Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Wizyta u Al i co jeszcze?

-Rozumiem cieszysz się, że odwiedzisz panią Al?

-Oczywiście, że tak- odparł Wade.

-To dobrze, ja też!

-Jestem ciekaw co robi teraz - stwierdził.

-Pewnie się bez ciebie nudzi.

-Albo z Zośką chleją.

-Ty im na to pozwalasz?!

-Oczywiście, że nie! Ale jej się upilnować nie da!

-Jakbyś trochę umiał kontrolować, to byś ją potrafił upilnować.

-Kontrolować? To ona kontrolowała mnie!

-Dobra nie ważne tematu nie było...

-No dobrze niech będzie. - Pomiędzy nimi zapadła cisza, Peter dalej lekko trzymał Wade'a za dłoń, ale szli w ciszy. Wade spokojnie szedł przed siebie trzymając za dłoń Petey'a.

-Wiesz, że jesteśmy w centrum uwagi? -spytał cicho widząc jak ludzie, którzy zawsze omijali Peter'a wzrokiem teraz wypalali w nim dziurę.

-To niech zazdroszczą - rzekł i uśmiechnął się do Petey'a.

-Wiem, że mają mi zazdrościć tak cudownego chłopaka, ale to zaczyna być irytujące.

-Nie dziwie się teraz poczułem ich wzrok na sobie - powiedział i ukrył twarz pod kapturem.

-Ale śmieszne, nie zapomniałeś o kimś? -zachichotał i również założył na głowę kaptur.

-O kim? Przecież Petey nie nosi kaptura - rzekł.

-A z czym mam bluzę? -prychnął. -O mnie zapomniałeś, sam siebie schowałeś, a o siebie muszę sam dbać.

-Oj przepraszam julleto - powiedział i pocałował go w polik - następnym razem schowam cię w ramionach. - rzekł, a Peter przybrał kolor mocnego różu.

-Romeo przestań mi dawać nadzieję.. -zachichotał.

-Jaką nadzieję? A na co?

-Pff, no to żeś się popisał Szekspirze... -zaśmiał się. -Nie ważne po prostu chodźmy!

-Nie jestem szekspirem nie umiem pisać Juletto - zaśmiał się cicho i skręcił w bok na dom.

-Za to powinieneś przynajmniej czytać książki albo oglądać romantyczne filmy.

-Nie oglądam i nie czytam - rzekł z uśmiechem - ale jak podasz mi jakiś ciekawą książkę to przeczytam.

-Romeo i Julia, mój R-Romeo.. -wystawił do niego język.

-A ty Juletto - rzekł i przygryzł mu język delikatnie.

-Jeszcze gdybym wyglądał jak dziewczyna to jeszcze bym mógł być Julią, a wyglądam jak 100 procentowy mężczyzna! -mruknął mu prosto w usta z uśmiechem.

-Wiem wiem - zaśmiał się cicho.

-No ja myślę, że wiesz Romeo..

-Nom - wy mruczał i odsunął się od Pita, a po chwili otworzył drzwi, które nigdy Al nie zamyka na zamek
Petey poczekał za Wade'm. Kiedy drzwi zostały uchylone przez najemnika można było usłyszeć od progu głośny śmiech i babskie pogaduszki. -Czyli jest i Zośka- stwierdził cicho i pokazał palcem aby Petey zachował ciszę. Peter chciał coś już powiedzieć, ale zamknął usta i kiwnął głową, że rozumie. Chłopak wszedł po cichu do domu i czekał aż Peter wejdzie co również cicho wszedł za najemnikiem. Zamknął drzwi za nim i szedł do salonu. -Pobawimy się w policje - mruknął do ucha Pita.

-Czemu? -spytał cicho i się uśmiechnął.

-A czemu nie?

-To co mam robić? -spytał znów cicho, a w holu roznosił się śmiech pań.

-Robimy standardowy nalot policji - stwierdził.

-Chyba się zgubiłem jak tu weszliśmy -przełknął ślinę.

-Co dlaczego? - zapytał cicho.

-Nie umiem się bawić w policję, ja im tylko podsuwałem złodziei pod nos.

-Wbijamy do salonu drzemy mordy policja potem się śmiejemy z ich reakcji - stwierdził.

-Ty chcesz mieć na sumieniu te panie tak?

-Tak - odparł - spokojnie Petey nie jeden raz im już tak robiłem!

-Ookej, wierzę... -zgodził się na pomysł Wade'a, a w pomieszczeniu znów rozbrzmiał głośny śmiech.
Wade pokazał dłonią żeby iść. Najemnik przekradł się do końca korytarza i uśmiechnął się.

-Na trzy - szepnął i zaczął odliczać na palcach. Spidey przyłożył rękaw do ust i próbował się nie zaśmiać i czekał na trzy. Po chwili Wade policzył do trzech i wyskoczył na środek korytarza. -Policja!!! Ręce do góry jesteście aresztowani!!!!

-Policja! Jesteście aresztowane!! -Petey wyskoczył tuż obok Wade'a. Kobiety wywróciły się razem z fotelami na ziemię, a Wade zaczął się śmiać w głębi sobie, ale nadal grał.

-Jesteście aresztowane pod zarzutem brania kokainy i picia alkoholu w wieku emerytalnym! - Al poznała po głosie Wade'a i podniosła się i rzuciła w najemnika kapciem.

-Pieprzony dupek! Chcesz żebym na zawał zeszła! Zośka, a ty co kurwa nie poznałaś tego pierdolniętego pojebańca! - Wade zaczął się jebać ze śmiechu i turlać się po ziemi.

-Miał kaptur na łbie! Skąd mam wiedzieć jak wygląda z kapturem!? -powiedziała Zośka.

-Tylko on jest pojebany aby robić takie rzeczy! -warknęła, a Petey cicho chichotał w rękaw.

-Dziękuję dziękuję - powiedział Wade gdy się już delikatnie uspokoił.

-No po co żeś przyszedł? -spytała starsza ślepa kobieta i zaczęła iść przed siebie, by chcąc podejść do najemnika. -W ogóle ktoś przyszedł z tobą czy już słyszę cię podwójnie?

-Petey przyszedł ze mną - rzekł - stęskniłem się i pomyślałem, że przyjdę zobaczyć jak się trzymasz.

-Czy to ten chłoptaś z tymi pyszystymi.. Stop! Jego też zwróciłeś na złą stronę mocy Wade! -podeszła do nich.

-Dzień dobry.. -powiedział cicho Petey chichocząc dalej.

-Jaką złą stronę mocy! Jesteśmy po tej samej stronie! - na co Al uderzyła Wade w głowę i zaczęła szukać Peter'a, a kiedy go dorwała zaczęła targać jego policzki.

-Choć Zośka patrz to ten chłoptaś co ma takie miękkie policzki..

-Za co?! - spytał i zaczął masować się po głowie.

-Innym razem - odparła Zośka.

-Zostaw Petey'a tylko jego policzki są moje!

-Od kiedy niby możesz mówić za niego! Biedny chłopak, chodź do nas.. -złapała Peter'a za rękę i zaczęła go ciągnąć do drugiej babki. Parker popatrzył na Wade'a i zaczął rozmasowywać policzki i nie wiedział co ma zrobić.

-Alll - mruknął Wade - zostaw julliete w spokoju!

-To dziewczyna? -stanęła i zaczęła obmacywać chłopaka, który próbował się bronić przed dłońmi.

-Nieeee - zaśmiał się - to jest chłopak! Zostaw go Al!

-Wadee.. -pisknął Pajączek kiedy baba zaczęła go dalej tarmosić po twarzy, a później po włosach.

-Al! - oburzył się i odciągnął Pita od staruszki. - Zostaw Pitisia!

-No weź nie znacie się na żartach, chodźcie -powiedziała Al i się śmiała z nich, gdy Peter próbował się schować w ramionach Wade'a na co chłopak objął go i zaczął iść na kanapę z nim.

-Myślałem, że to jej przeszło aby mi policzki maltretować -mruknał cicho zniesmaczony.

-Jej to nigdy nie przejdzie - powiedział do jego ucha.

-Spróbuję to przeboleć.. -uśmiechnął się lekko do najemnika.

-To co was sprowadza? Tylko, że tęskniliście?

-Zostałem uniewinniony i uciekłem właśnie z helicarriera - zaśmiał się Wade.

-Noo moja krew, przynajmniej tyle, że cię uniewinnili, czymś jeszcze się chciałeś się pochwalić?- Wade spojrzał na Peter'a.

-No nie wiem czymś mam jeszcze się pochwalić Petey? - Pajączek spojrzał na Deadpool'a i mocno się zarumienił.

-Nie wiem Romeo naprawdę jeśli jeszcze masz coś dodać to możesz mówić.

-No nie wiem Jullieto czy chcesz - powiedział Wade.

-A Romeo chce? -uniósł brew.

-Nie wiem czy chce - rzekł- dlatego pytam się Jullety.

-Jeśli Romeo nie jest przekonany jeszcze do tego to nie musi się zmuszać...

-Rozumiem Julleto - powiedział Wade i uśmiechnął się.

-Widać, że czuć od was miętą - stwierdziła Zośka.

-Ja się zgubiłam przy jakiejś Jullie i Romeo, nie wiem o kim w ogóle mowa -powiedziała poważnie Al.

-Młody to Julleta, a twoje to Romeo - stwierdziła Zośka.

-Wiem Zośka wiem, ja to wiedziałam odkąd pierwszy raz ten poparzony debil przyprowadził tu te ślicznotke.. -zaśmiała się. Na co Peter tylko spalił buraka i patrzył w swoje nogi. Wade zaczął kaszleć (dostał koronawirusa)
z zaskoczenia słów Al.

-Nosz kuźwa my tu siedzimy!

-Wiem Wade.. -powiedziała z uśmiechem baba.

-A-ale to nic z-złego.. -mruknął Pete i przesunął się bliżej najemnika, a Wade wtulił w siebie Peter'a.

-Skapnęłaś się, że nie ma Demona?

-Specjalnie go wysłałam za tobą.. -powiedziała spokojnie.

-Co to taki mały twój agent? - zapytał i zaśmiał się.

-Pewnie kamering 24 na dobę! -zaśmiała się Al.

-Jak ty nic nie widzisz to po co ci- zaśmiał się.

-Bo tak chce..

-Jesteś szalona coś brały?! - spytał.

-Nic - odparła Zośka

-Jeszcze nic kochana... - Wade pokręcił sprzecznie głową.

-Jesteś szalona Al.

-A ty nie? Dziwię się, że ta młoda kruszynka z tobą siedzi żywa...

-Ugh jestem szalony, ale umiem się opanować, a Petey nie jest kruszynką!

-No właśnie się dziwię, przecież jak ty kogoś zapraszałeś na chatę to najpierw wykorzystywałeś te biedne dziewczyny, a później szedłeś po kolejne -powiedziała spokojnie Al. -Więc dziwię się, że ponad ten jeden dzień z tobą wytrzymuje! -Wade schował twarz w dłoniach. Nie wierząc co powiedzieć. -A co to nie prawda? Przecież sam mówiłeś, że musisz się wyżyć za nieudane zlecenia, albo coś zjebanego... -baba dalej ciągnęła temat.

-Ugh prawda - powiedział niechętnie i był kuźwa załamany tym gdyż Petey może być zły bądź jeszcze się obrazi na niego.

-Ale cóż nie dziwie się, zleceń nie miałeś, byłeś w pace więc w sumie nie mogłeś go skrzywdzić.

-Nie zabijam więcej - burknął.

-Uuu aż taka przemiana, to po co kiedyś przywieźli dostawę broni?

-A przywieźli?

-Przywieźli ją...

-Broni nigdy za wiele! - uśmiechnął się.

-Ale podobno jak nie zabijasz to ja ją chętnie przechowam!

-Oooo nie! Tobie broni nie wolno!

-Oj weź chociaż jeden kałasznik!

-Żebyś wyszła z nim na ulicę i strzelała wszędzie?! Nigdy!

-Oj Wadeee.. -mruknęła. -To twój pieszczoszek mi pozwoli o!

Każda wymiana słów pomiędzy Wade'm, a panią Al była dla Peter'a jak przez mgłę, był pochłonięty w swoich myślach.

-Nie jest moim pieszczochem! - mruknął - nie wolno ci broni!

-To jeden mały reworwel! -prychnęła.

- Nie! Nie ma mowy! Jesteś szalona gdy masz broń! Co zrobiłaś z tą co ci zostawiłem?

-Zabrałeś mi ostatnio!

-No tak - zaśmiał się -i dobrze!

-Dobra, coś jeszcze chciałeś się przedrzeźniać? Mamy tu sprawy ważne do omówienia z Zośką.

-Jakie? Macie zamiar kogoś okraść, obrabować, splądrować?

-Nie, dziś się nie ruszamy z domu, interesy chłopcze. Idźcie sobie na jakąś randkę, spacerek czy gdzieś gdzie chcecie!

-Boże! Al! Ty lepiej nie atakuj ludzi! Bo źle się skończy dla Ciebie!

-Mówię ci debilu, że zostajemy w domu! -oburzyła się baba.

-Oczywiście - powiedział i pokiwał głową na boki.

-A teraz jakbyście byliśmy mili to moglibyście już zmykać jest już późna godzina...

-Ugh no dobrze niech będzie - powiedział - ale macie być tu grzeczne! Jak się dowiem, że coś jaracie, ćpacie, pijecie to przyjdę tu i was na odwyk dam!

-Kogo te głupie pizdy z odwyku, które i tak nie pomagają? -prychnęła -Skoro chcesz nas pilnować to możecie iść do ciebie do pokoju.

-Nie będę was pilnować, bo jesteście dorosłe po prostu martwię się, że coś ci się stanie - mruknął Wade.

-Nic mi się nie stanie -machnęła ręką.

-Ugh no nie wiem, ale jak wolisz- mruknął i wstał- idziemy Petey?- Pajączek nie odpowiedział z początku Wade'owi ale po prostu wstał.

-Tsa.. -szepnął ledwo cokolwiek mogąc wydusić z gardła.

-Tak właśnie wolę. Uważajcie na siebie papa..-powiedziała Al.

-Może wpadnę do ciebie jak się wyrwę - powiedział i przytulił się do kobiety.

-Nie na rób sobie większych problemów idioto i opiekuj się moją kruszynką i Demonem.. -również przytuliła się do najemnika.

-Nie będę - powiedział - i nie martw się Demon ma z kim się bawić i spokojnie będę - rzekł.

-To dobrze. No już już zmykajcie..

-Yhym - mruknął pocałował ją w polik i złapał Pita za rękę prowadząc do wyjścia.

-Do widzenia paniom.. -powiedział cicho Peter machając im i szedł spokojnie za Wade'm.

-Pa dzieciaki! - powiedziała Zośka.

-Dobra w końcu same! Chodź do kuchni Zośka..

-Idę idę! - powiedziała i zaśmiała się.
Wade zamknął drzwi i popatrzył w niebo, Peter dalej stał cicho obok najemnika i patrzył w podłoże.

-Ugh przepraszam - mruknął cicho.

-Uhum, nie masz za co.. -powiedział.

-Chyba jednak mam - stwierdził i ruszył przed siebie. Pajączek potrząsnął głową w sprzeczności i szedł za nim powoli. Wade nie sądził, że Al zacznie mu wytykać to co robił przy Piterze. Szli w niezręcznej ciszy dla Peter'a, bał się cokolwiek powiedzieć. Ciążyły nad nim ciemne i ciężkie chmury. - Um wiem powinienem ci powiedzieć o tym co mówiła Al - mruknął.

-Nie musisz, chyba się na słuchałem jak na razie.

-Przepraszam - mruknął i stanął oraz zwiesił głowę.

-Nie musisz.. -wtulił się w jego plecy i schował twarz w jego bluzie. -Wierzę, że Romeo w którym się zakochałem taki nie jest -powiedział cicho z nadzieją, że to co mówi jest prawdą.

-Eghh - westchnął i nie potwierdził nie umiał potwierdzić. Przy Peterze był inny, ale nadal jego Deadpoolowatość jest w nim.

-Gdybyś chciał mnie skrzywdzić zrobiłbyś to od razu.

-Nie chce cię skrzywdzić.

-No właśnie. Wiem, że nie zawsze będę dla ciebie zbyt wystarczający więc zrozumiem wszystko albo przynajmniej spróbuje.

-Petey jeśli jestem z tobą to z nikim innym! Nie mam zamiaru abyś cierpiał przez moją głupotę.

-Ale nie cierpię przez ciebie ani żadną twoją głupotę  -odpowiedział.

-Ugh często robię głupoty.

-Nie przy mnie...

-Możliwe - mruknął.

-Więc jest ok... -próbował jakoś się pocieszyć tym, że próbował podnieść na duchu Wade'a.

-Przepraszam Petey - jeszcze raz przeprosił.

-Eh dobrze wybaczam ci. - Wade obrócił się do niego i wtulił się w jego ciało. -Opowiesz mi nieco później o tym dobrze? -spytał w jego tors.

-Yhym - mruknął.

-A idziemy na spacer?

-Tak - odpowiedział. Peter odsunął się od najemnika i spletł jego palce ze swoimi na co Wade niepewnie ścisnął jego dłoń i patrzył się na ziemię. -Gdzie idziemy? -spytał po chwili ciszy wgapiony w wszystko inne.

-Przed siebie? - spytał starszy chłopak.

-Dobrze..

-Czy jesteś na mnie zły Pit?

-Nie mam o co.

-Na pewno?

-Jesteś kowalem własnego życia Wade, gdybyś chciał wcale byś mnie nie do puszał do siebie i albo zabił albo olał i omijał...

-Rozumiem - mruknął i kiwnął głową.

-To twoja decyzja co zrobisz, naprawdę nigdy nie będę na ciebie o nic zły.

-Uh rozumiem - rzekł i ścisnął jego dłoń delikatniej mocniej. Peter próbował się do niego delikatnie uśmiechnąć ale pociekły mu z oczów pojedyńcze krople łez. -Petey nie płacz - powiedział Wade czując się źle, że przez niego on płacze, więc wtulił w siebie pajączka.

-N-nie płacze, jestem szczęśliwy, że cię mam mimo wszystkiego -jego głos się łamał.Wade schował go bardziej w swych ramionach.

-Nie l-lubię gdy płaczesz - mruknął cicho.

-Przepraszam nie chce cię smucić, ale ja jestem szczęśliwy naprawdę!

-Nie martw się - mruknął - i jeszcze raz przepraszam...

-Y-y-ym..- pokręcił głową, a Wade uśmiechnął się delikatnie i z jego oczu również pociekły łzy. Pajączek stanął na palcach, by przymiziać się trochę do twarzy Wade'a. -A ty o co płaczesz?

-Bo tak - mruknął Wade.

-Głuuupiii.. -pstryknął go w nos i otarł jego łzy.

-Yhym.

-Już chodźmy gdziekolwiek.. -cmoknął go w czubek nosa.

-To chodźmy do parku z parku wrócimy na odrzutowiec.

-A co masz w parku? -spytał i patrzył w jego oczy.

-Nic, ale jest nocą ładnie w parku!

-Romantycznie? Dużo jest ludzi?

-Nie pewnie nie ma za dużo - odparł.

-Rozumiem..

-Nom - mruknął i ruszył spokojnym krokiem. Pajączek szedł blisko Wade'a nie odstępując mu na krok. Wade delikatnie się uśmiechnął ciesząc się, że Peter dalej jest z nim

-A jednak się myliłeś.. -powiedział gdy wkroczyli do parku. -Są ludzie i to dość dużo ich tu..

-Ugh coś jest w tym parku, że aż tylu ludu?

-Idziemy sprawdzić? -spytał Peter.

-Jasne! - powiedział z uśmiechem
Peter cały czas trzymał za dłoń Wade'a aby go lub siebie nie zgubić.
Zaś Wade niechętny zbytnio chował twarz w kapturze. W końcu Pete stanął z dala od ludzi, ale na tyle blisko aby zobaczyć ich uradowanie, do Central Parku zajechał mini teatrzyk z kilkoma mistrzami przeróżnych sztuczek, i choć na pierwszy rzut oka mogło się to wydawać nudne w oczach Peter'a można było widzieć iskierki jak tańczą razem z różnymi akrobatami. Stał chwile spokojnie obok Wade'a po czym zaczął się do niego tulić i mu dziękować, że tu przyszli. Wade zauważył iskierki w oczach Pita i uśmiechnął się szeroko choć kaptur zakrywał jego twarz, objął go w pasie i przyglądał się przedstawieniu.

-Nie wiedziałem, że jeszcze tu przyjeżdżają.. -mruknął i cmoknął Deadpool'a w policzek.

-A widzisz jednak przyjechali - odparł i rozpromienił się.

-Będziesz mnie trzymał? -spytał chcąc być nieco wyżej.

-Chodź na barana - powiedział i kucnął aby wszedł na niego. Petey zamruczał i po chwili wszedł na jego plecy i przytulił się do jego twarzy. I mógł jednocześnie oglądać przedstawienie, chronić Wade'a i ludzi i nie puszczać swojego głuptasa.
Wade bez trudu się podniósł i złapał Peter'a tak aby nie spadł żeby widział  i miał lepsze widoki.

-A ty widzisz wszystko?

-Tak widzę.

-Dziękuję.. -cmoćknął go w polik.

-Nie masz za co - odpowiedział.

-Maaam -uśmiechnął się.

-Oglądaj Petey!

-Oglądam -wy mruczał, a Wade nie odezwał się i oglądał również występ, który trwał chwilkę publiczność zmieniała się i niektórzy zostawali.

-To co robimy? - spytał odsuwając się trochę w tył aby ludzie ich nie zgnietli.

-A co chce mój Romeo robić? -pochylił się nad nim i stuknął się nosem z nosem najemnika.

-Co chcę moja Julleta?

-Wszystko i nic Romeo.. -uśmiechnął się.

-To wracamy powoli, bo pirat mnie zabije- zaśmiał się.

-Dobrze Romeo.. -cmoknął go w nos na co Wade uśmiechnął się.

-Dobrze, że wracamy czy dobrze, że mnie zabije?

-Dobrze, że wracamy, może nawet nie zauważyli, że zniknęliśmy razem z odrzutowcem...

-Bardzo mało prawdopodobne, że nikt nie zauważył braku odrzutowca! Poza tym ojciec pisał, więc wie, że nas nie ma!

-Kiedy do ciebie pisał? -spytał.

-Gdy ty się zbierałeś - rzekł.

-Mm rozumiem -mruknął.

-Nom - mruknął i szedł w stronę dzielnicy Pita.

-Mam zejść z twoich pleców?

-Po co? - spytał idąc spokojnie.

-No pytam tylko -powiedział i położył brodę na jego kapturze.

-Wiem, ale lubię cię nosić - stwierdził.

-Nie jestem zbyt ciężki?

-Nie jesteś - odparł i szedł spokojnie w stronę odrzutowca.

-Rozumiem, rozumiem.. -wtulił się w niego i zaczął mruczeć. Wade uśmiechnął się szeroko i szedł spokojnie chodnikiem chociaż wolałby ulicą.

-Opowiesz mi trochę o swoich przeżyciach między kobietami? -spytał się trzymając się go delikatnie.

-Ugh co chcesz wiedzieć? - zapytał.

-Wszystko? -spytał nie pewnie.

-Emmm miałem kilka zbliżeń z kobietami - mruknął nie pewnie - ale po tym co się stało przestałem - mruknął.

-Kilka? Potrafisz się określić?

-Seks? - mruknął. -A-a z jedną z-związek - rzekł.

-N-nie chodziło mi o to.. -popatrzył w bok. -Chodziło mi bardziej o to czy potrafił byś je wszystkie zliczyć, te kobiety z którymi się no zbliżyłeś..

-Było z około 10? - powiedział niepewnie.

-Mniej 10 czy więcej 10 ?

-Więcej.

-R-rozumiem...

-Jesteś zły?

-Nie, chciałem wiedzieć. Poza tym mówiłem ci coś już o twoim życiu.

-Tak wiem - mruknął.

-Za angażowałeś się w zbliżenia z kimś z własnej płci? Już wcześniej? -spytał od niechcenia.

-Nie za bardzo - odparł cicho - ale mogło się zdarzyć.

-Mhm rozumiem -patrzył przed siebie.

-A ty Petey?

-Co ja?

-Miałeś styczność z własną płcią?

-Tak, teraz z tobą. Wcześniej z nikim.

-Rozumiem - mruknął.

-Typ samotnika, kto by w ogóle chciał się interesować takim zerem. Aż się dziwię, że ty się ze mną za przyjaźniłeś i w ogóle no.

-Nie jesteś zerem Petey jesteś wszystkim co jest naj zajebiściejsze!

-Dla ciebie, dla zwykłego przechodnia będę marnym ignorantem nawet jeśli jestem do bólu miły i mowie dzień dobry...

-Bo to ludzie! -rzekł -Żaden ci nie pomoże gdy będzie trzeba!

-Wiem o tym, ale i tak wolę być miły dla innych żeby mnie później nie obgadywali za nie uprzejmość.

-Chyba pojmuje - odpowiedział.

-To dobrze.. -uśmiechnął się lekko do niego. -Wiesz, że teraz jestem od ciebie duuuużo wyższy.. -zachichotał.

-No wiesz co! Ja się tak nie bawię! - zaśmiał się.

-A ja taaak! -mruknął zadowolony. -Przynajmniej w dziedzinie wzrostu i inteligencji cię prze wyższam!

-Pffff! Nie ma szans!

-Jeeest!

-Nie!

-Taaak!

-Nein my little boy!

-No dobra może tylko inteligencji, bo jestem uroczo niziutki, ale tak to jestem młodym geniuszem!

-No dobra geniuszu! Niech Ci będzie.

-Jeeeejjj i po raz enty wygrałem z tobą! -uśmiechnął się szeroko.

-Bo nie lubię walczyć z tobą- rzekł i byli niedaleko odrzutowca.

-Mhm jaaasne.

-Tak!

-Mhmm na pewnoo!

-Oczywiście -odparł i odstawił Peter'a na ziemię. Pajączek niechętnie stanął na ziemi i popatrzył na Wade'a.

-Mhmmm

-Jesteśmy - rzekł - nad nami jest odrzutowiec!

-To idzium do odrzutowca..

-Si - odparł, a statek zaczął robić się widoczny.

-A jak Romeo pragnie się tam dostać?- Wade tylko wzruszył ramionami. Spojrzał na lampę i rozpędził się. Wybił się na niej i złapał się klapy bez trudu podciągnął się aby po chwili był już na pokładzie. Petey założy kaptur i na swoich sieciowodach dostał się obok Wade'a na pokład.
-Romeo..?

-Tak? - odparł Wade idący w stronę steru.

-A jakbym poleciał teraz do tyłu?

-Nawet mi się nie waż - obrócił się w jego stronę.

-Doobrze no już dobrze -podszedł do niego.

-Mam nadzieję, że tylko żartowałeś - mruknął i zamknął klapę.

-Nie żartowałem z tym skokiem.

-Petey! - mruknął.

-Ale to było tylko pytanie.

-Ugh, a to moją odpowiedź! - rzekł i zasiadł za sterem.

-No dobrze chciałem tylko się dowiedzieć.

-Tak samo ja - odparł - na pewno wszystko wziąłeś?

-Nie wiem, ale raczej tak...

-No dobra to wracamy - powiedział i nakierował statek włączył pozostałe silniki oraz kilka ważnych rzeczy, a po chwili wystartowali w niebo gdy
Pajączek zasiadł na fotelu obok najemnika i przyglądał się mu.
-Korci cię aby spróbować?

-Nie, po prostu lubię się na ciebie patrzeć -uśmiechnął się lekko.

-Na mnie? Na tą szpetną mordkę?

-Tak na ciebie, na tę buźkę pokrytą milionami blizn.

-Yhym.

-No co? Nie mogę?

-Możesz - odparł - jestem ciekaw jaki opierdol dostanę.

-Mooże nie dostaniesz...-powiedział cicho Pete i dalej się mu przyglądał.

-Chyba jednak dostanę - zaśmiał się.

-Czemu tak uważasz?

-Bo znam pirata- rzekł.

-Może chwile po krzyczy i będzie okkee!

-Może - odparł i kierował się na Helicarrier.

-Mogę zadać pytanie?

-Jasne - odpowiedział i spojrzał na Pita.

-Kim była ta, z którą byłeś w związku? - Wade spiął się słysząc pytanie Petera, a jego oczy stały się puste. -Nie chcesz o tym rozmawiać prawda? Wybacz jestem za bardzo ciekawy.

-Nie chce - mruknął cicho - i nie szkodzi.

-Dobra nie będę więcej o to pytał.

-Po prostu to nie jest taki prosty temat - mruknął.

-Rozumiem nie musisz tłumaczyć, pewnych spraw nie muszę wiedzieć..

-Może ci powiem, ale nie teraz- mruknął.

-Nie musisz Wade...

-Yhym - mruknął. Peter ugryzł się w język i siedział cicho i grzecznie na fotelu. Nie powinien był pytać. Po chwili drogi w chmurach był już widać statek matka. Pajączek spojrzał za okno i westchnął.

-To co będziemy oglądać?

-A masz jakąś ciekawą propozycję do oglądnięcia?

-Horrory?

-M-może coś mniej mocnego?

-Komedie?

-Już lepiej, może być romantyczno - tragiczna?

-Coś się znajdzie - odparł i w powietrzu nawrócił i zaczął lądować na pasie startowym.

-Wiesz co wygrałem dziś sporo razy -mruknął cicho.

-I dobrze- stwierdził.

-Hah nie po pisałeś się odrzutowcem! -wstał z fotela gdy na dobre wylądowali.

-Ugh - mruknął tylko w odpowiedzi i wylądował na stałym miejscu odrzutowca.

-Czyli i tak wygrałem -podszedł do niego.

-Yhym- mruknął i zaczął wyłączać wszystko. Petey był cicho i przyglądał się ruchom chłopaka jak starannie i wszystko wyłączał i wszystko inne.
Po chwili skończył i wstał. -Idziemy? - zapytał.

-Tak chodźmy, szybciej przebierzemy się w piżamki i będziemy oglądać i może ominie nas reprymenda od pana Nick'a..

-Coś nie sądzę - odparł i wcisnął przycisk na otwarcie klapy, i spodziewał się przywitania ze strony ojca jak to zawsze było. Wade uśmiechnął się niepewnie i podrapał po karku.
-Heja?

3732 słów

Czy Fury będzie wkurzony?
Co Wade zrobi?
Czy skończy się to dobrze?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro