Poskładać wszystko w całość
Uchylił ręce aby schować go w ramionach.
-Wybaczyłem ci.. - Tony wtulił się w niego, a z jego oczu pociekły łzy. -Przepraszam, że na ciebie krzyczę -powiedział i tulił go mocno.
-To ja przepraszam - mruknął.
-Nie, bo ja przepraszam.. -położył brodę na jego głowie.
-N-nie powinienem i t-to ja z-zawiodłem oraz j-ja przepraszam - powiedział łkając.
-Wybaczyłem ci dawno..kotek.. -mruknął bardzo cicho z westchnięciem i głaskał go po plecach. Płakał wtulony w klatkę piersiową załamany wszystkim co ostatnio się przydarzyło i co uderzyło w jego osobę. -No już ciii.. -mówił cicho w jego skroń po czym spojrzał na jego twarz i kciukami wycierał jego łzy. -Już spokojnie, jest wszystko w normie.
-Nie jest w normie... Mam dość tego wszystkiego. To mnie już wszystko przytłacza... - Steve usiadł na ziemi wziął na nogi z mokrego Tony'ego i dalej go wtulając w siebie słuchał go.
-Co cię przytłacza, chce ci pomóc, będę mógł?
-Te wszystkie sytuacje. Nie mam siły, by walczyć już z tym wszystkim... - powiedział przez łzy.
-Wszystkie sytuacje. Ostatnio miałeś ciszę niczego nie było przeciw tobie więc co się dzieje, musisz mi powiedzieć.. -chciał mu pomóc, wiedział, że nie wiele zrobi, ale zawsze coś.
-Po prostu mam dość - wy łkał.
-Przepraszam koteczku. Jak mógłbym ci pomóc?
-Nie przepraszaj - mruknął.
-Będę, bo czuje się winny.. -wtulił się w niego.
-To nie jest twoja wina - westchnął.
-Krzyczałem na ciebie, więc jest..
-Nie chodzi o to - mruknął.
-Więc o co.. -mruknął cicho czekając na wytłumaczenie.
-Mam po prostu dość tego jak wszystko się toczy... Muszę kłamać młodego, reaktor mnie zabija, prześladuje mnie przeszłość, nie potrafię nawet znaleźć miejsca w własnej wieży! - Steve westchnął głęboko i wtulił go w siebie mocno.
-Nie okłamujesz go tylko nie chcesz mu powiedzieć za dużo aby nie uciekł, nie zabija bo ja tego pilnuje, ale próbujesz to nadrabiać teraźniejszością, jest ono wszędzie tak jak każdego.
-Nie mogę już po prostu tego wszystkiego znieść - westchnął - biorę te jebane lekarstwo, ale i tak boli to... Niszczy mnie, a nawet nie potrafię znaleźć zamiennika.
-Ja ci pomogę kotek.. -przyłożył usta do jego policzka. -Przynajmniej utrzymuje cię przy życiu i na pewno coś wymyślą..
-Yhym - mruknął mało przekonanym głosem.
-Kotek? -mruknął z zapytaniem w jego policzek.
-Hm? - ponownie mruknął nie mając ochoty na zwyczajne zapytanie. Steve otworzył buzie, by coś powiedzieć jednak westchnął.
-Nic nic już to nie aktualne..
-Co nie aktualne? - spytał bardzo cicho.
-Pytanie jest nieaktualne.. -Westchnął tylko i przymknął ponownie oczy. Bolała go klatka piersiowa. -Idziemy się przebrać czy nie?
-Za chwilę - mruknął krzywiąc się delikatnie.
-Co się stało? -spojrzał na jego kwaśną minę.
-Nic nic - odparł zmieniając mimikę twarzy.
-Tony.. -mruknął poważnie i spojrzał na niego zmartwiony.
-Tylko reaktor - odpowiedział.
-Co mam zrobić? -spytał cicho.
-To nic takiego - rzekł chcąc uspokoić go w ten sposób.
-Nic, reaktor to nic takiego.. -położył delikatnie dłoń na jego reaktorze.
-Yhym - mruknął bardzo niepewnie, a jego źródło, które utrzymywało go przy życiu było gorące.
-Nie da się nic zrobić aby nie było to takie ciepłe? -mruknął zmartwiony jego stanem. Pokręcił sprzecznie głową na boki. Próbował wszystkiego aby jakoś złagodzić skutki uboczne, ale nic nie działało poprawie. -Eghh naprawdę chce ci pomóc.. -mruknął cicho i spuścił lekko głowę w dół.
-Wiem, ale nie da się nic zrobić z tym skutkiem ubocznym - powiedział ciężko wzdychając.
-A przejdzie to chociaż? -spytał cicho.
-Na chwilę - bardzo bardzo cicho powiedział wręcz nie słyszalnie mogąc powiedzieć. Jednak Kapitan to usłyszał i westchnął smutny. Objął go mocniej i wstał z ziemi trzymając go w ramionach. Nie opierał się po prostu pozwolił na to nie mając siły.
Wyszedł z łazienki do jego pokoju i posadził go na łóżku. Spojrzał na niego, a później poszedł do jednej z szafki. Wybrał losową koszulę, która okazała się być jego zgubą.
-Skąd.. -pokręcił głową na boki.
-Znalazła się - zachichotał cicho Tony ukrywając ból pod delikatnym uśmiechem w stronę Steve'a.
-Tyle lat ją tu trzymałeś? -poszedł wyciągnąć jakieś spodnie z innej szafki. -Co jeszcze mi wziąłeś? -podszedł do niego, by go przebrać.
-Hmmm - wzruszył ramionami - może coś się jeszcze znajdzie jak się dobrze poszuka. - Zdjął mu mokre ciuchy i zostawił go w samych bokserkach. Poszedł do łazienki po ręcznik i jakieś nożyczki do zrobienia dziury w spodniach. Tony grzecznie siedział w miejscu, a jego ogon poruszał się niespokojnie przez to że był mokry, a Stark nie przepadał za wodą.
-Idę już idę z ręcznikiem.. -powiedział i przyszedł do Tony'ego. Zaczął go wycierać i zakładać mu wybrane ciuchy.
-Um...Umiem się ubierać - mruknął cicho i delikatnie się zarumienił. Gdy Steve zapinał mu guziki od dołu.
-To dobrze, że umiesz..
-Yhym - mruknął i nie patrzył się na twarz Steve'a.
-Jest już lepiej z reaktorem? -spojrzał na niego, ale widział że nie chce go widzieć.
-Chyba tak - odparł i odważył się popatrzeć w oczy kapitana.
-To dobrze.. -kiwnął głową uśmiechnął się lekko i wziął mokre rzeczy znikając z jego oczów. Antoś spojrzał na swój ogon, a raczej na dziurę w spodniach w której zmieścił się owy koci dodatek i poruszał się swobodnie na boki. Steve uprzątnął jego łazienkę później przeszedł do pokoju postawił wszystko tak jak przedtem było. -To, nie wiem odpocznij czy coś, ale nie rób sobie krzywdy, już pójdę do siebie.. -spojrzał w podłogę.
-Przepraszam Steve - westchnął cicho i patrzył za nim, a jego oczy stały się jakby bardziej kocie.
-Nie musisz po prostu nic sobie nie rób, a będzie wszystko będzie okej.. -jego oczy zaszkliły się łzami.
-Nie chciałem Steve naprawdę - mruknął i wstał z łóżka idąc w stronę mężczyzny.
-Wiem, Tony.. -uśmiechnął się lekko choć dalej się o niego martwił wytarł piekące łzy dłonią i popatrzył na niego jak szedł w jego stronę.
-Nie będę więcej - powiedział i stanął przed nim. Był delikatnie niższy od niego, ale nie przeszkadzało to mu aby patrzeć w jego oczy.
-To dobrze, że nie będziesz więcej, mam taką nadzieję.. -patrzył w jego ciemne tęczówki. Jego oczy zwęziły się, a on sam wtulił się w Rogers'a.
-Tak miałem iść do siebie i.. Tony jestem mokry.. -nieco się zdziwił, ale odwzajemnił od niego ciepłego przytulasa.
-Trudno, że jesteś mokry - powiedział pragnąc trochę bliskości.
-Ale ty z mokniesz znowu.. -głaskał go po plecach.
-Przeżyję - mruknął i zaczął cicho mruczeć.
-To tylko woda w sumie.. -zniżył trochę twarz.
-Yhym - wy mruczał i podniósł głowę go góry aby popatrzeć w oczy Kapitana, a z jego gardła nadal wydobywało się charakterystyczne kocie mruczenie. Przekrzywił lekko łebek i zaczął delikatnie wtulać się w jego twarz co Tony'emu wystarczało aby uspokoić swoje z skołatane myśl. Jego ogon poruszał się na boki gdy Steve oraz Stark tulili się do siebie.
Blondyn położył dłonie na jego buzi i zaczął delikatnie głaskać kciukami jego policzki i patrzyć na jego buźkę.
Mężczyzna rozluźnił się całkowicie i przymknął powieki oddając się przyjemnemu uczuciu.
-Zero robienia sobie krzywdy.. -szepnął w jego czółko.
-Yhym - mruknął i wziął dość głęboki oddech.
-Będzie dobrze.. -patrzył na niego.
-Mam taką nadzieję - wyszeptał.
-Ojj na pewno będzie.. -przejechał delikatnie kciukiem po jego wargach.
Otworzył swoje oczy i popatrzył nimi centralnie w niebieskie czarujące oczy Steve'a do których zawsze miał słabość. Rogers chciał mu zapewnić, że nie zostawi go, że może się wszystko udać gdy wszyscy będą współpracować, ale nie potrafił nic z siebie wydusić poza patrzeniem w oczy bruneta. Również i Tony nic nie był w stanie nic wydusić z siebie. Wpatrzony w jego oczy, świat dla niego się zatrzymał i liczyło się tylko tu i teraz.
-To n-nie na miejscu, ale.. -zarumienił się i przełknął ślinę patrząc na jego usta to na oczy po czym naprawdę schował twarz w dłoniach zażenowany i się cicho zaśmiał zdenerwowany. Tony również się zarumienił i przygryzł wargę.
-A-ale...? - mruknął cicho i zerknął na niego.
-Chce cię pocałować, a później uciec udając, że nie miało nic takiego miejsca.. -powiedział słabo słyszalnym szeptem w dłonie.
-Dobrze wiesz, że każdy pocałunek ma jakieś znaczenie - stwierdził cicho i nadal był różowy na policzkach, ale jego ogon poruszał się na boki.
-A ten nie chce żeby jakoś dużo miał znaczenia, nie lubię niczego psuć, zwłaszcza kogoś życia.. -spojrzał na niego cały zalany rumieńcami.
-Jak na razie nikt nikomu nie niszczy życia - stwierdził również zarumieniony cały na twarzy.
-Mhm.. -odetchnął głęboko i złapał nie pewnie dłońmi jego buzie. Brunet spojrzał na Steve'a, a jego uszy oklapły widząc jego spojrzenie. Przysunął usta do tych Tony'ego i delikatnie zaczął nimi poruszać nie odrywając wzroku z oczów mężczyzny, a rumieńce nie chciały opuszczać jego twarzy. Trochę to zszokowało Tony'ego, ale widząc jego prze uroczy niewinny wzrok odwzajemnił jego delikatny pocałunek. Dumę i uciechę Steve zostawił dla siebie, nie chętnie odsunął się od Stark'a i spojrzał w dół cały czerwony.
-W-wybacz.. -wydusił cicho.
-Y-yhm - mruknął i również on był cały czerwony na twarzy.
-P-pójde już.. -przygryzł wargę.
-Drzwiami czy tajnym przejściem - mruknął i popatrzył na wyważone drzwi do ubikacji.
-Gdzieś na pewno wyjdę.. -uśmiechnął się do niego lekko i spojrzał na niego. -Później przyjdę ci to naprawić.. -popatrzył tam gdzie Tony.
-A u Thora w pokoju naprawiłeś? - mruknął i spojrzał w jego niebieskie niczym bezchmurne niebo tenczówki.
-Ymm naprawie? -podrapał się po karku na to drugi mężczyzna zaśmiał się cicho.
-Zapomniałeś - stwierdził.
-Nie było mnie tu długo nawet.. -westchnął i pokręcił głową na boki.
-Dobrze dobrze rozumiem - powiedział i pogłaskał Steve'a po jego torsie, a on spojrzał na dłoń bruneta, a później na jego osobę.
-Po co w ogóle w pokojach są drzwi i do łazienki, i tak w pokojach jedynie się śpi.. -wzruszył lekko ramionami.
-Bo drzwi to jakby osłona dla pokoju w którym przebywa osoba - rzekł i uśmiechnął się uroczo.
-Oj tam taka nie potrzebna ta osłona, jak ktoś się zamyka za drzwiami to znaczy że ma problemy, dlatego warto je otwierać albo nie mieć ich w ogóle.. -uśmiechnął się. -Muszę cię kiedyś zabrać na Brooklyn, tam drzwi mam tylko do mieszkania, nawet do łazienki są zrobione takie zasuwane jak zasłona..
-Czyli twierdzisz, że każdy powinien nie mieć drzwi? Nie wiem czy to spodoba się reszcie, która uwielbia swoje drzwi za którymi może się schował. - rzekł - Może jak przeżyjemy to kiedyś do ciebie wpadnę - dodał ciszej.
-Ale tobie to nie przeszkadza widzę więc zaraz się ich pozbędę tylko pójdę do siebie.. -mruknął z uśmiechem.
-Zostaw moje drzwi... Bo jeszcze Wdowa mnie zabije - mruknął.
-To był na szybko wymyślony pretekst? -uniósł brew.
-Tak - powiedział za szybko - to znaczy nie... Ugh nie wiem, ale nie brzmiała zbyt dobrze gdy dobijała się do drzwi.
-Ja miałem wbić po prostu przez drzwi, ale..Jarvis powiedział, że się kaleczysz i wylewasz hektolitry krwi to trzeba było coś innego działać.. -wzruszył ramionami.
-To wyjaśnia skąd tak szybko się znalazłeś u mnie - mruknął - i nie wylewałem hektolitry krwi.
-Takich rzeczy się nie zapomina jak tajne przejście zastawione plecami łóżka a z drugiej strony wychodzi się spod biurka? Między biurkiem a szafą? -machnął ręką. -Nie chciało mi się czekać na windę, więc wbiegłem z samego parteru w 2 minuty na górę..
-Nie sądziłem, że jeszcze o nim pamiętasz - mruknął - przecież to blisko 50 coś pięter - powiedział z szokiem - chciało ci się biec?
-Nie, ale nie było wyjścia.. -zarumienił się lekko. -I dlaczego miałbym nie pamiętać jak spacerowaliśmy w nocy do siebie kiedy nam się spać nie chciało? Dwa stare konie.. -zaśmiał się.
-Hahaha - uśmiechnął się pokazując swoje ząbki jego dwa górne kły były bardziej kocie. -Oj pamiętam pamiętam. Albo jak raz utknęliśmy w dwójkę tam - zaśmiał się.
-Bo tobie wtedy się zachciało iść co mnie, ale na szczęście przeszliśmy i śmialiśmy się głośno.. -zaśmiał się również.
-Nie moja wina trzeba byłoby zamontować system jak w zjeżdżalni... Czerwone czekaj, zielone wolne!
-Za dużo zabawy z tym i tak to jest zrobione pod moje barki nie twoje i tak na czworakach trzeba przejść!
-Ty lubisz się czołgać - rzekł - więc nie widzę w tym problemu.
-Pewnie, a ja nie widzę w tym problemu, że ty co innego wtedy lubiłeś.. -przewrócił oczami, a Tony zarumienił się i przygryzł wargi.
-J-ja nic nie wiem - mruknął.
-C-chodziło mi o dużo przytulania..Tonyy! -sam stał się czerwony jak truskawka.
-Yhym - mruknął i schował całą czerwoną twarz w dłonie.
-Idę. Idę głupolu.. -pokręcił głową.
-No dobrze - mruknął i zaśmiał się nerwowo.
-Tylko o jednym. Nic innego.. -schował się pod biurkiem.
-Jestem przecież grzeczny - powiedział.
-Na razie jesteś.. -zaczął iść do swojego pokoju tajnym przejściem. Machnął ogonem niespokojnie i westchnął cicho. Kiedy już był u siebie zaczął ustawiać cicho meble tak aby nie szurać, a zamknąć przejście żeby nikt się nie czepiał o ich grzeszne tajemnice. Gdy tylko skończył wyciągnął swoje drzwi z zawiasów i zaczął z nimi iść do pustego pokoju i składać tam drzwi wszystkich, nie zwracając przy okazji uwagi na nikogo. Wszyscy niechętnie wrócili do jadalni aby zjeść obiad i martwili się o Stark'a, który nigdy nie robił takich akcji. Później wrócił po drzwi Thora odłożył je również i poszedł wyciągnąć drzwi Tony'ego.
-Mówiłem, że przyjdę zrobić renowację.. -uśmiechnął się do niego i poszedł sobie z jego drzwiami.
-Moje drzwi!!!! - krzyknął za swoimi drzwiami. Mruknął nie zbyt zadowolony i schował się prędko pod łóżkiem nie chcąc pokazywać się dziś już nikomu. Steve zaczął zdejmować wszystkie drzwi, które były na tym piętrze oprócz windy i na schody, a tak to wszystkie drzwi w pokojach się pozbył nawet w łazienkach, a kiedy to skończył poszedł do kuchni i podgrzał w butelce połowę mleka dla Antosia.
-Steve co robiłeś na korytarzach? - spytał Clint widząc jak chodził po piętrze.
-To się drogi przyjacielu nazywa renowacja.. -stwierdził jednomyślnie i poszedł do Tony'ego.
-Jaka renowacja?! - spytał nie rozumiejąc.
-Właśnie?! - poparł Bruce. Blondyn wzruszył ramionami i po prostu wszedł do pokoju Stark'a w których nie było drzwi tak jak w innych.
-Antoś gdzie się schowałeś? - Pół kot nie odpowiedział po prostu leżał pod łóżkiem będąc cicho jak myszka. -Mam coś pysznegoo? Chyba, że chcesz żeby Clint zjadł takie pyszne dobre coś.. -szukał go. Mruknął cicho będąc ciekaw co przyniósł Steve, ale nie za bardzo chciało mu się wychodzić. -Chodź Antoś.. -usłyszał cichy pomruk i kucnął przed łóżkiem.
-Ne - mruknął cicho i wycofał się. Odłożył butelkę na szafkę obok i tyle ile dał rady wcisnął się pod łóżko.
Tony był wciśnięty do ramy łóżka, a jego oczy błyszczały w pół mroku, który panował pod łóżkiem.
-Po co tu wlazłeś? -dosięgnął jego dłoni i pociągnął go do siebie.
-Bo tak - mruknął i nie miał jak uciec.
-Bo tak? -uniósł brew. -Rozumiem, że ja miałem sobie iść, ale ty? -przyciągnął go jeszcze bliżej.
-Wolę być pod łóżkiem. Przynajmniej mnie nie widać - powiedział.
-W ogóle cię nie widać, chodź.. -złapał za jego kocie ucho i zaczął go głaskać.
Prze krzywił głowę na bok w dłoń Steve'a i zaczął mruczeć. -Chodź tu bliżej.. -zaśmiał się cicho chcąc go dostać.
-Po co? - wy mruczał.
-No chodź coś ci pokaże..
-Ummm - mruknął i niechętnie przesunął się do Steve'a, który zaczął głaskać go za uchem tak żeby położył głowę na jego dłoni. Długo nie musiał czekać gdyż Antoś po chwili położył głowę na jego dłoni mrucząc. Przysunął się do jego ust i delikatnie zaczął je muskać. Tony zamruczał gardłowo, a jego ogon poruszał się zadowolony na boki. Głaskał go i całował delikatnie mimo, że w nie wygodniej pozycji, w nie porę i w nie odpowiednim czasie, ale tak też było dobrze. Mężczyzna odwzajemniał to co tylko mógł odwzajemnić mimo to, że nie powinien, a na dodatek nie było drzwi w framudze, bo ktoś sobie wymyślił aby je wymontować.
-To jak teraz wyjdziemy stąd? -odsunął się od jego ust.
-Tak jak weszliśmy? - mruknął w odpowiedzi.
-Niee chodziło mi oto czy stąd wychodzimy, bo nie wygodnie mi się tak leży.. -zaśmiał się.
-Mi jest wygodnie - odparł - ale jeśli ci nie to możemy wyjść - mruknął.
-Dziękuję.. -zaczął się wygrzebywać spod łóżka i za wcześniej podniósł głowę i uderzył się o końcówkę listwy.
-Nic ci nie jest? - miauknął i wyszedł grzecznie spod łóżka.
-Umh nie.. -kiedy wyszedł spod łóżka zaczął rozmasowywać tył głowy.
-Widzę - mruknął - mocno uderzyłeś?
-Troszkę.. -powiedział ze zgrymaszoną miną. -Siadaj na łóżku. - Jednak Tony usiadł sobie na ziemi obok łóżka prze krzywiając głowę w bok, Steve złapał butelkę w rękę i wcisnął mu ją do buzi. - Smacznego.. - Antoś pociągnął trochę i zdziwił się.
-Mleko? - wymamrotał mając nadal butelkę w ustach.
-Tak.. -uśmiechnął się.
-Po co mi mleko? - mruknął i pociągnął z butelki.
-A nie smakuje ci? -popatrzył na niego.
-Nie mówię nie tylko po co? - spytał choć tak czy siak pił je.
-To wypicia, przynajmniej to pociągniesz grzecznie, bo nie wiem czy chciałbyś jeść nie wiem nawet co oni na obiad wymyślili..
-Normalnie bym zjadł...może... chyba - powiedział nie pewnie i zajął się mlekiem.
-Dobrze więc później zjesz.. -kiwnął głową.
-Mleko mi wystarczy - odrzekł.
-Mleko ci wystarczy. -kiwnął głową i parsknął śmiechem.
-Nie widzę w tym nic śmieszniejszego - odpowiedział.
-A ja widzę. Wyglądasz jak dziecko i to takie pół kocie.. -chichotał. Tony naburmuszył się i zarumienił nie komentując tylko pijąc jeszcze ciepłe mleko. -Koteczek.. -położył dłoń na jego głowie i zaczął go głaskać.
Nie mógł się powstrzymać od dziwnego uczucia przez które z jego gardła zaczęło wydobywać się mruczenie. Nie rozumiał dlaczego nadal zachowuje się jak kot. -Naprawdę jesteś uroczy jak kotek.. -powiedział cicho. -Tylko się nie rań.. -westchnął patrząc na jego dłoń.
-Nic mi nie jest - mruknął - i nie będę.
-To dobrze, jak podoba ci się renowacja?
-Ja chce moje drzwi... - miauknął - nie mów, że wszystkie wy montowałeś?
-Wszystkie co do jednego i nikt ich nie dostanie..
-Idę spać w pracowni - mruknął - przynajmniej są tam drzwi.
-To tam też wymontuje poza tym..nie wypuszczę cię daleko samego -prychnął.
-Dlaczego? - spytał i popatrzył w jego oczy pijąc mleko.
-Jak masz uciekać i zamykać się w pokoju żeby się ranić, nie ma mowy..
-Ummm te lustro napotkało się przypadkiem - mruknął- nie będę więcej sobie takich rzeczy sam robić.
-Jasne przypadkiem.. -westchnął i wziął od niego pustą butelkę.
-Yhym - mruknął i popatrzył na Steve'a, który zabrał mu butelkę.
-Puste ile będziesz jeszcze to ciumkał.. -przewrócił oczami na co pół kot wzruszył ramionami, a jego ogon ruszał się niezadowolony. -To znaczy tylko, że jesteś głodny.. -wstał i podał mu dłoń.
-Nie - mruknął i pokiwał sprzecznie głową.
-No chodź chodź.. - westchnął i przyjął od niego dłoń. - Dobrze, a teraz idziemy do kuchni dać ci coś do jedzenia.
-Nie jestem głodny - mruknął cicho i niechętnie wstał na nogi.
-Jesteś głodny i cicho.. -kiedy Tony już wstał zaczął go wyprowadzać z pokoju.
-Eghh - westchnął i szedł posłusznie za Steve'm.
-Jak wytłumaczysz to, że pociągnąłeś z butelki mleko?
-Ummmm...Kocia zachcianka?
-Kocia? I to zachcianka? -uniósł brew.
-Um te kocie ja nadal we jest - mruknął.
-No to będziesz jadł przepraszam pił mleczko jak mały kotek..
-Co? - spytał - Nie chce pić tylko mleka!
-To co jeszcze chcesz pić? -spojrzał na niego.
-Nie jestem kotem aby pić mleko - mruknął.
-Pół kotem już tak. Więc co chcesz jeszcze pić?
-Ja... Ugh poddaję się - powiedział podnosząc ręce do góry.
-I bardzo dobrze.. -uśmiechnął się szczerze do niego.
-Yhym - mruknął i jego ręce opadły w dół.
-No co? Przynajmniej nie muszę cię karmić.. -mruknął cicho i po chwili byli już w kuchni.
-Ta wiem wiem - powiedział i szedł za Steve'm bojąc się delikatnie konfrontacji z Avengers. Rogers posadził Stark'a na blacie kuchennym i uśmiechnął się delikatnie do niego.
Bez słów i oporu przy małej pomocy został na blacie.
-No popatrzcie kto przyszedł! Stark powiesz ci się stało?! - włączył się tryb pytań u Clint'a.
-Straszycie wszystkich kłócicie się nie wiadomo o co! Wyjaśnicie to do cholery!? -dołączyła do Bartona Natasha. Steve olał ich nie odzywając się tylko podgrzewając trochę więcej mleka dla Tony'ego, który popatrzył na nich.
-Stukłem przez przypadek wazon - wzruszył ramionami -nic się nie stało -odparł.
-Nic się nie stało?! Nic??! - Clint nie chciał odpuszczać. Steve parsknął cichym śmiechem na odpowiedź Tony'ego.
-Na zawał wszystkich sprowadzacie! I od kiedy ty tam wazon miałeś! Znowu chwyciłeś za alkohol! -oskrażyła go od razu Nat. -I to wcale nie jest nic do cholery!
-Mogę ci chuchnąć, ale jestem trzeźwy - rzekł - i miałem wazon i to jest nic - powiedział i zmierzył ją srogim wzrokiem. - Wszystko jest w porządku.
-Jak w porządku?! Jak zamknąłeś się za drzwiami!
-Teraz już nikt się nie zamknie - mruknął cicho Stark.
-Tak teraz już się nikt nie zamknie. -powiedział Kapitan i dał do buzi Tony'ego butelkę z mlekiem. -Musi zjeść i odpocząć..
-Co ma oznaczać, że nikt się nie zamknie?! - spytał zmieszany Clint.
Tony mruknął tylko i zaczął ponownie pić mleko z butelki.
-Nie widzieliście, że nie ma na tym piętrze żadnych drzwi? Wyniosłem dla świętego spokoju.. -powiedział oburzony Cap, że nikt nie zauważył jego pracy.
-Coooo?! - wszyscy praktycznie krzyknęli w tym samym momencie. Clint szybko przebiegł w stronę pokojów.
-Wymontował - wymamrotał Antoś pijąc z butelki mleko.
-A jajco.. -mruknął Steve i wzruszył ramionami.
-Kiedy ty to zrobiłeś? -oburzyła się rudowłosa. -Ja chce swoje drzwi! -warknęła.
-Nikt nie dostanie drzwi - odmruknął.
-NO KURWA NIE!!! NAWET DO KIBLA ŚCIĄGNĄŁ!!!!! - wykrzyczał Clint.
-Upsy? -Cap wzruszył ramionami nie wiedząc o co mu chodzi i się uśmiechnął niewinnie.
-Ja tu nie będę mieszkać! -wy krzyczała na nich kobieta.
-Oj tam będziecie miały zasłonę czy coś większość będzie facetów więc.. -zaczął Steve.
-Jego pomysł - mruknął Tony, który jako jedyny z dorosłych był spokojny.
-Steve nasze pokoje to prywatna sfera tak samo jak i ubikacja - rzekł Bruce.
-Ja chce drzwi do pokoju! - powiedział Clint wracając do kuchni.
-Nie pomagasz.. -zmrużył oczy na Tony'ego. -Tak, a ja mam was pilnować i nie obchodzi mnie wasza prywatna strefa, załatwcie sobie inne jakieś prześcieradła czy coś na pewno nie zamykane drzwi, nie będę nikogo ratował, bo wam się coś umyśli.. -mruknął poważnie.
3550 słów
Czy pomysł kapitana wypali?
Co się wydarzy?
Czy będzie kłótnia?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro