Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

By przeżyć trzeba żyć

OSTRZEŻENIE BRUTALNY TROCHĘ ROZDZIAŁ

Warknął na niego i nie potrafił zapanować nad sobą. Rzucił się z pięściami na Wiktora. Ten jednak śmiejąc się jak głupi zaczął się bronić i odpychać jego atak. Chłopak w końcu złapał go za gardło w silnym uścisku swojej dłoni i sprowadził go do parteru dusząc go przy okazji. Jego uścisk z każdą chwilą stawał się silniejszy, a kontem oka zerknął w stronę balkonu.

-Użyć obroży? - spytał Killer widząc iż ich agent nie daje sobie rady.

-Ty sukinsynu.. -dyszał Wiktor próbując się wyswobodzić z jego uścisku.

-Obezwładnić odciąć kończyny i przyprowadzić do sali tortur. -machnął ręką szef i wyszedł z sali treningowej.

-Rozkaz - powiedział i przez komunikator wezwał ludzi. Wade widząc iż kierują się w jego stronę, puścił agenta i wycofał się do tyłu podnosząc ręce do góry. -Wziąć go do sali tortur! Odciąć kończyny i przyprowadzić do sali tortur! - powiedział donośnym głosem Killer.

-Zabije cię gnoju! -wydusił Wiktor po czym zabrali i jego z sali. -Miałeś kurwa nie wstawać i być posłuszny Hydrze chuju!!!

Deadpool wiedział, że spierdolił jednak mógł jeszcze ocalić to co zepsuł. Więc grzecznie dał się wyprowadzić odciąć kończyny i ponownie zostać zaciągnięty do sali tortur gdzie czekał na niego Goodman.

Sam szef Hydry był tym zjawiskiem nie wzruszony, a że to był pomysł Killera to miało mu się oberwać.
Również i prawa dłoń szefa znalazła się w sali tortur. Wiedział, że Wiktor zawiódł. Wade'owi nie został odcięty język, ale nie odzywał się ze spuszczoną głową patrzył się w ziemię. Kiedy wszyscy byli tak jak Goodman chciał kazał agentom przypiąć całą trójkę do kolumny. Wszyscy mieli ucierpieć za głupie pomysły. Nikt nie sprzeciwiał się i dość szybko zostali przypięci do kolumn.

-Nie wiem jak można podsuwać tak popierdolone pomysły Killer. Zawiodłem się na tobie, na Wiktorze za to, że dał się pokonać jełopowi i zawiodłem się na tobie Willson, do chuja macie się mnie wszyscy słuchać!! -ryknął i mając w ręce ostry skórzany pas przejechał po ich plecach. Żaden nie wydał z siebie dźwięku gdy dostał pasem. Każdy wiedział, że zawiódł. Jako jedyny Deadpool czuł większy ból od innych.
-Nie będę traktował takich śmieci na moim dowództwie! -ponownie przyłożył im z pasa.

-Wybacz szefie za mój błąd - powiedział Killer gdy Wade warknął cicho z bólu.

-Nie wybaczę wam! Jak czegoś sensownego nie wymyślicie! -prał ich.

-B-będę p-posłuszny - powiedział cicho Wade.

-Nie będziesz ja to wiem jak cała reszta! -warknął na nich i przecinał im skórę.

-Będę obiecuje - powiedział - nie będę już walczyć...

-Nie wierze ci zwłaszcza! -przyłożył im po raz n-ty.

-Cco mam zrobić aabyś uwierzył? - powiedział cicho niepewny swych słów.

-Nie uwierzę ci Deadpool! -warknął głośno. Na co chłopak spuścił głowę i zamknął oczy. Nie miał siły, by walczyć już. Goodman dopiero po jakimś czasie dopiero odpuścił im katuszy, pół sali było zbryzgane z krwi. Killer jak i Wiktor ledwo żyli gdy Deadpool'owi trochę się zemdlało.
Szef Hydry wszystkich odpiął od kolumny agentom kazał wynieść Wiktora i Killera na oddział medyczny i się nimi zająć, a Deadpool'a sam przeniósł na stół do tortur i przypiął go pasami. Chłopak nie walczył nie miał siły, by walczyć wiedział, że czekać go będzie większy ból.

-Nie wierze ci, nie złamali cię, ale ja to jeszcze zrobię.

-Rozumiem - odpowiedział cicho.

-Leż tu dopóki nie odrośniesz, spróbuj tylko gdzieś uciec to pożałujesz. - spuścił głowę i odwrócił wzrok. Goodman dał mu możliwość pokazania iż jest posłuszny. -Nie życzę sobie wyzwisk w moją stronę jasne?

-Tak jest - odpowiedział cicho.

-I tak ma być cały czas. -warknął i wyszedł na razie z sali.

Wade westchnął ciężko i przymknął powieki, bał się tego co planuje Goodman. Szef Hydry miał dla niego naprawdę ostrą karę za zniewagę.
Wiedział, że bez bólu się nie obejdzie i chciał już aby ból minął... Aby już to wszystko minęło chciał po prostu zniknąć z tego świata, ale nie mógł. Musiał pomóc Peter'owi musiał go ocalić. Niby młody siedział z Avengersami grał z nimi w planszówki, ale myślami był przy Wade'dzie nie chciał go stracić zwłaszcza gdy naprawdę coś do niego czuł mimo iż ten starszy nie pamięta o nim. I w tym miał rację choć nie pamiętał go za dobrze to wiedział, że jego przeczucia nigdy się nie mylą i dlatego chciał ocalić pajączka. Wiedział, że za sprzeciw i utrudnianie może ucierpieć lecz teraz musiał na nowo otrzymać zaufanie Goodman'a.
Które było trudno zdobyć jego prawej ręce, a co dopiero najemnikowi. Miał naprawdę się postarać aby nie umrzeć i pomóc w pokonaniu Hydry. Przy tym nie zatracając się w ponownym najemniczym życiu i mordowaniu każdego. W tym mieli mu pomóc Mściciele jego ojciec i Pete, a zwłaszcza ten najmłodszy. Niestety musiał grać i być pionkiem w dłoniach Hydry aby nie umrzeć i żyć.
Co teraz było najtrudniejszym zadaniem. Wiedział, że dużo ryzykuje, ale najważniejsze było to aby nie stracić kontroli nad myślami. I musiał zrobić wszystko tak aby Hydra się o tym nie dowiedziała. Po prostu musiał ulec i poddać się, więc czekał na Goodman'a, a jego kończyny praktycznie były już zregenerowane.
Henryk w końcu uspokoił swoich sojuszników i mógł się wybrać do Deadpool'a, który mógł uciec, a nawet odpiąć się, ale nie zrobił tego. Czekał po prostu na karę, którą miał wymierzyć mu jego pan.

-Jestem, mam nadzieję, że nie myślałeś długo o ucieczce. -ubrał czarne rękawice i podszedł do stolika z przyborami do katuszy. Na co chłopak pokręcił sprzecznie głową na nie i popatrzył się wzrokiem bez uczuć za mężczyzną. - Z pokorniałeś, że jesteś tak cicho, bo nie przypominam sobie abym ci uciął jęzor.

-Nie został odcięty mi język - poinformował.

-Więc coś taki cicho?

-Nie wolno odzywać się przecież bez pozwolenia - powiedział ciszej. Mężczyzna warknął pod nosem odłożył rzeczy na tackę i podszedł do niego. - Co kombinujesz, że nagle uległeś?

-Nic nie kombinuje - powiedział i uciekł wzrokiem - powiedziałem tylko jedną z zasad.

-Nie podoba mi się to, że nagle zmieniłeś zdanie.. -warknął ponownie.

-Zakazałeś wyzwisk - rzekł - więc i chyba mówienia...

-Zakazałem, ale nie chciałeś się wcześniej słuchać, a teraz nagle pokorny z ciebie piesek? - chłopak ścisnął zęby i nie odpowiedział, bo na jego usta cisnęły się złe słowa. -A no właśnie, dlatego mi tu nic nie pasowało. -Goodman prychnął widząc jego reakcje. -Nie ufam Ci Wilson.

-Wiem, że mi nie ufasz - burknął przez zaciśnięte zęby.

-I nie zaufam aż sam cię nie złamie. -podszedł do niego ze skalpelem i metalowym lejkiem. Popatrzył na owe narzędzia i delikatnie jego ciało się zatrzęsło. -Chce cię tylko czymś po karmić.. -bez delikatności rozciął mu brzuch i wsadził na chama lejek w jego żołądek, a później podniósł butle z żrącą substancją. Deadpool przełknął ciężko ślinę widząc co bierze mężczyzna. Wiedział, że tego już przez zaciśnięte zęby nie wytrzyma. Zaczął wlewać substancje w do jego wnętrzności, które wypalało dziury i rozchodziło się po całym ciele. Ciało zaczęło go palić, a ból stawał się co raz bardziej nieznośny. Chłopak zaczął cicho dyszeć co przerodziło się w ciche jęki bólu gdy jego ciało było rozpuszczane i trzęsło się. W pewnym momencie Goodman przerwał wlewanie w ciało najemnika trucizny i patrzył jak cierpi. Deadpool zwijał się z bólu i gdyby nie to że był przypięty do stołu sam, by ze sobą skończył. Ból był nie do opisania, a dotychczas obojętna twarz młodzika zmieniła się w pełną bólu i agonii.
Scenę jaką zgotował mu szef Hydry przyprawiała mu przyjemne dreszcze i śmiech w środku. Chciał patrzeć jak Wilson cierpi, uwielbiał takie akcje.
Pragnął aby to się skończyło... Nawet nie wiedząc o tym poprzez ból, zaczął błagać aby to się skończyło aby skrócił to cierpienie. Musiał przyznać, że to była najgorsza z wszystkich kar, które otrzymywał.

-To twoja kara Wade, czemu cię to teraz nie bawi? -zakpił Goodman.

Gdy chłopak skręcał się z bólu pragnąc aby pochłonęło go mrok, który zawsze zjawia się przy zemdleniu. Nie słyszał nawet iż mężczyzna coś do niego mówi w uszach mu szumiało. Jednak Henryk za nic nie zamierzał teraz paprać się w uśmierzanie jego bólu, właśnie chciał aby cierpiał jeszcze bardziej. Nie wiadomo ile trwała ta katorga dla Wade'a aż w końcu ktoś się nad nim zlitował i pochłonął go mrok choć dalej czuł przeogromny ból. Gdy już ta cała substancja znikła agenci wynieśli Wilsona do jego 'pokoju'. Chłopak nie kontaktował ze światem, był ledwo żywy i każdy ruch bolał. Natomiast Goodman wiedział jak spokojnie zająć się kimś aby go ukarać za złe czyny i słowa. Wade nie chciał już więcej takiej akcji i bólu. Wolał już być traktowany jak pies niż znowu przez to przechodzić. Agencji, którzy go zaprowadzili do jego celi rzucili nim o łóżko. Nie czekając na nic po prostu zasnął starając się jak najmniej ruszać i oddychać gdyż każdy ruch klatki piersiowej rozdzierał jego płuca z bólu. Szef Hydry zapewnił już wcześniej sojuszników, że Wilson się w końcu podda teraz miał pewność, że ponownie nie będzie chciał przechodzić takiej 'operacji' i będzie posłusznie wykonywał polecenia. Każdy liczył na to, że w końcu ogarną dzieciaka, bo nie jeden z ich sprzymierzeńców miał styczność z chłopakiem i wiedzieli, że z nim lepiej nie zaczynać. Wade chciał wyć i płakać z bólu, ale wiedział, że nie może. Nie do tego miał się przydać.
Musieli teraz się spiąć i zacząć działać póki wiedzieli, że Avengersi dopiero się 'godzą' być w swoim towarzystwie.
Jednak nie mogli niczego robić pochopnie. Nawet pokłóceni mogli być nie bezpieczni, a co dopiero sam właściciel Avengers Towers, który dysponował wszelką bronią. Dlatego musieli użyć odpowiednich środków aby dostać krew swoich wrogów i widzieć ich śmierć. Najpierw musieli jeszcze prze ćwiczyć i zobaczyć czy na pewno Deadpool poddał się woli Goodman'a, ale to tylko była kwestia czasu sprawdzenia i złamania najemnika. Jeśli teraz miałby się nie poddać im Goodman miał go unicestwić. Wade wiedział już, że nie może i nie powinien walczyć jeśli chce żyć, a musiał żyć, bo wiele osób w niego wierzyło, że uda mu się omamić Hydrę i razem ją pokonają.
Choć on powoli gubił się w własnych myślach. Pragnął po prostu choć raz normalnie żyć, ale nie dane mu jednak było żyć normalnie, nie pozwolili mu na to. Hydra chciała mieć z niego pożytek tylko dla mordowania, takie życie było po prostu zniszczone i takie było jego przeznaczenie aby być potworem za ludzi, którzy nie chcieli moczyć swych rąk w krwi i sumieniu, które by ich jadło, a że Wilson był najemnikiem to jego nie gryzło sumienie zamordowanych osób. Można powiedzieć, że nie miał już sumienia. Tylko przeczucie mówiło mu czy coś robi źle czy dobrze. Na pewno złą rzeczą od razu było wstąpienie w szeregi Hydry, ale jeśli by tego nie zrobił byłoby jeszcze gorzej. Nie miał wyboru jeśli chciał żyć i musiało to łączyć się z bólem. Naprawdę było coraz gorzej i nikt nie miał lekko musieli razem przebrnąć i zakończyć działania Hydry wtedy Wade mógłby zacząć życie od nowa na spokojnie. Z nowymi ranami na ciele i duszy. Nie wiedział czy dałby radę to przeżyć po prostu chciał spokoju nawet jeśli wiązało, by się to z jego śmiercią. Goodman nie dałby umrzeć Wilsonowi jeśli sam by się go nie pozbył. Więc chłopak nie miał wyboru i musiał być pionkiem w tej wielkiej grze tylko jeden król nie żyje z jednej strony szachownicy. Chłopak był typem Gońca dla Hetmana czyli Henryka. To była mordercza gra i pionek na nie właściwym miejscu i o nie właściwej porze kończył na starcie przegranej. Każdy był jakimś pionkiem choć Avengers mieli wybór, a w Hydrze nikt go nie posiadał. Więc gra z Hydrą w takie rzeczy zawsze źle się kończyła, a każdy kto miał styczność z Hydrą wiedział o tym. Więc ci co byli pod władzą Hydry nie sprzeciwiali się jej, a ci którzy widzieli co robi, ale nie chcieli do nich dołączyć ukrywali się bądź zostali zabijani.

-Nie rozumiem Goodman'ie dlaczego po prostu nie usunęliście mu pamięci?! - powiedział Doktor Octopus. -Nie byłoby tak łatwiej?

-Nie wszystko się załatwia utratą pamięci, wystarczająco nie pamięta tych dobrych rzeczy więc tym lepiej, że spotykają go same nieszczęścia!

-Ale nie panujesz nad gówniarzem! On się tobą bawi!

-Teraz zrozumie, że jeśli będzie chciał coś zrobić wobec coś złego mnie spotka go okropna katorga.

-Jestem ciekaw czy padnie przed tobą jak posłuszny kundel czy nadal będzie szczekać!

-Zobaczymy, inaczej będę stosował karę aż zdechnie.

-A nie lepiej od razu go zabić? Dobrze wiesz, że chłopak nie będzie się bał na nas podnieść katany!

-Może nam się do czegoś przydać doktorze, nie wyciagajmy pochopnych wniosków wiem co robię.

-Przekonamy się, ale nie sądzę aby on się poddał - rzekł i prychnął wracając do pracy nad projektem, który miał przywrócić Red Shull'a.

-Nie podważaj mojego autorytetu, wiem co i kiedy robię. -warknął.

-Oczywiście - przerzucił oczami i wrócił do pracy - mi zależy tylko na swoim celu!

-Wszystko w odpowiednim czasie!

-Jak każesz - prychnął i całkowicie skupił się na pracy. Goodman wiedział, że teraz zajął się niańczeniem pyskatego Deadpool'a zamiast pracować nad powrotem Red Skulla, ale oni nie mieli pojęcia, że zabicie Wade'a nic nie da. On właśnie potrzebował dzieciaka do swoich własnych celów i on musiał ulec mu, ale jak to każdy złoczyńca każdy chciał coś robić za siebie i nie każdy interesował się drugą osobą. Łączył ich jeden cel. Wyeliminować Avengers i przejąć kontrolę, ale do tego była daleka choć kręta ścieżka. Po kolejnych dwóch godzinach Deadpool przebudził się, ale nadal czuł ból gdy oddychał bądź ruszał kończynami.

Henryk wszystko musiał monitorować więc widział gdy najemnik się obudził, ale nikogo jeszcze nie wysyłał po niego. Jedynym co ruszał to głową ciężko dysząc i próbując łapać oddech. Starał się nie pokazywać, że go boli, ale to było trudniejsze niż myślał. Goodman znalazł dobrego haka zaczepności na chłopaka więc na razie dał mu się regenerować. Nawet nie starał się podnosić po prostu leżał w bezruchu.
I tak miało być cały czas, kara gdy zrobi coś nie tak. Nie miał nawet siły, by się podnieść. Zamknął oczy i czekał. Czekał na pustkę, bo nic nie miało innego nastąpić. Czekając również aż ból minie, który był bardzo nieznośny, a rozchodził się po całym ciele. Paraliżując go i jego myśli. Nic innego mu nie zostało jak czas na wszystko. Czuł się złamany na pół, miał ochotę płakać gdyż ból był nieznośny, a o niczym innym nie mógł myśleć. Hydra wypalała w nim ogromną dziurę, chcąc pozbyć się wszystkiego co dobre. Czuł się psychicznie jak i fizycznie złamany przez Goodman'a. Oto najbardziej chodziło do tej pory Henrykowi i widać było, że powoli mu się to udawało. Po kolejnych minutach otworzył trochę zakrwione oczy i popatrzył się pustym wzrokiem na ścianę. Było cicho, zbyt cicho i zbyt pusto jak na jego cele/pokój. Nienawidził się za to, że był ponownie słaby, że nie potrafił nikogo uratować. Głupie zasady Fury'ego nawet nie pozwalały aby mógł się ratować z rąk Hydry. Nawet zasady jego Ojca teraz tu by nic nie poradziły po prostu Hydra mu uniemożliwiała wszystko.
Nie mógł już dłużej leżeć, bo przez te cztery ściany zaczynał wariować. Na trzęsących się rękach próbował się podnieść.

-Szybko się podnosisz. Za szybko skoro kara była taka.. Wyżerająca. -powiedział Henryk znajdujący się w pomieszczeniu, a raczej w ciemnym rogu.

-N-nie chce więcej - powiedział bardzo cicho i odpuścił podnoszenie się aby wstać.

-A będziesz robił to co ci każe? Zabijesz tego kogo wyznaczę?

-J-ja - zawahał się - zrobię to co każesz -powiedział i zamknął oczy.

-Jeśli powiem żebyś unieszkodliwił Avengers zrobisz to? - Wade przełknął ciężko ślinę nie widząc co ma odpowiedzieć. -Nie mogę ci zaufać, bo nie chcesz ich zabić, a mi potrzeba ludzi, którzy wykonują rozkazy nie patrzą czy ktoś będzie cierpiał, ludzie tak jak my są potworami nawet bohaterowie mają za skórą diabła.

-Ja to zrobię - powiedział po chwili - unieszkodliwię Avengers jeśli tak mi rozkażesz...

-Nie mogę na razie pozwolić ci wyjść po nich i nie mógłbyś pójść sam. Musiał bym mieć jakieś ubezpieczenie, że tego nie spierdolisz ani nie będziesz ich ostrzegał przed naszymi planami. Jak na razie jest tylko przez ciebie chaos, a Francis i Octopus pracują nad projektem i nie chcą pojąć, że teraz jest ważne coś innego niż ich własne interesy. - Wade przysłuchiwał się temu co mówi Goodman, ale gdy usłyszał to znienawidzone imię zaśmiał się cicho. Cóż za los zsyła ich pod jeden statek gdzie będą mogli w końcu się rozliczyć.

-Nie sądzę, że to co powiedziałem było śmieszne Wilson. -skarcił go wzrokiem szef.

-Przepraszam - powiedział ze skruchą.

-Co cię takiego rozbawiło w moim monologu raczysz mi to wyjaśnić?

-Mam pewne porachunki z Francisem - odparł - od kilku lat bawimy się w kota i myszkę.

-Nie ma załatwiania przeszłości na moim statku! -warknął.

-Jak każesz - powiedział, ale i tak miał w planach wykończenie mężczyzny.

-Więc masz siedzieć w celi dopóki nie pozwolę ci jej opuścić.

-Tak jest - rzekł na jego rozkaz.

-Dostaniesz z kimś treningi, nie z Wiktorem. Jeszcze zobaczę kogo ci dam.

-Rozumiem...

-I dobrze, że rozumiesz. -powiedział nań spokojnie.Wade nie odpowiedział bo nie było to pytanie w jego stronę.
Podszedł do drzwi. -Masz siedzieć spokojnie i zregenerować siły.

-Tak jest -odparł. Goodman wyszedł po cichu i skierował się prosto korytarzem. Osiągnął swój cel choć nie ufał jeszcze na tyle Deadpool'owi. Wolał go przetestować niż potem płacić za błędy. Dlatego wymyślił 'treningi' dla Wade'a, które miały sprawdzić czy chłopak naprawdę uległ. Nie chciał później wystawiać wszystkiego na próbę i przegrać tej wojny. Wojny w której prowadził i zwyciężał jak na razie. I tak miało być do końca do wygrania całej wojny nie tylko tego początku. Dlatego też musiał mieć wszystkich pod ścisłą kontrolą. Zwłaszcza najemnika przez którego było już dość problemów.
Deadpool nie grał już, bo naprawdę go złamał. Nie chciał ponownie przechodzić przez tą torturę choć tam z tyłu głowy zapaliła mu się czerwona lampka aby uważał nad tym co robi.
Goodman jednak dał mu nikłą szanse, ale nie tak dużą aby mógł robić co mu się podoba. Dobrze o tym Wade widział więc nawet nie ruszył się z łóżka. Chodź było grube zamieszanie z kilku godzin wcześniej teraz nagle atmosfera zelżała i była poważna jak przystało na Hydrę. W końcu Goodman mógł trochę odpocząć od chodzących i przeciwstawiających się debili, a reszta mogła odpocząć od jego krzyków, rozkazów i Bóg wie jakich okropnych rzeczy. W końcu zapanował delikatny spokój dla wszystkich. Przy szykowywali się głównie do powrotu Red Skulla, ale brakowało im elementów na to.

Natomiast Avengers spokojnie mogli uzbierać siły i obmyślać plan. Stark musiał porozmawiać z Fury'm gdyż chciał się doradzić i dowiedzieć więcej, a nawet z nim spróbować rozwiązać problem. Pirat siedział razem ze swoimi ludźmi z Helicarrieru ci co się ostali i siedzieli w ciszy ona była teraz jak najbardziej wskazana. Nikt nie był w stanie im tego odebrać. Po prostu potrzebowali tego aby uczcić śmierć swych towarzyszy i stratę domu, a Nick mial nadzieję, że Wade się nie poddaje i walczy z potworami, martwił się jednak oto, że przeżywa tam okropne katusze. I nie mylił się ciągłe tortury dostały do jego ciała więcej blizn oraz ran. Jednak Fury o tym nie wiedział ile kar przyjmuje na swoje barki i jak bardzo chciał go stamtąd wyciągnąć.
Jednakże nadzieja umiera jako ostatnia jak to wiele z ludzi mówiło.
Więc nadziei nikt nie tracił, nie mieli nawet prawa. Po tym jak Tony ponownie się obudził z drzemki wyswobodził się z ramion Steve'a tak, że go nie obudził i ruszył w stronę windy choć czuł dalsze osłabienie.
Może nie obudził Rogers'a, ale to nie znaczy, że nie czuł jak wyszedł z jego pokoju. Nie chciał za nim ganiać i robić mu obciachu aby wracał do jego pokoju, dlatego pozwolił mu iść, a sam schował twarz w poduszce wzdychając cicho. Nie mógł ciągle spać musiał w końcu zająć się wszystkim. Gdzieś tam w odmentach oceanu jest Hydra, która planuje swoje podłe plany odnośnie Ziemi i trzeba się nią zająć. Zjechał na poziom lecznicy i przeczesał włosy w tył.
Wiadome, że nie mógł ciągle spać, ale Steve specjalnie go przy sobie trzymał żeby odpoczął. Ale wiedział, że nie cały czas go dał radę trzymać, w końcu to jego życie. Na piętrze medycznym panował spokój. Wyszedł z windy i zaczął iść korytarzem rozglądając się za Fury'm. Nick siedział na samym końcu korytarza w cieniu, zamyślony. Pogrążony we własnym umyśle.

-Dyrektorze? - powiedział cicho i spojrzał na mężczyznę, który wyglądał z twarzy jak wrak człowieka, którym był. Zmęczenie i zmartwienie panowały na jego twarzy, a wory pod okiem mówiły o nie przespanej nocy. Pirat nie chętnie uniósł głowę do góry po czym spuścił ją ponownie w dół.

-Witaj Tony. -mruknął zachrypniętym głosem.

-Jak się czujesz? - spytał i dosiadł się do niego.

-Bywało gorzej, a jak u ciebie?

-Też podobnie - stwierdził i potarł pierś krzywiąc się delikatnie - masz jakieś rady co powinniśmy zrobić?

-Coś nie tak z tobą. -stwierdził. -Nie mam nic żadnego pomysłu ostatnio tylko chodzę i myślę co z Wade'm czy Hydra mu nic nie robi. Prawie rozgryźliśmy ich, a tu nagle.. -westchnął głośno.

-To tylko reaktor - zbagatelizował swoje słowa - rozumiem, że musi być dla ciebie to ciężkie, ale ciągle martwiąc się nie pomożesz mu gdy tak naprawdę nic nie będziesz robić.

-Tylko, co z nim znowu masz? -popatrzył na niego. -Wiem Stark wiem o tym, ale co zabieram się za siebie ciągle mam widok przed oczami jak zabierają Wade'a na ogromny statek podwodny, a ja nic z tym nie zrobiłem.

-Nic nie mogłeś zrobić z tym dobrze o tym wiedziałeś, że oni w końcu po niego przyjdą! - powiedział - Nic takiego po prostu lekarstwo nie działa poprawnie, a reaktor mnie powoli zabija - wzruszył ramionami.

-Trzeba cię postawić z czymś innym wiesz, że bez ciebie drużyna nie może walczyć choć jest silna. Na pewno trzeba włączyć mocniejsze zabezpieczenia, a ty nie możesz być umierający.

-Tak wiem - kiwnął głową - postaram się zabezpieczyć lepiej wieżę i miasto jeśli będzie to możliwe - rzekł omijając ostatnie słowa Fury'ego.

-Stark to, że ja nie istnieje jestem pogrzebany wrakiem na dnie oceanu to nie znaczy do cholery, że ty musisz być! Masz coś zrobić coś z tym reaktorem, najlepiej będzie jak go ulepszysz i naprawisz części.

-Próbowałem - westchnął ciężko i oparł się o ścianę - nic nie pomaga, nadal jest niebezpieczny, a jego szkodliwe czynniki nie znikają. Nie mam bladego pojęcia co zrobić aby to naprawić.

3667 słów!!!

Co się wydarzy?
Czy Wade upadł i poddał się?
Co powie Fury?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro