Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

W kocim ciele

-Jesteś brudny.. -wszedł do łazienki i zamknął ją. Antoś spanikował bardziej gdy Steve zamknął drzwi, a jego małe kocie serduszko biło bardzo szybko. -Spookojnie Tony.. -spróbował postawić kota na półeczkę. Lecz kot trząsł się i trzymał mocno pazurkami o tkaninę podkoszulki. -Mam się z tobą umyć? -uniósł brew i wyciągnął wielki puchaty ręcznik. Antoś przeczuwając iż skończy w wannie puścił się swoimi pazurami i skulił.
-Troszeczkę cię obmyje kochany.. -postawił go na ręczniku, a on zwinął się w kuleczkę na puchatym ręczniku i trząsł się nadal nieufnie patrząc się na Steve'a, który przygotował w zlewie cieplutką wodę i nalał trochę szamponu. Antoś bał się i to cholernie. Wszystko było tak wielkie tak duże i niebezpieczne dla niego, a teraz jeszcze wizja mycia w wodzie jeszcze bardziej go dobijała. Steve wziął zdezorientowanego kociaka i włożył go do wody, która zaledwie sięgała mu na zmoczenie łapek za to piana zakrywała go po szyję. Gdy tylko poczuł wodę zatrząsł się bardziej i chciał wyjść z umywalki. -Hej Tony damy radę nie ma dużo wody..

~Chce wyjść! - miauknął i starał się wydostać z umywalki.

-Da, da, da myju najpierw, a potem grandzenie.. - Tony się poddał. Nie był w stanie wydostać się sam z umywalki. Trzęsąc się usiadł w miejscu chcąc mieć już za sobą to. Steve o pukał trochę kota i wyciągnął go po chwili na ręcznik. Toniś był mokry co mu się nie podobało. Gdy znalazł się na ręczniku zwinął się w trzęsącą się kulkę.-Już, tak strasznie było hm? -zaczął go wycierać.

~Tak - od miauknął.

-Ojejku jejku nie marudź kochany, zaraz będzie cieplutko..

~Ugh nie dam ci życia -prychnął.

-Dobra ja chyba też się trochę prze myje.. -ziewnął, a Antoś zaczął lizać łapkę olewając Steve'a, który pokiwał głową na boki i ściągnął trochę potarganą koszulkę i popatrzył na małe zadrapania na swoim torsie.
Kotek również zauważył zadrapania i spuścił uszy w dół. Skulił się bardziej w kuleczkę patrząc się w dół. Cap zauważył zachowanie Tony'ego i pogłaskał go za uchem. -Nic się przecież nie stało. - rzekł, a kot przechylił głowę w bok i cicho zamruczał z zamkniętymi oczkami.
-Poczekasz czy ci się spieszy do spania na wygodniejszym? - Antoś wstał o trzepał się i ułożył się na suchej części ręcznika. -No dobrze, leż sobie.. -wyciągnął suchy ręcznik i zarzucił na kabinę prysznicową. Kotek przyglądał się uważnie Rogers'owi, który ściągnął spodnie i położył je na małym stołku i zniknął za drzwiami mglanej kabiny. Natomiast Tony grzecznie czekał aż Steve wyjdzie, a
Cap opukał się trochę i po kilku minutach wyszedł z zawiniętym ręcznikiem na pasie. Brunet przyglądał się kapitanowi z zainteresowaniem. -Przebiorę się w pokoju, coś nie tak? -popatrzył na kociaka.

~Nie - miauknął i zaczął rozglądać się po łazience.

-Oczywiście miau. Nic ci nie pasuje to co chce dla ciebie..

~Nie narzekam i pasuje mi mrożonko - powiedział po kociemu.

-Chodź chodź leniu i nie miaucz tyle, bo i tak z tego nic za bardzo nie rozumiem.. -pokręcił głową i wziął go na ręce.

~Trudno - miauknął w odpowiedzi i czekał aż go wypuści.

-Mmm, ale masz mięciutkie i pachnące futerko.. -mruknął w jego grzbiet. Antoś zamruczał cicho i przymknąć ślepia na chwilę. -Będę cię pieścił zaraz, nie dam ci spać.. - szepnął do jego ucha.

~A ja tobie - miauknął i rozglądnął się po pokoju. Steven odłożył Tony'ego na miękką poduszkę u siebie w pokoju zamknął drzwi. Nie świecił światła, bo podszedł do szafek się ubrać, zrobił to tak byle, by nie zdejmować za bardzo ręcznika. Gdy tylko zauważył, że Steve podszedł do szafy znalazł się szybko przy skraju łóżka. Trochę obleciał go strach, ale zaskoczył w dół lądując na czterech łapach. Co było trochę bolącym doświadczeniem jednak szybko wszedł pod szafeczkę przy łóżku i z zadowoleniem czekał.

-Tonyy, wszystko słyszałem. Nie potrafisz mi dać 2 minut? Leżałeś na łóżku, nic sobie nie zrobiłeś? - pociągnął spodnie dresowe w górę. -Gdzie jesteś? - Kotek nie dał znaku gdzie jest. Jego ogon poruszał się niespokojnie, a piwne oczy świeciły delikatnie w mroku tak samo jak i jego klatka piersiowa. -Koteeek, dobra jeśli chcesz tam spać gdzie jesteś z moimi nocnymi potworami to powodzenia..- Tony olał co powiedział Steve, ale jego kryjówkę prawdo podobnie zdradziła czkawka, która nagle go zaatakowała. Jednak Cap wszedł na łóżko i okrył się kocem. -Ale mam cieplutko i tak mieciutko, mmm.. - Antoś czknął i wygramolił się spod szafeczki. Przy każdym kroku odzywała się czkawka, więc musiał usiąść, bo strasznie mu utrudniała poruszanie. -Idziesz do mnie? -wystawił do niego dłoń. Czknął i podszedł do dłoni Steve'a i ponownie czknął.-Chodź mała czykająca klucho..

~Nie moja - czknął - wina - czknął - że mnie złapała - czknął - czkawka -ponownie czknął co zaczęło go męczyć. Steve z uśmiechem wciągnął na siebie kota, który cicho pisnął czując delikatny ból w łapkach i czknął.

-Łap powietrze kotek.. - Kicia starała się oddychać aby czkawka przeszła.
-No i jak? -patrzył w jego oczka.
Antoś chciał od miauknąć, ale co tylko zrobił to czknął. -Hahahah Tonyś.. -podrapał go za uchem. Przechylił głowę nie rozumiejąc. -Złapała cię czkawka co biedaku?

~Tak - czknął.

-Otwórz pyszczek.. - Nie kłócił się z nim i otworzył mordkę, a Steven wdmuchał trochę powietrza do pyszczka kotka, który otrzepał się i prychnął patrząc się na Steve'a.  -O popatrz czkawka zniknęła.. - uśmiechnął się, a Antoś mruknął i zaczął lizać prawą łapkę, która go bolała najmocniej.

~Nigdy więcej nie schodzę z łóżka.

-Co zrobiłeś w łapę? Stłukłeś? Z ciebie to naprawdę nawet kot nie będzie dobry..

~Jestem dobrym kotem! Nie moja wina, że masz za wysokie łóżko! - powiedział oburzony i wrócił do lizania łapki.

-Marudź marudź.. -złapał delikatnie za jego łapkę i zaczął całować. To Tony miauknął i spuścił uszy. -Dalej boli kotek? -popatrzył w jego oczy i delikatnie się uśmiechnął i dalej całował jego łapkę. Mruknął cicho i usiadł. Zaczął rozglądnąć się po bokach.. Cap puścił go i spojrzał na niego. Gdy tylko poczuł, że go puścił, zwinął się w kłębek i westchnął cicho.
-Nie będzie pieszczot? -mruknął i tknął go delikatnie w grzbiet. Wstał powoli podszedł bliżej głowy Steve'a delikatnie utykając na łapkę aby po chwili położyć się tuż obok niego. Steven ułożył się na boku i wtulił głowę w jego brzuszek. Mimowolnie kotek zaczął mruczeć z zadowoleniem. -Mmmm milutko, tylko błagam, jak będziesz się przemieniał już w człowieka miej te głupie ciuchy na sobie.. -wkładał głowę tuż przy szyi kociaka i delikatnie pocierał jego futerko twarzą. Tony mruczał cichutko i dawał się tulić przez Steve'a. -I ty się kąpać nie chcesz.. -prychnął cicho przez śmiech.

~Nie - odparł.

-Miauu.. -mruknął mu do ucha, a. Tony również mu od miauknął tak bez sensu. -Miau miau? -uśmiechnął się rozbawiony.

~Nie rozumiem - odparł i trzepnął go delikatnie łapą.

-Mwah mwah.. -cmoknął opuszki jego łapek, a Antoś mruknął w odpowiedzi
-Mogę cię tak wypieścić, a tymi łapciami to ty mi nic nie zrobisz.. -szepnął i całował jego pyszczek. Kot wysunął pazurki czując się urażony, ale nie zrobił nimi krzywdy Rogers'owi. -Jesteś pewny, że pazurki mnie powstrzymają? -uniósł brew.

~Taaaak? -od miauknął niepewnie.

-To drap.. -złapał w wargi jego ucho i zaczął lekko tyrpać na co miauknął cichutko i schował pazurki. -No czemu nie drapiesz? Przecież tego nie lubisz? - Miauknął cichutko i wtulił łebek w polik Steve'a, który schował twarz pod szyją kota. Zaś Tony cicho mruczał i przymknął ślepiami.
Po chwili twarz Kapitana była na brzuszku Tony'ego i miział go, a Antoś położył się na grzbiecie i mruczał cały czas gdy Rogers zauważył, że podobało się to koteczkowi. Natomiast Tony'emu jakoś to nie przeszkadzało, a wręcz powoli go to usypiało. -Wystarczy? -Uniósł w końcu od niego twarz, ale Kotek nie zareagował gdyż już słodko drzemał na grzbiecie. Steve położył się obok niego, a później postanowił sobie go wziąć na klatkę piersiową. Mała kulka sierści ułożyła się w kuleczkę gdy Steve wziął go na swą klatkę zaś Rogers głaskał Tony'ego i patrzył w sufit uśmiechnięty, gdy brunet nieświadomie cicho pomrukiwał przez sen. Kapitan zasnął po kilku męczących godzinach, ale był teraz czujny. Choć Tony był kotem to wiedział iż jego problemy zdrowotne go nie opuściły, a do poranka zostało nie wiele godzin, wszyscy spali zmęczeni.

W wierzy panował spokój choć miasto nadal trwało swoim życiem. Nic nie zapowiadało się aby miało być źle w nocy więc każdy dobrze spał albo miał spokojną noc na dyżurze. Tony po raz pierwszy raz nie miał żadnych koszmarów, kompletnie żadnych.
Podczas gdy Wade drzemał przy Peterze uważając aby nie zrobić mu krzywdy w czasie spania. Zaś Steve spał rozwalony na całym łóżku i całkiem dobrze mu się spało od dawna. Musiał sam przed samym sobą przyznać, że przy Tony'm było najlepiej spać. Natomiast Pete spał w ramionach najemnika i choć dalej uważał, że nie całkiem czuje tamtego Wade'a to i tak chciał się z nim przytulać i być blisko niego, bo brakowało mu tego.

W wieży każdy spał spokojnie choć nie pewnie spał Loki, który nie był pewien tego wszystkiego co się dzieje w jego życiu. Clint spał u siebie choć mógł usnąć z Natashą przy boku.
Nick nie spał przez noc... Obawiał się o to jak bardzo silna jest amnezja jego syna. Thor aby być pewny, że Loki nic nie zrobi spał na ziemi w lokum brata.
Gdy Tasha i tak w nocy przeszła z kocykiem do pokoju Clint'a i zasnęła w niego wtulona. Lecz brunet nie miał nic przeciwko iż stał się poduszką, a Loki spięty spał na łóżku bądź bardzo starał się odpocząć wcale, a wcale nie wiedząc iż Thor stwierdził, że woli podłogę. Dla boga piorunów ludzkie łoża były zbyt miękkie i nie potrafił na tym spać, a że nie był w swoim pokoju wybrał podłogę żeby móc trochę się wyspać. Loki'emu miękkie łoża nie przeszkadzały gdyż były przyjemną odmianą. Więc noc szybko minęła i może Loki nie miał za przyjemnie, bo donośne chrapanie Thora odezwało się w międzyczasie to reszta spała spokojnie. Na helicarrierze również szybko minęła noc. Dzień powoli się zaczął jakoś spokojniej niż zazwyczaj. Leniwie słońce podnosiło się za linię widno kręgu. Zapowiadał się naprawdę ładny dzień. Avengers Tower powoli budziło się do życia jak i Helicarrierze na którym Wade i Peter jeszcze spali. Gadali do bardzo później godziny i teraz odsypiają, ale reszta agentów już pracowała od samego rana na statku. Również jak i sam dyrektor całej organizacji, ale pracowali cicho aby nikogo śpiącego jeszcze nie obudzić. Jak zawsze zachowywali spokój i ciszę. W wieży jednak była cisza, bo nie było nie potrzebnych krzątajacych się agentów na piętrze mieszkalnym przez Avengersów. Wieża liczyła kilkanaście pięter i choć ludzie pracowali na nic w ogóle nie było jakby ich. Pierwsza obudziła się Natasha leżąc na Bartonie i ziewając. Po chwili i on się zbudził gdyż ona się obudziła. Romanoff zobaczywszy, że mężczyzna się budzi zaczęła go gryźć.

-Auuu za co? - mruknął sennie czując zęby na sobie.

-Dzień dobry.. -ziewnęła z uśmiechem.

-Jeśli się nie mylę odniosłem cię do ciebie -stwierdził i ziewnął.

-Naprawdę? A co w ogóle robimy w pokoju? Pamiętam, że oglądaliśmy filmy..

-Wiesz oglądaliśmy ty usnęłaś i Antoś oraz Steve. Lecz potem się obudzili, Kotek gdzieś się ukrył i okazało się, że w doniczce. Był cały z Ziemi - zaśmiał się z uroczego widoku, który w nocy zobaczył.

-Ale zrobiłeś zdjęcia prawda? -uniosła brew.

-Nie, ale pewnie Jarvis zanotował sytuacje - stwierdził Clint.

-Hyhyhy.. -ziewnęła. -Zajebiście można oglądnąć dziś..

-Nom obciął ulubioną roślinę Stark'a - stwierdził.

-Naprawdę?! Jak mógł!

-Jak widać kocia ciekawość jest silniejsza.

-Hmm, a może ciebie by tak przemienić, byłabym ciekawa jakbyś wyglądał w skórze hmm.. -zastanawiała się.

-Pffff nie dzięki - odparł - ja nie potrzebuje zmiany.

-W Bałwana, chłodny, zimny i bezduszny na wszystko..

-I rozpuścił bym się po kilku godzinach - stwierdził i przewrócił oczami.

-Tak.. -uśmiechnęła się zwycięsko.

-I umarł bym w ten haniebny na bohatera sposób - powiedział.

-Co mnie to.. -wystawiła do niego język. -Poza tym wiesz, że ten Jeleń naprawdę pasuje do Thora, ciekawa jestem jakby to wyglądało pomiędzy nimi.. -zamyśliła się.

-Za dużo wszystkich shipujesz - stwierdził spokojnie - najpierw Wade i Peter, Steve i Tony, a teraz Thor i jego brat!

-Jejuu, ale naprawdę Thor i Loki to tacy drugi Steve i Tony taka bardziej ich przestarzała wersja, a Peter i Wade to taka nastolatkowa wersja tych dupków.. -mruknęła.

-Widzę, że teorię są na wysokim poziomie - rzekł i kiwnął głową.

-Zamknij się nie rozumiesz.. -westchnęła.

-Bo w sumie trochę nie rozumiem porównywania wszystkich do Steve'a i Tony'ego.

-A dlaczego nie? -uniosła brew.

-No nie wiem - odparł niepewnie - każdy to inna osoba z innym charakterem i zachowaniem.

-Ale..ugh dobra nie ważne jak zwykle nie zrozumiałeś.. -schowała twarz w jego szyi.

-Z rana dużo rzeczy nie rozumiem - odparł - więc się nie dziw.

-Jak zawsze.. -ziewnęła.

-Wstajemy? - spytał.

-A masz ciekawsze plany?

-Nie chyba, że ty coś proponujesz? - zapytał i uśmiechnął się.

-Ja nic nie proponuje.. -uśmiechnęła się niewinnie.

-Oczywiście, a po moim czole jedzie czołg.

-Naprawdę? -zaśmiała się

-Nie na niby - zaśmiał się również.

-Ugh nie chce mi się wstawać.. -mruknęła.

-Okej włączyło ci się lenistwo - stwierdził.

-Ale tu jest wygodnieee..

-Tak wiem wiem, że jestem wygodny - powiedział- ale nie wpisano mnie tu jako mebel.

-Nie? A szkoda.. -ugryzła go w bark.

-Dlaczego szkoda? - spytał i przymknął powieki.

-Bo jesteś wygodny tak jak łóżko..

-Ale łóżkiem nie jestem- odrzekł.

-No i dlatego szkoda..

-Przerobiła byś mnie na łóżko?!

-Tak, a co?

-Nawet się nie waż - oznajmił.

-Dlaczego nie?

-Bo się nie zgadzam!

-Doobra to co robimy?

-Hmm wstać, zjeść i iść pobiegać?

-Biegać?! To ja śpię cały dzień!

-Hahahah - zaczął się śmiać - trzeba popracować nad twoją kondycją leniu.

-No tak, ale dzisiajjj..

-Tylko rundkę wokół parku - powiedział.

-Dobraaa.. -burknęła.

-No to wstajemy leniku!

-Nieeeee...

-Dlaczego nieeeee tym razem?

-Bo jednak mi się nie chceee!

-Leń do potęgi entej - stwierdził i pokręcił głową -jest 8 więc możesz jeszcze pospać do 9 będę miłosierny dla ciebie.

-Na pewno nie zasnę, pff ty miłosierny.. -zaśmiała się.

-Tak miłosierny, a jak nie chcesz spać to możesz leżeć, ale ja wstaje - oznajmił.

-Ale ty leżysz pode mną więc nie pozwolę ci wstać..

-Niby w jaki sposób mnie powstrzymasz !

-Leżąc na tobie?

-Mogę cię bez trudu podnieść.

-Nieee masz tu leżeć jesteś moją poduszką!

-Hahahaha.

-Miękką głupią poduszką..

-Nie przeginaj, bo serio wstanę.

-Z czym przeginam? -ugryzła go w policzek.

-Ty dobrze już wiesz z czym.

-Nie wieeem.. -dalej go gryzła.

-Wiesz - mruknął.

-Nie, musisz mi powiedzieć.. -ugryzła jego obojczyk na co Clint mruknął.

-Z obrażaniem - odpowiedział.

-Ja cię obrażam? -uniosła brew.

-Tak.

-Kiedy? -nie zrozumiała.

-Mówiłaś, że jestem głupi - powiedział jej po chwili.

-A nie jesteś? -uśmiechnęła się.

-Nie jestem- odparł.

-A jaki jesteś?

-Normalny.

-Głupi.. -szepnęła.

-Dobra wstaje- rzekł i zaczął się podnosić.

-Yyyyyyh niee.. -złapała za nim pościel aby go przycisnąć do łóżka i aby nigdzie nie szedł.

-Wiesz, że to ci nie pomoże? - powiedział pewnym głosem.

-Zostań no, przepraszam.. -westchnęła.

-Przyjmuję przeprosiny - położył się. Mruknęła coś pod nosem nieco wkurzona i leżała cicho na łuczniku.
Clint uśmiechał się zwycięsko i leżał grzecznie jedną dłonią objął wdowę w pasie. Tasha nie miała nawet zamiaru wstawać, ale mus od przyjaciela to mus. -I tak pójdziemy biegać - powiedział - choćbym musiał wyciągać cię siłą!

-Pójdę, nie musisz mnie wyciągać siłą..

-Zobaczymy za godzinę.

-Tak to se patrz..

-Okej.

-Pff.. -ugryzła go na co Clint tylko uśmiechnął się szerzej wiedząc, że wygrał -Śmiej się, będziesz miał coraz więcej zębów na ciele..

-Dlaczego? Bo wygrałem?

-Bo się głupio ze mnie śmiejesz!

-Nie śmieje się.

-Uśmiechasz? Jeden piernik!

-To dwie inne reakcje Nat.

-Jeden pies tak czy siak..

-Wcale nie - odparł.

-Wcale taak..

-Nie i koniec!

-Czemu się kłócisz ze mną?

-Ja się nie kłócę.

-Kłócisz.

-Wcale nie Nat.

-Wcale tak.. -prychła.

-Nie kłóćmy się.

-Dobrze, przepraszam.. -ugryzła go.

-I gryziesz mnie -zaśmiał się.

-Bo mogę.. -uśmiechnęła się niewinnie. Clint tylko przewrócił oczami, a ona dalej go gryzła. Sokole oko po prostu leżał i patrzył się w sufit od czasu do czasu patrząc na zegarek. Po kilku minutach Nat się odechciało gryźć Clint'a i po prostu na nim leżała. Hawkeye pozwolił sobie jeszcze na chwilę odpoczynku.

-Dobra możemy wstawać.. -mruknęła mu prosto w usta.

-Znudziło się lenikowi?

-Zaraz będzie 9 przecież.

-I dobrze, że będzie 9!

-No sam chciałeś się ruszyć z wyra o 9.

-Wiem.

-Teraz nie chcesz?

-Oczywiście, że chce - odparł.

-Co ci się chce? -mruknęła z uniesioną brwią.

-Wstać mondziołku!

-Ugh myślałam, że coś innego, ale w sumie jak chcesz.. -podniosła się do siadu na jego biodrach.

-A co ty miałaś w głowie? - spytał.

-Niic.. -ziewnęła.

-Ooookej no to ruchy wstajemy!

-Dobrze już wstaje.. -zeszła z Bartona i opatuliła się w swój kocyk. Zaś Clint podniósł się od razu i rozciągnął.

-Dziś ty robisz śniadańko!

-Ugh, to na co masz ochotę?

-Zjem wszystko co zrobisz -stwierdził i zszedł z łóżka.

-Ne ne ne pff.. -przewróciła oczami. -Idę najpierw się przebrać..

-Heheheh oki doki.

-No to śniadania nie dostaniesz możesz umierać z głodu.. -ziewnęła i podeszła do drzwi.

-Dlaczego Nat?

-Bo taaak..

-Ale wczoraj ja śniadanie robiłem.

-Wiem i było dobre..

-Więc ty dziś Natasha robisz.

-Umieraj z głodu.. -pomachała mu i wyszła.

-Naaaat! - powiedział za nią i tylko kiwnął głową na boki. Tasha poszła do siebie przebrała się i poszła do kuchni przyrządzać śniadanie. Natomiast Clint wziął czyste ciuchy i zaczął się przebierać. Gdy Romanoff postanowiła, że zrobi dla każdego śpiocha po jednym wielkim omlecie.
Podczas gdy Loki leżał w łóżku i czytał książkę, którą znalazł w szafce. Była nawet interesująca, a przynajmniej Bóg się nie nudził gdy jego brat nadal spał, bo Thorowi nie chciało się jeszcze wstawać zbyt dobrze mu się spało. Niedaleko pokoju Loki'ego był pokój Kapitana Ameryki.

Steve spał rozłożony na całym łóżku, a kot leżał na jego twarzy brzuchem. O dziwo jeszcze oddychał i nie udusił się od futra. Tony drzemał spokojnie na twarzy Steve'a choć robiło mu się powoli bardzo gorąco. Zaś Rogers nawet nie miał jako takich snów więc dobrze się mu spało. Antoś w końcu się przebudził gdy zrobiło się dla niego za ciepło, a Cap jeszcze chwile słodko drzemał. Bolała go klatka piersiowa. Zaczął trąkać noskiem o polik Steve'a aby on się obudził.

-Umm, Tonyś.. -zaczął go drapać za uchem.

~Boooli -miauknął cicho z wypisanym w ślepiach bólem.

-Już wstaje już.. -Steve uchylił oko i spojrzał na Tony'ego, który był skulony i delikatnie się trząsł, a jego klatka piersiowa wszystko się podnosiła i opadała. -Co się stało? -podniósł się na łokciach.

~Boli - mruknął - zrób coś z tym - wy miauczał błagalnie. Cap wstał i wziął kotka na ręce i ruszył do wyjścia z pokoju. Tony był rozgrzany i trząsł się nadal gdy Steve gdzieś szedł. -Coś ty taki ciepły Tonyś.. -mruknął zmartwionym głosem i poszedł szukać Loki'ego żeby mu pomógł.

~Boli llekarstwo - miauknął kuląc się i starając uspokoić oddech. Kapitan znalazł Loki'ego, od razu na wejściu przeprosił za przeszkadzanie z samego rana.

-Musisz mi przetłumaczyć coś z kociego, jest za ciepły i tak przeraźliwie miauczy i nie rozumiem..

-Nie szkodzi - odparł - ale jak widać Thor nawet nie ruszy się - stwierdził. - No kotku powiedz o co chodzi - skierował się do Tony'ego. Lecz Antoś tylko skulił się bardziej i nie chciał nic powiedzieć.

-Tony, Loki chce pomóc nie zrobi ci krzywdy.. -szepnął zmartwiony.

~Reaktor - miauknął cichutko.

-Mówi coś o reaktorze - rzekł Loki.

-Leki. Jak mam mu podać ważny lek, który jest przez strzykawkę?

-Ja nie mam pojęcia - rzekł Loki - to może być skomplikowane, ale jeśli się nie mylę to każde zwierzę ma żyły, lecz pod futerkiem.

-Nie będę mu futra obcinać. A jakby mu dać do mleka to lekarstwo?

-Hmm nie jestem pewien czy, by to zadziałało - stwierdził Bóg i zmyślił się. Gdy Steven podniósł kociaka lekko do góry i spojrzał na jego brzuszek i klatkę piersiową. Redaktor mocno oświetlał futerko, które skrywało źródło życia Stark'a.

-Tu gdzieś powinna być ta żyła.. -mruknął zamyślony, a Tony delikatnie zamglonymi oczkami patrzył się bez celu. Starał się jakoś opanować swe kocie ciało chociaż nie było to łatwe. -Loki, nie zrobię mu krzywdy jeśli delikatnie wbije w niego igłę i zaaplikuje lekarstwo?

-Nie powinieneś - rzekł - zrobi się na pewno mała dziurka po ukłuciu, ale to chyba jest już naturalne.

-Egh no dobrze, dziękuję i proszę nikomu nie mów o tym..

-Rozumiem i będę milczał jak grób - powiedział spokojnie.

-Dziękuję.. -wziął Tony'ego z pokoju bogów do pokoju milionera po lekarstwo. Loki tylko kiwnął głową i wrócił do czytania książki. Zaś Tony oddychał co raz rzadziej i słabiej, ale bardzo starał się utrzymać świadomość. -Um, kotek jesteś dzielny, musisz patrzeć na mnie.. -złapał za strzykawkę z substancją leczniczą.
Antoś miał głowę w łapach i zbytnio się nie ruszał. Nie miał siły, by podnieść łebek do góry aby spojrzeć na Rogers'a, który delikatnie odchylił jego jedną łapkę i znalazł najgrubszą żyłkę i delikatnie wbił igłę.

~Auu - miauknął z delikatnego bólu, ale się nie ruszył.

-Już cii już spokojnie, za chwilkę wyciągnę.. - kot zamknął oczka i zaczął szybciej oddychać. Po chwili cała substancja zniknęła z fiolki. -Już popatrz na mnie.. -masował ukłute miejsce. Kotek otworzył ciężko oczka i popatrzył się na Steve'a. -Już wszystko w porządku?- Zamrugał ślepiami.

~Chyba tak - miauknął cichutko i zaczął lizać dłoń Steve'a.

-Przepraszam, że nie zrozumiałem.. -wtulił go delikatnie w siebie. Kotek również wtulił się w Steve'a i zaczął cichutko mruczeć. -Chodźmy do kuchni.. -pocałował go w głowę.

~Dobrze - mruknął, a jego ogon zaczął ruszać się na boki. Wziął Stark'a na dłonie i wyszedł z jego pokoju do kuchni, nadal na sobie miał tylko spodnie dresowe i blond włosy nie ułożone każde w innym kierunku.
Antoś grzecznie leżał w dłoniach Steve'a i oglądał wszystko po drodze.
Mężczyzna trochę nadal był zmartwiony o stan Tony'ego, ale nie bardzo to pokazywał. Kotek powoli odzyskiwał energię i ciekawość gdyż lekarstwo zaczęło działać i ulżyło mu ból. Rogers wszedł do kuchni i zauważył już, że Natasha przyrządza śniadanie. Położył Tony'ego na stoliku. Po chwili i do kuchni przyszedł i Clint.

-Cześć Steve - przywitał się łucznik, a Antoś zaczął wąchać stolik wysepki i z zainteresowaniem ruszył do przodu czując coś ciekawego.

-Dzień dobry.. -ruszył za kotem, bo bał się, że spadnie. -Siedź w miejscu.. - powiedział, a Tony popatrzył na Steve'a.

~Nie - miauknął, ale usiadł w miejscu tymczasowo.

-A Antosiowi co się stało, że kuleje? - zapytał Clint.

-Myślał, że można mu wszędzie chodzić, zeskoczył z mojego łóżka na ziemię.. -pokręcił głową.

-Twoje łóżko jest wysokie wyższe niż kanapa - stwierdził - musiał dostać naprawdę dużej odwagi - Tony zauważywszy iż Steve jest zajęty ruszył na blat kuchenny, a następnie miał zamiar zbliżyć się do gotującej Natashy.

-Albo naprawdę musiało go nieźle pokręcić.. -westchnął i popatrzył za Tony'm. -Koty nie gotują.. -wziął Antosia na ręce. -Chce się kotek poparzyć?

3705 słów

Co się wydarzy?
Czy teoria Natashy jest prawdziwa?
Co młodzi będą robić?

Nie mogę uwierzyć, że w ciągu jednego roku wystawiłam wraz z RedShadow69 86 części! Dokładnie 7 czerwca 2020 roku o 11 godzinie wleciał prolog! Tak dużo się w ciągu roku zrobiło i dużo wydarzyło i z pewnością będzie jeszcze więcej, bo historia nadal trwa! ❤

Dziękuję że jesteście tu ze mną!

Rozdziały za niedzielę i poniedziałek

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro