Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Stark coś ty zrobił?!

-Ne - mruknął zażenowany.

-Um tak wiem co jest i kiedy..

-Ugh niech ci będzie - westchnął i zerknął na niego.

-No co myju myju dalej trzeba..

-Nie przepadam za wanną - mruknął Tony.

-Nie chciało mi się stać w prysznicu.. -mruknął.

-Mniej wody w prysznicu - odpowiedział.

-No i co z tego, ale nie lejesz cały czas we wannie..

-W prysznicu nie widać, że jest woda - rzekł - tu widać aż nadto.

-No i dobrze, że widać..

-Źle - mruknął

-Czemu? - spytał jednak Tony uciekł wzrokiem w bok. Nie chciał mówić o czymś takim błahym i czuł, że nie zrozumie. -Chyba lepiej jak jest dużo wody i piany niż tylko kawałek szyby, który można od tak rozsunąć..

-Boję się wody - wymamrotał cicho wręcz ledwo słyszalnie.

-Leżysz na mnie, więc nawet cały się nie moczysz w niej..

-Wiem - mruknął - ale t-to i tak w-woda - wyszeptał.

-No dobra dokończę cię myć i biorę cię w ręcznik.. -również szepnął. Tony tylko kiwnął głową i patrzył się w ścianę lekko zagubionym wzrokiem.
Steve delikatnie dalej obmywał Stark'a gąbką wymył go z piany i wyszli z wanny w mokrych spodniach. Geniusz mruknął z ulgi gdy tylko opuścili wannę z wodą

-Co zamierzasz zrobić ze spodniami? -spytał cicho Cap owijając Tony'ego w ręcznik i wycierając go delikatnie.

-Hm? A spodnie - mruknął - chyba ściągnąć - stwierdził i przetarł oko. Wyglądał jak dziecko, które chce spać, ale jeszcze chce się bawić.

-Mhm.. -kapitan wziął dla siebie ręcznik i zaczął się nim wycierać i w końcu zawiązał ręcznik na pasie i ściągnął spodnie, wycisnął wodę do wanny. Tony trochę mało przytomnie patrzył się na to co robi Steve. -Zaraz pójdziesz spać..

-Ne chce spać - mruknął.

-Mhm jeszcze chwila, a się położysz na ziemi. Teraz twoja kolej pozbywaj się dobytku dolnego.. -mruknął Steve i zebrał mokre ciuchy.

-Yhym - Tony ściągnął spodnie, ale został w majtkach.

-Susz się.. -wrzucił mokre szmaty do pralki i wziął jakiś ręcznik i zaczął na kolanach wycierać podłogę z wody. Tony zaczął wycierać dolne partie z wody cicho po mrukując. Steve wytarł podłogę niczym po lekkiej powodzi i wstał. Po chwili brunet był delikatnie wysuszony oprócz jeszcze delikatnie mokrych bokserek.

-Nie zaśniesz jakbym przyszedł za 5 minut? -popatrzył na niego, a on pokręcił sprzecznie głową na boki.
-To dobrze, bo tyle ci daje abyś się przebrał do spania..

-Yhym - mruknął i przetarł drugie oko.

-Zaraz wrócę.. -Steve wyszedł z ręcznikiem na pasie z łazienki Stark'a i przechodząc przez jego pokój wyszedł do swojego. Tony zszedł z blatu i ruszył do pokoju po czyste bokserki. Ściągnął mokre wytarł się jeszcze ręcznikiem, który wziął ze sobą i założył czyste. Na to ubrał spodenki do spania. Rogers wysuszył się i ubrał świeże bokserki mokre wrzucił na suszarkę i ubrał swoje ulubione wygodne dresowe spodnie do spania, choć wcale dzisiaj nie miał w planach spać. Natomiast Tony usiadł na biurku i zaczął bawić się telefonem od czasu do czasu patrząc na klatkę piersiową.-Nie miałeś iść przypadkiem spać? -spytał cicho Steve stojąc w drzwiach i patrząc na Tony'ego.

-Em? - mruknął i spojrzał na Steve'a - Nie mam ochoty - powiedział cicho.

-Musisz trochę iść spać.. -wszedł do jego pokoju.

-Ta wiem - mruknął w odpowiedzi i wrócił wzrokiem do telefonu.

-Więc, czemu jeszcze nie idziesz? -przeszedł obok niego do łazienki odłożyć ręcznik.

-Bo tak - odrzekł.

-Rozumiem, jak chcesz.. -mruknął w odpowiedzi z łazienki.

-Yhym - mruknął i coś szukał, a Steve wyszedł po chwili z łazienki.

-Więc dobranoc?

-Tia - od mruknął czytając coś, że nawet nie zauważył Steve'a obok siebie.

-To do rana.. -Steve aby nie przeszkadzać już Tony'emu po prostu wyszedł zostawiając go samego.

-Do później Stevii - odpowiedział.

-Mhm.. -mruknął pod nosem i zamknął mu drzwi. Oczywiście Cap nie byłby sobą więc musiał ominąć swój pokój i iść do windy. Stark siedział przez chwilę na telefonie i położył się do łóżka. Był już ranek więc Kapitan wiedział, że nie zaśnie, więc jedyne co mógł zrobić to iść na trening. Stark nie mógł zasnąć choć bardzo tego chciał. Po kilku godzinach brzuch zaczął o sobie przypomniać. Rogers siedział w sali treningowej do godziny 4 nad ranem. Później zdecydował wracać na górę i zrobić jakieś śniadanie dla reszty. Zastanawiał się co robić przez cały dzień aby nie truć nikomu życia sobą. W kuchni jednak siedział Tony i pił wodę. Nie mógł wziąć tabletek przeciwbólowych, bo tylko zaszkodziłoby mu to bardziej. Kiedy wyszedł z windy od razu jego zmęczony wzrok spoczął na Tony'm. Miał iść się przebrać, ale poszedł do niego. Stark patrzył się w butelkę dwu litrowej wody z lodówki. Większa połowa zniknęła już, zaś sam Iron man był pół przytomny.

-Dzień dobry.. -mruknął cicho Steve wchodząc do kuchni.

-Hm? A ta hej - mruknął i wziął dużego łyka z butelki.

-Nie spałeś prawda? -popatrzył na swój grafik.

-Możliwe - odpowiedział.

-Powiedziałeś, że pójdziesz..

-Tia wiem - odparł - nie mogłem zasnąć.

-Rozumiem. Dzisiaj idziemy do lekarza pamiętasz?

-Ugh - położył głowę na blat - nie chce - mruknął cicho.

-Udam, że nie słyszałem. Wyglądasz mizernie..

-I tak może się czuję - mruknął i napił się znowu.

-Zjesz coś? -popatrzył w końcu na niego.

-Nie, nie chce - powiedział.

-Czemu nie?

-Ledwo pije, a co dopiero jeść - rzekł.

-Znowu problemy z żołądkiem?- Tony nie odpowiedział tylko się napił wody, by po chwili oprzeć się głową o chłodny blat -To jedziemy teraz do lekarza, ubierz się.. - Iron man poparzył ma niego kontem oka szukając na jego twarzy iż żartuje tylko. -Tony nie żartuje, nikt nie będzie patrzył jak się męczysz z tym proszę cię tylko o to abyś się ubrał..

-Ugh niech ci będzie - mruknął niechętnie i wstał z krzesła, a Steve odprowadził Stark'a do pokoju tylko wzrokiem i westchnął. Gdy Tony wszedł do pokoju i wziął jakieś spodnie dżinsowe i koszule. Szybko się w nie przebrał i ułożył potargane włosy. Steve poszedł do swojego pokoju przebrał się w jasne spodnie i ciemną koszulę. Stark nie chciał iść do żadnego lekarza, ale musiał przyznać rację Rogers'owi i Jarvisowi, że nie daje rady sobie z tym. Przerosło go to gdy Pepper wyjechała. Kiedy Cap był gotowy zadzwonił do Fury'ego, wiedział, że jest wcześnie, ale pirat musiał go zrozumieć, że to pilne.

-Co się dzieje Rogers? Nie żebyś mi przeszkadzał, ale to bardzo wczesna pora! - powiedział Fury.

-Słyszałem, że ma pan dobrych lekarzy, jeśli to prawda moglibyśmy razem ze Stark'iem wpaść na małe badanie?

-Co się dzieje? - spytał.

-Tony..nie najlepiej się czuje, nie może nic zjeść ani normalnie spać, wiem że pan nie jest lekarzem, ale za dużo pije wody i za niedługo będzie nią pluł..

-Ale Stark był u mnie ostatnio i było z nim wszystko w porządku nic nie pokazywało po nim, że coś mu jest - powiedział trochę przyjętym głosem Dyrektor tarczy.

-A jednak wszystko zaniedbuje, rozumiesz Fury, że potrafił ponad tydzień nie zażywać tego czegoś do reaktora? -usiadł na kawałki łóżka, był przygnębiony i martwił się o Starka.

-Miał je brać nie po to je dostał! Ten reaktor powoli go rani od środka, a bez leków to jeszcze bardziej - westchnął - po prostu jak duże dziecko!

-Mówiłem mu to, ale jego to nie obchodzi.. -westchnął. -To możemy wpaść?

-Tak oczywiście nawet to jest rozkaz - powiedział - nie możemy pozwolić na to aby Stark się wykończył na śmierć!

-Śmierć go nawet nie tknie, on sobie nie da, a mówi że to ja jestem ten uparty.. -wstał. -Dobrze to za 10 minut będziemy..

-Heh. Dobra czekam na was  - rzekł - jakiegoś dobrego specjalistę znajdę na to u siebie z lekarzy.

-Dziękuję do zobaczenia..

-Do zobaczenia - powiedział Fury i się rozłączył. Zaś Stark siedział już w kuchni i kończył wodę. Cap westchnął głęboko i wyszedł z pokoju. Tony wiedział, że będą czekać go badania na które zna odpowiedzi, ale przecież on się nie zna, więc wolał nie denerwować Steve'a. Blondyn po krótkim czasie zjawił się w kuchni, nie spodziewał się, że znajdzie tam Stark'a, ale dobrze że był. Po Tony'm nie było wręcz widać, że coś go boli. Na ustach miał delikatny krpiący uśmieszek i bujał się na krześle.
Steve oparł się o framugę drzwi i uchylił ręce, a Anthony popatrzył na Steve'a.

-Na helicarrier? - zapytał.

-Um..tak na helicarier.. -opuścił ręce wzdłuż ciała. -Pomogą Ci i będzie dobrze..

-Nie rozumiem Steve ja się dobrze czuje - odparł i przeczesał dłonią włosy w tył.

-Tylko udajesz, że dobrze się czujesz, nie ukryjesz tego przede mną, a jedyne to uhh. Po prostu nie mogę patrzeć jak czasami cierpisz..

-Egh Steve idę tylko i wyłącznie dlatego, że ty tak chcesz - rzekł i uśmiech zaszedł mu z ust zostawiając tylko niepewność.

-Nie masz tego robić dla mnie tylko dla siebie Tony.. -westchnął.

-Tia wiem, ale jakoś mnie to nie przekonuje - odparł i wstał z krzesła. -Zdaje sobie sprawę iż zadzwoniłeś do Fury'ego jak bardzo mam przerypane?

-To, że dzwoniłem do Nick'a to chyba była oczywista oczywistość, że musiałem zadzwonić i go poinformować, że przy będziemy..

-Tia zdaje sobie z tego sprawę - rzekł.

-Przepraszam, ale naprawdę nie mogę patrzeć jak cierpisz..

-To raczej ja powinienem przepraszać!

-Ty nie masz za co przepraszać..

-Mam Steve.

-Nie Tony.. -sam podszedł do niego i zamknął go w uścisku. Stark się trochę spiął, ale szybko się rozluźnił
-Chodźmy leniu może znajdziemy Peter'a.. -po czochrał go i popatrzył w jego oczy.

-Yhym - mruknął i delikatnie się uśmiechnął patrząc w oczy Steve'a.
Błękitne tęczówki zabłysły lekką iskierką szczęścia, ale tylko przez chwilę było to widać jednak Tony wychwycił tę iskierkę w oczach.
-Miejmy z głowy te badania nie lubię lekarzy

-No i później będziesz chciał robić? Będziesz musiał brać te leki co ci każą..

-Zobaczę jakie skutki uboczne mi dadzą te leki - rzekł.

-Dostaniesz zaraz kopa w dupę i się skończy twoje głupie gadanie..

-Poproszę może się ogarnę w końcu - mruknął. Steve delikatnie zgiął Tony'ego w pół i zaczął lekko klepać Stark'a po dupie w celu 'kary'. Z innej perspektywy wyglądało to komicznie
-Ż-żartowałem tylko! - powiedział i zaczerwienił się na policzkach.

-Prosiłeś sam.. -prychnął Steve.

-Ugh - Tony nie wiedział co powiedzieć, a blondyn wyprostował go i popatrzył na niego umiesioną brwią. Zaś Stark uciekł wzrokiem w dół.

-Sam mnie o to prosiłeś.. -mruknął Cap i włożył dłoń w jego tylnią kieszeń i prowadził go do windy, a Iron man posłusznie szedł z Steve'm.
-Nie przeszkadzam ci?

-Nie - odparł cicho, ale spokojnie brunet.

-Ani trochę?

-Ani trochę - rzekł - dlaczego ma mi przeszkadzać?

-Nie wiem, tak jakoś czuje, że zbyt naciskam na twoją prywatną przestrzeń.. -wyciągnął dłoń z tylnej kieszeni Stark'a.

-Według mnie nie naciskasz - rzekł.

-Zmieniając temat jak tam przygotowania do ślubu? -spytał.

-Nie ma na razie myśli o ślubie.

-Czemu nie? Powinieneś myśleć o tym powoli..

-Tiaaaaaaa.

-Coś jest nie tak? -spojrzał na niego.

-Sam już nie wiem - wzruszył ramionami.

-Może ci pomóc? Powinieneś niektóre rzeczy komuś powiedzieć jeśli cię męczą..

-Stark'owie nikomu nigdy się nie zwierzają - rzekł - ojciec nie jeden raz mi to wpajał.

-Rozumiem. Tylko proponowałem, jak się komuś o czymś powie i ma się do tego dobrego słuchacza to jest lżej na sercu..

-Tia wiem - mruknął i schował ręce w kieszeniach.

-Pójdziemy do lekarza, przy lecimy do Wieży i będziesz robił to co chciał..

-Czyli praca - stwierdził.

-Nie dużo pracy..

-Czemu nie dużo?

-Bo nie dużo.

-No dobra...

-Bo przyjdę do ciebie i nie wrzucę cię do wanny w ciuchach.. - Tony się zatrząsł.

-Nie chce do wanny!

-Wanny? Teraz nie będzie wanny..

-To dobrze.

-Ściągnę z ciebie wszystko i wsadzę cię do zamrażarki.. -prychnął.

-Nie chce być mrożonką - zaśmiał się cicho.

-Chyba zapomniałem się zaśmiać.. -przewrócił oczami. -Nie chodziło mi o to aby cię zamrozić tylko cię schłodzić, i później wyciągnąć jak rybę w soli, cytrynie, oblepić mąką i usmażyć na patelni..

-Czyli twierdzisz, że schrupał byś mnie na ciepło? - zapytał i uśmiechnął się ruszając znacząco brwiami.

-Ja? Dlaczego ja miałbym jeść ciebie? -prychnął.

-No nie wiem sam zacząłeś temat Steve!

-To, że bym cię usmażył na chrupko to nie myśl sobie, że bym cię zjadł.. -ziewnął uświadamiając Tony'emu, że go nudzi.

-Okej okej - mruknął i przetarł oczy dłonią.

-Ciebie nie da się zjeść poza tym. Jesteś nie smaczny.. -wzruszył ramionami.

-Jak wolisz - rzekł i skrzywił się.

-Myślisz, że nie wiem jak smakujesz? -spojrzał na niego.

-Wiem, że wiesz- mruknął i przymknął powieki.

-Wszystko okej? -przybliżył się do niego.

-Taaa - mruknął oddychając delikatnie szybciej.

-Na pewno? -zmartwił się.

-Tak - powiedział starając się nie pokazywać emocji.

-Eghh masz mi mówić jakby się coś dzieło, a nie chować to..

-Po co? - mruknął i spojrzał na niego otwierając oczy.

-Bo masz mi mówić, bo ja cię pilnuje, własnej nie przymuszonej woli jeszcze..

-Egh - westchnął i spuścił głowę w dół.

-Słyszysz? -dalej na niego patrzył. -Martwię się o ciebie idioto..

-Tak wiem słyszę Steve - powiedział cicho.

-Naprawdę słyszysz? -uniósł brew.

-Tak słyszę i nie chciałem abyś się martwił - rzekł słabo.

-Ale będę.. -wzruszył ramionami i popatrzył w górę.

-Nie potrzebnie - stwierdził cicho.

-Może, ale chce..

-Dlaczego ? - Cap się nie odezwał, bo wcale nie musiał mu mówić. Tony był już cicho. Nie za bardzo kręciło go to, że będzie musiał iść się przebadać.

-Jak się czujesz w ogóle? -spytał Steve zmieniając temat pustej ciszy.

-Um chcesz usłyszeć kłamstwo, pół prawdę czy prawdę ?

-Prawdę czubku..

-Boli - powiedział.

-Poczekaj tylko jak wrócimy z helicarrieru.. -mruknął w sufit.

-Yhym - mruknął - jeśli wrócimy - westchnął.

-Czemu mamy nie wracać? -spojrzał na niego. -Aż tak jest poważnie? - Tony tylko wzruszył ramionami i wiedział, że prawdopodobnie go na dziś nie wypuszczą. -Co ty znowu na broiłeś? -westchnął.

-Nic takiego - odpowiedział.

-Mów mi proszę..

-Ugh zniszczyłem se organizm? - powiedział bardzo cicho.

-Ty o tym wiesz i co, nic z tym nie zrobiłeś.. -powiedział gniewnie.

-Robiłem - mruknął - ale...

-Ale nic z tego nie wyszło.. -westchnął.

-Tak jakoś wyszło - powiedział i wzruszył ramionami.

-Czyli tak jakoś źle wyszło..

-Trudno się mówi - rzekł i schował ręce do kieszeni spodni.

-No właśnie nie trudno.. -klepnął go w tyłek i akurat winda otworzyła się na samej górze wieży gdzie czekał na nich odrzutowiec, a Tony pisnął i podskoczył.

-Za co?

-Za to, że nikomu nie powiedziałeś i ukrywałeś to, a teraz są problemy..

-Nie pierwszy i nie ostatni raz się tak doprowadziłem - mruknął i ruszył do odrzutowca.

-Ostatni, bo będziesz miał mnie na sumieniu.. -powiedział i wszedł do odrzutowca.

-W jakim sensie będę mieć cię na sumieniu? - Steve wzruszył ramionami i prychnął, a brunet westchnął i rozglądnął się po odrzutowców. Cap podszedł do jednego z agenta z helicarrieru i powiedział, że już są i mogą lecieć.
Iron man oparł się o ścianę, nie miał ochoty siadać. Agent posłusznie kiwnął głową i zaczął procedurę startowania, a po chwili po szybowali w górę. Kapitan podszedł do Tony'ego i oparł się o ścianę obok niego.

-Co to za obraza, na mnie?

-Nie obraziłem się na ciebie Steve - powiedział i patrzył się w podłogę.

-Tylko co? Jesteś zły, że lecimy na helicarrier? Bo chce ci pomóc?

-Nie jestem zły i nie mam nic przeciwko, że chcesz mi pomóc.

-Ale..?

-Fury mi nie da spokoju - mruknął.

-Da, spokojnie. Poza tym mogłeś się trzymać jego procedur zażywania tego wszystkiego, a nie omijać to myśląc, że będzie wszystko w porządku..

-Nie omijałem tego specjalnie - mruknął.

-Mam nadzieję Tony.. -dalej na niego patrzył. Iron man czuł na sobie wzrok Steve'a i czuł się źle z tym iż to właśnie on musi wiedzieć o tym wszystkim zaś Cap westchnął i przytulił do siebie Stark'a. -Nie masz się czym przejmować będzie dobrze..- Stark westchnął i przymknął powieki, był zmęczony tym wszystkim. -Wszystko się jeszcze ułoży, może w końcu jakoś znajdą sposób na to..-postukał w jego klatkę piersiową i uśmiechnął się do niego.

-Sam muszę znaleźć sposób - mruknął cicho i powstrzymał się od ziewnięcia.

-Rozumiem jak w sumie wolisz. Przyrzekam, że nikomu nie powiem tego co mi mówiłeś, w sumie nie mam nawet po co..-wzruszył ramionami i wypuścił go ramion.

-Yhym - mruknął i kiwnął głową. Bardzo niechętnie chciał znaleźć się u lekarza. Rogers stał obok Tony'ego, ale nie patrzył już na niego, jego wzrok był wlepiony w ścianę odrzutowca po drugiej jego stronie. Natomiast Tony był delikatnie blady na twarzy, ale nadal miał maskę z uśmiechem. Steve czuł, że za bardzo ingeruje w życie Stark'a, a on tego nie chce, mimo to i tak chciał mu pomóc. Brunet spojrzał kontem oka na zamyśloną twarz Steve'a. Nie chciał aby się o niego martwił.

-Hm? -mruknął cicho Cap i spojrzał na Tony'ego jak go obserwuje. Miliarder tylko wrócił wzrokiem na podłogę
-Co jest?

-Nic - mruknął i właśnie w tym momencie skręciło mu się w żołądku tak, że się aż zatrząsł.

-Mhm.. Widzę właśnie.. -mruknął i wziął Tony'ego i posadził go na krześle. Anthony nic nie powiedział tylko starał się opanować ciało i żałował, że nie wziął wody ze sobą.
-Za niedługo będziemy musisz wytrzymać Tony.. - Niepewnie pokiwał głową i chaotycznie zaczął rozglądać się po odrzutowcu -Czego szukasz? Podać ci coś? -podążył za jego wzrokiem.

-Wody - mruknął cicho.

-Dobrze.. -Steve wstał i podszedł do pilota i spytał o wodę, natychmiast ją wziął i podał Stark'owi, który wziął od niego wodę i zaczął ją szybko pić
-Już spokojnie..- pogłaskał go po głowie. Gdy tylko wypił chłapczywie wodę odetchnął z delikatnej ulgi, a Steve cały czas siedział przy Stark'u i ani na chwile nie spuszczał go ze wzroku. Tony miał zamknięte oczy i trochę ciężej oddychał, ale widać było ulgę na jego twarzy.  -Już jesteśmy Tony..-rozchylił ręce aby wziąć mężczyznę w ramiona jak księżniczkę.

-Umiem chodzić Steve - powiedział cicho.

-U-um wiem, ale.. -westchnął i dodał cicho pod nosem. -Lubię cię nosić no..

-No dobrze możesz mnie wziąć jak bardzo chcesz mnie nieść - powiedział. W oczach blondyna znów zjawiły się przez chwile nieuchwytne iskierki, a później pojawił się lekki uśmiech na jego twarzy. Brunet zaśmiał się w głębi siebie, ale ucieszyło go to, że Steve się uśmiecha.

-To idziemy..-wziął go na ręce, poczekał aż klapa odrzutowca opadnie i wyszedł. Tony tylko mruknął gdy Rogers wziął go na ręce.
Natomiast na lotnisku czekał Fury.

-Witam panów - powiedział i popatrzył srogim wzrokiem na Tony'ego.

-Dzień dobry Nick.. -powiedział Steve z uśmiechem. -Wybacz, że tak wcześnie cię nachodzi my, ale dziecko robiło sobie kuku w głowę i potrzebuje lekarza, czy mógłbyś poprowadzić do sali do której mam go wnieść?

-Tak wielkie dziecko - potwierdził Fury - na Stark'a czeka na niego jego lekarz Gustaw, pamiętasz jeszcze Stark Gustawa?

-Ta pamiętam - mruknął cicho i nie patrzył się na Fury'ego.

-Humorki się mu udzielają..-spojrzał kątem oka na Tony'ego.

-Widzę chodźmy - rzekł Fury i zaczął prowadzić do sektoru medycznego.

-Jest godzina.. -popatrzył na zegarek i szeptał do Tony'ego. -5:15 zanim się obejrzysz będziesz w domu i w warsztacie..

-Nie sądzę- mruknął Tony.

-Ja również nie sądzę aby wrócił - dodał Fury.

-Lubicie się nade mną znęcać.. -powiedział Steve przewrócił oczami.

-Nie wiem skąd przyszło ci to do głowy Rogers - rzekł Fury.

-Od tak po prostu.. -mruknął i dalej szedł za piratem. Szybko znaleźli się w sektorze medycznym. -Fury jak już jesteśmy i możemy pogadać to chce się spytać tylko coś o tak z ciekawości. Nie ma jakiejś misji dla mnie w najbliższym czasie? Za dużo wolnego mam, rozleniwiłem się trochę..

-Coś ci znajdę - odparł - ale nie teraz. - powiedział gdy przeszli koło nich następna grupka uzbrojonych agentów.

-Dobrze, jak coś to dzwoń.. -powiedział z westchnięciem. Znowu został z rutyną nudzenia się, a to nie w jego stylu. Tony zauważył, że coś jest na rzeczy nigdy tylu patroli i to aż tak uzbrojonych nie było.

-Fury co się tu dzieje? - zapytał Stark.

-Co ma się dziać Stark? -pirat spojrzał na bruneta i otworzył im drzwi do odpowiedniej sali.

-Większa ilość agentów bardziej uzbrojeni - rzekł - coś musi się dziać.

-Nic się takiego nie dzieje, po prostu pomyślałem, że dawno nie mieli roboty i trzeba było przywołać ich do porządku..

-Yhym - mruknął Stark.

-Zostaw go tu Steve, zaraz do niego przyjdzie lekarz. Poza tym dalej nie rozumiem potrzeby noszenia tego wielkiego dzidzibyka na rękach.. -pokręcił głową na boki.

-Ja też nie wiem - mruknął Tony i wzruszył tylko ramionami.

-Ja wiem, że trzeba się nim opiekować.. -mruknął Steve cicho, a Stark uśmiechnął się delikatnie do Steve'a. -Co się szczerzysz, lubisz badania chyba hm? -Cap popatrzył na Tony'ego wzrokiem jak u zbitego psa.

-Nie lubię - odparł delikatnie krzywiąc się.

-Ale zastrzyki lubisz.. -uśmiechnął się lekko i dodał cicho. -Te ode mnie, prawda?

-Od ciebie tak - powiedział również cicho.

-Awww.. -uśmiechnął się. Tony uciekł wzrokiem tylko i czekał aż w końcu przyjdzie lekarz z Steve'm, bo pirat gdzieś uciekł. -To będę ci robił cały czas zastrzyki.. -zachichotał Cap i po czochrał Tony'ego.

-Cały czas nie chce zastrzyków - miauknął.

-Dlaczego nie? -popatrzył prosto w jego ciemne tęczówki.

-Bo będę miał skute dłonie igłą Steve - odparł patrząc się w jego niebieskie.

-Czemu dłonie?

-Chodziło mi ogół - oznajmił.

-Powiedziałeś dłonie, a ja nie kuł bym cię w dłonie..

-Wiem, że powiedziałem dłonie - rzekł - a gdzie niby? - zapytał ciekawy.

-Gdzieś.. -wzruszył ramionami.

-Yhym - mruknął i zagryzł wargę.

-Wszędzie i nigdzie.. - Stark zaczął głębiej oddychać. -Wszystko w porządku?

-Taaa - mruknął.

-A prawda?

-Ugh boli tylko - rzekł.

-Boli to boli, masz nie okłamywać lekarza..

-A co jeśli to zrobię? - powiedział cicho.

-Tonyy.. -mruknął. -Prawdę mów..

-Ummm...

-Tonyy, proszę cię..

-No dobrze - westchnął.

-Na pewno dobrze? -popatrzył na niego.

-Będę mówić prawdę - powiedział i nie patrzył się w oczy Rogers'a.

-Dziękuję. A zmieniając temat co ty na wieczór filmowy i dużo lodów truskawkowych?

-Wolę czekoladowe, ale truskawkowymi nie pogardzę - powiedział.

-Dobrze czekoladowe też będą jeśli tak bardzo wybrzydzał będziesz. To może być?

-Tia może być Steve - rzekł i uśmiechnął się do niego.

-I znowu masz, ale?

-Nie mam - odparł - podoba mi się ten pomysł.

-No mam nadzieję, bo teraz to ja będę miał podwójną nudę..

-Dlaczego? - spytał i przechylił głowę w bok.

-Zero misji, nie robię nic w wieży, nie mam się z kim spotkać, za nie długo to nawet nie będę miał z kim rozmawiać...-wymieniał na palcach.

-Um możesz przecież zostać na helicarrierze - powiedział - bądź gdzieś pojechać nie trzyma cię nikt na miejscu.

-Uh Tony dlaczego mi od razu nie powiedziałeś tego wprost? - przewrócił oczami.

-Czego nie powiedziałem wprost?

-Nic nic.. -po czochrał go i wstał z krzesła gdzie siedział obok Tony'ego. -Już pójdę, lekarz zaraz przyjdzie..

-Egh - westchnął i tylko kiwnął głową.

-Wyzdrowiejesz.. -powiedział Steve.

-Taaa pewnie na chwilę - wzruszył ramionami.

-Na dłużej..

-Nie wiem, zobaczy się Steve.

-Mhm.. -Cap mruknął i wyszedł z sali, a Tony siedział na stole i patrzył w ziemię. Steve kiedy wyszedł za drzwi ciężko westchnął i rozejrzał się po korytarzu. Na którym  był delikatny zgiełk, ale widać było idącego lekarza.
Kapitan ruszył w stronę lekarza, bo i tak nie miał co robić, a chciał się przywitać jak już tu był. Gustaw szedł do sali gdzie miał przebadać Stark'a z którym nie było wcale łatwo współpracować.

-Dzień dobry doktorze.. -przywitał się Rogers będąc na przeciwko doktora Gustawa.

3733 słów!

Co wyjdzie na badaniu?
Czy Steve gdzieś się wybierze?
Czy spotkają się z Peterem?

Wybaczcie, że tak późno rozdzialik!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro