie innych uczuć powoli podchodził pod obojętność.

-Jak to jest w ogóle wiedzieć, że próbują ci wmówić, że jesteś kochany, a tak naprawdę jesteś tylko potworem który czeka aż wszyscy zasną, a ty będziesz mógł straszyć..? - Mina Wade była obojętna, patrzył się na Goodman'a czekając na dalsze jego słowa, które potwierdzą jakim jest potworem.

-Jesteś potworem Wade, a wiesz kto cię stworzył? -zaśmiał się. -Twoi najbliżsi. Wciskając ci na chama, że jesteś kimś innym..

"Jestem potworem" To stwierdzenie z ust naukowca chodziło mu po głowie.

-Każdy człowiek jest potworem...- kiwnął potwierdzająco głową. -Tak potwory, wszędzie.. - chłopak patrzył na niego bez uczuć -Tak Wade? - spytał i otrzymał potwierdzenie głową
-No dobrze, dobrze.. - Patrzył się na Goodman'a i nie myślał po prostu czekał aż on zdecyduje o jego losie.

-Czas wracać do prawdziwego domu..
- Spuścił delikatnie głowę w dół natomiast Henry rozwiązał go i poklepał go po ramieniu. Wade stanął na prostych nogach i stał chociaż był osłabiony to wiedział, że nie może ukazać słabości. -Wracamy do naszego imperium.. -powiedział Goodman do wszystkich.

Wszyscy stanęli na baczność również i Deadpool stanął w ten sposób.
Dowódca ruszył przed siebie, a reszta armii zaczęła kierować się w głębsze podziemia. Chłopak ruszył za Goodman'em bez żadnych emocji szedł za nim zaś niektórzy z agentów lękało się Deadpool'a. Dowódca Hydry nie spodziewał się, że tak szybko złamie najemnika, ale cieszył się, że był po jego stronie i zrobi to co rozkaże. Wade choć popierał Goodman'a to miał i swój własny rozum, który mówił co robi źle, a co nie. Szli wszyscy jak jedna fala prosto do głównego prowadzącego całą tą szopkę. Głównodowodzącym był Alexander Pierce, który należał do Rady ochrony kraju oraz TARCZY.
Po korytarzu rozniósł się donośny głos chodu armii chłopak szedł za swoim panem, a w środku siebie płakał. W pewnym momencie cały bunkier się zatrzęsł, a z ściany zaczęły posypywać się pyłki. Deadpool spojrzał na sufit z którego zaczęły się sypać pyłki. Sufit zaczął powoli pokazywać liczne pęknięcia. Przez to najemnik rozejrzał się po otoczeniu.

-Co jest do.. -powiedział Goodman, a sufit zaczął się zapadać. Wade złapał za ramię Goodman'a chroniąc go przed skałą, która na niego leciała, a do pomieszczenia wpadli agenci TARCZY. Deadpool spojrzał na swego pana czekając na jego decyzję. -Do ataku, żadnych jeńców! Wybić ich co do jednego! -krzyknął dowódca Hydry. Jednak chłopak chwilę się wahał nie wiedząc co zrobić, więc stał przy dowódcy. -Ty też Deadpool! Wszystkich zabijać nie proszonych gości!

Wziął od niego pistolet i ruszył do przodu na agentów TARCZY. Którzy byli dobrze wyszkoleni i potrafili się bronić przed każdym żołnierzem. Gdy Deadpool walczył z jednym z agentów miał wiele, ale czy na pewno ma zneutralizować swojego przeciwnika.
To był najmniejszy problem najemnika, bo gdy zajął się jednym agentem, sam Fury który zorganizował tą dywersyjną akcje, walczył z Henrym Goodman'em. Wade znokałtował przeciwka i miał go zastrzelić, ale nie był w stanie.

-Fury chce cię stąd tylko wyciągnąć.. -powiedział agent próbując się bronić przed wymierzonym w jego kierunku pistoletem. Lecz w jego oczach i twarzy *na której była krew, widział tylko obojętność. -Możesz strzelić, ale on chce to dla twojego dobra..

Deadpool przeładował pistolet i wymierzył w jego głowę, a Agent zamknął oczy i czekał na swoją śmierć. Międzyczasie Fury przyłożył z kolana Henrykowi i ze złamanym nosem leżał na ziemi. Niestety agent się nie doczekał gdyż Wade strzelił w stronę Fury'ego i Goodman'a na jako ostrzeżenie. By po chwili ruszyć do obydwóch.

-Chcesz mnie zabić!? -krzyknął Goodman. -To jego powinieneś zaatakować, to on sprawia, że jesteś potworem! - Wade wymierzył pistolet w Fury'ego i obszedł ich stając przed Goodman'em. -Zabij go, to twoja ostatnia szansa.. -powiedział Henry.
Na obojętnej twarzy Wade pojawiło się wahanie i strach. Bał się, że wystrzeli bał się, że zabije jego. -Musisz to zrobić Deadpool.. -Goodman wstał za Wade'm. Nick nie ruszył się dalej w jego duchu toczyła się wojna, ale przebaczył synowi wszystko. Spojrzał na Goodman'a szukając odpowiedzi czy na pewno ma to zrobić choć jego dobra dusza walczyła z tym co mu teraz wpojono.
-Strzel! -nakazał w końcu dowódca Hydry. Spojrzał w oko Fury'ego szukając tam odpowiedzi co ma zrobić. Stanowczo trzymał broń wymierzoną w czarnoskórego mężczyznę, ale zaczęła ona powoli drgać. Fury również był obojętny i nie pokazywał wszystkich uczuć. On sam wyciągnął pistolet i wy celował w Wade'a i oddał strzał tyle, że nie strzelał w syna, a w kolano Goodman'a, a tamten padł trzymając się za krwawiącą ranę. Deadpool puścił jak poparzony pistolet i odsunął się od niego. Nick schował pistolet.

-Nigdy bym cię nie zabił Wade..- Chłopak zatrząsł się i rozejrzał w około. Miał już dość. Nie wiedział komu ufać nie wiedział co robić.
Cała wrzawa przestała się ruszać, a pył opadł zaś na popękanym suficie można było dostrzec wszystkich ludzi podwieszanych w sieciach. Bał się, że wyrządzi komuś krzywdę, bo znowu mu namieszali w głowie.

-Wade! -Peter biegł w stronę swojego chłopaka, ale uniemożliwił mu spotkania Nick przez zatrzymanie go dłonią. Deadpool odsunął się w tył o trzy kroki. Walczył ze sobą między tym co stworzyła Hydra, a tym kim był prawdziwy Wade.

-Wade'iś.. -szepnął Parker.

-Deadpool zabij go.. -syknął z bólu Goodman. Najemnik złapał się za głowę starając wyprzeć się tego potwora aby zamknąć go ponownie w głębi umysłu. Padł na kolana i zwinął się z bólu psychicznego. -Wiedziałem, że będziesz słaby.. -warknął Henryk i złapał sam za pistolet i oddał kilka strzałów w stronę pirata i pajączka.
Jednakże chłopak znikąd pojawił się przed ojcem oraz Peter'em i przyjmując na siebie kule wystrzelone przez Goodman'a. Jednak nie przyjął wszystkiego na siebie. Chłopak kaszlnął i strzelił do Goodmana w bok tak aby go nie uśmiercić i żeby się nie ruszył.

-Potwory! -krzyknął dowódca Hydry, a Wade padł na kolana i oddychał ledwo. Nick wziął na ręce Wade'a, poszedł uwolnić swoich agentów i ruszyli do wyjścia, Spidey wyszedł wcześniej na ścieżki do parku. Syn Fury'ego zemdlał po dłuższej chwili. Był zniszczony on fizycznie jak i psychicznie. Więc wolał nie ryzykować tym, że ten drugi się uwolni i zrobi krzywdę wszystkim.
Fury zabrał wszystkich swoich agentów poszli do dwóch odrzutowców schowanych pomiędzy drzewami parku. Pajączek też poszedł z nimi chociaż nie mógł. Wade miał całą pocharataną twarz i połamane żebra, a z kilku dziur w ciele ciekły stróżki krwi. Pete nie czuł się najlepiej ze względu na to, że musiał widzieć tak okropne rzeczy a z drugiej strony, że robiło mu się coraz ciepłej w brzuchu, który kurczowo zaciskał z lekkiego bólu.

-Peter wszystko dobrze? -zapytał Fury który podszedł do Peter'a, który siedział tuż przy Wade'dzie.

-Martwię się o Wade'a.. -potarł dłonią o ramię.

-Nie oberwałeś kulką? - zapytał i z zmartwieniem przykucnął przy nich.

-Hm, nie.. -słabo się uśmiechnął.

-Peter pytam się, bo może ci zagrażać życiu dlatego chce abyś był ze mną szczery.

-Nic mi nie jest, będę pilnował Wade'a.. -popatrzył na nieprzytomnego chłopaka.

-Mów jakby coś się działo Peter - powiedział - nie chce aby tobie coś było.

-J-ja się nie daje nikomu panie Fury..

-I dobrze - odparł i po czochrał go po włosach i pogłaskał głowę Wade'a.

-Mhm.. -mruknął cicho i patrzył na Wade'a, przyjął na siebie za dużo wszystkiego. Mina Wade nie pokazywała po sobie bólu tylko spokój.

-Jakby coś się działo wołaj i uważaj, bo nie wiadomo co może zrobić Wade.

-Nie boję się tego co zrobi, chce być po prostu przy nim.. -delikatnie złapał dłoń najemnika i potarł kciukiem wierzch dłoni.

-Rozumiem - odpowiedział.

-Uciekł panu ten frajer co udawał ważnego, prawda?

-Tak - westchnął i przetarł zatoki.

-Złapie go pan jeszcze Tata i Tate panu pomogą.. -kiwnął głową i ciężko odetchnął.

-Możliwe - odparł - ale Wade musi współpracować.

-Wiem o tym.. -mruknął cicho i westchnął.

-A po tym to chyba długo będzie do chodził do siebie - rzekł - Hydra potrafi namieszać w głowie sam widziałeś.

-Trzeba mu pomóc i będzie ok.. -powiedział Peter.

-Tylko on zbytnio nie chce współpracować.

-Mhm.. -Parker patrzył cały czas na Wade'a. Oddech jego był płytki i nie równomierny. - Kiedy będziemy na helicarrierze? -spytał.

-Za kilka minut - powiedział i również martwił się o Wade'a, który był poważnie skatowany.

-Mhm. Nie dobrze mi trochę.. -szepnął.

-Co się dzieje? Peter? - spytał i dotknął czoła Spider-Mana.

-Nic, jest dobrze.. -zamknął oczy, a jego usta przyjęły grymas bólu.

-Peter - powiedział poważnie Fury - powiedz co się dzieje nic ci przecież nie zrobię, a tu chodzi o twoje życie i zdrowie.

-To pewnie przez to, że jesteśmy za wysoko w powietrzu.. -zaśmiał się cicho nerwowo.

-Peter proszę cię chociaż ty powiedz co się dzieje!

-Ugh, a nie powie pan, panu Stark'owi?

-Nie powiem - rzekł.

-No to.. -odsunął od brzucha rękę, w jednym miejscu strój przybrał mocniejszy szkarłat. Fury widząc ranę szybko wziął apteczkę.

- Czy kula przeszła na wylot?- spotkał i podał mu gazę - Uciskaj gazę w miejscu postrzału.

-Nie wiem, ale tak ciepło czuje trochę..ja nie chciałem panie Fury..

-Nic się nie stało - powiedział - uciskaj zaraz powinniśmy być na helicarrierze i nie ważne mi się zamykać oczu!

-Chce siedzieć przy Wade'dzie..

-Będziesz, ale daj sobie pomóc żeby Stark się nie dowiedział - rzekł.

-Będzie krzyczał...

-Nie będzie ja tego dopilnuje, a teraz tylko nie od pływaj mi - powiedział i po chwili poinformowali go o procedurze lądowania.

-Nie chce spać..

-Mam taką nadzieję - powiedział - za chwilę powinni lekarze się tobą zająć tak samo jak i Wade'm.

-Boje się... -przyciskał do rany gazę.

-Nie masz czego - powiedział i pogłaskał go po głowie. - Nie będziesz niczego pamiętać gdy się tobą zajmą. Po prostu wyciągną ci kulkę z brzucha i naprawią to co zostało zniszczone. - powiedział, a Peter zacisnął dłonie na brzuchu.

-Jak Wade się nie boi tego...

-Boi się z pewnością po prostu udaje zawsze że wszystko jest w porządku - rzekł i wylądowali. Po chwili klapa opadła, a do środka wszedł doktor, który zajmował się Wade'm.

-Oo..-wstał chcąc być cały czas przy Wade'dzie.

-Trzeba go przenieść na salę operacyjną - stwierdził doktor.

-Trzeba się zająć też młodym kula w brzuchu - rzekł dyrektor.

-Oczywiście - kiwnął głową, a do środka wprowadzono stół oraz wózek.

-Siadaj Peter - powiedział zaś Fury podniósł Wade'a i położył go na stole.

-Dam radę iść to tylko lekkie zadrapanie.. -powiedział Pajączek i chciał towarzyszyć cały czas Wade'owi.

-Siadasz nie wiadomo co uszkodziła kula - rzekł doktor.

-Słuchaj się doktora  - powiedział Fury i ułożył nieprzytomnego syna na stole.

-Ale nic mi nie jest.. -westchnął i usiadł.

-Przekonamy się - rzekł - zajmie się tobą mój przyjaciel jest specem od takich postrzałów - stwierdził, a kilku agentów wzięli stół z Deadpool'em.

-Będę przy Wade'dzie? -popatrzył na Nicka i martwił się bardziej o najemnika niż o siebie i o uciążliwym coraz bardziej bólu.

-Po tym jak o patrzą ci ranę - powiedział Fury - zastanowię się nad tym Peter jeśli nie będziesz walczył z lekarzami - odparł i ruszył do wyjścia. Doktor zaczął pchać wózek z Peter'em.

-Ale.. -zwinął się z bólu. -Ja chce być przy Wade'dzie..

-Więc bądź grzeczny i daj się opatrzeć - rzekł doktor.

-Boli mnie bardzo.. -powiedział, a gaza którą trzymał cała była na wylot przesiąknięta szkarłatną cieczą.

-Wytrzymaj - powiedział doktor i dał mu kolejną gazę. - Uciskaj mocno - rzekł.

-Uciskam..- Po chwili byli w sektorze medycznym. Petera przejął Gustaw przyjaciel doktora. Wade był właśnie na prześwietleniu. Fury nie wiedział co zrobić do kogo iść. Peter został zabrany przez Gustawa, który dał spidermanowi narkozę żeby na spokojnie przeprowadzić wszystkie badania oraz operacje. Kiedy wszystko już było wiadome dla lekarza wziął Wade'a od razu na salę operacyjną by natychmiast uratować syna Fury'ego. Pete leżał już na stole i dalej się bał, nie wiedział co wykrył drugi doktor ani też co Wade'm się dzieje.

-Spokojnie - powiedział lekarz - kula tylko utknęła w miejscu, które nie zagraża życiu, ale trzeba będzie szybko wyciągnąć i odkazić oraz dać szwy - rzekł lekarz i ubierał rękawiczki. Podszedł do Peter'a i uśmiechnął się delikatnie aby uspokoić chłopaka i nałożył mu maskę z narkozą - oddychaj głęboko.

-Boje się.. -powiedział w maskę i patrzył chwile na lekarza i głęboko wziął kilka wdechów.

-Nie masz czego - powiedział - nie będzie bolało choć nie będziesz mógł potem przez około tydzień ruszyć aby szwy nie pękły, a rana zagoiła - rzekł.

-Mhm.. -przed jego oczami zaczęły pojawiać się mroczki.

-Uspokój się i pomyśl o czymś przyjemnym. - Peter był po raz pierwszy w takiej sytuacji. Lekarz na spokojnie podszedł do młodego bohatera. Po kilku minutach Peter odpłynął w ciemną przestrzeń swojego umysłu. Gdy doktor upewnił się, że młody odpłynął zaczął wyciągać kulę z jego brzucha. Pajączek znalazł się w jakimś dziwnym dla niego ciemnym miejscu, wiedział, że gdzieś tam właśnie ratują mu życie i musi na razie tu przesiedzieć, ale on to on nie u siedział na jednym miejscu. Po kilku minutach doktor wyciągnął kulkę z jego brzucha i zaczął odkażać miejsce postrzału aby móc je zaszyć. Petey chciał otworzyć któreś z napotkanych drzwi, ale wszystko było dla niego zamknięte oprócz jednych. Gustaw właśnie powoli kończył zaszywać ranę. Spidey jednak nie zamierzał jeszcze tak łatwo się obudzić chciał zobaczyć co kryło się za białą poświatą rażącą oczy. Gdy skończył zaszywać Peter'a i nałożył mu opatrunek wokół pasa. Pajączek powoli wyciągnął dłoń w stronę tajemniczego miejsca. O wiele więcej lekarzy zajmowało się Deadpool'em. Gdyż młody miał tak wiele obrażeń, że jedna osoba jak w przypadku Peter'a nie wystarczyłaby.



3449 słów

Co się wydarzy?
Jak pójdzie operacja Wade'a?
Co może jeszcze pójść nie tak?

No no maratonik ruszył!
Jak tam przygotowania w wielki czwartek i prima aprilis?

Jakieś żarty robiliście?

Zapamiętajcie tą godzinę bo przez najbliższy czas o tej będą rozdziały bądź trochę wcześniej 🤫😉

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro