Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Aby dotrzymać danego słowa

Fury siedział i myślał co zrobić z agentem, który zrobił krzywdę jemu "synowi".
Wade miał ciężki oddech i próbował być cicho. Ojciec chłopaka nie wiedział co miał robić, więc chodził w kółko.

-Nie przejmuj się piracie- syknął.- T-to nic takiego.

-Będę się tobą przejmował Wade..

-Po co? Tym razem słabiej oberwałem.

-Czyli to nie pierwszy raz?!

-Eeeeeeeeee.

-Gadaj, ale już!

-Może?

-No nie wierze po prostu masakra..

-Nie rozumiem- mruknął.

-Czemu wcześniej mi nie mówiłeś! -potarł skronie.

-Po co?

-Wade, ja się martwię o ciebie, przepraszam, że ci tego nie mówię ani nie pokazuje, ale tak naprawdę jest...

-Wiem- mruknął - ale potrafię sobie dać sam radę!

-Wiem, ale uh błagam cię bez swojej regeneracji źle wyglądasz -westchnął.

-Heh gorzej być nie będzie- mruknął i zaśmiał się cicho.

-Ma nie być, nikt więcej cię nie będzie dręczył..

-Yhym- mruknął.

-Trudno chociażbym się teraz postawił Radzie nie będzie ciebie nikt dręczył...

-To nie dręczenie!

-Tylko?

-Eeee jeszcze nie myślałem co to?

-Dręczenie, znęcanie i wyżywanie!!!

-Może- mruknął.

-Ehhh.. -westchnął Fury.

-Nic takiego mi się nie stało- powiedział.

-Nie?! -wstał i zaczął robić kółka.

-Nie?

-Nie denerwuj mnie Wade! -potarł skronie.

-Przepraszam -mruknął cicho i ze skruchą.

-Cicho, masz odpocząć..

-Rozumiem.

-Lukas będzie do ciebie zaglądał nie zrób mu krzywdy zaraz wrócę!

-Nawet nie wstanę jak na razie, więc nie widzę sensu robić krzywdy- rzekł.

-Mam nadzieję.. -wyszedł z celi.
Wade westchnął zaś Lukas stał koło jego klatki.

-Agencie Lukas zaglądaj do niego co jakiś czas muszę się przejść do agentów...

-Oczywiście Panie Fury- powiedział.

-Dziękuję -mruknął Nick i poszedł do głównej siedziby z agentami.
Wade odpoczywał, a Lukas stał i pilnował.

-Dzień dobry wszystkim.. -przywitał się z agentami, niektórzy mu odpowiedzieli inni siedzieli nad swoimi sprawami. -Chciałbym się spytać kto miał zmianę wieczorem do rana przy Deadpool'u? - Wszyscy patrzyli się na dyrektora i nikt nie miał zamiaru się odezwać. Wiktor nie odezwał się tylko bardziej zdenerwował na Deadpool'a, że odważył się powiedzieć.
-Jeśli nikt nie powie kogo była zmiana, sprawdzę na grafiku i w kamerach i nie tylko ten agent wtedy będzie miał u mnie przechlapane, ale i oberwie cały oddział! -powiedział stanowczo i surowo. Wszyscy popatrzyli na Wiktora wrogim wzrokiem aby się w końcu przyznał. -Nikt się nie przyznaje dalej dobrze, niech i tak będzie.. -warknął.

-Wiktor - warknął jeden z agentów patrząc się na niego, ale on nadal siedział.

-Który Wiktor? -popatrzył na agentów, ale już wiedział chciał być pewniejszy.

-Dobrze dyrektor wie- odparł agent.

-Wiktorze pójdziesz ze mną..-
Wiktor w końcu wstał z krzesła i ruszył w stronę dyrektora.
Fury czekał aż przyjdzie do niego i pójdą do jego gabinetu.
Po chwili stanął przed dyrektorem.
-Do gabinetu ze mną..

Agent pokiwał głową i ruszył za nim.
Fury był zły i to bardzo, ale nie chciał go lać na korytarzu.
Wiktor wiedział, że dyrektor jest wściekły dlatego się nie odzywał.
Po kilku minutach ciszy byli pod jego gabinetem wszedł spokojnie do siebie i czekał aż agent też wejdzie.
Wiktor wszedł do gabinetu i zamknął za sobą drzwi do gabinetu.

-Siadaj.. -wskazał na fotel, a mężczyzna usiadł.

-Mam pytanie..

-Jakie panie dyrektorze?

-Czy to ty wczoraj pilnowałeś Deadpool'a?

-Możliwe.

-Czy to ty wczoraj go tak urządziłeś, że dzisiaj nie mógł się podnieść!

-Nie wiem o, co chodzi panu dyrektorowi.

-Wygląda jakby co najmniej dobry czołg po nim przejechał, a później przebiegło stado wygłodniałych żołnierzy! -Wiktor wzruszył ramionami tylko na słowa dyrektora.
-Czemu się na nim wyżywasz?! -warknął i uderzył pięścią w biurko. -Co ci zrobił, żeby od razu go okładać pięściami!

-Jest mordercą to wyjaśnia chyba wszystko - powiedział.

-I za to trzeba się mścić, bo zszedł na złą ścieżkę?!

-Ja się nie mszczę - rzekł.

-To po co to zrobiłeś?

-Bo sam się prosił!

-Co ci zrobił?

-Zaczął...

-Co takiego zaczął?

-Wymówki słowne.

-I trzeba było się zachować się jak dziecko i zacząć go lać!? - Wiktor wzruszył ramionami nie mając zamiaru rozmawiać na ten temat.
-Odpowiadaj ! -warknął.

-Nic takiego mu się nie stało przecież.

-Połamałeś mu żebra! -znów zaczął się kręcić w kółko.

-Trudno wyzdrowieje przecież- rzekł.

-Nosz właśnie nie może! I ty to wiedziałeś, wykorzystałeś to i mu przywaliłeś! -fuknął zły na co Wiktor uśmiechnął się gdyż wykorzystał okazję.

-Nie wiedziałem, że podano mu serum!

-Wiedziałeś i sam go sprowokowałeś pewnie!

-Nic takiego bym nie zrobił.

-Znając ciebie było kilka skarg na twoją osobę.. -Nick zasiadł na fotelu i poszukał jego teczki.

-Możliwe - odparł nie wiedząc do czego zmierza Fury.

-Nie możesz tak traktować innych więźniów nawet jeśli są mordercami i innymi zbrodniarzami!

-Rozumiem- rzekł.

-Twoje rozumiem, z twojej twarzy czytane jest tak. Wrócę tylko na jego zmianę to spiorę go bardziej w mur za to, że puścił plamę.. -warknął w jego stronę Nick. - Nie będziesz miał zmiany przy najemniku, żadnym..

-Rozumiem dyrektorze- powiedział i tak miał w planach ujebać najemnika.

-Spróbuj się tylko zbliżyć do Deadpool'a, a wylecisz z helicarrieru i ja o to zadbam.. -powiedział Fury.

-Oczywiście Dyrektorze Fury - powiedział i kiwnął głową.

-Idź do reszty i nie pokazuj mi się tu na razie...

-Jak każesz- powiedział wstał i wyszedł. Fury siedział i westchnął głośno.

Wade czuł się lepiej delikatnie. Chyba ich substancja nie działa prawidłowo i na długo. Nick w końcu wstał i poszedł do Deadpool'a.
Wade mógł podnieść się i podniósł się na łóżku opierając się o szybę.
Dyrektor po chwili był przy klatce Wade'a.

-I jak wszystko z nim w porządku? -spytał.

-Jak widać sam się podniósł co oznacza, że ta regeneracja w jakimś stopniu działa.

-Rozumiem dziękuję za przy pilnowanie go.. -otworzył sobie cele i wszedł do niej i podszedł do Wilsona. -Już lepiej?

-Yhym - mruknął i popatrzył na pirata.

-Lek przeciwbólowy zniwelował serum.. -stwierdził.

-Możliwe - odparł- i bardzo się z tego cieszę - rzekł.

-Załatwiłem sprawę z twoim oprawcą, więcej cię nie będzie prześladował..-
Wade popatrzył na niego, a jego ciało zatrzęsło się z strachu. Wiedział, że on tak łatwo mu nie podaruje.
-A jak jeszcze raz go spotkam przy twojej celi wylatuje z agencji!

-To szybciej wyleci niż myślisz- mruknął cicho Wade.

-To niech zacznie szykować manatki i tyle.

-Dziękuję piracie - powiedział Wade.

-Nie masz za co!

-Jest...

-Nie, to była drobnostka, poza tym nie pozwolę aby agent bił więźniów...

-To trochę narusza prawa człowieka!

-Wiem, ale myślałem, że to jednorazowo..

-Co jednorazowo?

-Jednorazowo mu się tak zdarzyło, a on ma już kilka kartek w swojej kartotece z tym, że bił więźniów, nie tylko ciebie Wade...

-Mówiłem, że to worek mięśni steryd bez mózgu- zaśmiał się.

-Jakby się dobrze przyjrzeć to się zgadzam.. -uśmiechnął się do niego.

-Ooo pirat się zgadza ze mną?!

-Naprawdę nie myśli, widać było po nim, że mnie nie słuchał.

-Bo najpierw przy pierdoli potem myśli!

-No nie wiem, skoro cię tu zostawił..

-Nom

-Ale na pewno wszystko w porządku? -do pytał.

-Tak, nic mi nie jest - powiedział.

-To dobrze..

-Słyszałeś o tym, że mamy zaproszenie?

-Jakie zaproszenie? -spytał i uniósł brew.

-Do Pitiśia- powiedział.

-Nic mi o tym nie wiadomo.. -stwierdził.

-To już wiesz- stwierdził.

-No nie do końca, ale niech będzie.

-Mi tylko tyle powiedział, więc pytaj się Pita!

-Dobrze spytam go.. -powiedział. - Poza tym zdradził ci swoje imię?

-Jak widać- powiedział Wade.

-A pytałeś go czy jest ono prawdziwe?

-Nie, ale czuje, że by mnie nie okłamał- rzekł.

-A może kłamał? -uniósł brew. -Jesteś strasznie pewny tego i tamtego o Spidermenie..

-Nie jestem w 100% pewny wszystkiego, ale wiesz, że trudno mnie okłamać.

-Tak wiem o tym...

-Wiem piracie- powiedział.

-Dobrze spytam go może później.

-Oke mówił coś jeszcze o obiedzie, więc nie za późno dzwoń- zaśmiał się.

-Co? A jeszcze o czymś mówił?!

-Nie chyba nie - odparł z uśmiechem na ustach.

-Wade, nie umiecie się zdecydować? -potarł skronie.

-To nie mój pomysł - odrzekł.

-Ale przystanąłeś na niego chodź wiesz, że nie wolno ci wychodzić z celi...

-Yhym- mruknął i spuścił głowę w dół.

-Zobaczę co młody wymyślił, dzieci, banda nie dorosłych dzieci, tu się przedszkole zrobiło!

-Jak widać nie potrafisz już nad wszystkimi zapanować!

-Trzeba będzie wam to skrócić..

-Ale ja tu siedzę w szkole, a nie pracuje.

-Przedszkolu chyba chciałeś powiedzieć, ty też się zachowujesz jak dziecko...

-U mnie to normalne tato- powiedział i zaśmiał się.

-Jesteś dorosłym mężczyzną i powinieneś się zachowywać tak jak przystało na twój wiek synu...

-Może, ale którz to wie - wzruszył ramionami.

-Dobra marudo, zostajesz w celi nigdzie nie pójdziesz w takim razie. Powiem Pająkowi, że musisz odpoczywać czy coś i powiem, że się rozchorowałeś, masz gorączkę i musisz leżeć w kwarantannie...

-Aż tak mi nic nie jest piracie - powiedział- ale ty decydujesz -rzekł.

-Wiem, ale marudzisz jak małe dziecko, które się nie wyspało..

-Nie marudzę i się nie wyspałem tu masz rację.

-To porozmawiam z nim, a ty se odpocznij.. -wyciągnął telefon.

-Okej piracie- mruknął.

Nick wyszedł z celi i usiadł na korytarzu i czekał aż Peter odbierze, a ten szedł z telefonem do cioci aby odebrała.

-Ciociu to ten tata mojego kolegi odbierz, odbierz i wmawiaj mu, że nie przyjmujesz odmów! -dał cioci telefon i poszedł do kuchni sprzątać.

-No dobrze Piter - powiedziała- halo?

-Dzień dobry? -powiedział Nick słysząc damski głos. -Z tej strony Nick Fury czy mogę porozmawiać z Peterem? -spytał przez telefon a później sprawdził czy dobrze wybrał numer. Peter się śmiał pod nosem i wszystko układał już od samego rana.

-Peter jest na razie zajęty jestem jego ciotą- odparła.

-Ah Pani May, nie rozpoznałem pani głosu. Bo dowiedziałem się od osób trzecich, że chłopak coś planuje, a ja nic nie wiem, czy mogłaby mi wytłumaczyć co wymyślił?

-Że pan i pański syn przyjdziecie na obiad - odrzekła- i to bardzo dobry pomysł można powiedzieć, że Peter'owi brakuje towarzystwa!

-Ja i mój syn do was na obiad, naprawdę świetny pomysł, ale nie wiem czy będziemy w stanie przyjść.. -powiedział nie pewnie.

-Nie ma, że nie przyjdziecie! - powiedziała twardo- Naprawdę z wielką przyjemnością jest to, że Macie przyjść!

-D-dobrze, przyjdziemy. Na którą mamy być dokładnie? -spytał.

-Miło byłoby o 14 panie Fury- odrzekła..

-Nam też będzie miło.. -powiedział.

-To do zobaczenia za kilka godzin- odparła i rozłączyła się.

-Tak do widzenia.. -odłożył telefon i wstał.

Wade siedział i z zamkniętymi oczami wsłuchiwał się w otoczenie. Gdy Nick przyszedł do Deadpool'a i usiadł przed nim trochę załamany.

-Aż tak źle?

-Nie jest źle, tylko nie da się przemówić jego ciotce, że nie przyjdziesz, jak ten chłopak z nią wytrzymuje. To jest dopiero szkoła życia...

Wade zaczął się śmiać.
-Muszę poznać jego ciotkę! Coś czuję, że będziemy mieć dobry kontakt!

-Wspaniały Wade, już to widzę -stwierdził.

-Hehe- chłopak uśmiechnął się szeroko.

-Dobra o 14 mamy tam około być, masz jakieś eleganckie ciuchy czy same dresy? -wy marudził. -Nigdy więcej się nie zgadzam na to, pamiętaj!

-Nie mój pomysł - rzekł- i nie wiem nie było mnie tu dawno, a nie wiem czy mój pokój nie zmieniłeś w kantorek.

-To pójdziemy sprawdzić, nie pamiętam...

-Ty nie pamiętasz ? - spytał- Przecież ty tu rządzisz!

-No niestety nie pamiętam..

-Fajnie wiedzieć - burknął.

-Dasz radę iść, czy jeszcze leżysz?

-Chyba dam - powiedział i wziął głęboki oddech.

-Mamy jeszcze trochę czasu jakby co...

-Wiem wiem piracie.

-Nie spiesz się...

-Wiem - mruknął i ostrożnie usiadł.
Nick westchnął i dalej siedział w miejscu. Regeneracja działała powoli, ale niwelowała ból w klatce piersiowej i w całym ciele.
Fury spoglądał co chwila na najemnika, który po chwili wstał na nogi i skrzywił się delikatnie.

-Pomóc Ci?

-Nie nie trzeba- odparł zaś Nick przyglądał się mu i jego poczynaniom.
Zrobił pierwszy krok i skrzywił się jeszcze bardziej, ale ukrył to pod maską i zrobił kilka następne kroki.

-I jak się czujesz?

-Nawet okej.

-Ale nie do końca jest dobrze?

-Trochę boli i tyle.

-Poleż jeszcze chwile...

-To nic takiego, mogę chodzić- odrzekł nie chcąc wracać do łóżka.

-To więc chodźmy do twojego pokoju.. -wstał. Dobrze wiedział, że go nie ruszył i nie przerobił na kantorek, ale po co miał to mówić Wade'owi.

-Okej piracie- powiedział Wade. Mówił do niego tak gdyż nie chciał używać słowa tato, które dla niego znaczyło teraz pirat. Fury już nic nie powiedział i pomógł wyjść najemnikowi na spokojnie z celi.
Chłopak starał się nie przyjmować pomocy, bo nie potrzebował pomocy, ale od Fury'ego nie pogardził. Ojciec wziął Deadpool'a pod ramię i wyszedł z nim z celi.

-Wrócimy zaraz.. -poinformował agenta. Agent kiwnął głową.
Gdy Wade szedł z ojcem w ciszy.
Deadpool rozglądał się po korytarzach na których było gdzie nie gdzie pusto na korytarzach przez to, że agenci spędzali ranek w kuchni pijąc poranną kawę i rozmawiając przed swoją pracą. Najemnik cieszył się z tego iż może iść w spokoju tuż obok Ojca do swego pokoju w którym kiedyś mieszkał. Po chwili stanęli przed drzwiami do pokoju najemnika.

-Możesz wejść.. - Wade kiwnął głową i niepewnie otworzył drzwi do swego starego pokoju. Nick stał tuż za Deadpool'em. Wade zauważył po wejściu do środka, że nic się nie zmieniło. Pokój w czerwieni i czerni z całkiem sporym łóżkiem oraz szafą i biurkiem, a jedna ścianą cała w plakatach. -Nic nie ruszyłem, nie potrafiłem tego przemienić w kantorek na graty.. -stwierdził cicho.

-Nie dziwie się - powiedział i uśmiechnął się przypominając sobie dobre czasy.

-To zostawię cię na chwilę, ale nigdzie nie idź wybierz se coś i poczekaj na mnie...

-Dobrze piracie - powiedział i kiwnął głową.

Nick zamknął go w pokoju i sam poszedł do siebie se coś przygotować.
Deadpool otworzył szafę i rozejrzał się. Postanowił wziąć dżinsy i bluzę z kapturem oraz świeży komin.
Dyrektor po chwili sam znalazł się w pokoju i stanął przed szafą w końcu z garniturów wybrał zwykłą koszulę czarne jeansy i skórzaną czarną kurtkę.

Chłopak po chwili rozejrzał się po pokoju i cicho westchnął, chcąc w głębi siebie aby te dobre czasy wróciły, ale tylko położył się na łóżku i odetchnął przymykając trochę zmęczone oczy. Dyrektor poszedł do klatki najemnika po jego kanapki i poszedł do niego. Deadpool grzecznie leżał w swoim łóżku.
Dyrektor Tarczy zapukał do drzwi i czekał.

-Proszę ! - odpowiedział chłopak, a Fury wszedł z talerzem i zamknął drzwi.

-Jak ty chcesz mieć siłę jak ty śniadania nie jadłeś? - zaczął z pretensjami.

-Śniadania, które nafaszerowane jest tą substancją? Jeśli tak to nie chce- mruknął Wade.

-To chodź do kuchni, sam se zrobisz bez substancji -przewrócił oczami.

-Nie jestem głodny- odparł.

-Marsz na jednej nodze!

-Dobrze niech będzie- mruknął i wstał z wygodnego łóżka. Nick wyszedł z pokoju i czekał aż Deadpool wyjdzie powoli. Chłopak ruszył za Fury'm.

-Idziemy do kuchni i coś zjesz...

-Dobrze piracie jak każesz - powiedział. Szli powoli w ciszy, Nick nie spuszczał wzroku z Deadpool'a.
Wade szedł spokojnie, a ręce miał schowane w bluzie.
-To już wiesz co Rada planuje zrobić ze mną?

-Na razie masz siedzieć w celi, a później mają zadecydować.

-A ja czuję, że wszyscy są zgodni oprócz ciebie aby mi dać kulkę w łeb - powiedział trochę smętnie gdyż nie chciał umierać.

-Może, ale co ja ci na to poradzę? -westchnął. -Nie zgadzam się z ich pomysłem i nigdy nie zgodzę!

-Dlaczego? Pozbył byś się najniebezpieczniejszego ze wszystkich!

-Mimo tego aspektu, nie pozbył bym się ważnej dla mnie osoby...

-Warto wiedzieć -westchnął z delikatną ulgą- ale radę tak łatwo nie przekonasz - odparł- co więc planujesz piracie?

-Nie wiem, nie mam zielonego pojęcia, ale chciałbym im jakoś przemówić do rozumu, że nie jesteś taki zły i możesz się zmienić!

-Tia jakoś nie widzę żebym potrafił się zmienić...

-A nastawienie do Spidermana? Nie pozbyłeś się go choć miałeś wiele okazji, nie jesteś zły Wade!

-Bo to dzieciak nie zabijam dzieciaków - powiedział i kiwnął głową na boki.

-Od początku nie mogłeś stwierdzić na jaki wiek wygląda, równie dobrze mógł być w twoim wieku i co?

-Dobra przyznaje rację -mruknął- nie zabiłbym pajączka!

-Bo? -dalej drążył temat.

-Bo? - zapytał i przewrócił oczami- Bo fajne się z nim gada i jest okej?

-Czyli jednak nie jesteś potworem i jest w tobie dobroć tylko musisz ją odnaleźć.

-Oczywiście - prychnął - ja i dobro? Wszystkim kojarzę się z śmiercią!

-Widać, że nie wszystkim.. -wpuścił go do pustej kuchni.

-Jak widać- rzekł i wszedł do kuchni rozglądając się po niej.

-Więc jesteś dobry i Pajęczak z ciebie tę dobroć wyciąga...

-Co?! Nieee -powiedział- zdaję ci się!

-Wiem co widzę Wade!

-Masz jedno oko, nie potrzebujesz okularów? - zapytał i zaśmiał się.

-To nie jest śmieszne, nie potrzebuje..

-Okej, okej piracie- powiedział i uśmiechnął się podchodząc do lodówki. Mężczyzna usiadł na krześle i nie odzywał się na razie.
-Chociaż w okularach wyglądał byś śmiesznie! - stwierdził chłopak i wyciągnął mleko. Nick nie odzywał się na jego docinkowe komentarze.
-Dobrze, dobrze już się nie odzywam - rzekł i wyciągnął miskę oraz płatki.

-A mów se wszystko, nie przeszkadza mi jak nawijasz bezsensu.

-Bez sensu? - zapytał - Mówię bardzo z sensem!

-Bez..

-Niech ci będzie - poddał się.

-Jedz..

-Okej okej- powiedział i usiadł na przeciw Fury'ego i zaczął jeść płatki.

-Smacznego.. -powiedział.

-Dziękuję- odparł gdyż przy Fury'm był bardzo potulny i grzeczny nie robiąc problemów ojcu.
Nick siedział cicho i spoglądał na Wade'a jak spożywał śniadanie i nie mógł sobie wyobrazić dnia w którym mieliby go mu odebrać i więcej go nie zobaczyć, na samą myśl o tym posmutniał. Wade cieszył się, że jest przy Fury'm i żałował tego, że stał się tym kim się stał. Lecz nic nie mógł zmienić. Jadł spokojnie jedzenie i zerkał na mimikę twarzy Fury'ego.

-Co tak patrzysz na mnie, coś się stało? -przetarł zmęczone oko i lekko się do niego uśmiechnął

-Nie nic się nie stało- odrzekł.

-To dobrze...

-A dlaczego ty się smucisz? - zapytał.

-Nie smutne, wydaje ci się jestem po prostu zamyślony.

-Rozumiem- mruknął i skończył jeść płatki. Nick dalej siedział w miejscu i westchnął.

-Dobrze, masz rację jestem smutny z twojego względu.. -powiedział cicho.

-Dlaczego? - spytał.

-Eh po prostu martwię się o ciebie...

-Em nie masz o co tato - powiedział- tfu piracie - poprawił się.

-Mam o co Wade, chcą żebyś stanął przed sądem i wygarnęli ci wszystkie przewinienia i udowodnić mi, że nie ma potrzeby cię ratować.. -schował twarz w dłoniach i ciężko westchnął.

-To oczywiste piracie, że zasługuje na karę -rzekł- ale nawet ja nie chce umierać - powiedział spokojnie i zaczął myć za sobą - nic nie poradzę na to, że zabiłem tyle ludzi.

-Wiem o tym, że zamordowałeś mnóstwo ludzi, ale nie zasługujesz na karę życie za życie, nie wypłacił byś się...

-Wiem - odparł i westchnął- no, ale przecież mordercy nie dostają prac aby odpracować swój debilizm.

Nick głośno westchnął.
-Wiem, ale ty zabijałeś ludzi z gangów, którzy powinni trafić za kraty tak czy tak, nikogo innego i ucząc młodego możesz pokazać żeby zmienili zdanie..

-Młodego? I ja i nauka? Jestem nieodpowiedzialny i dziecinny! - rzekł.

-Spidermana, tak, i jesteś odpowiedzialny może dziecinny, ale nauczysz go dobrych rzeczy!

-Może - mruknął.

-Chce żeby Rada to zauważyła, żeby cię nie zabierali. -Wade westchnął widział po nim, że chce go chronić przed tym co go czeka, ale nie może dużo zrobić wręcz nic gdyż jest bezsilny. -Nie martw się mną Wade, będę się martwił, bo tak już mam, byłem nieodpowiedzialnym rodzicem biorąc cię na opiekę, widzę te rezultaty -westchnął ciężko.

-To nie twoja wina tylko moja -rzekł- od początku uczyłeś mnie iść drogą dobra, ale sam zbłądziłem.

-Przeze mnie za dużo ci narzucałem..

-Nie - odparł- wymagałeś, bo chciałeś mnie przygotować -rzekł- ale niestety potoczyło się jak potoczyło.

-I jest to moja wina.. -westchnął.

-Ja zrobiłem wiele złego nie ty!

-Eh ja też zrobiłem.

-Co ty?

-Nie trzymałem cię przy sobie do końca, pozwoliłem ci odejść...

-Egh sam chciałem odejść -powiedział- nie była twoją winą.

-Ale czuje się winny...

-Nie powinieneś piracie!

-No, ale niestety tak bywa...

-Nie przejmujmy się tym na razie- powiedział- a ty piracie jadłeś?

-Piłem rano kawę wystarczy mi, poza tym ostatnio nie mogę jeść śniadań..

-Why piracie?

-Wystarczy mi kawa...

-Okej niech ci będzie piracie.

-Po jadłeś sobie?

-Yhym- kiwnął głową na tak.

-Musisz wrócić do celi niestety, na kilka godzin, później pójdziemy do pająka, bo będę miał na sumieniu jego ciotkę jak się z nią spotkam, że nie przyszliśmy.. -powiedział cicho nieco zdenerwowany.

-Czyżbyś się bał tej kobiety? - zapytał omijając temat klatki.

-Troszkę mnie przeraża.. -powiedział spuszczając wzrok z najemnika. -Chłopak musi się ukrywać przed tak dobrą ciocią, jedynie jestem ciekawy tego czy jeśli Pająk powiedział ci już swoje imię to czy zdradzi ci swoją tożsamość...

-Nie, nie zdradził- rzekł.

-Ile się znacie? -uniósł brew.

-Z około tydzień?

-To jest żart? -powiedział nie dowierzając. -I jesteście na ty już?!

-Jak widać- odparł z uśmiechem na ustach.

-Nie zrób mu krzywdy Wade...

-Nie mam zamiaru piracie!

-W ten sposób też mu nie zrób krzywdy, ale chodziło mi bardziej o to żebyś go nie zawiódł.

-Czym mam go nie zawieść? - zapytał nie rozumiejąc.

-Bo widzę, że on tez chce cię stąd wydostać, chociaż może być na chwilę obecną nie możliwe to nie dawaj się mu tak łatwo speszyć.

-Speszyć? - zapytał chcąc znać co znaczy to słowo.

-Zniechęcić, odciągać od czegoś prawidłowego i żeby stracił w to poczucie wartości, nie rób tego...

-Nie zrobię! Cenię w pajączku tą bezgraniczną dobroć ukrytą pod zachowaniem!

-Ty też jesteś dobry Wade, ale o tym zapominasz..

3460 słów

Czy wade zepsuje pajączka?
Czy przyjdą do ciotki Petera?
Czy pająk zdradzi swą tożsamość?

Pierwszy rozdział dodany w środę!
W środy będą pojawiać się prawdopodobnie o godzinie 12 części!

Serdecznie zapraszam do pozostawienia po sobie śladu, aby rozdziały pojawiały się regularnie!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro